Takie dziwne czasy nadeszły, że nawet bierzmowanie urosło do rangi mega- święta. Za moich i mężowych czasów, świadek szedł prosto z pracy do kościoła, poświadkował i wracał do domu, ew. wypił kawę i potem wrócił. Teraz zaprasza się wiecej gości (czasem imprezę robi się w lokalu, jak Komunię). Wymaga się-tym samym- prezentów od gości.... . Rządza pieniądza, uwielbienie mamony - czy co?
Mojej Dominice do bierzmowania dużo brakuje, ale już teraz wie, że na bierzmowanie zaproszę najwyżej jej chrzestnych i to jedynie na kawę i kawałek ciasta. Przy tym uprzedzę, że nie mają szykować prezentów, najwyżej kartke pamiątkową.
Gdy byliśmy na bierzmowaniu męża chrześnicy, zaproszonych było ponad 20 osób
. My daliśmy pieniążki zamiast prezentu i mąż nawet nie wie, ale mniej dałam niż chciał dać
. Uznałam, że to zdecydowanie za dużo (choć dziś juz nie pamiętam ile to było
). Pomyślałam, że jeśli na bierzmowanie tyle, to ile na 18-stkę, a ile na ślub? Chrzestna/y nie mają głównie szastać kasą, ale mają być wsparciem duchowym/emocjonalnym/jakimś innym niż finansowym. Mają pomagać rodzicom w wychowywaniu, a nie sponsorowaniu. Pamiętajmy o tym!