ja to jednak jestem zaborcza......
moja mama sie radzi co ma kupic, kupuje, ewentualnie kaze mi kupic i jest spokoj.
Tesciowa natomiast kupuje laleczki, wozeczki, sukieneczki, spineczki, gumeczki, laleczki i w kolo wojtek.
Oczywiscie uznaje jej prawo do kupowania tego, co jej sie zywnie podoba, nie skomentuje ani slowem, nie wywale po cichu, tylko se tu pogadam.
Rzecz w tym, ze ona tez sie radzi. Z jednej strony- zakwestionowala prosbe "dfo mikolaja" od dziewczynek i ne bedzie Barbie z domkiem ani lalki szuszu (pisownia orginalna hehe)
Z drugiej strony- ja jej podsunelam gry- twister, zgadnij kto to, scrabble junior, taki standard ktorego nie mamy. Ok zgodzila sie.
Dzisiaj dzwoni ze kupila zestaw do ubierania laleczek zimowy- laleczki typu Barbie. Wydala ponad 100.
Wrrr.....
To czemu nie kupila Barbie z domkiem o ktorym marza baby? Kosztuje 120 a przynajmniej byloby spelnione marzenie. Po cholere radzila sie w sprawie prezentow? Tych gier, ktore jej zaproponowalam- nie bylo akurat. Bylo 1000 innych
ale nie- kolejna laleczka z 1000 drobiazgow ktore ja bede sukcesywnie wywalac, a baby sie pobawia 3 razy.
NO- to sie wygadalam. Prawde mowiac wolalabym zeby baby dostaly duzo tansze ksiazki, skoro gier nie bylo, mniej by kobieta wydala. Ale wiem ze emeryturke ma nieduza a ojciec ja dodatkowo rozlicza z kazdego grosza. I mam swiadomosc ze prezent w stylu lalka plus ubranka bedzie glownie u nas w domu smiecil bucikami
No, ale oczywiscie jej sprawa, jej forsa, ma prawo itd- wiem o tym, przez telefon bylam super mila, ucieszylam sie i ogolnie tesciowa lubie bardzo. Zdecydowanie bardziej niz mame. Dlatego mnie trafia co roku.
No to sie wygadalam, wrzodow nie bedzie