To ja trafiłam na samych fajnych kuratorów
Pierwszy raz przyszła do mnie pani dzień przed sprawą o ograniczenie praw rodzicielskich ex mężowi. Nie miałam pojęcia, że taka wizytacja musi mieć miejsce. O 8 rano; chłopaki po śniadaniu,w piżamach w łóżku (moim, nie złożonym) oglądali bajkę, a ja właśnie kąpałam się. Ja jak ostatni idiot tłumaczę, że nie spodziewałam się wizyty, tym bardziej o tej godzinie, a pani uprzejmie informuje mnie,że ona zawsze o tej godzinie chodzi, bo ludzie zazwyczaj są w domu. Nawet wspólnie kawę wypiłyśmy
Opinia pozytywnaa dla mnie.
Druga wizyta - w maju tego roku, przed sprawą o odebranie praw rodzicielskich. Godzina 14.30.Akurat goście przyjechali,zjedliśmy obiad.Na ławie w pokoju szklanki z kawą, jakieś ciacha i ogólny "syf"(dwójka dzieci bawiąca się zabawkami w ogromnej ilości na podłodze, kolejna dwójka dzieci właśnie z pisakownicy wróciła wnosząc tonę piachu,w kuchennym zlewie naczynia po obiedzie).Opinia pozytywna dla mnie - normalny dom, dzieci muszą się bawić, obiad też trzeba zjeść i nie trzeba od razu do mycia garów lecieć - tyle powiedział u mnie pan kurator.
Nie mam pojęcia na jakiej podstawie kurator ma prawo zajrzeć do garnków czy lodówki. Ale pewnie chodzi o ustalenie co rodzic dziecku zapewnia/może zapewnić.U mnie przeżył by szok
Bo ja robię "lodówkowe" zakupy bardzo oszczędnie, tylko na jeden dzień, żeby jedzenia nie wyrzucać.Co dzień kupuję 10 dkg wędliny, tyle samo sera i coś na obiad. Na stałe w mojej lodówce jest jakiś pasztet, serek topiony/kanapkowy,musztarda, chrzan,warzywa itp. No i w zamrażarce jakaś kiełbasa do zagotowania, pierogi mrożone i warzywa mrożone.
Podobnie jak u SIlije - chłopaki wyglądają normalnie, a córka chudzielec z niedowagą (z powodu choroby, nie celowego zagłodzenia
).