CYTAT(eve69 @ Sat, 24 Nov 2012 - 18:20)
To słabo, bo moje starsze dziecko nigdy nie miało TEJ przytulanki, i małe też nie ma
Widzisz, to masz mniejsze pole do obserwacji niz ja
U mnie każde z trójki dzieci ma inne podejście do przytulanek. I każde inaczej Tworzy więzi. I związek między przytualnkami a intensywnością więzi zauważam
Co do listów do Mikołaja. Ja poprowadziłam to tak, i było do kitu i o tym napisałam. U Ciebie sie sprawdza, to dobrze
i dobrze że napisałaś, jest w czym wybierać
A teraz się rozwinę
Z wychowaniem to nie jest tak,ż eto jakieś takie spektakularne rzeczy się dzieją. Że wychowujemy naszym gadaniem, naszym wysiłkiem wychowawczym. Jakims takim celowym działaniem "wyselekcjonowanym"/"wyodrębnionym" z życia. Że tu sobie żyjemy, a tu ciach, teraz wychowujemy - bo tam BIERZEMY dziecko i z nim rozmawiamy, kleimy, kolorujemy czy co tam jeszcze.
A to tak nie jest. Wychowanie to tysiące tysiace drobnych gestów. Drobnych naszych zachowań, słów, wyrażonych uczuć. I warto miec tego świadomość. Tego są tysiące tysięcy. I to co warto robić, to tam, gdzie widzimy, tam gdzie ogarniamy, warto dbac o to, by te drobiazgi służyły dziecku. Bo takich niesłużącycha zawsze się pełno trafi - i to normalne jest, że się trafi. Ważne jest, żeby bilans wyszedł na plus. i o to warto dbać.
Wy sobie tu dziewczyny ironizujecie
a ja nie potrafię. Może dlatego że żyje tu gdzie żyję i widzę tych rodziców, których widzę. nie wiem.
Był kiiedyś taki odcinek Superniani, gdzie była mała dziewczynka. Miała moze 4 lata. Była przywiązana do smoczka i do butelki. Oprócz tego płakała i źle sie zachowywała. Nikt nie mógł nad nia zapanować. Otóż w trakcie filmu okazało się, że rodzice zaniedbują dziecko emocjonalnie, że dziecko nie ma wsparcia. A superniania przyszła i wywaliła smoczek i butelkę. Dosłownie, do kosza. Byłam wściekła. Dziecko, które ma problemy, które tak naprawdę jest koszmarnie samotne, byc może jedyną rzeczą na świecie był ten smoczek i ta butelka, a jemu to wywalono! Tak ise nie robi. Zaczyna sie od innej strony. Zaczyna sie od "ogarnięcia emocji", od wyprowadzenia dziecka "znad krawedzi załamania nerwowego" (to sformułowanie zaczerpniete z p. Dolto), a potem, jak dziecko zaczyna stac na nogach, zaczyna sie sprawę ze smoczkiem. Może sie też wtedy okazać, że smoczek sam z siebie pójdzie w odstawkę.
Jeśłi dziekco uparcie trzyma sie pluszaka, to może byc i tak,ze ten pluszak cos mu załatwia. Może byc dla takiego dziecka ostatnią deska ratunku. Dawać oparcie, poczucie bezpieczęństwa. I jak sie chce rozluźnic te więź, to warto poszukać przyczyny, usunąć ją, a pluszak sam pójdzie w kąt
Nie ma u nas w kraju generalnie tendencji do szanowania dzieci (teraz sie fajna kampania w radio pojawiła, ta z Korczakiem). Dziecmi sie manipuluje, traktuje jak przedmioty, jak obiekty do wychowywnia/dobrego_zachowywania_się/itd. To widac w tych badaniach, gdzie nadal dużo rodziców nie widzi niczego złego w klapsach.
Może wokół Was tak nie jest. U mnie to(manipulacja, traktowanie jak przedmiotów) sie nagminnie zdarza. Nagminnie. Stąd może takie moje pisanie.
Jak pisze, to najpierw emaptyzuję z dzieckiem. I tak, zakładam mniej optymistyczną wersję. Nie dlatego, że uwazam,z etak jest, tylko dlatego,żeby zachowac ostrożnośc i czegos ni przegapić. I z takiego punktu piszę. Bo robię założenie,ze taki rodzic sobie zobaczy, przyjrzy sie i dojdzie do wniosku "eeeee, przesada". Wole to, niżbym miała uśpić cudzą czujność.