W garażu u wujka wypatrzyłam sobie kredens. Kredens ów wydawał mi się skądś znajomy, jakieś mgliste wspomnienie go owiewało. Okazało się, że to panieński kredens mojej prababci Zosi, który dostała jeszcze od swojej mamy. Mebel pamiętam z dzieciństwa, z czasów, kiedy codziennie bywałam u Babci - wydawał mi się wtedy taki ogromny, tajemniczy - skrzypiały mu drzwiczki, Babcia trzymała w nim cukierki i domowe dżemy - kołaczą mi się po umyśle jakieś takie szczątkowe obrazy.
Żal mi się kredensu zrobiło, żal wspomnień, żal prawie nieistniejącego już domu Babci - a że uwielbiam wszelkie starocie, to go przygarnęłam. Przewieźliśmy go 150 km. na dwie raty - bo on jest nierozkręcalny i ciężki jak pieron. Spędziłam ( angażując męża i zarażając go entuzjazmem ) 2 pracowite miesiące nad odnawianiem mebelka. I mam! Mam swój pierwszy, własnoręcznie odrestaurowany ( choć to chyba za duże słowo...) mebel z duszą! Jestem dumna jak paw, chociaż na pewno efekt w oczach fachowca wygląda żałośnie, ale i tak się cieszę jak dziecko.
A Babcia pewnie patrzy gdzieś z Góry i się dziwuje
Lubicie takie meble? Zbieracie starocie? Szperacie po strychach, komórkach i rupieciarniach?
Ja się rozkręcam
A tak wygląda metamorfoza mojego kredensu:
taki był:
Tak wyglądał w trakcie prac:
A taki jest teraz:
Usiłowaliśmy zachować "efekt starości", nie wiem, na ile się udało...
Ten post edytował Tissaia śro, 17 wrz 2008 - 11:58