Moja 4-latka wierzy. W zeszłym roku już ciężko mi było ją ściemniać, zastanawiałam się czy warto, bo jakby nie patrzeć wciskałam jej kit w żywe oczy. Kiedy w Wigilię, zobaczyła prezenty pod choinką, ta niesamowita radość, wiara w magię (w końcu Mikołaj wszedł przez okno na 2 piętrze z latających sań), to było coś!
Wróżek nie ma, czarownic, smoków, elfów, kosmitów też nie, ale wiara w to, że istnieje facet, który zupełnie bezinteresownie robi coś dla innych, odwiedza wszystkie dzieci na świecie i daje im prezenty sprawia, że świat wydaje się lepszy. Może dlatego, kiedy okazuje się, że to bujda, niektórym trudno się z tym pogodzić? Chyba ważne jest, żeby odpowiednio to dziecku przekazać, wyjaśnić, że kiedyś faktycznie był taki człowiek i bezinteresowne dobro istnieje
Ja dowiedziałam się, że to mama, jak miałam 5,5 roku, nowinę przekazał mi starszy brat. Nigdy jednak nie grzebałam po szafach w poszukiwaniu ukrytych prezentów, nawet jak już moje młodsze rodzeństwo znało prawdę, mama zawsze podrzucała prezenty tak, żebyśmy nie widzieli, choć czasem musieliśmy celowo wyjść do drugiego pokoju
I to było fajne, prezenty pojawiały się pod choinką, koniecznie zapakowane w papier i wstążkę, żeby przedłużyć moment zaciekawienia tym, co jest w środku, aby odpakowując je, celebrować chwilę