Wydawało się, że Zosia przyjęła młodszego brata suuper. Świetnie do niego gada, poprawia kocyk, martwi się o niego, wszystkim o nim opowiada, chwali się, w sklepie zawsze pamięta o pieluszkach - słowem sielanka...
No ale w stosunku do nas bardzo się zmieniła... Wszystko mama; mąż (z którym miała świetne relacje) nie może jej bajki przeczytać, mięsa pokroić itd. Najgorzej jest w nocy - kiedy się obudzi chce natychmiast do mnie, nie płacze, ale wyje i krzyczy póki nie przyjdę. (Wcześniej spała sama w jednym pokoju, my z mężem w drugim. Teraz śpi z męzem, a ja z Jaśkiem w drugim) Na dodatek nie zasypia jak przyjdę, tylko przytula się i tak nie śpi. Krzyczy na nas, obraża się o wszystko, wymusza wrzaskiem. To są niby momenty, dość szybko się uspokaja, ale coraz częstsze. Pani w przedszkolu mówi, że jest ostatnio inna, "bardziej niegrzeczna" (ale nie zwróciłam na to początkowo uwagi, bo panie w przedszkolu czasem wolą "grzeczne" dzieci, czyli te, które cichutko bawią się, nie biegają za dużo itd
)
Od powrotu ze szpitala (leżałam dwa tygodnie z Małym) staram się dużo czasu spędzać TYLKO z Zosią - jeździmy razem na zakupy, na wycieczkę, idziemy do teatru. Kiedy zajmuję się Jaśkiem, staram się Zosię też czymś zająć, żeby nie czuła się "odtrącona" wtedy. Ale chyba to nie skutkuje...
Nie wiem, co mam dalej robić
i liczę na Wasze rady, BardziejDoświadczoneRodzicielki. Czy ustępować jej kiedy krzyczy, że tylko mama może dać jej sok? Czy spędzać z nią jeszcze więcej czasu? (Tylko przecież musze mieć czas i dla Jaśka!) Czy za cenę budzenia jej w nocy przez brata spać razem z nią, skoro tego potrzebuje? Co jeszcze mogę zrobić, żeby nie czuła się zepchnięta na drugi plan? Bo jaj mam wrażenie, że to Jasiek powinien czuć się pokrzywdzony w tym układzie nie ona... A może to nie ma podłożaw pojawieniu się brata? Może szukać przyczyny gdzieś indziej (przedszkole?)?
wyszło przydługie, sorki....