W szkole Marty od dwóch lat uczy muzyki beznadziejny nauczyciel.Młody,po studiach,świetny wokalnie,multiinstrumentalista,ale nauczyciel beznadziejny.Bez podejścia do dzieci,bez pomysłu na to jak zainteresować swoim przedmiotem,nudny i....bojący się dzieci. Przez cały poprzedni rok moje dziecko nie nauczyło się na jego zajęciach żadnej piosenki. Była rozmowa z Panią dyrektor,która prosiła o danie mu szansy. Pan przetrwał rok. Oczywiście w tym roku sytuacja się nie zmieniła.W opowieści dzieci o tym co dzieje się na muzyce aż trudno było uwierzyć. Wraz z grupą rodziców postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie z bliska-zorganizowaliśmy "dyżury",które polegały na uczestniczeniu jako obserwatorzy w zajęciach. Napisanie wniosku na koniec tych wizyt było koszmarem. 7 rodziców nie znalazło w tych zajęciach ŻADNEGO pozytywu. Pan nie radzi sobie ani dydaktycznie ani wychowawczo. Dzieci na lekcji robią co chcą,włącznie z chodzeniem po ławkach i grzebaniem w rzeczach nauczyciela
. Posypały się petycje do dyrektorki , a ponieważ ona nadal była skłonna "dawać mu szanse" to sprawa skończyła się w kuratorium. Od września nie będzie on już nauczycielem w naszej szkole. Mam nadzieję,że w żadnej innej też nie. Napisałam tego posta tylko dlatego,żeby pokazać wam,że my-rodzice nie jesteśmy jednak bezbronni w "walce" z nauczycielami,którzy się do tego zawodu nie nadają. Trwało to co prawda za długo,ale jednak efekt finalny jest taki jak chcieliśmy.