Słuchajcie, stałam się fanką makijażu permanentnego.
W styczniu zrobiłam sobie kreski. Zależało mi na tym, aby były wykonane delikatnie i tak jest. Moja koleżanka twierdzi, że za delikatnie i prawie niewidocznie,a le mnie chodziło o efekt przedłużenia rzęs, a nie o widoczną kreskę. Następnie namówiłam moją mamę ( lat 61) , która zdecydowała się na kreski i brwi. Wygląda rewelacyjnie.
W piątek zrobiłam sobie usta, które w moim wydaniu są wąskie i dosyć nierówne. Zaraz po zabiegu wyglądałam nieciekawie, ale już wczoraj mogłam się pokazywać ludziom. Kolor jest jeszcze intensywny ( co nie oznacza, że nienaturalny) ,ale ma się jeszcze odrobinę złuszczyć.
Co do bólu, od razu piszę, że jestem osobą mało odporną. Kreski natomiast nie bolały mnie wcale. Moją mamę również. Brwi ją bolały, ale stwierdziła, ze do zniesienia i na pewno ból podczas borowania zęba jest o wiele gorszy.
Co do ust, niestety mnie bolało i to bardzo, zwłaszcza przy wypełnieniu.
Makijaż wykonywałam u p. Agnieszki, która kiedyś pracowała w Dermedzie przy Armii Krajowej. Podczas zabiegu dowiedziałam się, ze ból jest też uzależniony od rodzaju sprzętu.
Generalnie z całego serca polecam.
Co prawda za miesiąc mam iść na dopełnienie
ale to tylko 15 minut bólu i jestem pięękna .
Mój mąż jest zachwycony.