CYTAT(Antoniusz @ Fri, 03 Jul 2015 - 07:28)
Ulla, badania krwi to nic strasznego, ale corka to panikara straszna, jak jej sie ruszaja zeby, to ona potrafi nic nie jesc ze strachu. Wiec jak przyjdzie co do czego i trzeba bedzie zrobic badanie krwi to nie wiem jak sie do tego zabiore, rozmowa, tlumaczenia nic nie daja, nagroda tez nie. Ona nawet starego plastra nie daje sobie oderwac, z brudnym chodzi az sam odpadnie.
Weronika też się bała badania krwi, ale już dość dawno udało się to oddemonizować. Pomagają tylko rozmowy. Nie bagatelizowanie strachu i potencjalnego bólu, ale jasny przekaz - że może zaboleć przy ukłuciu, ale potem już tylko jak siniak, przy nacisku. Pobieranie krwi jest daleko mniej nieprzyjemne niż szczepienia, a te przecież przechodzą.
Panika może być nie tylko przed bólem, ale też przed widokiem krwi. Na to pierwsze działa tylko doświadczenie i spokojna rozmowa. Na to drugie chyba "nie patrzeć".
Faktem jest, że pobranie krwi z palca nie boli jak ukłucie. Może zaboleć, kiedy naciskają palec, żeby zebrać próbkę, może zaboleć po pobraniu opuszek, bo trochę boli - jak siniak. Z łokcia zaboli tylko przy wkłuciu, a potem praktycznie wcale, chyba, ze ktoś sprawdza (uczucie też jak przy siniaku) - ważne, żeby dziecku pobierał krew ktoś kto ma doświadczenie w pracy z dziećmi. Czyli zrobi to sprawnie i bez niepotrzebnego stresu.
Weronika miała kiedyś pobieraną krew przez panią, która ewidentnie nie miała doświadczenia z dziećmi i nie dała rady po trzech próbach. Zrobiła jej sińca i na szczęście wezwała koleżankę, bo już miałam zrobić awanturę.
Mimo to, a może dzięki nastawieniu (nie tylko mojemu, ale właściwej pielęgniarki) - dziś pobieranie krwi problemem nie jest. A początkowo było, szczególnie, że w wieku 5-6 lat musiałam robić jej badania co 3-4 miesiące, przez ok. 1,5 roku. Nie lubi, ale się już nie boi.
Ps. stare plastry odmaczałam. Teraz zrywa sobie sama, ale ma już pierwsze doświadczenia w depilacji, bo upiera się, że ma za bardzo owłosione nogi
Co prawda nie widać za bardzo, bo to owłosienie w kolorze skóry (jeszcze takie dziecięce), ale jak chce cierpieć, nie będę jej tego odmawiać. Szczególnie, że takiego szczęścia jak ja, czyli brak owłosienia na nogach, nie odziedziczyła.