Jako, że Gruszki dawno nie było, to Gruszka odgrzebuje jakieś stare wątki
Przeczytałam oba wątki o astmie, oba, w których rękami i nogami bronicie się przed uznaniem choroby, a tym samym przed leczeniem (wiem, wiem, oba sa sprzed stu lat
, więc mam nadzieję, że leczenie już dawno ustabilizowane
)
Ale tak chciałam napisac, na wypadek, gdyby ktoś ze swieżą diagnozą się tu zaplątał.
Astma leczona (leczona! a nie 'zaleczywana" przypadkowymi lekami) jest spoko i da się z tym żyć.
Ja chyba od roku mam oficjalnie stwierdzoną - astmę na tle alergicznym. Powód: kot
Po kilkunastu latach drażnienia alergenem organizm w końcu się poddał
trochę się z tego śmieję, bo juz nie mam teraz na to wpływu. Juz po ptokach. I zastanawiam się, czy gdybym wcześniej trafiła do lekarza, odstawiłabym "alergen"...?
Nevermind. Leczcie się. To nie jest takie aż starszne (choć mi, przy mojej karygodnej niereuglarności i niekonsekwencji bardzo trudno było zacząć i codziennie coś brać).
Dostałam inhalator, który musiał byc przechowywany w lodówce (takie rodzaj) co doprowadzało mnie do szału, a brałam go od przypadku do przypadku - no bo wystarczy, że rano wybiegłam do pracy i zapomniałam. I już cały dzień stracony.
Teraz mam jakis kosmiczny dysk
który można mieć przy sobie i dzięki temu jest szansa, że nawet jesli rano zapomnę to nadrobię w godzinę czy dwie.
Alergolog twierdzi wciąż, że jesli będe go brac regularnie, (oraz pozostałe tabletki i psikacz do nosa) a do tego, będe uprawiac sport i nie palić (! no niestety, z ręką na sercu, astma nie powstrzymała mnie od razu od palenia...) to jest szansa na takie ustabilizowanie (jesli nie doszło jeszcze do trwałych zmian w oskrzelach i płucach) że będzie można leki odstawić.
Mój kolega, astmatyk, ale za to batrdzo skrupulatny i terminowy jesli chodzi o leczenie
, z powodzeniem uprawia bardzo wymagające sporty, tarza się w błocie i dźwiga ciężary po schodach. Bez zadyszki. Da się?
Da siÄ™.