Moja znajoma otrzymała od rodziców mieszkanie (darowizna). Radość trwała bardzo krótko poniewaz okazało się, że w dniu podpisania umowy darowizny został także wziety kredyt, a zastawem jest własnie mieszkanie. Dziewczyna została poprostu oszukana przez najbliższe osoby. Rodzice kredytu nie spłacają, bank chce albo rat albo zabiera mieszkanie. Co robić? Jak pozbyć sie tego cuchnącego jajka.
Czy to, że u notariusza nie powiedzieli o kredycie i nie ma w umowie wzmianki o zadłużeniu lokalu ma znaczenie?
ma, jest to wada prawna ale uzasadnia tylko odpowiedzialność odszkodowawczą - czyli córka ma wobec rodziców roszczenie o naprawienie szkody, która poniosła (czyli np. roszczenia banku).
JA bym zasugerowała, niech bank zabiera mieszkanie Aczkolwiek prawnie to nie jest takie proste. Oraz jak to się biby stało, że na jej nieruchomości rodzice ustanowili hipotekę? chyba że byli tego samego dnia u dwóch różnych notariuszy? W sumie może powinna wnosić o stwierdzenie, iż popełnili przestępstwo,a więc czynność jest nieważna?
Jestem prawnikiem, więc sardonicznie, ale muszę pogratulować rodzicom pomysłowości....
a mieszkanie ma hipotekę? jest coś takiego jak rękojmia KW, może z tego można by skorzystać?
Kasiu, czy ma ona tutaj zastosowanie? nam notariuszka przy sprzedaży mieszkania/kupnie domu o tym wspominała, ale nie zgłębiałam się w ten temat za bardzo...
Dziwna sprawa... a moze niech po prostu sprawdzi wysokosc długu i wartosc mieszkania? moze opłaci sie sprzedac mieszkanie , spłacic dług i jeszcze zostanie?
Dla mnie to też jest strasznie dziwne. Z jednej strony M. chodzi o stracone pieniądze, a z drugiej nie rozumie jak to sie stało, że taki cios spotkał ją ze strony najbliższych.
Mieszakanie zostało kupione około 15 lat temu w niezbyt fajnej dzielnicy i w stanie... hmm nie najlepszym.
Przez 15 lat M. mieszkała w tym lokalu z mężem i dziećmi. Przeprowadzili remont generalny, łącznie z wymianą instalacji elektrycznej, nowe okna etc.
Przez cały ten czas rodzice obiecywali mieszkanie przepisać, ale nigdy nie mieli czasu tego zrobić. Nagle z dnia na dzień zmienili zdanie.
Rano podpisali umowÄ™ z bankiem, wieczorem darowali mieszkanie.
Nie wiem jak to zostało zrobione, że nikt z banku nie był i nie oglądał mieszkania, nie zrobił wyceny.
Pogmatwane to wszystko.
Dodam, że mieszkanie kupione było powiedzmy za 100 000zł, teraz gdyby je sprzedać kosztuje około 270 000zł. Remonty kosztowały ponad 50 000zł.
Bank w tej chwili chce około 100 000zł.
Sprzedać mieszkanie - fajnie, tylko gdzie oni pójdą mieszkać?
Tłumaczę jej, że musi iść do prawnika, ratować co sie da, a ona zapada się w sobie, nie ma siły, mówi, że jej wstyd wyjść z domu.
Mąż nie wie jak jej pomóc.
Wiesz bank niekoniecznie przychodzi wyceniac mieszkanie, nam jak dawali kredyt to brali po prostu średnia cene za metr z ostatniego czasu.
trzeba iść do prawnika, nie ma innej opcji, my laiki nic tu nie wymyslimy... swoją drogą rodzice podli... zgarnęli 100tys a oni muszą spłacać, to tak jakby zwyczajnie ich okradli...
Jesli nie udałoby się niczego innego wykombinować, to trzeba by sprzedać mieszkanie, spłacic kredyt, róznica zostanie im w kieszeni. Zawsze będzie można wynając coś tymczasowego. Mógłby to byc niezły wkład własny do nowego kredytu hipotecznego na przykład.
A w międzyczasie dręczyć rodziców - raz o odszkodowanie za zatajenie informacji o stanie prawnym nieruchomości, a dwa o zwrot poniesionych nakładów na remont i modernizację mieszkania.
Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)