Mój syn (4 i pół roku) od urodzenia ma konakt z wieloma (obecnie mamy 6 kotów, kiedy się urodził było ich 9) kotami.
U mojej mamy w domu są 4 kotki, które są pełnoprawnymi członkami rodziny (spanie w łóżku z rodzicami, buszowanie
po blatach w kuchni (kiedy koty myślą, że "człowieki" nie widzą).
Nasze koty mieszkają na podwórzu (mają ocieplony drewniany domek zbudowany specjalnie dla nich), sporadycznie wchodzą do domu (to w pełni wolne koty). Kiedy wymagają intensywnej opieki mieszkają w domu.
Oprócz tego przychodzą do nas na dokarmianie miejscowe bezpańskie koty (nie szczepione i nie odrobaczane), które w miarę możliwości staramy się łapać i sterylizować.
Maks jest alergikiem od urodzenia (pokarmowym), nigdy nie było problemów w związku z tym, że ma z nimi kontakt. Nigdy nie zaraziliśmy się żadną chorobą od kotów (mimo, że opiekujemy się różnymi kocimi przypadkami). Trzeba po prostu myć ręce przed jedzeniem, mieszkające w domu koty szczepić i odrobaczać. Dbać, by już mobilne dziecko nie zrobiło krzywdy zwierzęciu (w drugą stronę raczej znikome prawdopodobieństwo).
Od lat opiekuję się bezdomnymi zwierzętami, przed zajściem w ciążę zrobiłam sobie badanie na toksoplazmozę (nie miałam z nią kontaktu. Mój gin powiedział, że prędzej można coś złapać od surowego mięsa, niż od zadbanego domowego pupila (mamy też psy). Korzyści z kontaktu z domowym zwierzakiem zdecydowanie przeważają nad zagrożeniami.
Jeżeli potrzebujesz wsparcia psychicznego pisz
Zapraszam i pozdrawiam.