Mam to! Nie wiem skąd
Nie mam zielonego pojęcia...
Do dzisiejszego popołudnia żyłam w błogiej nieświadomości, ze takie coś w ogóle istnieje...
U mnie nie latają. Zobaczyłam robala na suficie. Takiego jak w bajkach sie pojawia, wychodzący z jabłka najczęściej, biały z ciemniejsza główką... Wciągnęłam odkurzaczem, akurat sprzątałam w kuchni... Po kilku minutach następny wędruje sobie na sufit.. jeszcze nie byłam świadoma, co mnie czeka.. wciągnęłam i jego...
Po umyciu lodówki (poświąteczne porządki) zobaczyłam obok szafki przy oknie jakiegoś podobnego do ćmy.. ale nie latał tylko chodził po ścianie.. wciągnęłam następnego, nadal nieświadoma...
Po chwili następna larwa lezie przy włączniku światła.. te akurat zauważył chłop.. zamruczałam pod nosem, że ki czort, już trzecia! No i w sumie dobrze, bo mnie roślin uświadomił, że może gdzieś w żarciu siedzą..
Myślę sobie niemożliwe. Nie dalej, jak dwa tygodnie temu robiłam remanent w szafkach (przedświąteczny tym razem), myłam półki i koszyczki z przyprawami, jak co miesiąc zresztą... skąd niby robale?
Otwieram szafkę, spod której wywędrowała pierwsza larwa i na pozór wszystko OK.. nic nie wyfrunęło, nic nie łazi... na górnej polce witaminy jakieś musujące i inne badziewie, które miejsce zajmuje, myślę sobie, ze przy okazji wywalę.. były czyste, ale dalej już nie było tak pięknie... miałam na tej polce tez płatki, jakieś otręby, słonecznik, siemię, sezam i inne dobra do pieczenia chleba.. w każdym były paskudne larwy.. wyrzuciłam wsio do kosza, umyłam szafkę i heja sprzątać dalej... Nie dawało mi to jednak spokoju, ten jeden przeobrażony już robal najbardziej, wiec wygooglalam sobie co to takiego... i kiedy sie okazało, ze to mole spożywcze i przeczytałam o tym, jak ludzie z tym paskudztwem walczą, to wpadłam w panikę...
Wyrzuciłam wszystko, co tylko można było, także te opakowania, które były zamknięte fabrycznie i nie naruszone ( na pierwszy rzut oka) ... nie mam w domu nic do jedzenia, prócz tego co było w lodowce... Sprawdziłam tez apteczkę...
Przy wyrzucaniu z szafek okazało sie, ze paskudy maja wszędzie kokony, normalnie jakaś plaga.. na cukrze waniliowym, galaretkach, proszku do pieczenia, w sosach z paczki na kostce bulionowej nie wspominając o migdałach i masie marcepanowej...
Wszystkie moje zapasy, a lubię mieć, wylądowały w śmietniku
Zostawiłam tylko kawę w puszce ( no niby nietkniętą) bo bez kawy nie przeżyję... miały swoje 'pajęczyny' nawet w kakao i herbacie miętowej, o pokrzywie nie wspominając
Umyłam w gorącej wodzie wszystkie naczynia, wypucowałam wszystkie szafki w kuchni, mam błysk... jutro rano przyjedzie mój tato, żeby pomoc nam pościągać szafki, bo te bestie na pewno maja kokony za szafkami.. stamtąd chyba wyłaziły tez..
Jako, ze zrobiło sie późno i dziecko mi padło nie zdążyłam poodkurzać pod szafkami.. zrobię to jutro oczywiście razem z odkurzaniem za szafkami i chyba nie wiem... każę im rozmontować cala kuchnie, bo chce je wszystkie pozabijać!
Na razie potraktowałam wszystko moim przyjacielem domestosem
śmierdzi niesamowicie, ale wole jego niż obleśne białe larwy..
Nie wiem tylko, co kupić, żeby sie ich pozbyć, do wszystkich zakamarków nie dotrę, bo nie dam rady, musiałabym popsikać czymś listewki przy podłodze i blatach.. tylko czym... ?
Te wszystkie płytki z feromonami na zboczuchy działają tylko na te fruwające samce.. a ja chce sie pozbyć larw, kokonów, jaj.. bo tak naprawdę, to dorosłego osobnika tylko jednego widziałam
Jak one mogły sie tam znaleźć w ciągu dwóch tygodni? Jak mogłam ich nie zauważyć? Mam milion pytań i jestem bardzo wrogo do nich nastawiona.. są paskudne i nie mogę przez nie spać! Ehhh.. Wolałabym już chyba rybiki... ba... na pewno wolałabym rybiki
Przepraszam za ten potok slow o tak dziwnej porze, ale musiałam sie wygadać... no żyję jeszcze z ta adrenalina, co to mnie trzyma od popołudnia..
I gdzie ja w niedziele kupie to bagno?