ja hobbysta w tym temacie bo niejako dobrowolnie przeszlismy na diete bezzbozowa( a, co za tym idzie, rowniez bezglutenowa) i nie bylo to wielka rewolucja po latach zywienia wg Montiego...
mysle ze problem jest nie tyle z sama dieta( bo ta b przyjemna dla podniebienia, masa produktow, niekoniecznie tych mechanicznie bezglutenowych, jest tez ogrom naturalnie bezglutenowych przeciez i tych zboz naprawde nie brakuje)
co z faktem ze teraz wszedzie pakowana jest pszenica ( oraz sol, cukier) czy jej `kawalki`.
Bo zageszcza, bo wzmacnia smak ( MSG pochodzenia zbozowego), bo powoduje ze zre sie wiecej niz potrzeba
, a to, rzecz jasna, producentom najbardziej na reke
Dlatego od dawna wyznaje zasade ze jesli cos ma wiecej niz 3 skladniki to `dziekuje, nie trzeba`.
Tudziez wszelkie skladniki o nazwach trudnych do przesylabizowania
I wychodzi nam to na zdrowie.
Fakt, trzeba gotowac, ale i to niekoniecznie.
Kwestia przyzwyczajenia ( poczatkowo bylo trudno bo jednak czlowiek uzalezniony)
Wiele rzeczy da sie po prostu zapakowac w czystej formie, szybko i latwo, bez gotowania.
Nie musza byc przeciez kanapki.
Sa tez rzeczy ktore mozna kupic na wyjsciu i nie musza to byc wcale typowe produkty bezglutenowe - chyba ze ktos jest nalogowym zjadaczem chleba, ale to tez kwestia czasu i zmiany nawykow.
Owoce swieze i suszone, warzywa, wafle ryzowe, ryby, mieso, wszelkie wypieki z cieciorzycy, innych mak naturalnie bezglutenowych, nabial, orzechy itp.
Oczywiscie pomaga jesli sie samemu gotuje i to lubi.
Plus zywienie calej rodziny wg tych zasad.
A dla dzieci nawyk odmawiania poczestunku - bezcenny! Niezaleznie od tego czy na diecie i na jakiej.
Fakt, restauracje moga byc problemem, zwlaszcza jesli ktos czesto z tego typu zywienia korzysta. Jednak coraz wiecej takich odpowiadajacych na specyficzne potrzeby klienta. Bedzie wymagalo troche logistyki ale przy zalozeniu ze jest to raz na jakis czas....zawsze mozna wybrac japonska i sushi bez sosu sojowego