My na wesele w sobotę idziemy (chyba, bo Kamil jęczy, że Mu się nie chce
).
Do zaproszenia był dołączony wierszyk. Jak odnajdę zaproszenie to przytoczę. Było tam napisane, że "by było lekko w samolocie i by było po kłopocie" dać kasę.
Dla mnie w sumie dawanie kasy to większy kłopot...
Bo za 100 zł mogłabym wyczarować świetny prezent, a do koperty włożyć 100 zł to już ma inny wydźwięk...
Jak my braliśmy ślub 4 lata temu. Wtedy prezenty byłby dla nas jak kula u nogi. Mieszkaliśmy u Rodziców i perspektyw na własne M nie mieliśmy. Rodzinie powiedzieliśmy, że wolimy kasę, ale tylko tej części z którą jesteśmy blisko. No i jeśli ktoś pytał. A znajomym po prostu wymyślaliśmy co jest nam potrzebne.
Rodzinka dawała po 500 zł. Praktycznie wszyscy. A z prezentów to zażyczyliśmy sobie jakieś ręczniki, pościel satynowo-bawełnianą, lampę.
A jak się po dwóch latach na swoje wyprowadzaliśmy... to trochę żałowałam, że chcieliśmy kasę. Bo kasa się jakoś rozpełzła (remont pokoju, moje niedokończone nigdy prawo jazdy, stłuczka, semestr studiów) i wtedy miałam refleksję, że jakiś odkurzacz, czy komplet garnków by się przydał...
.