CYTAT(KanuÅ› @ Fri, 10 Jun 2011 - 00:51)
Gustaw, typowy 2,5 latek ani zanadto krnąbrny, ani zbyt ulegliwy, taki w sam raz, ale okłada niemiłosiernie Tamarę. I tak: szczypie, bije po głowie czym popadnie, popycha ją z pozycji siedzącej do tyłu lub przyciska jej głowę do podłogi, nadeptuje, gryzie.
Ja - biegnę na pomoc z krzykiem zazwyczaj, karce słowem Gucia i biorę pokrzywdzona na ręce i coś tam do niej mamroczę.
O co właściwie mi chodzi?
Ano naczytałam się już różnych recept i staram się je wdrażać w życie, czyli np poświęcać mu więcej czasu, wymyślać im wspólne zabawy (w miarę możliwości wiekowych), nie prowokować sytuacji konfliktowych, separować (czyli młoda w kojcu), tłumaczyć (?). Na razie efekt marny. Przykład: układam z Guciem puzzle, Tamara kręci się na podłodze. Brakuje nam jednego elementu więc Gucio idzie do pokoju w celu odnalezienia brakującego klocka. Cały podniecony, rozradowany biegnie... w drodze pac Tamarę.
Naprawdę trudno mi to momentami zrozumieć i czuję, że zaczynam się wkurzać na niego, bo zwyczajnie żal mi młodszej.
Napiszcie, że wyrośnie, że to się zmieni, że nie jest złym dzieckiem i że większość dzieci tak ma. I ewentualnie, jak mu/nam pomóc ogarnąć te emocje.
Na pewno nie jest złym dzieckiem!
Takich nie ma.
Chaton podełała mi linka, to wstawię. Co do technik pracy(podanych w linku) nie mam zupełnie zaufania
. Ale teoria o złości i gniewie - bardzo ciekawa, warta poczytania.
https://www.instytuteft.com/blog/?p=423&lang=plPytanie mam - co na to pacnięcie Tamara? Żebyś w jej imieniu sie nie złościła. B o jeśli jej nic nei jest to o co chodzi? Może mały robi to specjalnie, żeby wywołać Twoją reakcję?
Mnie też przeraząc potrafi agresja moich dzieci - ale to jest mój problem. To ja powinnam cos w sobie zmieniać. Toż ejeden drugiego pacnie, zaczepi - to nie koniec śwaita. Problemem jest fizyczne uszkodzenie dopiero.
Do zaczepek warto sie przyzwyczaić. Bo będą trwać. Moi (10 lat i 6 lat) wczoraj zaczęli przepychanki w swoim pokoju. Poszturchiwania, jęki. potem doszło plucie. Gonieli się po domu i pluli. Jeden sie potem zamknął w łazience, a drugi mu tam pluł przez otwory wentylacyjne w drzwiach
.
Cała "bitwa" zakończyła sie między nimi wielkim smiechem, a potem poszli sie bawić.
Ja tylko skomentowałam, że sie nie pluje. i sprawdziłam, czy nei trzeba wycierac podłogi.
No, wczoraj mi sie udało nie mieszać. Czsem się mieszam już na wczesnym etapie i niestety, podgrzewam swoja złość i kończy się wszystko kłotnią wielką.
Ty jeszcze nie możesz pozwolic sobie na komfort nieragowania, bo równowaga sił jeszcze na to nie pozwala
. Ale "odczarowywac" swoje "przerażenie" złością dzeici możesz spokojnie trenowac
.
Bo oni sie będa bić. Jak sie to przyjmie za pewnik, to sie perspektywa zmienia. I czlowiek od razu spokojniejszy sie robi.
Zsadę mam taką, ze mieszam sie dopiero jak ktoś mógłby ponieść uszczerbek na zdrowiu. Z czasem nabiera się wprawy w ocenie.
Najwięcej szkody robi włąsne przerażenie dziecięca agresją - to szkodzi (ale o tym w artykule jest opisane). Burzy spokój w rodzicu, zaciemnia obraz sytuacji rzeczywistej. No i urtudnia ocene (czy trzeba interweniować i jak) oraz dystans.
U mnie najlepiej działało zwrócenie uwagi na poszkodowanego. krótka uwaga "tak sie nie robi" do agresora i zajecie sie poszkodowanym - opatrzenie ran, pocieszenie. Pocieszenie polega głownie na prztulaniu i głaskaniu /po plecach - Goleman twierdzi, ze to uspokaja, bo uspokaja sie ciało migdałowate - i rzeczywiscie - u nas dobrze działa/. żadnych tekstów w stylu - jaki tameten okropny. Nic na ten temat! Staram sie niweiel mówic, bo po prostu nie wiem, co mogłabym bez szkody dla układu bratersko-siostrzanego.
Żadnych kar, najwyżej naturalne konsekwencje (tak jak z zapinaniem w wózku podane przez Leni).
Jak gada dużo taki 2,5 latek - to można zapytać, al etak zupełnie bez nacisków, bez drązenia - żeby coś opowiedział. Piszę to i drże, czy zostanę dobrze zrozumiana. Bo pytanie może tylko pogorszyć sprawę. Ale z drugiej strony, jakby sie taku odało zadać jedno króciutkie w stylu "i jak tam ta Twoja siostra?". Chodzi bardziej o "zagajenie" Otworzenie do zwierzeń a nie o uzyskanie konkretnej odpowiedzi na konkretne pytanie.
Bo jeśłi bedziemy chcieli uzyskac tę odpowiedź - to zaszkodzimy dziecku - bo dziecko nie umie opowiadać o tym jeszcze, o swoich emocjach o tym, co mu sie dzieje. Jest za małe. Ale jesliby zasypało nas potokiem swoichj frustracji - to może bysmy szie czego dowiedzieli.
Pozwolić dzieku mówić, że nie lubi siostry. Pozwolic na wyrażanie słowem emocji.
Ja wtedy mówiłam, że nie musi jej lubić. Że maluch ma rodziców, mamę tatę, ze oni kochaj i to wystarczy. Widziałm u starszych dzieci nie raz ulgę
.
Nie wiem, czy nie pisze nadmiarowo, bo może już niektóre rzeczy wiesz. Ale jak mam na myśli - to pisze, bo jak potem mnie wena opuści...
Ten post edytował Gośka z edziecka pią, 10 cze 2011 - 09:37