Aktualnoci

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wicej >

Maluchy.pl logo
cia

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
8 Stron V  poprzednia 1 2 3 4 następna ostatnia   

Poród naturalny - fakty i mity

> 
Silije
pią, 29 maj 2009 - 17:42
Naturalna druga faza oznacza:
- wybraną przez rodzącą pozycję
- cierpliwe oczekiwanie na potrzebę parcia - dość często sie zdarza że po uzyskaniu pełnego rozwarcia skurcze słabną trochę na jakiś czas, to umożliwia wypoczynek i matce i dziecku przed kulminacyjnym momentem
- i ta czasowa zmiana dynamiki porodu jest normalnym zjawiskiem a nie "brakiem postępu"
- brak parcia na rozkaz! żadna położna i żaden lekarz nie powinien wiedzieć lepiej od nas czy mamy przeć czy nie
- w przypadku wieloródki i pionowej pozycji poród może się odbyć w ogóle bez parcia na wstrzymanym oddechu czyli z oddychaniem w każdym skurczu partym
- spokój w otoczeniu, aby rodząca mogła "wyłączyć się"
- musi byc ciepło aby energia nie uciekała na ogrzanie organizmu
- bez pośpiechu, poród to nie wyścigi jeśli tętno dziecka sprawdzane po każdym skurczu jest prawidłowe
- bez zbędnych manipulacji przy kroczu i rodzącej się główce - głowkę można podtrzymywać a nie ciągnąć! główka rotuje się sama w kierunku uda
- położna może przypomnieć by nie przeć przy przechodzeniu główki dla ochrony krocza, zachęcić do oddychania, do otwarcia ust
- jeśli kobieta ma potrzebę krzyknięcia, może jej to pomóc w rozładowaniu energii oraz w rozluźnieniu mięśni
- nie wpadamy w panikę kiedy dziecko "nie daje głosu" zaraz po urodzeniu - ono wciąż jeszcze dostaje tlen przez pępowinę, kiedy jest już na zewnątrz!
- nie przecina się pępowiny od razu, ma czas by samodzielnie powoli nauczyc się oddychać
- nie trzeba dzieci rutynowo odśluzowywać, większość samo wypluje i wyparska co trzeba (czasem są wskazania do odśluzowania ssakiem)

Naturalna trzecia faza oznacza:
- dziecko leży u mamy na brzuchu, kontakt "skóra do skóry" powoduje wytwarzanie u mamy ogromnej ilości oksytocyny (największe stężenie w życiu) co ułatwia urodzenie łożyska
- wówczas nie trzeba podawać oksytocyny dożylnie, co rutynowo fundują w szpitalu
- 30 minut oczekiwania to jeszcze norma! (w szpitalach czekają kilka minut)
- w porodzie naturalnym nie wolno ciągnąć za pępowinę by wyszło łożysko ani uciskać brzuch (wtedy mogą zostać resztki łożyska) - a to normalne szpitalne praktyki diabel.gif
- uwaga pomocna dla porodów błyskawicznych, bez asysty tzw. "ulicznych": nic się nie stanie złego matce ani dziecku, jeśli urodzi się łożysko, zanim pępowina zostanie przecięta! ważne by było w całości więc trzeba je zachować do obejrzenia

Ten post edytował Silije pią, 29 maj 2009 - 18:00
Silije


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 9,056
Dołączył: pią, 23 sty 04 - 17:33
Skąd: Okolica Poznania
Nr użytkownika: 1,362

GG:


post pią, 29 maj 2009 - 17:42
Post #21

Naturalna druga faza oznacza:
- wybraną przez rodzącą pozycję
- cierpliwe oczekiwanie na potrzebę parcia - dość często sie zdarza że po uzyskaniu pełnego rozwarcia skurcze słabną trochę na jakiś czas, to umożliwia wypoczynek i matce i dziecku przed kulminacyjnym momentem
- i ta czasowa zmiana dynamiki porodu jest normalnym zjawiskiem a nie "brakiem postępu"
- brak parcia na rozkaz! żadna położna i żaden lekarz nie powinien wiedzieć lepiej od nas czy mamy przeć czy nie
- w przypadku wieloródki i pionowej pozycji poród może się odbyć w ogóle bez parcia na wstrzymanym oddechu czyli z oddychaniem w każdym skurczu partym
- spokój w otoczeniu, aby rodząca mogła "wyłączyć się"
- musi byc ciepło aby energia nie uciekała na ogrzanie organizmu
- bez pośpiechu, poród to nie wyścigi jeśli tętno dziecka sprawdzane po każdym skurczu jest prawidłowe
- bez zbędnych manipulacji przy kroczu i rodzącej się główce - głowkę można podtrzymywać a nie ciągnąć! główka rotuje się sama w kierunku uda
- położna może przypomnieć by nie przeć przy przechodzeniu główki dla ochrony krocza, zachęcić do oddychania, do otwarcia ust
- jeśli kobieta ma potrzebę krzyknięcia, może jej to pomóc w rozładowaniu energii oraz w rozluźnieniu mięśni
- nie wpadamy w panikę kiedy dziecko "nie daje głosu" zaraz po urodzeniu - ono wciąż jeszcze dostaje tlen przez pępowinę, kiedy jest już na zewnątrz!
- nie przecina się pępowiny od razu, ma czas by samodzielnie powoli nauczyc się oddychać
- nie trzeba dzieci rutynowo odśluzowywać, większość samo wypluje i wyparska co trzeba (czasem są wskazania do odśluzowania ssakiem)

Naturalna trzecia faza oznacza:
- dziecko leży u mamy na brzuchu, kontakt "skóra do skóry" powoduje wytwarzanie u mamy ogromnej ilości oksytocyny (największe stężenie w życiu) co ułatwia urodzenie łożyska
- wówczas nie trzeba podawać oksytocyny dożylnie, co rutynowo fundują w szpitalu
- 30 minut oczekiwania to jeszcze norma! (w szpitalach czekają kilka minut)
- w porodzie naturalnym nie wolno ciągnąć za pępowinę by wyszło łożysko ani uciskać brzuch (wtedy mogą zostać resztki łożyska) - a to normalne szpitalne praktyki diabel.gif
- uwaga pomocna dla porodów błyskawicznych, bez asysty tzw. "ulicznych": nic się nie stanie złego matce ani dziecku, jeśli urodzi się łożysko, zanim pępowina zostanie przecięta! ważne by było w całości więc trzeba je zachować do obejrzenia

--------------------
"Wierzę, że na mojej drodze zawsze skręcę we właściwą stronę. Bo wierzę że Bóg wytyczy drogę tam, gdzie jej nie ma". N.V. Peale
orzechowa
nie, 31 maj 2009 - 21:58
Dzięki Silije !
orzechowa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 585
Dołączył: pon, 13 mar 06 - 20:46
Skąd: kiedyś Centrum/ teraz Południe
Nr użytkownika: 5,231




post nie, 31 maj 2009 - 21:58
Post #22

Dzięki Silije !

--------------------
Orzechowa

mama Zuzanny z 2006 i Olgi z 2009
kalarepa78
pią, 19 cze 2009 - 21:56
Fundacja Rodzic po Ludzku wydała nową broszurke o rytmie i czasie porodu: https://www.rodzicpoludzku.pl/images/storie...czas_porodu.pdf
kalarepa78


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,706
Dołączył: pią, 28 sty 05 - 15:38
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 2,598




post pią, 19 cze 2009 - 21:56
Post #23

Fundacja Rodzic po Ludzku wydała nową broszurke o rytmie i czasie porodu: https://www.rodzicpoludzku.pl/images/storie...czas_porodu.pdf

--------------------




użytkownik usunięty

Go??







post wto, 21 lip 2009 - 17:40
Post #24

[post usunięty]
konto_usunięte
wto, 21 lip 2009 - 21:04
czuję, jakbym czytała o sobie.
kryzysu siódmego centymetra doświadczyłam przy obydwu porodach. i to dokładnie w ujęciu egzystencjalnym, jak to ujmuje autor.
i jak wspominam, co się mi działo wtedy w głowie- to mam ciarki na plecach. dziwne, bartdzo dziwne uczucia mną szarpały. nie przezyłam czegoś podobnego w nigdy wcześniej.
generalnie wszystko mogę odnieść do siebie, jestem widać stereotypowa 06.gif
może jedyna różnica, to taka, że nie miałam chęci na cesarkę, czy znieczulenie- nie biegały mi takie myśli po głowie. chyba dlatego, ze operacji panicznie się boję, a wiedziałam, że anestezjologa nie ma i nie mam co nawet liczyć na zzo.
przy parciu nie odczuwałam potrzeby izolacji od partnera icon_wink.gif może rzecz w tym, że byłam dość skupiona icon_wink.gif a może po prostu nie zdążyłam chcieć się izolować, bo za pierwszym razem drugi okres porodu trwał 7 minut, za drugim razem parcia w zasadzie nie pamiętam, bo po pierwsze- urodziłam bez parcia, a po drugie- cała atrakcja trwała nie dłużej niż 3 minuty.

a tak swoją drogą, to niesamowita ta biochemia mózgu.
konto_usunięte


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,236
Dołączył: pią, 05 sty 07 - 19:24
Nr użytkownika: 9,663




post wto, 21 lip 2009 - 21:04
Post #25

czuję, jakbym czytała o sobie.
kryzysu siódmego centymetra doświadczyłam przy obydwu porodach. i to dokładnie w ujęciu egzystencjalnym, jak to ujmuje autor.
i jak wspominam, co się mi działo wtedy w głowie- to mam ciarki na plecach. dziwne, bartdzo dziwne uczucia mną szarpały. nie przezyłam czegoś podobnego w nigdy wcześniej.
generalnie wszystko mogę odnieść do siebie, jestem widać stereotypowa 06.gif
może jedyna różnica, to taka, że nie miałam chęci na cesarkę, czy znieczulenie- nie biegały mi takie myśli po głowie. chyba dlatego, ze operacji panicznie się boję, a wiedziałam, że anestezjologa nie ma i nie mam co nawet liczyć na zzo.
przy parciu nie odczuwałam potrzeby izolacji od partnera icon_wink.gif może rzecz w tym, że byłam dość skupiona icon_wink.gif a może po prostu nie zdążyłam chcieć się izolować, bo za pierwszym razem drugi okres porodu trwał 7 minut, za drugim razem parcia w zasadzie nie pamiętam, bo po pierwsze- urodziłam bez parcia, a po drugie- cała atrakcja trwała nie dłużej niż 3 minuty.

a tak swoją drogą, to niesamowita ta biochemia mózgu.

--------------------

Naz
wto, 21 lip 2009 - 21:17
to ja chyba jakaś maszyna jestem bo do mnie ten artykuł nie bardzo przemówił, chociaż jest "ładnie" napisany

nie przeszłam żadnych kryzysów 7-go centymetra, nie przeżywałam żadnej euforii, umrę nie umrę itepe, nie miałam żadnych przypływów mocy wewnętrznej, a jedyne o czym marzyłam, to to, żeby alien w końcu ze mnie wyszedł i przestało tak boleć
nie myślałam o znieczuleniu, obecność partnera, czy kogokolwiek innego, na sali porodowej całkowicie po mnie spływała, oni sobie ja sobie, bo i tak cała robota spada na mnie

przygotowana byłam na ból i że muszę to przejść bo sama chciałam
aż się wstydzę to napisać normalnie icon_rolleyes.gif
Naz


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,539
Dołączył: sob, 20 sty 07 - 18:39
Nr użytkownika: 10,178




post wto, 21 lip 2009 - 21:17
Post #26

to ja chyba jakaś maszyna jestem bo do mnie ten artykuł nie bardzo przemówił, chociaż jest "ładnie" napisany

nie przeszłam żadnych kryzysów 7-go centymetra, nie przeżywałam żadnej euforii, umrę nie umrę itepe, nie miałam żadnych przypływów mocy wewnętrznej, a jedyne o czym marzyłam, to to, żeby alien w końcu ze mnie wyszedł i przestało tak boleć
nie myślałam o znieczuleniu, obecność partnera, czy kogokolwiek innego, na sali porodowej całkowicie po mnie spływała, oni sobie ja sobie, bo i tak cała robota spada na mnie

przygotowana byłam na ból i że muszę to przejść bo sama chciałam
aż się wstydzę to napisać normalnie icon_rolleyes.gif

--------------------
s IX.2005, s VI.2007, s I.2009, s III.2012, s X.2014, c V.2016

Gniewek (17tc) 19.VII.2013 ['] Emilka (10tc) 3.I.2014 [']
aluc

Go??







post wto, 21 lip 2009 - 21:48
Post #27

rodząc Maksa, najbardziej bałam się, że nie wytrzymam i zażądam znieczulenia

miałam bardzo silne parcie na sukces w postaci naturalnego, niezmedykalizowanego porodu, jeśli jednakowoż takie intelektualne podejście spowodowało,że mój poród był dłuższy i cięższy... to może dobrze, że je miałam, bo w przeciwnym razie urodziłabym młodego na dywaniku w łazience icon_wink.gif ale to właśnie przy Maksie nieco odpłynęłam i się zezwięrzęciłam - chociaż nie totalnie, pamiętam własne myśli o bólu, że jeszcze ten skurcz jest do wytrzymania, więc nie bedę robić bydła, kontrola była do końca

przy Olku nie było żadnych jazd, aż do parcia plotkowałam z położną głównie o bzdurach wypisywanych na forach (powiedziała potem, że byłam jedyną jej rodzącą, która powyżej szóstego centymetra swobodnie podtrzymywała konwersację na dowolny temat), to był poród w przerwie na lunch, jak w amerykańskich sitcomach, łącznie z zabawnymi dialogami

kontrol kontrol uber alles

co nie zmienia faktu, że porody były najsilniej nacechowanymi emocjonalnie wydarzeniami w moim życiu icon_wink.gif
Carrie
wto, 21 lip 2009 - 22:25
Po lekturze linkowanego tekstu stwierdzam,że poród przebiegał książkowo.Jedyne czego nie doświadczyłam to uczucie poniżenia, odarcia z cżłowieczeństwa i takie tam.

"Miłe otoczenie pomaga porodowi"

Szpital wybierałam przed porodem. Instynktownie.Po prostu czułam,że to ten szpital a nie inny.Tu rodziły się dzieci z mojej bliskiej rodziny.W tej części miasta mieszkałam zanim nie przeprowadziłam się do męża. Już jak widziałam charakterystyczny park otaczający go - od razu czułam się spokojniejsza.
Z równowagi nie wytrąciła mnie ani niemiła doktor z izby przyjęć ani obojętna położna.Byłam tak pozytywnie nastawiona,że nie brałam sobie do serca ich postawy. Widok akcesoriów medycznych normalnie wywołujący u mnie ataki paniki wywołał tym razem głupawy chichot.Taki stan pt. "Przyszliśmy tu urodzić Dominika i nikt mi tego nie popsuje".

"Kryzys 7-10 centymetra"

I faktycznie gdzieś na 40 minut, może pół godziny, przed finałem -skurcze, które były względnie znośne nagle przechodziły płynnie jeden w drugi nie kończąc się.Nie nadążałam nabierać powietrza.Czułam jakby mi rozpalono ognisko nad spojeniem.Po raz pierwszy pomyślałam przerażona"O matko! Jak tak ma boleć jeszcze kilka godzin to umrę.Nie dam rady." Wtedy oddychanie nad którym pięknie panowałam do tej pory padło - zaczełam dyszeć marząc o ugaszeniu tego ogniska.Wtedy podali mi tlen bo już nie kontaktowałam totalnie.Po raz pierwszy( i jedyny) doświadczyłam uczucia oblewającego mnie gorącego potu.Dziwny stan - jakbym stała nad przepaścią i płonęła.Nie było końca,nie było początku było wrażenie,że zaraz spłonę.
Coś ode mnie chciała położna ( jakieś zdejmowanie kolczyków i łańcuszka) ale byłam na innej orbicie.Jakoś tak wewnątrz siebie i mąż zdejmował to ze mnie bo ja niby je słyszałam ale jak na filmie raczej.
Ułożyłam się na boku.Było mi lepiej.Ale położnej się nie podobało.Zawzięcie namawiała mnie na zmianę pozycji bo niby szkodziłam dziecku.Nie miałam siły patrzeć, ani słuchać,a już tym bardziej przewracać się na inny bok.Zapadałam się w siebie. "Przecież ja umieram!Dajcie mi spokój"

"Naturalne endorfiny, szukanie wygodnej pozycji, niewiarygodna siła"

Pełne rozwarcie.Możemy rodzić.Pierwsza myśl - Juuuuż??? Ale zaraz potem dostałam skrzydeł.Drugie życie.Nagle zachciało mi się siedzieć i walczyłam z położną o możliwość zaparcia sobie nóg,żeby było mi wygodniej.Szukałam oparcia dla rąk ale uszy od fotela jakiś idiota przewidział w okolicy głowy rodzącej a nie tak by się mogła złapać i pomóc sobie.Nie czułam bólu.Nic nie czułam.Potrzebowałam usiąść i się zaprzeć nogami.Tylko to pamiętam.
A gdy Dominik nie wychodził i lekarz zleciła szykowanie vacuum nagle wróciła mi chęć na rozmowę i negocjacje.Oprzytomniałam całkowicie.Wróciłam na ziemię"Nie zgadzam się, ja będę jeszcze próbować" Odepchnęłam rękę lekarki,usadowiłam się tak jak mi pasowało,zaparłam się wygodniej,maż wszedł między fotel a moje plecy i ....udało się.

Tak "na prawdę" rodziłam te ostatnie 40 minut.Bo wtedy działo się się ze mną.Działo się samo.Nad niczym nie miałam kontroli, nie panowałam nad własnym ciałem.Poddałam się biegowi wydarzeń.
I wiecie co sobie teraz myślę? Że rodzić pierwszy raz jest fantastycznym doznaniem.Bo nie wiesz kompletnie czego sie spodziewać.A jak przygotujesz się psychicznie do porodu i na tyle zaufasz swojemu ciału i pozwolisz sobie właśnie tak "odlecieć" to doznania są niewiarygodne.Poród postępuje sam.W pewnym momencie nie ma już ani sali porodowej, ani kafelków, ani ktg, ani męża...nic.Jest tylko postępujący poród.Nie umiem tego jaśniej napisać.
Nie wiem jak jest za drugim razem.Mam nadzieję,że wyobraźnia i wspomnienia nie pracują zbyt mocno.


przemyślenie nr 2 to to,że położna odbierająca mój poród była całkowicie do dooopy, robiła wszystko machinalnie i wbrew naturze, ale to chyba inny temat

Ten post edytował carrie wto, 21 lip 2009 - 22:28
Carrie


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,206
Dołączył: czw, 19 paź 06 - 09:43
Nr użytkownika: 8,052




post wto, 21 lip 2009 - 22:25
Post #28

Po lekturze linkowanego tekstu stwierdzam,że poród przebiegał książkowo.Jedyne czego nie doświadczyłam to uczucie poniżenia, odarcia z cżłowieczeństwa i takie tam.

"Miłe otoczenie pomaga porodowi"

Szpital wybierałam przed porodem. Instynktownie.Po prostu czułam,że to ten szpital a nie inny.Tu rodziły się dzieci z mojej bliskiej rodziny.W tej części miasta mieszkałam zanim nie przeprowadziłam się do męża. Już jak widziałam charakterystyczny park otaczający go - od razu czułam się spokojniejsza.
Z równowagi nie wytrąciła mnie ani niemiła doktor z izby przyjęć ani obojętna położna.Byłam tak pozytywnie nastawiona,że nie brałam sobie do serca ich postawy. Widok akcesoriów medycznych normalnie wywołujący u mnie ataki paniki wywołał tym razem głupawy chichot.Taki stan pt. "Przyszliśmy tu urodzić Dominika i nikt mi tego nie popsuje".

"Kryzys 7-10 centymetra"

I faktycznie gdzieś na 40 minut, może pół godziny, przed finałem -skurcze, które były względnie znośne nagle przechodziły płynnie jeden w drugi nie kończąc się.Nie nadążałam nabierać powietrza.Czułam jakby mi rozpalono ognisko nad spojeniem.Po raz pierwszy pomyślałam przerażona"O matko! Jak tak ma boleć jeszcze kilka godzin to umrę.Nie dam rady." Wtedy oddychanie nad którym pięknie panowałam do tej pory padło - zaczełam dyszeć marząc o ugaszeniu tego ogniska.Wtedy podali mi tlen bo już nie kontaktowałam totalnie.Po raz pierwszy( i jedyny) doświadczyłam uczucia oblewającego mnie gorącego potu.Dziwny stan - jakbym stała nad przepaścią i płonęła.Nie było końca,nie było początku było wrażenie,że zaraz spłonę.
Coś ode mnie chciała położna ( jakieś zdejmowanie kolczyków i łańcuszka) ale byłam na innej orbicie.Jakoś tak wewnątrz siebie i mąż zdejmował to ze mnie bo ja niby je słyszałam ale jak na filmie raczej.
Ułożyłam się na boku.Było mi lepiej.Ale położnej się nie podobało.Zawzięcie namawiała mnie na zmianę pozycji bo niby szkodziłam dziecku.Nie miałam siły patrzeć, ani słuchać,a już tym bardziej przewracać się na inny bok.Zapadałam się w siebie. "Przecież ja umieram!Dajcie mi spokój"

"Naturalne endorfiny, szukanie wygodnej pozycji, niewiarygodna siła"

Pełne rozwarcie.Możemy rodzić.Pierwsza myśl - Juuuuż??? Ale zaraz potem dostałam skrzydeł.Drugie życie.Nagle zachciało mi się siedzieć i walczyłam z położną o możliwość zaparcia sobie nóg,żeby było mi wygodniej.Szukałam oparcia dla rąk ale uszy od fotela jakiś idiota przewidział w okolicy głowy rodzącej a nie tak by się mogła złapać i pomóc sobie.Nie czułam bólu.Nic nie czułam.Potrzebowałam usiąść i się zaprzeć nogami.Tylko to pamiętam.
A gdy Dominik nie wychodził i lekarz zleciła szykowanie vacuum nagle wróciła mi chęć na rozmowę i negocjacje.Oprzytomniałam całkowicie.Wróciłam na ziemię"Nie zgadzam się, ja będę jeszcze próbować" Odepchnęłam rękę lekarki,usadowiłam się tak jak mi pasowało,zaparłam się wygodniej,maż wszedł między fotel a moje plecy i ....udało się.

Tak "na prawdę" rodziłam te ostatnie 40 minut.Bo wtedy działo się się ze mną.Działo się samo.Nad niczym nie miałam kontroli, nie panowałam nad własnym ciałem.Poddałam się biegowi wydarzeń.
I wiecie co sobie teraz myślę? Że rodzić pierwszy raz jest fantastycznym doznaniem.Bo nie wiesz kompletnie czego sie spodziewać.A jak przygotujesz się psychicznie do porodu i na tyle zaufasz swojemu ciału i pozwolisz sobie właśnie tak "odlecieć" to doznania są niewiarygodne.Poród postępuje sam.W pewnym momencie nie ma już ani sali porodowej, ani kafelków, ani ktg, ani męża...nic.Jest tylko postępujący poród.Nie umiem tego jaśniej napisać.
Nie wiem jak jest za drugim razem.Mam nadzieję,że wyobraźnia i wspomnienia nie pracują zbyt mocno.


przemyślenie nr 2 to to,że położna odbierająca mój poród była całkowicie do dooopy, robiła wszystko machinalnie i wbrew naturze, ale to chyba inny temat

--------------------



Let me take you on a trip
Around the world and back
And you won't have to move
You just sit still

Now let your mind do the walking
And let my body do the talking
Let me show you the world in my eyes

DM
użytkownik usunięty

Go??







post wto, 21 lip 2009 - 23:30
Post #29

[post usunięty]
użytkownik usunięty

Go??







post czw, 23 lip 2009 - 09:03
Post #30

Ja tylko do postów Silije chciałam się odnieść. Nie mogłam niestety urodzić w Domu Narodzin, choć przygotowywaliśmy się do tego całą ciążę (przeszkody, to pierwszy poród, duże dziecko i zbyt duża ilość płynu owodniowego).

Rodziłam w szpitalu i mimo, że wcześniej wydawało mi się to koszmarem, było bardzo dobrze. Jeśli chodzi np. o trzecią fazę porodu, to przebiegała dokładnie tak jak opisała Silije, więc i w szpitalu się da.
użytkownik usunięty

Go??







post nie, 09 sie 2009 - 11:41
Post #31

[post usunięty]
Carrie
wto, 11 sie 2009 - 23:22
Dominik cały czas siedział sobie plecami w stronę mojego pępka więc tak na prawdę niewielkie pole do popisu miałam w zgadywaniu co gdzie jest.Pojawiały mi się więc te plecy raz na jednej stronie brzucha raz na drugiej.Coś jak bochenek chleba 37.gif Rączek nie czułam.Nóżki pod koniec ciąży jak mu się nagle przeciągać zachciało i walczył z oporem moich żeber.Główkę też poczułam dopiero jak mi sie brzuch obniżył ( wtedy czułam małą kulę nad spojeniem).No i w czasie porodu jak zaczęły się parte czułam jak się ta kula obniża i obniża.

Generalnie byłam "rozczarowana" tym aspektem ciąży.Pamiętałam jak mama była w ciąży z moim młodszym bratem i na jej brzuchu było widać absolutnie wszystko.Łokcie, pięty, pupę.Prawdopodobnie inaczej sobie siedział.Twarzą do pępka.Widok był fenomenalny - niemal widzieliśmy jak się przeciąga i gdzie ma ręce i nogi. Ja strasznie byłam napalona podobne rewelacje i ...niestety niemal do końca nie wiedziałam jak i gdzie ten Dominik siedzi.Szkoda mi trochę.

Aha, jak się sama ruszałam, chodziłam, sprzątałam etc to też niemal do tego 7 miesiąca nie czułam jak się rusza.Dopiero jak się zatrzymałam, wsłuchałam w siebie to dawał znaki życia.

Tak więc pogodzona z rzeczywistością w letnie wieczory leżałam i głaskałam Dominika przez mój brzuch po pleckach.

Ten post edytował carrie wto, 11 sie 2009 - 23:24
Carrie


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,206
Dołączył: czw, 19 paź 06 - 09:43
Nr użytkownika: 8,052




post wto, 11 sie 2009 - 23:22
Post #32

Dominik cały czas siedział sobie plecami w stronę mojego pępka więc tak na prawdę niewielkie pole do popisu miałam w zgadywaniu co gdzie jest.Pojawiały mi się więc te plecy raz na jednej stronie brzucha raz na drugiej.Coś jak bochenek chleba 37.gif Rączek nie czułam.Nóżki pod koniec ciąży jak mu się nagle przeciągać zachciało i walczył z oporem moich żeber.Główkę też poczułam dopiero jak mi sie brzuch obniżył ( wtedy czułam małą kulę nad spojeniem).No i w czasie porodu jak zaczęły się parte czułam jak się ta kula obniża i obniża.

Generalnie byłam "rozczarowana" tym aspektem ciąży.Pamiętałam jak mama była w ciąży z moim młodszym bratem i na jej brzuchu było widać absolutnie wszystko.Łokcie, pięty, pupę.Prawdopodobnie inaczej sobie siedział.Twarzą do pępka.Widok był fenomenalny - niemal widzieliśmy jak się przeciąga i gdzie ma ręce i nogi. Ja strasznie byłam napalona podobne rewelacje i ...niestety niemal do końca nie wiedziałam jak i gdzie ten Dominik siedzi.Szkoda mi trochę.

Aha, jak się sama ruszałam, chodziłam, sprzątałam etc to też niemal do tego 7 miesiąca nie czułam jak się rusza.Dopiero jak się zatrzymałam, wsłuchałam w siebie to dawał znaki życia.

Tak więc pogodzona z rzeczywistością w letnie wieczory leżałam i głaskałam Dominika przez mój brzuch po pleckach.

--------------------



Let me take you on a trip
Around the world and back
And you won't have to move
You just sit still

Now let your mind do the walking
And let my body do the talking
Let me show you the world in my eyes

DM
pirania
śro, 12 sie 2009 - 00:13
Bardzo lubie w porodach wlasnie to ze sie nie da kontrol do konca i go with the flow icon_smile.gif chociaz mam sklonnosc do analizowania zbyt doglebnego co tam sie dzieje- ale mi to np. pomaga zapadac sie w bolu... no dobra nie bede obrazac kobiet ktore bolalo- w dyskomforcie icon_smile.gif
Ale musze uczciwie rzyznac ze wszystkie dzieci- nawet 17 lat temu- rodzilam dosc po ludzku. Oczywiscie porod w domu to inna kategoria ale na szczescie rodze na tyle szybko ze nikt sie z oksytocynami specjalnie nie mogl wychylac.
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post śro, 12 sie 2009 - 00:13
Post #33

Bardzo lubie w porodach wlasnie to ze sie nie da kontrol do konca i go with the flow icon_smile.gif chociaz mam sklonnosc do analizowania zbyt doglebnego co tam sie dzieje- ale mi to np. pomaga zapadac sie w bolu... no dobra nie bede obrazac kobiet ktore bolalo- w dyskomforcie icon_smile.gif
Ale musze uczciwie rzyznac ze wszystkie dzieci- nawet 17 lat temu- rodzilam dosc po ludzku. Oczywiscie porod w domu to inna kategoria ale na szczescie rodze na tyle szybko ze nikt sie z oksytocynami specjalnie nie mogl wychylac.

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

aluc

Go??







post śro, 12 sie 2009 - 00:26
Post #34

względem aktywności ruchowej i położenia dziecka - umiałam bez pudła, ale dopiero pod koniec ciąży - łomot nóg (szybki, mocny, wyraźnie naprzemienny) był silniejszy niż piąstek, a łeb był wielki i twardy i naciskał, a nie walił jak z karabinu icon_wink.gif czasem wychodziły też pojedyncze drobne odnóża i naciskały (podejrzewałam pięty)

łba od tyłka jednakowoż nie odróżniałam, być może tyłkiem się nie napierali

nigdy również nie udało mi się wysłuchać czkawki, ale moje dzieci w ogóle bezczkawkowe były i są

w tym okresie ciąży, w którym ty teraz jesteś, czułam jedynie gwałtowne falowanie i nagłe wybrzuszenia czegoś bliżej niezidentyfikowanego
oraz miewałam wrażenie, że osobnik w srodku jest ośmiornicą
użytkownik usunięty

Go??







post czw, 13 sie 2009 - 00:20
Post #35

[post usunięty]
Silije
pią, 06 lis 2009 - 20:51
Znalazłam na forum położnej Kasi Oleś jej bardzo ciekawą wypowiedź na temat techniki parcia.
Przeczytanie jest obowiązkowe.

katarzynaoles 05.11.09, 23:50 Odpowiedz
Nie ma potrzeby zamykania oczu, bo przy prawidłowej technice parcia
ciśnienie rośnie w jamie brzusznej, a nie w okolicy głowy icon_smile.gif. Bardzo
życzyłabym wszystkim Paniom, żeby nie słyszały już na salach
porodowych słów, które zresztą ja sama kiedyś wpowiadałam: przyszedł
skurcz? a teraz proszę nabrać dużo powietrza, zamknąć oczy, zamknąć
buzię,przygiąć głowę do klatki piersiowej i przeć tak, jak na
stolec! Przy takim kierowanym parciu, dodatkowo najczęściej
uskutecznianym w półleżącej pozycji (naprawdę niewiele, o ile w
ogóle, lepszej od leżącej) trudno jest prawidłowo przeć. Przygięcie
głowy i skurczona pozycja nie sprzyjają parciu na otwartej głośni -
a tylko wtedy możliwe jest unieruchomienie przepony. Dodatkowo
nabranie dużej ilości powietrza powoduje, że przy próbie parcia nie
mieści się ono w płucach uciekając do buzi jak para z czajnika.
Nawet odgłosy bywają podobne - rodząca piszczy - i efekt podobny:
para idzie w gwizdek icon_smile.gif. Skutkiem takiego parcia jest właśnie
zwiększenie ciśnienia, które powoduje pękanie naczyniek w oczach, a
czasem na policzkach. Proponuję (bez obaw) wykonać ćwiczenie: nabrać
dużo powietrza i poprzeć w stonę odbytu. Proszę zwrócić uwagę co
dzieje się z mięśniami brzucha, w gardle, w buzi. A teraz nabrać do
płuc niewiele powietrza i wydając głuchy odgłos (otwarta głośnia)
poprzeć w stronę spojenia łonowego. Czują Panie różnicę? Takie
parcie, najlepiej w wertkalnej pozycji albo na boku wykonuje się
jedynie na szczycie skurczu, kiedy odruch parcia jest już nie do
powstrzymania, przez resztę czasu oddychając. Skuteczne i o wiele
mniej męczące dla dziecka i matki. I proszę mi wierzyć, że żadna
położna ani żaden lekarz nie mają możliwości zmusić rodzącej do
tego, żeby parła siłowo - trzeba tylko wcześniej poternować "na
sucho" alternatywne zachowanie, o wiele bardziej zgodne z
naturalnymi odczuciami i uparcie trzymać się swego, a na pewno
dziecko urodzi się sprawnie a mama nie będzie miała czerwonych oczu."
Silije


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 9,056
Dołączył: pią, 23 sty 04 - 17:33
Skąd: Okolica Poznania
Nr użytkownika: 1,362

GG:


post pią, 06 lis 2009 - 20:51
Post #36

Znalazłam na forum położnej Kasi Oleś jej bardzo ciekawą wypowiedź na temat techniki parcia.
Przeczytanie jest obowiązkowe.

katarzynaoles 05.11.09, 23:50 Odpowiedz
Nie ma potrzeby zamykania oczu, bo przy prawidłowej technice parcia
ciśnienie rośnie w jamie brzusznej, a nie w okolicy głowy icon_smile.gif. Bardzo
życzyłabym wszystkim Paniom, żeby nie słyszały już na salach
porodowych słów, które zresztą ja sama kiedyś wpowiadałam: przyszedł
skurcz? a teraz proszę nabrać dużo powietrza, zamknąć oczy, zamknąć
buzię,przygiąć głowę do klatki piersiowej i przeć tak, jak na
stolec! Przy takim kierowanym parciu, dodatkowo najczęściej
uskutecznianym w półleżącej pozycji (naprawdę niewiele, o ile w
ogóle, lepszej od leżącej) trudno jest prawidłowo przeć. Przygięcie
głowy i skurczona pozycja nie sprzyjają parciu na otwartej głośni -
a tylko wtedy możliwe jest unieruchomienie przepony. Dodatkowo
nabranie dużej ilości powietrza powoduje, że przy próbie parcia nie
mieści się ono w płucach uciekając do buzi jak para z czajnika.
Nawet odgłosy bywają podobne - rodząca piszczy - i efekt podobny:
para idzie w gwizdek icon_smile.gif. Skutkiem takiego parcia jest właśnie
zwiększenie ciśnienia, które powoduje pękanie naczyniek w oczach, a
czasem na policzkach. Proponuję (bez obaw) wykonać ćwiczenie: nabrać
dużo powietrza i poprzeć w stonę odbytu. Proszę zwrócić uwagę co
dzieje się z mięśniami brzucha, w gardle, w buzi. A teraz nabrać do
płuc niewiele powietrza i wydając głuchy odgłos (otwarta głośnia)
poprzeć w stronę spojenia łonowego. Czują Panie różnicę? Takie
parcie, najlepiej w wertkalnej pozycji albo na boku wykonuje się
jedynie na szczycie skurczu, kiedy odruch parcia jest już nie do
powstrzymania, przez resztę czasu oddychając. Skuteczne i o wiele
mniej męczące dla dziecka i matki. I proszę mi wierzyć, że żadna
położna ani żaden lekarz nie mają możliwości zmusić rodzącej do
tego, żeby parła siłowo - trzeba tylko wcześniej poternować "na
sucho" alternatywne zachowanie, o wiele bardziej zgodne z
naturalnymi odczuciami i uparcie trzymać się swego, a na pewno
dziecko urodzi się sprawnie a mama nie będzie miała czerwonych oczu."

--------------------
"Wierzę, że na mojej drodze zawsze skręcę we właściwą stronę. Bo wierzę że Bóg wytyczy drogę tam, gdzie jej nie ma". N.V. Peale
Magdawro
czw, 12 lis 2009 - 13:33
CYTAT(użytkownik usunięty @ Wed, 20 May 2009 - 17:31) *
cytowany post usunięto


No tak to ze mną było. Na nic przyszlo obczytanie, wiedza i nastawienie gdy "przyszedł mój czas" po prostu podporządkowałam się położnej, która "wiedziała lepiej". Po 1 porodzie został mi strach i lęk przed szpitalem a przy 2. zaoowocowało to wszystko zagrożeniem życia dziecka i moim krwotokiem. Zaczęło się od kapci, ktore pani zaaresztowała stwierdzając że "nie będą potrzebne", bo przecież wygodniej było mnie uwięzić pod KTG, niż pozwolić pochodzić, czy skorzystać z worka sako i innych bajerów zgromadzonych w sali porodów rodzinnych. Pytanie o to, co mi podaje pod jezyk pani skwitowała odzywką "a pani jaki ma zawód". a skończyło się wyciskaniem młodego przez lekarza przez uwalenie sie na mój brzuch, niezbezpiecZNym spękaniem w kierunku pęcherza, krwotokiem i cewnikowaniem. A synuś urodził się z 7 apgarami i jest (na szczęście tylko) dyslektykiem.

A tekst "Przyjrzyjmy się porodowi" jest w moim odczuciu niezwykle trafny. Jasne, że nie każdej z nas powinno się dziać dokładnie wedle tamtego opisu, jednak widać, ze pisząca potrafi się wczuć w sedno całego procesu. U mnie bardzo odczuwalny był właśnie ów kryzys 7 cm. Pamiętam, ze byłam gotowa zgodzic się na wszystko, włacznie z cesarką, byleby to wszystko już mieć za sobą...

Ten post edytował Magdawro czw, 12 lis 2009 - 20:05
Magdawro


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,333
Dołączył: śro, 08 lip 09 - 19:52
Skąd: Wrocław
Nr użytkownika: 28,163

GG:


post czw, 12 lis 2009 - 13:33
Post #37

CYTAT(użytkownik usunięty @ Wed, 20 May 2009 - 17:31) *
cytowany post usunięto


No tak to ze mną było. Na nic przyszlo obczytanie, wiedza i nastawienie gdy "przyszedł mój czas" po prostu podporządkowałam się położnej, która "wiedziała lepiej". Po 1 porodzie został mi strach i lęk przed szpitalem a przy 2. zaoowocowało to wszystko zagrożeniem życia dziecka i moim krwotokiem. Zaczęło się od kapci, ktore pani zaaresztowała stwierdzając że "nie będą potrzebne", bo przecież wygodniej było mnie uwięzić pod KTG, niż pozwolić pochodzić, czy skorzystać z worka sako i innych bajerów zgromadzonych w sali porodów rodzinnych. Pytanie o to, co mi podaje pod jezyk pani skwitowała odzywką "a pani jaki ma zawód". a skończyło się wyciskaniem młodego przez lekarza przez uwalenie sie na mój brzuch, niezbezpiecZNym spękaniem w kierunku pęcherza, krwotokiem i cewnikowaniem. A synuś urodził się z 7 apgarami i jest (na szczęście tylko) dyslektykiem.

A tekst "Przyjrzyjmy się porodowi" jest w moim odczuciu niezwykle trafny. Jasne, że nie każdej z nas powinno się dziać dokładnie wedle tamtego opisu, jednak widać, ze pisząca potrafi się wczuć w sedno całego procesu. U mnie bardzo odczuwalny był właśnie ów kryzys 7 cm. Pamiętam, ze byłam gotowa zgodzic się na wszystko, włacznie z cesarką, byleby to wszystko już mieć za sobą...

--------------------
Iga 16, Filip 13


"You can be anything you want to be" F. Mercury
Magdawro
czw, 12 lis 2009 - 20:14
CYTAT(Magdawro @ Thu, 12 Nov 2009 - 13:33) *
A tekst "Przyjrzyjmy się porodowi" jest w moim odczuciu niezwykle trafny. Jasne, że nie każdej z nas powinno się dziać dokładnie wedle tamtego opisu, jednak widać, ze pisząca potrafi się wczuć w sedno całego procesu. U mnie bardzo odczuwalny był właśnie ów kryzys 7 cm. Pamiętam, ze byłam gotowa zgodzic się na wszystko, włacznie z cesarką, byleby to wszystko już mieć za sobą...

Chciałam sie jeszcze pochwalić, ze 1.na liście piśmiennictwa Preeti Agrawal , to moja ginka i zarazem prowadząca szkołę rodzenia - mam nadzieje, że z taką pomocą i przy Waszym wsparciu będę miała więcej siły na walkę z systemem, niż 10 - 13 lat temu...
Magdawro


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,333
Dołączył: śro, 08 lip 09 - 19:52
Skąd: Wrocław
Nr użytkownika: 28,163

GG:


post czw, 12 lis 2009 - 20:14
Post #38

CYTAT(Magdawro @ Thu, 12 Nov 2009 - 13:33) *
A tekst "Przyjrzyjmy się porodowi" jest w moim odczuciu niezwykle trafny. Jasne, że nie każdej z nas powinno się dziać dokładnie wedle tamtego opisu, jednak widać, ze pisząca potrafi się wczuć w sedno całego procesu. U mnie bardzo odczuwalny był właśnie ów kryzys 7 cm. Pamiętam, ze byłam gotowa zgodzic się na wszystko, włacznie z cesarką, byleby to wszystko już mieć za sobą...

Chciałam sie jeszcze pochwalić, ze 1.na liście piśmiennictwa Preeti Agrawal , to moja ginka i zarazem prowadząca szkołę rodzenia - mam nadzieje, że z taką pomocą i przy Waszym wsparciu będę miała więcej siły na walkę z systemem, niż 10 - 13 lat temu...

--------------------
Iga 16, Filip 13


"You can be anything you want to be" F. Mercury
Silije
pon, 21 cze 2010 - 20:15
I znowu na odnowienie tematu cytat z położnej, której jestem wielbicielką, czyli pani Katarzyny Oleś icon_biggrin.gif

Katarzyna Oleś położna niezależna

Moje największe zdumienie to odkrycie, jak logicznie skonstruowany jest prawdziwie fizjologiczny poród. Ani szkoła położnych, ani późniejsza praca w szpitalu nie dały mi tej wiedzy.

Co prawda pracując na sali porodowej, zaczęłam już coś podejrzewać, ale nie był to jasny obraz tego, czym naprawdę może być rodzenie. Podczas porodów domowych, które przebiegały bez ingerencji z zewnątrz, kiedy kobieta czuła się bezpiecznie, okazywało się, że wcale nie muszę kierować porodem - on sam się dzieje, a kobieta zwykle wie, co ma robić. Dyskusyjna okazała się przydatność technik, które uważałam za podstawowe. Rzadko potrzebne jest kierowanie rodzeniem się główki, nacinanie lub aktywna ochrona krocza, bo kiedy rodząca nie leży na plecach i nie jest zachęcana do mocnego parcia, to główka powolutku sama się rodzi. Że wcale nie trzeba koniecznie urodzić całego dziecka natychmiast po tym, jak ukaże się łepek. Że są dzieci, które zaraz po ukazaniu się buzi robią miny i otwierają oczy. Że barki rotują się same i wcale nie trzeba ich ciągnąć. Że pępowina może tętnić nawet 40 minut, a łożysko rodzi się dopiero potem i wobec tego bez sensu jest odcinać pępowinę kilka minut po porodzie. Zaskoczyło mnie, że pęknięcia goją się znacznie lepiej niż standardowe nacięcie. I że kąpiąc noworodka, można nalać mu wody do uszu i zamoczyć pępek - i nic złego się nie dzieje. Zaskoczyło mnie, że poród, choć niełatwy, może być taką manifestacją kobiecej mocy, a rola położnej jest zupełnie inna, niż skłonna byłam uważać.
Silije


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 9,056
Dołączył: pią, 23 sty 04 - 17:33
Skąd: Okolica Poznania
Nr użytkownika: 1,362

GG:


post pon, 21 cze 2010 - 20:15
Post #39

I znowu na odnowienie tematu cytat z położnej, której jestem wielbicielką, czyli pani Katarzyny Oleś icon_biggrin.gif

Katarzyna Oleś położna niezależna

Moje największe zdumienie to odkrycie, jak logicznie skonstruowany jest prawdziwie fizjologiczny poród. Ani szkoła położnych, ani późniejsza praca w szpitalu nie dały mi tej wiedzy.

Co prawda pracując na sali porodowej, zaczęłam już coś podejrzewać, ale nie był to jasny obraz tego, czym naprawdę może być rodzenie. Podczas porodów domowych, które przebiegały bez ingerencji z zewnątrz, kiedy kobieta czuła się bezpiecznie, okazywało się, że wcale nie muszę kierować porodem - on sam się dzieje, a kobieta zwykle wie, co ma robić. Dyskusyjna okazała się przydatność technik, które uważałam za podstawowe. Rzadko potrzebne jest kierowanie rodzeniem się główki, nacinanie lub aktywna ochrona krocza, bo kiedy rodząca nie leży na plecach i nie jest zachęcana do mocnego parcia, to główka powolutku sama się rodzi. Że wcale nie trzeba koniecznie urodzić całego dziecka natychmiast po tym, jak ukaże się łepek. Że są dzieci, które zaraz po ukazaniu się buzi robią miny i otwierają oczy. Że barki rotują się same i wcale nie trzeba ich ciągnąć. Że pępowina może tętnić nawet 40 minut, a łożysko rodzi się dopiero potem i wobec tego bez sensu jest odcinać pępowinę kilka minut po porodzie. Zaskoczyło mnie, że pęknięcia goją się znacznie lepiej niż standardowe nacięcie. I że kąpiąc noworodka, można nalać mu wody do uszu i zamoczyć pępek - i nic złego się nie dzieje. Zaskoczyło mnie, że poród, choć niełatwy, może być taką manifestacją kobiecej mocy, a rola położnej jest zupełnie inna, niż skłonna byłam uważać.


--------------------
"Wierzę, że na mojej drodze zawsze skręcę we właściwą stronę. Bo wierzę że Bóg wytyczy drogę tam, gdzie jej nie ma". N.V. Peale
m4rusia
pon, 21 cze 2010 - 21:31
silije a ja dzisiaj po raz kolejny czytałam Twój 'epos' o porodzie domowym i po raz kolejny poryczałam sie jak bóbr.... icon_biggrin.gif I tak jak rosa pod względem objaśniania 'mechanizmów' płodności i ciąży jest mi wyrocznią tak Ty jesteś niezastąpiona w temacie porodu... Gdyby nie odległość nalegałabym na przeniesienie forumowej 'znajomości' np... na sale porodową która mam nadzieję W KOŃCU będzie mi dane ''zwiedzić'' icon_biggrin.gif Coż to by była za nieoceniona pomoc i wsparcie icon_smile.gif
m4rusia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,160
Dołączył: śro, 26 paź 05 - 14:09
Skąd: z zadooopia
Nr użytkownika: 3,925

GG:


post pon, 21 cze 2010 - 21:31
Post #40

silije a ja dzisiaj po raz kolejny czytałam Twój 'epos' o porodzie domowym i po raz kolejny poryczałam sie jak bóbr.... icon_biggrin.gif I tak jak rosa pod względem objaśniania 'mechanizmów' płodności i ciąży jest mi wyrocznią tak Ty jesteś niezastąpiona w temacie porodu... Gdyby nie odległość nalegałabym na przeniesienie forumowej 'znajomości' np... na sale porodową która mam nadzieję W KOŃCU będzie mi dane ''zwiedzić'' icon_biggrin.gif Coż to by była za nieoceniona pomoc i wsparcie icon_smile.gif

--------------------
> Poród naturalny - fakty i mity
Start new topic
Reply to this topic
8 Stron V  poprzednia 1 2 3 4 następna ostatnia 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: czw, 28 mar 2024 - 18:58
lista postw tego wtku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama