ok, więc wyniki najnowsze (z połowy czerwca)
wygląd prawidłowy
czas upłynienia --> 10
objętość -->3,2
lepkość --> +
PH -->7,5
ruchliwość
ogólnie --> 60%
postępowa
-szybka linearna --> 15% (norma 25%)
-wolna linearna i nielinearna -->35%
-brak ruch.post. --> 10%
żywotność --> 64%
aglutynacja -->+ (nieznaczna; to chyba nie za dobrze)
liczba plemników na ml -->8,260 mln
liczba plemników w ejakulacie --> 26 mln
oligozospermia
morfologia
prawidłowe --> 29% (norma 30%)
hos-test 65,5%
i jeszcze badania hormonalne z marca:
FSH --> 4,6
LH --> 4,5
Testosteron --> 4,54
PRL --> 10,09
E2 -->17,14
------------
No nie wiem, jak interpretować tę ruchliwość. czy z tego wyjdzie 800 tys? wydaje mi się, że tak. FSH wygląda bardzo bezpiecznie.
Właściwie wydaje mi się, że po inseminacji kluczowy będzie mój organizm. Teoretycznie nie ma powodów do podejrzeń, że sobie nie poradzi. Jestem zdrowa; cykle menstruacyjne mam książkowe - 27-28 dni. Jedynym czynnikiem ryzyka może być mój wiek, bo wiadomo, że większą sprawność rozrodczą mam za sobą, a teraz będzie tylko spadać. Dostałam zlecenie na badania hormonalne. Oczywiście są w samochodzie i nie mam wglądu, jakie i jaką konkretnie informację mają dać, ale domyślam się, że standard.
Dzięki za wyjaśnienie odnośnie stymulacji - rozumiem już, dlaczego nie było o tym mowy. Lekarz wyszedł z założenia, że na razie to niepotrzebne, a może chce mieć jeszcze asa w rękawie, na wypadek, gdyby się nie udało
Wiem, wiem, że nie ma jednej najlepszej i sprawdzonej metody i każdemu trzeba dobierać indywidualnie. I to jest najtrudniejsze. Nie ufam niestety lekarzom. Nie mam pewności, że ich rekomendacje są najlepsze dla mnie. W ogóle po rozmowie z lekarzem miałam wrażenie, że właśnie zaczynamy grać w loterii i do tego wszystko się sprowadza.
Niepokoi mnie też badanie HSG. Mój ginekolog wspominał, że jego wadą jest to, że samo badanie może pogorszyć drożność jajników i istnieje ryzyko, że przed HSG wszystko będzie dobrze, a po już niekoniecznie. No ale mam nadzieję, że unikniemy tej wątpliwej przyjemności
Jeśli chodzi o psychologa - nie zwróciłam uwagi, czy mają w "menu". Natomiast w ostatnich dniach poczytałam trochę wypowiedzi kobiet starających się o dziecko i tam sporo było skarg, że w przypadku niepowodzenia lekarze prowadzący często nie stają na wysokości zadania w samej komunikacji. I pomyślałam, że przecież taka klinika przy tych cenach mogłaby zadbać o obecność psychologa przy takiej wizycie, żeby trochę zmiękczyć twarde lądowanie.
No trudno - w tym miesiącu daliśmy sobie ostatnią szansę na naturalne poczęcie. Jednak presja była zbyt duża i nie podołaliśmy zadaniu
Oswajamy się z myślą, że o dziecko będziemy sie starać w gabinecie zabiegowym, a kochać się bedziemy bez misji, ciśnienia na zapłodnienie i całego tego stresu. To wcale nie jest taka zła opcja
Rosa, a ten młodszy kolega to jeszcze mieszka w brzuszku, jak rozumiem?
pozdrawiam