CYTAT(oliwia02445 @ Fri, 04 Jan 2013 - 15:20)
...Nie napisałam, że mała nie dostała prezentów, ale tylko OD NAS, dostała od cioci, wujka i babci oraz daliśmy jej słodycze.
OLIWIA, to może napisz od razu to czego jeszcze nie napisałaś, bo co rusz dorzucasz nowy "klocek" do układanki - "nie napisałam że wzięła trzy razy", "nie napisałam, że powiedziała że nikt się nie domyśli", "nie napisałam, że powiedziała, że na chipsy wzięła", "nie napisałam że prezenty jednak dostała, tyle tylko że od dalszej rodziny".
Prosiłaś o opinię i dostałaś ją , dziewczyny zapisały już trzy strony (mądre strony), nie wiem co można jeszcze więcej dodać.
Ty masz swoje zdanie, postanowienie i jesteś nieugięta - masz do tego prawo.
Mam jednak wrażenie, że uparcie czekasz na potwierdzenie tego, że postąpiłaś właściwie, a Twoje dziecko popełniło straszny występek.
Będąc dzieckiem, przeżyłam podobną historię jak Twoja córka, tyle, że byłam od niej młodsza o kilka lat.
Nie, nie wzięłam nikomu pieniędzy, chodziło o złoty pierścionek.
Było to w latach stanu wojennego, więc przypominam tym co nie pamiętają, że kupienie wówczas złotej biżuterii wymagało nie lada wyczynu.
Rodzice kupili jednak złotą biżuterię, dla mnie, jako prezent na Pierwszą Komunię w tym trudnym czasie - pierścionek i kolczyki.
Biżuterii tej fizycznie nie dostałam, ponieważ rodzicom udało się kupić komplet w rozmiarze palca dorosłej kobiety, o przeróbce nie było mowy.
W dniu Komunii zobaczyłam tylko świecidełko w pudełeczku z obietnicą, że zawartość pudełeczka dostanę jak podrosnę na ... 18-nastkę
.
Potem pudełeczko z zawartością trafiło do schowka.
Po dniu I Komunii, w szkole zaczęło się wyliczanie kto co dostał, dziewczynki paradowały w komunijnej biżuterii.
Mówiłam, że ja też dostałam coś wyjątkowego, ale z powodu tego, że nie pochodziłam z bardzo zamożnej rodziny, nikt mi nie wierzył.
Dla koleżanek sprawa była prosta - jak masz, to pokaż.
Wiedziałam że biżuterii nie wolno mi wyciągnąć ze schowka, a tym bardziej wynieść jej z domu, mimo że była moim prezentem.
Odczekałam więc na chwilę, gdy zostałam w domu sama .
Wyciągnęłam pierścionek ze schowka, nikomu się nie przyznałam, zabrałam go do szkoły.
Pokazałam pierścionek koleżankom niedowiarkom , ale nosiłam go w kieszeni swetra, bo obwód był za duży i spadał mi z palca.
Wróciłam do domu, cała szczęśliwa i nieszczęśliwa.
Szczęśliwa , bo koleżanki widziały, a nieszczęśliwa, bo nie miałam jak schować pierścionka z powrotem do schowka, ponieważ mama jako osoba niepracująca zawsze była w domu w godzinach kiedy i ja w nim byłam.
Nosiłam więc tak ten pierścionek w kieszeni, czekając na odpowiednią chwilę by go z powrotem schować.
Pewnego dnia wróciłam ze szkoły, mama robiła pranie.
Niby od niechcenia rzuciła : "wiesz, ktoś nam ukradł twój pierścionek, wiesz coś o tym ?" - w ręce trzymała mój sweter z kieszonką z której zapomniałam wyciągnąć pierścionek.
Zrobiło mi się słabo, powiedziałam, że o niczym nie wiem.
Wtedy mama dostała [użytkownik x], wyzwała mnie od małych złodziejek, pokazała pierścionek znaleziony w moim swetrze.
Całe zajście było koszmarne, słowa okropne, wszystko niewspółmierne do przewinienia.
Gdzie puenta ?
Pierścionka nie dostałam na 18-nastkę, ani długo potem.
Niespełna rok temu dostałam od mamy całą jej kasetkę z biżuterią, piękne złote wielkie pierścienie (bo takie w latach 70/80 były modne) i wśród nich mój "prezent komunijny".
Możecie wierzyć lub nie, ale nawet go nie dotknęłam, dla mnie jest on "żywym" wspomnieniem tamtego zajścia, tego co wtedy czułam - nigdy go nie założę.
Dziś mama z rozbawieniem opowiada jak to wyniosłam pierścionek do szkoły, mnie nadal wcale nie jest do śmiechu, tamto wydarzenie i reakcja mamy zapadły we mnie bardzo głęboko.
Oby dla Twojej córki, święta BN nie były takim smutnym przeżyciem na resztę życia, którego wspomnienie będzie wracało co roku w okolicy świąt.