Aktualnoci

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wicej >

Maluchy.pl logo
cia

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
2 Stron V   1 2 następna  

Moja córka nie ma koleżanek - dłuuugie :(

> 
Ketmia
sob, 23 lip 2016 - 22:16
Będzie długie. Strasznie ciężko jest mi to pisać. Właściwie to mam łzy w oczach. Chcę pomóc mojemu dziecku, ale nie wiem, jak.

Moja córka ma obecnie 10 lat. Teraz zacznie chodzić do 5 klasy. Jak twierdzi, nie ma żadnych koleżanek. NIkt ze szkoły jej w domu nie odwiedza. W zeszłym roku siedziała sama w ławce. W tym roku pewnie też tak będzie.

Zuza zawsze była osobą nieśmiałą i dość trudno dostosowywała się do nowych sytuacji. To nie jest specjalnie wesołe dziecko. Tzn. są rzeczy, które są w stanie ją ucieszyć, ale często ma skwaszoną minę i nie wygląda na szczęśliwą. Jak gdzieś idziemy, to dość szybko pyta, kiedy wracamy? Wiecie o co mi chodzi? Są dzieci, które dobrze czują się w prawie każdej sytuacji. Ta moja panna na dzień dobry ma smutną minę i wygląda jakby chciała się zaszyć w najciemniejszą dziurę.

W przedszkolu jeszcze wydawało mi się, że jest ok. Chodziła tam sobie, nikt nie miał zastrzeżeń. Zuza jest jedynaczką, więc zależało mi, żeby miała kontakt z innymi dziećmi.
W zerówce przy szkole podstawowej raczej też nic nie rzuciło mi się w oczy. Była nieśmiałą, owszem. Trudno mi było namówić Zuzę np. na zajęcia taneczne, ponieważ córka nie chciała. Twierdziła, że muzyka jest za głośna. Wydawało się, że głośne dźwięki sprawiają jej wręcz fizyczny ból. Na pierwszych zajęciach z capoeiry było dobrze do czasu gdy trener kazał dobrać się dzieciakom w pary. Nie chciała i koniec. I to były jej pierwsze i ostatnie zajęcia.
Odpuszczałam, ponieważ czytałam, że nie należy dziecka do niczego zmuszać.
Do szkoły poszła rok wcześniej, zgodnie z nową podstawą programową. W jej klasie było tylko siedmioro sześciolatków. Większość to dzieci o rok starsze.
W pierwszej-drugiej klasie siedziała z pewną dziewczynką, która ją całkowicie ubezwłasnowolniła. One we dwie stały się papużkami nierozłączkami. Zuza nie mogła bawić się z żadnym innym dzieckiem, ponieważ tamta dziewczynka szantażowała ją, że się na nią obrazi. Efekt był taki, że Zuza nie integrowała się z klasą, ponieważ trzymała się na uboczu z tamtą koleżanką. Nie mogła nawet z nikim porozmawiać.
Już wtedy zapaliła mi się lampka, ponieważ zobaczyłam Zuzię na tle klasy i to, że przebywa tylko z jedną dziewczynką.
Zuza skarżyła się, że tamta ją wykorzystuje: zjada jej śniadanie, zabiera kredki, przeszkadza podczas lekcji. Robiła też takie niefajne rzeczy, np. szły razem do szkolnej łazienki, gdzie koleżanka mojego dziecka dość długo siedziała, a potem straszyła Zuzę, że powie przy całej klasie, że Zuza nie mogła zrobić kupy. Zuzia bała się, że ta tak chlapnie i cierpliwie czekała aż koleżanka raczy zarządzić wyjście z łazienki.
Tak więc układ był dość toksyczny.
Nie byłam z tego zadowolona, tym bardziej, że Zuza się żaliła, że dziewczynka jej przeszkadza podczas lekcji i każe jej grać w jakąś tam grę. Widziałam, że Zuza czuje się w manipulowana i nie może się uwolnić z tego toksycznego związku. Przyznam, że ucieszyłam się, gdy wychowawczyni przesadziła dziewczynki, bo naprawdę dużo gadały.
Zuza poczuła się wolna i próbowała nawiązać kontakt z innymi dziewczynkami w klasie. Te jednak wysyłały ją do tamtej dziewczynki i tak zaczęła balansować na peryferiach życia klasowego.

W trzeciej klasie już usiadła sama, ponieważ twierdziła, że nikt nie będzie jej przeszkadzał. Przy okazji żaliła mi się że dziewczyny w momencie, gdy się do nich zbliża, mówią jej: „idź sobie”. Ta trzecia klasa, jeśli chodzi o relacje społeczne, nie była dla Zuzy zbyt dobra. Dziewczyny podobierały się w grupy, a Zuza nie należała do żadnej z nich. Rozmawiałam z nią na ten temat wielokrotnie. Twierdziłam, że jeśli się bardziej otworzy i uśmiechnie, to one z pewnością ją zaakceptują. Przeprowadziłyśmy wiele rozmów na ten temat. Wydawało mi się, że szkoła do której chodzi moja córka to dobra szkoła, nie ma tu jakiś patologii. Szkoła mieści się w dzielnicy domków i większość dzieciaków ma sytuowanych rodziców. Myślałam, że wystarczy odrobina chęci ze strony Zuzy, żeby poznała nowych przyjaciół. Tym bardziej, że Zuza ma przyjaciół poza szkołą (niestety widuje ich dosyć rzadko) i potrafi być miłą i sympatyczną dziewczyną z poczuciem humoru.

Na koniec trzeciej klasy rodzice, uczniowie i wychowawczyni udali się do pewnej restauracji, gdzie mieliśmy świętować zakończenie 3 klasy. My z Zuzą przyjechaliśmy trochę póżno. Tak się złożyło, że wszystkie dziewczynki siedziały przy jednym stole. Zuza do nich poszła, po czym wróciła ze smutną miną. One znowu powiedziały do niej Idż sobie. Sam słyszałam. Slicznie ubrana dziewczynka z bardzo dobrym świadectwem bez żadnego zająknięcia, za to z wielką wprawą mówi do mojej córki „Zuza idź sobie!”.
Przyznam, że i mnie zrobiła się gula w gardle. Zobaczyłam, w jaki sposób się to odbywa i miałam najlepszy dowód, że Zuza nie przesadza. ona zawsze mi powtarzała, że one traktują ją jak powietrze.

Zadzwoniłam do dyrekcji szkoły, że chciałabym przenieść córkę do innej klasy. Dyrektor mnie przekonywała, żebym tego nie robiła. Rozmawiałam z psychologiem, z nowym wychowawcą też. Wychowawczyni kazała usiąść Zuzi z jedną dziewczynką, jednak pechowo wybrała dziewczynkę, która nie lubi Zuzy, za to zależało jej siedzieć z inną koleżanką. Nie był to więc najlepszy wybór, ponieważ Zuza trafiła z deszczu pod rynnę. Nie trwało to zresztą długo to siedzenia, natomiast wychowawczyni nabrała przekonania, że to Zuza nie chce z nikim siedzieć. A nie chciała siedzie z tą konkretną dziewczynką.
Chciałam też zorganizować urodziny córki, ale bałam się, że może nikt nie przyjdzie i wtedy dopiero będzie Zuzi przykro. W latach wcześniejszych zdarzało się, że ktoś zapraszał Zuzę na swoje urodziny. W ostatnich latach nie miało to już miejsca.

Zapisałam Zuzę na zajęcie w prywatnej poradni psychologiczno pedagogicznej,. Zajęcia miały Zuzi pomóc w rozwiązywaniu szkolnych problemów, ale panie skupiały się bardziej metodach szybkiego czytania i łatwości uczenia się, a z tym Zuza nie ma specjalnych problemów. Nie sądzę, że gdy zacznie czytać w szybszym tempie, zyska tym uznanie rówieśników. Przestałam więc Zuzę wozić na te zajęcia, bo one były po prostu nudne, a kosztowały sporo.
Moje działania w szkole chyba niewiele dały. Zuza spotkała się parę razy z panią pedagog. Ja parę razy rozmawiałam z wychowawczynią, która twierdziła, że jest lepiej. Pod koniec 4. klasy skarżyła się trochę mniej. Myślę jednak, że bardziej dlatego, żebym ja przestała ją w kółko wypytywać o relacje w szkole.
Teraz właśnie wróciła z wakacji na których była z moją przyjaciółką i jej córkami, z którymi Zuza się kumpluje, zwł. z jedną z nich.
W pewnym momencie bez żadnego powodu Zuza pękła i z płaczem opowiedziała im jak bardzo męczy się w szkole i że wcale nie jest lepiej. I że nudzi się na przerwach i czeka, kiedy wreszcie zacznie się lekcja, Mnie Zuza po powrocie znad morza powiedziała, że w trakcie roku szkolnego mówiła mi że jest w szkole lepiej, ponieważ nie chciała, żebym się martwiła.
Gadałyśmy do nocy. Już nawet padały propozycje z mojej strony zmiany szkoły i tym razem Zuza była skłonna nawet zgodzić się na to. Pytanie tylko, czy nie przyniesie to jeszcze gorszego skutku?
Zuza obiecała, że w tym roku da się namówić na jakieś zajęcia dodatkowe.
Co jeszcze powinnam zrobić?

Ten post edytował Ketmia sob, 23 lip 2016 - 22:32
Ketmia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,713
Dołączył: czw, 08 gru 05 - 13:52
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 4,240




post sob, 23 lip 2016 - 22:16
Post #1

Będzie długie. Strasznie ciężko jest mi to pisać. Właściwie to mam łzy w oczach. Chcę pomóc mojemu dziecku, ale nie wiem, jak.

Moja córka ma obecnie 10 lat. Teraz zacznie chodzić do 5 klasy. Jak twierdzi, nie ma żadnych koleżanek. NIkt ze szkoły jej w domu nie odwiedza. W zeszłym roku siedziała sama w ławce. W tym roku pewnie też tak będzie.

Zuza zawsze była osobą nieśmiałą i dość trudno dostosowywała się do nowych sytuacji. To nie jest specjalnie wesołe dziecko. Tzn. są rzeczy, które są w stanie ją ucieszyć, ale często ma skwaszoną minę i nie wygląda na szczęśliwą. Jak gdzieś idziemy, to dość szybko pyta, kiedy wracamy? Wiecie o co mi chodzi? Są dzieci, które dobrze czują się w prawie każdej sytuacji. Ta moja panna na dzień dobry ma smutną minę i wygląda jakby chciała się zaszyć w najciemniejszą dziurę.

W przedszkolu jeszcze wydawało mi się, że jest ok. Chodziła tam sobie, nikt nie miał zastrzeżeń. Zuza jest jedynaczką, więc zależało mi, żeby miała kontakt z innymi dziećmi.
W zerówce przy szkole podstawowej raczej też nic nie rzuciło mi się w oczy. Była nieśmiałą, owszem. Trudno mi było namówić Zuzę np. na zajęcia taneczne, ponieważ córka nie chciała. Twierdziła, że muzyka jest za głośna. Wydawało się, że głośne dźwięki sprawiają jej wręcz fizyczny ból. Na pierwszych zajęciach z capoeiry było dobrze do czasu gdy trener kazał dobrać się dzieciakom w pary. Nie chciała i koniec. I to były jej pierwsze i ostatnie zajęcia.
Odpuszczałam, ponieważ czytałam, że nie należy dziecka do niczego zmuszać.
Do szkoły poszła rok wcześniej, zgodnie z nową podstawą programową. W jej klasie było tylko siedmioro sześciolatków. Większość to dzieci o rok starsze.
W pierwszej-drugiej klasie siedziała z pewną dziewczynką, która ją całkowicie ubezwłasnowolniła. One we dwie stały się papużkami nierozłączkami. Zuza nie mogła bawić się z żadnym innym dzieckiem, ponieważ tamta dziewczynka szantażowała ją, że się na nią obrazi. Efekt był taki, że Zuza nie integrowała się z klasą, ponieważ trzymała się na uboczu z tamtą koleżanką. Nie mogła nawet z nikim porozmawiać.
Już wtedy zapaliła mi się lampka, ponieważ zobaczyłam Zuzię na tle klasy i to, że przebywa tylko z jedną dziewczynką.
Zuza skarżyła się, że tamta ją wykorzystuje: zjada jej śniadanie, zabiera kredki, przeszkadza podczas lekcji. Robiła też takie niefajne rzeczy, np. szły razem do szkolnej łazienki, gdzie koleżanka mojego dziecka dość długo siedziała, a potem straszyła Zuzę, że powie przy całej klasie, że Zuza nie mogła zrobić kupy. Zuzia bała się, że ta tak chlapnie i cierpliwie czekała aż koleżanka raczy zarządzić wyjście z łazienki.
Tak więc układ był dość toksyczny.
Nie byłam z tego zadowolona, tym bardziej, że Zuza się żaliła, że dziewczynka jej przeszkadza podczas lekcji i każe jej grać w jakąś tam grę. Widziałam, że Zuza czuje się w manipulowana i nie może się uwolnić z tego toksycznego związku. Przyznam, że ucieszyłam się, gdy wychowawczyni przesadziła dziewczynki, bo naprawdę dużo gadały.
Zuza poczuła się wolna i próbowała nawiązać kontakt z innymi dziewczynkami w klasie. Te jednak wysyłały ją do tamtej dziewczynki i tak zaczęła balansować na peryferiach życia klasowego.

W trzeciej klasie już usiadła sama, ponieważ twierdziła, że nikt nie będzie jej przeszkadzał. Przy okazji żaliła mi się że dziewczyny w momencie, gdy się do nich zbliża, mówią jej: „idź sobie”. Ta trzecia klasa, jeśli chodzi o relacje społeczne, nie była dla Zuzy zbyt dobra. Dziewczyny podobierały się w grupy, a Zuza nie należała do żadnej z nich. Rozmawiałam z nią na ten temat wielokrotnie. Twierdziłam, że jeśli się bardziej otworzy i uśmiechnie, to one z pewnością ją zaakceptują. Przeprowadziłyśmy wiele rozmów na ten temat. Wydawało mi się, że szkoła do której chodzi moja córka to dobra szkoła, nie ma tu jakiś patologii. Szkoła mieści się w dzielnicy domków i większość dzieciaków ma sytuowanych rodziców. Myślałam, że wystarczy odrobina chęci ze strony Zuzy, żeby poznała nowych przyjaciół. Tym bardziej, że Zuza ma przyjaciół poza szkołą (niestety widuje ich dosyć rzadko) i potrafi być miłą i sympatyczną dziewczyną z poczuciem humoru.

Na koniec trzeciej klasy rodzice, uczniowie i wychowawczyni udali się do pewnej restauracji, gdzie mieliśmy świętować zakończenie 3 klasy. My z Zuzą przyjechaliśmy trochę póżno. Tak się złożyło, że wszystkie dziewczynki siedziały przy jednym stole. Zuza do nich poszła, po czym wróciła ze smutną miną. One znowu powiedziały do niej Idż sobie. Sam słyszałam. Slicznie ubrana dziewczynka z bardzo dobrym świadectwem bez żadnego zająknięcia, za to z wielką wprawą mówi do mojej córki „Zuza idź sobie!”.
Przyznam, że i mnie zrobiła się gula w gardle. Zobaczyłam, w jaki sposób się to odbywa i miałam najlepszy dowód, że Zuza nie przesadza. ona zawsze mi powtarzała, że one traktują ją jak powietrze.

Zadzwoniłam do dyrekcji szkoły, że chciałabym przenieść córkę do innej klasy. Dyrektor mnie przekonywała, żebym tego nie robiła. Rozmawiałam z psychologiem, z nowym wychowawcą też. Wychowawczyni kazała usiąść Zuzi z jedną dziewczynką, jednak pechowo wybrała dziewczynkę, która nie lubi Zuzy, za to zależało jej siedzieć z inną koleżanką. Nie był to więc najlepszy wybór, ponieważ Zuza trafiła z deszczu pod rynnę. Nie trwało to zresztą długo to siedzenia, natomiast wychowawczyni nabrała przekonania, że to Zuza nie chce z nikim siedzieć. A nie chciała siedzie z tą konkretną dziewczynką.
Chciałam też zorganizować urodziny córki, ale bałam się, że może nikt nie przyjdzie i wtedy dopiero będzie Zuzi przykro. W latach wcześniejszych zdarzało się, że ktoś zapraszał Zuzę na swoje urodziny. W ostatnich latach nie miało to już miejsca.

Zapisałam Zuzę na zajęcie w prywatnej poradni psychologiczno pedagogicznej,. Zajęcia miały Zuzi pomóc w rozwiązywaniu szkolnych problemów, ale panie skupiały się bardziej metodach szybkiego czytania i łatwości uczenia się, a z tym Zuza nie ma specjalnych problemów. Nie sądzę, że gdy zacznie czytać w szybszym tempie, zyska tym uznanie rówieśników. Przestałam więc Zuzę wozić na te zajęcia, bo one były po prostu nudne, a kosztowały sporo.
Moje działania w szkole chyba niewiele dały. Zuza spotkała się parę razy z panią pedagog. Ja parę razy rozmawiałam z wychowawczynią, która twierdziła, że jest lepiej. Pod koniec 4. klasy skarżyła się trochę mniej. Myślę jednak, że bardziej dlatego, żebym ja przestała ją w kółko wypytywać o relacje w szkole.
Teraz właśnie wróciła z wakacji na których była z moją przyjaciółką i jej córkami, z którymi Zuza się kumpluje, zwł. z jedną z nich.
W pewnym momencie bez żadnego powodu Zuza pękła i z płaczem opowiedziała im jak bardzo męczy się w szkole i że wcale nie jest lepiej. I że nudzi się na przerwach i czeka, kiedy wreszcie zacznie się lekcja, Mnie Zuza po powrocie znad morza powiedziała, że w trakcie roku szkolnego mówiła mi że jest w szkole lepiej, ponieważ nie chciała, żebym się martwiła.
Gadałyśmy do nocy. Już nawet padały propozycje z mojej strony zmiany szkoły i tym razem Zuza była skłonna nawet zgodzić się na to. Pytanie tylko, czy nie przyniesie to jeszcze gorszego skutku?
Zuza obiecała, że w tym roku da się namówić na jakieś zajęcia dodatkowe.
Co jeszcze powinnam zrobić?

--------------------
~Luna~
nie, 24 lip 2016 - 18:52
Ketmia nie napiszę Ci co masz zrobić, bo tylko ty znasz swoje dziecko i wiesz przez co przechodzi.
Napiszę Ci za to co ja zrobiłam, bo mój syn, który od września pójdzie do piątej klasy, był w identycznej sytuacji jak Twoja córka, dodając jeszcze to, że jako chłopiec stał się ofiarą agresji ze strony kolegów z klasy.

Od połowy drugiej klasy chodziłam na rozmowy z dyrekcją szkoły i na spotkania z pedagogiem.
Było też kilka spotkań całej klasy z pedagogiem i z psychologiem.
Dla młodego te spotkania były upokarzające, a przynajmniej tak mi o nich mówi, bo pomimo tego że pedagog czy psycholog nie wymieniały personaliów to dzieci i tak twierdziły że wiedzą o kogo chodzi.
Spotkania te przynosiły skutek odwrotny, klasa jeszcze bardziej odsuwała młodego od siebie.
Po jednym z takich spotkań młody został pobity przez grupkę kolegów z klasy.
Kilkukrotnie rozmawiałam z Dyrektorką, naświetlając jej sprawę mojego dziecka i prosząc o zmianę klasy - za każdym razem słyszałam żebym nie przenosiła dziecka, bo co będzie jak syn nie załapie kontaktu również z nową klasą.
Zawsze po każdej rozmowie wychodziłam z niczym, a moje dziecko męczyło się coraz bardziej.
Zawsze był sam, na lekcjach, na przerwach, na wycieczkach.
Na wycieczki nie chciał jeździć, wypychałam go siłą, a potem kiedy w czasie zbiórki pod szkołą patrzyłam jak chodzi sam ze spuszczoną głową, jak odrzuca go każda grupka dzieci, pękało mi serducho.
Czym starsze były dzieci, tym bardziej przykre sposoby okazywania niechęci i większa agresja.
Apogeum przyszło w tym roku szkolnym, klasa 4.
We wrześniu dołączył do klasy nowy uczeń, chłopak który został wyrzucony z prywatnej szkoły za niepohamowaną agresję - od razu znalazł słaby punkt klasy ... mojego syna.
Nowy kolega nie przebierał z słowach ani w czynach , a klasa miała ubaw po pachy.
Do klasowych spotkań z pedagogiem i psychologiem dołączył policjant - nie pomogło również i to.
W styczniu były sytuacje, że 3x w tygodniu byłam na spotkaniu z dyrektorką, kiedy ja nie mogłam pójść chodził mój mąż.
Spotkania te utwierdziły nas tylko w przekonaniu, że nie możemy liczyć na wsparcie i pomoc ze strony szkoły, że szkoła jest bezradna wobec sytuacji.
W ostatniej rozmowie z dyrektorką powiedziałam, że podjęliśmy nieodwołalną decyzję o przeniesieniu syna do klasy równoległej - w odpowiedzi usłyszałam , że absolutnie jest to niemożliwe ponieważ nie ma miejsc w klasie.
Zatkało mnie ponieważ dzień wcześniej na spotkaniu z wice dyrektorką był mój mąż i wice dyrektorka sama zaproponowała przeniesienie syna i wtedy miejsca były...
Po tym zajściu napisałam oficjalną prośbę o przeniesienie syna i w uzasadnieniu opisałam WSZYSTKIE powody prośby , z bezradnością dyrekcji wobec sytuacji również.
Pismo zaniosłam sama bezpośrednio do pani Dyrektor, przytoczyłam rozmowę mojego męża z panią wice i powiedziałam, że jeśli prośba zostanie odrzucona zmuszona będę zgłosić sprawę do MZO.
Po trzech dniach otrzymałam telefon od dyrektorki, że sprawa została rozpatrzona pozytywnie.

Od drugiego półrocza młody chodzi do klasy równoległej.
Klasa przyjęła go bardzo ciepło, nowa wychowawczyni wzięła pod skrzydła.
Młody zintegrował się z klasą, ma kolegów i koleżanki z którymi spotyka się po lekcjach, wzajemnie się odwiedzają.
Czwartą klasę skończył ze świadectwem z czerwonym paskiem.
Dziecko odżyło.

Po zmianie klasy były próby agresywnych zachowań ze strony chłopców z byłej klasy syna, oczernianie, wyśmiewanie, ale nowa klasa zdecydowanie stanęła za młodym, a teraźniejsza wychowawczyni szybko ucięła wszystkie te zachowania.

Na dzień dzisiejszy żałuję tylko jednego - że zabrakło mi stanowczości dwa lata temu, kiedy widać było pierwsze niepokojące objawy tego co będzie czekało mojego syna i że tak długo pozwoliłam się zbywać gładkim słówkom dyrekcji i pedagoga.
~Luna~


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,096
Dołączył: pią, 24 paź 08 - 14:27
Nr użytkownika: 22,986




post nie, 24 lip 2016 - 18:52
Post #2

Ketmia nie napiszę Ci co masz zrobić, bo tylko ty znasz swoje dziecko i wiesz przez co przechodzi.
Napiszę Ci za to co ja zrobiłam, bo mój syn, który od września pójdzie do piątej klasy, był w identycznej sytuacji jak Twoja córka, dodając jeszcze to, że jako chłopiec stał się ofiarą agresji ze strony kolegów z klasy.

Od połowy drugiej klasy chodziłam na rozmowy z dyrekcją szkoły i na spotkania z pedagogiem.
Było też kilka spotkań całej klasy z pedagogiem i z psychologiem.
Dla młodego te spotkania były upokarzające, a przynajmniej tak mi o nich mówi, bo pomimo tego że pedagog czy psycholog nie wymieniały personaliów to dzieci i tak twierdziły że wiedzą o kogo chodzi.
Spotkania te przynosiły skutek odwrotny, klasa jeszcze bardziej odsuwała młodego od siebie.
Po jednym z takich spotkań młody został pobity przez grupkę kolegów z klasy.
Kilkukrotnie rozmawiałam z Dyrektorką, naświetlając jej sprawę mojego dziecka i prosząc o zmianę klasy - za każdym razem słyszałam żebym nie przenosiła dziecka, bo co będzie jak syn nie załapie kontaktu również z nową klasą.
Zawsze po każdej rozmowie wychodziłam z niczym, a moje dziecko męczyło się coraz bardziej.
Zawsze był sam, na lekcjach, na przerwach, na wycieczkach.
Na wycieczki nie chciał jeździć, wypychałam go siłą, a potem kiedy w czasie zbiórki pod szkołą patrzyłam jak chodzi sam ze spuszczoną głową, jak odrzuca go każda grupka dzieci, pękało mi serducho.
Czym starsze były dzieci, tym bardziej przykre sposoby okazywania niechęci i większa agresja.
Apogeum przyszło w tym roku szkolnym, klasa 4.
We wrześniu dołączył do klasy nowy uczeń, chłopak który został wyrzucony z prywatnej szkoły za niepohamowaną agresję - od razu znalazł słaby punkt klasy ... mojego syna.
Nowy kolega nie przebierał z słowach ani w czynach , a klasa miała ubaw po pachy.
Do klasowych spotkań z pedagogiem i psychologiem dołączył policjant - nie pomogło również i to.
W styczniu były sytuacje, że 3x w tygodniu byłam na spotkaniu z dyrektorką, kiedy ja nie mogłam pójść chodził mój mąż.
Spotkania te utwierdziły nas tylko w przekonaniu, że nie możemy liczyć na wsparcie i pomoc ze strony szkoły, że szkoła jest bezradna wobec sytuacji.
W ostatniej rozmowie z dyrektorką powiedziałam, że podjęliśmy nieodwołalną decyzję o przeniesieniu syna do klasy równoległej - w odpowiedzi usłyszałam , że absolutnie jest to niemożliwe ponieważ nie ma miejsc w klasie.
Zatkało mnie ponieważ dzień wcześniej na spotkaniu z wice dyrektorką był mój mąż i wice dyrektorka sama zaproponowała przeniesienie syna i wtedy miejsca były...
Po tym zajściu napisałam oficjalną prośbę o przeniesienie syna i w uzasadnieniu opisałam WSZYSTKIE powody prośby , z bezradnością dyrekcji wobec sytuacji również.
Pismo zaniosłam sama bezpośrednio do pani Dyrektor, przytoczyłam rozmowę mojego męża z panią wice i powiedziałam, że jeśli prośba zostanie odrzucona zmuszona będę zgłosić sprawę do MZO.
Po trzech dniach otrzymałam telefon od dyrektorki, że sprawa została rozpatrzona pozytywnie.

Od drugiego półrocza młody chodzi do klasy równoległej.
Klasa przyjęła go bardzo ciepło, nowa wychowawczyni wzięła pod skrzydła.
Młody zintegrował się z klasą, ma kolegów i koleżanki z którymi spotyka się po lekcjach, wzajemnie się odwiedzają.
Czwartą klasę skończył ze świadectwem z czerwonym paskiem.
Dziecko odżyło.

Po zmianie klasy były próby agresywnych zachowań ze strony chłopców z byłej klasy syna, oczernianie, wyśmiewanie, ale nowa klasa zdecydowanie stanęła za młodym, a teraźniejsza wychowawczyni szybko ucięła wszystkie te zachowania.

Na dzień dzisiejszy żałuję tylko jednego - że zabrakło mi stanowczości dwa lata temu, kiedy widać było pierwsze niepokojące objawy tego co będzie czekało mojego syna i że tak długo pozwoliłam się zbywać gładkim słówkom dyrekcji i pedagoga.

--------------------
Mama od sierpnia 2005r.
grzałka
pon, 25 lip 2016 - 17:41
Powiem tak- szkoła nie potrafi rozwiązywac takich sytuacji. Jesli sprawy zaszły tak daleko, jak opisujesz, a poza klasą córka relacje nawiązuje- to zabierz ją z tej klasy. Obserwowałam podobna sytuację w klasie syna- było zaangazowanie psychologa szkolnego (jedyna osoba, ktora faktycznie miała plan i rozumiała sytuację), pedagoga (porazka), dyrekcji (totalna porażka) i nauczycieli (tu różnie). trwalo to 2 lata, skończyło sie przeniesieniem do klasy rownoległej, teraz jest ok- w nowej klasie dziecko sie zintegrowało. Wcale niekoniecznie to wina Zuzi, że się tak dzieje. A co robi toksyczna koleżanka, dobrze sie zintegrowała z klasą? Bo nic o niej nie napisałaś.
grzałka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,392
Dołączył: wto, 08 kwi 03 - 20:42
Skąd: Olsztyn
Nr użytkownika: 506




post pon, 25 lip 2016 - 17:41
Post #3

Powiem tak- szkoła nie potrafi rozwiązywac takich sytuacji. Jesli sprawy zaszły tak daleko, jak opisujesz, a poza klasą córka relacje nawiązuje- to zabierz ją z tej klasy. Obserwowałam podobna sytuację w klasie syna- było zaangazowanie psychologa szkolnego (jedyna osoba, ktora faktycznie miała plan i rozumiała sytuację), pedagoga (porazka), dyrekcji (totalna porażka) i nauczycieli (tu różnie). trwalo to 2 lata, skończyło sie przeniesieniem do klasy rownoległej, teraz jest ok- w nowej klasie dziecko sie zintegrowało. Wcale niekoniecznie to wina Zuzi, że się tak dzieje. A co robi toksyczna koleżanka, dobrze sie zintegrowała z klasą? Bo nic o niej nie napisałaś.

--------------------
Dorotka25
wto, 26 lip 2016 - 08:31
Mieliśmy podobny problem. Szkoła nie uczestniczyła w jego rozwiązaniu, poza informowaniem nas na wywiadówkach, że jest problem z dzieckiem i jego komunikacją z innymi dziećmi. Zdaliśmy się na intuicję i wolę dziecka - zadecydowały rozmowy z synem, który nie chciał zmieniać klasy ani szkoły. Problem ustał, gdy poszedł do gimnazjum, w którym była część osób ze starej klasy i część nowych osób. Klasa z nowym układzie ładnie się zgrała, syn też dorósł i "wpasował się" w klasę. Po roku - jest ok.
Dorotka25


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,411
Dołączył: czw, 27 mar 03 - 08:25
Nr użytkownika: 134




post wto, 26 lip 2016 - 08:31
Post #4

Mieliśmy podobny problem. Szkoła nie uczestniczyła w jego rozwiązaniu, poza informowaniem nas na wywiadówkach, że jest problem z dzieckiem i jego komunikacją z innymi dziećmi. Zdaliśmy się na intuicję i wolę dziecka - zadecydowały rozmowy z synem, który nie chciał zmieniać klasy ani szkoły. Problem ustał, gdy poszedł do gimnazjum, w którym była część osób ze starej klasy i część nowych osób. Klasa z nowym układzie ładnie się zgrała, syn też dorósł i "wpasował się" w klasę. Po roku - jest ok.
Ketmia
sob, 30 lip 2016 - 19:46
Wiecie, u mnie trochę się przelało, jak się dowiedziałam, że nie będzie gimnazjum.
Cały czas miałam nadzieję, że w najgorszym razie Zuzia tam znajdzie towarzystwo. A tu okazuje się, że likwidują.

Co do toksycznej dziewczynki, to ona teraz uczepiła się innej koleżanki, która o tyle lepiej sobie z nią radzi niż Zuza, ponieważ nie jest jedynaczką i łatwiej jej jest się sprzeciwić. Ale dalej trzyma się jednak na uboczu. Z tego co opowiada Zuza, to nienawidzi jej najbardziej z całej klasy.

U nas już były rozmowy z panią psycholog i z panią pedagog, a także z wychowawczynią. Niby te panie coś próbowały zrobić, ale efektów nie było widać. Pod koniec roku szkolnego wychowawczyni tylko powiedziała, że już jest lepiej, ponieważ Zuza stara się integrować z klasą. Po tym, co mi Zuza ostatnio powiedziała po przyjeździe znad morza, gdzie wśród życzliwych sobie osób poczuła się dobrze i zobaczyła wyraźną różnicę między zachowaniem córek mojej przyjaciółki a swoją sykającą na nią klasą, to już takiej pewności nie mam. Bo ZUza w trakcie roku starała mi się nie opowiadać o swoich kłopotach, wiedząc jak mnie one martwią.
Ja już jej nawet ostatnio kupiłam krople Bacha, licząc że może one pomogą.

Nie wiem, teraz jedziemy na 2 tygodnie na konie. Mam nadzieję, że Zuza będzie się tam dobrze bawić. A potem jeszcze z nią porozmawiam.
Boję się, czy ona jest gotowa psychicznie spotkać się z inną klasą. Żeby nie było powtórki z rozrywki. Ona z dziewczętami z tamtych klas ma wf (mają łączone zajęcia) i twierdzi, że one też nie są ok. Ale takie panuje przekonanie wśród kolegów i koleżanek Zuzy, więc ona to raczej wie z opowieści.

Chociaż w zeszłym semestrze był taki incydent w ciasnej szatni. Tam zawsze panuje tłok. Cisną się dziewczęta z dwóch klas. Panny z klasy Zuzy się przebierały w zamykanej części, która kiedyś służyła jako pomieszczenie z prysznicami i wymyśliły, że żeby tam wejść, trzeba było znać hasło. Dziewczyny sobie ustalały. Zuza mi to sygnalizowała, bo dziewczyny z tamtej drugiej klasy miały do niej pretensje, czemu się rozbiera z nimi, a nie ze swoją klasą. No a jedynie Zuza tego hasła nie znała, bo koleżanki je sobie w międzyczasie zmieniły i już jej nowego nie powiedziały. Poprosiłam ją, żeby pytała każdą osobno. Ale jej nie powiedziały. Wyobrażam sobie, jak musiało jej być wtedy przykro. Poleciałam do szkoły z interwencją i wychowawczyni zabroniła haseł. Ale z kolei wuefistka nie widziała problemu. Powiedziała, że przecież nie będzie im wchodzić do szatni. No i taka współpraca. Pewnie zobaczyła w Zuzi słabeusza, no bo piłki też jej dziewczyny nie podadzą w trakcie gry i Zuza lata bez sensu po boisku. Niekiedy ani razu nie miała piłki w trakcie meczu. A pani od WFu, do której specjalnie chodzę na wywiadówki mówi mi, że Zuza się nie stara i schodzi z boiska. A jak ma się czuć, skoro czuje się jak powietrze?

Ten post edytował Ketmia sob, 30 lip 2016 - 20:18
Ketmia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,713
Dołączył: czw, 08 gru 05 - 13:52
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 4,240




post sob, 30 lip 2016 - 19:46
Post #5

Wiecie, u mnie trochę się przelało, jak się dowiedziałam, że nie będzie gimnazjum.
Cały czas miałam nadzieję, że w najgorszym razie Zuzia tam znajdzie towarzystwo. A tu okazuje się, że likwidują.

Co do toksycznej dziewczynki, to ona teraz uczepiła się innej koleżanki, która o tyle lepiej sobie z nią radzi niż Zuza, ponieważ nie jest jedynaczką i łatwiej jej jest się sprzeciwić. Ale dalej trzyma się jednak na uboczu. Z tego co opowiada Zuza, to nienawidzi jej najbardziej z całej klasy.

U nas już były rozmowy z panią psycholog i z panią pedagog, a także z wychowawczynią. Niby te panie coś próbowały zrobić, ale efektów nie było widać. Pod koniec roku szkolnego wychowawczyni tylko powiedziała, że już jest lepiej, ponieważ Zuza stara się integrować z klasą. Po tym, co mi Zuza ostatnio powiedziała po przyjeździe znad morza, gdzie wśród życzliwych sobie osób poczuła się dobrze i zobaczyła wyraźną różnicę między zachowaniem córek mojej przyjaciółki a swoją sykającą na nią klasą, to już takiej pewności nie mam. Bo ZUza w trakcie roku starała mi się nie opowiadać o swoich kłopotach, wiedząc jak mnie one martwią.
Ja już jej nawet ostatnio kupiłam krople Bacha, licząc że może one pomogą.

Nie wiem, teraz jedziemy na 2 tygodnie na konie. Mam nadzieję, że Zuza będzie się tam dobrze bawić. A potem jeszcze z nią porozmawiam.
Boję się, czy ona jest gotowa psychicznie spotkać się z inną klasą. Żeby nie było powtórki z rozrywki. Ona z dziewczętami z tamtych klas ma wf (mają łączone zajęcia) i twierdzi, że one też nie są ok. Ale takie panuje przekonanie wśród kolegów i koleżanek Zuzy, więc ona to raczej wie z opowieści.

Chociaż w zeszłym semestrze był taki incydent w ciasnej szatni. Tam zawsze panuje tłok. Cisną się dziewczęta z dwóch klas. Panny z klasy Zuzy się przebierały w zamykanej części, która kiedyś służyła jako pomieszczenie z prysznicami i wymyśliły, że żeby tam wejść, trzeba było znać hasło. Dziewczyny sobie ustalały. Zuza mi to sygnalizowała, bo dziewczyny z tamtej drugiej klasy miały do niej pretensje, czemu się rozbiera z nimi, a nie ze swoją klasą. No a jedynie Zuza tego hasła nie znała, bo koleżanki je sobie w międzyczasie zmieniły i już jej nowego nie powiedziały. Poprosiłam ją, żeby pytała każdą osobno. Ale jej nie powiedziały. Wyobrażam sobie, jak musiało jej być wtedy przykro. Poleciałam do szkoły z interwencją i wychowawczyni zabroniła haseł. Ale z kolei wuefistka nie widziała problemu. Powiedziała, że przecież nie będzie im wchodzić do szatni. No i taka współpraca. Pewnie zobaczyła w Zuzi słabeusza, no bo piłki też jej dziewczyny nie podadzą w trakcie gry i Zuza lata bez sensu po boisku. Niekiedy ani razu nie miała piłki w trakcie meczu. A pani od WFu, do której specjalnie chodzę na wywiadówki mówi mi, że Zuza się nie stara i schodzi z boiska. A jak ma się czuć, skoro czuje się jak powietrze?

--------------------
brzózka4
sob, 30 lip 2016 - 21:51
Ketmia, a rozważałaś zmianę szkoły? Masz taką możliwość? Czasami to jedyne wyjście. Mam w rodzinie ,,przypadek'' (przepraszam za dobór słów) do Twojej Zuzi i zmiana szkoły zdziałała cuda. Sama pracuję w szkole i niejednokrotnie przyjmowałam do klasy osoby, które z jakichś powodów nie odnalazły się w swoich pierwotnych szkołach.
brzózka4


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,217
Dołączył: wto, 15 maj 07 - 11:08
Skąd: Gdańsk
Nr użytkownika: 14,226




post sob, 30 lip 2016 - 21:51
Post #6

Ketmia, a rozważałaś zmianę szkoły? Masz taką możliwość? Czasami to jedyne wyjście. Mam w rodzinie ,,przypadek'' (przepraszam za dobór słów) do Twojej Zuzi i zmiana szkoły zdziałała cuda. Sama pracuję w szkole i niejednokrotnie przyjmowałam do klasy osoby, które z jakichś powodów nie odnalazły się w swoich pierwotnych szkołach.
Ketmia
sob, 30 lip 2016 - 23:36
Mieszkamy w dzielnicy słabo zaludnionej. Jest jedna szkoła. Zuza już sobie sama z niej wraca. Patrzyłam na rozmieszczenie innych podstawówek, ale dojazd do nich nie jest najlepszy. Musiałaby dość daleko iść pieszo do przystanku, a potem chyba jechać do samego centrum. Teraz dojście do szkoły zajmuje jej niewiele czasu, ale jak nie będzie innego wyjścia...

Ten post edytował Ketmia sob, 30 lip 2016 - 23:37
Ketmia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,713
Dołączył: czw, 08 gru 05 - 13:52
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 4,240




post sob, 30 lip 2016 - 23:36
Post #7

Mieszkamy w dzielnicy słabo zaludnionej. Jest jedna szkoła. Zuza już sobie sama z niej wraca. Patrzyłam na rozmieszczenie innych podstawówek, ale dojazd do nich nie jest najlepszy. Musiałaby dość daleko iść pieszo do przystanku, a potem chyba jechać do samego centrum. Teraz dojście do szkoły zajmuje jej niewiele czasu, ale jak nie będzie innego wyjścia...

--------------------
bb
pon, 01 sie 2016 - 07:48
Smutne I przerazajace dla czytajacego a co dopiero dla wczesnej nastolatki.
Ja bym przeniosla, gdziekolwiek.... na pewno mozna dopasowac nowa logistyke.
Trzymam kciuki!
bb


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,371
Dołączył: śro, 07 sty 04 - 12:54
Skąd: greckie gory
Nr użytkownika: 1,313

GG:


post pon, 01 sie 2016 - 07:48
Post #8

Smutne I przerazajace dla czytajacego a co dopiero dla wczesnej nastolatki.
Ja bym przeniosla, gdziekolwiek.... na pewno mozna dopasowac nowa logistyke.
Trzymam kciuki!

--------------------
Sofia (2002) & Christina (2005) - moje greckie Slowianki
emce
pon, 01 sie 2016 - 09:32
Smutne to bardzo, Ketmia, co piszesz. Żal patrzeć jak dziecko się męczy. icon_sad.gif
U nas też zdarzały się sytuacje trochę podobne, ale zdecydowanie mniej nasilone i raczej incydentalnie, ale moje dziecko też nie czuło się dobrze w swojej klasie. U nas błogosławieństwem okazało się gimnazjum - poszła zupełnie gdzie indziej niż większość klasy (większość wybrała dwa gimnazja na sąsiednich osiedlach). Zaczęła tam od zera, z czystą kartą, wśród dzieci, które też przyszły raczej pojedynczo niż grupami. Dziecko mi odżyło icon_smile.gif
Dlatego ja chyba w Waszej sytuacji poważnie rozważyłabym zmianę szkoły. Sama zmiana klasy chyba nic tu nie da, skoro związki między klasami i tak są dość wyraźne - za Zuzą pójdzie opinia i chyba jeszcze trudniej będzie jeśli dzieci potraktują zmianę jako ucieczkę i przejaw "słabości" Zuzy.
To, że zmiana szkoły to utrudnienie logistyczne to jest argument przeciw. Ale pomyśl, że szkoła to pewnie będzie dla Twojego dziecka jeszcze 4 a nie 2 lata. Nie szkoda tego czasu? Zwłaszcza, że niespecjalnie widać jakieś pozytywne przesłanki na przyszłość... A logistyka? Cóż, Zuza jest coraz większa i bardziej samodzielna.
Ja na pewno rozważałabym zmianę szkoły. Bo na pewno samej klasy w sytuacji, jaką opisujesz - nie.
emce


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 7,342
Dołączył: pon, 02 cze 03 - 13:06
Skąd: Lublin
Nr użytkownika: 793

GG:


post pon, 01 sie 2016 - 09:32
Post #9

Smutne to bardzo, Ketmia, co piszesz. Żal patrzeć jak dziecko się męczy. icon_sad.gif
U nas też zdarzały się sytuacje trochę podobne, ale zdecydowanie mniej nasilone i raczej incydentalnie, ale moje dziecko też nie czuło się dobrze w swojej klasie. U nas błogosławieństwem okazało się gimnazjum - poszła zupełnie gdzie indziej niż większość klasy (większość wybrała dwa gimnazja na sąsiednich osiedlach). Zaczęła tam od zera, z czystą kartą, wśród dzieci, które też przyszły raczej pojedynczo niż grupami. Dziecko mi odżyło icon_smile.gif
Dlatego ja chyba w Waszej sytuacji poważnie rozważyłabym zmianę szkoły. Sama zmiana klasy chyba nic tu nie da, skoro związki między klasami i tak są dość wyraźne - za Zuzą pójdzie opinia i chyba jeszcze trudniej będzie jeśli dzieci potraktują zmianę jako ucieczkę i przejaw "słabości" Zuzy.
To, że zmiana szkoły to utrudnienie logistyczne to jest argument przeciw. Ale pomyśl, że szkoła to pewnie będzie dla Twojego dziecka jeszcze 4 a nie 2 lata. Nie szkoda tego czasu? Zwłaszcza, że niespecjalnie widać jakieś pozytywne przesłanki na przyszłość... A logistyka? Cóż, Zuza jest coraz większa i bardziej samodzielna.
Ja na pewno rozważałabym zmianę szkoły. Bo na pewno samej klasy w sytuacji, jaką opisujesz - nie.
brzózka4
pon, 01 sie 2016 - 10:56
Teraz są wakacje i możesz poćwiczyć ze swoją córą samodzielne jazdy. Ja tak robiłam, kiedy po przeprowadzce moja córka (przeszła wtedy do V klasy) musiała dojeżdżać do szkoły do innej dzielnicy. Ona wsiadała, kupowała bilety, kasowała, a potem miała wysiąść na właściwym przystanku i też wrócić. Ja też jechałam tym autobusem, ale na samym końcu, daleko od niej. Po kilku takich próbach i zaopatrzeniu w telefon komórkowy na wszelki wypadek, we wrześniu bez stresu zaczęła jeździć sama
Jeśli Twoje dziecko naprawdę jest nieszczęśliwe w szkole pod względem towarzyskim, to zmiana szkoły może być zbawieniem. Dlaczego godzić się na niefajną sytuację, na którą nikt najwyraźniej nie umie zaradzić?
brzózka4


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,217
Dołączył: wto, 15 maj 07 - 11:08
Skąd: Gdańsk
Nr użytkownika: 14,226




post pon, 01 sie 2016 - 10:56
Post #10

Teraz są wakacje i możesz poćwiczyć ze swoją córą samodzielne jazdy. Ja tak robiłam, kiedy po przeprowadzce moja córka (przeszła wtedy do V klasy) musiała dojeżdżać do szkoły do innej dzielnicy. Ona wsiadała, kupowała bilety, kasowała, a potem miała wysiąść na właściwym przystanku i też wrócić. Ja też jechałam tym autobusem, ale na samym końcu, daleko od niej. Po kilku takich próbach i zaopatrzeniu w telefon komórkowy na wszelki wypadek, we wrześniu bez stresu zaczęła jeździć sama
Jeśli Twoje dziecko naprawdę jest nieszczęśliwe w szkole pod względem towarzyskim, to zmiana szkoły może być zbawieniem. Dlaczego godzić się na niefajną sytuację, na którą nikt najwyraźniej nie umie zaradzić?
bb
pon, 01 sie 2016 - 16:00
Dokladnie, brzozka4. Mysle podobnie. Zwlaszcza, ze szkola to nie tylko te pare godzin dziennie (dlugich godzin) ale tez zycie pozaszkolne bazujace na kontaktach jednak szkolnych, glownie.

Ten post edytował bb pon, 01 sie 2016 - 16:00
bb


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,371
Dołączył: śro, 07 sty 04 - 12:54
Skąd: greckie gory
Nr użytkownika: 1,313

GG:


post pon, 01 sie 2016 - 16:00
Post #11

Dokladnie, brzozka4. Mysle podobnie. Zwlaszcza, ze szkola to nie tylko te pare godzin dziennie (dlugich godzin) ale tez zycie pozaszkolne bazujace na kontaktach jednak szkolnych, glownie.

--------------------
Sofia (2002) & Christina (2005) - moje greckie Slowianki
Ketmia
nie, 14 sie 2016 - 18:27
Decyzja została podjęta. Przenosimy. Zuza sama wyraziła ochotę na zmianę szkoły. Nie chce chodzić do starej. Chciałam, żeby to była również jej inicjatywa. Właśnie wróciłyśmy z wakacji – z miejsca gdzie nie było zasięgu, więc nic nie pisałam. Chyba obie przeżyłyśmy reset. To były bardzo udane wakacje. Zuza nie dość, że poćwiczyła galop, to zaczęła nawet skakać przez przeszkody. Myślę, że bardziej uwierzyła w siebie. Tym bardziej, że tam miała się z kim bawić i bardzo dobrze się czuła.
Wybrana szkoła znajduje się stosunkowo blisko. Już obgadałam wszystko z panią dyrektor. We wtorek podjadę tam po odpowiednie druki. Może jeszcze uda mi się poprosić o pomoc jakiegoś psychologa, który pomoże Zuzi w adaptacji w nowej szkole.
Ketmia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,713
Dołączył: czw, 08 gru 05 - 13:52
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 4,240




post nie, 14 sie 2016 - 18:27
Post #12

Decyzja została podjęta. Przenosimy. Zuza sama wyraziła ochotę na zmianę szkoły. Nie chce chodzić do starej. Chciałam, żeby to była również jej inicjatywa. Właśnie wróciłyśmy z wakacji – z miejsca gdzie nie było zasięgu, więc nic nie pisałam. Chyba obie przeżyłyśmy reset. To były bardzo udane wakacje. Zuza nie dość, że poćwiczyła galop, to zaczęła nawet skakać przez przeszkody. Myślę, że bardziej uwierzyła w siebie. Tym bardziej, że tam miała się z kim bawić i bardzo dobrze się czuła.
Wybrana szkoła znajduje się stosunkowo blisko. Już obgadałam wszystko z panią dyrektor. We wtorek podjadę tam po odpowiednie druki. Może jeszcze uda mi się poprosić o pomoc jakiegoś psychologa, który pomoże Zuzi w adaptacji w nowej szkole.

--------------------
bb
nie, 14 sie 2016 - 23:04
Trzymam kciuki za Zuze i Ciebie!
bb


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,371
Dołączył: śro, 07 sty 04 - 12:54
Skąd: greckie gory
Nr użytkownika: 1,313

GG:


post nie, 14 sie 2016 - 23:04
Post #13

Trzymam kciuki za Zuze i Ciebie!

--------------------
Sofia (2002) & Christina (2005) - moje greckie Slowianki
Dorotka25
pon, 15 sie 2016 - 15:11
I ja trzymam.
Dorotka25


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,411
Dołączył: czw, 27 mar 03 - 08:25
Nr użytkownika: 134




post pon, 15 sie 2016 - 15:11
Post #14

I ja trzymam.
Ciocia Magda
wto, 16 sie 2016 - 12:28
Też trzymam za Was kciuki, dopiero teraz przeczytałam wątek.

U nas z jedną córką trochę podobna sytuacja, tylko że chyba nie jest to kwestia 'złych' koleżanek a osobowości: w końcu w drugiej połowie III klasy gimnazjum zaczęła się bardziej kolegować z jedną koleżanką, nawet była u niej w domu parę razy. Teraz przed nami zmiana szkół, będzie dojeżdżać na drugi koniec miasta i wierzcie mi, że śni mi się to po nocach. Druga córka jeździ po całym mieście od kilku lat, nocuje u koleżanek - pełen kontrast.
Ciocia Magda


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,811
Dołączył: sob, 05 kwi 03 - 20:54
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 421

GG:


post wto, 16 sie 2016 - 12:28
Post #15

Też trzymam za Was kciuki, dopiero teraz przeczytałam wątek.

U nas z jedną córką trochę podobna sytuacja, tylko że chyba nie jest to kwestia 'złych' koleżanek a osobowości: w końcu w drugiej połowie III klasy gimnazjum zaczęła się bardziej kolegować z jedną koleżanką, nawet była u niej w domu parę razy. Teraz przed nami zmiana szkół, będzie dojeżdżać na drugi koniec miasta i wierzcie mi, że śni mi się to po nocach. Druga córka jeździ po całym mieście od kilku lat, nocuje u koleżanek - pełen kontrast.

--------------------
mama Eweliny i Zofii (2000)

The thing is to keep smiling and never look as if you disapprove. - Lady Violet
Ketmia
nie, 18 wrz 2016 - 09:25
Zuza zmienia szkołę. Właściwie od pierwszego dnia wszystko zaczęło dobrze się układać. Wychowawczyni okazała się świetną osobą, która od samego początku zadbała, aby Zuza zaaklimatyzowała w nowej klasie. Podczas spotkania jeszcze przed rozpoczęciem roku powiedziała mi, że klasa do której dołączyła moja córka jest wyjątkowo otwarta i bardzo pozytywnie reaguje na nowe osoby. Akurat w ubiegłym roku też dołączyła do tej klasy nowa dziewczynka i również świetnie się w niej czuje. W nowej szkole mają w ogóle inny system rozsadzania uczniów. Tam uczniowie siedzą na lekcjach w różnych konfiguracjach – dziewczyny, chłopcy. Wszyscy razem się kumplują i nie ma takiej paskudnej atmosfery jak w poprzedniej podstawówce, która ponoć jest uznawana za jedną z lepszych w naszym mieście. Problem z brakiem koleżanek (i kolegów icon_wink.gif ) praktycznie zniknął. Na przerwach wszyscy razem biegają i wszyscy razem... łapią pokemony icon_wink.gif.
Ketmia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,713
Dołączył: czw, 08 gru 05 - 13:52
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 4,240




post nie, 18 wrz 2016 - 09:25
Post #16

Zuza zmienia szkołę. Właściwie od pierwszego dnia wszystko zaczęło dobrze się układać. Wychowawczyni okazała się świetną osobą, która od samego początku zadbała, aby Zuza zaaklimatyzowała w nowej klasie. Podczas spotkania jeszcze przed rozpoczęciem roku powiedziała mi, że klasa do której dołączyła moja córka jest wyjątkowo otwarta i bardzo pozytywnie reaguje na nowe osoby. Akurat w ubiegłym roku też dołączyła do tej klasy nowa dziewczynka i również świetnie się w niej czuje. W nowej szkole mają w ogóle inny system rozsadzania uczniów. Tam uczniowie siedzą na lekcjach w różnych konfiguracjach – dziewczyny, chłopcy. Wszyscy razem się kumplują i nie ma takiej paskudnej atmosfery jak w poprzedniej podstawówce, która ponoć jest uznawana za jedną z lepszych w naszym mieście. Problem z brakiem koleżanek (i kolegów icon_wink.gif ) praktycznie zniknął. Na przerwach wszyscy razem biegają i wszyscy razem... łapią pokemony icon_wink.gif.

--------------------
sq8jlx
pon, 19 wrz 2016 - 10:10
Ketmia u nas to samo, nie będę się powielać bo nie mam siły. Jak nic się nie zmieni to chyba tez tak zrobię.

Pozdrawiam

P.S. Tylko jak poszukać taką szkołę ?
sq8jlx


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 425
Dołączył: wto, 17 sty 06 - 16:39
Nr użytkownika: 4,616




post pon, 19 wrz 2016 - 10:10
Post #17

Ketmia u nas to samo, nie będę się powielać bo nie mam siły. Jak nic się nie zmieni to chyba tez tak zrobię.

Pozdrawiam

P.S. Tylko jak poszukać taką szkołę ?
grzałka
pon, 19 wrz 2016 - 16:02
Ketmia, super wiadomości icon_smile.gif

Ja tez zmieniłam dzieciom szkołę ( w związku z reformą oraz tez trochę w związku z toksyczna klasą- rok nie problem, trzy lata już tak) i w nowej klasie największe zdziwienie mojego syna: nie ma podziału na lepszych i gorszych i wszyscy się lubią. No nie mógł wyjść z szoku, że może tak być.

Ciocia Magda, u mnie tak samo, a dziewczyny się przyjaźnią, czy raczej każda osobno? Bo u mnie kompletnie brak wspólnych płaszczyzn.
grzałka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,392
Dołączył: wto, 08 kwi 03 - 20:42
Skąd: Olsztyn
Nr użytkownika: 506




post pon, 19 wrz 2016 - 16:02
Post #18

Ketmia, super wiadomości icon_smile.gif

Ja tez zmieniłam dzieciom szkołę ( w związku z reformą oraz tez trochę w związku z toksyczna klasą- rok nie problem, trzy lata już tak) i w nowej klasie największe zdziwienie mojego syna: nie ma podziału na lepszych i gorszych i wszyscy się lubią. No nie mógł wyjść z szoku, że może tak być.

Ciocia Magda, u mnie tak samo, a dziewczyny się przyjaźnią, czy raczej każda osobno? Bo u mnie kompletnie brak wspólnych płaszczyzn.

--------------------
Ciocia Magda
pon, 19 wrz 2016 - 19:19
Ketmia, bardzo się cieszę! Zobaczcie, ile może zdziałać fajny nauczyciel, który w ogóle chce się zająć tematem.

CYTAT(grzałka @ Mon, 19 Sep 2016 - 17:02) *
Ciocia Magda, u mnie tak samo, a dziewczyny się przyjaźnią, czy raczej każda osobno? Bo u mnie kompletnie brak wspólnych płaszczyzn.

Raczej się nie przyjaźnią, każda żyje w swoim świecie - ale i nie ma konfliktów, mimo że mają wspólny pokój, raz na parę miesięcy zdarza im się wieczór zwierzeń i chichotów. Ilekroć próbowałam od jednej wyciągnąć informacje na temat drugiej, była to porażka - trzymają sztamę.

Ale donoszę, że dojazdy do nowej szkoły odbywają się bez horrorów - oprócz tych fundowanych przez komunikację miejską icon_wink.gif
Ciocia Magda


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,811
Dołączył: sob, 05 kwi 03 - 20:54
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 421

GG:


post pon, 19 wrz 2016 - 19:19
Post #19

Ketmia, bardzo się cieszę! Zobaczcie, ile może zdziałać fajny nauczyciel, który w ogóle chce się zająć tematem.

CYTAT(grzałka @ Mon, 19 Sep 2016 - 17:02) *
Ciocia Magda, u mnie tak samo, a dziewczyny się przyjaźnią, czy raczej każda osobno? Bo u mnie kompletnie brak wspólnych płaszczyzn.

Raczej się nie przyjaźnią, każda żyje w swoim świecie - ale i nie ma konfliktów, mimo że mają wspólny pokój, raz na parę miesięcy zdarza im się wieczór zwierzeń i chichotów. Ilekroć próbowałam od jednej wyciągnąć informacje na temat drugiej, była to porażka - trzymają sztamę.

Ale donoszę, że dojazdy do nowej szkoły odbywają się bez horrorów - oprócz tych fundowanych przez komunikację miejską icon_wink.gif

--------------------
mama Eweliny i Zofii (2000)

The thing is to keep smiling and never look as if you disapprove. - Lady Violet
Ketmia
śro, 21 wrz 2016 - 20:58
Na szczęscie nie jeździmy przez Kaponierę 29.gif . Nowa szkoła córki jest oddalona od nas o dwa przystanki. Jest to najbliższy wariant. I na szczęście dobrze trafiony. Jak się okazuje, wszystko zależy od ludzi i ich podejścia. Zuza twierdzi, że nawet nauczyciele są fajniejsi 06.gif
Ketmia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,713
Dołączył: czw, 08 gru 05 - 13:52
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 4,240




post śro, 21 wrz 2016 - 20:58
Post #20

Na szczęscie nie jeździmy przez Kaponierę 29.gif . Nowa szkoła córki jest oddalona od nas o dwa przystanki. Jest to najbliższy wariant. I na szczęście dobrze trafiony. Jak się okazuje, wszystko zależy od ludzi i ich podejścia. Zuza twierdzi, że nawet nauczyciele są fajniejsi 06.gif

--------------------
> Moja córka nie ma koleżanek - dłuuugie :(
Start new topic
Reply to this topic
2 Stron V   1 2 następna
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: sob, 20 kwi 2024 - 04:16
lista postw tego wtku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama