Nie, nie tylko Ty...mnie tez to dopada--samotnosc...ostatnio coraz czesciej. Owszem dziecko to mega radosc, szczescie, najwazniejsza osoba i wszystko co jest naj...i nie mam zamiaru tego podwazac, bo sama tak mysle. Ale czasem czlowiekowi potrzebna bliskosc kogos wiece niz dziecka, przyjacioli, mamy, brata, siostry etc...Czasem bakuje tego "patrzenia w jednym kiesunku", wspolnych planow, dazen....
Czasami mam wrazenie, ze juz zawsze bede sama, ze w koncu zamienie sie w zgorzchniala ( jak to sie pisze
) stara babe, wredna i ciagle nadeta...Z jednej strony strasznie brakuje mi tego kogos, z drugiej nie jestem w stanie sobie wyobrazic tego, ze z kims sie zwiaze...nie wiem czy bede umiala zaakceptowac to, ze ktos "obcy " mialby wychowywac i ingerowac w zycie mojego syna, udzielac mu kar ( nie mowie o biciu)...no bo wiadomo, ze skoro z kims zwiaze sie na powaznie, to dziecko, a moze kiedys dzieci bedziemy wychowywac wsponie....
Czasami te mysli rozsadzaja mi glowe.....