Cześć Ostatnio u nas coraz częściej mówi sie o budowie domu,ale obaw więcej niż zapału.Z jednej strony przestrzeń własna,kominek,ogród z drugiej kredyt,izolacja od świata,bezpieczeństwo,koszta utrzymania domu itd.. itd.. Pomyslałam ,że marzących,posiadających dylematy,planujących budowę domu w najbliższej lub dalszej przyszłości jest wielu,nie tylko tylko ja,dlatego założyłam ten watek,byśmy mogły razem się oddawać marzeniom i realiom. Marzycielki i posiadaczki dajcie znak?
Wychowałam się w bloku. Najpierw 2 pokoje, z siostrą w pokoju. Potem 4 pokoje.
W małżeństwie zaczęliśmy od pokoju z kuchnią. Obecnie mieszkam w domku pod Warszawą. I szczerze... w życiu nie wyprowadziłabym się ponownie do bloku. Kocham zieleń, własny ogród, świeże powietrze. Ciesze się, że po powrocie do domu Michał może jeszcze do wieczora ganiać na ogrodzie. Uwielbiam sobotnie i niedzielne kawki na tarasie (jeszcze jak Michała nie było to i w pidżamie bywały ). Uwielbiam weekendowe wypady do pobliskiego lasu na spacery. Cudne jest to, że w upalne lato w domu mamy chłodno i przyjemnie (dobrze zbudowany dom). Czasami narzekam na odległość. Ale potem przychodzi taki niedzielny poranek i Michał szaleje z psiakiem na ogrodzie ... i od razu mi przechodzi. ................. Szukałam, szukała I odnalazłam (Mika dzięki Tobie... bo coś mi w głowie dzwoniło, że pisałaś o piecu i piaskownicy ) Przeczytaj sobie https://www.maluchy.pl/forum/index.php?show...686&hl=piec Plusy i minusy mieszkania w domu
Nigdy nie mieszkałam w bloku, od zawsze w domu z ogrodem i nie wyobrażam sobie, żebym mogla to zmienić, wiec decyzja o budowie swojego domu była oczywista.. Po 9 latach wreszcie się wprowadzamy na dniach
Gaja jak się czyta to co piszesz to chrapka na budowanie się rośnie.Cieszę się że ty z rodzinką macie swoje wymarzone miejsce na ziemi.
Dużo płacicie kredytu miesięcznie?,nie tęsknisz za wiesz sklepami pod nosem ,placem zabaw gdzie spotykają się mamy z dziećmi,nie boisz się o każdy szelest nieznajomy w nocy obok domu? Ja na razie wiesz na etapie czy warto,czy może jeszcze nie,a ty już doświadczenie masz spore.pytam bo ja takie mam obawy,mąż mój w ogóle nie ma takich dylematów chciałby i już. pochwal się zdjęciami domku jak możesz-oko nacieszę choć sobie. Tobatka wiem wiem podczytuje i podziwiam. Dużo płacicie kredytu miesięcznie? Kredytu nie płacimy bo udało się bez. Trochę dzięki pomocy rodziców, a także niestety dzięki temu, że sami się nieźle "wyżyłowaliśmy" (oj... bywały dni, że w lodówce było tylko masło i biały ser ... było ciężko).Do tej pory dom nie jest wykończony. Brak tynku, jest tylko zaciągnięty klejem do styropianu, brak ładnej podmurówki, taras to nadal beton (jej... marzą mi się ładne płyty gresowe ), ogrodzenie to zwykła siatka a brama i furtka mają ze 30 lat. Ale kocham swój domek Ogród latem Ogród zimą Ogród jesienią nie tęsknisz za wiesz sklepami pod nosem ,placem zabaw gdzie spotykają się mamy z dziećmi Nie tęsknię za sklepami pod nosem. Po drodze do domu mam jeden mały sklepik. Koło domu inny. Są to takie małe wiejskie spożywczaki Ale to co potrzebne w nich jest. Na duże zakupy jeździmy raz na jakiś czas do Warszawy, do supermarketu. Nie mam potrzeby placu zabaw, bo plac zabaw jest na ogrodzie Michał uwielbia prace ogrodowe Zbieranie liści ... i wywożenie ich na kompostownik wióry z cięcia drewna do kominka też można zebrać do samochodziku Bynajmniej nie jest do nich przymuszany Tu rozbójnik rozwala grabione przeze mnie liście Robimy spotkania znajomych z dzieciaczkami, jeździmy do znajomych. nie boisz się o każdy szelest nieznajomy w nocy obok domu? Od początku mieszkaliśmy z psami. Jakoś nie miałam i nie mam stracha (co pewnie jest złe). A może (odpukać) okolica spokojna... Ale jest oki. Przez 6 lat mieszkała z nami rottweilerka więc może ludziska się jej bały. ... W moim podpisie masz linka do mojego albumu. Tam masz masę innych zdjęć.
Trzeba się tylko zastanowić czy się potrafi żyć bez kina, supermarketu i ulicznego zgiełku pod nosem. Znam osobiście takich ludzi co bez tego żyć nie mogą i dla nich wyprowadzka jak ja to mówię "na wieś" byłaby zabójstwem. Robią wielkie oczy jak ja mogę tak mieszkać... 20 km od najbliższego kina.
Każdy ma inne podejście do świata. I dzięki temu jest ciekawiej
[post usunięty]
To ja się dopisuję do chcących a nieposiadających.
Swego czasu (latem) już już nawet szukaliśmy działki. Stwierdzilśmy jednak że na ten moment nie byłoby dobrym pomysłem branie kredytu (ja jestem na wychowawczym a ta moja pensyjka przydałaby się właśnie na ratę kredytu). Owszem pewnie i z męża pensji dalibyśmy radę, ale wiązałoby się to ze zbyt dużymi wyrzeczeniami. Odłożyliśmy więc pomysł do momentu aż ja wrócę do pracy. W sumie i są plusy na razie (!) mieszkania w mieście. Przedszkole, szkoła pod blokiem, w ogóle wszystko w zasięgu ręki, co w mojej perspektywie (jedno małe dziecko i drugie w drodze) jest póki co rozwiązaniem dobrym. A jak już dzieci się troszkę bardziej usamodzielnią, a mamusia pójdzie do pracy... Wtedy marzenia odżyja A mieszkania na wsi się nie boimy. Mamy znajomych, mieszkają na wsi zabitej dechami (tak chcieli). Za domem pola i las. Gdzieś, gdzieś w oddali sąsiedzi... Żaby w ogródku latem... Dzieci szaleją i wreszcie nie narzekają: że nudno, że nie ma co robić... Tak aż może bym nie chciała. Ze strachu. Myślę że bałabym się takiego odludzia, że w razie potrzeby, nie byłoby do kogo biec po pomoc. Ale mieszkanie na osiedlu domów jednorodzinnych, gdzieś na skraju lasu, na duuużej działce... To jak najbardziej. Na pewno pracy jest więcej. Związanej z utrzymaniem domu, ogrodu... ale myślę że nagroda nie porównanie większa niż włożony wysiłek. Chciałabym mieszkać w domu
Rosa
oj.. Zazdroszczę tych bażantów i saren. Ja mieszkam przy drodze ale mam blisko od lasu. Niestety rzadko zdarza nam się zobaczyć takie zwierzaki. Z tą ciszą to zależy jak ma się dużą działkę, jak daleko do sąsiadów, nie? U nas, mimo że ogród spory, to sąsiadów się słyszy: jak latem włączają kosiarkę do trawy lub zimą piłę do cięcia drewna do kominka. W kwestii kotów też masz Rosa farta. U nas wiele dzikusów, które psy ganiają. Nocą kilka razy zapala się na końcu ogrodu światło (jest czujka na ruch), bo kociaki sobie wędrują. A psie gówna... no jak się psa nie ma, to nie ma psich kupek Jak się ma, to trzeba samemu zbierać. No chyba, że się nauczy psa załatwiać poza ogrodem. cytowany post usunięto ... oj tak. Mnie też. Choć wmawiam sobie, że łażąc góra-dół zrzucam kalorie Mam znajomych co zrobili sobie (budując dom) zsyp na ciuchy. Czyli rozbierając się wieczorem w górnej łazience wrzucają ciuchy do takiego zsypu a te lądują w łazience na dole (gdzie jest pralka) w specjalnym koszu. A i mały minus: więcej sprzątania. Trzeba się tylko zastanowić czy się potrafi żyć bez kina, supermarketu i ulicznego zgiełku pod nosem. Znam osobiście takich ludzi co bez tego żyć nie mogą i dla nich wyprowadzka jak ja to mówię "na wieś" byłaby zabójstwem. Robią wielkie oczy jak ja mogę tak mieszkać... 20 km od najbliższego kina. Każdy ma inne podejście do świata. I dzięki temu jest ciekawiej hihihi my do kina które lubimy mamy 30 km (najbliższe 15) i nie wiem dlaczego miałbym z tego powodu mówić dzieciom, czy sobie "nie". Gdy pojawia się nowa, ciekawa bajka na ekranach kin szukamy wolnego dnia w naszych kalendarzach i jedziemy Duże zakupy robię raz w tygodniu w Selgrosie, w mojej miejscowości kupują w ostateczności coś czego pilnie potrzebuję a zabrakło. Zresztą pracuję w Łodzi, dzieci dowożę do przedszkola, choć mam 3 w okolicy domu, Kacperek od września również w łodzi będzie chodził do szkoły. Naprawdę od siebie wszędzie mam blisko Z mężem zaczynaliśmy też od mieszkania w bloku. Jak pojawił się Kacperek stwierdziliśmy, ze środek miasta to nie miejsce dla naszego dziecka i zaczęliśmy poszukiwania działki. Kupiliśmy tuz przed urodzeniem Kornelka i choć większość ludzi twierdziła że budowa w naszym wieku przy dwójce dzieci to "porywanie się z motyka na słońce" od dwóch lat mieszkamy w naszym domku Nie obyło sie bez kredytu, ale miesięcznie płacę mniejszą ratę niż znajomi mieszkający w blokach za komorne Nasz dom nazywamy skarboneczką, bo zdajemy sobie sprawę ile jeszcze nakładów finansowych pochłonie, ale każda nowa, dokończona rzecz daje nam mnóstwo radości. Na wiosnę ruszamy z budowa placu zabaw i zagospodarowaniem ogrodu Co do bezpieczeństwo, to po włamaniu na naszą budowę założyliśmy alarm z monitoringiem. Mamy też cudnego psa A na temat korzyści mieszkania w domu ostatnio wypowiedział sie mój synek, gdy babcia mieszkająca w bloku narzekała na hałasliwych sąsiadów "tak to już jest babciu jak sie mieszka w blokach u nas cisza i spokój" A na temat korzyści mieszkania w domu ostatnio wypowiedział sie mój synek, gdy babcia mieszkająca w bloku narzekała na hałasliwych sąsiadów "tak to już jest babciu jak sie mieszka w blokach u nas cisza i spokój" Są i na to sposoby. Jak spuszczam z łańcucha nasze czteroosobowe stado szkodników, to remontującym wiertarki z rąk wypadają z wrażenia Własny dom, to i nasze marzenie. Będzie do zrealizowania za jakieś 15-20 lat Jak już nie będę musiał szybko docierać z domu do pracy i nazad, jak nie będziemy musieli mieć szkół, przedszkola, przychodni, sklepów itp pod nosem (Sabina nie może prowadzić samochodu, więc dystans do sklepu większy niż ~500m z czwórką dzieci przy słabej pogodzie jest nie do przeskoczenia) itp itd. Za to - gdy będziemy staruchami - to będziemy wietrzyć nasze sflaczałe tyłki w ogrodzie własnego domu. O! hihihi my do kina które lubimy mamy 30 km (najbliższe 15) i nie wiem dlaczego miałbym z tego powodu mówić dzieciom, czy sobie "nie". Ale to nie jest kwestia mówienia sobie "nie". Moja znajoma musi mieć do kina "dwa kroki" a nie 20-30 km. Tak samo supermarket. Poza tym czuje się bezpieczniej w bloku; na swoim wysokim piętrze. Po prostu tacy ludzie też są. Ja tam uciekłam od tego miejskiego zgiełku. Mieszkając kiedyś w centrum Żoliborza, latem aby normalnie oglądać tv musiałam mieć zamknięte okna. Lub mieć otwarte i nieźle podkręcać głos. Taki był szum z ulicy...
z tym odludziem to nie zawsze tak
pociągiem jadę do W-wy szybciej jak mój mąż samochodem w Arkadii jestem w ciągu 30-40 minut od momentu wyjścia z domu CH Targówek -ja dojadę szybciej jak moja przyjaciółka z drugiej strony Wisły minusem (aczkolwiek do przeskoczenia jeśli zna się skróty) są korki w szczycie kiedy to Warszawa jedzie do pracy,bądź z niej wraca fakt -tyłek przyzwyczaja się do luksusu i nie wyobrażam sobie teraz mieszkania w bloku -u mamy się duszę i wkurza mnie,że każdy na siebie non stop wpada -całe jej mieszkanie to tyle co u mnie salon z jadalnią nie mówiąc o tym,że cały blok słyszy kiedy do babci wnuki zjeżdżają w bloku Anton na rowerze nie pojeździ po pokoju kocham luksus posiadania garażu pod nosem,pralni i najważniejsze-podwórka i najważniejsze przy stwianiu domu - NIE oszczędza się na cenie i jakości jeśli już stawiać i wykańczać to przynajmniej z niższego pułapu najdroższych artykułów oszczędzanie na cenie (czyt. jakości) odbija sie później czkawką i jest skórka za wyprawkę p.s Rosa -a nie dowiadywałaś się czy moglibyście mieć kanalizację tylko na ścieki? Własny dom, to i nasze marzenie. Będzie do zrealizowania za jakieś 15-20 lat Jak już nie będę musiał szybko docierać z domu do pracy i nazad, jak nie będziemy musieli mieć szkół, przedszkola, przychodni, sklepów itp pod nosem (Sabina nie może prowadzić samochodu, więc dystans do sklepu większy niż ~500m z czwórką dzieci przy słabej pogodzie jest nie do przeskoczenia) itp itd. Za to - gdy będziemy staruchami - to będziemy wietrzyć nasze sflaczałe tyłki w ogrodzie własnego domu. O! do przedszkola w tę i spowrotem mam 7 minut łącznie z rozebraniem Jaśka do szkoły tyle samo przychodnia na mojej ulicy - pociąg wjeżdża do ... centrum handlowego tym mieszkającym na "zadupiu bliższym" dojazd do niego zajmie z ... 7 minut i to bez chodzenia fakt -tyłek przyzwyczaja się do luksusu i nie wyobrażam sobie teraz mieszkania w bloku -u mamy się duszę i wkurza mnie,że każdy na siebie non stop wpada -całe jej mieszkanie to tyle co u mnie salon z jadalnią ... Ja mam podobnie. W łazience u teściów mam wrażenie klaustrofobiczne i najważniejsze przy stwianiu domu - NIE oszczędza się na cenie i jakości Oj tak. Tu się zgodzę. Lepiej czegoś nie zrobić i odkładać kasę ale zrobić z porządnych materiałów. Bo inaczej się mści...jeśli już stawiać i wykańczać to przynajmniej z niższego pułapu najdroższych artykułów oszczędzanie na cenie (czyt. jakości) odbija sie później czkawką i jest skórka za wyprawkę My tak mamy z terakota w kuchni i jadalni... kurcze po 7 latach mieszkania nadaje się do wymiany A kupowana na szybko i tanio. I teraz mamy I jeszcze jedno. Należy wszystko przemyśleć. Co by się chciało i gdzie. Bo my na przykład nie mamy garażu. Nad czym trochę ubolewam. Najlepiej podpytać znajomych co to się budowali i już mieszkają. Oni podpowiedzą co i jak, gdzie sami zrobili błędy, co by teraz zmienili. do przedszkola w tę i spowrotem mam 7 minut łącznie z rozebraniem Jaśka do szkoły tyle samo przychodnia na mojej ulicy - pociąg wjeżdża do ... centrum handlowego tym mieszkającym na "zadupiu bliższym" dojazd do niego zajmie z ... 7 minut i to bez chodzenia I? A dodazd do pracy? A sklepy pod nosem (nie ciuchcia do marketu)? Itp itd. Po prostu u nas dom odpadł na jakiś czas. Co nie znaczy, że Tobie się w domu żyje niewygodnie I? A dodazd do pracy? A sklepy pod nosem (nie ciuchcia do marketu)? Itp itd. Po prostu u nas dom odpadł na jakiś czas. Co nie znaczy, że Tobie się w domu żyje niewygodnie jeśli pójdę do pracy to będę jeździła właśnie w pobliże Arkadii mój mąż jeździ aż (dla nas) do Redutowej/Ciołka -trasa prosta jak drut i przelot w miarę wygodny - 30 min. ? Sklepy pod nosem typu Biedronki,pawilony,blaszaki+ bazarek ale nauczona doświadczeniem,że pod nosem najdrożej blisko kupuję tylko mięso/wędlinę (w porówaniu z W-wą taniocha bo za 40zł mam mięsa i wędlin na tydzień dla całej rodizny i jeszcze kot się naje) + pieczywo z piekarni i warzywa na bazarku -resztę kupuję w Makro czy innych przybytkach jeśli umawiam się z Przyjaciółką to wychodzimy z domu w tym samym momencie Ona z sobotę z Żoliborza była druga wiocha nie zawsze znaczy,że od razu zabita dechami i w porównaniu nawet z panującą (jak dla mnie) drożyzną to i tak mam taniej niż inni w przyblokowych sklepikach
Mika: Czy ktoś tu twierdził, że "wiocha" oznacza "zabita dechami"? Fajnie, że masz co trzeba pod nosem. My na taką lokalizację nie trafiliśmy. Albo jak było pod nosem, to do pracy jechałbym godzinę (teraz jadę 15m jak w korku stoję samochodem - tramwajem z dojściem więcej oczywiście). Podzieliłem się tylko naszym marzeniem - też chcielibyśmy mieszkać w domu, ale zawsze coś było przeciw. A tu pyk - Mika wyskakuje z pudełka i wali łyżką po łbie Kończmy ten OT. Fajnie, że Ci się fajnie mieszka i dojeżdża Nas ograniczały pewne rzeczy. Wszystkiego sobie tutaj nie wyjaśnimy. Więc może EOT?
My na razie też "tylko" marzymy Oboje z mężem jesteśmy "nie-blokowi" (choć jakiś czas w bloku mieszkaliśmy )
Wiem, że zaczęcie budowy będzie możliwe dopiero gdy wrócę do pracy, czyli za jakieś 2-3 lata. Wiem też, że nie ominie nas kredyt na resztę życia ale jesteśmy gotowi na poświęcenia i dozgonną robotę w koło swojej "skarboneczki" Aktualnie zajmujemy się "czekaniem" na zaklepaną działkę i oglądaniem projektów A to już się Wam pochwalę (mam nadzieję, że nie zapeszę bo sprawa nie jest jeszcze do końca klepnięta), że działkę mamy (mamy mieć ) umiejscowioną 16km od Gdyni, jakieś 7 km od Wejherowa, w otulinie parku krajobrazowego, na wzgórzu z pięknym widokiem na lasy, pola i jezioro...
widzisz Plombiusz,Ty szukałeś domu a ja do dziś dnia szukam mieszkania idealnego
10 lat już tak szukam
Temat widzę dla wielu bliski.
Rosa pisz mi więcej o tych sarenkach -tego mi trzeba. Gaja zdjęcia cudne . Dziewczyny a to prawda ,że rata za dom nie spada poniżej 2000zł miesiecznie?,bo jeżeli tak to juz siebie widze paprykarz w jedenej ręce widelec w drugiej siedze na ganku i kombinuje jak zapłacić ratę Plombiusz ty widzę tez z tych lekutko przerażonych budowaniem i mieszkaniem w domu,choć trochę by sie chciało.Ja mam schizofrenie w temacie budowania domu-2 wizje jedna na tak ,druga na nie. Ewelinek czyli wy już prawie na tak ,jak działeczka sie kroji.-trzymam kciuki. annana ty już wiesz ,że chcesz ,a to jucz jest pierwszy krok do budowania się.Masz juz jakis wizualny projekt upatrzony,wklej linka jak masz. Może i ja w końcu przejdę od niezdecydowanych do starających sie o dom.
Są odludzia i odludzia, zadupia i zadupia...
Ja mieszkam teraz 8 km od Poznania, będę mieszkać 11 km od Poznania. Do miasta mam 10 minut, do centrum może z 20, na drugą stronę miasta obwodnicami w godzinę się przebiję Więc nie narzekam, bo mieszkam na tyle blisko, że nie problem pojechać do urzędu coś załatwić (czy to samochodem, czy autobusem), a na tyle daleko, że już na wsi, z polaaaaaami za oknem, lasami, parkiem w którym wiewiórki biegają, z własnym ogródkiem Latem rozkosz - wyganiam dziecię na dwór, a sama nie muszę go pilnować.. Niemowlaka wystawiam na taras i sama mogę w kuchni czy przy komputerze siedzieć Inna sprawa, że mnie też spacerek by się przydał, ale nie można mieć wszystkiego... A - i market też mam blisko, w laczkach mogę iść (1 km) Internetu mieć na razie nie będę, ale mam nadzieję, że nie potrwa to dłużej niż pół roku (choć i tak jest to dla mnie czas okrutnie długi).... Plombiusz ty widzę tez z tych lekutko przerażonych budowaniem i mieszkaniem w domu,choć trochę by sie chciało.Ja mam schizofrenie w temacie budowania domu-2 wizje jedna na tak ,druga na nie. Nie. Nie jestem (nie jesteśmy) przerażeniu budową. Po prostu ze względu na czwórkę dzieci brak możliwości śmigania przez Sabinę samochodem odpadła lokalizacja poza sporym osiedlem ze wszystkim pod ręką. No i muszę mieć w miarę dobry dojazd do i z pracy. Są momenty, że muszę się bardzo szybko przemieścić i mieszkanie poza miastem po prostu odpada. Wyobraź sobie, że musisz się wypuścić do szkoły i na zakupy z czwórką dzieci, a jest brzydka pogoda. Idź teraz na stację, poczekaj na kolejkę, pojedź, w międzyczasie... a zresztą - co będę pisał. Nie da rady. Nie teraz.
nie to żebym się czepiała (bo tak nie jest) ale mam tylko o jedno dziecko mniej,pracujący samochód z mężem gdzieś w W-wie
robię zakupy,zaprowadzam/odprowadzam Jaśka do/z przedszkola,Ola chodzi do szkoły -tak samo jak w mieście CYTAT Wyobraź sobie, że musisz się wypuścić do szkoły i na zakupy z czwórką dzieci, a jest brzydka pogoda. Idź teraz na stację, poczekaj na kolejkę, pojedź pociągiem jeżdżę tylko jak robię wypad samotny (mąż zostaje z dziećmi) i wolę to niż brać samochód logistyka stosowana i nic straszne nie jest
Jedyne czego zazdroszczę "domownikom" to ogród, ta kawa na tarasie i wybiegane dziecko. Chciałabym mieć dom, ale w mieście Winogrady, albo Sołacz... marzenia
marzy mi się...
tylko ten kredyt, który musiałabym wziąć mnie przeraża.
Plombiusz w waszej sytuacji faktycznie pospiech nie był by wskazany.
Mika wiesz to chyba kwestia na ile mocno sie czegoś potrzebuje,a raczej co komu wydaje sie lepsze w określonej sytuacji życiowej.Tobie się dobrze mieszka,dojeżdża,a innym to mniej odpowiada-rozumiesz Ja mam podobne dylematy co rodzina Plombiusza ,Owcy,ale przyznam wam drogie posiadaczki domów ,że zazdroszczę wam tego,że już ta decyzję podjęłyście a nawet więcej ,że domy już macie,a nas to wszystko kiedyś dopiero czeka.Oby wam sie miło mieszkało,wstawcie czasem jakieś ogródkowe lub kominkowe fotki. Mam pytanie jak radziłyście sobie z ogólnym zawirowaniem w życiu jakim jest budowa?miałyście czasem dość?,my to z mężem basmy chyba najpierw osiwieli potem wyłysieli a na końcu się rozwiedli ,nie to żebym narzekała na męża ale polemizujemy gdzie zwykłe gniazdko elektryczne umieścić na ścianie a co dopiero dom. Tobatko bezprzewodowy internet możesz mieć,nawet przy stacjonarnym kompie,tylko nie wiem ila ta przyjemność kosztuje. Mam pytanie jak radziłyście sobie z ogólnym zawirowaniem w życiu jakim jest budowa?miałyście czasem dość?,my to z mężem basmy chyba najpierw osiwieli potem wyłysieli a na końcu się rozwiedli ,nie to żebym narzekała na męża ale polemizujemy gdzie zwykłe gniazdko elektryczne umieścić na ścianie a co dopiero dom. Życie było zwariowane. Ale w moim przypadku było prościej bo jak się budowaliśmy nie mieliśmy dzieci. Małż jeździł dwa razy dziennie na budowę. Rano i po pracy. Do domu wracał na noc. Na szczęście ja jestem mobilna w sensie mam prawo jazdy więc nie było problemu. Generalnie w rok się wybudowaliśmy i ten rok to było zwariowane życie. Czy dałabym radę z dzieckiem? I czy byśmy podjęli teraz decyzję o budowie. Myślę, że tak. Z perspektywy czasu wiem, że początek i czas budowy może choć nie musi być trudny i zwariowany. Ale potem, jak już się człowiek przeprowadzi - jest super. To jest w przypadku budowy od podstaw. Ale teraz często można kupić już gotowy dom. Tylko pozostaje wykończenie. To moje zdanie.
Ja jestem 2 w 1 tzn. i posiadaczka i marzycielka. Dom posiadam jak widać na załączonym obrazku
A marzę dniami i nocami o przeprowadzce. Mieszkamy teraz w piątkę niby w domku, dzieci po ogrodzie szaleją, owszem, ale tylko piwniczny poziom jest nasz tzn. dwa pokoje z maluśką łazienka i kuchnią. Zagraceni od podłóg po sufity. Dom nowy zbudowany od zeszłorocznej wiosny jest na etapie schnięcia, malowania ścian, wkrótce ma dojść do kładzenia podłóg, wczesną wiosną powinien być w stanie zamieszkiwalnym. Tylko gazownia chce nam zniszczyć życie teraz ciąża trwa krócej niż podłączenie gazu, dali nam termin na wrzesień. Ogrzewamy się ładnie kominkiem, gotujemy na elektryce, tylko z ciepłej wody nici. Tzn. musimy kupić podgrzewacz do wody, żeby móc się przeprowadzić zgodnie z planem.
Ja też z tych marzących.
Zawsze mieszkałam w bloku i może mam zbyt wyidealizowany obraz mieszkania w domku, ale mam nadzieję, że kiedyś usiądę na tarasie z kawką u boku mojego M. a nasze dzieci (to wizja przyszłości) będą biegać po ogrodzie. Ja mam duży hipermarket pod nosem i krew mnie zalewa bo w okolicy nie mam sklepiku do którego mogłabym wylecieć po mleko, każde zakupy to przynajmniej pół godziny stania w kolejce, więc staramy się robić raz na tydzień, ale wiadomo, że czasem nagle okazuje się, że czegoś brak i niestety grzęznę wśród tłumu ludzi. Ja wolę filmy oglądać w zaciszu domu z piwkiem w ręku, więc bliskość kina nie jest dla mnie priorytetem. Posiadaczki domów piszcie, może Wasze rady pomogą nam w podjęciu decyzji, albo ustrzegą przed popełnieniem błędu.
A Tobatka te czasy dojazdów parę postów wyżej to chyba nocne podała . Mój mąż dziś w szczycie do centrum i z powrotem jechał bite trzy godziny.
My wybraliśmy wyjście pośrednie czyli dom na skraju miasta - ze wszystkimi dogodnościami zycia w mieście (nawet tramwaj do nas dochodzi ), ale z lasem pod bokiem. Plombiusz - to jest od Was jakieś góra 2 km.
Do szkoły dzieci chodzą na piechotę, sklepy "podstawowe" w zasięgu 10 min. spaceru, trzy centra handlowe w odległości 15 autobusem (z dojściem na przystanek). Saren z okna nie widuję, ale łoś nam kiedyś po ulicy biegał Nie zdecydowaliśmy się na budowę, tylko na kupno domu do kapitalnego remontu. Co ma swoje plusy i minusy. Plusem zdecydowanym było zamieszkanie w "urządzonym" otoczeniu (typu ulice, chodniki i cała infrastruktura) oraz ogród z blisko czterdziestoletnimi swierkami. Minusy ? Długo by opowiadać Silije - śliczny dom. Jak z dziecięcego rysunku (I dziękuję - wiesz za co)
Silje - to jest mój archetyp domu.
Ja nie marzyłam nigdy o domu. Wychowana zostałam w bloku, w przeświadczeniu, że posiadanie domu, to udręka. Moja mama wychowała się w domu i uważa, że to największe nieszczęscie, jakie może człowieka spotkać. Ale teraz czuję, że nie mam opcji, bo za rozsądne pieniądze idealnego mieszkania nie znajdę. Mieszkania z dużą kuchnią, miejscem na rodzinny stół, piwnicą na 5 rowerów, miejscem na dwa samochowy, to znajdę, ale za takie pieniądze, że taniej wychodzi budowanie. No dałam się urobić. Przerażają mnie dojazdy do pracy, do szkół... Ale nie mogę wytrzymać ciasnoty w naszym mieszkaniu. Ja się nie mieszczę w 3 pokojach na 53 m kw w tym logga. Mąż mnie pocieszył, że mogę przecież zrezygnować z pracy i wtedy nie będę traciła czasu na dojazy i spokojnie sama sobie zadbam o dzieci, bez pomocy siły najętej. Działkę już kupiliśmy, 30 km od Pałacu Kultury. Chcemy tak zdążyć z budową, żeby się tam wprowadzić w lato 2010. Boję się. Wszystkiego... Na pocieszenie mam to, że bedzie nam budowal solidny szwagier, więc nie będziemy musieli pilnować ekipy. Tyle, że znam mało osób, które narzekają na to, że mieszkają w domu - chyba coś w tym musi być... Niech mnie ktoś pogłaszcze po główce... Plombiusz - to jest od Was jakieś góra 2 km. Pewnie znowu nie spotkam się ze zrozumieniem, ale szukaliśmy takiej lokalizacji, żeby dzieci pod drodze do szkoły nie musiały śmigać przez ulicę (teraz zdarza się Wice śmignąć samej - przez duże ulice bym jej nie puścił). Itp itd. Jak pisałem wcześniej - robię EOT. Wszyskiego nie wyjaśnię. Dom na jakiś czas odpadł i już. A w sumie taniej wychodziło się pobudować niż kupować mieszkanie.
Roberta jak ja cię rozumiem. Teraz paradoksalnie mamy 2 mieszkania ale oddzielnie i nijak sie połączyć w jedno nie da. Nie mówiąc o tym, że wynajmuje garaż, chociaż bliżej niż kiedyś, to jednak nie jest to koło domu.Brakuje mi miejsca na biuro. Moje olbrzymie biurko projektowe nie mieści wszystkiego, bo nie jest z gumy.
Tylko teraz zaczęlismy rozwijac firmę i nie widze tego. To dwa duże przedsiewzięcia. Nasz wymarzony dom to dom z bali. Powstanie na terenie parku krajobrazowego. Narazie goszcze się w domu letnim moich rodziców jeśli chce ciszy i spokoju, ale jednak własny jest mi do szczęścia niezbędny. U nas nie ma problemu z dojazdem do pracy, bo albo pracujemy w domu albo pracujemy w terenie. wtedy wszystko jedno skąd wyjedżam. W tym roku powstało tam nawet przedszkole i do tego darmowe, bo płaci gmina.Do mojego obecnego domu mam stamtąd jakieś 20km, da się zrobić w 20/30 min (ja). Przyznam, że straciłam ochote inwestowania w nasze mieszkanie, bo skoro chcemy się przeprowadzić to mija sie z celem jak dla mnie. Tez tak macie? A Tobatka te czasy dojazdów parę postów wyżej to chyba nocne podała . Mój mąż dziś w szczycie do centrum i z powrotem jechał bite trzy godziny. No może troszkę zaniżyłam, a może mąż Twój kity Ci wciska, tłumacząc swą długą nieobecność Ja swojego domu z zewnątrz pokazywać nie będę, bo nie jest otynkowany i długo nie będzie i tak ładnie nie wygląda, jak dom Silije Ale za to mamy gaz i ciepła wodę - możesz do nas przyjeżdżać sie kapać Nasz wymarzony dom to dom z bali. mamuska Na domy z bali uważaj. Ja dawno ale czytałam (Murator), że trzeba sprawdzać firmę, którą się wybiera. Chodzi o to by bale były odpowiednio wysuszone. Przyznam, że straciłam ochote inwestowania w nasze mieszkanie, bo skoro chcemy się przeprowadzić to mija sie z celem jak dla mnie. Tez tak macie? Ja tak miałam. Ale myślę, że to normalne. Teraz każdą złotówkę chcesz ładować w chałupkę.
Ja się dopisuję, do tych prawie posiadających, ale ciągle marzących.
Jestem w dość chyba dobrej sytuacji bo domek dostaliśmy od rodziców, jeszcze nie mieszkamy w nim, jest trszkę dalej niż "w stanie surowym zamkniętym" jak to się mówi, reszta wykończenia należy do nas. Niestety lokalizacji nie mogłam sama wybrać bo działak była w posiadaniu rodziny od dawna, a to jednak spora oszczędność. Lokalizacja nie jest zła, mija się wprawdzie z moimi marzeniami, ale za to jest od nich praktyczniejsza. Połozona jest na wsi, między dwoma miastami - jedno 120 tys i 80 tys mieszknców, do szkoły 5 min piechotą, do sklepu 10, do centrum 10 albo 15 kilometrów- zależy którego, większy market 5 km. Blisko pola, łąki, las, zabytkowy park, dużo świeżego powietrza i swobody. Jedyny minus- dojrzewalnia babanów w sąsiectwie- duża hala postawiona kiedy budowa była rozpoczęta... Całe życie mieszkałam w domu z ogrodem, nielicząc trzech lat studiów, kiedy wymajmowalam pokoik z w bloku. Teraz kończę jeszcze studia ale wynajmujemy segment w domu jednorodzinnym- mamy kawałek ogrodu, spokój i swobodę. Lubię mieć ogród, lubię mieć swój kawałek ziemi gdzie czuję się swobodnie, lubię usiąść latem i poczytać książkę, popatrzeć na ptaki, hodowac kwiaty, mieć kota, a przyszłościowo- mieć miejsce gdzie moje dzieci będą się swobodnie bawić, nieograniczone placem zabaw na osiedlowym podwórku. No i wykańczamy, mieliśmy piękny plan wprowadzić sie na przyszłą wiosnę, ale zobaczymy... trochę oszczędności mieliśmy w funduszach... no i czekamy... może jeszcze urosną... bo póki co wychodzi na minus... A ja mam swoje marzenia, kominek, pod nim puszyste futro z Zakopanego, taras, ratanowe meble na nim, sypialnia z wielkim łóżkiem i toaletką, wanna z hydromasażem, eh sporo tego, no i ogród, ogród będzie wielki, działka jest na prawdę duża, bedzie kawałek sadu, duży trawnik do biegania, drzewka, krzaczki i alejki. Niestety moje marzenia na razie czekają w kolejce, niedawno kupliśmy piec i grzejniki, wytynkowaliśmy w środku, założyliśmy parapety... Tobatka - pokaż. Ja swoją nieotynkowaną chałupkę pokazałam. I też jeszcze długo pięknego koloru mieć nie będę... tutaj mój watek, link do albumu jest w pierwszym poscie, ale tez w moim podpisie
Silje ale cudo domek.
Tobatko co się szczypiesz wstaw zdjęcie nawet nieotynkowanego ale w całości z zewnątrz. Eliszka u na trochę podobnie bo ok 2 km od naszego mieszkania teściowie maja 10000 metrów działkę -hektar ziemi więc pole do popisu jest.Sprzedać mieszkanie i się budować tylko ,zwłaszcza ,że rodzice męża ,namawiali nas na budowanie sie tam nie raz.Jest to jednak działka nieuzbrojona z kiepską droga,bez studni,tylko prąd ,więc kupno uzbrojonej działki wyszło by pewnie podobnie co uzbrojenie kawałka tej.dlatego gdybyśmy się zdecydowali na budowanie nie wiem czy nie warto szukać działki z lepszym dojazdem. Na razie jak mam ochotę 15 minut i mogę wiosna,latem byczyć się na działce malutki domek z kibelkiem i kuchnia jest czego więcej potrzeba. Słuchajcie jeżeli to nie za intymne pytanie jaką kwotę kredytu braliście na dom i jaką ratę płacicie?
Ja z przyjemnością się dopisuję do tych oczekujących na własny domek!!!! Oboje z mężem jesteśmy z bloków, ale marzy nam sie domek, już prawie miała być działeczka, ale na razie mąż musi zmienić pracę i nie pora dla nas teraz na kredyt, a inaczej nie damy sobie rady, niestety. Ale cóż, mamy jakiś cel i już obmyślamy jaki ten domek naszych marzeń ma być!!!!!
Innym wyjściem, gdy chce się miec domek jest kupienie go zamiast budować my tak zrobilismy. Oczywiście sa tego plusy i minusy. Ale mając do wyboru mieszkanie lub domek z minusami - i tak hacjenda wychodzi na TAK.
Plusy domku z drugiej ręki: - jest szybciej niż kilka lat budowy - może byc tańszy niż budowa (o ile dobrze sie trafi i poszuka) - w naszym przypadku na budowe nas nie było na stać (nawet na kredyt) a na kupno i remont i owszem - zmieścilismy się na granicy naszej zdolności kredytowej - z reguły działka z domem jest "przyjaźniejsza" niż goła, na której się stawia - my mamy swoją gruszę, 3 jabłonie, wiśnie, czereśnie, dziką róże, aronię, orzecha i na dodatke wszystko owocuje poza tym masę drzew, samosiejek- ogólnie urokliwie - nie trzeba podejmowac niektórych decyzji - bo niektórych rzeczy poprostu zmienic się nie da dla mnie to w niektórych kwestiach plus, bo jeszcze nie dojrzałam do decyzji, czy ogrzewanie na gaz jest be czy ok - a tu gazu nie ma:) więc sprawa sama się rozwiązała - w drodze do domu (36 km do pracy) przeprowadzam sama ze sobą w samochodzie rozmowy kwalifikacyjne - po anigielsku i niemiecku - bo przymierzam się do zmiany pracy Minusy: - nie mozna miec wielu rzeczy tak jak się chce - eh, te wredne ściany nośne... - nie mozna wybrać sąsiadów - trzeba iśc na ustepstwa - jesli dom jest ok, a lokalizacja średnia - to trzeba cos odpuścić - mam zatem dość fajny dom, super działkę, ale przy ruchliwej wiejsckiej drodze - na szczęście na tyłach domu jest już cisza - niespodzianki - rzeczy, których gołym okiem nie widac, a wychodzą jak się juz kupi i zamieszka Ale cały nasz bilans wciąż jest in plus. Jestesmy u siebie i Emilson będzie popylał po zabobkowanej przez kozę trawce
Gruszka dom,tzn rozumiem,od kogoś kto wcześniej w nim mieszkał kupiony tak?
zaleta takich domów jest tez często lepsza lokalizacja jak ktoś chce bliżej miasta ,bo współcześnie działki budowlane coraz dalej od miast dostępne,a jak u was z lokalizacją. kredycik jednak pewnie mierzwi kieszeń co? te pomykanie po bobkach kozich to jest argument ,faktycznie macie kozę? natura na maksa-jestem za
[post usunięty]
Rosa,
Twój opis jest fascynujący. Mam coraz większą ochotę Cię nawiedzić (szczególnie pamietając o creme cośtam ) Ja dla odmiany mieszkam na osiedlu zbudowanym w latach sześćdziesiatych. Jednakowe kosteczki po 110 m2 - pierwotnie. Obecnie przerobione i rozbudowane na zasadzie - co komu w duszy gra Pierwszy dom, który tu oglądalismy miał na tej kostce nadbudowę z stylu zakopiańskim , wykonaną przez autentycznych górali. Witkiewicz ojciec w grobie się przewraca. Po latach jednemu z właścicieli bliźniaka się odwidziało i swoją połowę nadbudowy rozebrał. Efekt przechodzi ludzkie pojęcie. Vis a vis tego cuda stoi kostka w wersji pierowotnej - za to pomalowana na kolor zupy jagodowej (czy czekolady MIlka). Zupy jagodowaj szczerze nie znoszę, dlatego mdli mnie za każdym razem jak obok przechodzę.
Zapisuję się, można?
Mieszkamy w boku, mieszkanie niby ok, 64m, ale razem z Januszem nie możemy już patrzeć na klatkę schodową po imprezie całonocnej /regularnie, bo mieszkamy na ostatnim, 6-tym piętrze/, Janusz ma już dość zsypów, które stają się szaletami publicznymi, zostawienie auta pod blokiem /choć to niby dość spokojna okolica/, jest bardzo ryzykowne: uwierzcie mi, że nowe auto, pożyczone zresztą, o sporej wartości fatalnie wygląda, kiedy przerysowane jest gwoździem z dwóch stron. Dodam oczywiście, że auto stało pod blokiem chwile. Wystarczyło. No dobrze, teraz o domu. Marzymy, marzymy, w mieszkanie inwestujemy, kiedy to konieczne. Kupimy raczej wybudowany, bo w dzielnicy, na której nam zależy niestety nie ma działek . Na szczęście Janusz prowadzi biuro nieruchomości, więc wiemy, czego, jak i gdzie szukać... problem polega tylko na tym, że w tej lokalizacji nie było w dłuższym czasie żadnego domu do sprzedania! Ale marzę, że już w tym roku wprowadzimy się do naszego domku. Bo Zosia się urodzi, to chciałabym być w wózkiem w ogrodzi, aby chłopaki szalały dookoła, z basenikiem, i labradorem...ech...
Domku nie posiadam, aczkolwiek użytkuję ( mieszkam w domu wujka, którego nosi po świecie i domu nie potrzebuje - trochę przypomina to życie na bombie zegarowej, która nie wiadomo kiedy rypnie, bo wujek w każdej chwili może dać znać ,że wkrótce wraca i osiada...no ale cóż). I po 2 latach mieszkania w odległości około 15 km. od centrum Krakowa, na wsi, dochodzę do wniosku, że w przypadku domu oprócz jego funkcjonalności, wygody, urody i generalnie "całokształtu" bardzo ważne jest jego usytuowanie...
Ja mam nieszczęście mieszkać w miejscowości tak kompletnie wyjałowionej ze wszelkiej indywidualności, tak totalnie bez duszy i "nowobogackiej", że ręce opadają.... I nie podnosi jej atrakcyjności fakt, że w 20 minut dojeżdżam do centrum a w 15 do marketu. Bynajmniej. Nie lubię półśrodków. Jak coś ma być miastem, to niech będzie hałaśliwe, zatłoczone i bez zieleni A jak wsią, to niech nie udaje, że jest czym innym. A tu ani krowy nie uświadczysz, ani konia Fakt, sarenki i bażanty nam po polu biegają, ale tak jakoś bez przekonania... Marzą mi się góry. Marzy mi się Bukowina. I jak wszystko dobrze pójdzie, to może na wiosnę mi sie wymarzy....
magdalenka twój opis to wypisz wymaluj to co u nas,tyle tylko ,że mieszkam przy puszczy bukowej wiec okna mam na las.
Lubię swoje mieszkanie ale też sąsiedzi co poniektórzy kochani:jeden np rzyga mi na parapet w sobotnie noce.O innego można sie potknąć jak zaśnie nim do domu trafi,choć ogólnie osiedle cacuni-pełen wersal ale i przez to czynsze duże. Rosa to prawdziwy disneyland masz-każdy dom z innej bajki po sąsiedzku. Ostatnio oglądałam sobie parę domów przejazdem: w środku pola piękny dom,chyba bym wymiękła,musiałabym brać hydroksyzynę chyba ,żeby wieczorem wyjść spokojnie z psem na spacer.Dlatego jeden na drugim mieszkać źle ale tak samemu w środku pola przy szosie tez dla mnie nie bardzo. Ja na razie bawię sie w małego odkrywce i odkrywam dobre i złe uroki posiadania domu. To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|