Aktualno¶ci

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

12 tysiêcy dodatkowych miejsc w ¿³obkach!

Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowan± i rozszerzon± wersjê, nadaj±c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wiêcej >

Maluchy.pl logo

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
4 Stron V  poprzednia 1 2 3 4 nastÄ™pna  

Dziewczyny uwierzcie w miłość

> 
m4rusia
śro, 20 paź 2010 - 10:18
CYTAT(walizka @ Mon, 18 Oct 2010 - 22:41) *
Więc - Mama Mateo, magdalenko, ... - nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem, nawet jak jesteśmy na to zamknięci na cztery spusty icon_wink.gif


Święte słowa. Ja mawiałam, że każdy dzień jest dobry, żeby się zakochac icon_smile.gif Każdego dnia wstawałam rano i pocieszałam się, że dzień zaczął sie tak zwyczajnie, szaro ale kto wie co będzie wieczorem na przykład.... Może za kilka dni, tygodni będę wspominać właśnie TEN dzień jako dzień w którym sie poznaliśmy i zakochaliśmy.
...I pewnego dnia, rok temu nadeszła niedziela Wielkanocna. Byłam zdołowana, że spedzę ten dzień sama, bez nikogo bliskiego (kilka dni, może ze 2 tyg wcześniej rozstałam się z takim jednym), Exio wziął Wiki do siebie.... Posniadaniu z moim tatą i babcią poszłam na grilla do psiapsióły. Tego samego dnia mój mąż (którego jeszcze wtedy nie znałam) został sam w domu, bo żona z całą jego wypłatą (i dziećmi) pojechała (ze swoim tajnym love) wyprawić święta swojej mamie, siostrze i braciom... M upiekł sobie sernik, zjadł go SAM (a mógł przynieść na grilla <wrrrr> ) i za namową siory swojej przyszedł na tego samego grilla co ja icon_smile.gif. Grill jak grill... Nic specjalnego bo przecież facet miał bądź co bądź żonę, nie?? Co będę startować. Miałam poza tym dosyć facetów (he he akurat icon_razz.gif ) Na drugi dzień to samo towarzystwo zorganizowało ognisko nad rzeką.... Tam też się spotkaliśmy icon_smile.gif No ale M dalej był żonaty a ja nadał miałam uraz icon_smile.gif Dwa tyg później ( na majówkę) za to M juz mieszkał sam na stancji bo Love wprowadził się na kilka dni do EmO. I wtedy znowu był grill na którym M wypił chyba jedno piwo za dużo bo zdobył się na odwagę i poprosił mnie o nr telefonu. I tak jakoś od tego dnia..... fajnie jest.... A zamieszkaliśmy razem miesiąc od poznania się na pierwszym grillu icon_smile.gif

edit:



Ten post edytował M4R7U6H4% śro, 20 paź 2010 - 10:23
m4rusia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,160
Dołączył: śro, 26 paź 05 - 14:09
SkÄ…d: z zadooopia
Nr użytkownika: 3,925

GG:


post śro, 20 paź 2010 - 10:18
Post #21

CYTAT(walizka @ Mon, 18 Oct 2010 - 22:41) *
Więc - Mama Mateo, magdalenko, ... - nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem, nawet jak jesteśmy na to zamknięci na cztery spusty icon_wink.gif


Święte słowa. Ja mawiałam, że każdy dzień jest dobry, żeby się zakochac icon_smile.gif Każdego dnia wstawałam rano i pocieszałam się, że dzień zaczął sie tak zwyczajnie, szaro ale kto wie co będzie wieczorem na przykład.... Może za kilka dni, tygodni będę wspominać właśnie TEN dzień jako dzień w którym sie poznaliśmy i zakochaliśmy.
...I pewnego dnia, rok temu nadeszła niedziela Wielkanocna. Byłam zdołowana, że spedzę ten dzień sama, bez nikogo bliskiego (kilka dni, może ze 2 tyg wcześniej rozstałam się z takim jednym), Exio wziął Wiki do siebie.... Posniadaniu z moim tatą i babcią poszłam na grilla do psiapsióły. Tego samego dnia mój mąż (którego jeszcze wtedy nie znałam) został sam w domu, bo żona z całą jego wypłatą (i dziećmi) pojechała (ze swoim tajnym love) wyprawić święta swojej mamie, siostrze i braciom... M upiekł sobie sernik, zjadł go SAM (a mógł przynieść na grilla <wrrrr> ) i za namową siory swojej przyszedł na tego samego grilla co ja icon_smile.gif. Grill jak grill... Nic specjalnego bo przecież facet miał bądź co bądź żonę, nie?? Co będę startować. Miałam poza tym dosyć facetów (he he akurat icon_razz.gif ) Na drugi dzień to samo towarzystwo zorganizowało ognisko nad rzeką.... Tam też się spotkaliśmy icon_smile.gif No ale M dalej był żonaty a ja nadał miałam uraz icon_smile.gif Dwa tyg później ( na majówkę) za to M juz mieszkał sam na stancji bo Love wprowadził się na kilka dni do EmO. I wtedy znowu był grill na którym M wypił chyba jedno piwo za dużo bo zdobył się na odwagę i poprosił mnie o nr telefonu. I tak jakoś od tego dnia..... fajnie jest.... A zamieszkaliśmy razem miesiąc od poznania się na pierwszym grillu icon_smile.gif

edit:



--------------------
Ma.
śro, 20 paź 2010 - 10:31
A mnie jakos brak wiary w takie historie, tzn wierze ze sie zdarzaja, ale nie wierze, ze zdarzy sie cos takiego mnie;/ A nawet jak kogos poznaje, to za moment widze w nim milion wad...i nie umiem sie przekonac. Ostatnio nawet kogos poznala ( droga wirtualna), ale...co dziwne...nie umiem sie przekonac do facetow po przejsciach typu rozwod itp, tak tak...sama jakies mam, ale...co mam zrobic...wiem, ze jest niesprawiedliwym wyciagac pochopne wnioski, nie znajac sytuacji itp...ale co mam zrobic, ze slowa "jestem rozwodnikiem" wzbudzaja we mnie mase dziwnych podejrzen.

Ten post edytował *magdalenka* śro, 20 paź 2010 - 10:33
Ma.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,238
Dołączył: śro, 11 lut 09 - 14:44
SkÄ…d: swietokrzyskie
Nr użytkownika: 25,402

GG:


post śro, 20 paź 2010 - 10:31
Post #22

A mnie jakos brak wiary w takie historie, tzn wierze ze sie zdarzaja, ale nie wierze, ze zdarzy sie cos takiego mnie;/ A nawet jak kogos poznaje, to za moment widze w nim milion wad...i nie umiem sie przekonac. Ostatnio nawet kogos poznala ( droga wirtualna), ale...co dziwne...nie umiem sie przekonac do facetow po przejsciach typu rozwod itp, tak tak...sama jakies mam, ale...co mam zrobic...wiem, ze jest niesprawiedliwym wyciagac pochopne wnioski, nie znajac sytuacji itp...ale co mam zrobic, ze slowa "jestem rozwodnikiem" wzbudzaja we mnie mase dziwnych podejrzen.
m4rusia
śro, 20 paź 2010 - 10:42
to cos na zasadzie jak moja rodzina się kiedyś zbulwersowała, że ja niepełnosprawna (epi) poznałam chłopaka paraplegika. Odradzano mi bo On niepełnosprawny icon_smile.gif

Magdalenko ale faktycznie często jest cos takiego, że ktos rozwiedziony sam unika rozwiedzionych bo wie..... że gdzies tam leżała wina za rozpad i tamtego związku i kto wie czy to nie ten facet był winien.... Dlatego może warto przyjąć postawę, że zawsse winne są obie strony ?? icon_smile.gif Ja uważam, że u mnie tak było, u mojego M tak samo (pomimo, że mnie mąż lał a żona M trzy razy przyprawiła mu rogi). Wina szczątkowa choćby jest w każdym I think so icon_smile.gif
m4rusia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,160
Dołączył: śro, 26 paź 05 - 14:09
SkÄ…d: z zadooopia
Nr użytkownika: 3,925

GG:


post śro, 20 paź 2010 - 10:42
Post #23

to cos na zasadzie jak moja rodzina się kiedyś zbulwersowała, że ja niepełnosprawna (epi) poznałam chłopaka paraplegika. Odradzano mi bo On niepełnosprawny icon_smile.gif

Magdalenko ale faktycznie często jest cos takiego, że ktos rozwiedziony sam unika rozwiedzionych bo wie..... że gdzies tam leżała wina za rozpad i tamtego związku i kto wie czy to nie ten facet był winien.... Dlatego może warto przyjąć postawę, że zawsse winne są obie strony ?? icon_smile.gif Ja uważam, że u mnie tak było, u mojego M tak samo (pomimo, że mnie mąż lał a żona M trzy razy przyprawiła mu rogi). Wina szczątkowa choćby jest w każdym I think so icon_smile.gif

--------------------
walizka
śro, 20 paź 2010 - 11:44
magdalenko, ale dlaczego? Mamy już tyle lat, że ciężko spotkać kogoś, kto nie był jeszcze w związku (chyba właśnie takiej osoby bym się bała icon_smile.gif ). Jeśli ktoś jest po rozwodzie, znaczy, że w miarę poważnie traktował swój związek, ale coś nie wyszło.
Mężczyzna, z którym jestem, też jest po rozwodzie. Owszem - bałam się, że jego uczucie do mnie jest próbą zapełnienia pustki po rozstaniu. Ja sama byłam "rozjechana" po rozstaniu, zdradzie, kłamstwach. Czasem związki się rozpadają, ale to nie znaczy, że ludzie są źli albo jacyś wybrakowani. Może nie byli sobie przeznaczeni?

Dla równowagi - mój eks też był rozwodnikiem i też rozwodził się już będąc ze mną. Różnica (owszem, nie jedyna icon_wink.gif) polegała na tym, że o posiadaniu przyznał mi się po jakimś miesiącu, jak się przeprowadził do rodziców. Zapaliła mi się lampka kontrolna - nie był szczery i zataił przede mną niewygodny fakt - ale ją zignorowałam. Efekt był taki, że półtora roku później mi wyciął ten sam numer, który wcześniej żonie... Jednakże - z tego, co wiem - spotkał w końcu kobietę swojego życia, a ja życzę jej, żeby nie padła nigdy ofiarą jego kłamstw.

Jeśli chodzi o "wady" - miałam tak samo. U każdego mężczyzny, próbującego do mnie się zbliżyć, widziałam serię wad i rzeczy, które mi nie odpowiadają. W poprzednich związkach próbowałam jakoś sobie z tym poradzić, ale kiepsko mi wychodziło (jako anegdota: rzeczony eks jadł dość głośno, więc zawsze włączałam radio podczas posiłków, żeby go zagłuszyć, choć szlag mnie trafiał). G. ma mnóstwo wad i nie mają one kompletnie żadnego znaczenia icon_smile.gif

Wydaje mi się, że nie ma co się nastawiać na jakikolwiek scenariusz życia. Co ma być, to będzie icon_biggrin.gif
walizka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,859
Dołączył: pią, 03 lip 09 - 00:07
Nr użytkownika: 28,065




post śro, 20 paź 2010 - 11:44
Post #24

magdalenko, ale dlaczego? Mamy już tyle lat, że ciężko spotkać kogoś, kto nie był jeszcze w związku (chyba właśnie takiej osoby bym się bała icon_smile.gif ). Jeśli ktoś jest po rozwodzie, znaczy, że w miarę poważnie traktował swój związek, ale coś nie wyszło.
Mężczyzna, z którym jestem, też jest po rozwodzie. Owszem - bałam się, że jego uczucie do mnie jest próbą zapełnienia pustki po rozstaniu. Ja sama byłam "rozjechana" po rozstaniu, zdradzie, kłamstwach. Czasem związki się rozpadają, ale to nie znaczy, że ludzie są źli albo jacyś wybrakowani. Może nie byli sobie przeznaczeni?

Dla równowagi - mój eks też był rozwodnikiem i też rozwodził się już będąc ze mną. Różnica (owszem, nie jedyna icon_wink.gif) polegała na tym, że o posiadaniu przyznał mi się po jakimś miesiącu, jak się przeprowadził do rodziców. Zapaliła mi się lampka kontrolna - nie był szczery i zataił przede mną niewygodny fakt - ale ją zignorowałam. Efekt był taki, że półtora roku później mi wyciął ten sam numer, który wcześniej żonie... Jednakże - z tego, co wiem - spotkał w końcu kobietę swojego życia, a ja życzę jej, żeby nie padła nigdy ofiarą jego kłamstw.

Jeśli chodzi o "wady" - miałam tak samo. U każdego mężczyzny, próbującego do mnie się zbliżyć, widziałam serię wad i rzeczy, które mi nie odpowiadają. W poprzednich związkach próbowałam jakoś sobie z tym poradzić, ale kiepsko mi wychodziło (jako anegdota: rzeczony eks jadł dość głośno, więc zawsze włączałam radio podczas posiłków, żeby go zagłuszyć, choć szlag mnie trafiał). G. ma mnóstwo wad i nie mają one kompletnie żadnego znaczenia icon_smile.gif

Wydaje mi się, że nie ma co się nastawiać na jakikolwiek scenariusz życia. Co ma być, to będzie icon_biggrin.gif

--------------------


Mama Mateo
śro, 20 paź 2010 - 12:37
A ja MagdÄ™ rozumiem bo sama jestem po rozwodzie.
Poznając kogoś kto też jest "po" mam wrażenie, że to właśnie jego wina była (wiedząc co ja przeszłam sama). Wiadomo, że każdy przyjmuje wersję dobrą dla siebie więc taki eks-żonkoś opowie historię jak to go żona zdradzała, nie zajmowała się domem a on taki biedny żuczek pracował ile się da by miała dobrze....
Wiem - nie generalizować...ale....zawsze jest ale.

Ja wiem jak ludzie mnie postrzegają, ba! skoro dziewczyna jest po rozwodzie to jakaś dziwna bo chłopa nie umiała utrzymać przy sobie...a dziecko? no kurde po co komu bagaż?
Chyba to tak się odbywa. Wiem, że się mówi, że dziecko to filtr na nie odpowiedzialnych facetów...ale skąd ja mam wiedzieć czy to nie jest czasem bardzo dobry aktor?
Mam przykład - znajoma z dzieckiem z pierwszego związku (przed samym ślubem odwołała wszystko), poznała faceta, zabiegał, umilał się, podlizywał do dziecka. Wyszła za niego za mąż, wszystko niby cacy pięknie, ale on nigdy nie zaakceptował dziecka. Strasznie nim pomiata, ja dawno nie widziałam uśmiechu na jego twarzy. I dlatego włąsnie chyba boję się zaufać.

Bojąc się wiązać z kimś mając pewne przejścia, chodzi o zaufanie nie tylko obejmujące nas (kobiety) ale także nasze dziecko. Nie mogłabym związać się z kimś kto mnie dajmy na to kocha ale moje dziecko uważa wyłącznie za MOJE i nic mu do tego, czyli jest bo jest a jak go nie ma to lepiej. I tego się boję. Że nie znajdę kogoś kto zaakceptuje mnie po przejściach, z dzieckiem i.....eksem psychopatą robiącym non stop pod górę.

Tak więc dłuuugaaaaaaaaaa droga przede mną.......
Mama Mateo


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,004
Dołączył: wto, 06 maj 08 - 10:17
SkÄ…d: z nad klawiatury
Nr użytkownika: 19,689

GG:


post śro, 20 paź 2010 - 12:37
Post #25

A ja MagdÄ™ rozumiem bo sama jestem po rozwodzie.
Poznając kogoś kto też jest "po" mam wrażenie, że to właśnie jego wina była (wiedząc co ja przeszłam sama). Wiadomo, że każdy przyjmuje wersję dobrą dla siebie więc taki eks-żonkoś opowie historię jak to go żona zdradzała, nie zajmowała się domem a on taki biedny żuczek pracował ile się da by miała dobrze....
Wiem - nie generalizować...ale....zawsze jest ale.

Ja wiem jak ludzie mnie postrzegają, ba! skoro dziewczyna jest po rozwodzie to jakaś dziwna bo chłopa nie umiała utrzymać przy sobie...a dziecko? no kurde po co komu bagaż?
Chyba to tak się odbywa. Wiem, że się mówi, że dziecko to filtr na nie odpowiedzialnych facetów...ale skąd ja mam wiedzieć czy to nie jest czasem bardzo dobry aktor?
Mam przykład - znajoma z dzieckiem z pierwszego związku (przed samym ślubem odwołała wszystko), poznała faceta, zabiegał, umilał się, podlizywał do dziecka. Wyszła za niego za mąż, wszystko niby cacy pięknie, ale on nigdy nie zaakceptował dziecka. Strasznie nim pomiata, ja dawno nie widziałam uśmiechu na jego twarzy. I dlatego włąsnie chyba boję się zaufać.

Bojąc się wiązać z kimś mając pewne przejścia, chodzi o zaufanie nie tylko obejmujące nas (kobiety) ale także nasze dziecko. Nie mogłabym związać się z kimś kto mnie dajmy na to kocha ale moje dziecko uważa wyłącznie za MOJE i nic mu do tego, czyli jest bo jest a jak go nie ma to lepiej. I tego się boję. Że nie znajdę kogoś kto zaakceptuje mnie po przejściach, z dzieckiem i.....eksem psychopatą robiącym non stop pod górę.

Tak więc dłuuugaaaaaaaaaa droga przede mną.......
m4rusia
czw, 21 paź 2010 - 08:24
A tak OT zapytam: jak wg Was jest z winą za rozpad małżeństwa?? Jakbyście to rozpatrywały??
Sytuacja hipotetyczna (opowiadała ja sędzina na rozwodzie mnoim rodzicom gdy sie szarpali czyja wina)
Kobieta zachorowała na jakąś chorobe uniemożliwiająca jej współżycie na dłuższy czas. Mąż znalazł sobie kochanke. Żona podała o rozwód z winy męża. Czyja była wina w opinii sądu i jaki wyrok zapadł??
m4rusia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,160
Dołączył: śro, 26 paź 05 - 14:09
SkÄ…d: z zadooopia
Nr użytkownika: 3,925

GG:


post czw, 21 paź 2010 - 08:24
Post #26

A tak OT zapytam: jak wg Was jest z winą za rozpad małżeństwa?? Jakbyście to rozpatrywały??
Sytuacja hipotetyczna (opowiadała ja sędzina na rozwodzie mnoim rodzicom gdy sie szarpali czyja wina)
Kobieta zachorowała na jakąś chorobe uniemożliwiająca jej współżycie na dłuższy czas. Mąż znalazł sobie kochanke. Żona podała o rozwód z winy męża. Czyja była wina w opinii sądu i jaki wyrok zapadł??

--------------------
Ma.
czw, 21 paź 2010 - 08:29
Podobno wina zawsze lezy po obu stronach, ale wcale nie jest tak zawsze. Moj zwiazek (nie malzenstwo) rozpadl sie bo moj ex jest chory i uroil sobie, ze go zdradzam, dziecko nie jego itp.

Co do wczesniejszego tematu, ale ja nie uwazam ludzi po rozwodzie za wybrakowane egzemplarze....I wcale nie mowie, ze nigdy prze nigdy z kims takim sie nie bede, bo nie wiem czym zycie mnie zaskoczy. Mowie tylko, ze poki co...stanowi to dla mnie gruby mur, moze wlasnie dlatego, ze sama nigdy nie bylam mezatka i chcialabym zeby ten "ktos" mial w miare czysta karte? Nie wiem....
Ma.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,238
Dołączył: śro, 11 lut 09 - 14:44
SkÄ…d: swietokrzyskie
Nr użytkownika: 25,402

GG:


post czw, 21 paź 2010 - 08:29
Post #27

Podobno wina zawsze lezy po obu stronach, ale wcale nie jest tak zawsze. Moj zwiazek (nie malzenstwo) rozpadl sie bo moj ex jest chory i uroil sobie, ze go zdradzam, dziecko nie jego itp.

Co do wczesniejszego tematu, ale ja nie uwazam ludzi po rozwodzie za wybrakowane egzemplarze....I wcale nie mowie, ze nigdy prze nigdy z kims takim sie nie bede, bo nie wiem czym zycie mnie zaskoczy. Mowie tylko, ze poki co...stanowi to dla mnie gruby mur, moze wlasnie dlatego, ze sama nigdy nie bylam mezatka i chcialabym zeby ten "ktos" mial w miare czysta karte? Nie wiem....
Mama Mateo
czw, 21 paź 2010 - 09:36
Wina zapewne po obu stronach. Zresztą nie chodzi o to czyja wina zapisana jest na papierku rozwodowym (bo różnie z tym bywa) ale chyba o to, że własne przeświadczenia niestety wpływają czasami na obraz innych ludzi i wyobrażenia o nich.
Dlatego jest tak ciężko zaufać drugiej osobie.
Mama Mateo


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,004
Dołączył: wto, 06 maj 08 - 10:17
SkÄ…d: z nad klawiatury
Nr użytkownika: 19,689

GG:


post czw, 21 paź 2010 - 09:36
Post #28

Wina zapewne po obu stronach. Zresztą nie chodzi o to czyja wina zapisana jest na papierku rozwodowym (bo różnie z tym bywa) ale chyba o to, że własne przeświadczenia niestety wpływają czasami na obraz innych ludzi i wyobrażenia o nich.
Dlatego jest tak ciężko zaufać drugiej osobie.
Silije
czw, 21 paź 2010 - 10:04
W naszej wspólnocie Trudnych Małżeństw Sakramentalnych mówi się, że wina za kryzys małżeński jest owszem wspólna, niezależnie od tego po ile procent na kogo przypada. Tylko że z kryzysu można znaleźć milion innych wyjść niż zdrada i porzucenie. Więc zdrady jest winien wyłącznie zdradzacz. Bo to był jego i tylko jego wybór, aby właśnie takim czymś zareagować na kryzys. Strona zdradzona nigdy nie powinna brać zdrady na swoje sumienie.
Silije


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 9,056
Dołączył: pią, 23 sty 04 - 17:33
SkÄ…d: Okolica Poznania
Nr użytkownika: 1,362

GG:


post czw, 21 paź 2010 - 10:04
Post #29

W naszej wspólnocie Trudnych Małżeństw Sakramentalnych mówi się, że wina za kryzys małżeński jest owszem wspólna, niezależnie od tego po ile procent na kogo przypada. Tylko że z kryzysu można znaleźć milion innych wyjść niż zdrada i porzucenie. Więc zdrady jest winien wyłącznie zdradzacz. Bo to był jego i tylko jego wybór, aby właśnie takim czymś zareagować na kryzys. Strona zdradzona nigdy nie powinna brać zdrady na swoje sumienie.

--------------------
"Wierzę, że na mojej drodze zawsze skręcę we właściwą stronę. Bo wierzę że Bóg wytyczy drogę tam, gdzie jej nie ma". N.V. Peale
m4rusia
czw, 21 paź 2010 - 16:37
no widzisz silije a Pani sędzina powiedziała, że jeśli się upierają na orzekanie winy to albo obydwojga albo bez orzekania. I że o winie jednej ze stron można mówić TYLKo wtedy jak "poszkodowana" strona była kryształowo czysta.
Drugi przypadek- mojej koleżanki. Zakochani po uszy, slub jak Bóg przykkazał, dwoje dzieci planowanych***.... i w momencie gdy drugie dziecko miało 5 mcy on odchodzi do innej. Żył z nia już ok 2 lata. Żył na dwa domy po prostu. My w lubuskiem Ona w kujawsko-pomorskim. On - praca na wyjazdach to i podejrzeń dłuższy czas nie było. Za około 2 nast lata podał żone o rozwód (bez orzekania o winie). Koleżanka wnioskowała o wine jego. On podał powód, że odszedł do innej, bezdzietnej panienki, wysoko postawionej Pani dyrektor czegos tam bo "przy rodzinie nie mógł sie rozwijać zawodowo". I orzeczono bez winy.... Bo żadna strona idealna nie była. Dziwne jak dla mnie. Obydwa przypadki dziwne ale cóż.

edit:
***- wystaranych - w tym sensie

Ten post edytował M4R7U6H4% czw, 21 paź 2010 - 16:39
m4rusia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,160
Dołączył: śro, 26 paź 05 - 14:09
SkÄ…d: z zadooopia
Nr użytkownika: 3,925

GG:


post czw, 21 paź 2010 - 16:37
Post #30

no widzisz silije a Pani sędzina powiedziała, że jeśli się upierają na orzekanie winy to albo obydwojga albo bez orzekania. I że o winie jednej ze stron można mówić TYLKo wtedy jak "poszkodowana" strona była kryształowo czysta.
Drugi przypadek- mojej koleżanki. Zakochani po uszy, slub jak Bóg przykkazał, dwoje dzieci planowanych***.... i w momencie gdy drugie dziecko miało 5 mcy on odchodzi do innej. Żył z nia już ok 2 lata. Żył na dwa domy po prostu. My w lubuskiem Ona w kujawsko-pomorskim. On - praca na wyjazdach to i podejrzeń dłuższy czas nie było. Za około 2 nast lata podał żone o rozwód (bez orzekania o winie). Koleżanka wnioskowała o wine jego. On podał powód, że odszedł do innej, bezdzietnej panienki, wysoko postawionej Pani dyrektor czegos tam bo "przy rodzinie nie mógł sie rozwijać zawodowo". I orzeczono bez winy.... Bo żadna strona idealna nie była. Dziwne jak dla mnie. Obydwa przypadki dziwne ale cóż.

edit:
***- wystaranych - w tym sensie

--------------------
walizka
czw, 21 paź 2010 - 20:45
Martucha - czegoś nie rozumiem icon_sad.gif jeśli w pierwszym przypadku choroba żony uniemożliwiała współżycie, to gdzie tu jej wina? Chyba że sędzina podała przykład bez wchodzenia w szczegóły, a diabeł tkwi w szczegółach.... Zresztą nie do końca wiem, jaki jest cel orzekania o winie. Satysfakcja? Większe przydziały dla "poszkodowanego" przy podziale majątku? wyższe alimenty?

Zgadzam się z tym, co pisze Silje. Sama zostałam zdradzona. Byłam w kiepskim związku, nie pasowaliśmy do siebie i ta relacja żadnemu z nas nie dawała satysfakcji. Paradoksalnie łóżko było jedynym miejscem, gdzie się dogadywaliśmy. Jednak żadne z nas nie miało odwagi zakończyć związku, bo najgorzej przecież nie było. Jemu pewnie było wygodnie (miał dach nad głową); ja przyklepywałam wszelkie "ale". Wiem, czemu było mu ze mną źle, ale to nie usprawiedliwia zdrady. O wiele większy miałabym szacunek do niego, gdyby odszedł, kiedy uznał, że nie jest ze mną szczęśliwy, nie czekając, aż pozna inną. A jeśli już tak się stało, miałabym większy szacunek, gdyby miał odwagę powiedzieć mi prawdę. Kłamstwami przekreślił wszelkie dobre wspomnienia z czasu, jaki spędziliśmy razem. I cały czas uważam, że za zdradę odpowiedzialna jest strona zdradzająca, nie zdradzana. Za rozpad związku - obie.

Mama Mateo - dwa razy związałam się z rozwodnikami. Żaden z nich nie mówił źle o żonie! A za rozpad związku w równym stopniu obarczał siebie i żonę. Poza tym znam mężczyzn fatalnie potraktowanych przez swoje żony. Świat nie jest czarno-biały icon_smile.gif choć rozumiem, że widzisz go przez pryzmat swoich doświadczeń.

magdalenko - co znaczy dla Ciebie "czysta karta" jesteś po związku, którego owocem jest dziecko, więc chyba był on w miarę poważny? Czym różni się taki związek od małżeńskiego? Kiedyś mój znajomy trafnie to ujął - rozstawał się z kobietą, która formalnie nie była jego żoną, ale określał tę sytuację właśnie "rozwodem". Sama jestem w związku nieformalnym. A gdybyśmy (tfu tfu) się rozstali, to jaka jest moja przewaga nad kobietą, która w formularzach zaznacza okienko "rozwódka"?

Z tego, co piszecie, najbliższa mi jest obawa o dziecko, bo sama swojej córki nie dałabym skrzywdzić. Czasem na jej własnego ojca warczę, kiedy zachowuje się wobec niej niewłaściwie (moim zdaniem). Mądra i silna kobieta poradzi sobie z chronieniem swoich dzieci. Będzie umiała pogonić partnera, który nie znajdzie w swoim sercu dla nich miejsca. Wy już macie doświadczenia, które pewnie dadzą Wam tę siłę. Nie boicie się być same, jak mniemam, a to jest dobry bagaż do wejścia w jakąkolwiek relację icon_smile.gif
walizka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,859
Dołączył: pią, 03 lip 09 - 00:07
Nr użytkownika: 28,065




post czw, 21 paź 2010 - 20:45
Post #31

Martucha - czegoś nie rozumiem icon_sad.gif jeśli w pierwszym przypadku choroba żony uniemożliwiała współżycie, to gdzie tu jej wina? Chyba że sędzina podała przykład bez wchodzenia w szczegóły, a diabeł tkwi w szczegółach.... Zresztą nie do końca wiem, jaki jest cel orzekania o winie. Satysfakcja? Większe przydziały dla "poszkodowanego" przy podziale majątku? wyższe alimenty?

Zgadzam się z tym, co pisze Silje. Sama zostałam zdradzona. Byłam w kiepskim związku, nie pasowaliśmy do siebie i ta relacja żadnemu z nas nie dawała satysfakcji. Paradoksalnie łóżko było jedynym miejscem, gdzie się dogadywaliśmy. Jednak żadne z nas nie miało odwagi zakończyć związku, bo najgorzej przecież nie było. Jemu pewnie było wygodnie (miał dach nad głową); ja przyklepywałam wszelkie "ale". Wiem, czemu było mu ze mną źle, ale to nie usprawiedliwia zdrady. O wiele większy miałabym szacunek do niego, gdyby odszedł, kiedy uznał, że nie jest ze mną szczęśliwy, nie czekając, aż pozna inną. A jeśli już tak się stało, miałabym większy szacunek, gdyby miał odwagę powiedzieć mi prawdę. Kłamstwami przekreślił wszelkie dobre wspomnienia z czasu, jaki spędziliśmy razem. I cały czas uważam, że za zdradę odpowiedzialna jest strona zdradzająca, nie zdradzana. Za rozpad związku - obie.

Mama Mateo - dwa razy związałam się z rozwodnikami. Żaden z nich nie mówił źle o żonie! A za rozpad związku w równym stopniu obarczał siebie i żonę. Poza tym znam mężczyzn fatalnie potraktowanych przez swoje żony. Świat nie jest czarno-biały icon_smile.gif choć rozumiem, że widzisz go przez pryzmat swoich doświadczeń.

magdalenko - co znaczy dla Ciebie "czysta karta" jesteś po związku, którego owocem jest dziecko, więc chyba był on w miarę poważny? Czym różni się taki związek od małżeńskiego? Kiedyś mój znajomy trafnie to ujął - rozstawał się z kobietą, która formalnie nie była jego żoną, ale określał tę sytuację właśnie "rozwodem". Sama jestem w związku nieformalnym. A gdybyśmy (tfu tfu) się rozstali, to jaka jest moja przewaga nad kobietą, która w formularzach zaznacza okienko "rozwódka"?

Z tego, co piszecie, najbliższa mi jest obawa o dziecko, bo sama swojej córki nie dałabym skrzywdzić. Czasem na jej własnego ojca warczę, kiedy zachowuje się wobec niej niewłaściwie (moim zdaniem). Mądra i silna kobieta poradzi sobie z chronieniem swoich dzieci. Będzie umiała pogonić partnera, który nie znajdzie w swoim sercu dla nich miejsca. Wy już macie doświadczenia, które pewnie dadzą Wam tę siłę. Nie boicie się być same, jak mniemam, a to jest dobry bagaż do wejścia w jakąkolwiek relację icon_smile.gif

--------------------


Ma.
pią, 22 paź 2010 - 08:37
Walizko...nie jestem przesadnie wierzaca, nawet do kosciola chodze rzadko...ale wlasnie o to chodzi, o moja regligie i w to co wierze. Podkreslam po raz kolejny, nie wiem co bedzie...moze ja tez wejde z wiazek z kim po rozwodzie, nie wiem jak potoczy sie zycie...ale na dzien dzisiejszy takie sa moje poglady.
Ma.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,238
Dołączył: śro, 11 lut 09 - 14:44
SkÄ…d: swietokrzyskie
Nr użytkownika: 25,402

GG:


post pią, 22 paź 2010 - 08:37
Post #32

Walizko...nie jestem przesadnie wierzaca, nawet do kosciola chodze rzadko...ale wlasnie o to chodzi, o moja regligie i w to co wierze. Podkreslam po raz kolejny, nie wiem co bedzie...moze ja tez wejde z wiazek z kim po rozwodzie, nie wiem jak potoczy sie zycie...ale na dzien dzisiejszy takie sa moje poglady.
Mama Mateo
pią, 22 paź 2010 - 11:27
No właśnie ja patrzę przez pryzmat moich doświadczeń - i ciężko będzie mi zaufać komuś, skoro wiem jak facet może idealnie grać.
Zresztą ktoś już tu trafnie napisał - nigdy nie wiadomo co będzie, nie ma co sie też za bardzo rozczulać nad sobą.

Kiedyś (świeżo po rozwodzie) nie wchodziło w ogóle w grę ewentualne spotykanie się, wiązanie z kimś po rozwodzie. Ale z czasem zrozumiałam, że ja też jestem po rozwodzie i komuś też może to nie odpowiadać a ja na pewno bym się z tym źle czuła, że ktoś mnie "odpuszcza" bo się rozwiodłam. Tak więc nie mówię "nie" takim panom choć jednak jest jakieś ale....
może dlatego że moje małżeństwo trwało bardzo krótko i jakoś tak nie "czuję" że byłam kiedyś żoną. Ale zobaczymy.

Dzisiaj byłaby piąta rocznica ślubu...a jestem juz 1,5 roku po rozwodzie (2,5 po rozstaniu), tak więc było krótko a dosadnie.
Mama Mateo


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,004
Dołączył: wto, 06 maj 08 - 10:17
SkÄ…d: z nad klawiatury
Nr użytkownika: 19,689

GG:


post pią, 22 paź 2010 - 11:27
Post #33

No właśnie ja patrzę przez pryzmat moich doświadczeń - i ciężko będzie mi zaufać komuś, skoro wiem jak facet może idealnie grać.
Zresztą ktoś już tu trafnie napisał - nigdy nie wiadomo co będzie, nie ma co sie też za bardzo rozczulać nad sobą.

Kiedyś (świeżo po rozwodzie) nie wchodziło w ogóle w grę ewentualne spotykanie się, wiązanie z kimś po rozwodzie. Ale z czasem zrozumiałam, że ja też jestem po rozwodzie i komuś też może to nie odpowiadać a ja na pewno bym się z tym źle czuła, że ktoś mnie "odpuszcza" bo się rozwiodłam. Tak więc nie mówię "nie" takim panom choć jednak jest jakieś ale....
może dlatego że moje małżeństwo trwało bardzo krótko i jakoś tak nie "czuję" że byłam kiedyś żoną. Ale zobaczymy.

Dzisiaj byłaby piąta rocznica ślubu...a jestem juz 1,5 roku po rozwodzie (2,5 po rozstaniu), tak więc było krótko a dosadnie.
m4rusia
sob, 23 paź 2010 - 10:02
CYTAT(walizka @ Thu, 21 Oct 2010 - 20:45) *
Martucha - czegoś nie rozumiem icon_sad.gif jeśli w pierwszym przypadku choroba żony uniemożliwiała współżycie, to gdzie tu jej wina? Chyba że sędzina podała przykład bez wchodzenia w szczegóły, a diabeł tkwi w szczegółach.... Zresztą nie do końca wiem, jaki jest cel orzekania o winie. Satysfakcja? Większe przydziały dla "poszkodowanego" przy podziale majątku? wyższe alimenty?

walizka z tego co ja zrozumiałam to sąd rozstrzyga o przyczynie rozpadu i tak: zona była chora, współżyć nie mogła- nie jej wina. Facet był zdrowy i chciał sexu, nie mógł- zdradził i jest rozwód. Ona bez winy a on..... chyba tez usprawiedliwiony w opinii sądu bo dążył do zaspokojenia silnych potrzeb. Nie mówie, że popieram. W żadnym przypadku. Może o to chodziło sędzinie?? Sędzina w tym przypadku nie jest od żałowania którejkolwiek ze stron tylko od podsumowania w słupkach "za" i "przeciw". I tak działaja sądy. Nawet sprawca wypadku jak sie kaja choć wiadomo, że to tylko ze strachu przed karą dostaje mniejszy wyrok bo kodeks przewiduje zmniejszenie wymiaru kary gdy się żałuje. Wymiar spowodowanej przez niego tragedii pozostaje jednak bez zmian, prawda?? Miałam od chol.ery wspólnego z sądami, wyrokami i po troszę znam tok rozumowania prowadzący do wydania wyroku.
O czym pisała Silije..... z tym tez się zgadzam bo mądre i prawdziwe słowa napisała jednak odniosłam wrażenie, że dotyczą one sakramentalnego wymiaru sprawy. Ja miałam na mysli bardziej szukanie winnego w cywilnym znaczeniu małzeństwa.

m4rusia


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 11,160
Dołączył: śro, 26 paź 05 - 14:09
SkÄ…d: z zadooopia
Nr użytkownika: 3,925

GG:


post sob, 23 paź 2010 - 10:02
Post #34

CYTAT(walizka @ Thu, 21 Oct 2010 - 20:45) *
Martucha - czegoś nie rozumiem icon_sad.gif jeśli w pierwszym przypadku choroba żony uniemożliwiała współżycie, to gdzie tu jej wina? Chyba że sędzina podała przykład bez wchodzenia w szczegóły, a diabeł tkwi w szczegółach.... Zresztą nie do końca wiem, jaki jest cel orzekania o winie. Satysfakcja? Większe przydziały dla "poszkodowanego" przy podziale majątku? wyższe alimenty?

walizka z tego co ja zrozumiałam to sąd rozstrzyga o przyczynie rozpadu i tak: zona była chora, współżyć nie mogła- nie jej wina. Facet był zdrowy i chciał sexu, nie mógł- zdradził i jest rozwód. Ona bez winy a on..... chyba tez usprawiedliwiony w opinii sądu bo dążył do zaspokojenia silnych potrzeb. Nie mówie, że popieram. W żadnym przypadku. Może o to chodziło sędzinie?? Sędzina w tym przypadku nie jest od żałowania którejkolwiek ze stron tylko od podsumowania w słupkach "za" i "przeciw". I tak działaja sądy. Nawet sprawca wypadku jak sie kaja choć wiadomo, że to tylko ze strachu przed karą dostaje mniejszy wyrok bo kodeks przewiduje zmniejszenie wymiaru kary gdy się żałuje. Wymiar spowodowanej przez niego tragedii pozostaje jednak bez zmian, prawda?? Miałam od chol.ery wspólnego z sądami, wyrokami i po troszę znam tok rozumowania prowadzący do wydania wyroku.
O czym pisała Silije..... z tym tez się zgadzam bo mądre i prawdziwe słowa napisała jednak odniosłam wrażenie, że dotyczą one sakramentalnego wymiaru sprawy. Ja miałam na mysli bardziej szukanie winnego w cywilnym znaczeniu małzeństwa.



--------------------
amore
pon, 25 paź 2010 - 21:28
CYTAT(*magdalenka* @ Wed, 20 Oct 2010 - 11:31) *
A mnie jakos brak wiary w takie historie, tzn wierze ze sie zdarzaja, ale nie wierze, ze zdarzy sie cos takiego mnie;/ A nawet jak kogos poznaje, to za moment widze w nim milion wad...i nie umiem sie przekonac. Ostatnio nawet kogos poznala ( droga wirtualna), ale...co dziwne...nie umiem sie przekonac do facetow po przejsciach typu rozwod itp, tak tak...sama jakies mam, ale...co mam zrobic...wiem, ze jest niesprawiedliwym wyciagac pochopne wnioski, nie znajac sytuacji itp...ale co mam zrobic, ze slowa "jestem rozwodnikiem" wzbudzaja we mnie mase dziwnych podejrzen.

Jakbym siebie usłyszała-niestety:(
amore


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 311
Dołączył: sob, 31 lip 10 - 19:24
Skąd: koło Gdyni
Nr użytkownika: 33,859




post pon, 25 paź 2010 - 21:28
Post #35

CYTAT(*magdalenka* @ Wed, 20 Oct 2010 - 11:31) *
A mnie jakos brak wiary w takie historie, tzn wierze ze sie zdarzaja, ale nie wierze, ze zdarzy sie cos takiego mnie;/ A nawet jak kogos poznaje, to za moment widze w nim milion wad...i nie umiem sie przekonac. Ostatnio nawet kogos poznala ( droga wirtualna), ale...co dziwne...nie umiem sie przekonac do facetow po przejsciach typu rozwod itp, tak tak...sama jakies mam, ale...co mam zrobic...wiem, ze jest niesprawiedliwym wyciagac pochopne wnioski, nie znajac sytuacji itp...ale co mam zrobic, ze slowa "jestem rozwodnikiem" wzbudzaja we mnie mase dziwnych podejrzen.

Jakbym siebie usłyszała-niestety:(
Ma.
śro, 27 paź 2010 - 08:01
Amore....miejmy nadzieje, ze kiedys bedzie lepiej:)
Ma.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,238
Dołączył: śro, 11 lut 09 - 14:44
SkÄ…d: swietokrzyskie
Nr użytkownika: 25,402

GG:


post śro, 27 paź 2010 - 08:01
Post #36

Amore....miejmy nadzieje, ze kiedys bedzie lepiej:)
amore
śro, 27 paź 2010 - 09:05
W głębi duszy tez mam taką nadzieję.............
amore


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 311
Dołączył: sob, 31 lip 10 - 19:24
Skąd: koło Gdyni
Nr użytkownika: 33,859




post śro, 27 paź 2010 - 09:05
Post #37

W głębi duszy tez mam taką nadzieję.............
BIBI666
śro, 10 lis 2010 - 16:09
Cześć Dziewczyny 06.gif .Co prawda długo nie uczestniczyłam na forum ,ale wreszcie znalazłam trochę czasu:).W moim życiu troszkę się zmieniło.Po pierwsze jako tako Dogaduje się z "tatusiem" można powiedzieć,że "współpracujemy" jeśli chodzi i Małego Adasia.Wydaje mi się,że po częsci żale poszły w dal."Tatuś" zabiera małego w weekendy w sobote i niedziele od 10tej do 18tej,z tego co widzę Mały przyjeżdza usmiechnięty,przewinięty nakarmiony (oczywiście "tatuś" zakupuje ubranka,jedzonko i pampersy na czas kiedy Mały jest u niego).Co Do mnie hmmmm....związałam się z kimś 43.gif.Kiedyś był moim przyjacielem przez wiele lat,wspierał mnie ciepłym słowem gdy miałam doła podczas ciąży gdy "tatuś mnie zostawił".I tak sie złozyło,że od pół roku jesteśmy Razem 06.gif .Szczerze mówiac jestem sceptycznie do tego nastawiona (ze wzgledu na wczesniejsze potraktowanie przez faceta"tatusia")Ale od pewnego czasu czuje się doceniana,rozumiana i otoczona ciepłem przytul.gif .Jesli chodzi o Małego hmmm.... jest dla niego jak kumpel (jesli mozna tak powiedziec) Mały go uwielbia icon_biggrin.gif.Mam nadzieje,ze bedzie coś z tego powazniejszego:D Bo naprawde mogę na niego liczyc 06.gif

Ten post edytował BIBI666 śro, 10 lis 2010 - 16:14
BIBI666


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 128
Dołączył: nie, 01 lis 09 - 22:11
SkÄ…d: Byle daleko stÄ…d
Nr użytkownika: 29,875




post śro, 10 lis 2010 - 16:09
Post #38

Cześć Dziewczyny 06.gif .Co prawda długo nie uczestniczyłam na forum ,ale wreszcie znalazłam trochę czasu:).W moim życiu troszkę się zmieniło.Po pierwsze jako tako Dogaduje się z "tatusiem" można powiedzieć,że "współpracujemy" jeśli chodzi i Małego Adasia.Wydaje mi się,że po częsci żale poszły w dal."Tatuś" zabiera małego w weekendy w sobote i niedziele od 10tej do 18tej,z tego co widzę Mały przyjeżdza usmiechnięty,przewinięty nakarmiony (oczywiście "tatuś" zakupuje ubranka,jedzonko i pampersy na czas kiedy Mały jest u niego).Co Do mnie hmmmm....związałam się z kimś 43.gif.Kiedyś był moim przyjacielem przez wiele lat,wspierał mnie ciepłym słowem gdy miałam doła podczas ciąży gdy "tatuś mnie zostawił".I tak sie złozyło,że od pół roku jesteśmy Razem 06.gif .Szczerze mówiac jestem sceptycznie do tego nastawiona (ze wzgledu na wczesniejsze potraktowanie przez faceta"tatusia")Ale od pewnego czasu czuje się doceniana,rozumiana i otoczona ciepłem przytul.gif .Jesli chodzi o Małego hmmm.... jest dla niego jak kumpel (jesli mozna tak powiedziec) Mały go uwielbia icon_biggrin.gif.Mam nadzieje,ze bedzie coś z tego powazniejszego:D Bo naprawde mogę na niego liczyc 06.gif

--------------------

inezz
nie, 28 lis 2010 - 21:24
Fajnie,ze niektorym dziewczynom udalo sie utworzyc nast zwiazek po ojcu dziecka
moze to jeszcze przede mna,nie wiadomo???
ale wiem,ze na pewno nie zamieszkalabym po krotkim czasie z nim i nie planowala dzieci czy slubu,balabym sie czy po slubie czy narodzinach dziecka wszystko dobre sie zmieni i bedzie powtorka z rozrywki
inezz


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 93
Dołączył: pon, 22 lis 10 - 22:11
Nr użytkownika: 34,997




post nie, 28 lis 2010 - 21:24
Post #39

Fajnie,ze niektorym dziewczynom udalo sie utworzyc nast zwiazek po ojcu dziecka
moze to jeszcze przede mna,nie wiadomo???
ale wiem,ze na pewno nie zamieszkalabym po krotkim czasie z nim i nie planowala dzieci czy slubu,balabym sie czy po slubie czy narodzinach dziecka wszystko dobre sie zmieni i bedzie powtorka z rozrywki
BIBI666
pon, 29 lis 2010 - 00:43
inezz zgadzam siÄ™ z TobÄ… w 100% icon_biggrin.gif
BIBI666


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 128
Dołączył: nie, 01 lis 09 - 22:11
SkÄ…d: Byle daleko stÄ…d
Nr użytkownika: 29,875




post pon, 29 lis 2010 - 00:43
Post #40

inezz zgadzam siÄ™ z TobÄ… w 100% icon_biggrin.gif

--------------------

> Dziewczyny uwierzcie w miÅ‚ość
Start new topic
Reply to this topic
4 Stron V  poprzednia 1 2 3 4 nastÄ™pna
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: czw, 28 mar 2024 - 17:51
lista postów tego w±tku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama