Aktualno¶ci

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowan± i rozszerzon± wersjê, nadaj±c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wiêcej >

Maluchy.pl logo

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
 

PotrzebujÄ™ pomocy.

> 
Lora
śro, 03 paź 2012 - 11:22
Poszukuję terapeuty z Wrocławia, który jest naprawdę dobry w swoim fachu i ma doświadczenie w pracy z małżeństwami przechodzącymi poważny kryzys. Nawet nie wiem co mam napisać, wiem tylko, że jeśli szybko nie znajdziemy pomocy nasza rodzina przestanie istnieć. Jesteśmy 17 lat po ślubie, mamy trójkę fantastycznych dzieci i stoimy nad przepaścią. Bardzo proszę jeśli macie namiary na kogoś sprawdzonego napiszcie. Życie jednak jest nieprzewidywalne, to co wydawało się stałe i niezmienne runęło jak domek z kart. A to co działo się tylko w książkach i serialach i było fikcją oglądaną w ciepełku bezpiecznego domu, stało się rzeczywistością. Jestem bliska załamania, najchętniej nie wstawałabym z łóżka.

Ten post edytował Lora śro, 03 paź 2012 - 11:26
Lora


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 488
Dołączył: nie, 26 lis 06 - 21:01
Nr użytkownika: 8,703




post śro, 03 paź 2012 - 11:22
Post #1

Poszukuję terapeuty z Wrocławia, który jest naprawdę dobry w swoim fachu i ma doświadczenie w pracy z małżeństwami przechodzącymi poważny kryzys. Nawet nie wiem co mam napisać, wiem tylko, że jeśli szybko nie znajdziemy pomocy nasza rodzina przestanie istnieć. Jesteśmy 17 lat po ślubie, mamy trójkę fantastycznych dzieci i stoimy nad przepaścią. Bardzo proszę jeśli macie namiary na kogoś sprawdzonego napiszcie. Życie jednak jest nieprzewidywalne, to co wydawało się stałe i niezmienne runęło jak domek z kart. A to co działo się tylko w książkach i serialach i było fikcją oglądaną w ciepełku bezpiecznego domu, stało się rzeczywistością. Jestem bliska załamania, najchętniej nie wstawałabym z łóżka.

--------------------
M. 1996, M. 2000, S. 2007

Gosia z edziecka
pią, 05 paź 2012 - 08:30
Nie mam namiarów we Wrocławiu. ALe potrzymam kciuki. Pomyślę ciepło i powspieram przytul.gif
Gosia z edziecka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 8,811
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 22:22
SkÄ…d: .
Nr użytkownika: 366




post pią, 05 paź 2012 - 08:30
Post #2

Nie mam namiarów we Wrocławiu. ALe potrzymam kciuki. Pomyślę ciepło i powspieram przytul.gif
Bianka
pią, 05 paź 2012 - 13:26
Lora masz priva ode mnie.

trzymaj sie!

Co nas nie zabije to nas wzmocni.
Bianka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,481
Dołączył: śro, 15 mar 06 - 20:25
Skąd: Dolnośląskie
Nr użytkownika: 5,246




post pią, 05 paź 2012 - 13:26
Post #3

Lora masz priva ode mnie.

trzymaj sie!

Co nas nie zabije to nas wzmocni.
dasza
pią, 05 paź 2012 - 14:06
Lora, niestety nie u Ciebie pierwszej pojawiają się sytuacje jak z tandentnych telenoweli icon_sad.gif Trudno uznać to za pocieszenie, jednak wiele osób zwycięsko przeszło przez takie trudne chwile, czego i Tobie życzę. Trzymam mocno kciuki za Twoją rodzinę.
dasza


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,278
Dołączył: nie, 15 lis 09 - 17:34
SkÄ…d: :)
Nr użytkownika: 30,143




post pią, 05 paź 2012 - 14:06
Post #4

Lora, niestety nie u Ciebie pierwszej pojawiają się sytuacje jak z tandentnych telenoweli icon_sad.gif Trudno uznać to za pocieszenie, jednak wiele osób zwycięsko przeszło przez takie trudne chwile, czego i Tobie życzę. Trzymam mocno kciuki za Twoją rodzinę.

--------------------




Bianka
pią, 05 paź 2012 - 14:29
"Wiele lat temu, w ubogiej chińskiej wiosce, mieszkał pewien wieśniak z synem. Oprócz kawałka ziemi i małej chaty pokrytej strzechą w jego posiadaniu znajdował się koń, który był dla niego pomocą przy uprawie roli.
Pewnego dnia koń uciekł. Sąsiedzi mężczyzny, którzy szanowali go bardzo, przybyli do jego domu, aby powiedzieć jak bardzo współczują mu straty. Wieśniak podziękował im za przybycie, lecz zapytał:
- Skąd wiecie, że to co się wydarzyło, było dla mnie nieszczęściem?
Tydzień później koń wrócił do stajni i przyprowadził ze sobą wspaniałą klacz. Gdy mieszkańcy wioski dowiedzieli się o tym, wydawało im się, że zrozumieli, co powiedział im wcześniej wieśniak. Wrócili do jego domu, aby pogratulować mu szczęścia.
- Wcześniej miałeś tylko jednego konia, teraz masz dwa. Gratulacje - mówili.
- Wielkie dzięki za odwiedziny - odrzekł wieśniak - lecz skąd wiecie, że to co się wydarzyło, było dla mnie szczęściem?
Miesiąc później, syn wieśniaka postanowił oswoić klacz, lecz zwierzę nieoczekiwanie stanęło dęba. Chłopak upadł łamiąc sobie nogę.
Sąsiedzi wrócili do domu wieśniaka, przynosząc podarunki dla rannego, i złożyli ojcu wyrazy współczucia. Mężczyzna podziękował, po czym zapytał:
- Skąd wiecie, że to, co się wydarzyło było dla mnie nieszczęściem?
Wszyscy byli zdumieni tym, co usłyszeli, gdyż nikt nie wątpił, że wypadek syna wieśniaka był prawdziwą tragedią.
Minęło kilka miesięcy. Japonia wypowiedziała wojnę Chinom. Wysłannicy Cesarza rozpoczęli podróż przez cały kraj, w poszukiwaniu młodych mężczyzn, z zamiarem wysłania ich na front.
Podczas pobytu w wiosce, zwerbowali wszystkich młodzieńców, z wyjątkiem syna wieśniaka, którego noga była złamana. Żaden z młodych mężczyzn nie wrócił żywy.
Syn wieśniaka wyzdrowiał, konie rozmnożyły się, a ich potomek został sprzedany za dobrą cenę.
Wieśniak zaczął odwiedzać swoich sąsiadów, aby ich pocieszyć i pomóc - tak jak oni to czynili, kiedy jakieś wydarzenie miało miejsce w jego domu. Kiedy któryś z sąsiadów zaczął narzekać, wieśniak mówił: "Skąd wiesz, że to nieszczęście?" Jeśli ktoś był rozradowany, on pytał: "Skąd wiesz, że to szczęście?"
Wtedy ludzie w wiosce zrozumieli, że poza tym, co widzimy na pierwszy rzut oka, życie ma też inną, ukrytą przed nami wymowę."



Dlatego nie wiadomo czy to, co nas teraz gnebi i spedza sen z oczu-kiedys nie okaze się naszym błogosławieństwem....

Bianka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,481
Dołączył: śro, 15 mar 06 - 20:25
Skąd: Dolnośląskie
Nr użytkownika: 5,246




post pią, 05 paź 2012 - 14:29
Post #5

"Wiele lat temu, w ubogiej chińskiej wiosce, mieszkał pewien wieśniak z synem. Oprócz kawałka ziemi i małej chaty pokrytej strzechą w jego posiadaniu znajdował się koń, który był dla niego pomocą przy uprawie roli.
Pewnego dnia koń uciekł. Sąsiedzi mężczyzny, którzy szanowali go bardzo, przybyli do jego domu, aby powiedzieć jak bardzo współczują mu straty. Wieśniak podziękował im za przybycie, lecz zapytał:
- Skąd wiecie, że to co się wydarzyło, było dla mnie nieszczęściem?
Tydzień później koń wrócił do stajni i przyprowadził ze sobą wspaniałą klacz. Gdy mieszkańcy wioski dowiedzieli się o tym, wydawało im się, że zrozumieli, co powiedział im wcześniej wieśniak. Wrócili do jego domu, aby pogratulować mu szczęścia.
- Wcześniej miałeś tylko jednego konia, teraz masz dwa. Gratulacje - mówili.
- Wielkie dzięki za odwiedziny - odrzekł wieśniak - lecz skąd wiecie, że to co się wydarzyło, było dla mnie szczęściem?
Miesiąc później, syn wieśniaka postanowił oswoić klacz, lecz zwierzę nieoczekiwanie stanęło dęba. Chłopak upadł łamiąc sobie nogę.
Sąsiedzi wrócili do domu wieśniaka, przynosząc podarunki dla rannego, i złożyli ojcu wyrazy współczucia. Mężczyzna podziękował, po czym zapytał:
- Skąd wiecie, że to, co się wydarzyło było dla mnie nieszczęściem?
Wszyscy byli zdumieni tym, co usłyszeli, gdyż nikt nie wątpił, że wypadek syna wieśniaka był prawdziwą tragedią.
Minęło kilka miesięcy. Japonia wypowiedziała wojnę Chinom. Wysłannicy Cesarza rozpoczęli podróż przez cały kraj, w poszukiwaniu młodych mężczyzn, z zamiarem wysłania ich na front.
Podczas pobytu w wiosce, zwerbowali wszystkich młodzieńców, z wyjątkiem syna wieśniaka, którego noga była złamana. Żaden z młodych mężczyzn nie wrócił żywy.
Syn wieśniaka wyzdrowiał, konie rozmnożyły się, a ich potomek został sprzedany za dobrą cenę.
Wieśniak zaczął odwiedzać swoich sąsiadów, aby ich pocieszyć i pomóc - tak jak oni to czynili, kiedy jakieś wydarzenie miało miejsce w jego domu. Kiedy któryś z sąsiadów zaczął narzekać, wieśniak mówił: "Skąd wiesz, że to nieszczęście?" Jeśli ktoś był rozradowany, on pytał: "Skąd wiesz, że to szczęście?"
Wtedy ludzie w wiosce zrozumieli, że poza tym, co widzimy na pierwszy rzut oka, życie ma też inną, ukrytą przed nami wymowę."



Dlatego nie wiadomo czy to, co nas teraz gnebi i spedza sen z oczu-kiedys nie okaze się naszym błogosławieństwem....

Lora
pią, 05 paź 2012 - 17:46
Dzięki za słowa wsparcia. Bianka śledziłam Twoją historię i bardzo podziwiam Cię za siłę i konsekwencję w działaniu. Mam nadzieję, że ja też znajdę siłę w sobie, narazie niestety jestem skołowana i zupełnie nie mogę się ogarnąć. Ciągle mam jeszcze nadzieję, że damy radę ale coraz więcej myśli o samotnym wychowywaniu dzieci kołacze mi się po głowie. Próbuję to sobie wyobrazić ale nie potrafię. Może faktycznie trzeba wierzyć w to, że wszystko nawet to co wydaje się najgorszym scenariuszem kiedyś obróci się na dobre?
Lora


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 488
Dołączył: nie, 26 lis 06 - 21:01
Nr użytkownika: 8,703




post pią, 05 paź 2012 - 17:46
Post #6

Dzięki za słowa wsparcia. Bianka śledziłam Twoją historię i bardzo podziwiam Cię za siłę i konsekwencję w działaniu. Mam nadzieję, że ja też znajdę siłę w sobie, narazie niestety jestem skołowana i zupełnie nie mogę się ogarnąć. Ciągle mam jeszcze nadzieję, że damy radę ale coraz więcej myśli o samotnym wychowywaniu dzieci kołacze mi się po głowie. Próbuję to sobie wyobrazić ale nie potrafię. Może faktycznie trzeba wierzyć w to, że wszystko nawet to co wydaje się najgorszym scenariuszem kiedyś obróci się na dobre?

--------------------
M. 1996, M. 2000, S. 2007

dasza
pią, 05 paź 2012 - 19:39
CYTAT(Lora @ Fri, 05 Oct 2012 - 18:46) *
coraz więcej myśli o samotnym wychowywaniu dzieci kołacze mi się po głowie. Próbuję to sobie wyobrazić ale nie potrafię. Może faktycznie trzeba wierzyć w to, że wszystko nawet to co wydaje się najgorszym scenariuszem kiedyś obróci się na dobre?



Lora, ale w ostateczności, gdyby przytrafił się najczarniejszy scenariusz (który może wcale nie jest najczarniejszy, bo jak widać życie jest nieprzewidywalne) i zostałabyś samotną matką - uwierz mi - to nie koniec świata, bo nigdy nie wiadomo co dobrego jeszcze Cię spotka. czepiamy się rekami i nogami tego co znane, bo daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa.

Bianko, jak to dobrze, że się odzywasz, wspierasz na duchu potrzebujących i dzielisz się swoim doświadczeniem icon_smile.gif Dla mnie jesteś wielka. Takie osoby jak ty są bardzo potrzebne.
dasza


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,278
Dołączył: nie, 15 lis 09 - 17:34
SkÄ…d: :)
Nr użytkownika: 30,143




post pią, 05 paź 2012 - 19:39
Post #7

CYTAT(Lora @ Fri, 05 Oct 2012 - 18:46) *
coraz więcej myśli o samotnym wychowywaniu dzieci kołacze mi się po głowie. Próbuję to sobie wyobrazić ale nie potrafię. Może faktycznie trzeba wierzyć w to, że wszystko nawet to co wydaje się najgorszym scenariuszem kiedyś obróci się na dobre?



Lora, ale w ostateczności, gdyby przytrafił się najczarniejszy scenariusz (który może wcale nie jest najczarniejszy, bo jak widać życie jest nieprzewidywalne) i zostałabyś samotną matką - uwierz mi - to nie koniec świata, bo nigdy nie wiadomo co dobrego jeszcze Cię spotka. czepiamy się rekami i nogami tego co znane, bo daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa.

Bianko, jak to dobrze, że się odzywasz, wspierasz na duchu potrzebujących i dzielisz się swoim doświadczeniem icon_smile.gif Dla mnie jesteś wielka. Takie osoby jak ty są bardzo potrzebne.

--------------------




KAROLA3DAW
pią, 05 paź 2012 - 22:40
CYTAT(Bianka @ Fri, 05 Oct 2012 - 15:29) *
poza tym, co widzimy na pierwszy rzut oka, życie ma też inną, ukrytą przed nami wymowę."
Dlatego nie wiadomo czy to, co nas teraz gnebi i spedza sen z oczu-kiedys nie okaze się naszym błogosławieństwem....


Swiete słowa icon_smile.gif
Opowiesc/Historia rewelacja icon_smile.gif


Lora
duzo sily przytul.gif
Mysle ze nie jest tak zle bo wiecie ze jest problem i chcecie go naprawic a to juz na prawde duzo icon_smile.gif
KAROLA3DAW


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,141
Dołączył: pią, 23 paź 09 - 23:07
Nr użytkownika: 29,728




post pią, 05 paź 2012 - 22:40
Post #8

CYTAT(Bianka @ Fri, 05 Oct 2012 - 15:29) *
poza tym, co widzimy na pierwszy rzut oka, życie ma też inną, ukrytą przed nami wymowę."
Dlatego nie wiadomo czy to, co nas teraz gnebi i spedza sen z oczu-kiedys nie okaze się naszym błogosławieństwem....


Swiete słowa icon_smile.gif
Opowiesc/Historia rewelacja icon_smile.gif


Lora
duzo sily przytul.gif
Mysle ze nie jest tak zle bo wiecie ze jest problem i chcecie go naprawic a to juz na prawde duzo icon_smile.gif

--------------------




Bianka
sob, 06 paź 2012 - 12:02
CYTAT(dasza @ Fri, 05 Oct 2012 - 20:39) *
Lora,

Bianko, jak to dobrze, że się odzywasz, wspierasz na duchu potrzebujących i dzielisz się swoim doświadczeniem icon_smile.gif Dla mnie jesteś wielka. Takie osoby jak ty są bardzo potrzebne.


Dasza dziekuje Ci za mile slowa.

Narobilam troche glupot i niestety stracilam szacunek do samej siebie. Z perspektywy czasu nie zaluje w sumie. Zrobilam wiecej niz powinnam zeby ratowac malzenstwo swoje i pomimo tego ze stracilam poczucie wlsnej wartosci to dla moich tesciow jestem wielka.

Przeszlam wiele. Sprawa rozwodowa jeszcze w tym miesiacu. Niczego wczesniej nie bylam tak pewna jak tego ze nie chce byc zona tego pana.

Moim celem bylo przestac kochac....i udalo sie.

Dlugo mylilam uzaleznienie emocjonalne z miloscia.Wiele czytalam i wiedzialm ze mozna sie z tego wyleczyc.Nie wierzylam ze mi sie uda...a jednak...

Jestem prawie uzdrowiona.Daje czas czasowi.

Nie tesknie za nim nie mysle o nim nie chce nic od niego.Dobrze mi bez niego.Dobrze mi z moimi dziecmi bez niego...zaczynam dostrzegac wiele mozliwosci ktorych wczesniej nie widzialam.

Wiem ze bede miala gorsze chwile ale ktoz ich nie ma? ale wiem tez ze nie bede w wiecznej zalobie porozwodowej. Rozwod traktuje jak wielka szanse na nowe lepsze zycie.

Wiem tez ze nigdy nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki.

Coz moge wiecej napisac...moze tylko to co napisala bardzo madra osoba pod ktora moge sie podpisac gdyz napisala o mnie..

"doskonale znam emocje które opisałaś, one są normalne na pewnym etapie, i takie ambiwalentne......to taki etap
jeszcze kochamy a momentami nienawidzimy, bo nienawiść w takiej sytuacji to tylko inna strona miłości, nie da się przestać kochać tak natychmiast zwłaszcza jak się budowało miłość i bliskość przez wiele lat, i co gorsze projektowało się swoje uczucia na męża, i tak trudno zrozumieć że on tak naprawdę miał zupełnie inne uczucia, nie takie jak my, co nie znaczy oczywiście że nie miał dla nas uczuć, bo miał, jakieś tam ale swoje, zupełnie niezrozumiałe choć ponoć wielkie i prawdziwe...ale jakiej jakości?

Przez pierwsze lata po rozstaniu wszystkie czujemy się podobnie...strasznie...i tęsknimy i cierpimy...i czasem pragniemy powrotu za wszelką cenę ...a czasami pragniemy umrzeć aby już nie bolało..............to taki etap
jeśli ON wróci na takim etapie ...to jeszcze chcemy, bo jeszcze nie potrafimy nie chcieć

ale potem następują inne etapy...a w końcu już nie chcemy, czas robi swoje....po czasie już nie chcemy, naprawdę nie chcemy

ja kiedyś przeszłam wszystkie etapy..............kiedyś
i pamiętam

był taki moment że odrzuciłam emocje na bok (nie uczucia tylko emocje)....spokojnie przyglądałam się , analizowałam i .........cos zauważyłam
w czasie spotkań z mężem, nieuniknionych choc je ograniczam do minimum i unikam
że nie czuję się dobrze w jego obecności
obecność drugiej bliskiej kochanej osoby powinna być relaksem, szczęściem, czymś dobrym, w towarzystwie takiej osoby powinniśmy odpoczywać i być sobą, i dobrze się czuć z tym
a ja przy nim czuję się okropnie...takie nic, gorsza od dwóch miliarów kobiet na tym świecie które są młodsze ode mnie, inne i obce, a mam swoje lata
Nawet 5 minut spędzone w jego towarzystwie są dla mnie nie do zniesienia........przy nim nie czuję się kobietą a nawet człowiekiem
gdy pomyślę że z jakiegoś powodu miałabym znowu z nim być.....nie wyobrażam sobie tego
nie chcÄ™

dobrze i wartościowo czuję się przy wszystkich ludziach na tym świecie tylko nie przy moim byłym mężu

teraz odpowiem ci szczerze na twoje pytanie

gdyby chciał powrócić i nawet prawdziwie zmienić się (w co nie wierzę)............to ja nie chcę, nie zgodziłabym się na to
nigdy nie chciałabym powrócić do poprzedniego życia w którym tak naprawdę nie istniałam nawet jako człowiek, choc bardzo kochałam
Teraz jest mi dobrze, jest szczęśliwie............ja odzyskałam siebie, siebie z czasów przed poznaniem tego byłego męża...a zabawne jest to... że nie mam rozwodu, i nie mam zamiaru nawet starac się o rozwód, nie jest mi potrzebny (może kiedys będzie potrzebny).......ale moje małżeństwo jest dla mnie zakończone na zawsze
a najważniejsze że znowu jestem szczęśliwa właśnie dlatego że uwolniona jestem emocjonalnie od tego który skrzywdził mnie najbardziej ze wszystkich ludzi na świecie
stwierdzam że przez wszystkie lata bycia z nim, znałam tylko maskę jaką miał na mój użytek, a kim był to nie wiedziałam, ja kochałam tę maskę i moje wyobrażenie o nim, a nie tego kto krył się za ta maską.
Takiego jakim jest naprawdę, nie chciałabym nigdy w życiu, z takim nie weszłabym w małżeństwo i rodzinę, takiego nie pokochałabym.
Odzyskałam życie, gdybym pozwoliła mu wejść ponownie w moje życie, znowu zniszczyłby mnie , przy nim niemożliwe jest życie w szczęściu.
A teraz żyję w szczęściu.
I niech tak zostanie.



jęśli ta liczba przy twoim niku to twój wiek...to ja jestem starsza od ciebie znacznie
nie pamiętasz siebie z czasów młodości ...ale na pewno pamiętasz swoje samopoczucie, pogodę ducha i tego że się czułas dobrze ze sobą, pomińmy zwykłe niepokoje młodości czy młodociane kompleksy, ale był to czas gdy nie znałaś bólu który w sobie teraz masz
i o to chodzi
czas pomaga
na miejsce pustki wchodzi nowe, powoli wypełnia się pustka czymś innym
trzeba czasu
nie masz wpływu na przeszłość nie zmienisz tego co się stało
ale przecież żyjesz tu i teraz
każda chwila jaką przeżywasz jest twoja i dla ciebie
masz wiele jeszcze lat do przeżycia i niech to będzie szczęśliwe życie (z nim czy bez niego)
nikt nie zna sposobu jak zostawić cierpienie za sobą, chyba trzeba je przeżyć, ono kiedyś spłyci się
ja zaczynałam od zera, z nokautem w psychikę, z pustką absolutną, świat się zawalił, sama wymogłam wyprowadzkę męża więc doszedł mi ból rozstania
Pierwsze trzy lata były bardzo ciężkie, sama wiesz jak to jest
teraz minęło już 7 lat i jest dobrze.......wreszcie jest dobrze
Wiele osiągnęłam w tym czasie, więcej niż przez całe małżeństwo, nawet nigdy nie wiedziałam ile potrafię i co osiągnę
i odzyskałam uśmiech i pogodę ducha
pisałam już że wybrałam pozostanie w samotności (bez szukania partnera), ale nie jestem osamotniona
okazało się że moja samotność wzbogaciła moje życie
a gdy byłam w małżeństwie to nawet nie wiedziałam czego jestem pozbawiona, dopiero teraz to wiem i momentami zdumiewa mnie jak mogłam poprzednio tak życ i jeszcze uważać się za szczęśliwą, a miałam coraz mniej i mniej, przestawalam istniec i nawet nie zauważałam tego.
Nie bałam się skoku w nieznane, bo po tym co mnie spotkało już się niczego nie bałam, naprawdę niczego.
Mam zrozumienie dla kobiet które chcą powrotu męża i odbudowania życia z nim, to pragnienie to wielka siła, czasem nie sposób jej nie ulec., zwłaszcza jak dalej kochamy i jak nie wyobrażamy swego istnienia bez tego kogo kochamy.Ta siła powoduje że wierzymy że on się zmienił i się naprawił.
Ja jestem absolutnie pewna że mój były mąż się nie zmieni najwyżej będzie jeszcze lepiej oszukiwać.

ja wybrałam drogę odkochania się,
przestac kochać ...to był mój cel
DziÅ› jestem uzdrowiona,"


Wszystkim na rozdrozu zycze sily i konsekwencji.





Ten post edytował Bianka sob, 06 paź 2012 - 12:06
Bianka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,481
Dołączył: śro, 15 mar 06 - 20:25
Skąd: Dolnośląskie
Nr użytkownika: 5,246




post sob, 06 paź 2012 - 12:02
Post #9

CYTAT(dasza @ Fri, 05 Oct 2012 - 20:39) *
Lora,

Bianko, jak to dobrze, że się odzywasz, wspierasz na duchu potrzebujących i dzielisz się swoim doświadczeniem icon_smile.gif Dla mnie jesteś wielka. Takie osoby jak ty są bardzo potrzebne.


Dasza dziekuje Ci za mile slowa.

Narobilam troche glupot i niestety stracilam szacunek do samej siebie. Z perspektywy czasu nie zaluje w sumie. Zrobilam wiecej niz powinnam zeby ratowac malzenstwo swoje i pomimo tego ze stracilam poczucie wlsnej wartosci to dla moich tesciow jestem wielka.

Przeszlam wiele. Sprawa rozwodowa jeszcze w tym miesiacu. Niczego wczesniej nie bylam tak pewna jak tego ze nie chce byc zona tego pana.

Moim celem bylo przestac kochac....i udalo sie.

Dlugo mylilam uzaleznienie emocjonalne z miloscia.Wiele czytalam i wiedzialm ze mozna sie z tego wyleczyc.Nie wierzylam ze mi sie uda...a jednak...

Jestem prawie uzdrowiona.Daje czas czasowi.

Nie tesknie za nim nie mysle o nim nie chce nic od niego.Dobrze mi bez niego.Dobrze mi z moimi dziecmi bez niego...zaczynam dostrzegac wiele mozliwosci ktorych wczesniej nie widzialam.

Wiem ze bede miala gorsze chwile ale ktoz ich nie ma? ale wiem tez ze nie bede w wiecznej zalobie porozwodowej. Rozwod traktuje jak wielka szanse na nowe lepsze zycie.

Wiem tez ze nigdy nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki.

Coz moge wiecej napisac...moze tylko to co napisala bardzo madra osoba pod ktora moge sie podpisac gdyz napisala o mnie..

"doskonale znam emocje które opisałaś, one są normalne na pewnym etapie, i takie ambiwalentne......to taki etap
jeszcze kochamy a momentami nienawidzimy, bo nienawiść w takiej sytuacji to tylko inna strona miłości, nie da się przestać kochać tak natychmiast zwłaszcza jak się budowało miłość i bliskość przez wiele lat, i co gorsze projektowało się swoje uczucia na męża, i tak trudno zrozumieć że on tak naprawdę miał zupełnie inne uczucia, nie takie jak my, co nie znaczy oczywiście że nie miał dla nas uczuć, bo miał, jakieś tam ale swoje, zupełnie niezrozumiałe choć ponoć wielkie i prawdziwe...ale jakiej jakości?

Przez pierwsze lata po rozstaniu wszystkie czujemy się podobnie...strasznie...i tęsknimy i cierpimy...i czasem pragniemy powrotu za wszelką cenę ...a czasami pragniemy umrzeć aby już nie bolało..............to taki etap
jeśli ON wróci na takim etapie ...to jeszcze chcemy, bo jeszcze nie potrafimy nie chcieć

ale potem następują inne etapy...a w końcu już nie chcemy, czas robi swoje....po czasie już nie chcemy, naprawdę nie chcemy

ja kiedyś przeszłam wszystkie etapy..............kiedyś
i pamiętam

był taki moment że odrzuciłam emocje na bok (nie uczucia tylko emocje)....spokojnie przyglądałam się , analizowałam i .........cos zauważyłam
w czasie spotkań z mężem, nieuniknionych choc je ograniczam do minimum i unikam
że nie czuję się dobrze w jego obecności
obecność drugiej bliskiej kochanej osoby powinna być relaksem, szczęściem, czymś dobrym, w towarzystwie takiej osoby powinniśmy odpoczywać i być sobą, i dobrze się czuć z tym
a ja przy nim czuję się okropnie...takie nic, gorsza od dwóch miliarów kobiet na tym świecie które są młodsze ode mnie, inne i obce, a mam swoje lata
Nawet 5 minut spędzone w jego towarzystwie są dla mnie nie do zniesienia........przy nim nie czuję się kobietą a nawet człowiekiem
gdy pomyślę że z jakiegoś powodu miałabym znowu z nim być.....nie wyobrażam sobie tego
nie chcÄ™

dobrze i wartościowo czuję się przy wszystkich ludziach na tym świecie tylko nie przy moim byłym mężu

teraz odpowiem ci szczerze na twoje pytanie

gdyby chciał powrócić i nawet prawdziwie zmienić się (w co nie wierzę)............to ja nie chcę, nie zgodziłabym się na to
nigdy nie chciałabym powrócić do poprzedniego życia w którym tak naprawdę nie istniałam nawet jako człowiek, choc bardzo kochałam
Teraz jest mi dobrze, jest szczęśliwie............ja odzyskałam siebie, siebie z czasów przed poznaniem tego byłego męża...a zabawne jest to... że nie mam rozwodu, i nie mam zamiaru nawet starac się o rozwód, nie jest mi potrzebny (może kiedys będzie potrzebny).......ale moje małżeństwo jest dla mnie zakończone na zawsze
a najważniejsze że znowu jestem szczęśliwa właśnie dlatego że uwolniona jestem emocjonalnie od tego który skrzywdził mnie najbardziej ze wszystkich ludzi na świecie
stwierdzam że przez wszystkie lata bycia z nim, znałam tylko maskę jaką miał na mój użytek, a kim był to nie wiedziałam, ja kochałam tę maskę i moje wyobrażenie o nim, a nie tego kto krył się za ta maską.
Takiego jakim jest naprawdę, nie chciałabym nigdy w życiu, z takim nie weszłabym w małżeństwo i rodzinę, takiego nie pokochałabym.
Odzyskałam życie, gdybym pozwoliła mu wejść ponownie w moje życie, znowu zniszczyłby mnie , przy nim niemożliwe jest życie w szczęściu.
A teraz żyję w szczęściu.
I niech tak zostanie.



jęśli ta liczba przy twoim niku to twój wiek...to ja jestem starsza od ciebie znacznie
nie pamiętasz siebie z czasów młodości ...ale na pewno pamiętasz swoje samopoczucie, pogodę ducha i tego że się czułas dobrze ze sobą, pomińmy zwykłe niepokoje młodości czy młodociane kompleksy, ale był to czas gdy nie znałaś bólu który w sobie teraz masz
i o to chodzi
czas pomaga
na miejsce pustki wchodzi nowe, powoli wypełnia się pustka czymś innym
trzeba czasu
nie masz wpływu na przeszłość nie zmienisz tego co się stało
ale przecież żyjesz tu i teraz
każda chwila jaką przeżywasz jest twoja i dla ciebie
masz wiele jeszcze lat do przeżycia i niech to będzie szczęśliwe życie (z nim czy bez niego)
nikt nie zna sposobu jak zostawić cierpienie za sobą, chyba trzeba je przeżyć, ono kiedyś spłyci się
ja zaczynałam od zera, z nokautem w psychikę, z pustką absolutną, świat się zawalił, sama wymogłam wyprowadzkę męża więc doszedł mi ból rozstania
Pierwsze trzy lata były bardzo ciężkie, sama wiesz jak to jest
teraz minęło już 7 lat i jest dobrze.......wreszcie jest dobrze
Wiele osiągnęłam w tym czasie, więcej niż przez całe małżeństwo, nawet nigdy nie wiedziałam ile potrafię i co osiągnę
i odzyskałam uśmiech i pogodę ducha
pisałam już że wybrałam pozostanie w samotności (bez szukania partnera), ale nie jestem osamotniona
okazało się że moja samotność wzbogaciła moje życie
a gdy byłam w małżeństwie to nawet nie wiedziałam czego jestem pozbawiona, dopiero teraz to wiem i momentami zdumiewa mnie jak mogłam poprzednio tak życ i jeszcze uważać się za szczęśliwą, a miałam coraz mniej i mniej, przestawalam istniec i nawet nie zauważałam tego.
Nie bałam się skoku w nieznane, bo po tym co mnie spotkało już się niczego nie bałam, naprawdę niczego.
Mam zrozumienie dla kobiet które chcą powrotu męża i odbudowania życia z nim, to pragnienie to wielka siła, czasem nie sposób jej nie ulec., zwłaszcza jak dalej kochamy i jak nie wyobrażamy swego istnienia bez tego kogo kochamy.Ta siła powoduje że wierzymy że on się zmienił i się naprawił.
Ja jestem absolutnie pewna że mój były mąż się nie zmieni najwyżej będzie jeszcze lepiej oszukiwać.

ja wybrałam drogę odkochania się,
przestac kochać ...to był mój cel
DziÅ› jestem uzdrowiona,"


Wszystkim na rozdrozu zycze sily i konsekwencji.



Lora
sob, 06 paź 2012 - 14:52
Dziękuję, że piszecie to wiele dla mnie znaczy.

Bianka, to co piszesz szczególnie jest dla mnie ważne. Jestem teraz w takim miejscu, że cenne jest
to co myślą, czują kobiety, które przeżyły podobną historię do mojej a są już krok dalej niż ja. Dużo myślę
o sobie, chyba poznaję się na nowo, czasem takie zdarzenia wywołują refleksję nad tym kim tak naprawdę się
jest, kim chce się być i przynajmniej u mnie rodzi się pomału bunt, coś zaczyna we mnie pękać. Jeszcze nie wiem
do końca czego chcę, narazie daję sobie trochę czasu na wszystko. Wiem, że piszę nieskładnie ale nie umiem ubrać
w słowa tego co się dzieje we mnie
Lora


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 488
Dołączył: nie, 26 lis 06 - 21:01
Nr użytkownika: 8,703




post sob, 06 paź 2012 - 14:52
Post #10

Dziękuję, że piszecie to wiele dla mnie znaczy.

Bianka, to co piszesz szczególnie jest dla mnie ważne. Jestem teraz w takim miejscu, że cenne jest
to co myślą, czują kobiety, które przeżyły podobną historię do mojej a są już krok dalej niż ja. Dużo myślę
o sobie, chyba poznaję się na nowo, czasem takie zdarzenia wywołują refleksję nad tym kim tak naprawdę się
jest, kim chce się być i przynajmniej u mnie rodzi się pomału bunt, coś zaczyna we mnie pękać. Jeszcze nie wiem
do końca czego chcę, narazie daję sobie trochę czasu na wszystko. Wiem, że piszę nieskładnie ale nie umiem ubrać
w słowa tego co się dzieje we mnie

--------------------
M. 1996, M. 2000, S. 2007

moniaa_
sob, 03 sty 2015 - 15:39
Warto zasięgnąć w takim przypadku rady psychologa, słyszałam też ośrodkach dorażnych np. persen, szafraceum, podobno pomagają
moniaa_


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 15
Dołączył: śro, 05 lut 14 - 13:50
Nr użytkownika: 43,526




post sob, 03 sty 2015 - 15:39
Post #11

Warto zasięgnąć w takim przypadku rady psychologa, słyszałam też ośrodkach dorażnych np. persen, szafraceum, podobno pomagają
> PotrzebujÄ™ pomocy.
Start new topic
Reply to this topic
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: czw, 28 mar 2024 - 22:00
lista postów tego w±tku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama