Tu jest rozwinięcie:
CYTAT(Ammm @ Fri, 23 Nov 2012 - 11:24)
Staram się to robić tak, żeby na liście znalazły się rzeczy, które dzieci na pewno dostaną.
To jednak pachnie manipulacjÄ….
Poza tym u nas listy pełniły rolę "rozbudzacza konsumpcji". Dzieci siadały i zaczynały wymyslac na siłę.
A ja wolałam, czy tam tęskniłam do czasów, kiedy mój dwulatek na pytanie dziadka "co dziadek ma ci przywieźć" najpierw nie wiedział co powiedziec, a potem, przymuszany, odpowiedział "bułkę".
To się zaczęło psuć.
Plus jeszcze to, ze listy powstawały spontanicznie i nie zawsze to co na liscie znajdowąło sie pod łóżkiem. Zamiast radości zmeirzalismy w strone rozczarowania.
Co do pytania "skąd Mikołaj wie" - odpowiadam - "jakoś tam wie
" - moim dzieciom to wystarcza, a nawet rozbudza ich wyobraźnię.
Ale my dużo opowiadalismy o biskupie mikołaju, o tym skąd sie wziął zwyczaj, o tym,ze jest on swiętym że jest w Niebie. My wierzacy jesteśmy i jakoś tak nam sie to układa w całość.
Zawsze też opowiadałam (podpatrzone u p. Dolto) dzieciom, że "byc Mikołajem" to tak naprawdę znaczy sprawic komus radosną niespodziankę. I w tym sensie kazdy może być dla każdego Mikołajem. No, ale jest ten prawdziwy dodawały dzieci.
A teraz juz dzieci wyrośnięte i dwoje z trojga juz nie wierzy w istnienie mikołaja. Przeszły gładko, bez rozczarowań, z uśmiechem. ALe tajemnice trzymaja przed bratem i innymi dziećmi. Żeby nie psuć niespodzianki/tajemnicy
Podczytałam post Luny i jeszcze sobie przypomniałam.
Ja tłumaczyłam dzieciom (jak byłam w podobnej kropce) że mikołaj to nei jest "maszynka do spełniania zyczeń" i że co? jesłi by ktos chciał papierosy to ma mu Mikołaj przynieść? Mikołaj tez dba o dobro człowieka.