Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowan± i rozszerzon± wersjê, nadaj±c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Pliki cookies stosujemy w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach
przeglądarki. Więcej szczegółów w naszej Polityce Prywatności
"Polityce Prywatnosci".
[AkceptujÄ™ pliki cookies z tej strony]
Może po prostu za dużo mieliśmy na głowie w tak krótkim czasie. Fakt bardziej trzeba być silnym. dziś jest nawet fajnie. ale sa czasami takie dni ,ze czlowiek ma dosc. Wierze tylko, ze po burzy wzejdzie dla mnie i mojej rodziny słońce.
Może po prostu za dużo mieliśmy na głowie w tak krótkim czasie. Fakt bardziej trzeba być silnym. dziś jest nawet fajnie. ale sa czasami takie dni ,ze czlowiek ma dosc. Wierze tylko, ze po burzy wzejdzie dla mnie i mojej rodziny słońce.
Witam piszę, bo nie wiem począć. Nadal walczę z moim łokciem. Rehabilitacja posuwa się do przodu. Jednak ja nie potrafię ogarnąć swojego życia. Dużo ludzi mnie ostatnio rani poprzez swoje postępowanie. Najgorzej jest jak idę na reha - dużo osób, które są obok mnie są bardzo bogate i potrafią wyśmiać takie osoby jak ja bardzo wrażliwe. Wypadek mnie zmienił jednak cierpię z tego powodu. Nie mam nikogo kto jest w stanie zrozumieć moja obecną sytuację (tu na forum rozumiała ją trochę Ewela i inne dziewczyny, które próbowały ze mną pisać) jednak ja czuję się w tej walce osamotniona. Szczerze wszystko przestało mnie cieszyć. Jestem w rozsypce. Moja Marysia miała problemy z plamicą a teraz ma problemy z wymową i szczerze mówiąc wszystko spadło na moje barki. Ostatnio mieliśmy dwa pogrzeby - mojego wujka -brata mojej mamy oraz prababci Marysi, którą Marysia kochała. Nie potrafię się z tym pogodzić. Maz bardzo był z babcią zżyty i widzę ze ucieka przed ludźmi. W mojej rodzinie było dużo nieszczęścia. Maz i ja wspieraliśmy się początkowo a teraz są same problemy. Na moich barkach są sprawy szkoły dziecka oraz jej przygotowanie do tej zmiany. Rodzina ciśnie mnie bym posłała dziecko do szkoły. Nie mam nikogo kto by mnie wysłuchał i doradził co począć. Maz nie rozmawia ze mną na tematy związane z moim dzieckiem. Rehabilitacja na którą chodzę niszczy mnie psychicznie. Nie poznałam jeszcze drugiej mamy o takich problemach jak ja poza Ewelą, której chce tu podziękować za pomoc. M
Witam piszę, bo nie wiem począć. Nadal walczę z moim łokciem. Rehabilitacja posuwa się do przodu. Jednak ja nie potrafię ogarnąć swojego życia. Dużo ludzi mnie ostatnio rani poprzez swoje postępowanie. Najgorzej jest jak idę na reha - dużo osób, które są obok mnie są bardzo bogate i potrafią wyśmiać takie osoby jak ja bardzo wrażliwe. Wypadek mnie zmienił jednak cierpię z tego powodu. Nie mam nikogo kto jest w stanie zrozumieć moja obecną sytuację (tu na forum rozumiała ją trochę Ewela i inne dziewczyny, które próbowały ze mną pisać) jednak ja czuję się w tej walce osamotniona. Szczerze wszystko przestało mnie cieszyć. Jestem w rozsypce. Moja Marysia miała problemy z plamicą a teraz ma problemy z wymową i szczerze mówiąc wszystko spadło na moje barki. Ostatnio mieliśmy dwa pogrzeby - mojego wujka -brata mojej mamy oraz prababci Marysi, którą Marysia kochała. Nie potrafię się z tym pogodzić. Maz bardzo był z babcią zżyty i widzę ze ucieka przed ludźmi. W mojej rodzinie było dużo nieszczęścia. Maz i ja wspieraliśmy się początkowo a teraz są same problemy. Na moich barkach są sprawy szkoły dziecka oraz jej przygotowanie do tej zmiany. Rodzina ciśnie mnie bym posłała dziecko do szkoły. Nie mam nikogo kto by mnie wysłuchał i doradził co począć. Maz nie rozmawia ze mną na tematy związane z moim dzieckiem. Rehabilitacja na którą chodzę niszczy mnie psychicznie. Nie poznałam jeszcze drugiej mamy o takich problemach jak ja poza Ewelą, której chce tu podziękować za pomoc. M
Witam piszę, bo nie wiem począć. Nadal walczę z moim łokciem. Rehabilitacja posuwa się do przodu. Jednak ja nie potrafię ogarnąć swojego życia. Dużo ludzi mnie ostatnio rani poprzez swoje postępowanie. Najgorzej jest jak idę na reha - dużo osób, które są obok mnie są bardzo bogate i potrafią wyśmiać takie osoby jak ja bardzo wrażliwe. Wypadek mnie zmienił jednak cierpię z tego powodu. Nie mam nikogo kto jest w stanie zrozumieć moja obecną sytuację (tu na forum rozumiała ją trochę Ewela i inne dziewczyny, które próbowały ze mną pisać) jednak ja czuję się w tej walce osamotniona. Szczerze wszystko przestało mnie cieszyć. Jestem w rozsypce. Moja Marysia miała problemy z plamicą a teraz ma problemy z wymową i szczerze mówiąc wszystko spadło na moje barki. Ostatnio mieliśmy dwa pogrzeby - mojego wujka -brata mojej mamy oraz prababci Marysi, którą Marysia kochała. Nie potrafię się z tym pogodzić. Maz bardzo był z babcią zżyty i widzę ze ucieka przed ludźmi. W mojej rodzinie było dużo nieszczęścia. Maz i ja wspieraliśmy się początkowo a teraz są same problemy. Na moich barkach są sprawy szkoły dziecka oraz jej przygotowanie do tej zmiany. Rodzina ciśnie mnie bym posłała dziecko do szkoły. Nie mam nikogo kto by mnie wysłuchał i doradził co począć. Maz nie rozmawia ze mną na tematy związane z moim dzieckiem. Rehabilitacja na którą chodzę niszczy mnie psychicznie. Nie poznałam jeszcze drugiej mamy o takich problemach jak ja poza Ewelą, której chce tu podziękować za pomoc. Maz zaczyna sie ode mnie oddalać i czuje pustkę nawet kiedy jestem w domu. Maz woli gry komputerowe i głupią telewizje bardziej ode mnie. Kochan bardziej Marysię niż mnie. Mowi mi ,ze kocha ale nie okazuje tego i nie przytula kiedy jest mi źle. Robi to za niego moje dziecko. Ja jestem zmęczona tez moją rehabilitacją oraz ciągłym przygadywaniem mi o stabilizator, do którego się zraziłam - rzadziej go noszę i straciłam zaufanie do mojego rehabilitanta. Nie wiem czy tu na forum ktoś jest w stanie rozumieć to wszystko. Pisze tu bo jestem samotna w tym wszystkim i nie mam z kim porozmawiać o tym. Ludzie nie chcą mieć ze mną kontaktu. Przy tym zakręcie zostałam sama skazana tylko na siebie. Nie proszę o litość bo tego nie chce ale ludzkie rozumienie.
Witam piszę, bo nie wiem począć. Nadal walczę z moim łokciem. Rehabilitacja posuwa się do przodu. Jednak ja nie potrafię ogarnąć swojego życia. Dużo ludzi mnie ostatnio rani poprzez swoje postępowanie. Najgorzej jest jak idę na reha - dużo osób, które są obok mnie są bardzo bogate i potrafią wyśmiać takie osoby jak ja bardzo wrażliwe. Wypadek mnie zmienił jednak cierpię z tego powodu. Nie mam nikogo kto jest w stanie zrozumieć moja obecną sytuację (tu na forum rozumiała ją trochę Ewela i inne dziewczyny, które próbowały ze mną pisać) jednak ja czuję się w tej walce osamotniona. Szczerze wszystko przestało mnie cieszyć. Jestem w rozsypce. Moja Marysia miała problemy z plamicą a teraz ma problemy z wymową i szczerze mówiąc wszystko spadło na moje barki. Ostatnio mieliśmy dwa pogrzeby - mojego wujka -brata mojej mamy oraz prababci Marysi, którą Marysia kochała. Nie potrafię się z tym pogodzić. Maz bardzo był z babcią zżyty i widzę ze ucieka przed ludźmi. W mojej rodzinie było dużo nieszczęścia. Maz i ja wspieraliśmy się początkowo a teraz są same problemy. Na moich barkach są sprawy szkoły dziecka oraz jej przygotowanie do tej zmiany. Rodzina ciśnie mnie bym posłała dziecko do szkoły. Nie mam nikogo kto by mnie wysłuchał i doradził co począć. Maz nie rozmawia ze mną na tematy związane z moim dzieckiem. Rehabilitacja na którą chodzę niszczy mnie psychicznie. Nie poznałam jeszcze drugiej mamy o takich problemach jak ja poza Ewelą, której chce tu podziękować za pomoc. Maz zaczyna sie ode mnie oddalać i czuje pustkę nawet kiedy jestem w domu. Maz woli gry komputerowe i głupią telewizje bardziej ode mnie. Kochan bardziej Marysię niż mnie. Mowi mi ,ze kocha ale nie okazuje tego i nie przytula kiedy jest mi źle. Robi to za niego moje dziecko. Ja jestem zmęczona tez moją rehabilitacją oraz ciągłym przygadywaniem mi o stabilizator, do którego się zraziłam - rzadziej go noszę i straciłam zaufanie do mojego rehabilitanta. Nie wiem czy tu na forum ktoś jest w stanie rozumieć to wszystko. Pisze tu bo jestem samotna w tym wszystkim i nie mam z kim porozmawiać o tym. Ludzie nie chcą mieć ze mną kontaktu. Przy tym zakręcie zostałam sama skazana tylko na siebie. Nie proszę o litość bo tego nie chce ale ludzkie rozumienie.