CYTAT(anetadr @ Sun, 29 Jun 2008 - 13:58)
Do pisania książek (bez względu na tematykę) to ja Rosę namawiam juz od wielu lat. Jak się nie zdobędzie, to wydłubię co ciekawsze wypowiedzi z tego forum i opublikuję jako fantastyczny zestaw felietonów
.
co do książek popieram a że mamę mam od 40 lat " biznesie" księgarskim to jeszcze wydać pomogę
a tak na serio to widzisz jest taki typ ludzi, którzy tak mają i juz, znam takich kilku osobiście
jeden- mój brat i powiem szczerze chłop w swojej branży działa juz 10 lat i dopiero się zaczyna uczyć cenić, też trochę inni go uczą w sensie podpowiadają ile ma brać za ile może, jemu się wydawał, że jak odmówi to nie przyjdą drugi raz, a nagle się okazało, ze nie tylko przyjdą ale więcej kasy będą dawać bo tylko on i nikt inny, są tacy, ktorzy mu tłumaczą, ze odpowiednia stawka to tez element własnego wizerunku, doceniania własnej wartości , nie mozna przesadzać ani w te ani " wewte" jak mawia moja mama, trwało to kilka lat zanim się nauczył, masz wiec chwile roso
drugi- facet mojej mamy- niestety przypadek beznadziejny on nie nauczył sie do tej pory
ale nauczył się jednego, tak w skrócie, pisarz, tłumacz, wykładowca - dobre tłumaczenia i ksiązki wychodzą z jego pióra ale on ma wiecznie obiekcje że czytelnictwo trzeba krzewić, że za duzo brac nie można, tłumaczenia, ze jak on mniej weźmie to nijak się nie przełoży na cenę ksiazki.....ale ad rem nauczył się zarabiac jedną pracą na niezarabianie druga, tłumaczy na zlecenia na akord różne jak on to mówi badziewia poradniki, jak szybko byc kimś tam itepe itede (tu o dziwo stawki potrafia być większe niż przy wzniosłej literaturze) i tym rekompensuje sobie własne stawki przy dziełach wielkich
moze Ty kochana powinnas kilka ksiązek machnąc, zeby na te kucharskie wyczyny akcjii prawie humanitarnych zarobić
trzeci- mój mąż........................ chwilowo nie napisze bo urodzę ze złości ale jego pacjenci mówią, ze powinniśmy razem jeździć na wizyty on leczy jak "kasuje" i byśmy już wille z ogrodem mieli
bo on biedak liczy tak, że............
najgorsze czasy w lecznicy nastały jak doszło do komputeryzacji i płacenia w rejestracji, bo kiedyś podumał poskrobał, 3,50 do widzenia ( nawet go kiedyś przezywałam doktor 3,50)
a teraz wpisać musi bidulek do komputera kolejne pozycje i komputer sam liczy choroba i ludzie w rejestracji płacą
i tylko czasem szefowa się śmieje i patrzy co on tam wklepuje do komputera ( i tak kombinuje żeby nie duzo było)
na wizytach końskich kontroli nad nim nie ma, ale ilekroć jesteśmy razem to słysze Pani Natalio, niech Pani cos zrobi.......
i zawsze jest przejęty jak coś mu górka odpalą.....
jak ostatnio gdzieś na targach poprosili go o wykład to jak wrócił do domu i powiedział jaką mu stawkę zaproponowali to mało zawału nie dostał.... matko bosssko kupa kasy
no jak nic musimy razem....
ja nie tyle sknerus mckwacz jestem ale....
ja mam swoje powiedzenie:
jak po chleb idziesz to czyś biedny czy bogaty w sklepie tyle samo on kosztuje nie ma upustów cenowych i innych takich
jak u kogoś się pracuje cena ustalona i nie Tobie decydować o niej, wtedy łatwiej Ci te cyfry przez gardło przechodzą...
a dlaczego tak jest, ze za swoja pracę, dobra pracę, kiedy reprezentujesz siebie i tylko siebie zaczynasz brać mniej.....
pamiętaj, chleb kosztuje tyle samo..........
cyd