O, cześć Jagna
No właśnie - nauczono nas, że warto kupować to ubezpieczenie . Zresztą sama tak kiedyś myślałam
Z jednej strony mówimy tu o małych kwotach, rzędu 30 - 50 zł. Z drugiej strony - ta niska cena oznacza to, że z reguły za taką polisą niezbyt wiele stoi stoi. Najczęściej bowiem obejmuje ona świadczenia typu: wypłata niewielkich (50-200zł dziennie) kwot pieniędzy w przypadku pobytu dziecka w szpitalu (i to z reguły jedynie wskutek następstw nieszczęśliwych wypadków i dopiero w przypadku hospitalizacji dłuższej niż np. 2 dni, ale krótszej niż np. 14 dni) lub wypłata kuriozalnej kwoty rzędu 10.000zł w przypadku śmierci dziecka (i odpowiedniego procentu tej sumy przypadku trwałego uszczerbku na zdrowiu, dość subiektywnie ocenianego przez orzecznika wskazanego przez ubezpieczyciela). Innymi słowy, świadczenia jakie są wypłacane w przypadku gdyby rzeczywiście komuś zdarzyło się jakieś nieszczęście nie mogą pełnić ani roli pokrycia faktycznie poniesionych kosztów rehabilitacji, dojazdów itp., ani roli "pocieszającej", choć to ostatnie to bardzo niefortunne sformułowanie, ale oddaje sens rzeczy. Ubezpieczenie tego rodzaju nie pełni także roli zabezpieczającej dla szkoły przed ewentualnymi roszczeniami w przypadku gdyby np. dziecko wybiło sobie ząb na przerwie, a jakaś szalona matka bądź ojciec postanowiła rościć wobec szkoły, bowiem tego typu polisy nie są ubezpieczeniem OC Szkoły jako instytucji, a jedynie osób fizycznych (dzieci i ich opiekunów prawnych).Wariant, który nam zaproponowano w tym roku obejmuje też koszty zakupu protez czy naprawy zębów stałych, ale tylko przy szkodach NNW i nie wiadomo jak to jest kalkulowane, tzn. np. czy jest ograniczenie do najtańszych materiałów, czy według faktur czy kosztorysowo itp.). Do tego, w przypadku zgonu na nowotwór złośliwy szczodra firma wypłaca "dodatkowy 1000zł" zaś w przypadku takiej konieczności pokrywa koszty prywatnych lekcji w kwocie do 400zł...
W sumie więc koszt ubezpieczenia - jakkolwiek niska byłaby wysokość składki - to pieniądze które lepiej rzeznaczyć na jakikolwiek inny cel, bo - moim przekonaniu - ten typ ubezpieczenia korzystny jest niestety tylko dla towarzystw ubezpieczeniowych...
Niech mnie poprawią prawniczki, ale wg mnie nikt nie ma prawa rodzica zmusić do jego wykupienia.
I na koniec ciekawostka. Mój mąż zajmuje się zawodowo rynkiem ubezpieczeń. Otóż nikt z pracowników zatrudniającego go instytutu, kto zajmuje się zawodowo ubezpieczeniami, nie decyduje się nigdy na wykup analogicznie działajacych ubezpieczeń pracowniczych, wiedząc jakim zasadom one na ogół podlegają.