Drukowana wersja tematu

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 14:21

Poród Na Wesoło

Z pewnością wśród Was znajdą się takie, które miały śmieszne momenty w trakcie porodu. Być może wtedy nie było wam do śmiechu, ale z perspektywy czasu zmieniłyście zdanie.
Napiszcie coś o swoich doświadczeniach. Być może przyszłe mamy nie będą aż tak się bały porodu.

W moim przypadku był moment, że myślałam że mojemu szanownemu małżonkowi przegryzę grdykę. Miałam podłączoną oksytocyne w celu wywołania skurczy. Jak ich nie było- tak ich nie było, ale jak się zaczęły to mi oczy prawie z orbit wychodziły. Wtedy przyszła położna i powiedziała, że zaczyna się akcja!!!!!!! Super! W końcu! (Bo po terminie było prawie 2 tygodnie) No i ta położna oświadczyła Nam, że istnieje możliwość znieczulenia zewnątrzoponowego (czyt. 350zł).
Na co ja: Piotrek, leć do bankomatu!
On: Poczekaj zaraz przejdzie.
Ja(ton wyżej): Zasówaj, bo sama pójdę!!!
I w tym momencie przyszły tatuś co robi?? Wyjmuje z kieszeni telefon i dzwoni do kolegi: Cześć Rafał. Słuchaj, taka sprawa jest: Aga rodzi... (tu gratulacje od kolegi) ... i tak się właśnie zastanawiamy czy może warto brać to znieczulenie zewnątrzoponowe. Mhhh... Tak... Bo ona się tak dziwnie wije... Chyba zaczyna ją boleć...
No ja nie mogę TEN CYMBAŁ dzwoni do kolegi i pyta o znieczulenie dla rodzącej. Faceta się pyta! Zeby jeszcze zadzwonił do jakiejś babki co rodziła. No Boże Święty grdykę mu przegryzę. Albo zejdę z tego fotela i go skopię!!! A potem mu się wgryzę w gardło!
I tu go uratowała położna...
Ona(wchodząc):No jak tam.
Ja(w myślach):Srak tam! (potulnym głosem): Dobrze. Poproszę znieczulenie dla mnie, i dla męża podwójną porcję arszeniku.
Ona: Oj...
Ja: Co oj??!!?? To ja tu jestem od wzdychania i robienia oj!!!
Ona: Głowkę widać! Pan odłoży telefon, bo żona rodzi.
Ja: Ale chwileczkę... Ja znieczulenie poproszę! Auuu!!!

I za 5-7 minut na piersi leżał mój okazały synek 4600g i 60 cm

Napisany przez: deka.dentka czw, 02 lis 2006 - 14:48

u mnie było może nie było tak wesoło, ale rozbawiłam zespół operacyjny,
gdy zaraz po cc, jeszcze będąc pod wpływem narkozy i chcąc mocno by świadomość już mi wróciła,
powiedziałam do dwóch panów doktorów, którzy mnie kroili:
"to ja bardzo panom dziękuję za tę operację"
jak wywozili mnie z sali operacyjnej to słyszałam jak się rechotali z mojej uprzejmości

Napisany przez: maminka39 czw, 02 lis 2006 - 14:55

e,ja tez podziekowałam,nawet dwukrotnie,juz wyjezdzajac na wózku po cesarce tez dziekowalam...

Natomiast po pierwszym porodzie(tez cesarka,ale w znieczuleniu ogólnym)moimi pierwszymi słowami PO było zdanko:
''no dobrze dobrze,ale gdzie jest mĂłj zegarek?''

Napisany przez: Gruszka czw, 02 lis 2006 - 14:57

Napisany przez: Edytkax czw, 02 lis 2006 - 15:03

U mnie nic smiesznego nie było wręcz przeciwnie bardzo xle wspominam poród ale wasze historie rozbawiły mnie do łez zwłaszcza Agusi o znieczuleniu chyba sama też "zabiłabym" męża....

Napisany przez: kethry czw, 02 lis 2006 - 15:13

eh, mężczyźni. ja wprawdzie jestem jeszcze przed porodem, ale mój mąż też był raz niebezpiecznie blisko poważnego uszkodzenia ciała, kiedy to sentencjonalnym tonem zaczął mi perswadować, ze natura na pewno miała jakiś cel w tym, żeby kobiety tak przeraźliwie bolało, zatem znieczulanie w trakcie porodu jest sprzeczne z ową naturą.
odpowiedziałam mu mściwie "czekaj ty, staniesz tylko w trakcie porodu z kroczem w zasięgu mojej reki, to ci pokażę, jaki cel miała natura" .
to się zamknął

no ale to było zanim się dowiedzieliśmy, że będę miała cc.

Napisany przez: Ewelinek czw, 02 lis 2006 - 15:22

Ojjjj... to ja musiałabym cały swój poród opisać No ale z tych takich najfajniejszych co się mój mężuś śmieje i znajomym jako zabawne anegdotki opowiada to:

1. przsyjęcie do szpitala, badanie i 4cm rozwarcie skurcze co 5 min a ja prkatycznie zero bólu czułam...chodzić normalnie mogłam pani dr zleciła USG no i mówi: "proszę za mną pójdziemy obejrzeć dzieciaczka" no i jak to lekarka "szybki" to mało powiedziane krokiem poleciała do gabinetu USG a ja dawaj za nią prawie biegiem z uśmiechem na gębie... położne na porodówce zrobiły wielkie oczy a lekarka do nich: "a co panie tak patrzą?? ta pani rodzi...(spojrzenie na mnie)...chociaż wcale po niej nie widać...ale napewno nie udaje...sprawdziłam są 4cm rozwarcia" to był dopiero początek

2. rodziłam synka w 35tc więc standardem jest podanie antybiotyku dożylnie (miałam mieć podawany ten antybiotyk co 4godziny ale zdążyli dać mi go tylko raz ) pani położna podchodzi do mnie i chce mi zamontować wenflon a ja jej na to: "wolę dwa razy rodzić niż ten wenflon...nienawidzę wnflonów..." pani stwierdziła, że jak się zacznie to zmienię zdanie...no i się nie pomyliła bo za jakieś 30min kiedy miałam konkretne skórcze błagałam, żeby zabrała mi te skórcze i dała jeszcze dwa wenflony zamiast tego , później zieniłam wersję i uznałam, że szycie jest najbardziej nieprzyjemne a później uznałam, że to się działo na 2godzinnej obserwacji...a jeszcze na koniec zapytałam czy dużego obciachu narobiłam czy mogę normalnie ludziom w oczy patrzeć

3. podczas porodu (był ze mną mój mężuś ), było mi tak gorąco, że przy każdym skórczu "mówiłam" mężulkowi, żeby otworzył okno bo płonę...była sytuacja, że z prawej strony stanęła pani dr z lewej położna i obie coś do mnie mówiły...z tego całego zamieszania, bólu i adrenalinki nie mogłam załapać o co im chodzi, więc chwyciłam jedną ręką ramię pani dr druga ręką ramię położnej i mówię "spokojnie, powoli i drukowanymi panie do mnie mówią bo ja nic nie rozumiem" ich reakcja...stanęły jak wryte a po chwili buchnęły śmiechem...

4.a teraz co zrobił mój mężuś... podczas skórczów partych strasznie się zawzięłam i chciałam już urodzić jak najszybciej więc tak parłam, że zmieniałam kolory z różu w purpurę...a mój mężuś jak to zobaczył to postanowił mnie dopingować i darł się: "dawaj, dawaj, już nie dużo!!! jeszcze mocniej, dawaj dawaj!!!", jakoś tak mnie to irytowało wtedy i rozśmieszało za jednym razem...stwierdziłam później, że chyba on darł się głośniej ode mnie... bo ja praktycznie więcej się śmiałam niż krzyczałam...tylko w pewnych momentach ten mój śmiech był połączony ze łzami... ale było fajnie

To się rozpisałam ogólnie poród wspominam bardzo dobrze i naprawdę uważam, że nie ma czego się bać... odpowiednie nastawienie czyni cuda

Napisany przez: Mi czw, 02 lis 2006 - 15:29

[quote=deka.dentka]"to ja bardzo panom dziękuję za tę operację"

rewelacja

Ewelinek - super

Napisany przez: Ania*** czw, 02 lis 2006 - 15:43

wow! fajne macie wspomnienia z porodu....
zastanawia mnie jak bedzie u mnie(termin za 3 tygodnie)

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 16:23

ale przy tym śmiechu. Jak to pisałam to się sama z siebie śmiałam... Dobrze Nam idzie! Piszcie jeszcze!!!!!!!!!!!!

Napisany przez: MartaMarcin czw, 02 lis 2006 - 16:40

U mnie były dwie śmieszne scenki:
1. Przy skurczach partych chwyciłam za dłoń mężą, zaczęłąm ją ściskać i słyszę aaaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuu. Pomyślałam sobie, że to ja mogę aaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuuu mówić a nie on. Później okazało się, że obrączka mu się niefortunnie ułożyła i przy moim ściśnięciu jego dłoni bardzo go bolało.
2. Mężulo poszedł z małą na neonatologię. Po powrocie wraca,(akurat mnie zszywali) a tu jego żonka pod wpływem jakiegoś zakręcacza mówi do doktora w tempie żółwia: aaaaaaaaaauuuuuuuuu panie doktorze tp bolało, proszę uważać jak pan szyje bo będę reklamować!

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 17:03

Ja jak poszłam pierwszy raz do gina jak zaszłam w drugą ciążę, a było
to po dość długiej przerwie to byłam trochę zestresowana, a on taki
przystojny, podobny do Van Damma, no więc siadłam na fotel i czekam, a
on ubrał rękawiczki, patrzy na moją pipkę i mówi - "ale księżniczko
rozbierz się, bo przez majtki nie umiem badać". Normalnie zapomniałam
majtek zdjąć z wrażenia!

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 17:04

Jak rodziłam pierwsze dziecko, to od początku miałam bóle parte, ale
rozwarcie było za małe i mi nie pozwolili przeć. Ale tak mnie cisnęło,
że aż pupę musiałam do góry podnosić. W końcu nie mogłam już wytrzymać
a położna kręciła się w pobliżu i mówię do niej : niech pani robi co
chce, ale ja rodzę bo już nie wytrzymam. A ona ze stoickim spokojem :
jeszcze nie, rozwarcie za małe. Ja do niej : w dupie mam rozwarcie,
rodze i już - to ona ; nooo tooo spraaawdzę (tak flegmatycznie) No jak
sprawdziła to jak nie wrzaśnie: pani poczeka! Ja się muszę przebrać do
porodu! Wołać lekarzy! - No to poczeeekaaałam. Dobrze, że ta flegma
jej potem przeszła, fajna babka się okazała

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 17:06

A zanim pojechałam do szpitala to moja matka mówi do mnie: dziecko ty
się dobrze najedz i napij, bo tam ci już nic nie dadzą.
Matka parę lat wcześniej rodziła mojego brata, no i rodziła go chyba
ze 40 godzin bo miał prawie 4,5 kg a ona 40 lat i panikara dodatkowo
po pęknięciu macicy i takich tam przebojach. I mówiła, że potem to już
nie miała siły rodzić, taka głodna była. A kiedyś to nawet wody nie
dali, nie to co teraz.
No to ja obiad, górę kanapek, dwa litry pepsi i mówię, że teraz mogę
jechać. Jak mi zrobili lewatywę, to się ku.. chyba z 8 razy musiałam
wracać do kibla, tak mnie goniło. Aż położna (ta z flegmą) wlazła i
mówi : to tuuuutaaaaj chce paaaani roooodzić?
Ale sobie narobiłam

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 17:07

ja znam historie nie zwiazana z porodem ale z ginem
panna pomyliła sobie dezodorant do higieny intymnej!!z brokatem!!!
gin do niej-ale ładnie sie pani przygotowała!!!!

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 17:08

Kiedy rodziłam syna sporo lat temu na Szaserów w Wa-wie leżałam na
sali wieloosobowej.Ciągle odbywały sie tam jakies wizyty.A to wizyta
lekarska przed wizyta z ordynatorem, potem wizyta z ordynatorem,potem
wizyta ze studentami i tak przed południem kilka razy.Oczywiście
trzeba było pokazywać brzuchy i wkładki.Tak sie przyzwyczaiłysmy na
sali do tych wizyt ,ze juz bez proszenia koszule szły w górę,brzuchy
odsłoniete,doły bez majtek.No i razu jednego wchodzi dwóch panów w
białych kitlach.No to my fruu koszule w górę.Panowie oczy jak spodki z
wrażenia zrobili,zdjęli drzwi i wyszli..Bo tym razem był to pan
konserwator z kolegą...

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 17:08

Proszę mnie nie przerażac Bo i ja odwaliłam głupotę, ale nie przy
porodzie, bo ten jeszcze przede mną . Natomiast w gabinecie u gina
byłam tak przejęta, że zdjełam bluzkę(spodnie nie) i weszłam na
samolot, i tak siedzę z cycami na wierzchu, a on do mnie 'pani
pierwszy raz na wizycie?'

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 17:09

Miałam poród rodzinny,mąż trzymał mnie za ręke ja dostałam środki
przeciw bólowe i przysypiałam między skurczami,co zamknełam oczy mąż
mnie klapał po policzku mówiąc nie umieraj,wkońcu się wydarłam na
niego że jak on spać nie może to niech mi daje podrzemać.
Potem położna nie chciała mi uwierzyć że to już,mówię do niej że już a
ona że napewno jeszcze nie więc ja jej mówię że naprawdę to już a one
że napewno nie więc ja jej na to a co pani myśli że siusi zrobiłam bo
właśnie odpłyneły mi wody.
Po wszystkim lekarz który mnie szył robił to jak dla mnie strasznie
ślimaczo a ja chciałam już synusia zpowrotem na ręce wziąść,więc mu
mĂłwie co pan doktor tam haftuje czy jak a on mi na to tak pani
inicjały wyszywam,po czym uśmialiśmy się więc lekarz mówi zebym już
się nie śmiała bo będzie krzywo.

Napisany przez: agusia0611 czw, 02 lis 2006 - 17:11

Byli u mnie goscie a ja mialam umowiona wizyte u gina .Myslalam ze
wczesniej wyjda ,ale sie zasiedzieli.Wiec ja zeby zdazyc szybko ,nogi
golic i pazury u nog pomalowac Debilka bylam.Bo baba w belkiem jak
wieloryb a sie aligancyji zachcialo. No przygotowalam sie raz dwa i do
gina. Ostatnie badanie na fotelu mialo byc.Mialam sie rozebrac . Wiec
kiecka do gory ,a tam cale nogi czerwone ,tak sie pozacinalam.
Rajstopy chce zdjac a one przyschniete do tego lakieru na paluchach.
Doktor sie patrzy i malo nie parsknie smiechem ,a ja czerwona jak
burak walcze z rajstopami.
lo matko do dzis mam polewe jak se przypomne.



********************
Miałam cc ,wyznaczony konkretny dzień a że u nas wychodzi się na 5
dobe jak wszytsko jest wporządku pomyślałam sobie że ogole sobie
krocze ze względów higienicznych kiedy będize już krwawienie.A że
brzuch mialam ogromny i golenie sprawiało mi trudności nawet z
lusterkiem to zawołałam męża i mówie-GOL no i golił.Kiedy miałam iśc
juz pod noże to położna(co za jędza) mówi że musi mi zrobić jeszcze
lewatywke i ogolić a ja na to że nie trzeba bo się ogoliłam w domu.Ale
ona sie uparła że chce zobaczyć jak to wygląda wiec ja koszule do
góry a ona - a pani to u jakiego wizazysty była??? bo sa górki i
pagĂłrki


***********
Synka rodzilam b.szybko. Polozne twierdzily, ze skoro pierworodka, to
jeszcze potrwa pare dlugich godzin. zaprowadzily mnie na sale i
zostawily z mezem...a tu skorcze co 2 mni!!!polozne dalej kaza czekac
(ciekawe na co! . w koncu moj maz nie wytrzymal i leci do jednej
polznej i mowi- koja zona juz rodzi, skurcze co mninute!!!A ona mu na
to "a jakie rozwarcie ma zona?". czujecie, mojego meza o to pytali
nigdy pozniej nie mial tak zbaranialej miny...dzis mamy ubaw



ZA TE WSZYSTKI ŚMIESZNE HISTORYJKI MAJOWA PANNO CI JESZCZE RAZ WIELKIE DZIĘKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Napisany przez: ania makowska czw, 02 lis 2006 - 19:57

a ja opisze historyjke mojej kolezanki...

mial byc porod rodzinny, wiec jak ją chwycilo to mąż bardzo przejety zawiozl ja do szpitala. tam wiadomo formalnosci i te bzdety no i w koncu wyladowala na sali, no ale mial byc porod rodzinny a meza nie widac. to sie dziewczyna pyta gdzie on sie podziewa a polozna mowi ze sie ubiera tzn wiecie te plaszcze kapcie workowate. no ale na nieszczescie chlopak sie chyba za duzo na dobre i na zle naogladal bo wlazl na sale w tym plaszczyku, w jednej rece trzymal workowy kapeć a drugi miał założony na głowe. i Marta jak go zobaczyla to mowi ze malo ze smiechu nie urodzila, a on zdziwiony bo nie wie o co chodzi...


z kolei moja druga kolezanka rodzila zimą no i facet jak jechali do szpitala to tez wiadomo cholernie przejety. no i tak jada i jada i w pewnym momencie odeszly jej wody, na co szanowny mężuś rzucil tekstem " nie dosc ze ciemni, zimni i nic nie widac to jeszcze samochod przecieka"

Napisany przez: z_m czw, 02 lis 2006 - 20:14

Rewelacyjny pomysł z tymi historiami.
Uśmiałam się do łez. Może wkrótce tez coś tu dopiszę?
dzięki

Napisany przez: anecik2003 czw, 02 lis 2006 - 20:30

Popłakałam się ze śmiechu agusia
Moje dziwaczne historie zaczęły się właściwie już po..., do szycia zapodali mi jakiegoś "głupiego jasia". Zaczęła mi wracać świadomość, a lekarka mnie jeszcze szyła. Coś mi mówiło, że o tym że to czuję i mnie boli muszę jej zaśpiewać, więc zaczęłam;" aaałłłaaaa, tooo mnie boliii". Mój mąż nie mógł się nadziwić, że ja taka padnięta, po całonocnym rodzeniu teraz sobie podśpiewuję, a głosu to ja nie mam za grosz.
Potem podeszła do mnie położna z jakąś strzykawą, a ja do niej:"Co, umarłam?", ona pokładając się ze śmiechu:"NIe, spokojnie, żyjesz". Ja wiedziałam lepiej, poza tym byłam już pogodzona z losem i mówię do niej;" umarłam, umarłam, ale takie rzeczy zdarzają się przy porodzie". Cała ekipa na porodówce ryczała ze śmiechu, a mnie się wydawało, że to nade mną, trupem, tak płaczą. Teraz po latach, czasami jak to wspominam, to myślę, że miło by było z takim spokojem schodzić z tego świata jak to miało miejsce wtedy, ale to była tylko próba

Napisany przez: deka.dentka pią, 03 lis 2006 - 10:40

e,ja tez podziekowałam,nawet dwukrotnie,juz wyjezdzajac na wĂłzku po cesarce tez dziekowalam...  

Natomiast po pierwszym porodzie(tez cesarka,ale w znieczuleniu ogólnym)moimi pierwszymi słowami PO było zdanko:
''no dobrze dobrze,ale gdzie jest mĂłj zegarek?''  :roll:  :wink:  :D

ja właśnie miałam ogólne, hehe, niezła jazda

i tak jak anecik2003 też miałam moment, że myślałam, że umarłam,
bo słyszę tę całą krzątaninę wokół mnie i nie mogę otworzyć oczu i zapadam się gdzieś
i wtedy się przestraszyłam, że odchodzę z tego świata

a jeszcze jak mi na sali operacyjnej w trakcie megaskurczu dali do podpisania zgodę na znieczulenie ogólne, to ponoć wcale nie wiadomo kto tam się podpisał

Napisany przez: Tissaia nie, 05 lis 2006 - 16:08

Deka- ja w swojej uprzejmości po cc poszłam jeszcze dalej Cytat dosłowny z Tiss pod wpływem stresu, adrenaliny i ogłupiaczy:

"serdecznie dziękuję całemu zespołowi, poszło całkiem sprawnie"

Chciałam powiedzieć, że nie spodziewałam się że tak szybko pójdzie czy coś w tym stylu...

Napisany przez: misia1710 pon, 06 lis 2006 - 12:42

Kobiety, te historie sa rewelacyjne, przy Agusi o maly wlos bym sie posikala. Jestem juz po terminie, wiec mala psychoza mnie ogrania, a tu taka rewelka, mozna sie odstresowac - dzieki!

Napisany przez: Mariena pon, 06 lis 2006 - 13:14

O raju, historie super. Jak wyobrazilam sobie tego męża w kapciu na glowie, to prawie umarlam ze śmiechu
Mój mąż próbowal zalożyć te zielone spodnie i koszulę na swoje wlasne, dobrze że polożna go podejrzala, bo po pierwsze nie zmieściloby się a po drugie bylo 30 stopni w cieniu!!!
Poza tym obserwowal ktg podczas skurczy i to on mi mĂłwil, czy mnie boli bardziej czy mniej.
A między skurczami ja też przysypialam z wyczerpania...
Ale ogólnie poród nie jest dla mnie najfajniejszym wspomnieniem, zwlaszcza że na koniec zrobili mi znieczulenie ogólne i cc. Jak się wybudzalam, to też mialam watpliwości, czy żyję czy trafilam do jakiejśś dziwnej przestrzeni...

Napisany przez: ajlin_76 pon, 06 lis 2006 - 15:24

poczytalam i przyznam szczerze, ze dawno sie tak nie usmialam. Prosze o wiecej !!! A teksty w stylu "dziekuje calemu zespolowi, poszlo calkiem sprawnie" i historia z kapciami rozwalily mnie na maksa!!!

Napisany przez: Jasiucha pon, 06 lis 2006 - 15:37

po 6godz skurczĂłw..oksytocyna itd
Lekarz do mnie: Coś się zaczyna dziać, rozwarcie na 3 palce
Na to ja z rezygnacją: Panie doktorze.. gdzie tu do dziesięciu???
Lekarz parsknął śmiechem

Napisany przez: Myszorek wto, 07 lis 2006 - 15:20

Normalnie historie powalające ze śmiechu...

U mnie tak śmiesznie nie było, poród wywoływany a na koniec i tak cc... 10 dni po terminie...

Jedyne co pamiętam to jak wieźli mnie już na salę operacyjną i jak już tam byłam to cały czas mówiłam że ja wszystko czuję... tak się bałam że mnie za słabo znieczulą... potem trzęsłam się jak galareta i płakałam ze szczęścia że to już końcówka i nareszcie ujrzę synka!!!!

Napisany przez: agusia0611 śro, 08 lis 2006 - 13:02

Niezłą historyjkę mi teściówka opowiedziała. Jak lezała na porodówce już "na haju" to do założenia jej welflonu przysłali młodziutka studentkę. I ta bidulka na mojej teściowej uczyła się robić wkłucia. Im dłużej to trwało tym większe zwidy moja mama miała. Traciła kontakt z rzeczywistością i zachwile wracała cała w skowronkach i tak parę razy. W pewnym momencie jak otworzyła oczy to jej cały błogostan odszedł. Doszła do wniosku, że umarła i nad nią lekarze płaczą. Bo młoda była, i że dziecko bez matki będzie się chowało(taki tam przemyślenia... ).

Co się okazalo. Studentka siedziała nad teściową i zanosiła się płaczem bo w żyłę nie mogła trafić i narobiła takich krwiaków pod skórą że mama wglądała jak biedronka.

A tak wogóle to podobno dzięki temu "Głupiemu Jasiowi" Prawie fruwała po porodówce(wizję taką miała...).

Napisany przez: aj80 śro, 08 lis 2006 - 15:27

Normalnie o mało nie umarłam ze śmiechu. Dziewczyny jesteście boskie

Napisany przez: Ginger śro, 08 lis 2006 - 20:37

w tytule powinno być ostrzeżenie, że wolno czytac po 38. tygodniu ciąży, bo tak się wybrechtałam że myślałam, że urodzę Na pewno raz jeszcze poczytam wątek od dechy do dechy przed porodem, wtedy już będe mogła bezpiecznie się chichrać.
mężowi najbardziej przypadł do gustu motyw brokatu i przyschniętego do rajstop lakiedu do paznokci

Napisany przez: ANITA:) śro, 08 lis 2006 - 20:40

Ja mogę opowiedzieć troche o moim drugim porodzie ponieważ jeszcze w miarę nie jest tak odlegla sprawa.
Zeby sprawiedliwości stało się zadość, że każda ciąża jest inna to tym razem była przenoszona o całe dwa tygodnie (za pierwszym razem rodziłam w 7 miesiącu )

W poniedziałek pamiętnego sierpnia pojechalismy do szpitala na umówione spotkanie z położna, po badaniu gdzie rozwarcie było na 2 palce ale żadnych skórczy połozna do nas : No to co p.Anito, może p. zostanie juz u nas? Już jest dość po terminie więc może coś spróbujemy zrobić? Ja na to w panikę,że nie jestem jeszcze gotowa, że bez torby, że muszę do szpitala dziecięcego jechać , bo jak na złość starszy syn leżał tam z zapaleniem płuc, a jeszcze posprzątać w domu muszę itp.
No więc położna po moich prośbach stwierdziła że ok. W takim razie już bez żadnych wymówek w czwartek (jeśli oczywiście do tej pory nic się samoczynnie nie wydarzy) melduję się u niej na porodówce.

Do czwartku - CISZA, NIC SIĘ NIE WYDARZYŁO....SAMOCZYNNIE

Nastał czwartek 26.08.06 . Wstałam raniutko, wykąpałam się , umyłam głowę, posprzątałam, posmarzyłam kotlety żeby mi męszczyźni nie padli z głodu pod moją nieobecność, umyłam podłoge i zebraliśmy sie w droge. Najpierw do szpitala do syna dać mu buziaka i powiedzieć mu że odbierze go babcia (bo tego dnia miał wypis), a my jedziemy rodzić. Pełna werwy i animuszu szłam dziarsko przez korytarz i oznajmiałam pielęgniarkom, że właśnie idziemy rodzić.
O umówionej 11.00 rano stawiamy się w izbie. Po szybkim przyjęciu i badaniu przez lekarza, pielęgniarka robi mi lewatywę. Mąż w między czasie przyodziewa się w strój "odświętny zielony strój" i udaje przede mną chirurga. To tak chyba żeby mnie rozśmieszyć albo żeby samemu nie wpaść w panikę. Ja wiedządz że posiedzę sobie troche w toalecie aby nie było póżniej paniki że jeszcze MUSZĘ !!! Mówię kup sobie kochanie może jakieś batoniki i picie, bo nie wiadomo jak to wszystko długo będzie trwało. Tak więc niezauważony przez siostrę w przebraniu poleciał do szpitalnego sklepiku.Tak sie dobrze wcześniej wczuwał rolę, że pani w kiosku dała się nabrać i zwróciła sie do niego : słucham doktorze!

Jak na razie wszystko odbywało sie radośnie. Na porodówce połozna podłączyła mi pierwszą kroplówkę z oksytocyną. Leżałam sobie grzeczniutko w szpitalnej koszulinie i śmieliśmy sie że właściwie to mogłabym jej wogóle nie mieć, bo nie dość że krótka, ledwo mi pupę zakrywała, to z przodu rozpruta po pępek (dopiero później mojej położnej udało się załatwic coś bardziej przyzwoitego i mnie przyodziać).

Po jakim czasie oxsy zaczęła działać i rozpoczęła się akcja .... tego pięknego dnia. Mąż mój dzielnie mi asystował w czasie bóli i skórczy. Do tego stopnia, że momentami kiedy leżałam już jak nie żywa, nie mając siły na żadne ruchy i gesty odpowiadał pytającej położnej - idzie skórcz? na to mój kochany, że: Tak juz idzie!, a ja jeszcze buzi nie zdążyłam otworzyć. Pamiętam że przeleciała mi wtedy taka myśl, do jasnej ciasnej skad on o tym wie przecież ja nic nie mówiłam. Ale widocznie on wiedział lepiej hihihi.

Tak w połowie całej tej walki w pewnym momencie zaczęły odchodzić mi wody, a właściwe to chlustać bo miałam ich dość sporo. Leje się ze mnie leje sie po łożku i z łóżka a ja w krzyk: O Jezu!! Batoniki !!! Na tyle jeszcze widocznie byłam czujna że pamiętałam, że mój mężulo pod łóżko położył torbę gdzie na wierzchu leżały kupione wcześniej batoniki i widać, że przez ostatnnie miesiące pożywienie to była bardzo ważna sprawa dla mie
Zostały URATOWANE !!!

Kiedy bóle były juz naprawdę męczące, bo niestety były krzyżowe,wiłam się na łóżku jak piskosz i w pewnym momencie pół leżąc na nim a pół wisząc na moim mężu stwierdziłam że: WYCHDZĘ STĄD!!! ŻE NIC TO MNIE JUŻ NIE OBCHODZI! RÓBCIE SOBIE CO CHCETA! ALE MNIE TU NIE BĘDZIE!
Wtedy mój mężulo stwierdził, że to już nie przelewki jak nie huknął na mnie: CHYBA ZWARIOWAŁAŚ KOBIETO ! A CO MOŻE JA MAM TU SAM ZOSTAĆ?

To mnie troche otrzeźwiło i po paru minutach wzięłam sie w garść i już była z nami Oleńka!

Po chwilach radości, wzruszeń,łzach szczęścia przyszedł czas na ponowne rodzenie..... łożyska. To cholerstwo wyleźć nie chciało więc znowu kroplówa i znowu czekanie. Kiedy skórcze nie przychodziły i zbyt długo zaczęło sie to wszystko przeciągać zwołano lekarzy, przyleciały inne położne i debata. Nasza połozna : no p. Anitko rodzimy, rodzimy bo chcą na stół już zabrać! Na to ordynator to jeszcze jedna flaszka (oxsy) jak nie pójdzie to jedziemy. I znowu wije sie jak piskosz, znowu te wstrętne bóle. Spiełam się, jedna położna troche pomogła kładąc sie na brzuch i w końcu wyszło "szydło z worka" brrrrrr O! NARESZCIE PO WSZYSTKIM! wykrzyknęlam! O! jak bardzo się myliłam.

Teraz myślę sobie szycie przy tym wszystkim to pikuś. Ale na to lekarz o urodzie banderasa, głosem miłym i ciepłym oznajmił mi . Anitko teraz pania troszke znieczulę niestety muszę trochę wyczyścić środeczek,bo zbyt długo łożysko wychodziło a potem tylko szycie. Na to ja też tak milutko i cieplutko: OCH! PANIE DOKTORZE ALEŻ PROSZĘ BARDZO!!!
Chyba niezbyt się spodobał mój ton mojemu mężowi, bo dziwnym głosem do lekarza zwrócił się : O! PROSZĘ ŻEBY TAKA W DOMU BYŁA POTULNA I SIE TAK NA WSZYSTKO ZGADZAŁA !!! (to tak miało chyba byc , żeby lekarz nie pomyslał, że ja taki anioł w domu jestem)

Niestety po całym tym czyszczniu, a było to łyżeczkowanie nie byłam już taka miła dla P. doktora, a zrozumieją mnie te które to przeszły. ojojjj

Na szczęście mając przy boku maleństwo zapomina się szybko o wszystkich nieprzyjemnych rzeczach i jest sie przeszczęśliwym tuląc i skarba do siebie.

Po całym tym "zdarzeniu" leżeliśmy jak wszyscy 2h na sali poporodwej. Nasza położna pomyślała o wszystkim i przyniosła mi specjalnie zostawiony i odgrzany obiad szpitalny. Jak to w szpitalu zupka była jakas taka przezroczysta a drugiego to nawet nie pamietam, o! z pewnością nie był to obiad z Mariotta hihihi Tak byłam głodna że wszystko to wciągałam aż mi się uszy trzęsły. Kiedy już resztki były na talerzu ocknęłam się i stwierdziłam : OJEJ KOCHANIE TY PEWNIE NIE CHCIAŁEŚ! A mój mężulo miał mine przerażonego kociaka że tak szybko mogłam to COŚ pochłonąć.

I tak po "krótce" odbyło sie nasze wspólne rodzenie naszej drugiej najukochańszej istotki.

Ciekawe co tym razem sie wydarzy, ale to dopiero będę mogla opowiedzieć na wiosnę

Napisany przez: Esther@ śro, 08 lis 2006 - 20:51

Świetny wątek

Ja pamiętam najbardziej (choć wtedy mnie to nie śmieszyło) mojego męża, który jak urodziła się Zosia, dzwonił do kogoś tam i mwóił: "Eee, nawet spoko było, wiesz. Nie, w ogóle się nawet nie zdążyliśmy zmęczyć." Myślałam, że ubiję gołymi rękami.

Przy pierwszym porodzie zresztą naczytałam się teorii, ile to poszczególne fazy trwają itd. Więc kiedy po 1,5 godzinie lekkich skurczy poczułam parcie, koniecznie chciałam pójśc do ubikacji Położna mówi, że czuje główkę i że rodzimy, i że do żadnej ubikacji nie idę. Na co odpowiedziałam: "To absolutnie niemożliwe, bo ja przyjechałam dopiero 1,5 godz temu, a tamta pani w salce obok była pierwsza, a ona jeszcze nie rodzi" Cóż za logiczne myślenie prawda

Napisany przez: agak śro, 08 lis 2006 - 22:00

Około godziny przed porodem, po całej nocy leżenia na porodówce, wstałam z łóżka i ogłosiłam, że ja to chcę do domu i że przyjdę jutro

Po porodzie, w trakcie szycia zadzwoniłam z komórki do mamy (nie wiedziała że rodzę) i powiedziałam: kup mi 2 pączki, sok jabłkowy a tak przy okazji to jesteś znów babcią:D

Napisany przez: Magda 31 czw, 09 lis 2006 - 16:42

Witam,

Czytam te wszystkie posty o porodach i płaczę ze śmiechu. Jak to fajnie że oprócz bólu może być wesoło

Napisany przez: kethry pon, 13 lis 2006 - 01:06

z historii nie do końca własnych -moja babcia rodziła młodszego brata mojej mamy, więc już niejakie doświadczenie miała. leży na sali. na sali pusto. ani położnej, ani pielęgniarki, ani lekarza (broń boże ). babcia czuje że to już jakoś niedługo potrwa, więc drze się, żeby ktoś przyszedł. zagląda położna z tekstem "nie drze się. cierpliwie czeka. to jeszcze potrwa" i myk jej nie ma.
babcia za nią w krzyk, żeby wracała, bo ona na pewno czuje. położona nader niechętnie zawróciła z korytarza, leniwie podeszła do babci, jeszcze bardziej od niechcenia zajrzała jej... w głąb. i.... bardzo szybko zadzierała fartuch, żeby złapać weń mojego wujcia, który ten właśnie moment wybrał sobie, żeby wyskoczyć .

cała akcja porodowa mojej babci trwała jakąś godzinkę. a wujek to był spory mężczyzna od samych swych początków

Napisany przez: ajlin_76 czw, 16 lis 2006 - 11:44

dziewczyny, piszcie jak najwięcej takich historii! Sa super i na serio zmniejszaja moj stres- a do porodu zostalo mi niewiele...

Napisany przez: Kajkaaa sob, 18 lis 2006 - 14:17

Ten wątek to prawdziwa rewelacja!!!!!
Ogólnie słyszy się historie, w stylu "bolało zaj....ście", musiałam mieć cc itp., a tu takie opowiadanka śmiałam się i płakałam, na pewno namówię mężulka żenby się zapoznał z tym wątkiem.
Proszę, piszcie więcej takich historii, jeśli i nie przytrafi się coś "na wesoło" to na pewno tutaj to przedstawię, ale to dopiero w maju........

Napisany przez: Ania*** wto, 21 lis 2006 - 12:01

Świetne są te opisy waszych porodów-prubuje się podbudować przed tym co mnie czeka może nawet dziś...Dzisiaj mam termin porodu!
jakby cos zabawnego wysaĹźylo sie u mnie to napewno dopisze!

Napisany przez: rozan czw, 23 lis 2006 - 18:29

czytam te wszystkie opowieści i ryczę ze śmiechu a historia z brokatem mnie rozwaliła już całkowicie
wątek jest świetny więc dopisujcie nowe historie

Napisany przez: Basia_N czw, 23 lis 2006 - 20:54

Watki takie fajne ze sie poplakalam ze smiechu. SUPER
sa te historie. Jak mi sie cos smiesznego przydazy na pewno sie tym podziele.

pozdrawiam

Napisany przez: BasiaB śro, 27 gru 2006 - 19:14

Agusia i inne mamusie dzięki za te opowieści, o mały włos nie pękłam ze śmiechu Świetny pomysł z tym postem od razu poprawił mi się humor, bo od rana miałam deprechę. Pozdrawiam

Napisany przez: gosiat śro, 27 gru 2006 - 19:57

Przy drugim porodzie leżałam-siedziałam na fotelu z pełnym rozwarciem i lekkimi bólami partymi, ale jeszcze nie pękły mi błony, więc gin powiedział, że teraz "delikatnie mi je przebije" i jak to-to ruszył, to wody... chlusnęły mu prosto w twarz i na to zielone ubranko.
Myślałam że padnę ze śmiechu. Wesoło mi się rodziło.

Napisany przez: mamaali pią, 19 sty 2007 - 16:39

ja po urodzeniu Alki, przypominałam mojemu lekarzowi ze jeszcze łozysko musze urodzic, on mi na to ze juz mnie zszywa, ja niewiem omineło mnie chyba cos bo serio nic z tego nie pamietam

Napisany przez: Madziara78 pon, 22 sty 2007 - 17:32

POST REWELACJA.... Jak któraś ma jeszcze jakieś śmieszne historyjki to prosimy, piszcie... bo naprawdę zawsze sę słyszy tylko to co złe, a jak widać czasami bywa też śmiesznie...
Mi się najbardziej chyba spodobały rajstopy przyklejone na lakier do paznokci... hyhyhy to musiało wyglądać przezabawnie
Ja też muszę poczytać Wasze posty mężowi... może nie będzie tak powaznie podchodził do ciąży i porodu - bo parę dni temu się dowiedział o ciąży i jest strasznie przerażony

Napisany przez: Ańdzia wto, 23 sty 2007 - 13:33

SUPER

Napisany przez: MADZIA_MAMA wto, 23 sty 2007 - 19:58

Kurcze dziewczyny super historie, jak cos podobnego przezyje to wam tez opisze ale jak narazie opisze sytuacje kolezanki...

kolezanka siedzi na lozku akcja porodowa a jej przyszla ochota na szejka waniliowego z mc donalda i zaczela gadac ze jej sie tak bardzo chce szejka, juz miala meza wyslac do mc donalda ale zrobilo jej sie glupio i mowi ze jak lekrz wszystko przyspieszy to mu tez szejka postawi....wszystkie pielegniarki sie smialy...a jak juz bylo po wszystkim na drugi dzien obchud, lekarze i pielegiarki i jak ja zobaczyli to haslo " a tu mamy pania od mc donalda"

hehe

Napisany przez: Hexi wto, 23 sty 2007 - 21:12

cudny temat
dzieki wszystkim za odczarowanie "strasznych" porodow:)

Napisany przez: ithilhin czw, 25 sty 2007 - 17:40

przypomnialo mi sie zdarzenie z pierwszego porodu: skurcze mocne i nieprzerwane bo akcja wywolywana kroplowka z oksytocyny i jakimis czopkami, wije sie i prosze o COKOLWIEK na znieczulenie tej atrakcji. po chwii sunie do mnie doktorek z jakas strzykawa a ja na to:

- ale panie doktorze, czy ten zastrzy bedzie bolal?

(smiali sie wszyscy obecni, lacznie chyb z dwiema innymi poloznicami)

juz po akcji, ja leze szczesliwa a lekarz szyje. i szyje i szyje. chyba mi sie znudzilo bo pytam:
- panie doktorze a dlugo jeszcze bedzie pan szyl?
- alez prosze pani to nie fastryga, to warstwowa robota!
(mialam naciete krocze i popekana szyjke)

potem:
ja: dziekuje bardzo!
lekarz: nie ma sprawy, zapraszam za rok!



drugi porod byl lzejszy ale nie tak wesoly, oprocz mojego lazenia wokolo sali i lazacej za mna polozna namawiajaca mnie na polozenie sie to mnie zbada.... smiesznie to musialo wygladac z boku.

Napisany przez: grace28no pią, 26 sty 2007 - 13:12

A mi się najbardziej podoba opowieśc agusia0611, bo w ..no, powiedzmy pełnym powściągliwości i spokoju zachowaniu męża, jakbym widziała mojego

W czasie pierwszego porodu - jak już skurcze parte miałam, to położna poleciła nam, żebym się ładnie wokół szyi mojego męża obwiesił i żeby mnie tak troszke berdziej w pionowej pozycji podtrzymał (wiadomo, parcie w dół korzystniejsze...), no i ja myślałam, że wszystko jest OK. Zresztą, czy ja w ogóle coś myślałam to nie wiem po prostu pełna szczęścia, że skurcze parte już tak nie bolą - parłam sobie spokojnie i nagle słyszę krzyk mojego męża:

"Oddychaj!" "Oddychaj!"

A sobie pomyślałam - co za dziwny człowiek? Przecież średniostatystyczny, żywy człowiek (a za takowego się uważałam...) sam wie, że ma oddychać i nie trzeba mu o tym bezustannie przypominać..... I już, już miałam mu wygarnąć wiąchę, żeby sobie odpuścił takie głupie rady, otwieram usta przygotowana do dłuższej wypowiedzi, ale.... no, właśnie....... niestety w czasie parcia - człowiek sobie nie pogada, więc tylko sobie brzydko pomyslałam, że pogadamy sobie po skurczu i mu powiem co sądzę o takim zachowaniu.....

Po czym, za chwilę kolejny skurcz (prawie zupełnie bez przerwy w trakcie której przecież miałam na niego nawrzeszczeć) - a on krzyczy:

"Uważaj, bo Ci zaraz rękę zwichnę!..."

No tu już sobie pomyślałam, że teraz to już nie tylko przesadził ale całkiem zwariował!!!! Spokojny z natury człowiek, a tu akurat w takim momencie na przemoc mu się zebrało..? To, co ja mam teraz zrobić? Zadzwonić na niebieska linię, że mąż mi zamierza zwichnąc ręke w trakcie porodu i lojalnie mnie o tym uprzedza...????

...a jemu biedaczkowi chodziło o to, że ja się tak nieszczęśliwie chwyciłam jago karku, że przy każdym skurku odginałm swój bark w niefizjologicznym kierunku i biedny facet bał się, że jeszcze skurcz czy dwa - i będę kaleką z zerwanymi ścięgnami prawej ręki i chciał, żebym zmieniła uchwyt ale ja tak mocno go trzymałam, że o żadnej zmianie uchwytu nie było mowy, prawie go udusiłam ze ścisku ..

Nie muszę Wam mówić, że nie tylko bólu wykręcanej ręki ale w ogóle faktu tego wykręcania nie czułam wcale

No, ale dogadaliśmy się dopiero w trakcie szycia....i wtedy poczułam ból .....w barku .... i go zrozumiałam .....

Aha! A z tym oddychaniem to mu chodziło o to, że ponieważ skurcze były tak gęsto, to ja co prawda ładnie parłam (znaczy się, moje ciało samo parło, bo jakoś nie wydaje mi się to świadomym działaniem..) raz, za razem a w ogóle wdechu nie robiłam. ..i gdyby wypieranie trwało dłużej, to chyba faktycznie bym się udusiła ......

Napisany przez: Niky nie, 28 sty 2007 - 21:19

o dzięki wam dziewczynki za te dawke pozytywnej energii

Od razu inaczej człowiek podchodzi do porodu, odstresowany i z pokładem sił, o posiadanie których by się nawet nie podejrzewał

Raz jeszcze dzięki i piszcie jak najwięcej

Napisany przez: kardusP pon, 29 sty 2007 - 12:04

Dziewczyny !!! rewelacja, niesamowite te historyjki, tak się usmiałam, że się popłakałam

Ja dopiera czekam na poród do czerwca ale napewno dopieszę się jeżeli przydaży mi się coś śmiesznego....

Pozdrawiam cieplutko...

Napisany przez: MartaB czw, 01 lut 2007 - 11:10

Historia nie moja, opowiadała ją położna na szkole rodzenia.

Akcja porodowa, kobietka siedzi na fotelu, dopiero 8 centymetrów rozwarcia i zaczyna przeć:
połozna: Pani nie prze, bo Pani szyjka pęknie!
Kobieta nie reaguje, kolejny skurcz i znowu prze.
połozna: pani nie prze, bo Pani szyka pęknie!
Jednak kobieta jakby nie słyszała, prze dalej....
Połozna znowu swoje: PAni nie prze...
Kobieta, zirytowana: Pieprzę to, najwyżej w golfie będe chodzić!!

Napisany przez: Ada25 czw, 01 lut 2007 - 13:14

O MartaB znam i ja tą historię:) I też opowiadała nam ją położna na szkole rodzenia...czyżbyśmy chodziły na te same zajęcia???????

Napisany przez: rzodkiewka czw, 01 lut 2007 - 23:39

z pęknietej szyjki to sie poryczeliśmy z mężem
dzięki za porządna dawkę dooobrego humoru- jakże na czasie
mam nadzieję, że jak będę opisywac swoj porod, to też w wątku "na wesolo", a nie "porod- trauma 1000lecia"

Napisany przez: Inek czw, 01 lut 2007 - 23:40

Fajnie sobie poczytać przed porodem te kawałki

Napisany przez: MartaB pią, 02 lut 2007 - 15:54

Ada25

Ja będę rodziła W MSWiA. Aktualnie chodzę tam do szkoły rodzenia, czyżbyśmy się znały chociaż z widzenia?

Napisany przez: Ada25 pią, 02 lut 2007 - 15:56

Napisany przez: MartaB pią, 02 lut 2007 - 16:02

Ada

Taki malutki ten świat!!! Co masz pierwsze, ćwiczenia czy teorię? Bo ja mam pierwsze ćwiczenia. Szkoda tylko, że nie bedziemy razem na porodówce. Szczerze mówiąc to Ci zazdroszczę, że Ty prawie już.... Tak już chciałabym być na tym etapie co Ty!!!!!!!!

Napisany przez: Ada25 pią, 02 lut 2007 - 16:22

Pierwszą mam teorię, w ten wtorek był ostatni raz. A teraz to już się bać zaczynam....

Napisany przez: martucha96 sob, 03 lut 2007 - 15:59

Historia mojej kolezanki.
Dziewczyna 17 lat, rodzi pierwsze dziecko. Na poczatku porodu połozna przeprowadza wywiad na temat przebiegu ciąży, chorób przewlekłych w tym o jakieś wady serca uniemozliwiające parcie itd.... Koleźanka odpowiada, że na nic kompletnie nie choruje i jest zdrowa. Poród postepuje. Bóle osiągaja maximum, trwa to troszkę, dziewczyna nie daje juz rady i nagle krzyczy : "Siooostrooo właśnie mi się cos przypomniało!!! Musicie mi zrobić cesarkę. Zapomniałam, że mam poważną wadę serca!!!" Położna miała ubaw3 jak rzadko kiedy

Ja natomiast po 25 godz bólów z oxy gdy już leżałam na stole operacyjnym, po podaniu "głupiego jasia" doszłam do wniosku (stwierdzając to oczywiście na głos), że anestezjolog jest całkiem całkiem i że nawet go pamiętam jak trzy lata wstecz usypiał mnie do wyrostka. Nie omieszkałam go zapytać czy ma żonę i dzieci. Jak powiedział, że tak , to odparłam, iz sie spodziewałam bo jest taaaakiiii fajny, że ..... achhhhh

Jak się dowiedziałam ,że będę miała cc to przestraszyłam się właśnie skutków znieczulenia. Niektórzy ludzie dziwnie się po nim zachowują. JAk leżałam na wyrostek, już po pzrewiezieniu na pooperacyjną, moja mama opowiadała, że stoją nade mną dwaj lekarze, anestezjolog i siostry (okazała się, że źle znoszę jakis składnik z.o) i obserwują jak się wybudzam. Na to ja półprzytomna : " ooooo kuuuuuuu , ooooo kuuuuu"
(Moja mama myśli w tym czasie - jak nic zaraz powie "kur.." i będzie wstyd). Ja dalej ciągnę "oooo kuuuuuu ssssssss" tu mama się czerwieni a ja spokojnie kończę flegmatycznym tonem "ooo kuuurdeeee jak ssswędziiiii" Okazało się, że mam straszna wysypkę na całym ciele.

Napisany przez: MartaB pon, 05 lut 2007 - 17:26

ADA 25

Trzymam kciuki za Ciebie i za Maleństwo.

Jak będziesz po .... i będziesz miała siłę to się odezwij. Ja bytuję na "Marcówkach".

Ja z góry składam gratulacje

Napisany przez: viki112 śro, 07 lut 2007 - 15:27

Historia mojej babci:

Było to dobrze ponad 50 lat temu, jak to wtedy nikt nie robił usg, chodziło się w ciąży potem do szpitala, rodziło i do domu. Więc moja babcia dotarła do szpitala z porządnymi bólami w towarzystwie swojej mamy, czyli mojej prababci. Położyli na łóżko, prababcia siedzi obok, przychodzi lekarz, bada, bada i mówi, że będą bliźniaki - na to moja prababcia - rzeczowa kobieta w płacz i lamentuje, takie ciężkie czasu jak my dwoje dzieci wychowamy, dodam że mój tata miał wtedy dwa latka, więc prabacia płącze, że jeden jeszcze nieodchowany a tu już dwoje następnych. Po kilkunastu minutach wraca lekarz - bada i stwierdza ze strachem, że będą trojaczki - na co moja babcia mówi, to ja też zaczęłam płakać

I tym sposobem mam trzy prawie jednakowe ciotki

Napisany przez: Ginger pon, 12 lut 2007 - 12:18

z pogaduch jakie prowadzimy na marcóweczkach przypomniała mi się moja historia podczas porodu:
pród w trakcie, boli wszystko tak, że o malo na ścianę nie wskoczę, aż tu nagle jak mnie nie chwyci! Aż mi dech zaparło i usztywniło, udało mi sie tylko krzyknąć, że "SKURCZ!!!!". A wszyscy łącznie z położną i mężem się cieszą, no bo przecież wiadomo że skurcz - przecież to poród. Ja juz prawie płaczę, ale jakoś ostatkiem sił udało mi się w końcu wydukać, że ten skurcz to w łydkę mnie chwycił i jak mi ktoś zaraz tego nie rozmasuje to mi ten skurczony mięsień nogę zwichnie Posmiali sie ze mnie ale nogę mąż mi litościwie rozmasował
I musze przyznac że ten skurcz w łydke był chyba gorszy od tych podorowych i jeszcze sie do tej nogi nijak nie mogłam zgiąć.

Napisany przez: Ginger pon, 12 lut 2007 - 12:22

aha, a do zbliżającego się porodu ustaliliśmy, ze o ile mi się nie pomyli hasło i znowu będzie taka sytuacja to nie będę wołać 'skurcz' tylko 'noga'

Napisany przez: mon1k@ pon, 12 lut 2007 - 12:22

Mam nadzieje ze po moim porodzie tez bede mogla tu cosik napisac- w kazdym razie bede sie starac zeby bylo wesolo

Napisany przez: Dodzia wto, 13 lut 2007 - 20:08

super te opowieści uśmiałam się za wszystkie czasy oby mój też był tak wesoły !!!! pozdrawiam wszystkie mamuśki!!!

Napisany przez: karo23 wto, 13 lut 2007 - 23:29

No to ja zdecyduje sie swoj opisac

Wody odeszly mi w piatek 10.11.06 kolo 20 ale zadnych skurczow nie mialam do czasu.........

w szpitalu zaczelo mnie brac a mialam najgorsze z mozliwych bole krzyzowe brrrrr. Oka nie zmrozylam bo na przed porodowym atakowaly mnie te skurcze i w dodatku na sali mialam 2 babki, ktore chrapaly
Skurcze mialam takie ze wgryzalam sie w lozko ale nie o tym.
Dostalam zastrzyk na rozkurczenie ale niestety nie pomogl po nim bolal mnie prawy poldupek.
W sobote 11.11 kolo poludnia (nie pamietam dokladnie) poszlam na porodowke mąż byl przy mnie i jak sie wszystko zaczelo to maz mnie chwyta za dupke i masuje a ja na to aaaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuu nie za to bo mnie dupa boli bo dostalam zastrzyk no to on za reke (wbili mi wenflon w razie czego) a ja krzycze nie za reke bo mam wenflon i auuuuuuu. po tm mialam siniaka przez 2 tyg. Jak juz mialam kryzys to zaczelam sie drzec ze nie dam rady tzn" ratunku na pomoc, zrobcie mi ta cesarke" oczywiscie jak grochem o sciane (pewnie nie jedna o to prosila) . moj tato z siostra chodzili po korytarzu i jak ja wolalam o pomoc to mojego tate musieli uspokajac bo myslal ze mnie tam krzywdza hihi . Jak juz bylo widac wloski to polozna mowi do mojego meza "chce pan zobaczyc? wloski juz widac" na to moj maz ze pewnie. jak zobaczyl te wloski to do mnie i chwyta za ta reke z wenflonem "kochanie jeszcze troszke przyj juz wloski widac" na to ja "ku.......sam sobie przyj" a polozna no ładnie ku........ i sie smieje ja na to "przepraszam, przepraszam, że ja tak sie nie zwracam..." no i za 15 min Matylda byla na swiecie.
Jak to opowiadaja to sie smieja, ale mi do smiechu tam nie bylo teraz jak sobie przypomne to wszystko to niezly mieli ubaw na tej porodowce.

Napisany przez: karo23 wto, 13 lut 2007 - 23:36

a i zapomnialm dodac ze jak mi wody odeszly to bylismy w knajpie na kolacji. rodzilam we wroclawiu i musielismy jeszcze tam dojechac. wiec w knajpie ja spokojnnie do meza ze mi wody odeszly. wiec zebralismy sie do domu po torbe tzn ja musialam sie jeszcze wykapac na to moj maz ze chyba zartuje ja na to ze nie bo cala mokra jestem i musze koniecznie sie wykapac i przebrac no to sie zgodzil, ale jak mu powiedzialm ze musze ogolic jeszcze nogi (mialam kujki) i w takich nie pojade rodzic to juz stanowczo zaprotestowal

Napisany przez: anax sob, 17 lut 2007 - 13:25

fajniutkie te opowiadania.mi też się spodobał brokacik. hehhe
Ja niestety nie mam wesołych wspomnień do opowiedzenia.było spoko ale nic śmiesznego.

Napisany przez: Kanika śro, 07 mar 2007 - 20:11

Witajcie
No to i ja w końcu pochwalę się weselszymi motywami z mojego porodu
Przebiegł on ogólnie bez zarzutów, szybko i trochę boleśnie, ale jakby mogło być inaczej, skoro był naturalny
Na porodówce leżałam niecałe dwie godziny, połozna przychodziła co jakiś czas sprawdzać jak rozwarcie. I ja kilka razy postanowiłam ją wezwać, gdy nie mogłam z bólu wytrzymac, ale za kazdym razem słyszałam proszę nie przeć.
W którymś momencie wróciła z lekarzem, sprawdzali ułożeniemojej córuni, i głośno się zastanawiali, na godzinie drugiej... hmmm... no i lekarz cyk ręka do sodka i coś tam robi...ja nic, za chwilę znów się głośno zastanawiają, na drugiej mówiliśmy, kurcze czyli było dobrze....no i spowrotem ręka do środka i coś grzebie, ja zaskoczona, pod wpływem srodka przeciwbólowego działającego jak lekki haj stwierdziłąm, jeszcze nie urodziłąm a już mi w brzuchu dzieckiem kręcą.
nie skomentowali zobaczyłam tylko uśmiech na twarzy lekarza, i sobie poszedł, po jakimś czasie ból był taki ze stwierdziłam że nie dam rady, zadzwoniłam znów po położną, i zapytałam czy mogę już przeć bo mnie boli, sprawdziłą i stwierdziła ku mojej radości że zaczynamy, no to bach przyszedł lekarz z nożykikiem czy nożyczkami, nawet nie wiem, i znó głośna debata, że ostatnio coś sprzęt tępy, że trzeba znów dac do naostrzenia...ja oczy wielkie, ale nic, no i poszło nacieli, dzidzia wyskoczyła
Poprosiłam o odcięcie pępowiny bo mi przeszkadza, a gdy lekarz mnie zszywał grzecznie go poinformowałam że chyba naprawdę tępy ten sprzęt bo czułam jak mnie nacinaja, a chyba nie powinnam znów na mnie spojrzał i zaczął się po prostu śmiać Wesołą miałam ekipę, i mimo że dostałam tylko lek przeicwbólowy czułam się fajnie No moze poza momentami wkórczy partych Ale było warto Dla tych pięknych oczek co patrzą na mnie codzień
Życzę wszystkim tak łatwego i przyjemnego porodu jak mój I równie przyjemnej i miłęj obsługi

Napisany przez: asiaad2 czw, 08 mar 2007 - 10:21

Mój poród był bardzo dawno temu ale tez wspominam go strasznie miło, najzabawbiejszy był moment kiedy pan doktor dał mi jakąś tabletke i kazał trzymać pod językiem i kiedy było juz po porodzie zapytałam go czy moge ja wypluć bo ja ciągle jeszcze ja mam. A on na to czy ja wiem ile taka tabletka kosztuje więc zapytaam go grzecznie czy w zwiazku z tym mam ja sobie zawinąc w papierek i zatrzymać do następnego porodu Troche by sie przeterminowała

Napisany przez: jaaga28 czw, 15 mar 2007 - 09:14

Kiedy ja rodziłam, też było kilka zabawnych sytuacji, i tylko te staram się pamiętać.
Kiedy po całonocnym odejściu wód lekarz ginekolog władał mi rurkę żeby dolać ich trochę w postaci soli fizjologicznej: pcha tą rurkę i pcha, myślę nigdy nie skończy, a on jakby czytał w moich myślach pyta: w gardle jej pani jeszcze nie czuje (a to dowcipniś).
Inne zabawne sytuacje wiążą się głównie z tym, że przy porodzie była moja zakręcona siostra. Po urodzeniu łożyska wypaliła: toż to wygląda jak salceson... , a gdy zobaczyła miskę krwi przy łóżku porodowym, stwierdziła: z tego to można by kaszankę zrobić. Myślałam że ją utłukę za te hasła , a moża ona poprostu taka głodna była, w sumie po tak długim porodzie

Napisany przez: Madziara78 czw, 15 mar 2007 - 17:59

Napisany przez: Piątka czw, 15 mar 2007 - 19:14

A ja jeszcze podczas skurczów 3 godziny przed końcem pisałam smsy z forumkami

Napisany przez: *Maja* pon, 02 kwi 2007 - 19:08

Ale jazda... prawie sie posikałam ze smiechu. Extra te historie

Napisany przez: lillo pon, 02 kwi 2007 - 22:05

O jejku, gdyby nie to ze poród dopiero w lipcu , to ze smiechu już bym teraz urodziła. Dawno nie śmiełam sie tak i niepłakałam jednocześnie. .

Napisany przez: sonixxx wto, 03 kwi 2007 - 12:07

Siemka Kobitki. Jak tak czytam te wasze historyjki to nawet przestaje sie porodu bac nie mowiac juz o tym, ze usmialam sie jak.... Milo jest popatrzec na to wszystko z innej perspektytwy :-0

Napisany przez: afera wto, 03 kwi 2007 - 21:32

Hehehe dziewczyny super historie. Dzięki za wieczorną rozrywkę.

Ja mogę opowiedzieć historyjkę mojej szwagierki. Gdy przyjechała do szpitala, pielęgniarka zrobiła jej lewatywę i kazała pochodzić trochę mimo, że szwagierka już miała dosyć mocne skurcze. Ale dzielnie zacisnęła pupę i spaceruje. Aż w końcu już nie mogła wytrzymać więc biegiem do kibelka z zaciśniętą pupą. Kiedy weszła już do łazienki, niestety nie zdążyła usiąść na kibelek i razem ze skurczem chlusnęła po całej łazience --->( teraz się śmieje, że dobrze, że na sufit nie narobiła:P).
Wzięła prysznic, wypłukała piżamę i w mokrej piżamie poszła do pielęgniarki (tej od lewatywy), że trochę nabroiła w kibelku i że jej zostawiła niespodziankę.

Napisany przez: AniaS79 wto, 03 kwi 2007 - 23:42

Historie po prostu CUDNE

Napisany przez: Aga H czw, 05 kwi 2007 - 10:48

Ja tez rodziłam po terminie, pojechałam do szpitala na KTG, wszystko jest ok, porodu nie widać. Bardzo miła pani położna mówi, ze dziś jest ostatni dzień dyżuru mojego gina przed urlopem i jak chcę dziś rodzić, to ona zrobi mi masaż szyjki - no to sobie pomyślałam, ze miła kobietka i czemu nie (juz wiem czemu nie - nie polecam), potem grzecznie pojechałam do domku, na spacer i wogóle i tu ciagle nic. Około 20 zaczęłam czuć, że coś się dzieje - zero bólu, rodzince nic nie powiedziałam, poszli sopać, a ja czytałam książkę i chodziłam po mieszkaniu mierząc czas między skurczami (ledwo je czułam). około 1 w nocy budzę ojca, zeby mnie zawiózł do szpitala, a on anto, ze nie chce mu się wstawać i mam pogadać z bratem, zeby mnie zawiózł - milutko. Brat miał 18 lat, więc panika w oczach, zwłaszcza, gdy juz przyjęli nas do szpitala.
A druga "zabawna" sprawa - rodziłam w długi weekend - wszyscy na urlopach, więc po urodzeniu Emilki o 4.50 lezałam na porodówce do 12.30, bo w szpitalu nie było pościeli. A śmierdziało strasznie, bo się okazało, ze w śmietnikach były lozyska z trzech dni - niezły syf...

Ale generalnie było przyjemnie, bezboleśnie, a położennajbardziej śmiały się z tego, ze ciągle je przepraszam, bo nie udaje mi się przeć - Emilka została wypchnięta łokciami położnych.

Napisany przez: Beata;) czw, 05 kwi 2007 - 12:40

uwielbiam ten temat
czytam go sobie kiedy ma zły dzień i od razu pokazuje mi się rogal na twarzy

Napisany przez: Jasiucha czw, 05 kwi 2007 - 12:45

Napisany przez: asiaad2 pon, 30 kwi 2007 - 19:44

Dobre, a ja sie krepowalam ze za dlugo siedze za parawankiem gdzie byl kibelek

Napisany przez: asia_b nie, 06 maj 2007 - 13:35

Naprawdę można nieźle się ubawić z tych historii i co najważniejsze nabrać dystansu do porodu!
Co mnie ostatnio rozśmieszyło z historii ciążowych, nie porodowych, to sytuacja kiedy uderzyłam się w nogę o kant stołu, zasyczałam z bólu, a na to mój mąż z troską w głosie "Boli?" Spojrzałam na niego z miną pod tytułem "No wiesz, a jak sądzisz?" na co on...: "No to pomyśl, że poród będzie bolał 1000 razy bardziej" Myślałam, że go zamorduję ale trudno było nie parsknąć śmiechem
A dzień wcześniej kiedy leniuchowaliśmy po obiadku mówię do niego: "Wiesz chyba zaczynam bać się porodu..." na co on, zamiast mnie wesprzeć i pocieszyć, powiedział tonem śmiertelnie poważnym: "Nie chciałem Ci nic mówić ale dziwiłem się jak dotychczas mówiłaś, że się nie boisz! Ja już bym się bał od ośmiu miesięcy!"
Ach, ci mężczyźni!!!

Napisany przez: kina śro, 09 maj 2007 - 11:25

Napisany przez: Aseti śro, 09 maj 2007 - 20:14

Czytając te hitorie popłakałam się ze śmiechu.
Wysłąłam też kilka z nich mailem mojej siostrze (będzie rodziła w sierpniu) i chwilę później oddzwoniła do mnie. W słuchawce zamiast "cześć" w pierwszej kolejności usłyszałam spazmy śmiechu a dopiero potem wykrztusiła z siebie parę słów

Napisany przez: Damaris śro, 09 maj 2007 - 22:33

poryczałam sie ze śmiechu!Kobitki jesteście super! u mnie 21 tydzień , drugi Maluszek:) no ale te historie to odlot. ja miałam cc bo Malutki na sam koniec źle sie ustawił główką, więc przeszłam cały proces rozwarcia do konca, znam ten ból... a tu po wszystkim moj Mąż mi mowi..:" myślałem że będzie gorzej, nie było tak źle" ach te facety.. a jak mnie ze sztywnymi nogami po cc zdejmowali ze stołu operacyjnego to sie ze mnie zalewali, ze powiedziałam : " czuję się jak z kosmosu, bo właściwie to wcale nóg nie czuję, jakbym była w stanie nieważkości"

Napisany przez: florencja79 sob, 07 lip 2007 - 09:34

Dziewczyny musiałam przerwać na 4 stronie, bo bałam się, że urodzę, tqk się uśmiałam do łez.
Świetny wątek!
Z wizyt u gina, to znam historię znajomej o jej kumpeli studentce, która chyba raz do gina szła i gdy powiedział 'Prosze się rozebrać' , to ona do rosłu się rozebrała, to lekarz szczerze się zdziwił;-) (W dodatku neizla laska była)

Napisany przez: florencja79 sob, 07 lip 2007 - 09:34

Dziewczyny musiałam przerwać na 4 stronie, bo bałam się, że urodzę, tqk się uśmiałam do łez.
Świetny wątek!
Z wizyt u gina, to znam historię znajomej o jej kumpeli studentce, która chyba raz do gina szła i gdy powiedział 'Prosze się rozebrać' , to ona do rosłu się rozebrała, to lekarz szczerze się zdziwił;-) (W dodatku neizla laska była)

Napisany przez: florencja79 sob, 07 lip 2007 - 09:35

Dziewczyny musiałam przerwać na 4 stronie, bo bałam się, że urodzę, tqk się uśmiałam do łez.
Świetny wątek!
Z wizyt u gina, to znam historię znajomej o jej kumpeli studentce, która chyba raz do gina szła i gdy powiedział 'Prosze się rozebrać' , to ona do rosłu się rozebrała, to lekarz szczerze się zdziwił;-) (W dodatku neizla laska była)

Napisany przez: moni156 sob, 07 lip 2007 - 11:21

a ja też mam historię ginekologiczną:
lekarz koleżanki był na urlopie więc z braku laku poszła do innego, który-jak się potem okazało-słynął z tego, że jest bardzo "niedelikatny". mówi mu, że okres jej się spóźnia itp. on jej na to: żeby mi tu pani na fotelu nie dostała, bo ja mam takie szczęście, że co druga której się spóźnia dostaje mi na fotelu. zaczyna ją badać, wkłada jej tę ogromną, niedelikatną łapę, a ona na to" auuua! panie doktorze! to chyba nie okres u tych pana pacjentek tylko tak mocno pan bada!"

Napisany przez: Madziara78 pon, 13 sie 2007 - 19:02

podnoszę ciut do góry bo taki fajny temat a znalazł się na 5 stronie na forum... nie macie jakiś śmiesznych opowieści porodowych?

Ja mam nadzieję się dopisać za parę tygodni

Napisany przez: kasiazielonka wto, 14 sie 2007 - 11:13

moja mama rodzac moja najstarszą siostrę opowiedziała lekarzowi który ja zszywał bajke o szewczyku dratewce... -bardzo adekwatnie:) lekarz jak wszedl na sale nastepnego dnia i zobaczył moja mamę to wybuchnał smiechem i wyszedł-bo musiał sie uspokoić-mama do dzis nie wie dokładnie jakie było zakonczenie bajki bo przy tych znieczuleniach była na jak na haju:)

Napisany przez: madziatl wto, 14 sie 2007 - 13:11

Super, poprostu super ... juz niedlugo i mnie to czeka, ale takie wlasnie opowiesci pozwalaja nabrac dystansu do wydarzenia, ktorego z zalozenia wszystkie sie obawiamy ... pomysl fantastyczny.
Mam nadzieje, ze rowniez bede mogla podzielic sie swoimi przezyciami - ze beda na tyle przyjemne i smieszne, ze bedzie sie czym dzielic

Napisany przez: LilySnape śro, 15 sie 2007 - 08:01

W trakcie cesarki ginowie włączyli sobie radio A gdy wyciągali synka z brzucha, jeden z nich zaczał śpiewać piosenkę Doorsów: "Come on baby, light my fire!" Do tego gadali coś o następnej operacji do zrobienia - plastyka pochwy starszej kobiety a anestezjolog się nabijała, że a fuj!

Do tego anestezjolog przytuliła mnie taką wystraszoną i mówi, wskazując na wygłupiających sie ginów: "Popatrz, z kim muszę pracować! Idziemy stąd, co?"

No, byłam już za zewnątrzoponówce, więc nie moglam się ruszyc

Napisany przez: MamaKaroli śro, 15 sie 2007 - 22:58

CYTAT(Ginger @ pon, 12 lut 2007 - 12:18)

z pogaduch jakie prowadzimy na marcóweczkach przypomniała mi się moja historia podczas porodu:
pród w trakcie, boli wszystko tak, że o malo na ścianę nie wskoczę, aż tu nagle jak mnie nie chwyci! Aż mi dech zaparło i usztywniło, udało mi sie tylko krzyknąć, że "SKURCZ!!!!". A wszyscy łącznie z położną i mężem się cieszą, no bo przecież wiadomo że skurcz - przecież to poród. Ja juz prawie płaczę, ale jakoś ostatkiem sił udało mi się w końcu wydukać, że ten skurcz to w łydkę mnie chwycił i jak mi ktoś zaraz tego nie rozmasuje to mi ten skurczony mięsień nogę zwichnie Posmiali sie ze mnie ale nogę mąż mi litościwie rozmasował
I musze przyznac że ten skurcz w łydke był chyba gorszy od tych podorowych i jeszcze sie do tej nogi nijak nie mogłam zgiąć.

Napisany przez: galopek czw, 16 sie 2007 - 09:24

O rety !!!Temat w dechę!!!! Naśmiałam się,że hej!!! A ja też z tych zwariowanych.

*J**a pierwsze dziecko rodziłam przez cały dzień bez żadnych przyspieszaczy...położna miała nadzieje,że szybciej się skończy i co rusz odkładała wizytę w szpitalnym bufecie.Akcja na dobre zaczęła się wieczorem i ona mi mówi; "I nie zdążę już iść po frytki" Ja jej na to między skurczami: "może chce pani moje biszkopty z torby?"

***Po całkowitym znieczuleniu (miałam po porodzie ręcznie wydobywane łożysko) doktor mnie budzi: "Jak się pani nazywa?".Ja oczywiście ubawiona ryczę ze śmiechu i parskam mu w twarz "Zenobia Kołobrzegu!!!" Ja tego nie pamiętam ale mąż co rusz ma ze mnie polewkę.

A teraz dla mam,które nie mogą zdecydować się na drugie,bo boją się porodu, i dla tatusiów,którzy boją sie towarzyszyć swoim połówkom:


...za drugim razem to totalny ODLOT....

Napisany przez: tolala pią, 17 sie 2007 - 11:50

Fajne zdjęcie!

Napisany przez: kasiula_poznan pon, 20 sie 2007 - 20:59

no to ubawilam sie nieziemsko po raz kolejny... mam nadzieję, że i ja "za chwilę" cos tu dopiszę... a że rodzić mam zamiar z moim mężem prześmiewcą to jest to całkiem prawdopodobne

narazie z historii szpitalnych:
moj lekarz wysłał mnie na okresowe badania do szpitala, cala standardowa procedura - przyjecie do szpitala na oddział i takie tam...
przyszła pora i na wywiad:
pani doktor zadaje pytanie:
- ktora ciaza?
- pierwsza
na to ona ze zdziwieniem
- czyli nie rodzila pani wczesniej??
mialam ochote odpowiedziec tak rozmnozylam sie przez paczkowanie

Napisany przez: maja2006 czw, 23 sie 2007 - 19:30

CYTAT(florencja79 @ sob, 07 lip 2007 - 11:34)

Napisany przez: kala101 sob, 08 wrz 2007 - 21:42

super cała porodówka się popłakała

Napisany przez: Tissaia sob, 08 wrz 2007 - 22:38

Dziewczyny, ta historia, mimo znamion absurdu jest jak najbardziej prawdziwa! Dotyczy narodzin mojej koleżanki, wersję wydarzeń potwierdza kilka osób! A więc....
Mama mojej koleżanki słynie z tego, że bardzo z niej "krzepka" kobieta i bardo pracowita -nie usiedzi w miejscu, robota jej się pali w rekach, ciągle pierze, trzepie dywany, sprząta, myje okna itd. Toteż kiedy kilka dni po planowanym terminie porodu poczuła - jej zdaniem lekkie -bóle, uznała, ze i tak najpierw musi mieszkanie "ogarnąć" bo mąż potem nic nie zrobi.( była sama w domu ) Ogarniała je od południa do 17, po drodze gotując obiad i robiąc pranie. Kiedy odeszły jej wody a ból był juz "trochę" mocniejszy, postanowiła, że tylko wyciągnie pranie z pralki i rozwiesi, i już się zbiera do sasiada, żeby ją zawiózł do szpitala.
Finał historii słyszałam od niej samej. Opowiadała mi go w dość zatłoczonym autobusie a głos ma też krzepki...Ludzie mieli uszy jak zające
" No i słuchaj Daria, wyciągam Ci ja to pranie z pralki, na taką wielką miednicę, a tu czuję -boli coraz bardziej i tak mi sie jakoś coś pcha jakby.....Ale myślę -rozwieszę jeszcze, bo ten pacan na pewno w miednicy zostawi i zaśmierdzi sie jak nic. No i jak dźwignełam tą michę z praniem, tak czuję - cholera, rodzę! Bóg strzegł, że miałam majtki pod podomką, bo by mi sie dziecko o lastriko w łazience rozbiło! Patrzę - no jest, prawie całe! A bolało już jak cho-cho! No to ja w te pędy do sąsiada, z Anią w tych majtkach, żeby po pogotowie dzwonił. Dzwonię do drzwi, on otwiera,mówię: pogotowie wołaj! a on patrzy na mnie i jak nie rypnie na podłogę. Zemdlał! Nie bardzo miałam jak do telefonu dojść, bo miał taką wykładzinę kremową, puchatą na podłodze i myślę -pobrudzę. ale nic, weszłam i dzwonię. Pomyślałam, ze najwyżej im jutro wypiorę jakby co....."

Miałam tylko JEDNĄ myśl po usłyszeniu tej historii - glupią Dobrze, że 30 lat temu kobiety nie nosiły stringów
Moja koleżanka żyje, ma sie dobrze a swoja córkę urodziła w niecałą godzinę!

Te, które są na finale -chwytać sie za pranie!!!
Lekkich porodów życzę!

Napisany przez: TAQILLA nie, 09 wrz 2007 - 04:48

Tiss podejrzewam, że też powstrzymałaby mnie ta puchata wykładzina na podłodze
Normalnie ze śmiechu się posikałam

Napisany przez: Kajkaaa nie, 09 wrz 2007 - 15:19

Tak sobie tu zajrzałam żeby się pośmiać i dobrze trafiłam Wasze przeżycia i historie są superrr, jeszcze ze trzy takie opowiadania jak Tissaia i pewnie posikałabym się ze śmiechu. Nawet mój D trochę poczytał i zaśmiewał się w głos

Ja niestety nic nie dopisze, bo u mnie wesoło nie było, choć zakończenie było szczęśliwe

Napisany przez: karo23 nie, 09 wrz 2007 - 19:03

Tiss ale sie usmialam

Napisany przez: martucha96 nie, 09 wrz 2007 - 20:42

Nie, no wymiękłam

Napisany przez: yagiw wto, 11 wrz 2007 - 21:12

Jezu poryczłam się ze śmiechu

Ja tydzień po terminie zadzwoniłam do mojej mamuśki - jedziemy rodzić. Pojechałyśmy, lekarz do mnie że rozwarcie na 3 palce ale że skórczy zero i blisko szpitala mieszkam to mam do domu jechać i wrócić jak odejdą mi wody lub skórcze będą za 5 minut. No to poprosiłam o łańcuch - spojrzał jak na wariatkę a ja mu na to że chcę się przykuć do łóżka i nie ruszę się dopóki nie urodzę. Moja mama parsknęła śmiechem i mówi do lekarza żeby mnie wzięli na porodówkę bo ona w tygodniu nie ma czasu (to była niedziela) bo ma dużo pacjentów, no to jak lekarz usłyszał że pani doktor córkę do porodu przywiozła to od razu oksytocynka i na porodówkę. Pierwsze 15 minut uśmieszek u mnie, żadnych znieczuleń proszę, ja chcę rodzić naturalnie..... A jak oksytocyna zaczęła działać to już mi do śmiechu nie było i podobno (to już wiem tylko z opowiadań) bo jakoś mi ten fakt umknął, jęczałam do położnych że "nie bądźcie świnie dajcie mi coś na znieczulenie" - były świnie i nie dały; potem "ja już nie chcę rodzić, mamo idziemy do domu" na co położna że już niedługo bo już główkę widać - tu jakiś przebłysk świadomości, o ile jest się wtedy świadomym, ni stąd ni z owąd przypomniał mi się fragment jakiejś książki że w tej fazie porodu można już wyczuć główkę - więc pytam się położnej czy jak ja bym tam palec wsadziła to mogłabym małego pogłaskać po główce - mama nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, położna też dostała dziwnych drgawek ale powiedziała że mogłabym. Niestety nie zdążyłam bo bóle parte były szybsze i Miśko się urodził. Moja mama do tej pory mówi mi że jak wyobraziła sobie mnie taką rozkraczoną z ogromniastym brzuchem próbującą pogłaskać główkę wystającą ze środka to dostaje ataku śmiechu. teraz to i ja mam ubaw...

Napisany przez: Silije czw, 13 wrz 2007 - 16:23

No cóż, ja pogłaskałam główkę mojej średniej córci, zaraz gdy się ze mnie wynurzyła, nie wiem czy było to takie śmieszne - dla mnie wzruszające .
A co do synka to położna sama mi zaproponowała, żebym dotknęła, ale ja byłam tak skupiona na tym, żeby nie przeć, że się bałam ruszyć ręką, żeby się nie zdekoncentrować

Tissaia z tym dywanem przypomniała mi jak w 4 czy 5 godzin po porodzie domowym z zapałem na kolanach szorowałam kanapę, na której była jedna maleńka plamka z krwi.

Napisany przez: iwo1 sob, 15 wrz 2007 - 22:34

Moja koleżanka z pracy ogólnie jadła b.dużo ,jeśl nie zjada trzęsła się z głodu i nie mogła na niczym skupić .
Podczas swojego porodu zgłodniała,kochający mąż znalazł otwartą cukiernię niewiele myśląc kupił tort.
Asia siedziała w kucki i w przerwach między skurczami jadła ręką tort.
Uroczyście było
I

Napisany przez: Beata103 nie, 16 wrz 2007 - 11:37

Cudne są te Wasze historie.

Poryczałam się ze śmiechu

Nawet nie macie pojęcia jak takie historie mogą podnieść na duchu na "chwilę" przed porodem.

Wielkie dzięki i mam nadzieje, że bede mogła za jakiś czas coś tu naskrobać.

Napisany przez: Magdula nie, 16 wrz 2007 - 21:09

Ten wątek jest fantastyczny! Powinien być przyklejony!

Napisany przez: Kanika pią, 11 sty 2008 - 17:40

Przesuwam do przodu, może znów pojawią się jakies ciekawe historie Bo jakoś ucichło A śmiechu mamy tu co nie miara

Napisany przez: kaprikorn pią, 11 sty 2008 - 23:10

Dziewczyny, dzięki za te historie. Można się nieźle ubawić. Córkę rodziłam przez cc - choć nie chciałam, teraz też chcę urodzić naturalnie - oby się udało. W zasadzie nie boję się porodu. Żaden ból porodowy nie może być gorszy od tego po operacji kiedy znieczulenie przestaje działać...
Tę historię z brokatem słyszałam w Wawie na jakiejś dyskotece. Był jakiś konkurs dowcipów czy coś takiego i dziewczyna opowiadała, już ładne parę lat temu.

Napisany przez: Aśka 76 sob, 12 sty 2008 - 09:11

Ja rodziłam synka naturalnie , w domu odeszły mi wody . Byłam juz spakowana , nie mielismy wtedy samochodu ,złapałam za telefon i wykręciłam numer , ,w słuchawce słyszę głos : STRAŻ POŻARNA SŁUCHAM . Parsknęłam śmiechem do słuchawki i odłozyłam. Mąż zdziwiony patrzy na mnie i mówi : a Ty co kombinujesz ? Mówię gdzie się dodzwoniłam , a on na to oj biedactwo , dzwonisz do straży aby Ci poziom wód uzupełnili .
Dziewczyny wstyd się przyznać , już wtedy byłam pielęgniarką ,ale ja naprawdę nie znałam numeru na pogotowie ,bo nigdy nie korzystałam , a skąd mi to 998 przyszło do głowy ?


Kaprikorn zyczę Ci tego aby ten poród naturalny był dla Ciebie łatwiejszy od cc ,ale myslę że jeszcze zdanie zmienisz , gdy przyjdzie Ci rodzic naturalnie.

Napisany przez: kaprikorn sob, 12 sty 2008 - 14:51

Zobaczymy, Asiu.
Dobre z tą strażą pożarną. Teraz nie ma takiego problemu, dzwoni się pod 112 i tyle. Jak jechałaś karetką to mąż mógł Ci towarzyszyć czy byłaś sama? Mój mąż urodził się w karetce, nie chciało mu się czekać aż jego mama dojedzie do szpitala.

Napisany przez: Patiii wto, 15 sty 2008 - 16:25

Zacznę od tego, że urodziłam 12 dni po terminie. W szpitalu czekając na poród nie miałam siły już leżeć i coraz bardziej się stresowałam ( Codziennie przychodziły kobitki rodzić no i niektóre aż mdlały) byłam przerażona. Raz mnie wzięli na wywołanie, ale niestety nic mi nie dało, ale po chwili nawet się ucieszyłam bo obok na łóżku jakaś kobitka miała wywoływany poród i krzyczała do mnie, że ona umiera, że zabije męża, ze bóle są nie do wytrzymania i że jak mnie weźmie to ja też nie wytrzymam itd (można się przerazić) No po 3 godz leżenia pod kroplówką lekarze stwierdzili, że nic mi to nie daje i mnie odłączyli. No i po kilku dniach dokladnie o 3 w nocy wstałam no i tak coś mnie w krzyżu zaczeło łupać. Pomyślałam: "No tak jeszcze tego mi brakuje, żebym przeziębiła sobie nerki", więc się przykryłam. A tu guzik coraz bardziej i bardziej. Napisałam do mamy smsa" Wiesz cos mnie w krzyzu łupie czy to moze byc juz porod?" Oddzwonila i powiedziala ze to calkiem mozliwe a ja na to zeby Marcin juz przychodzil (moj maz) No i wywlekl sie z łozka o 4 w nocy i przydreptał do szpitala. Najgorsze bylo lezenie w tych skurczach. Ale tak bardzo się cieszyłam, że już się zaczeło ze zaczełam sie uśmiechac. Połozne i lekarz gapia sie na mnie jak na wariatke Po czym ja mowie " a nie moge sie nawet do doktora usmiechnac?" Juz wtedy se go kupilam
No i wyobrazcie sobie, że kiedy Kubuś juz wyskoczył to moj mąz zamiast pierwsze co powiedziec " jej jaki sliczny" albo cos w tym stylu. To pierwsza rzecz jaka powiedzial po zobaczeniu Kuby byla " Boze ale ma jaja" Wszyscy parskneli smiechem,, ja niestey nie dalalm rady bo tak mnie wszystko bolalo ze łooo. Potem spytalam lekarza gdzie dostane znieczulenie a on " Wstydze sie powiedziec" A kiedy juz mnie szyl zaczelam mowic ze juz wiecej dzieci nie urodze . Na to lekarz " No to co ? Szyjemy całą?" Teraz po takim czasie stwierdzam ze porod nie byl wcale taki zly, ale nawet sie usmialam.

Napisany przez: Paola pią, 18 sty 2008 - 13:54

cudowne te Wasze opowieści!!!!!
Mnie poród minął szybko i przyjemnie!!! Znam z relacji męża jedną fajną hisoryjkę., może nie tak zapawne jak Wasye. Ja byłam już tydzień po terminie, badania i te sprawy, lekarz kazał czekać. Moi rodzice mieszkający daleko co dzień przez telefon: jak się czuję, czy coś się dzieje. W końcu lekarz kazał położyć mi się do szpitala, ale mój synek wyczuł sprawę i dzień wcześniej zdecydował się wychodzić. O 6 rano jedziemy z meżem do szpitala, ja mu mówię, żeby to nikogo nie dzwonił, dopóki nie urodzę. Jak przyjechaliśmy, to aż położona była zdziwiona, że mam już 7cm rozwarcia. O 8.20 było po wszystkim i synuś spał spokojnie w moich ramionach, mnie zszywają, maż dzwoni do niczego nie świadomych jedzących śniadanie moich rodziców. Rozmawia z moim tatą i mówi: cześć dziadek; mój tato:cześć; maż:cześć dziadek, tato: no, cześć, co tam i wtedy dopiero, mój tata siarczyście przeklął, bo sie zorientował, że ma wnuka- do dziś się z tego śmiejemy!!!

Napisany przez: Yulianna pią, 18 sty 2008 - 18:58

Może to nie jest opowieść z porodówki ale pasuje do tematyki.
Jakiś czas temu miałam problem natury intymnej.
Zanim udało mi się dastać do lekarza dziewczyny poradziły mi, na naszym forum, jak załagodzić dolegliwości.
Zaproponowały bym m.in. przemywała okolice intymne tantum rosa.
Podczas wizyty powiedziałam panu doktorowi, że przemywałam tantum werde
Pan doktor dziwnie się uśmiechnął a ja dopiero po wyjściu z gabinetu, zrozumiałam dlaczego
To było żenujące


Moja znajoma, starsza kobietka zresztą, poszła do gina.
Pan doktor prosi aby się rozebrała, ona natomiast "może pan doktor chociaż się odwróci", lekarz na to "a światło też zgasić" Znajoma była zbulwersowana

Napisany przez: Kiśka nie, 20 sty 2008 - 17:26

Ten wątek jest zdecydowanie najlepszy!!!

Napisany przez: Cilla pon, 21 sty 2008 - 11:28

Yulianna, heeh dobre!

Napisany przez: NIUNKA śro, 23 sty 2008 - 00:31

Ale się ubawiłam ...... proszę o jeszcze

Napisany przez: LilySnape czw, 24 sty 2008 - 20:42

CYTAT(Yulianna @ pią, 18 sty 2008 - 18:58)

Moja znajoma, starsza kobietka zresztą, poszła do gina.
Pan doktor prosi aby się rozebrała, ona natomiast "może pan doktor chociaż się odwróci", lekarz na to "a światło też zgasić" Znajoma była zbulwersowana

Napisany przez: Majka 82 nie, 11 maj 2008 - 16:12

Dziewczyny, napiszcie cos!!!!!!!!!!!
ja sie nie wypowiadam, bo ciaza i porod jeszcze przede mna!!!! ale to ulubiony watek wielu z nas wiec szkoda zeby tak spadl:)

poratujcie

pozdrawiam!

Napisany przez: Brydzia nie, 11 maj 2008 - 18:16

Przy pierwszym porodzie bylam sama, bez meza i nie mialam kogo dreczyc w czasie skurczy , ja lezalam na lozku z oksy podlaczona a kolo mnie akurat salowa stanela bo wymieniala worek w koszu na smieci, no i wtedy zlapal mnie taki okropny bol ze, prawie swiadomosc stracilam, nic nie widzialam tylko nagle uslyszalam wrzask tej kobiety: Prosze mnie nie grysc!!!
Z bolu zlapalam salowa za ramie i ja poprosu ugryzlam! i to calkiem mocno.
Potem mi wstyd bylo jak w mojej sali np. podloge myla, ona mowila ze wszystko ok ale mi i tak glupio bylo.

Napisany przez: Kat25 nie, 11 maj 2008 - 18:58

ja podczas porodu powiedziałam lekarzowi ze skoro nie chce mi pomóc to z racji wykonywanego zawodu -zastrzele go;) ha ha ha ha a kiedy mnie szył to mówie do niego-wie pan zartowałam ha ha ha ha a głupio mi było ze szok

Napisany przez: emilly1975 pon, 12 maj 2008 - 09:58

To ja też dorzucę coś od siebie,tyle,że z usg mojej znajomej (to było kilka lat temu).Pojechała przejęta na usg (oczywiście państwowo),lekarz zabrał się za usg, a ta wyskakuje:"mogę zrobić zdjęcie:? a lekarz na to "To nie zakład fotograficzny".Po paru minutach:"a co to za płeć"?,lekarz:"A co ja wróżka"?.Lekarz okazał się niezłym jajcarzem,ale jak opowiadała mi tę historię to mało się kawą nie udławiłam.

Napisany przez: Agaami czw, 29 maj 2008 - 11:09

Podciągam wątek, bo jakoś milej się go czyta niż ten https://www.maluchy.pl/forum/Jak-wspominacie-swoj-porod--t6.html zwłaszcza, że im bliżej tym bardziej się boję

Napisany przez: agitusek pią, 30 maj 2008 - 21:00

...w czasie skurczow powatarzalam tylko o boze oo boze jak boli.... na to polozna w kocnu sie zdenerwowala i krzykliem na mnie....prosze przec a nie Boga wzywac!!!!!!!!!!!


teraz sie z tego smieje ale wtedy do smiechu mi nie bylo....

Napisany przez: ajakielka pią, 30 maj 2008 - 23:53

No to ja też coś napiszę. Poród ogólnie to była bajka, krótki, łatwy i przyjemny. Pamiętam jeden skurcz- a było to tak: o wcześniejszych skurczach informował mnie mąż (patrząc na ktg), mówił: skurcz idzie, ja na to: ok i podsypiłam pomiędzy skurczami (naprawdę ledwo co je czułam). W pewnym momencie położna przyszła, zobaczyła mnie i powiedziała: niech pani jeszcze idzie się wysikać, bo za chwilkę bierzemy się ostro do roboty. No to poszłam. Przyjęłam pozycję narciarza i... to był właśnie TEN SKURCZ. Normalnie z bólu to nie wiedziałam gdzie ja jestem i co ja tam robię w ogóle, strasznie mnie zaskoczył te skurcz (o czym nie omieszkałam poinformować położnej- gdy już trafiałam z powrotem na stół- miała ubaw kobieta, zapytała tylko, czego ja się spodziewała podczas porodu?). Po jakimś czasie do łazienki wszedł mąż i powiedział, ze już trochę zaczął się o mnie martwić. Wysyczałam: no nareszcie jesteś! Zaniósł mnie na łóżko, gdyby nie on, nadal tkwiłabym w pozycji naraciarza w ubikacji. Potem dostałam zo. No to tyle.

Napisany przez: catherine83 sob, 31 maj 2008 - 23:15

SUUUUUUUPER TEMAT!!!! Normalnie uśmiałam się po same pachy. Będę musiała "zapodać" temat mojemu mężowi. Mnie poród czeka za 4 m-ce, zobaczymy czy i u mnie pojawi się jakaś śmieszna historia. Pozdrawiam Was:)

Napisany przez: Anulek81 pon, 02 cze 2008 - 16:16

Witam, wątek jest super, podniósł mnie na duchu przed moim porodem, więc dorzucę coś od siebie

Poród wspominam miło, o ile można go w ten sposób wspominać Ale głownie dlatego, że wszystko szybko poszło. O 22 zaczęły się skurcze, ale do szpitala pojechaliśmy o 24, bo wody mi nie odeszły, tylko miałam regularne skurcze, co 15 minut.
Byliśmy razem z mężem w 1-osobowej sali porodowej i co jakiś czas zaglądała do nas położna, żeby zobaczyć, czy jest jakiś postęp. Podczas kolejnego skurczu, kiedy stałam przy drabinkach i oddychałam przeponowo, modląc się, żeby już minęło, M. masował mi plecy mówiąc: "Zobaczysz, przy piątym to nie będzie już tak bolało" Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy zacząć wrzeszcześ na niego, ale przynajmniej na chwilę zapomnialam o bólu

Drugi moment był już podczas samego porodu. Po kolejnym skurczu partym, pan doktor ustawił lampę, tak że centralnie świeciła mi w krocze i mówi: "No to w stronę światła proszę" .

Napisany przez: Biała czw, 05 cze 2008 - 01:10

CYTAT(agusia0611 @ Thu, 02 Nov 2006 - 18:08)

Kiedy rodziłam syna sporo lat temu na Szaserów w Wa-wie leżałam na
sali wieloosobowej.Ciągle odbywały sie tam jakies wizyty.A to wizyta
lekarska przed wizyta z ordynatorem, potem wizyta z ordynatorem,potem
wizyta ze studentami i tak przed południem kilka razy.Oczywiście
trzeba było pokazywać brzuchy i wkładki.Tak sie przyzwyczaiłysmy na
sali do tych wizyt ,ze juz bez proszenia koszule szły w górę,brzuchy
odsłoniete,doły bez majtek.No i razu jednego wchodzi dwóch panów w
białych kitlach.No to my fruu koszule w górę.Panowie oczy jak spodki z
wrażenia zrobili,zdjęli drzwi i wyszli..Bo tym razem był to pan
konserwator z kolegą...

Napisany przez: bolka czw, 05 cze 2008 - 09:16

Mnie podobały się sytuacje przy obchodzie na porodówce. Chyba wszystkie babki po porodzie obolałe, w większości nie siadamy, ostrożnie kroczkami chodzimy z pieluchą między nogami, żądnych gwałtownych ruchów... i temu wszystkiemu towarzyszą niechcące ała... ogólnie nie w formie, zwłaszcza że nieprzespana noc zlewa się z dniem. A na obchodzie lekarz pyta jak pani się czuje i chyba wszystkie entuzjastycznie odpowiadały że świetnie, bardzo dobrze, nie ma problemu i ogólna radość

Napisany przez: bolka czw, 05 cze 2008 - 09:39

Przy pierwszym porodzie, zabawny był moment jechania do szpitala. Skurcze miałam od samego rana, ale jakieś takie znośne wszystko było. Późnym wieczorem częstotliwość skurczy znacznie się zwiększyła i natężyła, jednak nie chciałam niepotrzebnie jechać do szpitala (chociaż akurat tego dnia był termin). M. widział, że zaczyna być dość poważnie i pyta czy zbieramy się do szpitala i tak do dwóch godzin ze mną ustalał, bo jak były skurcze to stawiałam go w stan gotowości, że szybko jedziemy, a w przerwach od skurczy odwodziłam go od tego, skurcze były co 10 do 5 min W końcu sam zadecydował i jechaliśmy, urodziłam 6 godzin później.

Jeszcze formalności w szpitalu, kiedy miałam podawać dane przy wypełnianiu formularza przez pielęgniarkę, swoje jakoś podałam, ale przy pytaniach o M., jedyne co pamiętałam to jak się nazywa, przy wszystkich innych pytaniach miałam wątpliwości i w końcu pielęgniarka zawołała M .

I początkowo przy połogu już w domu, przez telefon coś załatwiałam w sprawie Adasia, jakieś papiery czy lekarz. W pewnym momencie kobieta prosi o imię i nazwisko syna i mnie zatkało, bo nie umiałam sobie przypomnieć (ani imienia, ani nazwiska), w końcu ona pyta czy chodzi o moje dziecko, ja że tak i dalej cisza... dopiero po chwili mnie olśniło i z takim zadowoleniem, że wiem, odpowiedziałam

Napisany przez: bolka czw, 05 cze 2008 - 09:43

Przy drugim porodzie, jak już półleżałam do parcia, zestresowana pytam położną, proszę mi przypomnieć jak to było, co mam robić? pamiętam że jakoś inaczej się oddychało

Napisany przez: *Mariola* pon, 09 cze 2008 - 00:22

CYTAT(galopek @ Thu, 16 Aug 2007 - 08:24)

Napisany przez: *Mariola* pon, 09 cze 2008 - 00:23

CYTAT(Brydzia @ Sun, 11 May 2008 - 17:16)

Przy pierwszym porodzie bylam sama, bez meza i nie mialam kogo dreczyc w czasie skurczy , ja lezalam na lozku z oksy podlaczona a kolo mnie akurat salowa stanela bo wymieniala worek w koszu na smieci, no i wtedy zlapal mnie taki okropny bol ze, prawie swiadomosc stracilam, nic nie widzialam tylko nagle uslyszalam wrzask tej kobiety: Prosze mnie nie grysc!!!
Z bolu zlapalam salowa za ramie i ja poprosu ugryzlam! i to calkiem mocno.
Potem mi wstyd bylo jak w mojej sali np. podloge myla, ona mowila ze wszystko ok ale mi i tak glupio bylo.

Napisany przez: emilly1975 wto, 23 wrz 2008 - 00:58

Podciągam mój ulubiony wątek .

Napisany przez: ania.s wto, 23 wrz 2008 - 01:21

Jestem pierwszy raz w ciąży. Przeczytałam pierwsze dwa posty i na razie nie dam rady dalej ich czytać, bo jest pierwsza w nocy i wszystkich pobudzę swoim śmiechem. Wrócę tu jutro. Agusia miałaś super pomysł zakładając ten temat.

Napisany przez: Cassie wto, 23 wrz 2008 - 14:58

Ja chyba też dziecko ze śmiechu obudziłam ale popłakałam się ze śmiechu, wątek super i ja też coś dopiszę.

Na wywołaniu lekażałam w sumie 3 dni a byłam już 6 dni po terminie. Gdy w końcu dostałam 5 zastrzyków w mój biedny obolały tyłek i oxy zaczęła działać dzwonię do męża "Kochanie rodzę, ubierz się i przyjedź". Zwijam się już jak głupia na fotelu, dwie godziny później dzwonię do męża "D gdzie jesteś?" a on mi na to że dopiero wstał i je śniadanie. A ja mu na to "Ja tu k... rodzę a ty się obrzerasz??? Łąduj się do auta i przyjedź bo Cię przez telefon uduszę!" Położna aż się na mnie głupio spojrzała. W końcu po pół godz. przyjechał i z radością w głosie zacyna mi opowiadać jak to wczoraj był u kolegi i zaczyna mi opowiadać jak wymieniali silnik w aucie. Myślałam że dostanę szału na te jego opowieści i po raz drugi dostał opieprz. Położna kazała mi się powiesić na drabinki żeby mnie ruszyło, spróbowalam no ale tak bolało że już nie mogłam, mój kochany mąż powieś się na drabinki to Ci będzie łatwiej ja mu na to "Sam się powieś ja jadę do domu, dzisiaj nie rodzę". Chyba pierwszy raz w życiu na niego tak nakrzyczałam.
Położna jak mi przebijała pęcherz płodowy to kazała mi na nią nakrzyczeć a ja jej spokojnym głosem "Nie dzisiaj, nie mam siły...". Mąż cały czas mi śpiewał a ja biedna nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Gdy położna zobaczyła rozwarcie to chciała szybko pobiec po lekarza i tak niefortunnie się obróciła że przewróciła się o reflektor i dość mocno się poobijała, oczywiście ubaw po pachy. Gdy wkońcu urodziłam synka dostałam głupiego jaśka i się zaczęło. Mąż poszedł mnie spakować a ja się pytam gdzie jest mąż? Lekarz na to podrywa pani koleżankę z sali a ja "Teraz to już może, syn jest na świecie to niech robi co chce"
Zapomniałam dodać że wzięłam na porodókę moją ulubioną czekoladę i mówię lekarzowi że ja muszę wziąść chociaż kostkę i tak kilka razy w końcu on do stażystek "Dziewczyny pani ma czekoladę robimy imprezę" No i nie skończyłam walczyć o czekoladę aż nie dostałam kostki
Ale tak na serio to te wszystkie leki podczas porodu dają takiego odlotu że czułam się jak na haju, jak długo żyję to takich *****ół nie mówiłam.

Teraz jestem w 13tc i ciekawa jestem jak będzie wyglądał mój drugi poród, mam nadzieję że mniej boleśnie ale teżz takim humorem

Napisany przez: Zojka wto, 23 wrz 2008 - 15:05

Obym miała powody za kilka miesięcy dopisać tu coś śmiesznego

Piszę do Męża sms`a że mam schizę jak zapobiec przypadkowemu podmienieniu nam dziecka w szpitalu, a on na to:
"Musisz jeść dużo marchewki to będzie ciemniejsze niż reszta maluchów..."

Napisany przez: catherine83 wto, 23 wrz 2008 - 15:12

Mam nadzieję, że i ja za parę dni będę mogła dospisać coś zabawnego.

Napisany przez: _U2_ czw, 16 paĹş 2008 - 12:53

Ja juz nie moge ze smiechu. Dziewczyny wasze historie sa powalajace :
Siedze w pracy i koledzy sie na mnie dziwnie patrza bo tylko parskam smiechem (powaĹźny inzynier )

Podbijam temat bo nie moze byc zeby był na tak odległej pozycji i czekam na nastepne opowieści

P.S. Temat powinien zostać przyklejony

Napisany przez: krolewienka czw, 16 paĹş 2008 - 14:53

niezle.... też coś dorzucę

rodziłam Zuzkę super szybko i miło - i ze śmiesznych rzeczy pamiętam tylko to, że na tasiemce napisali jej" nazwisko, syn....". Zoabczyłam i mówię - to co w końcu, bo już zwątpiłam? a położna mówi: "na ręce córka, na nodze syn"

ale to wszystko pikuś. w sali obok rodziła dziewczyna bliżniaki. strasznie długo, i się bardzo męczyla, normalnie żali mi jej bylo. i ona tak strasznie jęczała, krzyczała i wydawała inne odgłosy. a w kolejnej sali rodziła dziewczyna, której to bardzo nie odpowiadało, bo chyba jej się nie pozwalało skupić. i jej mąż, kiedy już urodzila, relacjonował przez telefon komuś przebieg porodu - przypadkiem stał w tym czasie obok mojego męża. wyglądało to tak:
no już po wszystkim, maleństwo czuje się ok, moja (powiedzmy dla celów forum) Anka też. trochę pokrzyczała, ale to jest pikuś, bo babka obok tak się darła "boli, boli", a Anka wkurzona wrzasnęła do niej: ", k.... a, jak się nie zamkniesz natychmiast, to jak przyjdę do ciebie i ci wp...... ę, to dopiero poczujesz, co to ból

musiało ją to naprawde wkurzyć

Napisany przez: Mariola80 wto, 28 paĹş 2008 - 10:58

Dziewczyny gdzie relacje z porodĂłw?????
dawac dawac:)))

Napisany przez: LilySnape śro, 29 paź 2008 - 08:41

Mnie się taki dowcip przypomina:

Lekarz - Murzyn przyszedł do kobiety mającej rodzić, stanął nad łóżkiem i mówi:
- BĂłli byli?
- Joanna Nowak - odpowiada ona. *




*załóżmy, że to było takie nazwisko

Napisany przez: rzodkiewka śro, 29 paź 2008 - 09:52

CYTAT(LilySnape @ Wed, 29 Oct 2008 - 08:41)

Mnie się taki dowcip przypomina:

Lekarz - Murzyn przyszedł do kobiety mającej rodzić, stanął nad łóżkiem i mówi:
- BĂłli byli?
- Joanna Nowak - odpowiada ona. *
*załóżmy, że to było takie nazwisko

Napisany przez: Gothica wto, 02 gru 2008 - 14:03

podbijam, bo uwielbiam ten watek

Napisany przez: -Mariola- wto, 02 gru 2008 - 14:09

CYTAT(LilySnape @ Wed, 29 Oct 2008 - 08:41)

Mnie się taki dowcip przypomina:

Lekarz - Murzyn przyszedł do kobiety mającej rodzić, stanął nad łóżkiem i mówi:
- BĂłli byli?
- Joanna Nowak - odpowiada ona. *




*załóżmy, że to było takie nazwisko

Napisany przez: Majka 82 wto, 02 gru 2008 - 22:44

CYTAT(LilySnape @ Wed, 29 Oct 2008 - 10:41)

Mnie się taki dowcip przypomina:

Lekarz - Murzyn przyszedł do kobiety mającej rodzić, stanął nad łóżkiem i mówi:
- BĂłli byli?
- Joanna Nowak - odpowiada ona. *
*załóżmy, że to było takie nazwisko

Napisany przez: Eliszka śro, 03 gru 2008 - 09:28

Ja miałam sytuację prawie jak w tym dowcipie
Szykowali mnie już do cesarki a tu czarny anestezjolog pyta mnie o coś.
Ja bylam po wielu znieczulaczach poza tym z samego bólu ledwo kontaktowałam. Polszyzna tego lekarza zdecydowanie nie była wzorowa.
Kilka razy musiał powtórzyć, zanim zrozumiałam, że on pyta po protsu "czy ja go rozumiem"

Napisany przez: Eliszka śro, 03 gru 2008 - 09:29

CYTAT(Majka 82 @ Tue, 02 Dec 2008 - 22:44)

Napisany przez: Tissaia śro, 03 gru 2008 - 09:57

CYTAT(Majka 82 @ Tue, 02 Dec 2008 - 22:44)

Napisany przez: -Mariola- śro, 03 gru 2008 - 10:15

CYTAT(Majka 82 @ Tue, 02 Dec 2008 - 22:44)

Napisany przez: Pogoda śro, 03 gru 2008 - 11:04

Szczególnie, że "Młody praktykant z Afryki", równie dobrze mógłby być biały .

A poza tym, dlaczego mamy zakładać, że skoro Murzyn, to "młody praktykant" a nie po prostu Lekarz?

Napisany przez: Majka 82 śro, 03 gru 2008 - 20:48

no to niech bedzie LEKARZ Z AFRYKI, Murzyn jest dla mnie okresleniem obrazliwym, ale kazdy decyduje dla siebie, skoro Wam nie przeszkadza to ok.

Napisany przez: Tissaia śro, 03 gru 2008 - 23:19

Majka- ale ono nie jest obraźliwe. No naprawdę- to normalne słowo... Jeszcze 3-4 lata temu dla nikogo nie było obraźliwe. Ale- błędnie tłumaczenie na ang. Niger ( a to jest obraźliwe ) zrobiło swoje...

Napisany przez: Tissaia śro, 03 gru 2008 - 23:23

https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarna_rasa_cz%C5%82owieka

https://sjp.pwn.pl/lista.php?co=Murzyn

Napisany przez: Majka 82 czw, 04 gru 2008 - 11:52

Tissaia, masz racje, sugerowalam sie tez tym tlumaczeniem...

nie chce juz dluzej dyskutowac, napisalam bo mnie to zrazilo, mieszkam w Niemczech, pracuje z niepelnosprawnymi dziecmi, wiele z nich to sieroty z Afryki, nie lubie gdy ktos nazywa je obrazliwie...stad chyba moje wyolbrzymienie problemu...

Napisany przez: katja80 czw, 04 gru 2008 - 19:31

Tak sie przyzwyczaiłysmy na
sali do tych wizyt ,ze juz bez proszenia koszule szły w górę,brzuchy
odsłoniete,doły bez majtek.No i razu jednego wchodzi dwóch panów w
białych kitlach.No to my fruu koszule w górę.Panowie oczy jak spodki z
wrażenia zrobili,zdjęli drzwi i wyszli..Bo tym razem był to pan
konserwator z kolegą...

[/quote]

ja też tu ryczę ze śmiechu dziewcznyny ,jeszcze nie doczytałam wszystkiego,ale jak na razie, ta powyżej wygrywa i autorka postów także;)
niezłe z Was agentki,heheh:)

ja rodziłam synusia prawie 9 lat temu,i powitałam go na świecie następującymi słowami,wołając do lekarza"on ma krzywy zgryz!!!", musiałam być w ciężkim szoku,nie zauważywszy innych części ciała,pomijam fakt,że wszystkie dzieci mają zapadnięte usteczka,bo nie mają zębów,ale ja chyba o tym zapomniałam;)

teraz czeka mnie poród w Irlandii,już sobie wyobrażam przeplatanie w bólach polskie i angielskie słowa,może być niezła komedia ,ale to daj Boże za 8 mies.
pozdrawiam

Napisany przez: -Mariola- czw, 04 gru 2008 - 20:16

CYTAT(katja80 @ Thu, 04 Dec 2008 - 19:31)

Tak sie przyzwyczaiłysmy na
sali do tych wizyt ,ze juz bez proszenia koszule szły w górę,brzuchy
odsłoniete,doły bez majtek.No i razu jednego wchodzi dwóch panów w
białych kitlach.No to my fruu koszule w górę.Panowie oczy jak spodki z
wrażenia zrobili,zdjęli drzwi i wyszli..Bo tym razem był to pan
konserwator z kolegą...



ja też tu ryczę ze śmiechu dziewcznyny ,jeszcze nie doczytałam wszystkiego,ale jak na razie, ta powyżej wygrywa i autorka postów także;)
niezłe z Was agentki,heheh:)

ja rodziłam synusia prawie 9 lat temu,i powitałam go na świecie następującymi słowami,wołając do lekarza"on ma krzywy zgryz!!!", musiałam być w ciężkim szoku,nie zauważywszy innych części ciała,pomijam fakt,że wszystkie dzieci mają zapadnięte usteczka,bo nie mają zębów,ale ja chyba o tym zapomniałam;)

teraz czeka mnie poród w Irlandii,już sobie wyobrażam przeplatanie w bólach polskie i angielskie słowa,może być niezła komedia ,ale to daj Boże za 8 mies.
pozdrawiam

Napisany przez: Morganna nie, 07 gru 2008 - 14:52

ehhh... ale sie usmialam az chce sie rodzic mam nadzieje ze za kilka miesiecy tez bede mogla tutaj cos smiesznego opisac ....co mnie spotkalo podczas porodu


REWELACJA USMIALAM SIE STRASZNIE

Napisany przez: joakar nie, 07 gru 2008 - 23:10

super opowieści!!!

Pierwszy poród, bóle krzyżowe, zaczynają się parte:

ja: która godzina? o 16:35 i zaczynam liczyć ile to ja już na porodówce jestem...
położna: o jak Pani o godzinę pyta to to jeszcze potrwa...

O 16:40 córka wyskoczyła z brzucha, a za nią potężny haust wód płodowych położnej prosto w twarz.

położna: No nie to już drugi raz dziś się napiłam.

Drugi porĂłd, historia tragikomiczna.

Jak zwykle po terminie. Lekarz kazał mi policzyć wszystkie schody w klinice, żeby coś ruszyło i ruszyło. Położyłam się wieczorem i zaczęło się, chciałam poczekać aż będzie coś konkretnego (w szpitalu już byłam więc się speszyć nie musiałam). Rano o 6 zgłosiłam położnej że mam skurcze co 6 min. A ona mi wpiera, że to niemożliwe, bo na wywołanie jestem przewidziana na dzień następny. Tak mi nagadała że myślałam, że to może rwa kulszowa, a nie bóle krzyżowe. Potem jeszcze jedna przekonywała mnie, że to nie poród. W końcu jak zapytała co ile te skurcze to mi wody odeszły - zielone. No to ona szybko woła lekarza, ten stwierdził 8 cm rozwarcia i kazał migiem na porodówkę. Wtedy sajgon: golenie, strzyżenie. Przełożyły mnie na łózko i chcą wieźć, ja że nigdzie się nie ruszam dopóki mnie nie przykryją, z gołym tyłkiem chciały mnie wieźć przez korytarz pełen oczekujących na wieści tatusiów.

Efekt: mąż nie zdążył na poród, na porodówce byłam 30 min.
W szpitalu tydz. byłam, a na korytarzu mogło się skończyć....

Napisany przez: Majka 82 nie, 07 gru 2008 - 23:35

Mariola

jak nie palne zeszytem w monitor, patrze, a to tylko Mariola zarty sobie robi

fajny robaczek!

Napisany przez: AgusAg pon, 08 gru 2008 - 10:11

Kiedy robiłam USG lekarz poinformował mnie, ze urodzę dziewczynkę. Przez resztę ciąży mówiłam do brzucha - Magda. Tak się do tej myśli przyzwyczaiłam, że kiedy lekarz powiedział - Ma Pani syna!, ja skołowana i zaskoczona okropnie odparłam - Ależ, nie! To pomyłka, ja urodziłam dziewczynkę. Dopiero kiedy zostały mi zaprezentowane wszelkie atrybuty męskości mojego potomka, uwierzyłam Śmiali się tam ze mnie straszliwie

Napisany przez: oliwka1983 sob, 13 gru 2008 - 17:37

Świetny temat
Ja może też niedługo coś dopiszę a mam termin na 16.12.

Pozdrawiam

Napisany przez: gosiaczek85 sob, 20 gru 2008 - 14:18

tydzień do wyznaczonego terminu, 5 rano mądra przyszła mamusia stwierdziła ze chyba siku jej sie chce a wiec zeszłam na doł po schodach z sypialni do toalety. Usiadłam poł przytomna a ze mnie chlustttt uuu i ok. 10 min minęło bo sie zastanawiałam czy tak bardzo siku mi sie chciało czy może wody odeszły i chyba stwierdziłam ze sie zaczęło. Wołam męża w samochód i do szpitala ok.75 km hehe po drodze skurcze co 4-5 min myślałam ze pogryzeee tapicerkę. A maż do mnieee " zostaw ten samochód on ci nic nie zrobił" W szpitalu gdy przygotowywali mnie do cc <bo mały był pośladkowy> wchodzi panii anestezjolog i krzyczy na cała porodówkee, a wiec co dzisiaj rodzimy JAJECZNICE CZY DZIURE przy znieczuleniu zo pamiętam tylko jak miałam ogromny skurcz a anestezjolog śmiał sie nad tym jak mało sa elastyczne kobiety rodzące bo nawet w kota nie mogą sie zgiąć -cwaniaczek Gdy wyjęli mi już maluszka Pani doktor chyba dopiero po szkole w asyście lekarza szyla mnie i szyłaaa a ja pól przytomna stwierdziłam "jak to możliwe żeby jeszcze mysz doświadczalna robiono ze mną "po czym cała sala operacyjna padła ze śmiechu. ojjjj bolało jak cholera ale super po wspominać:D:D:D

Napisany przez: asiaad2 sob, 27 gru 2008 - 22:12

szkoda ż eja nie mam takich super wsponień, jak sobie dziś przypominam mój drugi poród to płaczę, a mąz chyba zaczyna o nim opowieci jak chce mi popsuć humor , ale było mineło, mały jest cudny i może dlatego tak go ubustwiam, dobrze że wam było wesoło

Napisany przez: Gosia83 sob, 27 gru 2008 - 22:45

Ja z calego porodu nie mam nic śmiesznego do opowiadania....
Wiem tylko źe w trakcie błagalam o cc i krzyczałam, że nigdy więcej...
A jak było po wszystkim to mówię do lekarza, żeby zszyl mnie ciasno (dokladnie) coby mąż nie narzekał...
a położna na to: po co przeciez i tak 2 dziecka nie będzie...

A ja na to że nie bęzie ale "poćwiczyć" zawsze można...


Ps...może przy drugim porodzie bedzie coś śmiesznego...byle szybciej...

Napisany przez: oliwia7 nie, 28 gru 2008 - 13:13

Ja rodziłam w te Mikołajki. Skurcze miałam już co 3 minuty i chodziłam szybkim tempem po korytarzu, żeby akcję przyspieszyć. Przyjechał mąż i dołączył do mnie. Trzymam go pod rękę i idziemy. Co skurcz staję bo ból niemiłosierny. Znowu idziemy. Złapał mnie skurcz a Ja z bólu ścisnęłam mężowi bicepsa. Na co On oburzony patrzy na mnie i mówi: "Ała, to boli." Myślałam, że Go walnę jak to usłyszałam... Jak minął skurcz wydarłam się na Niego: "A co Ja mam do jasnej cholery powiedzieć?"

Napisany przez: AJA nie, 28 gru 2008 - 14:13

Hm mnie skurcze złapały w nocy, zaczął mnie boleć krzyż, ponieważ często takie bóle miałam nie zwróciłam na nie większej uwagi. Ponieważ byłam po terminie już 12 dni byłam w szpitalu, dwie kroplówki na przyspieszenie jakoś młodej nie ruszyły. Przeleżałam tak z pół nocy, w końcu pielęgniarka zaprowadziła mnie na porodówkę tam usłyszałam "Nie wygląda Pani na rodzącą" no to ja na to "A co mam po ścianach chodzić??" Wróciłam na salę, rano przyszła moja mama, co mnie łapał skurcz, ja chyc na łóżko, pozycja "na pieska" i mama masowanko krzyża a ja się chichrałam, że głupio to wygląda. O 14 w końcu matula nie wytrzymała i poprosiła o zaprowadzenie mnie na porodówkę, ja tam bym jeszcze nie szła. Suma sumarum pielęgniarki oddziałowe dostały ochrzan od położnej, że ja chodzę sobie z takim rozwarciem, bo nie wiadomo czy nawet zdążą mnie ogolić i zrobić lewatywkę. Ja do niej, że ja wracam na oddział bo do męża musze zadzwonić. Położna "A jak ma zamiar Pani iść??" Ja "Tak jak do tej pory prawa, lewa " Dzwonie do małżona "Kochanie idę na porodówkę pospiesz się" a on do mnie "ale ja Ci wiozą kapustę kiszoną jak chciałaś!!" A huk z kapustą!!! Przyjechał, a ja do niego od progu "Mów coś do mnie, cokolwiek" Wiecie co zrobił?? Zaczął opowiadać czerwonego kapturka!!
W sumie było ok. musiałam mieć przekuwany pęcherz, wiem że jak młoda już wychodziła to darłam się "k...a ja chce już urodzić" tak ze trzy razy. Potem przepraszałam za to położne, ale się tylko uśmiechały

Napisany przez: Tissaia pon, 29 gru 2008 - 20:17

CYTAT(AJA @ Sun, 28 Dec 2008 - 14:13)

Napisany przez: asiunia219 pon, 29 gru 2008 - 21:55

watek niesamowity
moj pierwszy porod trwal 12 h dostalam mase zastrzykow,kroplowek i wszytskiego co bylo mozliwe takze pod koniec lekko odlatywalam ........ ale gdy resztkami sil urodzilam moja kochana coreczke okazalo sie ze cho...ie popekalam
wiec jak moj doktorek zaczal mnie szyc zapytalam: panie doktorze czy to na dobicie? smiech na sali, a on do mnie ze: na dobicie to mozemy pojsc do baru napic sie piwa ,a ja na to : [b] ze wolalabym whisky [/b] i znow smiech
pomijam fakt ze dostalam takiej glupawki ze polozna calowalam jak opetana dziekujac za opieke, co biedna probowala odejsc to ja znowu buzi buzi ......

Napisany przez: oliwka1983 śro, 31 gru 2008 - 21:19

Heee asiunia219 ja też miałam kroplówkę i zastrzyki i jak już urodziłam, to się coś ze mną zaczeło dziać, najpierw prosiłam że chcę zobaczyć jak łożysko wygląda, przed szyciem pytam się, czy boli, a lekarz "nie, zrobimy tak, że nie będzie czuć pod językiem później jak mnie lekarz szył, to pow. "może pani to potrzymać" chodziło o wziernik i to było do położnej a ja myślałam że do mnie no i złapałam za wziernik. . Zaczęli się śmiać, ale położna i lekarz spoko.

Napisany przez: Magdula śro, 31 gru 2008 - 23:59

Dopiszę się i ja .

Na samym poczatku wnerwił mnie lekarz twierdząc, że to nie poród , chcial koniecznie dowieść że to nie to i wycofać mnie z porodówki. Dostałam relanium w tyłek i tak chodzę po sali i klnę (a to do mnie zupełnie nie podobne). W miedzy czasie przyszła położna ja do niej że nie chcę aby ten lekarz tu przychodził. Jak przyszło do kontroli po zastrzyku przyszedł inny lekarz, zbadał mnie i stwierdził że rewelacji nie ma , ale to jest poród. Ja na to zwlekłam się z fotela i oznajmiłam że "teraz to już łaski bez, idę do domu" i chwyciłam się za torbę. Dobrze, że maż mnie powstrzymał. Kazali mi skakać na piłce, ale skiknęłam tylko raz i poczułam że juz jest parcie więc maż wezwał połozną. Ja już na fotelu , ale położna wyprosiła meża że niby mnie zbada i nagle krzyczy pełne rozwarcie, przyj! A ja się dre, że to poród rodzinny i bez męża przeć nie będe (a chciało mi się bardzo ). Ona: przyj!, ja: Gdzie jest mój mąż?! . Meża wpuścili i cyk Maryśka była na świecie .

Napisany przez: ANjula czw, 01 sty 2009 - 20:14

oliwka i Magdula to wesoło miałyscie hihi

ale ja jestem bardziej pod wraĹźeniem daty i godziny wpisu Magduli -fajerwerki, szampan sie leje, a Ty stukasz tego posta no chyba, ze nie z Polski piszesz

Napisany przez: LilySnape czw, 01 sty 2009 - 20:17

CYTAT(Majka 82 @ Tue, 02 Dec 2008 - 22:44)

Napisany przez: Magdula czw, 01 sty 2009 - 21:06

ANjula z tym czasem to faktycznie wyszło śmiesznie. Akurat mi dziecie cmokało na rękach, a że to najwygodniejszy moment do przeglądania forum to tak wyszło poprostu. Do tego zrobiliśmy sobie 24:00 o 22:00 razem ze starszakiem więc jakby życzenia i szampan (7up ) były zaliczone.

Napisany przez: ANjula pią, 02 sty 2009 - 20:45

CYTAT(Magdula @ Thu, 01 Jan 2009 - 21:06)

ANjula z tym czasem to faktycznie wyszło śmiesznie. Akurat mi dziecie cmokało na rękach, a że to najwygodniejszy moment do przeglądania forum to tak wyszło poprostu. Do tego zrobiliśmy sobie 24:00 o 22:00 razem ze starszakiem więc jakby życzenia i szampan (7up ) były zaliczone.

Napisany przez: Magdula pią, 02 sty 2009 - 20:51

też chciałam sprita kupić ale ktoś mi wykupił i musiałam zadowolić się 7up

Napisany przez: kejt.chmiel sob, 03 sty 2009 - 14:21

WYkończyłam się tym wątkiem Oj dawno tak nie beczałam ze śmiechu!!

U mnie było wesolutko, że ho ho. Jak mi wody odeszły (siedziałam na kozetce i chlusnęło na ziemię) to głupio mi było mówić położnym, no i w ogóle jak ja mogłam tak nabrudzić że złapałam na ręczniki papierowe i wytarłam tą podłogę na glanc . A zaraz po porodzie, w euforii zaczęłam się do położnej zachwycać, że to najpiękniejszy zawód świata, i że chyba zmienię fach

A jak rodziłam i miałam parte już to sikałam od razu (chyba mi zatrzymana w organizmie woda schodziła, bo nie piłam nic), na początku położne kazały mi się załatwić do basenu, a potem już machnęły ręką i wołały "sikaj! sikaj!" zamiast przyj Hehe jak to dawno było, szok...


edit: A dziewczyna za ścianką spała tak mocno i chrapała, że moje jęki jej nie obudziły. Miałyśmy nabitkę z niej z położnymi

Napisany przez: oliwia7 wto, 06 sty 2009 - 17:53

CYTAT(Magdula @ Wed, 31 Dec 2008 - 23:59)

Dopiszę się i ja .

Na samym poczatku wnerwił mnie lekarz twierdząc, że to nie poród , chcial koniecznie dowieść że to nie to i wycofać mnie z porodówki. Dostałam relanium w tyłek i tak chodzę po sali i klnę (a to do mnie zupełnie nie podobne). W miedzy czasie przyszła położna ja do niej że nie chcę aby ten lekarz tu przychodził. Jak przyszło do kontroli po zastrzyku przyszedł inny lekarz, zbadał mnie i stwierdził że rewelacji nie ma , ale to jest poród. Ja na to zwlekłam się z fotela i oznajmiłam że "teraz to już łaski bez, idę do domu" i chwyciłam się za torbę. Dobrze, że maż mnie powstrzymał. Kazali mi skakać na piłce, ale skiknęłam tylko raz i poczułam że juz jest parcie więc maż wezwał połozną. Ja już na fotelu , ale położna wyprosiła meża że niby mnie zbada i nagle krzyczy pełne rozwarcie, przyj! A ja się dre, że to poród rodzinny i bez męża przeć nie będe (a chciało mi się bardzo ). Ona: przyj!, ja: Gdzie jest mój mąż?! . Meża wpuścili i cyk Maryśka była na świecie .

Napisany przez: *eFcIa* wto, 06 sty 2009 - 23:10

Super temat... Widzę, że też miałyście niezły przeboje

No to teraz ja...
Przez całą ciążę uświadomiona przez lekarza myślałam że będę mieć synka... no i w domu wszyscy strasznie się cieszyli, bo już wnuczka jest..
Zaczęły się bóle.. moja mama zestresowana latała po domu i pilnowała wszystkiego.. czasu sprawdzała czy w torbie wszystko jest.. a ja co zrobiłam... poszłam włosy prostować Hehe pewnie, żeby nie myśleć i odciąć się od newrowej atmosfery..
No 8,5 h porodzie... usłyszałam słowa
Gratulujemy ma Pani piękną CÓRKĘ!
A ja w szoku... Pierwsze co jak mi ją położyli patrzę czy ma pipkę... nie wierzyłam... i mówię do nich "Co???? JAKĄ CÓRKĘ???!!!"
No i oni (pewnie myśleli, że coś się ze mną dzieje) no córkę, ale za to jaką piękną.. i cudowną...
A ja mówię "No dobra.. a nie ma tam jeszcze jednego? Bo miałam mieć synka"
No i ich tak rozbawiłam, że nie mogli wytrzymać ze smiechu...

Za parę lat opowiem mojemu dziecku, że rodziła się w czasach gdzie aparatury są na wysokim poziomie... a jednak u niej nie wykryto kim będzie

Pozdrawiam

Napisany przez: anamis śro, 07 sty 2009 - 21:11

cały dzień zamiast pracować czytam forum i ten wątek no bajeczny

Ja swoich opowieści jeszcze nie mam choć mogą się okazać śmieszne bo będę rodziła w stanach więc pół polski pół angielski mnie czeka

z opowieści mojej mamy to pamiętam tylko, że siedzi na porodówce z moim bratem (pierwsze dziecko) czasy PRL szpital w Warszawie i jeszcze imieniny Andrzeja czy jakoś tak (ważne i hucznie obchodzone). Więc personel lekko trzaśnięty już na wstępie. Na obiad parówki (wówczas rarytas) prosili aby nic specjalnie nie jadła przed porodem no ale parówki to chociaż jedna... po godzinie od obiadu dali jej rycynę na przyspieszenie bo nie ma co czekać a szampan się chłodzi na imieniny... Mama bierzę jedą łyżkę rycyny połyka, już czuję że parówki się cofają niemiłosiernie ale pielęgniarka jakby nie patrząc podaje jej drugą wiec Mama chwyta za łyżkę i pokazuję ze jest jej nie dobrze i ze wymiotować... na to pielegniarka nic nie mówiąc w panice pokazuje jej umywalkę no więc moja mama chlust do umywalki wymiotuje parówkami, pielęgniarka na to patrzy i za nią do tej umywalki swoje chlust i potem krzyczy na mamę - chodziło mi o łyżkę z rycyną do umywalki, żeby Pani rzuciła a nie wymioty a tam mnie pani urządziła... a moja mama na to - no ale Pani mogła mówić ja nie!

Jak mama rodziła mnie to akutar mój tato stał w kolejce po pralkę, była 5 rano więc już spora linia się ustawiła, z kolejki mógł widzieć okna naszego domu choć w znacznej odległości... komórek nie było wówczas wiec mama rzeby zawiadomić tatę o tym, że rodzi zaczęłam żaluzjami w oknie machać... nagle w kolejce ktoś mówi - te paczcie jakis waraiat żaluzjami mruga, pijany czy co? na to mój ojciec policzył piętra i mówi - to moja żona rodzi
Wziął mamę do szpitala, i wrócił do kolejki, tego dnia mieli i mnie i pralkę

jak już byłam na świecie i ja i mój starszy brat mama znów zaszła w ciąże (my mielsimy po 8, 9 lat) poszliśmy na USG brzucha z mamą żeby zobaczyć braciszka w środku... lekarz wykonuję badanie, mierzy liczy cisza jak makiem zasiał i nagle

ja: - mamo ale to dziecko jest nagie (co spowodowało śmiech i mamy i lekarza ale to nie koniec)
mój brat (rezolutnie) - no coś ty głupia! mama musiałabym ubranie połknąć

na tym badanie się skończyło bo brzuch mamy się za bardzo trząsł

Napisany przez: Morganna czw, 08 sty 2009 - 10:17

CYTAT(anamis @ Wed, 07 Jan 2009 - 21:11)

Napisany przez: alanis czw, 08 sty 2009 - 12:34

Hehe super wątek to i ja dorzucę 5 grosiczków.

Żart sytuacyjny. Na sali porodowej, w trakcie trwania akcji porodowej, kolejny skurcz party, położna mówi do mnie "Izunia przyj, przyj aniołku to już niedługo" "A ja - parcie - po czym mówię do niej ale ile jeszcze?" Ona do mnie "Już niedługo" to ja jej na to krzycząc "Ale ile dokładnie?" cała sala w śmiech, chyba oczekiwałam wtedy że mi ktoś powie że jeszcze 5 minut i 55 sekund a twoje dziecko będzie po drugiej stronie, jak sobie to przypomnę do dzisiaj chce mi się śmiać .

Napisany przez: Cassie czw, 08 sty 2009 - 13:24

alanis ja też się pytałąm chyba z 10 razy lekarzy "ile jeszcze?" "jak długo" "urodzę dzisiaj albo nie?" "co tak długo?"

Napisany przez: beata1104 czw, 08 sty 2009 - 13:46

To i ja sie dopisze

Odeszły mi wody w sklepie, wiec pojechałam do domciu wykapałam sie i do szpitala. Na izbie przyjec lekarz stwierdził iz wyszła nóżka wiec potrzebna szybko cesarka.
Jedna pielegniarka pomagała mi sie zozebrac, druga na szybkiego zakładała KTG, trzecia zakładała mi weflony, i jazda wozkiem na sale operacyjna.
A na sali padło ogrzewanie, a był listopad i strasznie zimno, przykryli mi nogi zebym nie zmrzła.
W momencie nacinania mi brzucha, ja krzycze do lekarza,"Niech pan mi nie wyciaga dziecka bo tu jest zimno i bidulek zmarznie lepiej mu w brzuszku" wszyscy padli na sali i nie wiedzieli co maja mi odpowiedziec

Napisany przez: eliza321 nie, 11 sty 2009 - 17:49

Witam i jednocześnie gratuluję takich atrakcji i pomysłowości !!! ))

Napisany przez: Vernea śro, 14 sty 2009 - 21:11

No cóż...mój poród był ekspresowy(2 godzinki), ale i tak zdążyłam pokłócić się z lekarzem(wyszedł i nie wrócił) . Poza tym, jak nadszedł moment kulminacyjny(na tyle szybko, że chyba się nie spodziewali po pierworódce) to mój mąż latał po korytarzu i szukał położnych. Oczywiście przyleciały (mocno zdziwione i z innym lekarzem)Wtedy nie było mi do śmiechu bo małej się bardzo spieszyło, a ci medytują, że to już. Ale ogólnie cały poród był rozrywkowy.

Napisany przez: gosiagosia pon, 19 sty 2009 - 12:45

mam ok miesiaca do porodu, ale poczytalam sobie temat, posmialam sie na razie mialam taka sytuacje z mezem bedac na poczatku ciazy. bylismy na slubie jego kuzyna, stoimy w kosciele, mi coraz slabiej, mdlosci, dusznosci, zawroty glowy ale jakos przechodzilo. co pare minut zerkal na mnie pytajac czy wszystko dobrze, to mowialam ze dobrze poki moglam wytrzymac. az przyszedl moment kryzysowy i mowie, ze musze wyjsc a maz do mnie "poczekaj, za chwile koniec". wyjechalam mu potem, ze jak maly bedzie sie rodzil, to tez mu powie poczekaj tatus zaraz przyjdzie. od tamtej pory jak mowie, ze mi zle, ze musze wyjsc, ze boli, ze cos innego to juz rozumie, ze w danej chwili i nie ma zmiluj i nie ma na co czekac

Napisany przez: anamis pią, 23 sty 2009 - 14:58

Podciągam temat do góry po spadł nam na drugą stronę a szkoda aby o nim zapomnieć

Napisany przez: gozar1 pią, 30 sty 2009 - 23:01

podbijam, bo temat znowu spadł na drugą stronę

Napisany przez: -Mariola- sob, 31 sty 2009 - 12:38

no dziewczyny... wpisujcie opowiesci..)

Napisany przez: ~*SaaRaa*~ pon, 02 lut 2009 - 00:46

no kochane....piszcie,piszcie...bo wątek jest super

u nas jeszcze ponad miesiac do porodu... ale moj M juz doprowadził mnie do płaczu ze smiechu. Chodzimy do szkoly rodzenia... i M tak przejął sie swoja rolą w trakcie porodu,ze co zajecia słucha uwaznie i potem w domu jeszcze wszystko analizuje No i tak przy jakiejs rozmowie w domu, zapytal sie mnie w ktorym momencie,bedzie mógł poprosić lekarza o to,zeby mógł naciąć krocze Biedulkowi mojemu pomylił sie fakt przecinania pepowiny z nacinaniem krocza... Az załuje,ze rozmawialismy na ten temat w domu...bo fajna bylaby sytuacja,gdyby zadał te pytanie lekrzowi na sali porodowej

Napisany przez: carrie śro, 04 lut 2009 - 11:47

CYTAT(~*SaaRaa*~ @ Mon, 02 Feb 2009 - 02:46)

Napisany przez: anamis śro, 04 lut 2009 - 16:06

My do porodu mamy też sporo czasu ale czas ciąży sprawia wiele śmiesznych sytuacji niewątpliwie.
Brzuch rośnie więc środek ciężkości zmienia się diametralnie, na tyle aby czuć czasem brak równowagi na schodach czy w zwyczajnym staniu na baczność.

Wczoraj staliśmy w kuchni i upadł mi na ziemie kawałek pokarmu który miałam w ręku (no dobra było to ciastko już się chciałam schylić po niego odruchowo tak jak bym to robiła wcześniej przed ciążą ale zamin to zrobiłam mój mózg pokazał mi co się stanie jeśli się schylę co wywołało u mnie napad śmiechu nie do zrozumienia przez biednego męża. oto co zobaczyłam:

scena: mąż i żona stoją w kuchni nagle żona upada jak kłoda na płasko na podłogę, mąż patrzy zdziwiony

mąż: boże co się stało (pyta schylają się po żonę wciąż nie wierząc w sytuacje jaka zaszła)
żona: (z przygniecionym nosem) a nic kochanie, schylałam się tylko po ciastko i chyba mój środek ciężkości się zmienił wiec upadłam.

no cóż na szczęście sytuacja się nie wydarzyła ale radzę kucać trzymając się jedna ręką o oparcie krzesła, zamiast się schylać

Napisany przez: emilly1975 wto, 17 mar 2009 - 00:59

Podciągam wątek-tak go lubię

Napisany przez: Asia... wto, 17 mar 2009 - 15:51

super temat dziewczyny dawno tak nie ryczałam ze śmiechu u mnie jednak nie było śmiesznie

Napisany przez: ivy nie, 22 mar 2009 - 14:03

ja jeszcze mam jakies pol roku do porodu, ale jak opowiedzialam niemcowi niektore wasze opowiesci to hihralismy sie razem. po historii anamis powiedzial: mysle ze bedziemy miec w tej ciazy duzo smiechu. ja mu na to : juz ja o to zadbam

jak po raz pierwszy czytalam ten wateczek to mnie pol nocy brzuch ze smiechu bolal.

Napisany przez: Maadzik nie, 22 mar 2009 - 14:51

Kocham ten wątek. Już tyle czasu zbieram się, żeby opisać swój poród, że jeszcze trochę i zapomnę.

Na porodĂłwkę trafiłam o 8 rano z oddziału patologii ciąży na ktĂłrym leĹźałam z powodu mocnego spóźnienia mojej cĂłreczki. Byłam tam kilka dni, wszystkie połoĹźne mnie znały i co przechodziłam śmiały się, ze znĂłw idę „po schodach latać”. No porodĂłwce podłączona mnie pod oxy i połoĹźna oznajmiła, Ĺźe dziś urodzę. No to ja za telefon łapie i ku zdziwieniu wszystkich zaczynam dzwonić do wszystkich poza ojcem dziecka. Po 4 telefonie połoĹźna pyta, czy zrezygnowaliśmy z porodu rodzinnego. Ja na to, Ĺźe nie ale to pewnie jeszcze troszkę potrwa zanim urodzę więc niech jeszcze sobie biedak pośpi troszkę bo nie lubi rano wstawać. Chłop dotarł koło 9 powiadomiony za moimi plecami przez naszą połoĹźną.

Jak skurcze zaczęły być bolesne pytam połoĹźną, ile to potrwa. Ona na to – o 15 będzie po wszystkim. Uwierzyłam, a jak o 11 kazała mi wejść na łóżko i przeć to stanowczo zapytałam – po co, przecieĹź do 15 jeszcze duĹźo czasu.

Po porodzie lekarka mnie szyje a ja się wiercę, bo boli, trzymam się rękoma za nogi i ciągle pytam, kiedy skończy. Najpierw na mnie nawrzeszczała, że jej przeszkadzam, potem dała sobie spokój, poinformowała mnie że jeszcze 6 szwów i stwierdziła, że skoro i tak pcham ręce to mogę chociaż na coś się przydać i chwytak z nicią potrzymać. Tak więc ona szyła a ja grzeczna już jak anioł leżałam i trzymałam zakończenie nici i głośno liczyłam, ile jej zostało.

Mój chłop po porodzie był tak wykończony, że posiedział jeszcze 2 godziny, pojechał do domu i jak mi wiadomo od szwagierki padł z wyczerpania na 3 godziny, aż się w domu zastanawiali, czy on przypadkiem sam nie rodził że tak się zmachał. Kilka dni później stwierdził, że musi następny razem kubek ze sobą zabrać. Na pytanie, po co odpowiedział, że polewanie brzucha ręką go wykończyło (kąpałam się w czasie porodu i podczas skurczów brzuszek polewał przez jakieś pół godzinki)

To tyle z naszych przeżyć, czekam niecierpliwie na inne opowiastki bo te co już są znam chyba na pamięć.

Napisany przez: ulii14 czw, 26 mar 2009 - 16:26

9*8**999iałam niezłe przeboje
Od siódmego miesiąca ciąży praktycznie co tydzień trafiałam na podtrzymanie ciąży, a to skrócona szyjka, na wizycie kontrolnej okazuje się że skurcze są i tak w kółko. W sumie 4 pobyty w szpitalu... W poniedziałek idę do gina- kontrol po szpitalu- a on mi na to ze czym predzej do szpitala bo dziecko wypadnie ja na to w mzslach- uwazaj bo pojde... no i tak jakos do srody przetrwalam. Swoja droga nie moglam juz doczekac sie mojego synka -tak przez cala ciaze zapewniali mnie lekarze- no i okolo 19-20 poszlam jeszcze przwatnie do fantastzcznej pani doktor naUSG. Ona zaprosila mnie na fotel i mowi -kobitko tu juz sie zaczelo...1,5 cm rozwarcia-ale ze to pierwsza ciaza, ze to jesze potrwa. Na USG do mowi- oooo... a tu pornografia- moj dumnz chlopak na to- ale ma jaderka- a lekarka- chzba po mamusi . Okazalo sie ze jednak coreczka. Trzeba bzlo widziec mine mojego Sebka.
Wrcilismz do domu, ja zaczelam pakowac rzeczy, przgotowywac sie. Okolo 23 zauwazylam ze krwawie. no wiec szybko po taxi i do szpitala. A tam pan doktor po badaniu oznajmia skurczy pani nie czuje- no ale jak mnie na podtrzymaniu trzymali to tez nie czulam- to nie porod jeszcze tylko nadrzerka... patafian jeden...No to my do domku a o 10 spowrotem do szpitala. Sila wdarlam sie na porodowke i do poloznej- zbada mnie pani, bo do tego kretyna nie pojde. zbadala i mowi ze 4,5 ok no to ja do niej ze jeszcze do domu pojade. wrocilismy kolo 12 podlaczyla mnie do KTG, skorcze 99% a mnie nic nie boli... pospalam troche, przyszla moja mama. okolo 16.30 zaczelam wymiotowac jak kotka i co chwile biegac do lazienki. rozwarcie nie wzrastalo. lekarze i polozne zaczeli szukac anestezjologa, bo uznali, ze za chuda jestem i za waska miednica. i w tzm momencie jak mi wodz nie chlusna, polozna zgonila mnie z lozka i kazala zbierac sie na inna sale- 3 tego dnia- ja sobie kucnelam- bo automatzcynie s. partzch dostalam i czuje ze mi cos wypada, w ostatniej chwili na ta sale doczlapalam bo jak tylko wdrapalam sie na lozko to urodzilam, lekary nawet nie zdazyl wzprosic z sali mojej mamz i chlopaka

Napisany przez: ulii14 pią, 27 mar 2009 - 16:58

no i oczywiscie coreczke . Bez rzadnych bóli, znieczuleń i strachu. Cały poród wspominambardzo miło... no może poza ta fałszywa nadrzerka

Napisany przez: fugu pon, 13 kwi 2009 - 13:23

ja tak na świeżo: gdy po porodzie położono mi dziecko na piersiach krzyczałam (podobno, bo sama nie pamiętam z tej euforii) "dziękuję Boże, dziękuję ludzie!!!!" A mąż (z tej samej euforii) ściskał za rękę ginekologa: myślał, że to moja.

Podczas skurczy partych (z pierwszym synkiem) w momencie, gdy trzeba się powstrzymac od parcia podszedł do mnie lekarz i na komórce pokazywał mi zdjęcia jakichś chol*nych grzybów mówiąc: "już niedługo będzie pani z synkiem takie okazy zbierac". Myślałam, że gościa uduszę .... Albo co najmniej zbluzgam.

Napisany przez: Margolaa pon, 13 kwi 2009 - 20:42

CYTAT(fugu @ Mon, 13 Apr 2009 - 12:23)

Napisany przez: _U2_ wto, 12 maj 2009 - 10:42

podbijam... tak świetny temat nie może byc na 2 stronce... i powinien być przyklejony

Pozdrawiam

Napisany przez: ggabrysia pią, 29 maj 2009 - 12:04

no to i ja coś wrzucę

podczas badania przed porodem lekarz zbiera ze mną wywiad:
lek: czy pani jest uczulona na jakieś lekarstwa?
ja: nie, tylko na trawy...
lek : no trawy pani nie będziemy dawać
ja: no chyba , Ĺźe siana

Napisany przez: Agga pon, 20 lip 2009 - 11:59

Podbijam,bo fajny wątek a spada

Napisany przez: misias1984 śro, 22 lip 2009 - 21:07

Witam wszystkie wesołe kobietki.
Ja dopiero przed porodem ale mogę jedynie napisać o porodzie mojej siostry.
Przy pierwszym porodzie oczywiście chodziła do ginekologa i po robieniu usg twierdził na pewno,że to dziewczynka ,więc moja siostra razem z mężem nastawiali sie przez całą ciąże na dziewczynke a tu niespodzianka i urodził sie chłopiec -na to szwagier z uśmiechem Że gdyby nie był przy porodzie pomyślałby ,że nie jego hehe :)Ale też miał fajną akcję z tym zielonym fartuchem :)gdy już siostra urodziła po jakimś czasie pozwolono jej sie wykąpać i on poszedł sprawdzić czy lazienka jest wolna, wchodzi, a Tam stoi naga kobieta przed porodem i mówi " Panie doktorze ja zaraz wychodze :)szwagier sie usmiechnal i wyszedl hehe .

Co do drugiego porodu to też siostra miała podobna historie jak leży juz na łozku oczywiscie po bolach najwiekszych przebytych w domu bo ja odesłali dzien wczesniej ze szpitala bo za wczesnie, no i tak lezy, polozna sobie odeszla -a ona krzyczy ze juz rodzi a ona na to ze nie mozliwe za wczesnie ,a ona dalej niech pani przyjdzie ona podchodzi i mowi O matko naprawde ,wtedy szybko urodzila ,moj szwagier zszedl do rodzicow przed szpital ,zapalic z nerwow fajka a moja siostra nagle do niego dzwoni na kom.i mowi gdzie ty jestes jak ja juz urodzilam A on w szoku ze tak szybko:)hehe

Napisany przez: Aguś24 sob, 08 sie 2009 - 23:27

Ekstra temat !!! ale się napłakałam ze śmiechu aż mnie brzuch rozbolał ,a tak z drugiej strony współczuje, mam nadzieję ze i ja kiedyś będę miała szansę na opowieść... ja jestem panikarą i boję się bólu nie wyobrażam sobie mojego porodu , pozdrawiam wszystkie mamy .

Napisany przez: M4R7U6H4% sob, 16 sty 2010 - 11:28

Przypomniała mi się anegdota którą opisywałam na wątku lipcóweczek

Przed porodem leżałam 2 tyg na patologii ciąży z uwagi na to, że byłam po terminie. Któregoś razu wychodziłam ze świetlicy a w tym samym momencie chciała n nią wejść inna ciężarówka i chcąc się razem zmieścić w przejściu obróciłyśmy się brzuchami-na nasze nieszczęście-przodem do siebie... Nastąpiło zaklinowanie Musiałyśmy wołać położną, żeby otworzyła drugie skrzydło drzwi. Na szczęście drzwi miały drugie skrzydło:) Jakby nie miały to musieliby wywoływać którejś z nas chyba poród tam na miejscu

Napisany przez: kala101 pią, 22 sty 2010 - 15:01

dziewczyny wiecie co czytałam to prawie 3 lata temu jak byłam w ciązy czytam i teraz i mimo tego że przecież już znam te historie i tak rechocze jak żaba.

Mój porób może nie był tak śmieszny jak innych ale ja po chyba 3 tygodniowym leżeniu w szpitalu - jak to ordynator już stwierdził zróbcie z nią coś bo nam tu zalega a miejsc brak (a właściwie obżeraniu się pizzą i oglądaniu filmów na laptopie - biedne to położne tylko przychodziły niby coś zobaczyć a film z nami oglądały hehehe lub o 24 w nocy jak robiłam przelewy to przychodziły i mi ciągle mówiły że im tez mam zrobić a zwalimy na niepoczytalność) w końcu koło 9 rano wzięli mnie na porodówkę bo skurcze były rozwarcie było jakieś tam ale żeby było śmieszniej to ja tych skurczów wogóle nie czułam, więc stwierdziły pomogą rozwarciu dały mi oxy i tak sobie siedzę na tej sali i licze kropelki które tam kapią a moje ciało całe lata wręcz od skurczów a ja nic spokojnie siedze i patrze, mąż stoi obok i drze się po mnie krzycz wszystkie dziewczyny krzyczały nie nasłuchałaś się jak się to robi przez te 3 tygodnie a ja stoicki spokój dalej siedze i licze kropelki, przychodzi położna patrzy na KTG a tam totalny misz masz skurcze jak niewiem co a ja cichutko patrzy na mnie ja uśmiech na twarzy więc pomyślała ze zepsute KTG poszła po inne podłączyła mnie to samo a ja nadal nic lerze sobie wygodnie i licze. W końcu nie wytrzymała i pyta czy ja jakaś bez czucia jestem czy jak bo zamias stękać to ja się pod nosem śmieje, w końcu mój mąż zaczął stękać już z bólu bo myślał że mnie to boli a ja nadal nic potem parte i dalej nic ale niestety córeczka zdecydowała w ostatnim momencie że odwróci sobie główke i skończyło się cesarką, ale żeby nie było że tylko na sali porodowej nic no to siedze na stole operacyjnym anestezjolog mi mówi że między jednym skurczem a drugim wbije mi igłe w kręgosłup na to ja że oki tylko ma trafić tam gdzie powinien, więc nadchodzi skurcz mówie już.... potem drugi już a ten nic stoi jak kołek i się patrzy na mnie więc mąż(bo był i przy cesarce) do niego że miał to znieczulenie podawać a on że on nie słyszy żebym ja stękała z powodu skurczów więc może niepotrzebne, na to mąż że potrzebne ona tylko tak udaje. Więc koljeny skurcz mówie że już i kolejny w końcu anestezjolog się zdecydował i się udało i tak se leże a on mi czuje pani że jeżdże pani wacikiem po pępku a ja mu że czuje fajnie, no to odczekał chwile i znowu czuje pani a ja że nie no to przeszedł wyżej a ja mu że ma nie dotykać piersi bo mąż ma wyłączność więc on prawie popłakany ze śmiechy przejechał tylko wacikiem i jak już w końcu nic nie czułam to zabrali się do roboty i mi mówią ze mam nie patrzeć zasłonili mnie jakąś zasłonką a ja inteligentnie patrze w lampe na ścianie i tam się wszystko odbija i gadam im że mają się postarać coby ładnie wyglądało heheheh, wyjęli małą dałam jej buziaka i mąż poszedł z nią na kąpiel a mnie szyli, potem mnie przewieźli na sale podali kroplokówki bo przecież cały dzień nic nie jadłam a urodziłam 23.30. Rano przychodzą położne czy chce znieczulenie a ja im na to a po co i tak już do końca sobie leżałam bez znieczulenia a te tylko przychodziły co jakiś czas pytać w końcu nie wytrzymałam i im powiedziałam że jak mają przydział to niech moją dawke dają dziewczynie która o to prosi bo ja niechce
No i tyle, zobaczymy jak drugi będzie wyglądał

Napisany przez: M4R7U6H4% wto, 26 sty 2010 - 20:07

Łeeee ja też tak chce!!!!! Mnie to chcieli zabić oxytocyną!!

Napisany przez: Emalenth82 śro, 27 sty 2010 - 16:46

Fajne przeĹźycia

Ja miałam 2 razy zakręcone porody. Pierwszy raz pojechałam w ten dzień do kumpeli z która się 5 lat nie widziałam jak tylko mnie maż wysadził o 7:30 wody mi odeszły ale tak troszkę ze nie byłam pewna czy to wody dzwoniłam do ginekologa mojego stwierdził ze spokojnie omeg przyjechać wieczorem.Ale o 11 to już mnie bolało wiec zadzwoniłam do przyjaciółki (kala101 ) zęby się upewnić powiedziała ze jak skurcze nie są co 3 minuty to rodzę i mam jechać okazały się co ok 30 sekund... Przeraziłam się i wezwałam męża dowiózł mnie do wybranego szpitala ok 13 kumpela czekała ze mną on pojechał po torbę...Okazało się ze rozwarcie mam 10cm wiec po wypisaniu wszystkich danych bo oczywiście nie mogli zaczekać mnie wzięli na sale i po 30 minutach dostałam na ręce najcudowniejsza istotkę mojego najdroższego Adasia ależ to było szczęście. Sam poród niebył bolesny tylko te okropne skurcze a jeśli chodzi o pomoc medyczna to położna była super starała sie a lekarz ...szkoda gadac stał jak słup jak dziecko utknęło to na jej polecenie łaskawie zrobił nacięcie a potem po wszystkim zaszył ale zaangażowanie zerowe..
Drugi poród był jeszcze lepszy obudziłam się o 5 rano poszłam do wc i mi odeszły wody w ilości jak przy pierwszym ale tym razem chociaż widziałam ze to wody. Nie mieliśmy samochodu wiec obudziłam męża i zaczęłam się ubierać na taksówkę ale miałam obrazu bóle i to okropne mocno i często poszłam do łazienki po ubranka dla synka żeby mąż mógł go ubrać i przy skurczu pociskam... I poczułam że mam synka w kanale rodnym jak powiedziałam mężowi zęby dzwonił po pogotowie bo już rodzę nie uwierzył zadzwonił mówiąc " ona twierdzi że dziecko już idzie" jak zobaczył ze ja nie udaje poleciał po ręczniki stał nade mną i darł się do tej kobiety z pogotowia że on widzi główkę. Nigdy nie zapomnę jego słów " widzę główkę przestań przeć" był taki spacjowany chciało mi się śmiać. Jak urodziłam wzięłam Dorianka owinęłam w pieluszek a on poleciał otworzyć bramę karetce.Przez cały poród na łóżku obok mnie siedział Adaś Jak przyjechała karetka lekarz odciął pępowinę i pojechaliśmy do szpitala Doriś był cały i zdrowy

Napisany przez: szeklanka czw, 28 sty 2010 - 17:11

wow, ostatnie muszę przyznać robi wrażenie.

Napisany przez: dorota i oliver czw, 28 sty 2010 - 20:22

Emalenth82 ty to jak perszing jesteś!!! wow!!! stworzona do rodzenia!!! wszystkim takich porodów życzę

Napisany przez: Emalenth82 pią, 29 sty 2010 - 09:38

hahahaha ano do tego się nadaje trzeba przyznać

Napisany przez: walizka pon, 08 lut 2010 - 14:02

moja siostra miała dziecko ułożone pośladkowo czy miednicowo i miała mieć cc. Planowany termin porodu był jedną wielką niewiadomą, bo na trzech lekarzy każdy podawał inną datę, a rozbieżności sięgały miesiąca.

W każdym razie jak nadszedł czas, co kilka dni jeździła do szpitala na monitorowanie. Kolejna wizyta w szpitalu i to już taka, na której mają umówć termin cesarki, więc siostra wyluzowana. A tu nagle okazuje się, że ona prawie nie ma wód płodowych i decyzja, że zabieg robią od razu. Bidulce przez kilka dni te wody wyciekały, a ona myślała, że popuszcza siusiu....

godz. 22-ga W szpitalu facet mojej siostry, nasza mama i ja. Rodzicielkę zabrali już na salę, czekamy. W sumie to żadne z nas nie wiedzało, ile taki zabieg może trwać. Z sali operacyjnej wychodziło się na korytarz oddziału, ale myśmy czekali na korytarzu szpitalnym, nie oddziałowym. Ogólna cisza, szpital śpi. I nagle słyszymy wołający głos "Zapraszamy do mycia" Przejęci rzuciliśmy się do drzwi. A tam okazało się, że to nie nas wołają do mycia niemowlaka, tylko lekarzy do mycia rąk....
Uśmialiśmy sie z tej pomyłki, ale za chwilę nam się dostało i od lekarzy i od pielęgniarek i trochę nas postraszyli, że sytuacja jest poważna, nie wesoła.

Kiedy przejęty tatuś trzymał już swojego synka w ramionach, moja mama zaproponowała, żeby jej go oddał i zadzwonił do rodziców, bo czekają na wieści. On spojrzał przerażony na moją mamę i zapytał "a nie upuści pani"?

Napisany przez: Zuzias czw, 11 lut 2010 - 13:22

a moja Asieńka strasznie szybko się urodziła. Pojechałam z mężem do szpitala jak tylko poczułam, że się zaczyna. Podjechaliśmy pod szpital, Marek chciał wrócić do domu po jakieś dokumenty czegoś zapomniał w pośpiechu. zanim dotarł do domu ja już urodziłam hehe Zadzwoniłam do niego a on był w samochodzie jeszcze nie dojechał, od razu się zarócił już nawet bez tych dokumentów i przyjechał hehe
a tak się bałam, tego porodu wszystko dobrze się ułożyło i szybko w dodatku

Napisany przez: zubu pią, 26 lut 2010 - 20:47

Cudny watek

Napisany przez: wiktore pią, 09 kwi 2010 - 16:35

Emalenth jestem pod wrażeniem- to musiało być niezłe zaskoczenie - szczególnie dla męża (i synka ) nie wspomnę o tobie.

Uwielbiam ten wątek

Napisany przez: olusia82 śro, 14 kwi 2010 - 14:29

Moja córcia przychodziła na świat przez cesarkę bo ja miałam potworne zatrucie ciążowe. Pierwsze co ją wyciągnęli a ta już wrzeszczeć próbuje. Pani anestezjolog mówi: Ale duża, czarna baba! Ja nato: A zdrowa: Na co naontolog: Głowę ma, ręce ma, nogi ma, jeszcze nieodśluzowana a już płuca trenuje. Na pierwszy rzut oka ZDROWA. Po chwili dodaje 3500gram i 55cm. Cmoknęłam maleńką i zabrali do badań a mnie szyją. W nosie mi się zakręciło i kchnęłam. Na co mój doktor: Nie kręć się bo Karpaty wyhaftuję. Wtedy dopiero chciało mi się śmiać.

Moja szwagierka młodzego syna rodziła 10 lat temu. Mieszkamy w malutkiej miejscowości. Do ośrodka zdrowia 5km. Akurat żadnego autobusu. Poszła na ostatnią kontrolę. Doktor mówi, daję skierowanie do szpitala bo pani dzisiaj urodzi. No, dobra, on się chyba lepiej zna. Wraca Ela do domu. Żadna okazja nie jedzie. Przyszła 5km pieszo. Spakowała torbę i poszła poprosić sąsiada żebyt ją zawiózł do szpitala. Sąsiada nie było. Był jego syn. Powióżł naszą Elę pod szpital i pyta: Ela, zaczekać na Ciebie? Myślała, że ze śmiechu urodzi pod drzwiami szpitala.

Napisany przez: dorota.N śro, 14 kwi 2010 - 16:57

olusia82 no uśmiałam się do łez

Napisany przez: M4R7U6H4% czw, 29 kwi 2010 - 07:34

olusia usmiałam się
Dobre

Napisany przez: lillo nie, 02 maj 2010 - 19:43

Olusia

Napisany przez: mari_mz sob, 29 maj 2010 - 14:33

Umarłam ze śmiechu! Nie wytrzymam!

U nas na początku nie było za wesoło. Całego porodu opisywać nie będę, bo nie o tym temat.

Najbardziej mnie rozśmieszyła sytuacja, kiedy leżałam sobie na porodówce podłączona do KTG, słuchając serduszka maleństwa i wyczekując na skurcz, którego jeszcze nie czułam. I z W. sobie gadamy, że śmiesznie by było, jak przez okno moja mama z przyjaciółką moją i swoją by zajrzały. Nie minęło 10minut, i słyszymy znajome głosy. Okazało się, że to ona przyszły! Pielęgniarki śmiały się do rozpuku, mówiąc, że jak poród rodzinny, to poród rodzinny, nie ma to tamto I tak sobie stały przy tym oknie prawie godzinę

W trakcie porodu (trwał całą noc) mój W. co jakiś czas pytał pielęgniarek, czy zdąży na 9 do pracy! Bo on musi koniecznie zdążyć! I ciągle zapewniały, że zdąży

Po porodzie, jak już byłam na górze na sali, to mój kochany świeżo upieczony tatuś chciał mi zrobić "prezent" ... W postaci soków pomarańczowych, zupek chińskich, czekolad i różnych takich zakazanych produktów dla mam karmiących! Myślałam, że go uduszę! Ale teraz to się z tego śmiejemy

Napisany przez: naples wto, 01 cze 2010 - 01:14

Nie wiem, gdzie to wkleić wrzucam tutaj- bo ciekawe

https://ocochodzi.pl/occ/zycie/najdziwniejsze-matki-swiata.html

Napisany przez: dorota.N śro, 02 cze 2010 - 13:03

Wody odeszły mi o 4 rano,zadzwoniłam do szpitala kazali przyjechać,jak będe gotowa.Zadzwoniłam do przyjaciółki że to już ,bo skurcze zaczeły od razu dawać we znaki.Szybko zaczełam odczówać co minutowe skurcze,które nasilały się co kilka minut.Po godzinie niedało już tego wytrzymać.Znajoma była u mnie o 5 20 i od razu do samochodu-nawet czasu na kawe nie miałyśmy Od razu do samochodu,bo do szpitala miałyśmy jakieś 5-10 minut ale już w samochodzie czułam silne parcia Na porodówce jeszcze do swojego pokoju nie doszłam już czułam straszne parcie na korytarzu...prosząc bardzo ładnie panią która tylko przyjmowała by dała mi dragi ,a najlepiej gaz-Ona na to że ona nie położna ona tylko przyjmuje-Ja jej na to że co???To ona tu pracuje i nawet nie wie jak gaz włączyć?!

Położna pojawiła się w moim pokoju po jakiś 20 minutach.Po zapoznaniu się z moimi dokumentami.Zaraz od razu mnie zbadała i tu mówi zaskoczona-To już7cm nooo prawie 8!!!! To ja z uśmiechem super!!!Skurcze z parciem już miałam co pół minuty... Ni do wytrzymania! Gaz& Air poszly w ruch jak ta lala powiem pomagało świetnie ! Do puki...Oscarowi zaczeło się coś nie podobać,bo serduszko zaczynało mu słabiej bić( Taka sama sytuacja jak z Oliverem) Przechodzący lekarz słysząc moje mocne bóle-bo troche se postękałam zajżał co się dzieje ,bo mój lekarz był na sali operacyjnej.Od razu udzielił się chociarz był już w drodze do domu Stwierdzil 10 cm i dał zielone światło na parcie-co z zapytaniem powiedziałam ,ale ja już pre jakieś 20 minut ,bo nie moge tego powstrzymać!On na mnie z uśmiechem-dzielna dziewczyna ,jak tak dalej pójdzie będziesz miała synka za jakieś kilka minut! Było około 7:30...ale wtedy zaniepokoił się serduszkiem dziecka i kazał wezwać pediatre.A ja tego pediatre wcześniej już poznałam.Młody chyba po szkole.Połżna nie była zadowolona z jego decyzją,abym parła i kazał mi przestać ,bo chciał pobrać krew z główki Oskara by zbadać czy dziecko dotlenione...A ja tu nie mogłam przestać przeć bo takie to silne uczucie było ,że panować nad tym nie da rady!Po tescie wyszło że Oskar dotleniony lekarz, który uprzzjmie się udzielił po godzinach,kazał mi iść na kleszczowe.Zatem na sale gzdie dali mi znieczulenie miejscowe-po którym od razu czułam się jak w niebie!Próbowali przez jakieś 10 chyba minut razem z moimi parciami których już wogle nie czułam.Po tym zabiegu który się nie powiódł,stwierdzono że musze mieć cesarke
tyle staraia i bólu i znowu na stół! Byłam bardzo zawiedziona! Ale po kilku minutach już słyszałam płacz małego Oscara! Co było najpiękniejszym przeżyciem tego dnia! Od razu mi go pokazali Mówiąc jaki to duży chłopak i na sto procent chłop,i jaki to on ślicznie różowiutki!Dostał 10/10 w skali! Bylam strasznie dumna leżąc na stole ,jedyny problem jaki zaczął się pojawiać to było to że znieczulenie zaczynało mi schodzić i ,anestazjolog-miła pani z dragami próbowała co w jej mocy by mnie nie usypiać.Pytała ich tam tylko co chwila ile jeszcze???A ja jej na to po kilku minutach-Pani tak nie pospiesza bo krzywo zszyją! A oni wszyscy w śmiech! Jednym słowem miałam ekspresowy poród,cieszyłam się bardzo po wszystkim mimo wszystko jak się ułożyło tak było.Ale w ramionach od razu trzymałam mojego małeg urwisa ,bo tak położne nazwały moich synów-Urwisy-które nie chcą mamie dac normalnie rodzić.Powodem mojej cesarki było znowu ułożenie krzyżowe i głowka za wysoko Taki mój los

Napisany przez: dorota.N śro, 02 cze 2010 - 13:07

CYTAT(naples @ Tue, 01 Jun 2010 - 01:14)

Nie wiem, gdzie to wkleić wrzucam tutaj- bo ciekawe

https://ocochodzi.pl/occ/zycie/najdziwniejsze-matki-swiata.html

Napisany przez: woltej pon, 07 cze 2010 - 22:58

Wspólnie z żoną zdecydowaliśmy się na poród rodzinny. Moja druga połowa obudziła mnie w niedzielę o 6 rano słowami "Kochanie to jest dobry dzień na spotkanie z naszym synem" ... i tym miłym akcentem rozpoczęliśmy prawdopodobnie najdłuższy dzień w naszej karierze.

Podczas samego porodu (I okres) kiesy skurcze zaczynały być coraz bardziej dokuczliwe (i bóle krzyżowe) moja żona stwierdziła: "zamów taksówkę jedziemy do domu - wpadniemy może jutro..."

Napisany przez: ivy wto, 06 lip 2010 - 21:25

maly szczegolik z porodu: wchodze do domu porodowego i mowie do poloznej: czuje glowke! a ona mi na to: niemozliwe, jestes pierworodka, to potrwa. w pokoju kazala mi sie spokojnie rozebrac, polozyc i zaczela spokojnie napuszczac wode do wanny. potem zaczela mnie badac i wytrzeszczyla oczy: glowka faktycznie juz wychodzila. z porodu w wodzie nici, wanna byla dopiero w polowie pelna kiedy marek sie urodzil.

Napisany przez: monita34 czw, 22 lip 2010 - 18:52

świetny wątek, uśmiałam się do łez. Ja mam termin na wtorek 27 lipca, ale doktor w piątek tydzień temu powiedział, że mam szyjkę jak trąba u słonia i on tu narazie porodu nie widzi . Mam nadzieję, że jutro coś zobaczy Ten wąteczek podnosi mnie na duchu!!!

Napisany przez: BluMore wto, 17 sie 2010 - 08:20

hehe, nie martw się i do tego dojdziesz;)

Napisany przez: agawhite śro, 08 wrz 2010 - 18:55

dubel

Napisany przez: agawhite śro, 08 wrz 2010 - 18:58

Michasia urodziłam 2godziny od odejścia wód, pamiętam, że o 8 jechało śniadanie i była owsianka, która uwielbiam i wzięłam talerz i idę spowrotem do łóżka i chlast wtedy wody mi odeszły, ja z hasłem "o kurde, o kurde, wody mi odeszły" i zaciskałam nogi jakby to coś miało pomóc icon_lol.gif owsianki już nie zjadłam ale jej zapach czułam aż na porodówce haha, mały 10.15 był na świecie, nie miałam skurczów partych jeszcze a rozwarcie było, położna mówi "może spróbujemy (my??) przeć, pani wieloródka to powinno pójść ok" No i poszło. Co prawda utknął barkami bo był szerszy niż w obwodzie głowy, ona mówi do lekarza "nie wyciągnę" a doktor jej na to "ciągnij Julio śmiało"

Napisany przez: sonia18a sob, 11 wrz 2010 - 15:36

CYTAT(agawhite @ Wed, 08 Sep 2010 - 18:58)

Michasia urodziłam 2godziny od odejścia wód, pamiętam, że o 8 jechało śniadanie i była owsianka, która uwielbiam i wzięłam talerz i idę spowrotem do łóżka i chlast wtedy wody mi odeszły, ja z hasłem "o kurde, o kurde, wody mi odeszły" i zaciskałam nogi jakby to coś miało pomóc icon_lol.gif owsianki już nie zjadłam ale jej zapach czułam aż na porodówce haha, mały 10.15 był na świecie, nie miałam skurczów partych jeszcze a rozwarcie było, położna mówi "może spróbujemy (my??) przeć, pani wieloródka to powinno pójść ok" No i poszło. Co prawda utknął barkami bo był szerszy niż w obwodzie głowy, ona mówi do lekarza "nie wyciągnę" a doktor jej na to "ciągnij Julio śmiało"

Napisany przez: Kashmirkova wto, 21 wrz 2010 - 14:48

Ja też niedługo rodzę, trzymajcie kciuki

Napisany przez: Inanna pią, 03 gru 2010 - 21:17

Podczas drugiej cesarki miałam znieczulenie w kręgosłup (pierwsza cc była w znieczuleniu ogólnym) i nowością było dla mnie, że czułam jak wyciągają z brzucha Pawła. Ciągnęli i szarpali tak mocno, że zaniepokojona powiedziałam: płuca zostawcie.

Napisany przez: Justyś3107 pią, 04 mar 2011 - 07:18

hej
może troszke nie na temat ale wesołe
Coś wam opowiem. Moja koleżanka jest w 8 miesiącu ciąży i bardzo często w nocy idzie na siusiu czasami dość mocno się zerwie z łóżka bo dziecko mocno uciska na pęcherz.
Na to łapiąc ją za rękęjej mąż - ty sie tak nie zrywaj bo to dziecko utopisz
ona - co
on - No taki sztorm robisz dziecku Ĺźe go zaraz utopisz
ona -
Myślałam że pękne ze śmiechu jak mi to opowiadała

Napisany przez: mikkowska czw, 31 mar 2011 - 19:58

No to ja też opowiem Ania nasza z Kwietniówek namówiła mnie, a co tam

Więc mój poród był jeden z tych cięższych, wody odeszły a brak akcji porodowej zrobił swoje. Po 18 godzinach od odejścia wód urodziłam syna. Leżę ponacinana, i widzę wyłącznie głowę Doktore (młodego doktorka), który zaczął mnie szyć i pytam:
Scena I:
Ja: Doktorze, a dużo mnie Pan ponacinał?
Dr: najmniej jak się dało proszę pani...
Ja: a no fajnie (mąż patrzy na mnie) bo wie pan nie chcę być jak wiadro, bo mnie mąż nie zechce...
Dr: Jakby pani chciała to możemy ciutkę zmniejszyć

Scena II
Ja: Doktorze co tak długo mówił pan, że mało mnie pan naciął a co tak sie to dłuży inicjały pan swoje haftuje czy co?
Dr: (śmiech)

Scena III
Ja: Fachowa robota, nawet nie bolało, gdyby doktor stracił pracę, to proszę dać znać jakiś etat panu załatwię w końcu jestem kierownikiem w zakładzie krawieckim

A tak wesołych chwil więcej nie było. No już po porodzie zrobiono mi usg czy wszystko w środku jest w porządku, czy Młody czegoś nie naderwał nie zabrał na pamiątkę (czy macica się dobrze kurczy), wypaliłam:
Ja: Doktorze, a jak długo będzie schodził ten obrzęk z brzucha?
Dr: Tłuszcz to nie obrzęk

Napisany przez: aisha1111 pią, 13 maj 2011 - 15:30

ok. godz. 23 poczułam skurcze. myślę sobie - przepowiadające pewnie, bo nie bolą. ok 24 po długiej kąpieli w trakcie której skurcze nasilały się stwierdziłam, że to chyba to. bierzemy z mężem torbę, ciepło było, do szpitala nie daleko, mówię - pójdziemy piechotką. pod samym szpitalem stwierdziłam, że to może jakaś niestrawność, bo to nie boli jak na filmach a nie chcę z siebie idiotki zrobić. mówię, że wracamy. akurat przed szpitalem stał lekarz. patrzy na mnie i mówi: jak to nie poród to ze mnie jest żaba z okresem- do tej pory nie mam pojęcia jak on to poznał . wzięli mnie na izbę, a tam już 8 centymetrów. z izby do pokoiku (najpierw wanna, potem lepiej mi było na piłce) i co jakiś czas wchodziła tylko położna sprawdzić co u nas słychać. w końcu zaczęłam czuć że to jednak poród. czułam takie rozrywanie, więc drę się do położnej - tnij mnie! a ona na to: a co ty jakieś dziecko emo jesteś, że chcesz, żeby cię ciąć? (urodziłam bez cięcia o 3.10)

Napisany przez: Pysiaczek sob, 06 sie 2011 - 15:55

Po porodzie, gdy tylko przywieziono mnie na salę, poprosiłam męża o coś do jedzenia(strasznie zgłodniałam przez te 8 godzin). wiec on podając mi jakąś bułkę pyta czy bardzo bolało - ja na to: nie tylko strasznie głodna jestem.....Jak zjem to Ci opowiem.

Na drugi dzień na obchodzie lekarz sie mnie pyta czy był stolec?
a ja mu na to a u kogo????

Napisany przez: Pysiaczek sob, 06 sie 2011 - 15:55

Edit: dubel

Napisany przez: MamaJulki sob, 06 sie 2011 - 19:37

pierwszy poród zaczął się niespodziewanie (o ile tak to można określić) odejściem wód
więc mówię mojemu - jedziemy do szpitala
a on na to: muszę się jeszcze ogolić
oczywiście usłyszał swoje i jechaliśmy od razu

Napisany przez: Gacuszka sob, 06 sie 2011 - 20:08

To ja się popisałam przy porodzie.

Rodzę sobie spokojnie. Skurcze bolesne bardzo. Chodzę sobie i jęczę. Mąż na mnie spogląda, podchodzi i...klepie mnie po tyłku i pyta " aż tak cię boli?" a ja jak rykłam na cała porodówkę "Nie, kur... łaskocze" .
Potem jak już były parte i sobie klęczałam, mówię do męża "wołaj natychmiast lekarza, bo mi zaraz dziecko wyjdzie" a ten zamiast wyjść to mówi "pokaż" i mi w krocze zagląda czy rzeczywiście dziecko wychodzi

Napisany przez: julitka_82 wto, 30 sie 2011 - 15:28

Wątek rewelacyjny:) Siedzę w pracy i ryczę ze śmiechu, a już posypiałam z nudów. Ja póki co raz rodziłam.
W niedzielę 6 grudnia 2009 obudziłam się z bólami jak podczas okresu, ale nie podejrzewałam jeszcze porodu, bo termin miałam na 17-19. Mąż miał zajęcia w szkole , więc mowię: Ty jedź, a ja się wykapię, jak nie przejdzie, będę dzwoniła...nie zdążył wejść do sali i już go wzywałam. W domu jeszcze poleżałam z godzinkę, ale jak skurcze były co 3 minuty pojechałam do szpitala. O 12 zameldowałam się przy rejestracji, chodząc po ścianach musiałam wytrzymać do 13, bo przecież Panie tam pracujące mają na wszystko czas....Miałam 4 cm rozwarcia i od razu przyjęcie na salę, lewatywa....Przebieram się w "seksowną, szpitalną piżamę", a raczej worek dla rodzącej, dzwonię do swej mamy, że jestem już na porodówce, a ona: Dobrze, to ja zadzwonię do Ciebie za godzinę"...na to ja pytam: A jak mam odebrać, między mocniejszym, a słabszym skurczem.... ? Na to mama: dobrze, to będę czekała.

O 14 wylądowałam na sali porodowej, skurcze takie, ze nie wiedziałam, czy chcę siku, coś bardziej plastycznego, czy może na wymioty mnie ciągą. W końcu pytam położnej: Czy można wymiotować? OnA; Pani pyta, czy chce wymiotować? Ja: Ja już nie wiem, co chcę....Położna: a ma Pani bóle parte? JA: że jakie?
Położna: KUPE się pani chce? ...po 40 minutach miałam już 8 cm rozwarcia a lekarz powiedział, że o 16 urodzę...przede mną wielki zegar wisiał , wskazówka strasznie wolno się obracała, a ja jak nakręcona, jak Osioł ze Shreka: Długo jeszcze to będzie trwało? POMOCY, to cholernie boli...Długo jeszcze....

16.00 moje dziecko wyskoczyło, a ja marzyłam o jedzeniu

Najlepszy był jakiś babsztyl stojący u boku mojego męża, który mi podczas porodu przypominał o oddychaniu. Podczas któregoś skurczu, słyszę jak ona gada: "ale ta Pani nie umie przeć..." a gdzie niby miałam się tego do jasnej ciasnej nauczyć ?

Napisany przez: Hanyap sob, 03 wrz 2011 - 03:06

U nas też było wesoło

Napisany przez: albinka wto, 25 paĹş 2011 - 12:40

Heheh, fajne te historie Mnie pewnie też się coś śmiesznego przytrafi podczas porodu:)

Napisany przez: misia.xs pią, 02 gru 2011 - 19:57

To ja też mam śmieszną historię z porodu, a co tam, opowiem. Miałam cc. Leżę już po znieczuleniu, zaczynają kroić i po chwili słyszę płacz swojego dziecka. U nas z porodówki do noworodków są 3 pary grubych drzwi i moją Olusię ciągle było słychać, a anestezjolog na to mówi tak : no tak, jak się baba z rana nie wydrze to dobrego dnia nie będzie:) Jak już mnie szyli a trwało to jakieś pół godziny to cały czas gadali o rybach i ja z nimi że pstrągi dobre, bellony smaczne itp, i jeszcze bardziej zgłodniałam, a jedzenia od rana dnia poprzedniego nic i po cesarce jeszcze półtora doby też nic, ale 10kg schudłam od razu he he

Napisany przez: Kaczuszka3Kaczorki nie, 04 gru 2011 - 15:47

Przeczytalam wszystko zajelo mi to 3 podejscia bo za jednym bym sie posiusiula..
Temat swietny

Opisze wam smieszne sytuacje z mojej ciazy..

Pierwsza miala miejsce podczas usg polowkowego.. Moj maz wstydzil sie ze mna pojsc ale jak powiedzialam ze mu nie powiem jaka jest plec dziecka to sie zdecydowal.. wiem wiem jestem paskuda ale zalezalo mi na tym by byl ze mna...
Przyszla nasza kolej by wejsc do gabinetu, Moj Maz pierwszy a ja za nim...on 180 cm i ze 130 kg w tym pokazny brzuszek, ja 155 cm i odpowiednio mniej wagi niz Maz:)
Lekarz zobaczyl Meza i zbaranial (mnie zza niego nie bylo widac )
Lekarz: Pani Magdalena?
Ja zza Meza: jestem jestem....
Lekarz z rownie zakonspirowana mina: To kto pierwszy sie kladzie do usg?
Wszyscy w smiech...
Ledwo sie udalo zrobic usg bo chichotalam sie jak szalona...


Kolejne sytuacje mialy miejsce juz na porodowce:

Na sali porodowej bylam bez Meza bo niestety Maz byl chory.. skurcze mnie mecza, stoje oparta o parapet kolyszac sie na boki i mrucze jak kot w ruji.. polozna przychodzi co jakis czas i tylko mnie denerwuje.. ledwo rozwarcie na 5 cm a ona chce zebym sie polozyla.... oj warczalam bo bol w kregoslupie byl niedowytrzymania a polozyc sie nie dalo rady...nawet ktg mialam na stojaka... jak sie wkoncu polozylam, pojeczalam nagle czuje ze sie ze mnie wody plodowe leja..ale nie na podloge... oznajmiam poloznej ze wody mi odeszly a ona ze nie mozliwe... jak sie podnioslam to tak slicznie jej chusnelam ze juz nie miala watpliwosci
Porod trwa juz kilka godzin... pre jak szalona a synek jak nie wychodzi tak nie wychodzi... W koncu polozna do mnie mowi...
- Pani Magdo ja za 20 minut koncze zmiane i ide do domu.. dobrze by bylo juz urodzic...
10 minut pozniej Synek byl juz ze mna

Tradycyjnie duzo smiechu bylo przy szyciu...leze wykonczona a doktorek szyje i szyje i szyje .. W koncu zniecierpliwiona pytam co doktorek tam haftuje a on mi na to ze on sie zawsze pod robota podpisuje pelnym imieniem i nazwiskiem z wszystkimi tytulami szlacheckimi...

Napisany przez: martarrr śro, 17 lip 2013 - 15:49

[edit: moderacja, powĂłd: reklama]

Napisany przez: Magic_wawa pią, 13 wrz 2013 - 12:00

Hahaaa! Ale super, że jest taki wątek Jestem w pierwszej ciąży, dosłownie na samym początku (4-ty tydzień) i szczęście miesza się ze strachem! Ale jak czytam Wasze opowieści, to uśmiech nie schodzi mi z twarzy DZIĘKI!

Napisany przez: tatary pon, 23 wrz 2013 - 10:06

Dopiero staramy sięo dziecko, ale super się czyta te wszystkie historyjki Podnosi na duchu. Pewnie dla czekających na poród, czytanie tego tematu działa jak najlepszy antystres

Napisany przez: killme czw, 30 sty 2014 - 21:50

CYTAT(Pysiaczek @ Sat, 06 Aug 2011 - 15:55)

Napisany przez: Nadulina nie, 16 mar 2014 - 18:44

U nas zaczęło się od tego,że pokłóciłam się z mężem. I mu mówię, lepiej mnie przeproś, bo jak taka zła pójdę spać, to jeszcze skurczy dostanę! 11.36 dnia następnego na świecie był już nasz synek

Napisany przez: koralikowa nie, 16 mar 2014 - 19:53

hehe powiem Wam że miałyście zabawne historię,macie co wspominać, a powiedzcie mi czy polecacie poród rodzinny?czy raczej nie,lepiej rodzić samemu?tzn chodzi mi o obecność męża/partnera na sali

Napisany przez: aniu23 pon, 31 mar 2014 - 16:00

Swietne historie, szkoda ze u mnie nic zabawnego sie nie przydarzylo... A wspomnienia bedziecie mialy do konca zycia:)

Napisany przez: kamama84 pon, 28 kwi 2014 - 11:26

wątek obowiązkowy dla pierwszaków fajnie jest oswoic sobie usmiechem sytuacje, które bez elementu humorystycznego mogłyby zmrozić krew w zyłach

Napisany przez: beatga pią, 02 maj 2014 - 16:38

Do wszystkich pań spodziewających się dziecka!

Jestem studentka ostatniego roku fizjoterapii i piszę pracę magisterską związana z tematyką ciąży, a w związku z tym potrzebuję waszej pomocy. Prosze tylko o wypełnienie ankiety Panie które aktualnie spodziewają się dziecka. Zajmie to dosłownie kilka minut, a mi bardzo pomoże. Ankieta jest anonimowa Z góry dziękuję za pomoc i trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie.

(formularz w poniĹźszym linku)

https://docs.google.com/forms/d/1SaLOjhF0OSRI78mLtNuRk6i9W3w4JjxjMEoZfTIl0hc/viewform?usp=send_form

Napisany przez: Becik czw, 15 maj 2014 - 19:09

Hej to i ja sie podziele doswiadczeniami porodowymi Moze to nie jest az tak smieszne i wtedy nie bylo ale po czasie to mi sie smiac z tego chce.Po pierwszym wyczerpujacym porodzie , bo jaki mial niby byc wkradla sie na porodowke moja siostra ...a moimi pierwszmi slowmi do niej bylo.."czy ja bede musiala wrocic po nogach na sale" hahaha...moja siostra do dzis sie z tego smieje. W trakcie drugiego porodu ...juz wykonczona czuje ze juz blisko i wolam polozna ...ona przyszla i kaze mi wejsc na lozko, wiec ja sie na nie wdrapuje a ona mnie pyta czy ja mam skurcz...to mowie ze teraz nie, a ona na to..To co pani ma taka mine ...Nie wiem jaka mialam mine ...no ale co...mialam sie usmiechac??? Trzeci porod juz by calkiem inny i najlepiej go wspominam bo dostalam znieczulenie ..tylko lezalam i mowilam...jak mi dobrze,jak mi dobrze...do czasu az mala nie zaczela wychodzic potem juz mi tak dobrze nie bylo

Napisany przez: emka2014 czw, 29 maj 2014 - 17:21

Mój poród był komiczny jeszcze w domu. Obudziłam się bo wydawało mi się, że "sikam" zdziwiona okropnie poszłam do łazienki się załatwić. Wiadomo w ciąży czasami zdarza się nietrzymanie moczu, chociaż mi się nie zdarzało, ale jednak poszłam. Załatwiłam co miałam wrócilam do łóżka i cholera znów to samo. Tym razem zalane łóżko, spodnie. Zaczęło mi coś cykać w głowie, że może to już...? Poszłam do pokoju obok i wołam "Mamo, albo mi zwieracze puściły, albo mi wody odeszły, ale pewna nie jestem" Moja mama z ojcem skoczyli na równe nogi a ja dalej łażę tam i spowrotem do łazienki. W końcu jednak się okazało, że rodzę więc pojechaliśmy na szpital.

W szpitalu poród cc, wyciągnęli moją Idę, lekarka do mnie podchodzi, czy chcę zeby przynieśli mi dziecko ja mówię, że nie. Lekarka zdziwiona lekarze zdziwieni, na co dodałam szczękając zębami (bo trzęsłam się okropnie), że nie wiem czy wskazane jest płakanie przy cesarskim cięciu. Wszyscy walnęli śmiechem, lekarz odpowiedział że "jak najbardziej jest wskazane, można płakać!"

Później jak już mnie szyli, nadal okropnie się trzęslam (kto miał cc powinien wiedzieć o co chodzi) zaciskałam okropnie zęby. Zrobiło mi się nie dobrze, mówię, że chyba będę rzygać. Anastezjolog od razu podłozył mi miskę pod twarz, na co młody lekarz który mnie szył mówi do mnie "Teraz? A tak dobrze Pani szło!" odpowiedziałam mu "No dobra to nie będę" i faktycznie nie zwymiotowałam

Szyli mnie i szyli ja się trzęsłam coraz bardziej w końcu mówię "Mam nadzieję, że tam w dole się tak nie trzęsę bo nie chciałabym Panu roboty spieprzyć". Lekarz zaczął się śmiać i zapewnił że już kończy. Później jak przenosili mnie na inne łóżko ten sam lekarz zapytał się "i jak bylo?" odpowiedziałam, że okropnie, na co był wielce zdziwiony. Wytumaczyłam, że dziwnie jest nie czuć własnych nóg i byc jak szmaciana lalka przerzucana z jednego miejsca na drugie. Lekarz się smiał bo oczywiście cała się trzęsłam i mówiłam przez zęby i musiało to wyglądać bardzo komicznie. Na koniec ładnie podziękowałam za wyciągnięcie mojego dziecia z brzucha i zdąrzyłam jeszcze dobranoc powiedzieć zanim mnie pielęgniarki wywiozły.

Później lekarze ci co mnie szyli jeszcze kilka razy do mnie przychodzili w "odwiedziny" zanim mnie odwieziono na normalną salę. A jeden z daleka już się darł "Gdzie jest moja cesarzowa?!" oczywiście odkrzyczałam "tutaj jestem!"

Napisany przez: kajetanka pon, 02 cze 2014 - 12:50

Emka, to Ty nieźle sobie pogadałaś podczas cesarki Ja zazwyczaj też wygadana, żartująca, byłam tak zestresowana, że chyba słowem się nie odezwałam. Jak Młodą wyjęli, też mi łezka poleciała, od razu anestezjolog stojąca za moją głową wytarła, byłam w szoku, że mnie tak obserwuje Ja tylko podczas szycia zapytałam grzecznie, czy mogę spać, bo czułam, że odpływam, a nie też nie wiedziałam czy to wskazane

U mnie też było momentami wesoło. Termin z OM miałam na 14, z USG wychodził 23. Na koniec ciąży starałam się udzielać towarzysko, bo wiedziałam, że z niektórymi długo się nie zobaczę. 13.10 miałam zgłosić się na KTG do przychodni i wejść do lekarza między pacjentkami pokazać wynik. Potem umówiona byłam na mieście z koleżankami, których nie widziałam od 2 lat. Lekarz popatrzył na mój wynik KTG i pyta:
- pani ma TAKIE skurcze?!
Bo ja wiem o czym on mĂłwi??
- TAKIE, czyli jakie?
- Tak częste.
- Nieeee. Spoko, akurat tak wyszło, od dawna mam czasem kilka w ciągu 15 min. potem wiele godzin przerwy, nic się nie dzieje.
- Pani nie rodzi??
- Nieeee, skądże.
- Może się zbadamy?
Pomyślałam o tym tłumie ciężarnych za drzwiami, które nie były zachwycone, że wbijam się im w paradę, poza tym przecież miałam jeszcze 10 dni do terminu. Umówiliśmy się, że jakby coś się działo, śmigam na IP.
Pojechałam na umówione spotkanie. Jak dziewczyny pytały na kiedy mam termin, śmiałam się, że jeden na jutro, a lekarz przed chwilą pytał, czy aby już nie rodzę? Minęła godzina, druga, a ja nikomu nic nie mówiąc, zauważyłam, że te skurcze w zasadzie nie przechodzą... O 19 skończył pracę mój mąż (wyjątkowo wcześnie), przyjechał po mnie, pojeździliśmy jeszcze po mieście polując na białą czekoladę, bez której nie chciałam wracać do domu. W aucie patrzyłam na zegarek i okazało się, że skurcze mam regularnie co 8 min. No nic, położę się i przejdzie. Poleżałam, zjadłam pół czekolady, o 21 miałam już skurcze co 5 min i przejść nie chciały. Wzięłam więc prysznic i pojechaliśmy do szpitala. Byłam przekonana, że zbadają mnie, zrobią KTG i wyślą do domu. Na IP pani przeprowadziła ze mną wywiad, po czym mówi:
- To proszę się przebrać w koszulę.
- Ale jak to?! To ja zostaję?!
Popatrzyła jak na wariatkę:
- No na salę porodową pani jedzie.
- Ale po co?! Ja przecież będę miała cesarkę.

Do północy leżałam na porodówce pod KTG, potem lekarz stwierdził, że do rana wytrzymam, podał mi neospazminę, kazał iść spać i "nie liczyć skurczy, nie myśleć o nich"

Najgorzej było z jedzeniem... Jak przyjechałam do szpitala wieczorem, tak ostatni posiłek jadłam o 15, potem tylko ta połówka czekolady. Zabronili mi jeść i pić. Wodę sobie przemyciłam, ale jedzenie.... Rano po obchodzie wzięli mnie na USG, badanie, stwierdzili, że szyjka zamknięta, spokojnie mogę jeszcze poleżeć. Pędem ruszyłam na salę, gdzie czekało na mnie śniadanie (szpitalne, bo szpitalne, ale jedzenie!), kiedy już się na nie rzucałam, pielęgniarka odłączająca KTG dziewczynie na łóżu obok zastopowała mnie, żebym się jeszcze wstrzymała chwilę, to teraz mnie podepnie. Po KTG znów już się oblizywałam na widok talerza, kiedy pielęgniarka wróciła i natychmiast kazała mi lecieć do gabinetu lekarskiego. Tam zebranie wszystkich możliwych lekarzy i studentów.
- Pani ma TAKIE skurcze?
No ludzie! Nie mam pojęcia, nigdy nie rodziłam, bolą, fakt, ale nie wiję się i nie wyję jak te kobiety na filmach, więc chyba jeszcze nie jest tak źle? Uznali, że nie będą czekać jak rozsypię się w nocy i za pół godziny ląduję na stole.
Zjadłam dopiero po 43h! Suchar i kleik. Jakie to pyszne było!!

Napisany przez: patrycja82 czw, 09 paĹş 2014 - 10:38

Przyznam , że niektóre wasze historię porodowe są na prawdę udane, ja rodziłam 3 razy i jakoś tak nawet nie ma o czym opowiadać, za trzecim razem piłam jeszcze zioła Przygotowanie do Porodu więc już w ogóle było gładko ale bynajmniej jest co wspominać

Napisany przez: Klaudia78 śro, 21 sty 2015 - 12:46

Przy porodzie towarzyszył mi mąż. Niby taki odważny dzielny, ale jak przyszło codo czego to 2 razy mdlał przy łóżku

Napisany przez: rowan_berry śro, 28 sty 2015 - 19:05

Za pierwszym razem położne wybuchnęły śmiechem, kiedy zapytana jak się czuję potrafiłam z siebie wydusić tylko: "aaaaleeeeeeee jeeessstem głoodnaa!!!".
Za drugim razem leżałam na porodówce pod ktg, nic się działo (moim zdaniem), tylko co chwilę coś mnie przyduszało. Pytam położnej, co TO jest, skurcze? A ona do mnie z niedowierzaniem: Pani drugi raz rodzi? No tak, ale nie mnie nie boli tylko oddychać nie mogę. Spojrzała na zapis ktg, a tam skali zabrakło Jej mina bezcenna

Napisany przez: misiekpysiek śro, 20 maj 2015 - 22:06

Moja przyjaciółka niedługo rodzi i mam nadzieję, że będzie miała szybki, bezbolesny poród

Napisany przez: dorotii wto, 26 maj 2015 - 12:59

Poród na wesoło .... może podczas przerwy w skurczach można coś pożartować. Najwarzniejsze to mieć kogoś bliskiego przy sobię żeby jak to się mówi mieć gębe do kogo otworzyć bo czasem niestety niema nikogo...położna gdzies chodzi a człowiek siedzi sam i myśli.

Napisany przez: Bogna7 czw, 09 lip 2015 - 22:12

bardzo fajny wątek uśmiałam się ))

Napisany przez: Elizabieta pią, 11 gru 2015 - 22:21

Wątek stary, ale ja jestem nowa, więc się dopiszę.
Przy drugim porodzie wydarłam się nagle na męża : ty s....., jak mi jeszcze jedno dziecko zrobisz, to Cię otruję! (dziecko było planowane). Przy trzecim jak jechałam na porodówkę to zaczęłam nagle krzyczeć: siostro, siostro, przybiegła położna i pyta: boli panią? a ja na to: nie, rzygać będę Również przy trzecim porodzie lekarz chciał pożartować i mówi do mnie: no wie pani, kto to widział, trzeci poród, a pani tu już 8 godzin leży. Myślałem, że się pani do wieczornych wiadomości wyrobi. A ja na to: łatwo ci mówić, nie ty tu leżysz

Napisany przez: Papillotka nie, 13 gru 2015 - 14:06

Mój pierworodny akurat zamarzył sobie przyjść na świat w Wigilię. Wyobraźcie sobie - leżę już na stole, jestem przygotowywana do cesarki - nagusieńka, jak mnie Pan Bóg stworzył, przykryta tylko jakąś cieńką ceratką, zimno jak diabli, a nad moją głową chirurg z anestezjologiem składają sobie świąteczne życzenia Choć leżałam - myślałam, że padnę

Napisany przez: Agatka1 wto, 04 kwi 2017 - 10:29

Brzmi to wszystko dość ciekawie i wesoło

Napisany przez: Brigit wto, 29 sty 2019 - 18:58

A ja mam to wszystko jeszcze przed sobą, ale już się zastanawiam jak to będzie... Musze przyznać, że trochę się boję.

Napisany przez: muppet pon, 23 sie 2021 - 09:19

CYTAT(agusia0611 @ czw, 02 lis 2006 - 15:21)

Poród Na Wesoło

Z pewnością wśród Was znajdą się takie, które miały śmieszne momenty w trakcie porodu. Być może wtedy nie było wam do śmiechu, ale z perspektywy czasu zmieniłyście zdanie.
Napiszcie coś o swoich doświadczeniach. Być może przyszłe mamy nie będą aż tak się bały porodu.
W moim przypadku był moment, że myślałam że mojemu szanownemu małżonkowi przegryzę grdykę. Miałam podłączoną oksytocyne w celu wywołania skurczy. Jak ich nie było- tak ich nie było, ale jak się zaczęły to mi oczy prawie z orbit wychodziły. Wtedy przyszła położna i powiedziała, że zaczyna się akcja!!!!!!! Super! W końcu! (Bo po terminie było prawie 2 tygodnie) No i ta położna oświadczyła Nam, że istnieje możliwość znieczulenia zewnątrzoponowego (czyt. 350zł).
Na co ja: Piotrek, leć do bankomatu!
On: Poczekaj zaraz przejdzie.
Ja(ton wyżej): Zasówaj, bo sama pójdę!!!
I w tym momencie przyszły tatuś co robi?? Wyjmuje z kieszeni telefon i dzwoni do kolegi: Cześć Rafał. Słuchaj, taka sprawa jest: Aga rodzi... (tu gratulacje od kolegi) ... i tak się właśnie zastanawiamy czy może warto brać to znieczulenie zewnątrzoponowe. Mhhh... Tak... Bo ona się tak dziwnie wije... Chyba zaczyna ją boleć...
No ja nie mogę TEN CYMBAŁ dzwoni do kolegi i pyta o znieczulenie dla rodzącej. Faceta się pyta! Zeby jeszcze zadzwonił do jakiejś babki co rodziła. No Boże Święty grdykę mu przegryzę. Albo zejdę z tego fotela i go skopię!!! A potem mu się wgryzę w gardło!
I tu go uratowała położna...
Ona(wchodząc):No jak tam.
Ja(w myślach):Srak tam! (potulnym głosem): Dobrze. Poproszę znieczulenie dla mnie, i dla męża podwójną porcję arszeniku.
Ona: Oj...
Ja: Co oj??!!?? To ja tu jestem od wzdychania i robienia oj!!!
Ona: Głowkę widać! Pan odłoży telefon, bo żona rodzi.
Ja: Ale chwileczkę... Ja znieczulenie poproszę! Auuu!!!
I za 5-7 minut na piersi leżał mój okazały synek 4600g i 60 cm