Aktualno¶ci

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowan± i rozszerzon± wersjê, nadaj±c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wiêcej >

Maluchy.pl logo

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
 

muszę to z siebie wyrzucić...

, po prostu żeby nie oszaleć :(
> , po prostu żeby nie oszaleć :(
Tigerek
czw, 02 sty 2014 - 00:24
2 lata staraliśmy się o dziecko, naturalnie, na zasadzie "najpierw 2 lata na luzie, bez parcia na szkło, gdyby się nie udało idziemy do lekarza". Mąż pracuje na 2 zmiany, nie zawsze termin owulacji nam "pasował", moje długie cykle też nie sprzyjały stąd to założenie nasze 2 lat.

W ostatnim miesiącu tego założonego czasu zobaczyliśmy 2 kreseczki. Już 13. dnia po owulacji. Szał, radość, brak słów.

Tydzień potem zobaczyłam na bieliźnie różowy śluz, jazda do szpitala, zostaliśmy wyśmiani na korytarzu i odesłani do domu z tekstem "do 7. tygodnia to się d*** nie zawraca. Nie fisiować i iść do domu. Herbaty się napić". Na szczęście 3 dni później miałam wizytę u lekarza. Wszystkie parametry pęcherzyka w normie, niewidoczny jeszcze pęcherzyk żółtkowy, ale to norma, kontrola za tydzień. Luteina na wszelki wypadek po tym różowym śluzie. Po tygodniu pęcherzyk ładnie był, wymiary super, ale ... duży krwiak. I za niski progesteron. Luteina "setka" 4 na dobę, kontrola za 3 tygodnie.
Po 3 tygodniach - "mam złą wiadomość, nie ma bicia serca, dobra jest taka że raz wam się udało. Kontrola za tydzień, już po wszystkim poszukamy przyczyn bo tu jakaś choroba nam może weszła w paradę". Po tygodniu informacja, że 2/3 pęcherzyka się odkleiło bo krwiak podsiąka więc za kilka dni będzie po wszystkim. Do zobaczenia za 3 tygodnie jak będzie po krwawieniu... ogłuszona totalnie, spłakana, dobrze, że przyjaciółka mnie przetrzymała u siebie do wieczora.

Stwierdziliśmy, że niestety docelowo ten lekarz chociaż bardzo dobry ale na nasze możliwości za drogi, leki na 100%, badania krwi na 100%, a wizyty... w 2 miesiące wyszło nam 1500-1700zł. Poszliśmy do innej lekarki, potwierdziła, że nie ma bicia serca bo... pęcherzyk jest pusty. Dziecko umarło dawno, już się wchłonęło. Skierowanie na oddział na za tydzień... bo może jednak natura sobie poradzi.

Nie poradziła sobie, oddział, badanie jednego lekarz,a drugiego, pani praktykantka obok, założenie leku. Nie mamy możliwości pochować dzieciątka, bo nie mamy jak zrobić badania genetyczne na ustalenie płci... położne serdecnziem miło i ze współczuciem informują, żeby sobie nic nie wyrzucać, wszyscy tak mają, mało kogo stać na badanie za 400-500zł i mało kto może nagle zrobić wycieczkę do kliniki 150 km i jeszcze wyprosić zrobienie badania w 2 dni.

"Przygotowujemy organizm do zabiegu, może do wieczora się uszykuje, a jak nie to na rano. Być może troszkę się skurcz jakiś pojawi, może jakieś plamienie".
Po 3 h ból rozrywa od środka... krwotok po nogach... położna każe mi iść się umyć pod prysznic, przynosi podkłady, pociesza. Wszystko co na podpasce idzie do badania... płaczę w łazience i krwawię nadal. Po powrocie do łóżka położna przychodzi i mówi że "niedługo przyjdzie anestezjolog i się wszystkim zajmiemy". Przesiąka jeden podkład, drugi, trzeci... okazuje się że w wojewódzkim szpitalu po południu jest tylko jeden anestezjolog i to zajęty, ale pewnie niedługo przyjdzie, niech pani jeszcze troszkę poczeka, nie można podać przeciwbólowych bo nie wiadomo co z narkozą. I leżę tak i zwijam się z bólu i krwawię przez 3 h aż w końcu zwalnia się anestezjolog. "proszę przejść do zabiegowego"... a mi się już skończyły piżamy... idę zawinięta w ręcznik, bo mąż w pracy i cokolwiek przywiezie dopiero jutro... asystentka anestezjologa ochrzania mnie, że mam na nosie okulary. Każe zdjąć i tak dojść do fotela. Obijam się o jakiś sprzęt bo nic nie widzę i strasznie kręci mi się w głowie. Pani asystentka zła, co pani wyrabia... Stażystka z ginekologii podaje mi okulary, rękę, prowadzi, dopiero potem odbiera okulary i obiecuje zanieść na salę.

Budzę się po wszystkim i jak przez mgłę przypominam sobie zapewnienie położnej że wszystko już dobrze... co dobrze? jakie dobrze?

Rano przyjeżdża mąż, udało mu się załatwić urlop, żeby być ze mną. Nie pozwalają nam wyjść ze szpitala dopóki nie przyjdą wyniki na grupę krwi. Czekamy ponad 4 h, po czym okazuje się, że są dopięte do karty od 3 h ... dom... za 6 dni Wigilia...

Zero wskazań, informacji co dalej. Na obchodzie porannym nie wiedziałam o co pytać, a potem lekarza nie zobaczysz na oczy. Z internetu dowiaduję się, że plamienia są normą, skurcze są normą... a skąd to miałam wcześniej wiedzieć... ???

Twardo się jakoś trzymam tydzień, półtorej. Minęły święta, sztuczne uśmiechy, wszyscy taktownie milczą, pierwszy raz bez pytań " to kiedy w końcu wy?"

Po świętach coś we mnie pękło. Nie wiem co przeważa, gniew, żal, ból. Nie mam już nadziei, serce boli, mam żal, po co Dzieciątko zostało nam dane tylko na 9 czy 12 tygodni? Dlaczego inni ludzie gardzą życiem, Bogiem, ludźmi i mają wszystko? a ja tylko ból? dlaczego tak to się musiało stać? dlaczego komplikowało się wszystko? dlaczego jeszcze i zabieg, po którym podobno dopiero po pół roku możemy starać się o Maleństwo? dlaczego krwotok, tyle godzin przeraźliwego bólu? Wszystko we mnie krzyczy a mi odechciewa się być. Umarło mi pół serca a drugie pół nie daje rady. Teściowa z prostoty i dobroci serca pociesza, że "będzie kolejne", moja mama stawia siebie w centrum i lamentuje.. nad sobą, jak mogliśmy nie powiedzieć o ciąży, czy my w ogóle wiemy przez co ONA przechodzi? Brat kwituje informację krótkim "o sh*t, a patrz, ja też mam problemy, chyba pracę zmienię...". Męża brat dopytuje czy nie zrobiliśmy czegoś źle, dlaczego ten a nie inny lekarz. Jeden mąż na posterunku, ale ile wytrzyma? 2-3 przyjaciółki wtajemniczone w sprawę próbuję wspierać. Mniej lub bardziej udolnie.

A we mnie się wszystko gotuje. W dniu zabiegu bliska koleżanka urodziła dziecko... na oddziale z ścianą tuliła swoje maleństwo. Ja odnosiłam zakrwawiony podkład do dyżurki. Dlaczego moje dziecko nigdy nie powie "mamusiu/tatusiu"? czym zasłużyliśmy sobie na tą ranę? dlaczego ten piękny czas czekania na dziecko został nam tak brutalnie odebrany? dlaczego o ile w ogóle coś się światu odwidzi i dostaniemy drugą szansę - dlaczego ten czas na zawsze ma być naznaczony piętnem przeszłości? strachem że znowu pójdzie coś nie tak?

Jutro idę od pracy... tych 2 tygodni jakby nie było... boli jakby to było dziś. Nie wiem czy uda mi się utrzymać maskę. Pracuję w otoczeniu 600 osób (szkoła średnia). Boję się, że znowu obudzą mnie koszmary, jak przez ostatnie 3 tygodnie. Że znowu będę miała spuchniętą po nocy twarz od płaczu z wypisanym na czole "ryczała". We mnie wszystko krzyczy.

Jak długo to jeszcze potrwa? czy kiedyś zrozumiemy? kiedy zelżeje ten straszliwy ból? kiedy minie ta wieczność oczekiwania na zezwolenie na kolejną próbę... wolno mi myśleć o kolejnych staraniach? poradzimy sobei z nimi? będą nam dane dwie kreseczki i wizyta po drugiej stronie ściany po kolejnych 9 miesiącach? Dziś nie jestem niczego pewna. Za bardzo boli.


*********

Nie wiem, czy nie łamię jakiegoś przepisu/zasady forum tego typu postem. Ale już nie wytrzymuję... muszę to z siebie zrzucić... powiedzieć komuś jeszcze poza mężem. Może ten ból choć na moment zelżeje icon_sad.gif
Tigerek


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,506
Dołączył: nie, 12 paź 08 - 15:06
Nr użytkownika: 22,497




post czw, 02 sty 2014 - 00:24
Post #1

2 lata staraliśmy się o dziecko, naturalnie, na zasadzie "najpierw 2 lata na luzie, bez parcia na szkło, gdyby się nie udało idziemy do lekarza". Mąż pracuje na 2 zmiany, nie zawsze termin owulacji nam "pasował", moje długie cykle też nie sprzyjały stąd to założenie nasze 2 lat.

W ostatnim miesiącu tego założonego czasu zobaczyliśmy 2 kreseczki. Już 13. dnia po owulacji. Szał, radość, brak słów.

Tydzień potem zobaczyłam na bieliźnie różowy śluz, jazda do szpitala, zostaliśmy wyśmiani na korytarzu i odesłani do domu z tekstem "do 7. tygodnia to się d*** nie zawraca. Nie fisiować i iść do domu. Herbaty się napić". Na szczęście 3 dni później miałam wizytę u lekarza. Wszystkie parametry pęcherzyka w normie, niewidoczny jeszcze pęcherzyk żółtkowy, ale to norma, kontrola za tydzień. Luteina na wszelki wypadek po tym różowym śluzie. Po tygodniu pęcherzyk ładnie był, wymiary super, ale ... duży krwiak. I za niski progesteron. Luteina "setka" 4 na dobę, kontrola za 3 tygodnie.
Po 3 tygodniach - "mam złą wiadomość, nie ma bicia serca, dobra jest taka że raz wam się udało. Kontrola za tydzień, już po wszystkim poszukamy przyczyn bo tu jakaś choroba nam może weszła w paradę". Po tygodniu informacja, że 2/3 pęcherzyka się odkleiło bo krwiak podsiąka więc za kilka dni będzie po wszystkim. Do zobaczenia za 3 tygodnie jak będzie po krwawieniu... ogłuszona totalnie, spłakana, dobrze, że przyjaciółka mnie przetrzymała u siebie do wieczora.

Stwierdziliśmy, że niestety docelowo ten lekarz chociaż bardzo dobry ale na nasze możliwości za drogi, leki na 100%, badania krwi na 100%, a wizyty... w 2 miesiące wyszło nam 1500-1700zł. Poszliśmy do innej lekarki, potwierdziła, że nie ma bicia serca bo... pęcherzyk jest pusty. Dziecko umarło dawno, już się wchłonęło. Skierowanie na oddział na za tydzień... bo może jednak natura sobie poradzi.

Nie poradziła sobie, oddział, badanie jednego lekarz,a drugiego, pani praktykantka obok, założenie leku. Nie mamy możliwości pochować dzieciątka, bo nie mamy jak zrobić badania genetyczne na ustalenie płci... położne serdecnziem miło i ze współczuciem informują, żeby sobie nic nie wyrzucać, wszyscy tak mają, mało kogo stać na badanie za 400-500zł i mało kto może nagle zrobić wycieczkę do kliniki 150 km i jeszcze wyprosić zrobienie badania w 2 dni.

"Przygotowujemy organizm do zabiegu, może do wieczora się uszykuje, a jak nie to na rano. Być może troszkę się skurcz jakiś pojawi, może jakieś plamienie".
Po 3 h ból rozrywa od środka... krwotok po nogach... położna każe mi iść się umyć pod prysznic, przynosi podkłady, pociesza. Wszystko co na podpasce idzie do badania... płaczę w łazience i krwawię nadal. Po powrocie do łóżka położna przychodzi i mówi że "niedługo przyjdzie anestezjolog i się wszystkim zajmiemy". Przesiąka jeden podkład, drugi, trzeci... okazuje się że w wojewódzkim szpitalu po południu jest tylko jeden anestezjolog i to zajęty, ale pewnie niedługo przyjdzie, niech pani jeszcze troszkę poczeka, nie można podać przeciwbólowych bo nie wiadomo co z narkozą. I leżę tak i zwijam się z bólu i krwawię przez 3 h aż w końcu zwalnia się anestezjolog. "proszę przejść do zabiegowego"... a mi się już skończyły piżamy... idę zawinięta w ręcznik, bo mąż w pracy i cokolwiek przywiezie dopiero jutro... asystentka anestezjologa ochrzania mnie, że mam na nosie okulary. Każe zdjąć i tak dojść do fotela. Obijam się o jakiś sprzęt bo nic nie widzę i strasznie kręci mi się w głowie. Pani asystentka zła, co pani wyrabia... Stażystka z ginekologii podaje mi okulary, rękę, prowadzi, dopiero potem odbiera okulary i obiecuje zanieść na salę.

Budzę się po wszystkim i jak przez mgłę przypominam sobie zapewnienie położnej że wszystko już dobrze... co dobrze? jakie dobrze?

Rano przyjeżdża mąż, udało mu się załatwić urlop, żeby być ze mną. Nie pozwalają nam wyjść ze szpitala dopóki nie przyjdą wyniki na grupę krwi. Czekamy ponad 4 h, po czym okazuje się, że są dopięte do karty od 3 h ... dom... za 6 dni Wigilia...

Zero wskazań, informacji co dalej. Na obchodzie porannym nie wiedziałam o co pytać, a potem lekarza nie zobaczysz na oczy. Z internetu dowiaduję się, że plamienia są normą, skurcze są normą... a skąd to miałam wcześniej wiedzieć... ???

Twardo się jakoś trzymam tydzień, półtorej. Minęły święta, sztuczne uśmiechy, wszyscy taktownie milczą, pierwszy raz bez pytań " to kiedy w końcu wy?"

Po świętach coś we mnie pękło. Nie wiem co przeważa, gniew, żal, ból. Nie mam już nadziei, serce boli, mam żal, po co Dzieciątko zostało nam dane tylko na 9 czy 12 tygodni? Dlaczego inni ludzie gardzą życiem, Bogiem, ludźmi i mają wszystko? a ja tylko ból? dlaczego tak to się musiało stać? dlaczego komplikowało się wszystko? dlaczego jeszcze i zabieg, po którym podobno dopiero po pół roku możemy starać się o Maleństwo? dlaczego krwotok, tyle godzin przeraźliwego bólu? Wszystko we mnie krzyczy a mi odechciewa się być. Umarło mi pół serca a drugie pół nie daje rady. Teściowa z prostoty i dobroci serca pociesza, że "będzie kolejne", moja mama stawia siebie w centrum i lamentuje.. nad sobą, jak mogliśmy nie powiedzieć o ciąży, czy my w ogóle wiemy przez co ONA przechodzi? Brat kwituje informację krótkim "o sh*t, a patrz, ja też mam problemy, chyba pracę zmienię...". Męża brat dopytuje czy nie zrobiliśmy czegoś źle, dlaczego ten a nie inny lekarz. Jeden mąż na posterunku, ale ile wytrzyma? 2-3 przyjaciółki wtajemniczone w sprawę próbuję wspierać. Mniej lub bardziej udolnie.

A we mnie się wszystko gotuje. W dniu zabiegu bliska koleżanka urodziła dziecko... na oddziale z ścianą tuliła swoje maleństwo. Ja odnosiłam zakrwawiony podkład do dyżurki. Dlaczego moje dziecko nigdy nie powie "mamusiu/tatusiu"? czym zasłużyliśmy sobie na tą ranę? dlaczego ten piękny czas czekania na dziecko został nam tak brutalnie odebrany? dlaczego o ile w ogóle coś się światu odwidzi i dostaniemy drugą szansę - dlaczego ten czas na zawsze ma być naznaczony piętnem przeszłości? strachem że znowu pójdzie coś nie tak?

Jutro idę od pracy... tych 2 tygodni jakby nie było... boli jakby to było dziś. Nie wiem czy uda mi się utrzymać maskę. Pracuję w otoczeniu 600 osób (szkoła średnia). Boję się, że znowu obudzą mnie koszmary, jak przez ostatnie 3 tygodnie. Że znowu będę miała spuchniętą po nocy twarz od płaczu z wypisanym na czole "ryczała". We mnie wszystko krzyczy.

Jak długo to jeszcze potrwa? czy kiedyś zrozumiemy? kiedy zelżeje ten straszliwy ból? kiedy minie ta wieczność oczekiwania na zezwolenie na kolejną próbę... wolno mi myśleć o kolejnych staraniach? poradzimy sobei z nimi? będą nam dane dwie kreseczki i wizyta po drugiej stronie ściany po kolejnych 9 miesiącach? Dziś nie jestem niczego pewna. Za bardzo boli.


*********

Nie wiem, czy nie łamię jakiegoś przepisu/zasady forum tego typu postem. Ale już nie wytrzymuję... muszę to z siebie zrzucić... powiedzieć komuś jeszcze poza mężem. Może ten ból choć na moment zelżeje icon_sad.gif

--------------------
Nie zapomnimy... [*] (17.12.2013r, 11t.c.; 13.04.2014r., 5t.c.)
Ewcia!
czw, 02 sty 2014 - 01:06
fachowo pewnie nie pomoge, ale przytulam przytul.gif
Niepotrzebnie sie wycierpialas...
Ewcia!


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,694
Dołączył: sob, 05 kwi 03 - 21:27
Skąd: raz z dołka, a raz z górki
Nr użytkownika: 423

GG:


post czw, 02 sty 2014 - 01:06
Post #2

fachowo pewnie nie pomoge, ale przytulam przytul.gif
Niepotrzebnie sie wycierpialas...

--------------------
1234
netty5
czw, 02 sty 2014 - 02:43
TIGEREK to wszystko świeże , bolesne. Szczerze współczuje.
Nie umiem sobie wyobrazić jak się czujesz.
Ale chciałam ci napisać że gdy czytałam twój post to tak jakbym słuchała mojej kuzynki.Płakała w słuchawkę zadając te same pytania co ty i zastanawiała się czy jeszcze da rade następnym razem i czy warto. Pytala po co to było?.......

To było 5 lat temu. Dzisiaj ma dwójkę slicznych zdrowych dzieci i twierdzi ze warto było to wszystko przejść i ten cały ból teraz już jest nie ważny.

Przytulam cię mocno i życzę abyś szybko odnalazła spokój....... I oczywiście życzę powodzenia...... przytul.gif
Przykro mi że tak się stało........

Ten post edytował netty5 czw, 02 sty 2014 - 02:44
netty5


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,492
Dołączył: wto, 24 lip 07 - 12:17
SkÄ…d: pomorskie
Nr użytkownika: 15,528

GG:


post czw, 02 sty 2014 - 02:43
Post #3

TIGEREK to wszystko świeże , bolesne. Szczerze współczuje.
Nie umiem sobie wyobrazić jak się czujesz.
Ale chciałam ci napisać że gdy czytałam twój post to tak jakbym słuchała mojej kuzynki.Płakała w słuchawkę zadając te same pytania co ty i zastanawiała się czy jeszcze da rade następnym razem i czy warto. Pytala po co to było?.......

To było 5 lat temu. Dzisiaj ma dwójkę slicznych zdrowych dzieci i twierdzi ze warto było to wszystko przejść i ten cały ból teraz już jest nie ważny.

Przytulam cię mocno i życzę abyś szybko odnalazła spokój....... I oczywiście życzę powodzenia...... przytul.gif
Przykro mi że tak się stało........

--------------------
Honey*
czw, 02 sty 2014 - 08:12
Tigerku rozumiem i przytulam.
8 lat temu tez poronilam, zabieg w szpitalu, krwawienia - tez przez to przeszłam
A dzis mam wspaniała dwojeczke icon_smile.gif
Ja zaszłam w ciaze ponownie po pol roku, ale np siostra bratowej po3mc. takze nie ma reguły
Wam tez sie uda, czego z całego serca Wam zycze
Honey*


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,860
Dołączył: wto, 31 maj 05 - 14:00
Nr użytkownika: 3,207




post czw, 02 sty 2014 - 08:12
Post #4

Tigerku rozumiem i przytulam.
8 lat temu tez poronilam, zabieg w szpitalu, krwawienia - tez przez to przeszłam
A dzis mam wspaniała dwojeczke icon_smile.gif
Ja zaszłam w ciaze ponownie po pol roku, ale np siostra bratowej po3mc. takze nie ma reguły
Wam tez sie uda, czego z całego serca Wam zycze

--------------------
kluseczka(2006), pierożek(2011)
A_KA
czw, 02 sty 2014 - 08:43
Tigerku, przytulam wirtualnie przytul.gif .

Przykro mi, że przez to wszystko przeszłaś. Wszystko jest jeszcze bardzo świeże, boli. Ma prawo.
Dobrze, że masz obok wspaniałego, wspierającego męża. A bliższa rodzina, znajomi - chcieliby pomóc, pocieszyć, wesprzeć, ale podejrzewam, że po prostu nie wiedzą jak. Robią więc to nieudolnie, może nie do końca zdając sobie sprawę, że chciałabyś usłyszeć coś innego z ich ust.

Trzymam kciuki za Ciebie - żeby ból zelżał, i żeby wszystko poukładało się już teraz po Twojej myśli. Trzymaj się!
A_KA


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,985
Dołączył: pią, 28 mar 03 - 13:16
Nr użytkownika: 166




post czw, 02 sty 2014 - 08:43
Post #5

Tigerku, przytulam wirtualnie przytul.gif .

Przykro mi, że przez to wszystko przeszłaś. Wszystko jest jeszcze bardzo świeże, boli. Ma prawo.
Dobrze, że masz obok wspaniałego, wspierającego męża. A bliższa rodzina, znajomi - chcieliby pomóc, pocieszyć, wesprzeć, ale podejrzewam, że po prostu nie wiedzą jak. Robią więc to nieudolnie, może nie do końca zdając sobie sprawę, że chciałabyś usłyszeć coś innego z ich ust.

Trzymam kciuki za Ciebie - żeby ból zelżał, i żeby wszystko poukładało się już teraz po Twojej myśli. Trzymaj się!

--------------------
Zwróć swą twarz ku słońcu, a cień zostanie w tyle...
karoleenka
czw, 02 sty 2014 - 10:43
Tigerku - strasznie mi przykro icon_sad.gif
karoleenka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,473
Dołączył: śro, 12 maj 04 - 22:04
Skąd: Wrocław
Nr użytkownika: 1,741

GG:


post czw, 02 sty 2014 - 10:43
Post #6

Tigerku - strasznie mi przykro icon_sad.gif


--------------------





kapselkowo
czw, 02 sty 2014 - 10:51
Ja po poronieniu byłam w podobnie złym stanie co Ty a potem pomyślałam sobie że mój Aniołek wróci do mnie tylko w zdrowym ciele.
Trzymaj siÄ™!
kapselkowo


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 409
Dołączył: pią, 25 lis 11 - 12:13
SkÄ…d: G.Åš.
Nr użytkownika: 38,508




post czw, 02 sty 2014 - 10:51
Post #7

Ja po poronieniu byłam w podobnie złym stanie co Ty a potem pomyślałam sobie że mój Aniołek wróci do mnie tylko w zdrowym ciele.
Trzymaj siÄ™!

--------------------







Mały dzwoneczek 24.02.2008 (*)
Elak
czw, 02 sty 2014 - 11:05
przytul.gif

Elak


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,531
Dołączył: sob, 02 paź 04 - 00:10
SkÄ…d: Warszawa
Nr użytkownika: 2,143




post czw, 02 sty 2014 - 11:05
Post #8

przytul.gif



--------------------
Mama Juleczki, Michałka i Kornelka :)

ania.m
czw, 02 sty 2014 - 11:06
Straszne jest takie traktowanie kobiet w szpitalu, zwłaszcza że to jest bardzo trudny dla nich okres. Ja sobie nie wyobrażam takiego traktowania człowieka przez człowieka - a zwłaszcza kobiety przez kobietę. Ja miałam to szczęście, że zabieg miałam wykonany w prywatnej klinice jeszcze tego samego dnia, w którym dowiedziałam się, że pęcherzyk jest pusty - nie miałam czasu wierzyć, że może zdarzy się cud... Tego samego dnia byłam w domu.

Jedyne czego chciałam - to żeby nikt o nic nie pytał...

Wydaje mi się też, że raczej nie masz co liczyć na wynik badania hist.-pat. skoro pęcherzyk był pusty. U mnie była podobna sytuacja - w 8tc widziałam bijące serduszko, w 11tc został tylko pęcherzyk. Także raczej nie rozwieje to Twoich wątpliwości - dlaczego tak się stało...

Dla pocieszenia Ci powiem, że ja dostałam zielone światło na starania po pierwszej miesiączce. W ciążę zaszłam w trzecim cyklu - i nawet sam lekarz zalecił takie postępowanie, gdyż podobno po poronieniu łatwiej organizmowi ciążę utrzymać. Podobno ponad 50% pierwszych ciąż kończy się w ten sposób, a kobiety często nawet nie wiedzą, że były w ciąży. Ja dziś mam już dwójkę dzieci - córeczkę i synka. Mam nadzieję, że również i ty niedługo ujrzysz dwie kreseczki, a potem usłyszysz płacz zza ściany (którego momentami będziesz miała serdecznie dość, ale jednocześnie będzie to najwspanialszy głos na świecie). przytul.gif
ania.m


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,411
Dołączył: czw, 01 wrz 11 - 14:45
Skąd: Białystok
Nr użytkownika: 37,612




post czw, 02 sty 2014 - 11:06
Post #9

Straszne jest takie traktowanie kobiet w szpitalu, zwłaszcza że to jest bardzo trudny dla nich okres. Ja sobie nie wyobrażam takiego traktowania człowieka przez człowieka - a zwłaszcza kobiety przez kobietę. Ja miałam to szczęście, że zabieg miałam wykonany w prywatnej klinice jeszcze tego samego dnia, w którym dowiedziałam się, że pęcherzyk jest pusty - nie miałam czasu wierzyć, że może zdarzy się cud... Tego samego dnia byłam w domu.

Jedyne czego chciałam - to żeby nikt o nic nie pytał...

Wydaje mi się też, że raczej nie masz co liczyć na wynik badania hist.-pat. skoro pęcherzyk był pusty. U mnie była podobna sytuacja - w 8tc widziałam bijące serduszko, w 11tc został tylko pęcherzyk. Także raczej nie rozwieje to Twoich wątpliwości - dlaczego tak się stało...

Dla pocieszenia Ci powiem, że ja dostałam zielone światło na starania po pierwszej miesiączce. W ciążę zaszłam w trzecim cyklu - i nawet sam lekarz zalecił takie postępowanie, gdyż podobno po poronieniu łatwiej organizmowi ciążę utrzymać. Podobno ponad 50% pierwszych ciąż kończy się w ten sposób, a kobiety często nawet nie wiedzą, że były w ciąży. Ja dziś mam już dwójkę dzieci - córeczkę i synka. Mam nadzieję, że również i ty niedługo ujrzysz dwie kreseczki, a potem usłyszysz płacz zza ściany (którego momentami będziesz miała serdecznie dość, ale jednocześnie będzie to najwspanialszy głos na świecie). przytul.gif

--------------------
D.(uża) 2011 i M.(ały) 2013
Dirty Diana
czw, 02 sty 2014 - 12:51
Też poroniłam. Też cierpiałam tak mocno. Kiedy czytam Twoją historię, widzę siebie sprzed 6 lat(Boże, to już tyle minęło?!). Po roku zaszłam w kolejną ciążę i urodziłam zdrowego synka. Napiszę tylko tyle, że doskonale Cię rozumiem i tę nieukierunkowaną złość, i żal, smutek, rozpacz. Wiem, jak to boli i wiem też, żę nie ma słów, które teraz Cię pocieszą. Pozwól sobie na żałobę, na każdy z jej etapów, nie pozwól sobie wmówić, że nic się nie stało. Nie ukrywaj przed otoczeniem, nie graj bohaterki, bo niepotrzebnie tracisz siły na ukrywanie. Ja też nie mówiłam nikomu i dziś uważam to za ogromny błąd. Pozwól sobie na pomoc i wsparcie, niech Cię w pracy odciążą. Straciłaś dziecko i na chwilę zawalił się cały świat. Masz prawo być słabsza, masz prawo cierpieć i płakać.
Przytulam z całego serca.
Dirty Diana


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,791
Dołączył: czw, 03 kwi 08 - 15:54
Nr użytkownika: 19,139




post czw, 02 sty 2014 - 12:51
Post #10

Też poroniłam. Też cierpiałam tak mocno. Kiedy czytam Twoją historię, widzę siebie sprzed 6 lat(Boże, to już tyle minęło?!). Po roku zaszłam w kolejną ciążę i urodziłam zdrowego synka. Napiszę tylko tyle, że doskonale Cię rozumiem i tę nieukierunkowaną złość, i żal, smutek, rozpacz. Wiem, jak to boli i wiem też, żę nie ma słów, które teraz Cię pocieszą. Pozwól sobie na żałobę, na każdy z jej etapów, nie pozwól sobie wmówić, że nic się nie stało. Nie ukrywaj przed otoczeniem, nie graj bohaterki, bo niepotrzebnie tracisz siły na ukrywanie. Ja też nie mówiłam nikomu i dziś uważam to za ogromny błąd. Pozwól sobie na pomoc i wsparcie, niech Cię w pracy odciążą. Straciłaś dziecko i na chwilę zawalił się cały świat. Masz prawo być słabsza, masz prawo cierpieć i płakać.
Przytulam z całego serca.

--------------------
Dabriza
czw, 02 sty 2014 - 13:43
Bardzo mocno przytulam. To co przeszłaś jest okropne i w tej chwili nie dziwią pytania jakie sie w tobie rodzą. Masz ogromny skarb jakim jest wiara. Sama, w bardzo trudnych momentach mam w sobie mnóstwo żalu i bólu-tak wobec Pana Boga też- i wtedy mu 'wygarniam', bo wiem ,że On zna doskonale całe moje serce i przed kim jak nie przed Nim stawać w całej prawdzie? Na pewno potrzeba czasu by dostrzeć w tym wszystkim głębszy sens-ale on na pewno jest.
Trzymaj siÄ™ jakoÅ›....
Dabriza


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,978
Dołączył: pią, 20 lut 09 - 10:52
SkÄ…d: Beskidy
Nr użytkownika: 25,600




post czw, 02 sty 2014 - 13:43
Post #11

Bardzo mocno przytulam. To co przeszłaś jest okropne i w tej chwili nie dziwią pytania jakie sie w tobie rodzą. Masz ogromny skarb jakim jest wiara. Sama, w bardzo trudnych momentach mam w sobie mnóstwo żalu i bólu-tak wobec Pana Boga też- i wtedy mu 'wygarniam', bo wiem ,że On zna doskonale całe moje serce i przed kim jak nie przed Nim stawać w całej prawdzie? Na pewno potrzeba czasu by dostrzeć w tym wszystkim głębszy sens-ale on na pewno jest.
Trzymaj siÄ™ jakoÅ›....

--------------------
Kinga ( 30.01.2008) i Anna ( 18.08.2009)
" gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo "
Owidiusz
Tuni
czw, 02 sty 2014 - 14:16
Boże, Tigerku, przytulam mocno przytul.gif
Tuni


Grupa: Moderatorzy
Postów: 6,764
Dołączył: wto, 01 kwi 03 - 09:27
SkÄ…d: ÅšlÄ…sk
Nr użytkownika: 248




post czw, 02 sty 2014 - 14:16
Post #12

Boże, Tigerku, przytulam mocno przytul.gif
vinia
czw, 02 sty 2014 - 14:24
Jest mi bardzo przykro z powodu tego co musiałaś przeżyc. Po ludzku na to patrząc takie tragedie nie powinny miec miejsca, ale nie my o tym decydujemy.
Ja poroniłam 4 razy. Za każdym razem cierpienie, rozpacz, także bunt "dlaczego ja?", modliłam sie o życie i zdrowie moich dzieci a Bóg chciał inaczej, dlaczego? Widocznie nie musze wszystkiego rozumiec.

Teraz tak myśle ale wiem, że mi łatwiej bo siedzi obok mnie moje piąte dziecko. I gdy tak patrze na moją ośmiomiesieczną córeczke to już nie myśle tak jak wtedy, że skoro Bóg odbiera mi tak wczesnie te dzieci to po co w ogóle mi je daje? Teraz wiem, że mam jedno dziecko na ziemi a czworo w niebie.

Życze Ci szcześcia i błogosławieństwa Bożego. Dobrze, że masz wspierającego meża bo to bardzo ważne.

PS. My pochowalismy 2 dzieci. Płec wybrałam sama według "przeczucia matki", badania genetyczne nie byly do tego potrzebne. Chyba duzo zależy od dobrej checi personelu szpitala.
vinia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2
Dołączył: czw, 18 lis 04 - 21:45
Nr użytkownika: 2,325




post czw, 02 sty 2014 - 14:24
Post #13

Jest mi bardzo przykro z powodu tego co musiałaś przeżyc. Po ludzku na to patrząc takie tragedie nie powinny miec miejsca, ale nie my o tym decydujemy.
Ja poroniłam 4 razy. Za każdym razem cierpienie, rozpacz, także bunt "dlaczego ja?", modliłam sie o życie i zdrowie moich dzieci a Bóg chciał inaczej, dlaczego? Widocznie nie musze wszystkiego rozumiec.

Teraz tak myśle ale wiem, że mi łatwiej bo siedzi obok mnie moje piąte dziecko. I gdy tak patrze na moją ośmiomiesieczną córeczke to już nie myśle tak jak wtedy, że skoro Bóg odbiera mi tak wczesnie te dzieci to po co w ogóle mi je daje? Teraz wiem, że mam jedno dziecko na ziemi a czworo w niebie.

Życze Ci szcześcia i błogosławieństwa Bożego. Dobrze, że masz wspierającego meża bo to bardzo ważne.

PS. My pochowalismy 2 dzieci. Płec wybrałam sama według "przeczucia matki", badania genetyczne nie byly do tego potrzebne. Chyba duzo zależy od dobrej checi personelu szpitala.

--------------------
anax
czw, 02 sty 2014 - 17:00
przytul.gif
anax


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,979
Dołączył: nie, 06 kwi 03 - 09:59
Skąd: kraków
Nr użytkownika: 433

GG:


post czw, 02 sty 2014 - 17:00
Post #14

przytul.gif

--------------------


Tamara79
czw, 02 sty 2014 - 18:41
Tigerku myślałam o Tobie od czasu gdy przeczytałam na ciążowym, że poroniłaś. Śledzę od pewnego czasu Twoją historię na staraczkach.
Twoje poronienie to nie jest tak jak u większości z nas. Staraliście się długo. To jest poronienie po stokroć, każdej miesiączki, każdego miesiąca, każde oczekiwanie, każda nadzieja. I ta dana na chwilę tez umarła icon_sad.gif To jest trudne do przejścia.

Ja też nie wierzyłam, że się uda. Po pierwszym poronieniu myślałam, że tak już zawsze będzie, że już się nie uda. Ale nie opuściła mnie nadzieja. Nie wierzyłam, że się uda, ale nadzieje miałam i to dużą.

Udało się, zaszłam w ciążę, ale moja córka zmarła podczas porodu. Wtedy straciłam też nadzieję. To było też przed świętami.
Udaliśmy się OA. Odesłali nas z kwitkiem.
Na trzecią ciążę czekaliśmy długo.
A czwarte urodziło się nawet nie wiem kiedy.

Nie wiem , nie umiem pocieszyć. Trudno stwierdzić, czy doczekacie się dziecka, ale trzeba zrobić absolutnie wszystko, żeby tak się stało. Lekarze rzeczywiście twierdzą, że skoro ciąża raz była to dobrze i tego się trzeba trzymać. Wiem, abstrakcja, niedorzeczność, ale gdzieś trzeba te nadzieję pokładać.
Poszukaj naprawdę dobrego lekarza, podejmij walkę. Z czasem znajdziesz w sobie siły.
Przeznacz ten czas na badania. Wyciszenie.

Jakie jest uzasadnienie półrocznego czekania?
Wydaje mi się, że to zależy od lekarza, każdy ma swoją własną teorię.
Dostałaś jakieś informacje na ten temat? tak długie czekanie jest deprymujące, a być może nie ma takiej potrzeby.

Trzymaj się, myślami będę z Tobą.
Tamara79


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,450
Dołączył: pią, 16 lut 07 - 16:36
SkÄ…d: Wielkopolska
Nr użytkownika: 11,117




post czw, 02 sty 2014 - 18:41
Post #15

Tigerku myślałam o Tobie od czasu gdy przeczytałam na ciążowym, że poroniłaś. Śledzę od pewnego czasu Twoją historię na staraczkach.
Twoje poronienie to nie jest tak jak u większości z nas. Staraliście się długo. To jest poronienie po stokroć, każdej miesiączki, każdego miesiąca, każde oczekiwanie, każda nadzieja. I ta dana na chwilę tez umarła icon_sad.gif To jest trudne do przejścia.

Ja też nie wierzyłam, że się uda. Po pierwszym poronieniu myślałam, że tak już zawsze będzie, że już się nie uda. Ale nie opuściła mnie nadzieja. Nie wierzyłam, że się uda, ale nadzieje miałam i to dużą.

Udało się, zaszłam w ciążę, ale moja córka zmarła podczas porodu. Wtedy straciłam też nadzieję. To było też przed świętami.
Udaliśmy się OA. Odesłali nas z kwitkiem.
Na trzecią ciążę czekaliśmy długo.
A czwarte urodziło się nawet nie wiem kiedy.

Nie wiem , nie umiem pocieszyć. Trudno stwierdzić, czy doczekacie się dziecka, ale trzeba zrobić absolutnie wszystko, żeby tak się stało. Lekarze rzeczywiście twierdzą, że skoro ciąża raz była to dobrze i tego się trzeba trzymać. Wiem, abstrakcja, niedorzeczność, ale gdzieś trzeba te nadzieję pokładać.
Poszukaj naprawdę dobrego lekarza, podejmij walkę. Z czasem znajdziesz w sobie siły.
Przeznacz ten czas na badania. Wyciszenie.

Jakie jest uzasadnienie półrocznego czekania?
Wydaje mi się, że to zależy od lekarza, każdy ma swoją własną teorię.
Dostałaś jakieś informacje na ten temat? tak długie czekanie jest deprymujące, a być może nie ma takiej potrzeby.

Trzymaj się, myślami będę z Tobą.

--------------------
Bo warto mieć marzenia

On 29.12.2008
Ona 06.09.2010

*******************************************************************
Dwoje dzieci w obłokach ... bo świat się pomylił.
milutka
czw, 02 sty 2014 - 19:52
Tigerek tak strasznie mi przykro icon_sad.gif przytulam Cię z całej siły przytul.gif Wiem doksonale jaki to ból, jak traktują w szpitalu...
milutka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 9,082
Dołączył: pią, 23 maj 08 - 01:32
SkÄ…d: lubuskie
Nr użytkownika: 19,969




post czw, 02 sty 2014 - 19:52
Post #16

Tigerek tak strasznie mi przykro icon_sad.gif przytulam Cię z całej siły przytul.gif Wiem doksonale jaki to ból, jak traktują w szpitalu...

--------------------
Weroniczqa
piÄ…, 13 maj 2016 - 12:32
jesteśmy z Tobą
Weroniczqa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 79
Dołączył: wto, 14 kwi 15 - 11:13
Nr użytkownika: 45,665




post piÄ…, 13 maj 2016 - 12:32
Post #17

jesteśmy z Tobą
Tigerek
pon, 16 maj 2016 - 00:34
Dzięki Weroniczka...


Od tamtej pory minęły ponad 2 lata, 5 miesięcy później straciliśmy ponownie Dzieciątko, ale tym razem w domu. Uraz psychiczny był tak silny jeszcze, że za żadne skarby świata nie pojechałabym z własnej woli do szpitala. Na szczęście obyło się bez komplikacji.

Wciąż czekamy na cud. Na razie wyniki mojego męża ciąże wykluczają, a i u mnie nie jest najlepiej, więc wiadomo... cud.
Tigerek


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,506
Dołączył: nie, 12 paź 08 - 15:06
Nr użytkownika: 22,497




post pon, 16 maj 2016 - 00:34
Post #18

Dzięki Weroniczka...


Od tamtej pory minęły ponad 2 lata, 5 miesięcy później straciliśmy ponownie Dzieciątko, ale tym razem w domu. Uraz psychiczny był tak silny jeszcze, że za żadne skarby świata nie pojechałabym z własnej woli do szpitala. Na szczęście obyło się bez komplikacji.

Wciąż czekamy na cud. Na razie wyniki mojego męża ciąże wykluczają, a i u mnie nie jest najlepiej, więc wiadomo... cud.

--------------------
Nie zapomnimy... [*] (17.12.2013r, 11t.c.; 13.04.2014r., 5t.c.)
zInnejPlanety
czw, 11 sie 2016 - 10:32
Takie Zachowania w szpitalach sÄ… SKANDALICZNE!.
Czy taki lekarz albo położna nie są rodzicami i czy w ogóle ludźmi?
Jak można tak upodlić drugiego człowieka przechodzącego właśnie tragedię?
Normalnie, włos się jeży i nóż otwiera...
Mnie bezstronnego w tej sprawie ludzia telepie złość, aż... nie wiem co.

Ludzie z tego forum, sympatycy i w ogóle będący w podobnej sytuacji, czas by się ruszyć ze stołka i zrobić coś.
Jakąś kampanię społeczną. Nie wierzę żeby nie znalazł się choćby jeden aktywista. Takie podejście do pacjentek musi się skończyć. Nie można bez końca przyglądać się z założonymi rękami.
Ja rozumiem, że droga sądowa to nonsens.
Takie szpitale powinny chociaż dostać list otwarty, ulotkę. Mogłyby być nękane ulotkami.
Wysłać jakiś grupowy list do Ministra Zdrowia. Raz drugi, trzeci i osiemnasty.
Ba, szpitale teraz mają akredytację. Zgłaszać takie przypadki do jednostki certyfikującej.

Wejść w komitywę z istniejącymi organizacjami, jak np. https://www.rodzicpoludzku.pl/ bez żartów (poszerzenie zakresu), albo https://www.poronienie.pl/. Skorzystać z ich doświadczeń.
No nie dajcie się tak traktować. Błagam Was!
Inni walczą o żaby i ślimaki (co owszem pochwalam), a Wy to co?
Przecież mamy swoich posłów, samorządy.


Co do jakiegoś znaczącego wsparcia, to sadzę że na tej stronie https://www.poronienie.pl/. Jest forum.


Pozdrawiam Was i żegnam.
zInnejPlanety


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1
Dołączył: czw, 11 sie 16 - 09:44
Nr użytkownika: 47,990




post czw, 11 sie 2016 - 10:32
Post #19

Takie Zachowania w szpitalach sÄ… SKANDALICZNE!.
Czy taki lekarz albo położna nie są rodzicami i czy w ogóle ludźmi?
Jak można tak upodlić drugiego człowieka przechodzącego właśnie tragedię?
Normalnie, włos się jeży i nóż otwiera...
Mnie bezstronnego w tej sprawie ludzia telepie złość, aż... nie wiem co.

Ludzie z tego forum, sympatycy i w ogóle będący w podobnej sytuacji, czas by się ruszyć ze stołka i zrobić coś.
Jakąś kampanię społeczną. Nie wierzę żeby nie znalazł się choćby jeden aktywista. Takie podejście do pacjentek musi się skończyć. Nie można bez końca przyglądać się z założonymi rękami.
Ja rozumiem, że droga sądowa to nonsens.
Takie szpitale powinny chociaż dostać list otwarty, ulotkę. Mogłyby być nękane ulotkami.
Wysłać jakiś grupowy list do Ministra Zdrowia. Raz drugi, trzeci i osiemnasty.
Ba, szpitale teraz mają akredytację. Zgłaszać takie przypadki do jednostki certyfikującej.

Wejść w komitywę z istniejącymi organizacjami, jak np. https://www.rodzicpoludzku.pl/ bez żartów (poszerzenie zakresu), albo https://www.poronienie.pl/. Skorzystać z ich doświadczeń.
No nie dajcie się tak traktować. Błagam Was!
Inni walczą o żaby i ślimaki (co owszem pochwalam), a Wy to co?
Przecież mamy swoich posłów, samorządy.


Co do jakiegoś znaczącego wsparcia, to sadzę że na tej stronie https://www.poronienie.pl/. Jest forum.


Pozdrawiam Was i żegnam.
> muszÄ™ to z siebie wyrzucić..., po prostu żeby nie oszaleć :(
Start new topic
Reply to this topic
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: czw, 28 mar 2024 - 23:39
lista postów tego w±tku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama