Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Forum dla rodzicw: maluchy.pl « cia, pord, zdrowie dzieci _ wychowanie _ Samodzielnosc

Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 11:03

Temat chodzi mi po glowie juz od jakiegos czasu .I nie chodzi mi o samodzielnosc pod tytulem sam sobie wiaze buciki i potrafi zrobic kakao.Chodzi mi o taka samodzielnosc nie wiem jak ja nazwac (psychiczno-emocjonalna co sie oczywiscie przeklada na czynnosci codzienne rowniez.Przyznam , ze ta samodzielnosc jest obok zdrowia psychicznego i nauki jednym z filarow dla mnie .Poczawszy od omawianej szatni w szkole i pomocy w rozbieraniu (mowie caly czas o dzieciach w pelni sprawnych psycho-fizycznie)po sprawdzanie czy plecak spakowany , po zycie zyciem szkoly.Ja juz pomijam , ze nie sa to zadania przerastajac dziecko 6+ ale mam takie poczucie , ze kompletnie zdejmuja z dzieci wszelka odpowiedzialnosc za siebie , za innych bo Wielka Matka Czuwa . Przejdzmy jednak polke wyzej - w zyciu dzieja sie sytuacje kompletnie nieprzewidywalne , pare przykladow z mojego zycia - w okolicach pierwszej klasy mlodego nie moglam wykopac samochodu z zasp , no nie dojade , mieszkamy daleko od szkoly czy wraca mnie nie ma w domu albo jestem chora , zapomnial stroju na basen etc , ot zycie .Wymagam , zeby nie wpadal w panike . Aktualnie (4 klasa) jezdzi sam na zajecia do jednego z gimnazjow .Musi isc na tramwaj , skasowac bilet , dotrzec od przystanku .Z drugiej strony sytuacja -dzieciak nie wzial sniadania do szkoly mamusia przywozi , nie wzial ksiazki do angielskiego kurier przywozi .Dla mnie jest to niepojete - te dzieciaki za 2 lata beda w gimnazjum a te wielkie matki skoncza z nimi te gimnazja potem kolejne szczeble edukacji .Kolejna sprawa do Jedrka wszyscy dzwonia po lekcje w razie nieobecnosci , i wiecie co to sie jakos przeklada te dzieci upupione nie dzwonia , dzwonia matki "co bylo dzisiaj w szkole ?"

-no dobra jak wiadomo mam odpal na punkcie nauki i tu sama wynajduje mu rozne ciekawe pozycje , wystawy , spektakle ale akurat sam tego chyba jeszcze nie potrafi, a moze potrafi?icon_smile.gif

Napisany przez: aniakuleczka pią, 15 lut 2013 - 11:19

ufff prawie Cię zrozumiałam icon_biggrin.gif

jeżeli pytasz o taką samodzielność i samoodpowiedzialność, to ja byłam takim dzieckiem,
pewnie trochę z własnej inicjatywy a trochę z sytuacji
i bardzo chciałabym, zeby Helenka tez taka była, ale nie aż taka.
ja od 6 roku życia sama jeździłam po mieście, sama robiłam sobie kanapki do szkoły (już w zerówce)
i wiele innych rzeczy też robiłam sama
ale czesto marzyłam o tym, żeby ktoś to zrobił za mnie

jeżeli piszesz o nadopiekuńczych Wielkich Matkach, które załatwiają za swoje dzieci wszystko
to ja nie potrafię się do tego odnieść.
z jednej strony - chyba fajnie mieć jakieś wsparcie w rodzicach bo ten strój na basen może być bardzo potrzebny, bo dziś są zawody i mama przywiezie
z drugiej nadopiekuńczość rzeczywiście zdejmuje z dziecka myślenie, inicjatywę
z trzeciej - w życiu i tak lepiej poradzą sobie Ci, którzy umieją sobie poradzić - warto w to inwestować

ALE
często spotykam się z takim podejściem, że to rodzice muszą dać dzieciakowi w kość,
żeby potem był przygotowany do życia, które przecież nie glaszcze
i z tym podejściem to się nie za bardzo zgadzam

Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 11:24

kompletnie nie ma to nic wspolnego z dawaniem w kosc , umiejetnosc samoogarniecia jest moim zdaniem jedna z bardziej przydatnych cech .Takie zdejmowanie z dziecka to dla mnie taki psychiczny Munchhausen by proxy (pewnie istnieje jakis stosowny termin w psychiatrii na takie wiazanie dziecka).b

Napisany przez: Pronto pią, 15 lut 2013 - 11:29

Mam koleżankę, którą namiętnie kocham, ale kiedy chciała zaprowadzić swojego syna na rozpoczęcie roku w gimnazjum, które widzi z okna, to prawie zgubiłam buty.

Moja córka ma teraz 6 i pół roku, więc zakres jej samodzielności jest niewielki, ale pracuję nad tym, choć idzie mi opornie w kwestii samoobsługi (np. dopiero teraz nauczyłam ją robić sobie sok, po prostu zapomniałam, że powinnam, łatwiej było mi chyba ją wyręczyć 37.gif masakra, dopiero jak jest napisane, widzę, jakie to żenujące; chyba zacznę ją uczyć robić sobie kanapki).

Nie mam natomiast oporów przed wystawianiem jej na konfrontacje z jej własnymi zaniedbaniami, np. dostaje w przedszkolu zadania do domu - coś zrobić, coś przynieść. Wiem o tym, ale nigdy w to nie ingeruję, nie przypominam jej. Jak zapomni, to sama ponosi konsekwencje. Szanse na to, że będę jej donosić kanapki czy podręczniki do szkoły są zerowe.

Ogólnie moim problemem jest chyba uświadamianie sobie w porę, kiedy nadszedł już czas na kolejny samodzielny krok.

CYTAT
-no dobra jak wiadomo mam odpal na punkcie nauki i tu sama wynajduje mu rozne ciekawe pozycje , wystawy , spektakle ale akurat sam tego chyba jeszcze nie potrafi, a moze potrafi?

To jest chyba troche inna sprawa. Nawet jeśli syn potrafi, to czemu miałabyś rezygnować z takiego wpływu, zwłaszcza jeśli to Cie bawi? icon_biggrin.gif Twoje wyszukiwanie może przecież iść równolegle do jego wyszukiwania. Ja bym zrezygnowała chyba dopiero po wyraźnym sygnale ze strony dziecia, że mam się odczepić. icon_biggrin.gif

Napisany przez: ulla pią, 15 lut 2013 - 11:36

Ja już w drugiej połowie zeszłego roku szkolnego ustaliłam - wspólnie z Weroniką, co należy do jej obowiązków.
W pierwszej klasie ją trochę za bardzo chyba wyręczałam, więc miewała pretensje, że nie ma/nie miała tego czy tamtego potrzebnego do szkoły - a przecież było napisane w dzienniczku. Trochę mnie to spionizowało i zaczęłam wdrażać do bardzo prostej zasady - Ty chodzisz do szkoły, Ty masz pamiętać co jest Ci potrzebne do szkoły i informujesz mnie z odpowiednim wyprzedzeniem, Ty pamiętasz o odrabianiu lekcji (mogę sprawdzić lub pomóc jeżeli uważasz, że to potrzebne), Ty pamiętasz żeby zabrać ze szkoły (i do szkoły) potrzebne książki, Ty przypomnisz mi żebym Ci spakowała plecak na basen (albo zrobisz to sama), Ty podsuwasz mi dzienniczek, jeżeli jest tam informacja dla mnie lub powiesz mi o tym w odpowiednim czasie (wystarczająco wcześnie). Jeżeli nie - Ty ponosisz konsekwencje - od minusów za brak odpowiednich pomocy lub brak zadania, poprzez kiepską ocenę z dyktanda lub klasówki o której zapomniałaś, po nie wzięcie udziału w wycieczce.
Minął rok i działa - już prawie nie zapomina. Śniadanie póki co ja jej wkładam do tornistra (nie jada kanapek, więc to nie jest prosta kwestia pamiętać zapakować paczuszkę), ale też rano wszystko w pośpiechu.


Ps. w razie nieobecności dzwonię do jednej matki, która wiem, że ma w domu skaner. To przypadkowa wiedza od pierwszej klasy - kiedyś zadzwoniła akurat do mnie, choć się wtedy mało znaliśmy (a mamy nr tel. do wszystkich rodziców - tak na wszelki wypadek), i tak zostało, zawsze się wymieniamy "usługami"...albo do drugiej (mamy najlepszej koleżanki), bo w razie czego zrobi zdjęcia i prześle....ale to dotyczy dłuższej niż dwudniowa nieobecności. Dzwonię też do wychowawczyni, ale to klasa 3, więc jeszcze jest to zasadne i zawsze dokładnie poda mi co robili, robią lub robić będą, przynajmniej w zakresie edukacji wczesnoszkolnej.


Edit. Ps. 2 w weekendy lub w wolne dni, sama troszczy się zwykle o swoje pierwsze śniadanie - drugie śniadanie to już zwykle moja działka. Kanapki też umie zrobić, prostą sałatkę (jeżeli ma składniki pod ręką) ponadto herbatę, kawę, a nawet jajecznicę (tylko skorupki się trafiają). Potrafi też odgrzać zupę/jednogarnkowe danie i się "obsłużyć"...znaczy "podać sobie".

Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 11:37

CYTAT(Pronto @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:29) *
Nie mam natomiast oporów przed wystawianiem jej na konfrontacje z jej własnymi zaniedbaniami,

piękne,kluczowe zdanie.b

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 11:47

Czuję się wywołana do tablicy icon_smile.gif

O przebieraniu, już pisałam, za wieszak tam głównie służę. Młody się ogarnie bez problemu, ale tam faktycznie nie ma gdzie położyć kurtki i często gęsto ląduje na podłodze (położona na tornistrze zjedzie bo ktoś się przepycha np) w błocie. I wiem, że od zabłoconej kurtki się nie umiera ale nie uśmiecha mi się codzienne pranie, a w ubłoconej nie puszczę, ja też nie chodzę usmarowana po ulicy.

Książki i inne potrzebne rzeczy do szkoły i na inne zajęcia, młody pakuje osobiście. Jak śpi to sprawdzam czy wszystko jest, do tej pory zawsze było, więc pewnie niedługo przestanę kontrolować icon_smile.gif Jak pani każe coś do szkoły przynieść, to mi dziecko zgłasza i idziemy kupić razem albo ja kupuję przy okazji innych zakupów. Czasami prosi o wyprasowanie koszulki na wf ( prasować nie pozwalam, wg mnie za mały na to) ale pakuje sam.

Po powrocie ze szkoły, sam rozkłada swoje ubrania odpowiednio (kurtka na wieszak, czapka, szalik na półkę, skarpetki do brudów i td) , tutaj już nie stoję obok bo mam czystą podłogę icon_wink.gif

Prania nie robi sam, tzn jak poproszę to wrzuci np wszystkie białe rzeczy do pralki ale nie pierze sam gdy ma chęć bo to byłoby nieekonomiczne (wyprałby np tylko swój mundurek podczas gdy ja planuję dorzucić jeszcze coś mojego), to ja decyduję co pierzemy i kiedy.

Acha z własnej woli myje naczynia i wykonuje osobiście jeszcze inne czynności ale nie będę tutaj wszystkiego wymieniać, bo i tak długiego posta wysmarowałam icon_smile.gif


Acha, do szkoły samego nie puszczam jeszcze, chociaż przypominam mu zawsze, że to on prowadzi a ja tylko jestem obok, więc i przez ulicę idzie "sam" i potrafi ale nie uważam, żeby musiał już chodzić całkowicie sam.

Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 11:50

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:47) *
Jak śpi to sprawdzam czy wszystko jest,

Tuni jak Cie bardzo lubie tak to jest dla mnie przerazajace . Jest cholernie niefajne . Trywializujac , wyobraz sobie , ze jak spisz to Ci maz sprawdza torebke czy wszystko wzielas i czy oby podpaski tam sa.b

Napisany przez: Kitka* pią, 15 lut 2013 - 11:56

CYTAT(Pronto @ Fri, 15 Feb 2013 - 11:29) *
Nie mam natomiast oporów przed wystawianiem jej na konfrontacje z jej własnymi zaniedbaniami, np.

Z wypowiedzi dyrektorki naszej szkoły na ostatnim zebraniu wynika, że dzieci bardzo często mają w nosie konsekwencje. Dyrektorka wręcz namawiała rodziców do większej kontroli-sprawdzenia zadania i tornistra, bo inaczej dzieci w ogóle się nie mobilizują, nie zależy im na ocenach, jedynki nie robią na nich wrażenia. Taką tendencję zauważyła też wychowawczyni w klasie Dominika. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich dzieci, ale bardzo dużej grupy.

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 12:00

Aga, ale chyba to różnica jest, to jednak jeszcze dziecko i nadal ja za niego odpowiadam. Wolę zajrzeć czy czegoś nie zapomniał albo czy tam przypadkiem wczorajsza kanapka nie została (zwłaszcza wizja tej kanapki mnie przerażą ), niż mieć potem pleśń w tornistrze. A sprawdzam specjalnie jak nie widzi, nie dlatego żeby grzebać w jego prywatnych rzeczach, tylko po to żeby nie wiedział o tej kontroli i tym samym nie czuł się mniej odpowiedzialny.
Gdyby wiedział, że sprawdzam, to mógłby nie czuć odpowiedzialności, bo mama i tak przypomni. Taką mam teorię 06.gif
Z resztą napisałam, że do tej pory zawsze wszystko było jak należy i pewnie niedługo przestanę mu zaglądać.


A najbardziej to się cieszę, że mnie bardzo lubisz 06.gif

Napisany przez: pirania pią, 15 lut 2013 - 12:02

Ja uwazam ze jak nauczyciel sie uprze to wyegzekwuje. Aczkolwiek konsekwencja olewactwa moze tez byc cofniecie przywilejow "starszaka" i kontrola zeszytow i ksiazek.

Napisany przez: Pronto pią, 15 lut 2013 - 12:02

CYTAT(Kitka* @ Fri, 15 Feb 2013 - 11:56) *
Z wypowiedzi dyrektorki naszej szkoły na ostatnim zebraniu wynika, że dzieci bardzo często mają w nosie konsekwencje. Dyrektorka wręcz namawiała rodziców do większej kontroli-sprawdzenia zadania i tornistra, bo inaczej dzieci w ogóle się nie mobilizują, nie zależy im na ocenach, jedynki nie robią na nich wrażenia. Taką tendencję zauważyła też wychowawczyni w klasie Dominika. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich dzieci, ale bardzo dużej grupy.

Pewnie trzeba swoją strategię dostosować do własnego dziecka. Ale ja bym raczej nie szła w stronę większej kontroli, tylko w stronę wyciągania takich konsekwencji (przeze mnie), żeby dziecku jednak zależało, skoro konsekwencje szkolne nie są wystarczająco motywujące.

Napisany przez: an.tośka pią, 15 lut 2013 - 12:02

CYTAT(ulla @ Fri, 15 Feb 2013 - 11:36) *
Ty chodzisz do szkoły, Ty masz pamiętać co jest Ci potrzebne do szkoły i informujesz mnie z odpowiednim wyprzedzeniem, Ty pamiętasz o odrabianiu lekcji (mogę sprawdzić lub pomóc jeżeli uważasz, że to potrzebne), Ty pamiętasz żeby zabrać ze szkoły (i do szkoły) potrzebne książki, Ty przypomnisz mi żebym Ci spakowała plecak na basen (albo zrobisz to sama), Ty podsuwasz mi dzienniczek, jeżeli jest tam informacja dla mnie lub powiesz mi o tym w odpowiednim czasie (wystarczająco wcześnie). Jeżeli nie - Ty ponosisz konsekwencje - od minusów za brak odpowiednich pomocy lub brak zadania, poprzez kiepską ocenę z dyktanda lub klasówki o której zapomniałaś, po nie wzięcie udziału w wycieczce.
Minął rok i działa - już prawie nie zapomina. Śniadanie póki co ja jej wkładam do tornistra (nie jada kanapek, więc to nie jest prosta kwestia pamiętać zapakować paczuszkę), ale też rano wszystko w pośpiechu.

M w klasie III - mamy podobne zasady, więc pozwoliłam sobie zacytować icon_wink.gif
Pomimo swojego roztargnienia, po kilku "wpadkach", niektórych okupionych łzami 37.gif M zaczął dbać o swoje sprawy.
Moja ingerancja w sprawy szkolne polega na sprawdzeniu zad. domowych - na jego prośbę lub pomocy w ich odrobieniu - dot. szczególnie pisemnych wypowiedzi z j.pol.; wysłuchaniu jego relacji/przeczytaniu kartki podanej przez syna i zakupieniu/przygotowaniu rzeczy, które trzeba przynieść itp.; podpisaniu sprawdzianów, uwag/pochwał - jeśli mi je podstwi pod nos. I jeszcze w miare mozliwości bywam na "wywiadówkach".
Przy dłużej nieobecności, z racji zamieszkania poza miejscowością, w której się uczy telefonicznie dowiaduje sie od wychowawczyni co jest do nadrobienia.
W związku z przygotowaniami do Pierwszej Komunii sam pamięta o spotkaniach w kościele, nabożeństwach itp (zazwyczaj jestem jeszcze w pracy lub w drodze do domu w czasie gdy takowe się odbywają).
Najgorsze jest to, że bardzo przeżywałam, gdy ponosił konsekwencja swoich zaniedbań, zapomnienia i roztrzepania 37.gif

Napisany przez: an.tośka pią, 15 lut 2013 - 12:10

Bywało/bywa nadal i tak, że konsekwencje szkolne były/są niewystarczające (albo pani była niekonsekwentna - M wymaga niestety dość "żelaznej"/stałej granicy, konsekwencji), rozmawiałam/am z M, ustalamy zasady, których twardo się trzymam i kończy się to czasową utrata jakiegos przywileju.

Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 12:10

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 13:00) *
Wolę zajrzeć czy czegoś nie zapomniał albo czy tam przypadkiem wczorajsza kanapka nie została (zwłaszcza wizja tej kanapki mnie przerażą ), niż mieć potem pleśń w tornistrze

A nie mozesz go po prostu zapytac czy zjadl kanapke w szkole?b

Napisany przez: agarad pią, 15 lut 2013 - 12:23

CYTAT(agabr @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:10) *
A nie mozesz go po prostu zapytac czy zjadl kanapke w szkole?b

Dokładnie - bo jeśli ją tam znajdziesz to wyjmiesz, jak zobaczysz że czegoś zapomniał to włożysz a dziecko doskonale o tym będzie wiedziało.

Napisany przez: Mafia pią, 15 lut 2013 - 12:40

Mam dwóch synów - skrajnie różnych. Młodszy jest świetnie zorganizowany i pamięta o wszystkim. Poszedł do szkoły jako sześciolatek i nie pakuję go (nie robiłam tego), nie zaglądam do plecaka czy zeszytów. To on recytuje co ma zadane (pamięta nawet numery stron 37.gif ). Kanapki sobie zrobi. Drugie śniadanie do szkoły ja robię i wkładam do plecaka. Natomiast po powrocie ma wyjąć lunchbox i zostawić w kuchni. Ma też trochę obowiązków - np. rozładowuje zmywarkę, nakrywa do stołu, odkurza i myje podłogę w swoim pokoju (czasem też w innych, ale z udziałem brata).

Uczę też samodzielności w poruszaniu się, choć tu mamy trudniej z racji odległości miejsca zamieszkania od miasta. Długo jeszcze sam nie pójdzie do sklepu, choć z bratem pozwalam iść czy pojechać rowerami.

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 13:01

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:00) *
Wolę zajrzeć czy czegoś nie zapomniał albo czy tam przypadkiem wczorajsza kanapka nie została (zwłaszcza wizja tej kanapki mnie przerażą ), niż mieć potem pleśń w tornistrze. A sprawdzam specjalnie jak nie widzi, nie dlatego żeby grzebać w jego prywatnych rzeczach, tylko po to żeby nie wiedział o tej kontroli i tym samym nie czuł się mniej odpowiedzialny.
Gdyby wiedział, że sprawdzam, to mógłby nie czuć odpowiedzialności, bo mama i tak przypomni. Taką mam teorię 06.gif

A co z zaufaniem?
Ja mam taka teorie, że takie rzeczy (jak spradzanie żeby się nie dowiedział) prędzej czy później wypływają.
WIdzisz, moja mama dl amojego dobra kilka razy mnie okłamała. Żeby mi oszczędzic bólu. Sie wydało. Czuję niesmak.
Ja na początku normalnie pomagałam z tekstem "się uczysz, to jeszcze tu posiedze i popatrzę, ale mysłe, że jek dojdziesz do wprawy to sobie poradzisz". Jak podział godzin został zapamietany - już nie siedzę. Pytam teraz tylko czy szkoła gotowa. I tyle.
Co do splesniałych - mówię jak wyglada pleśń, jak to smierdzi i ze teczka zniszczona. Pomaga.
Wiesz, Tuni, jak czytam to cos mnie niepokoi w tym Twoim opisie. Doznaję uczucia,ze to jakieś poszatkowane. Nie ma takiej "całości".

Znaczy powiem tak, weźmy Kraków na przykład. Nie chodzi o to, zeby człowiek wiedział jak wygląda Barbakan, a jak Wawel. Chodzi o to, zeby dać dziecku mapę i żeby wpuszczone w miasto z ta mapą znalazło wszystko co chce i poradziło sobie (jak już bedzie dorosłe).

I nie chodzi o to, czy dziecko umie zrobic herbatę mając lat 7 czy 10. Chodzi o to, zeby wtedy jak np. matka zasłabnie a ojciec jest w delegacji dziecko nie umarło z głodu umiejąc sie najeść.

Napisany przez: an.tośka pią, 15 lut 2013 - 13:02

Z rzeczy samodzielnie wykonywanych:
- M chodzi do sklepu z krótką listą zakupów (nie jest daleko ale musi przejść przez 2 niezbyt ruchliwe ulice), rowerem nie pozwalam jechać bo "zbytnio szaleje" na nim,
- odwiedza kolegów mieszkających w pobliżu,
- chodzi na plac zabaw oddalony ok. 10 min drogi od domu,
- sam wstaje na dźwięk budzika,
- dba o akwarium, niestety dla niektórych rybek, na początku jego samodzielność w tym zakresie zakończyła się tragicznie.
Niestety kuleje u nas samodzielne sprzątanie pokoju (odkurzanie, mycie podłóg itp), generalnie stałych obowiązków domowych ma niewiele - musimy chyba nad tym popracować.

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 14:44

CYTAT(agarad @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:23) *
Dokładnie - bo jeśli ją tam znajdziesz to wyjmiesz, jak zobaczysz że czegoś zapomniał to włożysz a dziecko doskonale o tym będzie wiedziało.

No właśnie nie, naprowadzę jedynie. Nie wyjmę, tylko zapytam rano czy o czymś nie zapomniał.

Gosiu, nie zrozumiałam tego o poszatkowaniu i Krakowie, jakbyś mogła jeszcze raz to poproszę icon_smile.gif

A zaufanie, hmm.. ja mu nie grzebię w osobistych rzeczach a jedynie kontroluję czy sobie z wszystkim radzi. Uważam, że w pierwszej klasie mam do tego pełne prawo, ba nawet obowiązek. Z resztą pisałam już że widzę, że jest dobrze więc pewnie niedługo przestanę.

A tam mi się nasunęło, grzebię namiętnie domownikom po kieszeniach 06.gif ....jak wrzucam ubrania do pralki.
I żeby nie było, moim celem jest ochrona pralki icon_idea.gif

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 14:55

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 14:44) *
No właśnie nie, naprowadzę jedynie. Nie wyjmę, tylko zapytam rano czy o czymś nie zapomniał.

Ale to już manipulacja icon_sad.gif


CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 14:44) *
Gosiu, nie zrozumiałam tego o poszatkowaniu i Krakowie, jakbyś mogła jeszcze raz to poproszę icon_smile.gif

Nie weim, czy umiem jaśniej icon_sad.gif
Chodzi o tę kontrolę włąśnie. Nie ufasz, tylko kontrolujesz.
Gdyby sprawa pakowania teczki przebigałą np. tak jak opisałąm u mnie, czyli w formie UCZENIA, to dzicko zyskuje patent na zaś. Umie się uczyć.
Kontrolowanie potajemne wyklucza element uczenia się. No i wyklucza zaufanie. Objawiać tez może lęk Twój.
No nie gra mi choinka, im dłużej o tym myślę.
Ale nie wiem, czy umiem lepiej wytłumaczyć.

O, jeszcze tak.
Była kiedyś dyskusja tu na forum, że mamy uczą chłopców gotować i prasowac i tym podobnych. i CZY to wystarxczy, żeby żona była zadowolona icon_wink.gif.
Otóż doszłam do wniosku, że nie. Że czasem może w ogóle byc bez sensu. Bo żona bedzie zadowolona kiedy mężowi sie będzie chciąło chcieć. Bo jak będzie mu się chciąło chcieć to sie wszytkiego nauczy. Bo da radę przecież.

Twój sposób podejścia eliminuje imo element wiary we własne siły dziecka. oraz może wysyłac sygnał,ze jak sie zapomni to źle. A to przecież nie źle. Chociąz nie najlepiej. Zapomni to zapomni.
Maciek (pierwszak) zapomniał kiedyś piórnika. Śmialiśmy sie ile wlezie że proszę jaka przygoda i że sobie poradził tam jakoś, i zadałam mu pytanie co teraz? Jak zapobiec temu na przyszłość. A potem to juz umieraliśmy ze smiechu, bo piórnik był cały czas w teczce. 04.gif

Może teraz juz jasniejsze.

Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 15:02

o dzwony poprosze icon_smile.gif podpisuje sie pod Goska icon_smile.gif.b

Napisany przez: tuLena pią, 15 lut 2013 - 15:08

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:00) *
albo czy tam przypadkiem wczorajsza kanapka nie została (zwłaszcza wizja tej kanapki mnie przerażą ), niż mieć potem pleśń w tornistrze.



pleśń i smród sa naturalnymi konsekwencjami. Moje gadanie jak wygląda i "pachnie" pleść nie pomagało. Jak plecak się zaśmierdzial, a następnym razem mokre rzeczy po basenie z worka nie wyjęte stęchły- od wtedy wszystko jest wyłożone w takim czasie, aby nie zaczęło wonieć icon_wink.gif

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 15:09

Gosiu, wiesz aż tak głęboko nie analizowałam.

A jak dwulatek zrobi kupę i mu w pupę zajrzysz czy ma czystą, to co to jest manipulacja czy nadopiekuńczość? a może brak zaufania po prostu? icon_wink.gif

A jak idziesz na wywiadówkę ( że o codziennym zagladaniu do e-dziennika nie wspomnę) i pytasz o oceny i zachowanie to brak zaufania? Przecież wystarczyło dziecka zapytać.

A jak mówisz dziecku wypij to lekarstwo bo inaczej nie wyzdrowiejesz, to manipulacja?

A jak puszczę samego do szkoły i będę obserwowała zza firanki czy nie wpadł pod samochód, to brak zaufania i brak wiary w dziecko? Nie, to troska po prostu.

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 15:13

CYTAT(tuLena @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:08) *
pleśń i smród sa naturalnymi konsekwencjami. Moje gadanie jak wygląda i "pachnie" pleść nie pomagało. Jak plecak się zaśmierdzial, a następnym razem mokre rzeczy po basenie z worka nie wyjęte stęchły- od wtedy wszystko jest wyłożone w takim czasie, aby nie zaczęło wonieć icon_wink.gif

Ale jak się plecak zaśmierdzi, to ja będę miała problem(finansowy np). Dlatego przypominam i dyskretnie jeszcze kontroluję.

To co, jakby w zimie chciał iść rozebrany na sanki, to niech idzie? Jak się rozchoruje to się nauczy?
To nie moje klimaty 37.gif

Napisany przez: Anilka pią, 15 lut 2013 - 15:14

CYTAT(an.tośka @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:02) *
Najgorsze jest to, że bardzo przeżywałam, gdy ponosił konsekwencja swoich zaniedbań, zapomnienia i roztrzepania 37.gif


Musiałam do tego dojrzeć niestety 37.gif Najtrudniejsze było niereagowanie jak widziałam, że coś zostało potrzebnego np. na biurku. Jakiś czas temu nie wzięła stroju na w-f. Wiedziałam o tym doskonale. Kiedy wróciła do domu oznajmiła, że zapomniała stroju ale pożyczyła spodenki od kuzynki ze starszej klasy, czyli potrafiła sobie poradzić.

CYTAT
Chodzi o to, zeby wtedy jak np. matka zasłabnie a ojciec jest w delegacji dziecko nie umarło z głodu umiejąc sie najeść.


Moje młodsze dziewczyny nie umrą już z głodu czy pragnienia. Dzbanek z wodą pod ręką. Chleb krojony, ser, wędlina w lodówce, więc wyjąć i zrobić sobie kanapkę potrafią, ewentualnie jakiś serek czy coś. Najstarsza potrafi herbatę, kakao, budyń, jajecznicę, odgrzać zupę, kanapki w opiekaczu zrobić, więc ciepłe też zrobi dla siebie i sióstr.

Jeśli chodzi o nieobecność w szkole to w pierwszej klasie dzwonił mąż do taty koleżanki, bo to jego kolega, później Karolina zaczęła sama dzwonić do koleżanki na telefon jej taty, co bardzo mi się podobało, kiedy się przedstawiała, mówiła w jakiej sprawie dzwoni i czy mogłaby prosić do telefonu Julkę 06.gif . Teraz na zajęciach komputerowych uczą się obsługi poczty elektronicznej i moje dziecię koresponduje z wychowawczynią!! Przyznam, że byłam w lekkim szoku 03.gif

Napisany przez: chojnol pią, 15 lut 2013 - 15:15

Zazdroszczę rodzicom zorganizowanych dzieci, Julka się ciągle tego uczy ale myślę, że jest na dobrej drodze. W naszym przypadku na nic się zdało wymaganie i ponoszenie konsekwencji. Dziecko sobie po prostu samo nie radziło, konsekwencje sprawiały że popadała w coraz większe przygnębienie, w końcu wylądowaliśmy w szkole na rozmowie, bo nauczyciele zaczęli obserwować u młodej stany depresyjne. Nie wiem czy w tej kwestii J. jest wyjątkiem, widzę, że nasze wsparcie bardzo jej pomaga. A wsparcie objawia się tym, że:
* J. notuje na lodówce wszystkie zapowiedziane testy/klasówki (to jest jej obowiązek) - kiedyś przypominałam i uczyłyśmy się razem, teraz już tylko pokazuję termin, a J. przychodzi żeby ją przepytać
* lekcje odrabia samodzielnie, ale zeszyty i ćwiczenia codzień lądują do sprawdzenia
* basen pakowany jest zaraz po wyschnięciu, rozpakowanie też jest obowiązkiem J. o którym tylko czasem zapomina
* pakowanie plecaka jest obowiązkiem J., niestety co jakiś czas zbiera się tam dużo różnych niepotrzebnych rzeczy, niewypakowywanych, co zwiększa ciężar plecaka, więc od czasu do czasu przegląd robimy wspólnie

Poza tym J. jest w stanie zupełnie samodzielnie:
* wyjść do szkoły (na określoną godzinę na autobus) po zrobieniu wszystkich porannych czynności (toaleta, ubieranie, zrobienie i zjedzenie śniadania, zrobienie kanapek do szkoły, wyjście z psem)
* zrobić drobne zakupy po drodze do domu (głównie pieczywo)
* pójść do baru na obiad po szkole (szkolne obiady bardzo odbiegają jakością od tych z sąsiedniego baru)
* dojechać i wrócić ze szkoły autobusem nawet z przesiadkami (podróż w zasadzie przez pół miasta)

Ostatnio umówili się klasą na wyjście do galerii handlowej do Empiku. Zbladłam, wiedząc do czego są zdolni w grupie icon_wink.gif ostatkiem sił opanowałam się przed śledzeniem jej cichaczem, podobno nie narozrabiali icon_wink.gif

Mam duże opory przed wpuszczeniem J. do kuchni, nie potrafię się przełamać, wiem że dzieci w jej wieku już gotują. W wakacje moja mama ma się tym zająć, ja nie potrafię icon_sad.gif

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 15:17

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:09) *
Gosiu, wiesz aż tak głęboko nie analizowałam.

Ja analizuję. DO tej pory baaardzo mi się opłaciło. icon_smile.gif

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:09) *
A jak dwulatek zrobi kupę i mu w pupę zajrzysz czy ma czystą, to co to jest manipulacja czy nadopiekuńczość? a może brak zaufania po prostu? icon_wink.gif

A jak idziesz na wywiadówkę ( że o codziennym zagladaniu do e-dziennika nie wspomnę) i pytasz o oceny i zachowanie to brak zaufania? Przecież wystarczyło dziecka zapytać.

A jak mówisz dziecku wypij to lekarstwo bo inaczej nie wyzdrowiejesz, to manipulacja?

A jak puszczę samego do szkoły i będę obserwowała zza firanki czy nie wpadł pod samochód, to brak zaufania i brak wiary w dziecko? Nie, to troska po prostu.

Wiesz, zgadzam się z Tobą. Troska jest ważna. BO nie-troska rozwala poczucie bezpieczeństwa u dziecka.
ALe tez jest taka słabo widoczna granica, po przekroczeniu której troska staje sie nadopiekunczością(=agresja). A nadopiekuńczopść daje takie same efekty u dziecka jak nie-troska. czyli brak poczucia bezpieczeństwa.
Ja tu nie chce sie bawic w udowadnianie Tobie, że nie ufasz swojemu dziecku. icon_smile.gif Po prstu mnie niepokoi cos w Twoich opisach. Możesz sobie przejrzeć sama. Mozesz olać. icon_smile.gif
Jaka jest prawda? możesz stwierdzic tylko Ty. icon_smile.gif Ja nie dam rady. Ja mam jakies przeczucia.
Dla mnie ważne jest TYLKO to, czy Twoje dziecko poniesie szkodę czy nie. Bo taka jest stawka.

Napisany przez: Pronto pią, 15 lut 2013 - 15:19

CYTAT(chojnol @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:15) *
* J. notuje na lodówce wszystkie zapowiedziane testy/klasówki (to jest jej obowiązek) - kiedyś przypominałam i uczyłyśmy się razem, teraz już tylko pokazuję termin, a J. przychodzi żeby ją przepytać

Ten pomysł to ja sobie pożyczę. Dzięki, chojnol. icon_smile.gif

Napisany przez: Gaja pią, 15 lut 2013 - 15:25

Po przeczytaniu wszystkiego... a w szczególnośći dzwoni mi w głównie ostatni post Gosi - doszłam do wniosku... że jestem nadopiekuńczą mamą. 37.gif icon_redface.gif

Bo ja nadal pakuję Michała do szkoły (II klasa) icon_redface.gif

Choć powiem szczerze... gdzieś w głębi siebie wiem, że jestem nadopiekuńcza i walczę ze sobą. Tylko mi czasami nie wychodzi. icon_rolleyes.gif

Michał ma obowiązki w domu. Nie znaczy to, że wszystko robię za niego.
Rano musi przygotować stół do śniadania, karmi ryby, pomaga mi w przypadku wymiany wody i innych "grubszych" zabiegów koło akwarium, karmi psa, zabiegi pielęgnacyjne Dory też Michał (mycie łap - tu mu pomagam, bo Dora ma chore kości, więc trzeba być delikatnym), poprawia łóżko po sobie, oczywiście sprzątanie w swoim pokoju (oprócz odkurzania).
Jeśli zostałby sam - spokojnie wie, jak sobie zrobić jeść, czy zrobić coś do picia.
Potrafi opróżnić zmywarkę, wie jak zrobić pranie i oczywiście wie co jest gdzie w domu.

Ale lekcje robimy razem.

edit: chodziło mi o post Gosi nr 21
bo w między czasie juz sie pojawiły nowe odpowiedzi

Napisany przez: tuLena pią, 15 lut 2013 - 15:27

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:13) *
Ale jak się plecak zaśmierdzi, to ja będę miała problem(finansowy np). Dlatego przypominam i dyskretnie jeszcze kontroluję.


plecak zaśmierdnięty zostal wyprany i nadal lekko go było czuć. Chodził z nim nadal, a to niemal koniec roku był. Myślę,ze bym kupila nowy, taki, na jaki mnie stać, z informacją, ze następny, jeśli zostanie zniszczony na skutek np spleśniałych kanapek sam będzie finansowal z kieszonkowego lub będzie chodzil z tym co ma. W sensie informacji,a nie kary.

CYTAT
To co, jakby w zimie chciał iść rozebrany na sanki, to niech idzie? Jak się rozchoruje to się nauczy?
a to zależy w jakim wieku icon_smile.gif ośmiolatek na sanki na razie wychodzić ma ubrany, a poźniej raczej stracę możliwości wpływu icon_smile.gif

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 15:32

Gosiu, jak czytam Twoje odpowiedzi na moje posty, to jawi mi się jakaś zupełnie inna osoba.
Mnie z kolei niepokoją Twoje przeczucia, no jakoś niefajnie mi to brzmi.
Dbam o moje dziecko ale nie podtykam mu wszystkiego pod nos, bo w tym wieku bardzo wiele czynności wykonuje już sam.
Nie wiem dlaczego dostrzegłaś w tym nadopiekuńczość i własciwie w czym?

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 15:43

CYTAT(tuLena @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:27) *
a to zależy w jakim wieku icon_smile.gif ośmiolatek na sanki na razie wychodzić ma ubrany, a poźniej raczej stracę możliwości wpływu icon_smile.gif

Dokładnie. Trzeba widzieć kiedy co odpuścić. I odpuszczać.

Opowiem wam o pewnej osobie. Która swojemu około 24 letnimu synowi pozwoliła głosowac na kogo chce (w wyborach), bo jest duży i "NIC Ci nie powiem".
To dobrze obrazuje to o czym mówię. Najpierw ścisłe wytyczne, a potem radź se sam. Ja tam zamierzam dyskutowac z dzieckiem o jego wyborach na wyborach o ile tylko bedzie chcieć i dokąd będzie chcieć.

Trzeba poszerzac pole odpowiedzialności, żeby sie wyrobic przed jakimś tam wiekiem. Żeby się nie okazało, ze wychowamy osobnika, który zrobi dziewczynie dziecko (bo seks jest fajny) a potem nie będzie wiedział co dalej i pójdzie sobie pograc na komopie. Albo - z przestrachu sie ożeni bez miłości. Nie wiem, co gorsze.

Przykład jest gruby. Ale przecież takei rzeczy sie twoerzą latami, narastają, narastają, az nas przerastają.

Jestem zwolennikiem oddawania dzieciom ich życia we własne ręce. Sama jestem takim kołem ratunkowym, które wisi i zawsze można sie po nie rzucić icon_wink.gif
A głowne wychowanie polega u mnie na tym, ze się opowiada o zaleznościach, o przyczynach i skutkach. O zależnościach pomiedzy rzeczami.
Kazde wydarzenie może słuzyć do rozpatrzenia możliwości wyjścia. Skutków, sposobów poradzenia sobie.
W sumie dochodze do wniosku, ze dziąłam troche jak terapeuta. Jestem obok, ale nie przeżywam ZA dziecko.

Maria Montessori świetnie to ujęła
"Pomóż mi zrobić to samemu"

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 15:44

CYTAT(tuLena @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:27) *
plecak zaśmierdnięty zostal wyprany i nadal lekko go było czuć. Chodził z nim nadal, a to niemal koniec roku był. Myślę,ze bym kupila nowy, taki, na jaki mnie stać, z informacją, ze następny, jeśli zostanie zniszczony na skutek np spleśniałych kanapek sam będzie finansowal z kieszonkowego lub będzie chodzil z tym co ma. W sensie informacji,a nie kary.

a to zależy w jakim wieku icon_smile.gif ośmiolatek na sanki na razie wychodzić ma ubrany, a poźniej raczej stracę możliwości wpływu icon_smile.gif

No może i racja z tym plecakiem ale nowy dosyć ma i nie tani i szkoda by mi go było zwyczajnie wyrzucić.
Poza tym młody nie zapomina o tych nieszczęsnych kanapkach, przez pół roku szkoły nie było ani jednaj wpadki, więc gdyby się zdarzyła, to nie uważam za stosowne go karać i pokazywać, widzisz zostało to teraz cierp. Nie wiem czy jasno wyszło, jakby dziecko notorycznie czy złośliwie zostawiało kanapkę, to może i dobrze by się stało gdyby się zepsuła, ale młody dba i nie mam powodu żeby mu coś w tej materii udowadniać.

A kluczowym w całej dyskusji jest to wytłuszczone. To są jeszcze dzieci i naturalnym jest że rodzice o nie dbają. To wiek, gdzie dziecko już dużo potrafi i powinno dużo robić samodzielnie, ale nie musi jeszcze samodzielnie robić wszystkiego .


Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 15:45

Tuni ale ja mam takie samo wrazenie -niby jestes tylko wieszakiem ale jestes ,niby idzie sam ale jestes , niby nie zdejmujesz z niego szkoly ale problem paczkow nadprogramowych Cie martwi , niby nie sprawdzasz ale sprawdzasz , serio to nie brzmi wszystko ok.b

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 15:47

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:32) *
Gosiu, jak czytam Twoje odpowiedzi na moje posty, to jawi mi się jakaś zupełnie inna osoba.
Mnie z kolei niepokoją Twoje przeczucia, no jakoś niefajnie mi to brzmi.
Dbam o moje dziecko ale nie podtykam mu wszystkiego pod nos, bo w tym wieku bardzo wiele czynności wykonuje już sam.
Nie wiem dlaczego dostrzegłaś w tym nadopiekuńczość i własciwie w czym?

Napisałam Ci już. Ale moge jeszcze raz icon_smile.gif
Pierwsza rzecz to sprawdzanie teczki jak śpi. - kontrola, brak zaufania
Druga to "sugerowanie, ze czegoś tam nie ma". - manipulacja
Tyle. Jak to czytam, to mnie mrozi. Ot i tyle.

Co do jawieni się jako inna ososba.
Jak mi inni o mnie mówię, to tez mi się jawi. Jak oglądam sie w przeszłość to też nei wierzę, to byłam ja icon_wink.gif
A jak mi moje dziecko powiedziało kilka słów swojej prawdy to w ogóle mysłałam, ze ono ma inna matke icon_wink.gif

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 15:50

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:44) *
ale nie musi jeszcze samodzielnie robić wszystkiego .

No jasne. nie zarabia na siebie icon_wink.gif
Kwestia podejścia.

A tak serio - zaśmierdnięta kanapka nie jest karą. Jest skutkiem. Dbając żeby nie zaśmierdła USUWASZ ewentualne konsekwencje. Znaczy trzymasz pod kloszem.


Napisany przez: kocisława pią, 15 lut 2013 - 15:58

Dawanie dziecku możliwości popełniania błędów/zapominania/ponoszenia konsekwencji własnych czynów daje mu poczucie własnej wartości. Powoduje ,że w kryzysowej sytuacji dziecko da sobie radę SAMO. Moja Marta(klasa 2) była ostatnio zmuszona do pójścia samodzielnego do szkoły(ok.20 minut piechotą, 2 ruchliwe skrzyżowania i 2 uliczki osiedlowe do przejścia). Poradziła sobie,nawet była zadowolona z tej "samodzielności".


PS jak zostawiła kiedyś przez 3 dni banana w plecaku( "rozciapciał" się w plecaku 29.gif ) i musiała sama ten plecak prać to skończyło się zapominanie o wyjmowaniu niezjedzonego w szkole jedzenia

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 15:59

CYTAT(agabr @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:45) *
Tuni ale ja mam takie samo wrazenie -niby jestes tylko wieszakiem ale jestes
no jestem, tego się nie wypieram ale nie rozbieram mu bucików i nie wiążę
CYTAT(agabr @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:45) *
niby idzie sam ale jestes
nie niby, idziemy razem, tak go uczę przechodzenia przez ulicę, na razie chodzimy razem ale on nas przeprowadza, rozgląda się i decyduje czy mozna przechodzić - jak inaczej tego uczyc?
CYTAT(agabr @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:45) *
niby nie zdejmujesz z niego szkoly ale problem paczkow nadprogramowych Cie martwi
ale pączki i szkoła to dwie różne sprawy, mi dyndało że ta mama przyniosła , jedynie ilość cukru mi nie odpowiadała ale o tym rozmawiałam tutaj z Wami , młody nawet nie wie, że coś było na rzeczy - z resztą rozmowa zaczęła się od tego, że zastanawiałam się o co poszło, ot luźna gadka miała być, bardziej użalanie , że jeden dał a inny marudził a potem się watek rozwinął icon_smile.gif
CYTAT(agabr @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:45) *
niby nie sprawdzasz ale sprawdzasz

Jak będę sprawdzała przy młodym, to zdejmę z niego odpowiedzialność, bo mama i tak sprawdzi, wg mnie to dobra tymczasowa strategia.

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 16:01

CYTAT(Gosia z edziecka @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:50) *
A tak serio - zaśmierdnięta kanapka nie jest karą. Jest skutkiem. Dbając żeby nie zaśmierdła USUWASZ ewentualne konsekwencje. Znaczy trzymasz pod kloszem.

Gosiu ale on sam dba, właśnie dlatego że wie że mama nie wyjmie za niego. Z resztą , co wielokrotnie pisałam, ani razu nie zapomniał.

Napisany przez: kocisława pią, 15 lut 2013 - 16:04

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 14:01) *
Gosiu ale on sam dba, właśnie dlatego że wie że mama nie wyjmie za niego. Z resztą , co wielokrotnie pisałam, ani razu nie zapomniał.


to po co sprawdzasz?

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 16:06

CYTAT(Gosia z edziecka @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:50) *
No jasne. nie zarabia na siebie icon_wink.gif
Kwestia podejścia.

Gosiu, bo nie rozumiem, Twoje w wieku siedmiu lat robią same wszystko? Gotują obiad, używają żelazka? Wykonują w domu drobne naprawy typu wymiana kranu czy malowanie pokoju?

Zatracamy powoli granicę między matką nadopiekuńczą a matką leniwą i nieodpowiedzialną 37.gif

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 16:07

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:59) *
Wami , młody nawet nie wie, (...)Jak będę sprawdzała przy młodym, (...)

No włąsnie, o nim bez niego.

To nie chodzi o to CO się robi, tylko JAK sie robi.

Ja juz podawałam kiedyś przykład na klapsach.
Dwie matki A i B.
A uważa, ze klapsy to przemoc.
B uważa że klapsy są metoda wychowaczą.
Teraz rozważmy Dziecko dostało klapsa od matki A oraz drugioe dziecko NIE dostało klapsa od matki B.
Gorzej życiowo wyjdzie dziecko B. Bo dziecko A ma sznsę na przeprosiny, WIDZI że to bicie jest nie fer.
Dziecko B uważa, że bicie jesty ok, to tylko jemu ise udało/niezaśłużyło. ALe wyniesie przekonanie, ze wolno dac słabszemu wycisk jak zasłuży.
Przykład troche uproszczony. ALe oddaje idę.
Nie to co robimy jest kluczowe, tylko to co uważamy.

Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 16:07

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 16:59) *
no jestem, tego się nie wypieram ale nie rozbieram mu bucików i nie wiążę
nie niby, idziemy razem, tak go uczę przechodzenia przez ulicę, na razie chodzimy razem ale on nas przeprowadza, rozgląda się i decyduje czy mozna przechodzić - jak inaczej tego uczyc?
ale pączki i szkoła to dwie różne sprawy, mi dyndało że ta mama przyniosła , jedynie ilość cukru mi nie odpowiadała ale o tym rozmawiałam tutaj z Wami , młody nawet nie wie, że coś było na rzeczy - z resztą rozmowa zaczęła się od tego, że zastanawiałam się o co poszło, ot luźna gadka miała być, bardziej użalanie , że jeden dał a inny marudził a potem się watek rozwinął icon_smile.gif

Jak będę sprawdzała przy młodym, to zdejmę z niego odpowiedzialność, bo mama i tak sprawdzi, wg mnie to dobra tymczasowa strategia.

A widzisz nie ,moim zdaniem warto jednak grac w otwarte karty .Serio .Jezeli uwazasz , ze Twoje dziecko nie doroslo do tego czy tamtego to mu to po prostu mowisz , nie umiesz sam sie obsluzyc , zeby nie pobrudzic kurtki bede Ci trzymac ubrania , nie umiesz sam przejsc przez ulice bede Cie przeprowadzac , nie ufam Ci w kwestii tornistra bede go sprawdzac i tyle .b

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 16:08

CYTAT(kocisława @ Fri, 15 Feb 2013 - 16:04) *
to po co sprawdzasz?

Pisałam też wielokrotnie, że sprawdzam chwilowo i niedługo zamierzam przestać.
Taki okres przejściowy 29.gif

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 16:09

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 16:06) *
Gosiu, bo nie rozumiem, Twoje w wieku siedmiu lat robią same wszystko? Gotują obiad, używają żelazka? Wykonują w domu drobne naprawy typu wymiana kranu czy malowanie pokoju?

Zatracamy powoli granicę między matką nadopiekuńczą a matką leniwą i nieodpowiedzialną 37.gif

To miał byc żart. Przykład rzeczy, której nie robią.

Napisany przez: Gosia z edziecka pią, 15 lut 2013 - 16:11

CYTAT(agabr @ Fri, 15 Feb 2013 - 16:07) *
A widzisz nie ,moim zdaniem warto jednak grac w otwarte karty .Serio .Jezeli uwazasz , ze Twoje dziecko nie doroslo do tego czy tamtego to mu to po prostu mowisz , nie umiesz sam sie obsluzyc , zeby nie pobrudzic kurtki bede Ci trzymac ubrania , nie umiesz sam przejsc przez ulice bede Cie przeprowadzac , nie ufam Ci w kwestii tornistra bede go sprawdzac i tyle .b

Następna rzecz mi tu wypływa. Uczciwość wobec dziecka

Wiesz, mój mąż robił wiele rzeczy. i pytałam go, jak jego mama reagowała? Nie mówiłem jej padła odpowiedź. Jeśłi moje dziecko bedzie robic głupoty - wolałabym o tym wiedzieć. Siwieć i wiedzieć jednak.

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 16:16

CYTAT(agabr @ Fri, 15 Feb 2013 - 16:07) *
A widzisz nie ,moim zdaniem warto jednak grac w otwarte karty .Serio .Jezeli uwazasz , ze Twoje dziecko nie doroslo do tego czy tamtego to mu to po prostu mowisz , nie umiesz sam sie obsluzyc , zeby nie pobrudzic kurtki bede Ci trzymac ubrania , nie umiesz sam przejsc przez ulice bede Cie przeprowadzac , nie ufam Ci w kwestii tornistra bede go sprawdzac i tyle .b

Aga ależ ja tylko ten nieszczęsny tornister oglądam bez wiedzy zainteresowanego. Wcześniej pakował sam a ja pytałam czy o czymś nie zapomniał. Teraz chwilowo (!!) pakuje sam a ja zerkam bez wiedzy, lada moment nie będę nawet zaglądała. No pech jakiś, jakbyś założyła wątek po feriach, to pewnie napisałabym już , że pakuje sam i nawet nie patrzę icon_smile.gif A tak zamiast ciekawego watku zrobiło się maglowanie naszego tornistra 37.gif

Przez ulicę chodzimy i młody świetnie wie, że uczy się przechodzić , przecież nie chowam się po krzakach tylko jestem obok icon_smile.gif

W szkole też młody wie, potrzymam Ci, żeby się nie upaprało. Nie udaję, że mnie tam nie ma przecież icon_smile.gif

Napisany przez: agarad pią, 15 lut 2013 - 16:53

No dobra to ja chyba z tych nieodpowiedzialnych bo moja siedmiolatka używa żelazka.

Napisany przez: kocisława pią, 15 lut 2013 - 17:07

CYTAT(agarad @ Fri, 15 Feb 2013 - 14:53) *
No dobra to ja chyba z tych nieodpowiedzialnych bo moja siedmiolatka używa żelazka.


Moja też zaczęła prasować w wieku 7 lat. Uwielbia prasować 03.gif .Ja to generalnie leniwa jestem i pewnie dlatego Młoda jest bardzo samodzielna.

Napisany przez: ulla pią, 15 lut 2013 - 17:53

CYTAT(Tuni @ Fri, 15 Feb 2013 - 12:44) *
A zaufanie, hmm.. ja mu nie grzebię w osobistych rzeczach a jedynie kontroluję czy sobie z wszystkim radzi. Uważam, że w pierwszej klasie mam do tego pełne prawo, ba nawet obowiązek. Z resztą pisałam już że widzę, że jest dobrze więc pewnie niedługo przestanę.

A tam mi się nasunęło, grzebię namiętnie domownikom po kieszeniach 06.gif ....jak wrzucam ubrania do pralki.
I żeby nie było, moim celem jest ochrona pralki icon_idea.gif



Tuni, nie bądź nadwrażliwa.

Ja też kontrolowałam Weronikę w pierwszej klasie - chyba bardziej niż sama chciałam, na pewno bardziej niż było potrzebne. A może było? Nie dowiem się.
Dziecko nauczyło się tego co było potrzebne i samodzielność, w skali 1-10 (edit. w mojej nieoficjalne skali), wzrosła do 7 (to wysoki wynik).

PS. przed wrzuceniem do pralki grzebię w kieszeniach, dobrze jeżeli nie zapomnę, a niestety często zapominam.

Napisany przez: Anorektyczna Laska pią, 15 lut 2013 - 19:21

Nie czytalam wszystkich odpowiedzi, wiec tak na szybko tylko o nas.
Melona pomine, bo 4 latek to wiadomo ze podlega mojej kontroli jeszcze i sniadanie do przedszkola tez ma zrobione.

Milena. Uwazam ze jest samodzielna. Potrafi nakarmic siebie i siostre, odbiera ja czasem z przedszkola i zajmuje sie b.dobrze. Dba o zwierzeta- ale moim zdaniem to jjuz odruch bezwarunkowy. jak przybyl w domu pies bylo ciagle mowione: jedzenie, picie , spacer. Teraz sama tego pilnuje, spojrzenie na miske czy pusta i automatyczne napelnienie jej.

Do pokoju nie wtracam sie wcale , chociaz mnie krew zalewa jak widze ten caly bordello. Ale nie zamierzam sie denerwowac. Zasada jest jasna- w syfie nie ma gosci. Odstepstwa od tego nie ma, wiec pokoj jest czasem sprzatany.

Nauka. Zaczelam z nia pracowac jak miala ok 5 lat, mieszkalysmy wtedy z dala od Polski zaczelysmy od nauki czytania i pisania po polsku. Jak juz umiela czytac i widziala mnie z ksiazka, zaczela robic to samo. Idac do pierwszej klasy wycwiczylysmy nawyk odrabiania lekcji, jasne ze na poczatku potrzebowala mojej pomocy. Od drugiej klasy zaufalam mojej corce w kwestii nauki calkowicie i jak na razie sie nie zawiodlam. Nauczyciele wiedza, ze jak bedzie cos sie dziac maja dac mi znac.
Nie sprawdzam plecaka, czasem tylko zeszyt do zadan domowych bo tam prowadzona jest korespondencja z rodzicami. Czasem wysokosc skladek, informacja o wyjezdzie takie tam.
Ale Milena kladzie ten zeszyt w kuchni, do plecaka nie siegam w obawie ze znajde jakiegos zaplesnialego banana 29.gif

Kiedys Milena chyba w 3 klasie wyhodowala piekna plesn na kanapkach, ktpra do tego wyleciala z lanchboxu. Zasyfila sie ksiazka od matematyki, a ze byla pozyczona poszly na to pieniadze z kieszonkowego. Plecak czyscila mydlem i szczotka do rak, a ze jakos dlugo nie chcial wyschnac, nosila do szkoly rzeczy w reklamowce i sie skarzyla ze dzieci dziwnie patrza. No coz samo zycie.
A ja wyrodna matka jestem.

Napisany przez: Kaszanka pią, 15 lut 2013 - 19:28

Mam problem z żelazkiem i gotowaniem - na razie nie pozwalam tych rzeczy robic Gabie, bo zwyczajnie nie dosięga jeszcze a stanie na krześle jednak nie jest zbyt stabilne. Myślę, że jak menu Gaby się poszerzy to i pewnie chęć na gotowanie przyjdzie, w tej chwili bułka z masłem zrobiona samodzielnie jej wystarcza 06.gif
Jeśli chodzi o szkołę to Gaby nigdy nie sprawdzam. W pierwszej klasie w początkowych miesiącach jedynie słownie przypominałam o pakowaniu. Może przez to właśnie pamięta o wszystkim? Rano pakuje śniadanie i nalewa sobie wodę do butelki. Spleśniałe kromki też były, musiała wyczyścic plecak, sama wpadła na pomyśl wystawienia plecaka na balkon do wywietrzenia. Były i minusy za zapomniane zeszyty i kiepskie oceny za nieprzygotowanie się do sprawdzianu. Nie było z tego powodu łez ale były wnioski.
Wydaje mi się, że samodzielność Gaby sprawdziła się na koloniach. Jako jedna z nielicznych dzieci pamiętała o myciu zębów (!), o praniu bielizy i koszulek, o zmianie piżamy, potrafiła nalać sobie z dzbanka herbatę czy posmarować kanapkę masłem (!). Takie prozaiczne czynności które wydają się normalne a okazało się, że jednak nie są.


Napisany przez: agabr pią, 15 lut 2013 - 19:45

Wlasnie samodzielne wyjazdy to jest to , pisalam juz o tym w zeszlym roku spedzilam z klasa J. tydzien , byly dzieci ktore nie byly w stanie sie same obsluzyc przy posilkach (szwedzki stol) , takie ktore nie mialy pojecia jak zmienic poszewke , ze juz nie wspomne o woreczkach podpisanych poniedzialek/wtorek etc i tysiacu telefonow do mnie czy Misio chodzi czysto ubrany .J pojechal sam na oboz po pierwszej klasie ,mial 7,5 roku przezyl .b


Kaszanko na zasmierdzialy plecak J. postanowil wylac butelke good life'a.Do tej pory ten zapach kojarzy mi sie z zepsutą kanapką.b

Napisany przez: Tuni pią, 15 lut 2013 - 19:57

CYTAT(ulla @ Fri, 15 Feb 2013 - 17:53) *
Tuni, nie bądź nadwrażliwa.

Ja też kontrolowałam Weronikę w pierwszej klasie - chyba bardziej niż sama chciałam, na pewno bardziej niż było potrzebne. A może było? Nie dowiem się.
Dziecko nauczyło się tego co było potrzebne i samodzielność, w skali 1-10 (edit. w mojej nieoficjalne skali), wzrosła do 7 (to wysoki wynik).

PS. przed wrzuceniem do pralki grzebię w kieszeniach, dobrze jeżeli nie zapomnę, a niestety często zapominam.

Ulla, nie jestem. Tylko temat utknął w martwym punkcie (tego nieszczęsnego tornistra) i tak jakoś cała lista pozostałych samodzielności mojego dziecka zostałam niezauważona a ten tornister jest wałkowany na tysiąc sposobów. Dowiedziałam się nawet, że nieuczciwość i już prawie patologia 21.gif
Dobrze, że Ty też w pierwszej klasie kontrolowałaś dziecko, przynajmniej nie jestem sama icon_smile.gif

Wracając do tematu icon_smile.gif dopiszę jeszcze, że moje dziecko bez problemu od kilku lat potrafi zadzwonić na 112 i powiedzieć rzeczowo o co chodzi. Zna swój adres i nr telefonu do nas (karteczkę wkładam bo tak mam). Z centrum potrafi dotrzeć do domu. Kanapki potrafi robić, sałatki kroi (nożem! - żeby nie było icon_smile.gif ). Picie nalewa, kubeczki myje. Zęby też myje bez przypominania, myślę, że już wyrobił sobie tak silny nawyk, że robi to automatycznie jak my. Jak się kończy pasta, to wyrzuca tubkę i bierze z szafki nową,. z mydłem podobnie.
O i baterie wymienia jak się zużyją i zużyte odkłada do specjalnego pojemnika i przypomina mi jak jest pełny, że trzeba do punktu odnieść. A jak używa akumulatorków, to wkłada do zabawki (zwykle używając śrubokrętu) a zużyte do ładowarki.
Ubrać też się potrafi stosownie do pogody i sytuacji (wie kiedy koszula a kiedy zwykła bluza ).
I jak zasłabłam , to od razu do taty zadzwonił i ciśnienie mi zmierzył, bez instrukcji z mojej strony.
I... dobra kończę, bo lista jest długa icon_smile.gif i w sumie dopiero jak piszę, to uświadamiam sobie jak tego jest dużo.

Napisany przez: Danale pią, 15 lut 2013 - 22:55

Uwazam, ze sprawdzanie i przypominanie to jest brak zaufania i przede wszystkim brak wiary w dziecko, ze sobie poradzi.
A ta wiara w dziecko jest mu potrzebna. Skad ma byc pewny siebie, jezeli najblizsza mu osoba, mama, nie jest go pewna. I go sprawdza.
A to, ze bezposrednio nie wie o kontroli, nie ma znaczenia. Dzieci wyczuja wszystko.




Napisany przez: Danale pią, 15 lut 2013 - 23:57

Tuni nie chodzi mi o Ciebie.
Znajoma kontroluje zadania domowe 6-klasisty, kaze przepisywac jak jest brzydko napisane.
Rodzice siedza nad prezentacjami i projektami, ktore maja byc samodzielnie zrobione. 43.gif

Z pierwszoklasista pakowalam plecak kilka tygodni.
Zadania odrabiaja sami od zawsze, jak potrzebuja to pomagam.
Od zawsze tez decydowali kiedy odrobia lekcje, z tym ze np. do 19 mialo byc wszystko gotowe.
O rzeczach na w-f, sniadaniu czy instrumentach pamietaja sami.
Przypominaja mi o skladkach, potrzebnych zeszytach czy innych...
Ale na poczatku zapominali.
Zdarzylo sie, ze siedzieli na sporcie bo nie mieli sportowych butow.
Alek zapomnial ustnika i nie mogl grac
06.gif

Nauczyli sie.

Napisany przez: agabr sob, 16 lut 2013 - 04:41

Tak mi sie klaruje , ze wpojono nam jakis taki mit dobrej matki , dobra matka to ta ktorej dziecko ma zawsze czyste ubranie , jest najedzone a lekcje ma odrobione , a na drugim biegunie jest matka leniwa , otoz nie jest.Ten mit matki to jest protezą matki .nie dajac dziecku mozliwosci" porazki "kreujemy i karmimy wewnetrznego rodzica a nie doroslego, pozwole sobie zacytowac Brzezinskiego, ktory co prawda zajmuje sie psychologia biznesu ale tu fajnie powiedzial "najmniej w naszym rodzimym wychowie szacunku dla innosci, wiary w niego ,prawa do bledow.Potem sie dziwimy, ze nasze dziecko nie idzie droga uslana rozami, zdobyczy, sukcesu i kariery.Kariere i sukces najlepiej osiaga sie robiac to co sie kocha.A wlasnie sie nie wie co sie lubi i co sie kocha .Najwyzej sie wie co sie powinno lubic".
Ktos napisal , ze dziecko nie wzielo spodenek i pozyczylo od kolezanki czy siedzialo na lawce rezerwowych , moim zdaniem takie doswiadczenie uczy wiecej niz doswiadczenie wzietych spodenek .
I jak napisałam nie chodzi o to czy to dziecko umie zrobić kakao mając lat 7 czy 10 .Przy czym paradoksalnie uważam , że to wcale nie z dziećmi jest problem , problem jest w matkach , ktore ten mit kupiły , ktore pozwalają sobie na to , ze ich wartość jako matki mierzy sie iloscią przyniesionych ciast , rozumiecie "dobra matka sie bardzo stara " nie jest leniwą krową , dzieciak zawsze ma odrobioną pracę domową a tu zonk wcale nie, to matka ma zawsze odrobiona prace , to matka jest dyskiem zewnętrznym dziecka , ktoremu dorosnąć nie pozwala , nie wierzy w niego /nią to znaczy w moim odczuciu w sumie nie wierzy w siebie ,nie wierzy w to , że wyposażyla dziecko w arsenał potrzebnych umiejetnosci.Tuni to sa oczywiscie moje rozwazania w zupelnym oderwaniu od Ciebie , mam dziecko od 5 lat w szkole i jakis zbiór obserwacji.b

Napisany przez: Tuni sob, 16 lut 2013 - 08:38

CYTAT(agabr @ Sat, 16 Feb 2013 - 04:41) *
Ktos napisal , ze dziecko nie wzielo spodenek i pozyczylo od kolezanki czy siedzialo na lawce rezerwowych , moim zdaniem takie doswiadczenie uczy wiecej niz doswiadczenie wzietych spodenek .

Też sądzę, że więcej uczy, ale mój te spodenki zawsze ma bo sam o nich pamięta . To co mam mu specjalnie wyjąć żeby miał doświadczenie? icon_wink.gif

W szkole działam bo lubię i w życiu nie wpadłam na to , że mogłoby to mieć wpływ na stosunek kogoś do dziecka. Tzn uparłam się na te szafki, bo wg mnie będzie dzieciom wygodniej, wszystkim dzieciom ( o i stać już nie będę jak wieszak icon_wink.gif ) Wywalczyłam też remont toalet, bo stare były ochydne. Staram się działać całościowo że tak powiem. Ze śniadankiem nie biegam i kredek nie donoszę i pewnie bym nie doniosła, bo zwyczajnie nie mam możliwości być w szkole po 9 ale też nie miałam takiej sytuacji, bo młody do tej pory pamięta co ma mieć w szkole. Widać nauczyłam go juzżobowiązkowości, i tak cieszę się z tego ale też gdyby zapomniał tych przykładowych spodenek, nie robiłabym z tego problemu, bo nie ma z czego.

Napisany przez: Magda EZ sob, 16 lut 2013 - 10:14

Tuni, ja nie myślę, że Agnieszka Ciebie atakuje. Pisze o pewnych zjawiskach, które faktycznie można zaobserwować w szkole. U nas jest taka mama, która w połowie dnia przynosi dziecku śniadanie i książki na drugą połowę zajęć - żeby nie dźwigało ciężkiego plecaka. Tak przynajmniej było w piątej (!!!) klasie.

Z drugiej strony myślę sobie, że z usamodzielnianiem też trzeba uważać. Jest jakiś powód, dla którego nie uczymy dwulatków krojenia chleba - na wszystko musi przyjść czas i dla różnych dzieci może przyjść o różnej porze. Wydaje mi się, że zmuszanie dziecka do samodzielności zanim jest do tego gotowe (obarczanie zbyt dużą odpowiedzialnością w stosunku do umiejętności) nie jest zdrowe. Pomijając rodziny patologiczne, gdzie dzieci muszą walczyć o swoje żeby nie zginąć, (tak jak ktoś tu już napisał) ciężko czasami wyczuć, że przyszedł TEN moment na zmianę, że oto od dziś dziecko ma coś robić samodzielnie. Czasami pomagają "awarie", np. moje dzieci zaczęły same chodzić do szkoły, kiedy byłam chora i nie mogłam pójść z nimi. Czasem dziecko samo mówi "nie pomagaj mi", ale są takie obszary, w których dzieci bardzo lubią być wyręczane czy niechętnie przejmują pałeczkę (u nas np. sprzątanie pokoju, zakupy). I tu nie zgodzę się z Tobą Aga, że "leniwa matka" to matka usamodzielniająca - o ile szybciej i łatwiej jest samej skoczyć do sklepu niż stoczyć walkę dzieckiem, żeby je zmusić?

Generalnie myślę, że jak zwykle najważniejszy jest złoty środek.

Napisany przez: agabr sob, 16 lut 2013 - 10:21

Ale Magdo ja wlasnie o tym pisze , ze panuje mit , ze matka niewyreczajaca to leniwa matka , a usamodzielnienie dziecka to jednak jest mozlna praca czestokroc wieksza od szybkiego wyreczenia.b

Napisany przez: ana sob, 16 lut 2013 - 11:00

wszystkiego nie przeczytałam ale odniosę się do dzwonienia do wychowawczyni w sprawie lekcji - uważam to za zbyteczne wykorzystywanie jej tel. prywatnego - co by było gdyby 5 dzieci była nieobecna (co jest realne) i każda matka dzwoni żeby dopytać. po to są kontakty z innymi rodzicami.

obserwuję kilka wielkich matek które zawsze mają jakieś "ekstra" pytania, inf. po zebraniu (choć są dni otwarte) albo przed lekcjami będą otaczać panią bo "moja Kasia...."

Napisany przez: grzałka sob, 16 lut 2013 - 11:11

Ja zawsze dzwonię (albo piszę na librusie) bezpośrednio do nauczyciela, żeby się dowiedzieć o lekcje i nie uważam tego za nadużycie. O klasach I-III piszę.

A teraz pytanie- co z dzieckiem, które ma w nosie konsekwencje? Nie robi na nim wrażenia pała za brak pracy domowej ani nimożność pływania bo zapomniał torby na basen? Jak to rozwiązujecie?

Napisany przez: Assalia sob, 16 lut 2013 - 11:27

Bardzo fajny wątek, ja już zapomniałam dokladnie jak to było, tzn. czy spradzany plecak był czy też nie, choć spleśniałe kanapki, mycie szczoteczką tornistra, po raz kolejny zapomniany blok, papier ścierny na ZPT czy noszenie prez cały tydzień stroju do WF też przechodziliśmy icon_wink.gif
Aga, dzięki za dobry temat, za spostrzeżenia, i to co tutaj się pisze, przyda mi sie w przekonaniu? nie przekonanie to złe słowo, unaocznić komuś jego blędy wychowawcze.
Tuni, z tego co czytam, to masz rewelacyjnego syna, i ja wcale nie odbieram Ciebie jako nadopiekuńczej. Myśle,że I klasa, no choćby pierwsze pólrocze to jest ten czas, kiedy matka po cichu pilotuje icon_wink.gif Oczywiście kiedy matka pilotuje 4 klasiste, to już hymmmm zastanawiająca sprawa icon_wink.gif

Napisany przez: an.tośka sob, 16 lut 2013 - 11:38

Ja również dzwonienia do pani w przypadku choroby nie uważam za nadużycie, w tym roku szkolny zdarzyło się to raz icon_wink.gif
Ponadto z wychowawczynią zazwyczaj spotykam się tylko poza zebraniami i czy dniami "konsultacyjnymi". Inaczej logistycznie nie mogę tego rozwiązać.

W naszym przypadku, gdy naturalne konsekwencje typu "pała" za brak pracy czy brak stroju nie robią wrażnia to jest pogadanka z delikwentem nt. "najpierw obowiązki, potem przyjemności"; "obowiązki nalezy wykonywac solidnie, bez pracy nie ma kołaczy" itp; jest ostrzeżenie, że kolejne "olewanie" obowiazków skutkuje utratą przywileju/przyjemności (np. zabranie komórki na 1 dzień, zero gier komputerowych itp). Takie sytuacje (ograniczenie przywilejów) zdarzają się sporadycznie, zazwyczaj wystarczy konsekwencja uwagi/pały.
Poza tym ich pani wymaga aby niezrobiona praca była wykonana na następny dzień.

Napisany przez: Agnieszka AZJ sob, 16 lut 2013 - 11:47

CYTAT(Magda EZ @ Sat, 16 Feb 2013 - 10:14) *
I tu nie zgodzę się z Tobą Aga, że "leniwa matka" to matka usamodzielniająca - o ile szybciej i łatwiej jest samej skoczyć do sklepu niż stoczyć walkę dzieckiem, żeby je zmusić?



Bardzo słuszne spostrzeżenie icon_smile.gif

Z jednej strony poniekąd z lenistwa (i z braku siły na wiele rzeczy) zmuszalam moje dzeici do samodzielności np. w kwestii poruszania się po mieście. Z drugiej - w dziedzinach, w których napotykałam na ich zdecydowany opór, odpuszczałam, bo łatwiej mi było zrobic cos wlasnoręcznie niż się z nimi o to użerać 37.gif

U nas dochodzi jeszcze czynnik dużego domu icon_rolleyes.gif Jak wracam z pracy i widzę na stoliku przed telewizorem talerz i inne pozostałości po jedzeniu, to powinnam zmusic delikwentkę, żeby po sobie sprzątnęła. Ale jak mam w tym celu wędrować na drugie piętro, prowadzić śledztwo, kto to zostawił i potem się klócić, że ma zejść na dół i zanieść to do kuchni, to z lenistwa wolę zrobic to sama 37.gif

Napisany przez: agabr sob, 16 lut 2013 - 11:49

Agnieszko juz wyjasnilam ten ustep , nastapilo niezrozumienie pomiedzy Magda a mna.b

Napisany przez: grzałka sob, 16 lut 2013 - 11:58

CYTAT(Agnieszka AZJ @ Sat, 16 Feb 2013 - 11:47) *
U nas dochodzi jeszcze czynnik dużego domu icon_rolleyes.gif Jak wracam z pracy i widzę na stoliku przed telewizorem talerz i inne pozostałości po jedzeniu, to powinnam zmusic delikwentkę, żeby po sobie sprzątnęła. Ale jak mam w tym celu wędrować na drugie piętro, prowadzić śledztwo, kto to zostawił i potem się klócić, że ma zejść na dół i zanieść to do kuchni, to z lenistwa wolę zrobic to sama 37.gif



interkom bardzo pomaga w takich sytuacjach- jak jeszcze nie macie, to polecam, w domu jest znacznie ciszej icon_wink.gif

Napisany przez: Agnieszka AZJ sob, 16 lut 2013 - 11:59

CYTAT(agabr @ Sat, 16 Feb 2013 - 11:49) *
Agnieszko juz wyjasnilam ten ustep , nastapilo niezrozumienie pomiedzy Magda a mna.b



OK, ale to obserwacja trochę obok, bo ja sama zawsze uważałam, że lenistwo jest motorem postępu ludzkości, a w wychowaniu właśnie sprzyja usamodzielnianiu dzieci. Dotarło do mnie, że nie zawsze.

Napisany przez: joannabo sob, 16 lut 2013 - 14:42

CYTAT(grzałka @ Sat, 16 Feb 2013 - 11:11) *
A teraz pytanie- co z dzieckiem, które ma w nosie konsekwencje? Nie robi na nim wrażenia pała za brak pracy domowej ani nimożność pływania bo zapomniał torby na basen? Jak to rozwiązujecie?

Wygląda na to, że to jest coraz częstsze zjawisko, które według mnie wynika trochę z tego, że wychowanie stało się mniej represyjne, ale głównie z tego, że szkoła stała się dla dzieci mniej ważna. Za mało koreluje z pozaszkolnym życiem dzieci, z samym jego stylem i atrakcyjnością. Głównie myślę o wpływie używania komputerów i internetu, ale też o rozpowszechnieniu zajęć pozaszkolnych (które zaspokajają potrzebę uczenia się i współzawodnictwa skuteczniej i na bardziej ludzkich zasadach). Szkoła staje się mało ważna, więc i konsekwencje w obrębie tej mało ważnej sfery nie bolą.

Czyli mamy pytanie jak przekonać osobnika do obowiązkowości w nieważnej (i niedostarczającej ważnych gratyfikacji ) sferze icon_rolleyes.gif

Ja się pojęciem obowiązkowości nie posługiwałam, ale odwoływałam się do nietracących ważności nawet w szkole icon_wink.gif stosunków międzyludzkich - lekcje odrabiamy czy nosimy co trzeba, nie spóźniamy się itd. z szacunku dla nauczyciela i żeby nie dezorganizować jego pracy.
Restrykcje domowe proponowane przez an.tośkę raczej nie będą na dłuższą metę skuteczne, a szybko doprowadzą do konfliktu z dzieckiem, które będzie osamotnione wśród kolegów, od których rodzice tego zwykle tej obowiązkowości nie wymagają. A nie wymagają, bo tak naprawdę, o czym było już na forum, szkoła tego nie wymaga (niby wymaga, ale nie egzekwuje).


Napisany przez: Magda EZ sob, 16 lut 2013 - 14:47

CYTAT(agabr @ Sat, 16 Feb 2013 - 10:21) *
Ale Magdo ja wlasnie o tym pisze , ze panuje mit , ze matka niewyreczajaca to leniwa matka , a usamodzielnienie dziecka to jednak jest mozlna praca czestokroc wieksza od szybkiego wyreczenia.b

Sorry Aga, faktycznie jak się czasem zakałapućkam, to mi wychodzi, że jestem "za a nawet przeciw" - i vice versa icon_wink.gif

Napisany przez: an.tośka sob, 16 lut 2013 - 15:26

CYTAT(joannabo @ Sat, 16 Feb 2013 - 14:42) *
Ja się pojęciem obowiązkowości nie posługiwałam, ale odwoływałam się do nietracących ważności nawet w szkole icon_wink.gif stosunków międzyludzkich - lekcje odrabiamy czy nosimy co trzeba, nie spóźniamy się itd. z szacunku dla nauczyciela i żeby nie dezorganizować jego pracy.
Restrykcje domowe proponowane przez an.tośkę raczej nie będą na dłuższą metę skuteczne, a szybko doprowadzą do konfliktu z dzieckiem, które będzie osamotnione wśród kolegów, od których rodzice tego zwykle tej obowiązkowości nie wymagają. A nie wymagają, bo tak naprawdę, o czym było już na forum, szkoła tego nie wymaga (niby wymaga, ale nie egzekwuje).

Joannabo bardzo mi się podoba to co napisałaś o odwoływania się do szacunku i stosunków międzyludzkich, wezmę to teraz pod uwagę icon_wink.gif
Co do restrykcji domowych to posuwając się pierwszy raz do tej "metody" też miałam obiekcje, że na dłuższą metę to nie jest dobra metoda. Miałam wizje - co zrobię jak zabronię jakiejś przyjemności a to nie zadziała? co potem zastosuję?
Ale na szczęście podczas 2,5 letniej edukacji M potrzeba ograniczenia np. kompa zadrzyła się 3-4 razy. Wystarczają mu konsekwencje stosowane przez nauczyciela - uwaga czy minus powodują natyczmiastową poprawę zachowania, brak zadania domowego skutkuje koniecznością odrobienia go na kolejna lekcję co równa się z koniecznością poświęcenia w danym dniu podwójnej ilości czasu na zad.dom.
M doskonale wie co należy zrobić, o czym musi pamiętać, nie pójdzie spać bez odrobionej pracy, z wyprzedzeniem przypomina o rzeczach do zakupienia.
Chętnie jednak poczytam co zrobić, gdy konsekwencje szkolne nie wystarczają (na wypadek gdyby M się "posuł" albo K mniej przejmowałby się wynikami, uwagami szkolnymi icon_wink.gif ).

edit. ort 43.gif

Napisany przez: Mafia sob, 16 lut 2013 - 15:54

CYTAT(grzałka)
interkom bardzo pomaga w takich sytuacjach- jak jeszcze nie macie, to polecam, w domu jest znacznie ciszej icon_wink.gif


Z nastolatkiem, który siedzi na poddaszu ze słuchawkami na uszach, komunikuję się w domu przez skype. 29.gif

Napisany przez: Agnieszka AZJ sob, 16 lut 2013 - 16:35

CYTAT(grzałka @ Sat, 16 Feb 2013 - 11:58) *
interkom bardzo pomaga w takich sytuacjach- jak jeszcze nie macie, to polecam, w domu jest znacznie ciszej icon_wink.gif


Chyba trzeba będzie, bo komórki nie zawsze mają u nas zasięg 37.gif

CYTAT(Mafia @ Sat, 16 Feb 2013 - 15:54) *
Z nastolatkiem, który siedzi na poddaszu ze słuchawkami na uszach, komunikuję się w domu przez skype. 29.gif


Nie mam skype'a, ale czasem korzystam z FB. Ostatnio napisałam do Zosi, żeby zabrała swoje rzeczy z bagaznika mojego samochodu icon_wink.gif

Napisany przez: an.tośka sob, 16 lut 2013 - 17:14

Przeraziłam się 37.gif bo zrozumiałam, że i u nas niedługo trzeba będzie porozumiewać się przez interkom, komórkę, skype'a lub FB icon_wink.gif

Napisany przez: grzałka sob, 16 lut 2013 - 17:39

CYTAT(joannabo @ Sat, 16 Feb 2013 - 14:42) *
Czyli mamy pytanie jak przekonać osobnika do obowiązkowości w nieważnej (i niedostarczającej ważnych gratyfikacji ) sferze icon_rolleyes.gif



Świetnie sformułowany problem, dokładnie o to chodzi- Antek chodzi do szkoły rozwijać głownie umiejętności społeczne, szkoła nie zaspokaja ani jego potrzeby wiedzy ani rywalizacji ( a obie ma rozwinięte bardzo wysoko i wydawałoby się, że nic prostszego, tylko to wykorzystać, a jednak okazuje się to problemem nie do przejścia. Niestety uwaga, czy minus, nie jest dla niego żadną motywacją.

Napisany przez: Paula. nie, 17 lut 2013 - 00:38

CYTAT(Gosia z edziecka @ Fri, 15 Feb 2013 - 14:55) *
Maciek (pierwszak) zapomniał kiedyś piórnika. Śmialiśmy sie ile wlezie że proszę jaka przygoda i że sobie poradził tam jakoś, i zadałam mu pytanie co teraz? Jak zapobiec temu na przyszłość. A potem to juz umieraliśmy ze smiechu, bo piórnik był cały czas w teczce. 04.gif

Mieliśmy dokładnie taką przygodę w zeszłym roku. A piórnika Kinga nie znalazła dlatego, bo to ja jej go włożyłam i nie w to miejsce, w które zwykle ona wkłada i to mnie oduczyło pakowania jej rzeczy.
W pierwszej klasie sprawdzałam, przypominałam, kontrolowałam. W drugiej najzwyczajniej w świecie zabrakło mi czasu i wychodzi na to, że wyszło to na dobre Kindze, która po pierwszych wpadkach na początku roku, teraz sama dobrze pamięta o wszystkim, no może o większości icon_smile.gif.
Jeszcze zdarza się, że zapomni wyjąć pojemnik ze śniadaniem z plecaka przed weekendem, a zawartość często wraca nietknięta, ale jakoś przez weekend jeszcze nic nie zapleśniało, zwykle jeżeli są to kanapki to są po prostu wyschnięte, no a jogurt po prostu trzeba wyrzucić.


CYTAT(chojnol @ Fri, 15 Feb 2013 - 15:15) *
* J. notuje na lodówce wszystkie zapowiedziane testy/klasówki (to jest jej obowiązek) - kiedyś przypominałam i uczyłyśmy się razem, teraz już tylko pokazuję termin, a J. przychodzi żeby ją przepytać

Także pozwolę sobie zapożyczyć, bo Kinga ma problem z pamiętaniem odleglejszych terminów, tyle że zamiast na lodówce wypisywać będzie na tablicy przy biurku.

Widzę, że muszę popracować nad obowiązkami Kingi w domu, bo właściwie nie ma jakiś stałych. No, sprzątanie własnego pokoju.
Ale sprzątanie w zakresie uprzątnięcia zabawek, książek, ubrań, podłogę to już ja myję. Chyba pora, żeby zaczęła to robić sama.
Do prasowania na razie jej gonić nie będę, bo przy "genetycznym" uwarunkowaniu do samo-uszkadzania zaraz by była poparzona. Z gotowaniem to jest tak, że często coś robimy razem, często Kinga sama się doprasza, żeby mi w kuchni pomóc. O samoobsłudze w postaci wyciągania jedzenia typu jogurt z lodówki to nie ma co nawet wspominać, sama też często wymyśla i robi takie rzeczy jak np. sałatka owocowa, ale potraw "gotowanych" całkiem sama nie robi i pewnie jeszcze jakiś czas nie będzie, bo nie ma takiej potrzeby.


CYTAT(agabr @ Fri, 15 Feb 2013 - 19:45) *
Kaszanko na zasmierdzialy plecak J. postanowil wylac butelke good life'a.Do tej pory ten zapach kojarzy mi sie z zepsutą kanapką.b

Jedne z moich ulubionych perfum 04.gif

Napisany przez: Paula. nie, 17 lut 2013 - 00:43

CYTAT(agabr @ Sat, 16 Feb 2013 - 10:21) *
Ale Magdo ja wlasnie o tym pisze , ze panuje mit , ze matka niewyreczajaca to leniwa matka , a usamodzielnienie dziecka to jednak jest mozlna praca czestokroc wieksza od szybkiego wyreczenia.b

A tak w ogóle to dziękuję Ci agabr za wątek, a szczególnie za ten tekst, bo ja ciągle mam wyrzuty, że za mało czasu siedzę z Kingą przy lekcjach, że nie sprawdzam jej tornistra itd, a dzięki temu wątkowi uświadomiłam sobie, że tak naprawdę to dzięki temu Kinga ostatnio bardzo się usamodzielniła.


CYTAT(Mafia @ Sat, 16 Feb 2013 - 15:54) *
Z nastolatkiem, który siedzi na poddaszu ze słuchawkami na uszach, komunikuję się w domu przez skype. 29.gif

Ja z mężem siedzącym w drugim końcu domu komunikuję się przez gg, tylko raz zdarzyło mi się zamiast do niego napisać do kolegi z pracy o tym samym imieniu. Pora była dosyć późna, kolega mieszka na drugim końcu miasta, trochę się zdziwił, jak przeczytał wiadomość ode mnie, moje szczęście, że wtedy tylko o herbatę chodziło icon_smile.gif

Napisany przez: ana nie, 17 lut 2013 - 16:09

CYTAT(an.tośka @ Sat, 16 Feb 2013 - 19:14) *
Przeraziłam się 37.gif bo zrozumiałam, że i u nas niedługo trzeba będzie porozumiewać się przez interkom, komórkę, skype'a lub FB icon_wink.gif


OT ale to ma związek nowymi formami komunikacji - w sylwestra syn mojej znajomej wyszedł na imprezę z tekstem: no i po co ja tam idę, posiedziałbym przed kompem

Napisany przez: Agnieszka AZJ nie, 17 lut 2013 - 17:36

Będzie drugi OT, ale nie mogę się powstrzymać icon_wink.gif

W czasie ferii bylismy całą rodziną w Krynicy, generalnie w celu jeżdżenia na nartach. Ponieważ jednak Julka zlamała rękę, a Zosia nart specjalnie nie lubi, któregoś dnia był podział - my z R. i Anią na Jaworzynie na nartach, a Zosia z Julką na spacerze w Krynicy (dom w którym bylismy jest jakby nad miastem).
Po jakimś czasie zjechaliśmy na herbatę do baru, Ania wyciągnęła tam telefon i chwilę coś tam sobie pykała. Potem, już na wyciągu powiedziała:
- Wiesz, że one poszły do pijalni czekolady i wzięły sobie founde czekoladowe (czyli talerz owoców do maczania w czekoladzie) ?
- A co ? Rozmawiałaś z Zosią ?
- Nie. Ale wstawila zdjęcie na FB.

37.gif

Napisany przez: Magawit pon, 18 lut 2013 - 12:57

Dzięĸi Wam pozbyłam się właśnie poczucia winy! Serdeczne dzięki!
Olę usamodzielniam "celowo" ze względów ideolo-samodzielne pakowanie, pamiętanie o szkolnych obowiązkach itp. Łatwo idzie, bo Ola sama z siebie jakaś obowiązkowa, więc żadna moja zasługa.
Ale czasem usamodzielniam ją dlatego, że jestem furiatka. Np. od listopada notorycznie gubiła ołówki. A to spadł, a to ktoś musiał pożyczyć, a to...Po siódmym chyba ołówku wprułam się, uczciwie się przyznaję-z mordem w oczach i spokojem w głosie (najgorszy rodzaj przemocy) oświadczyłam pannicy, że kolejny ołówek kupuje sobie sama.
I - cud, moje panie! Od tego czasu nie zgubiła żadnego ołówka, jak komuś pożyczy, to pilnuje oddania, jak jej się stoczy z ławki to od razu podnosi.
Miałam wyrzuty sumienia, że z powodu głupiego ołówka zrobiłam taką drakę. A teraz widzę, że Oli potrzebna była motywacja.
Za to nigdy nie miałam wyrzutów sumienia, gdy usamodzielnienie dziecka przebiegało przy okazji mojej niemocy. Bóle, złe samopoczucie na początku ciąży poskutkowały ogromnym skokiem samodzielności żywieniowo-obsługowym Oli. Żeby jeszcze tak męża dało się usamodzielnić 04.gif

Napisany przez: cydorka pon, 18 lut 2013 - 13:54

CYTAT(grzałka @ Sat, 16 Feb 2013 - 11:11) *
A teraz pytanie- co z dzieckiem, które ma w nosie konsekwencje? Nie robi na nim wrażenia pała za brak pracy domowej ani nimożność pływania bo zapomniał torby na basen? Jak to rozwiązujecie?

nie rozwiązałam przez 3,5 roku, chętnie poczytam
a generalnie podpisuje się pod agą , juz do tego dojrzałam
cyd

Napisany przez: pirania pon, 18 lut 2013 - 15:01

ja rozwiazuje to tak (czasami dziala, czasami nie), ze konsekwencja samodzielnosci jest tez moj okreslony stosunek do dziecka- traktuje go doroslej. Jesli ono nie traktuje swoch obowiazkow doroslej (i chodzi tu o swiadome olewanie, bo roztrzepana to jestem i ja wieku pod 40....) to ja traktuje go jako dziecinniej. No i tu juz mamy oferte filmow (te sa dla malych dzieci, a te- nooo te to jak czlowiek jest dojrzlszy), kieszonkowe (i ilosc i sposob wydawania) no i mam kilka takich kart w talii, ktore zagrywam z rozwaga.

Co do konsekwencji szkolnych- ja mam faktycznie fajna pania. I ona sie uparla i mu zaznacza braki pracy. Sprawdza mu je codziennie. On szybko na zajeciach pracuje- zazwyczaj moze sobie poczytac jak skonczy wczesniej, ale jak ma zaleglosci- to pani mowi oooo nieee kochany, nadrabiasz. W swietlicy tez jest podobna akcja. No po prostu stajemy sie wsztscy strasznie u*****liwi. A ja wtedy nie ide w tony "zalezy- nie zalezy" tylko raczej "to jest twoj obowiazek, wiec musi byc zrobione, bo na tym tez polega szkola". Rozne mam na ten temat przemyslenia i argumenty, rozmawiam dyskutuje ale tez egzekwuje. Skoro postawa dziecka wymaga ode mnie tego bym go sprawdzala codziennie to bardzo mi przykro czesc przywilejow wieku odpada....

Napisany przez: an.tośka pon, 18 lut 2013 - 19:12

Pani u M też zaznacza braki (w ćwiczeniach, w zeszycie), które musi uzupełnić = więcej czasu należy poświęcić na pracę w domu.
W I kl. kontrolowałam czy jest uzupełnione, teraz tylko pytam albo M sam przybiega z zeszytem/ćwiczeniami i pokazuje, że już uzupełnione.
Muszę przyznać, że M najlepiej mobilizuje się do pracy w szkole czy w domu (nie tylko w zakresie obowiązków szkolnych) wtedy, gdy ma inne, ciekawe plany na popołudnie, np. zajęcia dodatkowe, wyjście do kolegów, zabawę z kumplami na dworze itp.

Napisany przez: joannabo śro, 20 lut 2013 - 14:50

CYTAT(pirania @ Mon, 18 Feb 2013 - 15:01) *
ja rozwiazuje to tak (czasami dziala, czasami nie), ze konsekwencja samodzielnosci jest tez moj okreslony stosunek do dziecka- traktuje go doroslej. Jesli ono nie traktuje swoch obowiazkow doroslej (i chodzi tu o swiadome olewanie, bo roztrzepana to jestem i ja wieku pod 40....) to ja traktuje go jako dziecinniej. No i tu juz mamy oferte filmow (te sa dla malych dzieci, a te- nooo te to jak czlowiek jest dojrzlszy), kieszonkowe (i ilosc i sposob wydawania) no i mam kilka takich kart w talii, ktore zagrywam z rozwaga.

Chodzi to za mną i przestać nie może. To jest kara mająca pozory naturalnych konsekwencji, ale pozory tylko.

Ja bym w takiej sytuacji (gdybym naprawdę musiała pilnować dziecka) siadłabym i pilnowała, pytała co chwila, czy robi lekcje, nie pozwalała robić nic innego dopóki lekcje nie skończone.
W takiej sytuacji ja używam siły, zmuszam. Ale to jest mierzenie się z konkretnym dzisiejszym problemem: trzeba odrobić lekcje, i po załatwieniu problemu może nastąpić powrót do całkowitej normalności - wszyscy zachowują się swobodnie, nie zastanawiamy się co będzie jutro, dziecko ma czystą kartę, nie ma wątpliwości, że problemem nie było dziecko samo w sobie.

Natomiast w wypadku kary w postaci ograniczenia repertuaru filmowego albo wysokości kieszonkowego presja trwa ciągle, normalność nie następuje niezależnie od tego czy lekcje są akurat zrobione czy nie. Problemem są nie nieodrobione dzisiejsze lekcje tylko właściwość dziecka powodująca, że niedobrze wypełnia swoje obowiązki.
Stąd dla dziecka jest to w sumie długotrwała próba sił, z przeciwnikiem silniejszym, od którego jest uzależnione, którego kocha, co dodatkowo komplikuje sytuację emocjonalnie, a celem tej próby sił jest zmienienie dziecka z nieakceptowalnego w akceptowalne ( w tym wypadku w "doroślejszego").

Ja rozumiem, że Przemek jest "trudny", ale dla mnie to znaczy, że trzeba go traktować tak samo jak inne dzieci, tylko dłużej icon_wink.gif Na pewno, żeby w ogóle na niego wpływać, trzeba mieć jego zaufanie, a nie można go mieć, jeśli się chce dziecko zmieniać (czyli się go nie akceptuje). Dziecko mało bystre może się nie zorientować, ze rodzic je zmienia, ale w jego wypadku nie możesz na to liczyć.



Napisany przez: ana śro, 20 lut 2013 - 18:27

rozmowa o odpowiedzialności - wysiłek nie zawsze daje szybkie efekty ale podejmowanie sprawia zaufanie innych osoób, poczucie dumy, wyrzeczenaia są opłacalne bo budują lepszy świat, dzieci - obowiązek szkolny a rodzice - utrzymanie rodziny itp. podać własne przykłady co osiągneliśmy nie unikając wysiłku np. Pirania a obiady:)

Napisany przez: Gaja pon, 25 lut 2013 - 09:33

A jeszcze pytanie w kwestii samodzielności: Czy Wasze dzieci w wieku powiedzmy 8 lat same idą do łazienki się umyć (mam na myśli kapiel czy prysznic)? Czy nadal im pomagacie w tym?

Napisany przez: Kaszanka pon, 25 lut 2013 - 09:40

Gaba od paru lat chodzi sama się myć. Jedynie w czasie kąpieli zaglądam albo proszę o głośne śpiewanie. Myje się porządnie, z włosami też sobie już dobrze radzi, bo ma krótsze, gdy miała do pasa płukałam jej dodatkowo.

Napisany przez: Mafia pon, 25 lut 2013 - 09:42

CYTAT(Gaja @ Mon, 25 Feb 2013 - 09:33) *
A jeszcze pytanie w kwestii samodzielności: Czy Wasze dzieci w wieku powiedzmy 8 lat same idą do łazienki się umyć (mam na myśli kapiel czy prysznic)? Czy nadal im pomagacie w tym?


Mój syn w kwietniu skończy 7 lat i kąpie się sam (głównie pod pryszanicem). Walczę jedynie z prawidłowym myciem głowy, bo włosy myje gabką. 06.gif Jednocześnie zakładam, że ma tak krótkie włosy, że i gabką to są umyte. icon_smile.gif Wieczorem muszę ścigać by mył zeby, resztę zalicza z automatu bez instrukcji.

Napisany przez: Gosia z edziecka pon, 25 lut 2013 - 10:35

CYTAT(Gaja @ Mon, 25 Feb 2013 - 09:33) *
A jeszcze pytanie w kwestii samodzielności: Czy Wasze dzieci w wieku powiedzmy 8 lat same idą do łazienki się umyć (mam na myśli kapiel czy prysznic)? Czy nadal im pomagacie w tym?

WIeczorem przypominam, mówię ze juz czas. Kąpiel pod prysznicem (łącznie z głową, o której też przypominam) - samodzielna. ALe włosy krótkie.

Napisany przez: an.tośka pon, 25 lut 2013 - 11:31

M kąpie się sam, łącznie z włosami, jakoś od 2 lat. W tej chwili dodatkowo pomaga w kąpieli młodszemu bratu icon_wink.gif

Napisany przez: agarad pon, 25 lut 2013 - 11:55

CYTAT(Gaja @ Mon, 25 Feb 2013 - 09:33) *
A jeszcze pytanie w kwestii samodzielności: Czy Wasze dzieci w wieku powiedzmy 8 lat same idą do łazienki się umyć (mam na myśli kapiel czy prysznic)? Czy nadal im pomagacie w tym?


Nie pomagam, mniej więcej ok 5 lat same zaczęły się kąpać , o ile 5-6 latkowi czasem trzeba było pomóc lub sprawdzić icon_wink.gif to już 7-8 nie.

Napisany przez: martuchaklucha pon, 25 lut 2013 - 16:30

O dobre miejsce ja od jakiegoś czasu się zastanawiam czy moja 4 letnia córka powinna już się sama podcierać po kupce ? póki co każę jej mnie wołać i ja to robię ale ostatnio jak jej powiedziałam że będziemy musiały się już nauczyć to mnie sprostowała że przecież ona umie tylko ja jej każę siebie wołać icon_razz.gif a jak jest z waszymi dziećmi ?

Napisany przez: ruda_kasia pon, 25 lut 2013 - 20:43

Zostałam odsądzona od czci i wiary przez przyjaciółkę, gdy powiedziałam, że skoro baśka chce iść do gimnazjum pracującego na zmiany, to będzie sama jeździć do szkoły. Ona syna (rok starszy, więc już w gimnazjum) zawozi i była zdumiona, objasniłam ją, że koleżanki mojej córki od 2 czy 3 klasy same jeżdżą (niektóre) w podstawówce. Baśka sama wraca często (staram się ją odbierać, jak ma skrzypce, nuty i plecak, ale też nie zawsze). Ale widzę, w którym to kierunku zmierza. Not abene ja dziś zrobiłam awanturę, gdyż - dziecko lat prawie 13 zapomniało wziąć rano antybiotyk, który zazywa od paru dni 2 razy dziennie. Wieczorem kazałam nastawić budzik, wiedzac, ze mogę nie móc zadzownić i przypomnieć. Nadto zapomniałam z domu telefonu, więc zadzownić nie mogłam i co - wracam o 15:30, a dziecko - nie wiedziało o której wziąć antybiotyk... Ale ja, jak Agnieszka AZJ, choć przetsrzenie mam mniejsze, machinalnie sprzątam, zamiast wymagać. Muszę popracowac nad sobą.

Napisany przez: Madziara. pon, 25 lut 2013 - 21:58

CYTAT(Gaja @ Mon, 25 Feb 2013 - 11:33) *
A jeszcze pytanie w kwestii samodzielności: Czy Wasze dzieci w wieku powiedzmy 8 lat same idą do łazienki się umyć (mam na myśli kapiel czy prysznic)? Czy nadal im pomagacie w tym?


Marek od 6 roku życia kapie się sam. Ja tylko nalewam jemu wodę do wanyy bądź bali (choć jak teraz o tym myślę, to również sam mógłby to robic)
O myciu zębów muszę jemu jednak przypominać icon_redface.gif


Napisany przez: Paula. pon, 25 lut 2013 - 22:58

Kinga myje się sama, ale my jej ustawiamy wodę pod prysznicem, bo niestety u nas jest to problem (szczególnie zimą, gdy piec grzeje także w centralnym i trzeba mieć trochę wprawy, żeby wyregulować odpowiednio strumień wody i się przy tym nie poparzyć). Przy włosach pomagamy ze spłukiwaniem, ale ma dosyć długie.
Ale muszę gonić do mycia, na szczęście o zębach już sama pamięta.

Napisany przez: agnese wto, 26 lut 2013 - 00:45

martuchaklucha - biora pod uwage, że dzieci idąc do przedszkola, a część z nich nie ma wtedy 3-lat powinny takowa czynność potrafić same to mysle, że już czas na Twoją córę icon_smile.gif

Napisany przez: Martalka wto, 26 lut 2013 - 00:45

CYTAT(Gaja @ Mon, 25 Feb 2013 - 08:33) *
A jeszcze pytanie w kwestii samodzielności: Czy Wasze dzieci w wieku powiedzmy 8 lat same idą do łazienki się umyć (mam na myśli kapiel czy prysznic)? Czy nadal im pomagacie w tym?


Bartek często z musu (czyli mojej niemożności "poćwiartowania" się wieczorami) idzie sam się kąpać. Generalnie wszystko wie, umie. Ale "nie chce mu się". Posiedzi, tyłek pomoczy w wannie, jak mu się znudzi, wychodzi nieumyty 37.gif Mycie zębów? Byleby mamuśka nie dojrzała, że nie umyłem icon_wink.gif
Mam wrażenie, że nasz przedszkolak jest bardziej samodzielny od Bartka. A może po prostu jest mniejszym oportunistą niż B.

Wynika to pewnie z tego, że ma tyle "drobnicy" w domu, maluchów... Chce zyskać naszą uwagę.
Więc i brak czasu na jego osobę. Takiego indywidualnego czasu.

Jak czytam o waszych 7-8-9 latkach, to Bart jest przy nich dzidziusiem 37.gif

Ale z kolei on bardzo mocno pragnie byśmy zostawili go samego w domu, np. biorąc wszystkich pozostałych na spacer.


Napisany przez: lena77 wto, 26 lut 2013 - 11:05

wojtek sam sie kapie(prysznic) odkad skonczyl 5 lat chyba, i chyba mniej wiecej wtedy zaczal tez myc sam glowe. ja kontroluje tylko niekontrolowany splyw wody, bo siedzialby w lazience i godzine.
samodzielnsc tez wykazuje, gdy szkola nie ma pomyslu na alternatywe dla dzieci, ktore nie chodza na religie a czasem zdarza sie, ze swietlica zamknieta, wiec w. nie majac co ze soba zrobic, przez nikogo nie instruowany dzie do biblioteki i czyta tam ksiazki.

Napisany przez: martuchaklucha wto, 26 lut 2013 - 15:17

Hymmm tylko ja się tak zastanawiam czy 4 letnie dziecko jest w stanie się tam staranie wytrzeć ? icon_razz.gif bo w to że ona umie się podetrzeć to ja nie wątpię tylko w jej dokładność icon_razz.gif nie chce żeby mała chodziła z niedotartą pupą pół dnia ... a może to ja mam większy problem niż ona ? :/ muszę chyba dać jej spróbować icon_smile.gif

A co do kąpieli to kąpie się sama icon_razz.gif ja jej włosy myję bo ma długie ale mydełko gąbka i sama się dokładnie myje ja ją wkładam i wyjmuje z wanny tylko icon_wink.gif

Napisany przez: Gaja wto, 26 lut 2013 - 21:13

ups... znaczy się, że mój leniuch... a ja nadgorliwa icon_redface.gif icon_redface.gif Bo ciągle jest pomóż, wytrzyj mnie... icon_redface.gif
Dziś pogoniłam młodego samego pod prysznic. Umył się... ale musiałam go poganiać bo normalnie by tam siedział i siedział pod tym prysznicem icon_rolleyes.gif

Napisany przez: an.tośka wto, 26 lut 2013 - 21:40

CYTAT(Gaja @ Tue, 26 Feb 2013 - 21:13) *
Umył się... ale musiałam go poganiać bo normalnie by tam siedział i siedział pod tym prysznicem icon_rolleyes.gif


Poganiać chłopaków do wyjścia z kąpieli to i ja muszę icon_wink.gif Dla nich to chyba najmilsza część wieczoru. "Okupują" łazienkę dłużej niż mamusia 03.gif

Napisany przez: agnese wto, 26 lut 2013 - 23:55

moj 5-latek też by mógł godzinami siedzieć w wannie icon_smile.gif

martuchaklucha - ona wyciera ty sprawdzasz czy ok i tłumaczysz kiedy jest ok icon_smile.gif

Napisany przez: martuchaklucha śro, 27 lut 2013 - 15:08

agnese No niby proste icon_razz.gif kurcze moja dziewczynka już taka duża icon_surprised.gif jak ten czas leci ...

Napisany przez: domi wto, 12 maj 2015 - 17:24

Odświeżam, bo szukam porady.
A jak się ma samodzielność 12-13 latki?
Bynajmniej nie chodzi o ubieranie, mycie, pakowanie się do szkoły, pilnowanie lekcji/odwożenie do szkoły. Raczej chodzi mi o samodzielność w kuchni. Dzis mnie przykrość spotkała ze strony 4 osób, to uznały, że chyba mam rozpieszczoną kulinarnie córkę. Wyszło na to, ze jestem nadopiekuńcza, nieodpowiedzialna i moze nawet głupia.
Jak w innych dziedzinach życia D. była szybciej od rówieśników "wyszkolona", tak w tej...hmmm... dziś się dowiedziałam, ze jest daleko w tyle.
Zakładając, że nie ma mnie w domu, gdy dziecko wraca ze szkoły (pracuję 1/2 et, jestem więc zawsze przed dzieckiem). Obiadu jeszcze nie ma ( w 99% jest na stole ciepły), ja nie wiadomo kiedy wrócę. Co robią Wasze wczesnonastolatki?

Dodam, że D. nie powinna jeść niektórych produktów, więc wyskoczenie do sklepu i kupienie drozdżówy, hod-doga itp po prostu odpada. Przygotowujemy sami posiłki tego typu... znaczy... icon_rolleyes.gif ja przygotowuję przy rzadkim jednak zaangażowaniu córki. Ona mi pomaga, ale samodzielnie nie zrobi np. tortilli, naleśnika, placków. Nie usmaży sobie panierowanego kotleta. Co najwyżej odgrzeje zupę na gazie (nie smakuje jej nic z mikrofali więc ta opcja odpada).
Toteż w sytuacji, gdy miałam być w domu z ciepłym obiadem na stole, a jednak mnie nie ma.... jest kulinarna katastrofa.

Wiem.... może odrobinę nadopiekuńcza jestem, bo się boje, że wrzątek na siebie wyleje, że olej gorący z patelni. Wydaje mi się jednak, ze to naturalne obawy rodzica, np. gdy się uczyła jazdy na rowerze tez się bałam. A mimo tego, zachęcam ją do pomocy, nawet namawiam dość często by spróbowała robić sama, a ja tylko sobie popatrze, albo w ogóle wyjdę i zawoła w razie czegoś. Ona nie chce... twierdzi, że nie jest gotowa.
Ja w wieku 13 lat faktycznie robiłam znacznie więcej w kuchni. Po powrocie ze szkoły obrałam ziemniaki, pokroiłam w paseczki i smażyłam frytki na oleju w garnku (nie było frytkownic). Ona skaleczyła sie raz podczas obierania i koniec.... nie chce tego robić. Nie umie obrać ziemniaka 37.gif . Zmuszać jej nie chcę bo będzie odwrotny skutek, a nie wiem jak skutecznie zachęcić.

Napisany przez: Ciocia Magda wto, 12 maj 2015 - 17:54

Domi, moje dziewczyny mają ponad 14 lat i też prawie nic nie robią w kuchni. Kiedyś próbowałam wprowadzić taką zasadę, że raz w tygodniu to one przygotowują posiłek - choćby wyjąć talerze, sztućce, zrobić herbatę i wyjąć produkty na kanapki - ale kompletnie to olały. W tym roku mają za zadanie nauczyć się obierać warzywa - a obie mają naprawdę dwie lewe ręce do prac ręcznych (np. szycie na technice czy klejenie brył na matematyce to rozpacz).
Ja w ich wieku od dawna obierałam warzywa i owoce nożem (moje na razie działają obieraczką), codziennie miałam za zadanie obrać ziemniaki zanim mama wróci z pracy (była o 16), trochę eksperymentowałam kulinarnie. Ale miałam całą chatę dla siebie na te eksperymenty, a moje dzieci nie obrócą się nawet bez oddechu matki na plecach. To trochę zniechęca do eksperymentów, bo wiadomo, że zawsze coś się może nie udać - i to tak przy świadkach icon_wink.gif Jedna córka jest bardziej odważna, ale też zawsze czeka aż mnie nie będzie w domu (fitness) żeby ruszyć do kuchni. Niedawno, kiedy zamierzałam uczyć je zmywania naczyń - mamy zmywarkę - dowiedziałam się, że na wyjazdach sportowych to właśnie moje dziecko zawsze zmywa.

Na razie potrafią zrobić sobie kanapkę (nawet ukroić kromkę chleba), herbatę (nakłaniamy je, żeby szykowały też dla nas), E. trochę piecze, robi smoothies. Gdyby nie było mnie w domu w porze obiadowej, to umiałyby sobie podgrzać jedzenie - i w kuchence, i w mikrofali (zdarzają mi się krótkie delegacje). Ale gdyby nie było nic gotowego, to pewnie żywiłyby się płatkami na mleku.

Nie rozpaczam, bo gotowanie to nie są jakieś niesłychane umiejętności, kiedy jest potrzeba, to człowiek je bardzo szybko opanowuje. Bardziej przeszkadza mi takie nastawienie moich dzieci: "proszę mnie obsłużyć". Ilekroć proszę, żeby coś zrobiły - nawet jeśli chodzi o opróżnienie zmywarki, co robią CODZIENNIE - nie obejdzie się bez marudzenia i "dlaczego ja, dlaczego teraz". Tu naprawdę kłania się rozpieszczenie i wkurza mnie to.

Napisany przez: grzałka wto, 12 maj 2015 - 17:59

Moja córka 13 lat umie usmażyć jajecznicę, naleśniki, obsługuje Thermomix. Kotleta nie usmaży, za to jej 10 letni brat jak najbardziej. Bo on się garnie, a ona nie. Ja jej nie zachęcam, bo sama nie lubię kuchni i gotowania. Z głodu nie zginie. Mój syn umie znacznie więcej, może nawet więcej niż ja, ale jemu sie to podoba. Ja w związek małżeński weszłam z umiejętnością gotowania wody na herbatę 😀

Napisany przez: domi wto, 12 maj 2015 - 18:13

Grzałka> Ok i nijak ich nie zachęcałaś do tego? Sami tacy chętni od zawsze icon_eek.gif ?
Rozumiem, ze nie tylko sama usmaży naleśniki, ale ciasto naleśnikowe proporcjonalnie rozrobi i użyje miksera do zmieszania?

Ciocia Magda> a nikt Ci nigdy nie wypominał, że dziewczyny nic nie potrafią zrobić? Ja dziś usłyszałam, że jednej syn 9 lat sam smaży kiełbasę, robi kanapki i nie widzi problemu, ze obiadu i mamy nie ma. Drugi też nie rozpacza, je co jest w lodówce, bo jak głodny to pochłonie cokolwiek. A moja zaraz wydzwania z pretensją, gdzie ja jestem, że głodna (8 godzin w szkole, w tym 2 wf-y i tańce), że kanapek nie chce bo jadła w szkole, że przecież tylko czymś na ciepło się najada itp. Fakt, że kanapek nie lubi, nawet na śniadanie i kolacje raczej ich nie jada. Nawet bardzo głodna nie zje byle czego icon_rolleyes.gif .
Ja byłam dziś na pogrzebie i przedłużał się strasznie, więc nie szłam na stypę. Wiedziałam, że restauracja bardzo daleko i nie zdążę na czas przygotować obiadu, mało tego- byłabym o "dużą" godzinę spóźniona, a dziś właśnie D. miała taki pracowity/głodny dzień icon_wink.gif . I tu sie zaczęła afera rodzinna ... icon_confused.gif .

Napisany przez: grzałka wto, 12 maj 2015 - 18:34

CYTAT(domi @ Tue, 12 May 2015 - 19:13) *
Ok i nijak ich nie zachęcałaś do tego? Sami tacy chętni od zawsze icon_eek.gif ?
Rozumiem, ze nie tylko sama usmaży naleśniki, ale ciasto naleśnikowe proporcjonalnie rozrobi i użyje miksera do zmieszania?


Syna? Nijak. Od przedszkola sie interesował, pierwsze oznaki to była chyba kuchnia- wymarzona zabawka w wieku przedszkolnym. Uwielbiał rozbijać kotlety, kroić warzywa, mieszać, próbować, dodawać. Prawdę mówiąc dzięki niemu poszerzyłam swój repertuar kulinarny 😎

A córka tak, sama zrobi ciasto naleśnikowe. To było tak, ze kiedyś bardzo chciała naleśniki, a ja nie miałam nastroju, wiec powiedziałam jej, żeby sobie poszukała przepisu w internecie. Ale ona i tak jest bardzo do tylu w stosunku do swoich niektórych koleżanek, jedna z nich mieszkała z nami latem tydzień na działce i umiała znacznie więcej.

Magda, moje dzieci maja w obowiązkach nakrywanie do posiłków i sprzątanie ze stołu. Obsługiwanie kogoś wywołuje we mnie agresję, w sumie nawet nie wiem dlaczego, ale pewnie dlatego dzieci i mąż całkiem nieźle sobie radzą z wszelkimi pracami domowymi.

Napisany przez: domi wto, 12 maj 2015 - 19:00

CYTAT(grzałka @ Tue, 12 May 2015 - 19:34) *
Syna? Nijak. Od przedszkola sie interesował, pierwsze oznaki to była chyba kuchnia- wymarzona zabawka w wieku przedszkolnym. Uwielbiał rozbijać kotlety, kroić warzywa, mieszać, próbować, dodawać. Prawdę mówiąc dzięki niemu poszerzyłam swój repertuar kulinarny 😎

To gratuluje syna, rośnie Ci kucharz, a wiadomo nie od dziś, że mężczyźni to znakomici kucharze.
Dominika tez lubiła... jak była mała. Cieszyłam się, że dzięki temu nie będę mieć w przyszłości problemu, nigdy jej niczego nie zabraniałam, nie zniechęcałam, nawet gdy miałam potem sprzątania na godzinę 06.gif .
Nie wiem co się stało 32.gif , dlaczego nagle przestało jej się chcieć.

Napisany przez: Ciocia Magda wto, 12 maj 2015 - 20:48

CYTAT(domi @ Tue, 12 May 2015 - 19:13) *
Ciocia Magda> a nikt Ci nigdy nie wypominał, że dziewczyny nic nie potrafią zrobić? Ja dziś usłyszałam, że jednej syn 9 lat sam smaży kiełbasę, robi kanapki i nie widzi problemu, ze obiadu i mamy nie ma. Drugi też nie rozpacza, je co jest w lodówce, bo jak głodny to pochłonie cokolwiek. A moja zaraz wydzwania z pretensją, gdzie ja jestem, że głodna (8 godzin w szkole, w tym 2 wf-y i tańce), że kanapek nie chce bo jadła w szkole, że przecież tylko czymś na ciepło się najada itp. Fakt, że kanapek nie lubi, nawet na śniadanie i kolacje raczej ich nie jada. Nawet bardzo głodna nie zje byle czego icon_rolleyes.gif .
Ja byłam dziś na pogrzebie i przedłużał się strasznie, więc nie szłam na stypę. Wiedziałam, że restauracja bardzo daleko i nie zdążę na czas przygotować obiadu, mało tego- byłabym o "dużą" godzinę spóźniona, a dziś właśnie D. miała taki pracowity/głodny dzień icon_wink.gif . I tu sie zaczęła afera rodzinna ... icon_confused.gif .


Domi, ja myślę, że problemem nie jest to, co ona umie czy nie - tylko ten telefon z pretensjami. W końcu nie byłaś na kawie z koleżanką (a zresztą nawet gdybyś była, to masz do tego święte prawo) i rzeczywiście w takiej sytuacji dziecko w tym wieku powinno sobie umieć jakoś poradzić. Rozumiem, że to pewnie był zbieg okoliczności, pogrzeb trwał dłużej niż przewidywałaś, itd. - ja w takich sytuacjach od razu zakładam, że nie zdążę i daję dzieciom pieniądze na obiad w szkole, albo po prostu je uprzedzam, że będą musiały coś sobie zorganizować (i nie komentuję, jeśli jest to McD). Rodzina pewnie oczekiwała, że będziesz na stypie i stąd te komentarze.

Grzałka, ja z kolei uwielbiam "otaczać opieką" i co tu dużo kryć, jestem nadopiekuńcza. Rozpuściłam nawet męża, którego matka wychowała do pełnej samodzielności.

Moje córy też kiedyś zrobiły naleśniki - ja byłam na wyjeździe. Miały za mało mąki, ale nie chciało im się iść do sklepu, więc wyszły jakieś "dziwne" 04.gif 37.gif

Napisany przez: grzałka wto, 12 maj 2015 - 20:56

Zgadzam się, że niewłaściwe są pretensje, a nie sama niezaradnosc. I pewnie też bym się zdziwiła, gdyby ktoś nie poszedł na stypę że względu na czekającą w domu na obiad 13- letnią córkę. Mogła zjeść cokolwiek, obiad mógłby być wieczorem. Albo i wcale i tez nic by się nie stało.

Napisany przez: jaAga* wto, 12 maj 2015 - 21:18

Moja dwunastolatka też nie gotuje, boi się ognia, a mamy kuchenkę gazową. Może nawet chciałaby coś zrobić ale ma jakieś lęki, że się poparzy ( oparzyła się raz żelazkiem i prasować też nie chce). Podgrzeje zupę, zrobi zanapki, ewentualnie włoży mrożoną pizzę do piekarnika. Mnie ta jej niezaradność kuchenna wkurza, ale ona nie ma pretensji jak nie ma w domu obiadu ( ja wracam po 16.00 a ona często dużo wcześniej), zjada wtedy kanapkę, kabanosa czy jakiś jogurt.

Napisany przez: domi wto, 12 maj 2015 - 21:37

Takie pretensje zdarzyły sie tylko raz, gdy obiecałam, ze będę w domu, a nie było mnie. Tym razem nie było telefonu, tylko pewnie byłby, gdyby wróciła z przekonaniem, że jestem, a by mnie nieoczekiwanie nie było. Jeśli ją uprzedzę, że mnie może nie być, to nie ma problemu. Jest przygotowana psychicznie i kulinarnie (zawsze coś mam w zanadrzu w lodówce do odgrzania). Tu chodzi o niesłowność moją, że miałam być, a mnie nie ma i szczerze.... rozumiem ją. Ja też jestem uczulona na niesłowność i spóźnianie się. Jestem słowna i punktualna i tego od innych oczekuję. Przewidziałam 3 godz na pogrzeb i stypę, bo nigdy dłużej nie trwało. Byłam przekonana, że zdążę. Cóż... widać niczego nie można być pewnym.
A stypa przecież nie jest najważniejsza tego dnia. Osobiście nigdy nie uważałam jej za ważną, gdyż różaniec, modlitwa i obecność na pogrzebie jest najważniejsza. Stąd zdziwiła mnie reakcja tak impulsywna.

A najechano tak na mnie, że nie miałam szansy nawet się obronić. D. może nie jest samodzielna w kuchni ale jest w innych kwestiach samodzielniejsza niż niejedna starsza nastolatka. Mozna by porównać do tego, ze każdy rozwija się w innym tempie. Toteż sądziłam do tej pory, że ta jej niesamodzielność w kuchni nie jest niczym dziwnym i niewłaściwym.
Namawiałam, proponowałam, ale nie czułam, ze powinnam naciskać.

Napisany przez: Agnieszka AZJ wto, 12 maj 2015 - 23:24

W przypadku moich dziewczyn naleśniki były pierwszą rzeczą, której samodzielne robienie opanowały. Proporcje mamy proste - szklanka mleka, szklanka mąki i 2 jajka (lub wielokrotność). Są starsze od Twojej, więc generalnie samodzielne w kuchni - Ania już w ogóle mieszka i godspodarzy się samodzielnie, Zosia przestrzega rygorystycznej diety i obsługuje sie sama, a Julka różnie, ale jest w stanie zarówno podgrzać sobie to, co jest, jak i kupić coś (np. pierogi, bo mamy świetny sklep po sąsiedzku).

Ostatnio zademonstrowała natomiast samodzielność nieco przesadną. Miała skrócone lekcje i była w domu ok. 12, Zosia tego dnia pisała dwie matury, a ja miałam dyżur w Muzeum. Julka zadzwoniła do mnie, że jest głodna, a w domu nic nie ma, a ja nie miałam za bardzo czasu i głowy do tego. Powiedziałam" masz pieniądze ? to kup sobie coś i przygotuj, duża jesteś." I co zrobiła ? zamowiła sushi z dostawą do domu 37.gif najmniejszy zestaw, jaki dowożą do nas kosztuje 64 zł, więc wydała całą kasę, jaką miała i dołożyła z kieszonkowego. Jak się o tym dowiedziałam, myślałam, ze eksploduję. Oczywiście tego, co zapłaciła z własnych jej nie oddałam, ale na bilety do teatru muszę jej dać znowu.
Ale plus taki, ze sushi starczyło także dla zmaltretowanej maturą Zosi icon_wink.gif

Napisany przez: bb śro, 13 maj 2015 - 07:02

Swiatowa kobietke masz w domu, AgnieszkoAZJ

PS- dobrze, ze jakiejs chwilowki nie zaciagnela 29.gif

Napisany przez: Kaszanka śro, 13 maj 2015 - 08:16

Ja nie lubię gotować choć to robię codziennie i dodatkowo nie znoszę jak mi się ktoś plącze pod nogami więc Gaba w gotowaniu nie uczestniczy. Ale z samej obserwacji potrafi parę rzeczy zrobić: kanapki, herbatę, podgrzać mleko czy zupę, zrobić tosty, wrzucić do piekarnika pizzę mrożoną czy frytki, ugotować makaron czy ryż. Młoda nie jest jakimś wielkim smakoszem, jej menu jest dość ograniczone, nie lubi nowości.

Kucharzenie trzeba mieć we krwi, ja kocham jeść i mam wrażliwy żołądek więc gotuję, ale najchętniej przerzuciłabym się na jakieś gotowce 06.gif

Prasuje też rzadko, bo nie ma takiej potrzeby - rzeczy chowane do szafy nie prasuję w ogóle, dopiero rano to co każdy ma zamiar wrzucić na grzbiet. Ale potrafi, wie że trzeba uważać, ale opory ja mam jednak, bo w jej wieku poparzyłam się tyle razy, że cud że nie mam blizn.

Napisany przez: gozar śro, 13 maj 2015 - 09:15

Pola (icon_cool.gif umie sporo tylko jej się nie chce. Lenistwo to jej drugie imię. Ale mimo wszystko sama zrobi sobie w weekend śniadanie i kolację na tygodniu. Kanapki, parówki , płatki to niewiele wymagajęce posiłki , których nie da się nie zrobić więc je robi. Zrobienie herbaty też nei jest dla niej uciążliwe, a nawet chętnie robi innym domownikom. Gdy ma przejawy chęci pomocy to uczestniczy w robieniu obiadu. Sama smaży placki czy naleśniki.

Oboje z Leonem uwielbiają piec. Syn (6), ma zacięcie kulinarne, więc pcha mi się okropnie do kuchni. Od około roku sam smaży. Nie ważne co , aby smażyć. Kroi sobie np marchewkę, pietruszkę i paprykę i wrzuca na patelnie. I nie wiem jak on to robi ale zawsze jak coś zrobi to reszta dzieciaków zbiega się do jedzenia tego bardziej niż do mojego icon_wink.gif Piecze sam. Dobie tzw ' miksturki" Nie wiem jak on to robi , ale jego ciast i ciasteczka są lepsze niż z przepisu. Generalnie ma dobre zadatki , aby go nie przechwalić.

Natomiast żadne nie ma pociągu do sprzątania. Przeważnie ich pokoje sprzątam ja, jak już do nich wejść się nie da. Chociaż jak już przycisnę to Leon robi to zdecydowanie dokładniej.

Myją się sami. Cała trójka.
Nie prasują





Napisany przez: jaAga* śro, 13 maj 2015 - 09:35

Gozar, pogratulować dzieci- my pisałyśmy o nastolatkach, a Pola ma przecież 8 lat.
I rzeczywiście moja prawie ośmiolatka też bardziej się garnie do kuchni, niż starsza, więc to chyba trzeba mieć w genach icon_wink.gif. Chętnie pilnuje czegoś na patelni, przewraca czy miesza - ale żadna nie usmażyłaby sama naleśników icon_rolleyes.gif .
Dodam jeszcze, że potrafią obierać owoce/warzywa ale robią to niechętnie i obieraczką nie nożem.
Sama mam kilka ładnych blizn na dłoniach z dzieciństwa przez nieumiejętne używanie noża icon_wink.gif.

Co do mycia, to od kiedy pamiętam też robią to same (niekiedy tylko proszę żeby się odezwały z łazienki, bo Karina ma manię zanurzania w wannie w całości), starsza oczywiście się zamyka w łazience.

Napisany przez: Paula. czw, 14 maj 2015 - 22:19

Moje dziewczyny obie chętnie pomagają w kuchni, ale młodsza stanowczo bardziej, właściwie ciężko żebym coś zrobiła bez jej pomocy i w tej chwili jest to już konkretna pomoc (miesza, smaruje, układa itd). Starsza sama szykuje sobie śniadania i drugie śniadania oraz kolacje. Obiadów nie, bo nie musi, T. pracuje w domu więc jak Kinga wraca ze szkoły i odbierze Malwinę z przedszkola daje im zupę, którą zwykle ja wcześniej ugotuję. Ale są takie dni jak dziś, gdy wróciłam do domu przekonana, że będę szykować jakiś obiad a podano mi brokułową, a na drugie było spaghetti (ja z racji nie jedzenia makarony, jadłam sam sos).
Także mogę powiedzieć, że u nas wszyscy gotują icon_smile.gif. Jak ktoś jest głodny to idzie do kuchni i sprawdza co jest do jedzenia, tylko Malwina jeszcze komunikuje, że jest głodna, bo jednak za mała, żeby się całkiem sama obsłużyła, chociaż też potrafi sobie w jakimś zakresie poradzić.
Starsza tak w ogóle jest już w dużej mierze samo obsługowa, czekam niecierpliwie, kiedy młodsza tez taka będzie icon_smile.gif

Napisany przez: ABC wychowania nie, 07 cze 2015 - 20:30

W nawiązaniu do problemu autora tematu.
Aby mówić o szerokopojętnej samodzielności dziecka, czy też nastolatka, należy wrócić do młodszych lat i tego jakich wyborów pozwalało mu się dokonywać.
Samodzielność przeważnie jest umiejętnością "funkcjonalną", kształtowana od najmłodszych lat, dlatego tak ważne jest uczenie, nawet tych najmłodszych dzieci podejmować decyzję, gdyż to może być już ich doświadczeniem. Dalej jeśli chodzi o dzieci starsze, a nawet dorastające, to należy okazywać szacunek dla ich zmagań, które sami podejmują. Oczywiście nie wyręczać ich, ale dyskretnie pomagać. Stosowne jest także nie zadawanie dziecku wielu pytań, zachęcanie dzieci do korzystania z cudzych doświadczeń, a przede wszystkim nie odbieranie mu nadziei.

Dla zaintresowanych więcej w "Jak kochać i wymagać. Poradnik dla rodziców"

Napisany przez: jjusti18 pią, 20 paź 2017 - 12:06

Warto być samodzielnym i dążyć do niezależności... Dlatego ja postawiłam własny biznes. A teraz miałam świetną okazję, żeby się doszkolić na Europejskim Forum Gospodarczym- Łódzkim 2017. Może też ktoś był?

Napisany przez: mariko887 śro, 13 gru 2017 - 08:43

ale każdy to ma

____________________
https://www.argentum-event.pl/argentum-event/maszyna-goldberga.htm

Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)