czy u Was w żłobkach dzieci dostają słodycze ??
Gdy 2 dni temu odbieraliśmy Miśkę ze żłobka dzierżyła w dłoni MilkyWaya, wczoraj wyszła z wafelkiem w czekoladzie ( typu Grześ) - Miśka ich nie jadła, dostała je do domu; przedwczoraj tak mnie zatkało z wrażenia,że po uprzejmiej wymianie zdać z opiekunką, że moje dziecko jest uczulone na mleko, że jest za małe na takie słodycze i bla bla schowałam batona do kieszeni i poszliśmy; wczoraj jak zobaczyłam tego wafelka to się wkurzyłam i poszłam do kierowniczki; Pani kierownik poinformowała mnie że to normalne że dzieci będą dostawać do domu batony, wafelki, ciastka itp i jeżeli ja sobie tego nie życzę to mam jej napisać oświadczenie w tej sprawie; Miśka ma 20 miesięcy ale są dzieci w jej grupie dużo młodsze - grupa składa się z dzieci urodzonych w roku 2009 więc nawet takie które nie mają roczku !!!
u nas też dostawały
u nas jak już to zwykłe wafelki śmietankowe, petit bery (czy jak się pisze) lub owoce dostają dzieciaki i mam nadzieje że tak zostanie.
Ale juz abstrahujac od tego czy to zdrowe/nie zdrowe. Jaki ma sens dawanie dzieciom slodyczy, ktore maja zjesc w domu? Przeciez w domu to rodzice moga dac wg wlasnego uznania.
A procz tych na wynos jedza jeszcze slodycze w trakcie zlobka?
Poza tym - jak możesz pisać oświadczenie czy dzieciak ma coś jeść czy nie jeśli to nie jest ujęte w menu??? Jeśli dziecku coś zaszkodzi, ma alergię a ty o tym nie wiesz ( np. orzeszki arachidowe są w przeróżnych produktach) to jeśli tego nie ma w oficjalnym spisie - placówka umywa ręce od odpowiedzialności.Zwłaszcza jeśli daje na droge do domu bo przecież było jedzone juz poza murami.Coś mi tu śmierdzi zwyczajnie.
swoją droge dzieci są sptyne, jeżeli ja bym kolejny dzień zabrała mojemu dziecku smakoły to on zaraz po dostaniu bo otworzył sobie i ugryzł zanim by do mnie przyszedł
na pewno sa jakies wytyczne co do zywienia dzieci w żłobkach, skoro nie wpisuja tego w menu to znaczy, że mają swiadomość ze raczej nie mozna podawac dzieciom
w ogóle dziwny zwyczaj i w sumie to nie rozumiem jego celu
Mój w prawdzie już przedszkolak ale problem słodyczy też mamy.
Polecam wÄ…tek https://www.maluchy.pl/forum/Cukierki-cukierki-i-cukierki-t74793.html
u nas czegoś takiego nie ma, tylko to co w menu. U Julka w żłobku trochę lepsze niż u Wojtka w przedszkolu choć ta sama kuchnia i siedziba. W żłobku nie dają np. kanapek z nutella a w przedszkolu tak. Odkąd u nas zatrudniono dietetyka jadłospis zdecydowanie się poprawił. Wcześniej dzieci na podwieczorek jadały np. bułkę pizzę
Szczerze to zastanawiam się kto pracuje w tych przedszkolach i je prowadzi. Batony na wychodne, telewizja na codzień, brak spacerów itd. W naszym starym przedszkolu pracowały panie z "30 letnim doświadczeniem" i też wiele z tych rzeczy było stosowane. Teraz mamy młode super panie i Wojtek non stop coś robi w przedszkolu. Codziennie inne prace wiszą na wystawie+jakieś jeżyki+sałatki itd., zero telewizora a w nagrodę naklejki a nie słodycze. Czy u was też pracują "starsze" panie i dlatego stosują metody z czasów gdy my byłyśmy małe? O co chodzi?
U nas w żłobku dzieci też dostawały słodycze do domu. Intencji nie rozumiem. Moje dziecko jako bezmleczne większości tych czekoladowych smakołyków i tak nie mogłoby zjeśc. Ja chowałam do torby, ale u nas nie było problemu, bo wiedziałam, że Ola nie będzie walczyła o te słodkości. Gorzej jeśli rodzice przestrzegają jakiś tam zasad zdrowego żywienia, a pani da i dziecko chce, albo jeśli jest alergikiem. Oświadczeń nie pisałam, potulnie zwijałam paczuszkę, tak jak i pozostała częśc rodziców.
Heleno, u nas do tej pory była pani lat 35, mama 1 dziecka i miała czas i chęci, żeby się z dziećmi bawić i pracować a po godzinach też jeszcze potrafiła przygotowywać przeróżne rzeczy. Nie było ani słodyczy, ani tv, było duzo spacerów, wycieczek i tp.
Teraz mamy panią lat 25 (teraz to jej drugi rok pracy), mąż zero dzieci i pani nie ma czasu ani chęci, daje słodycze i kiedy tylko się da ogladają tv. Tzn jak było ładnie to faktycznie chodzili na plac zabaw ale kiedy tylko jest zimniej, przestali wychodzić a w zamian za to codziennie jest bajka w tv.
W piątki pani przychodzi na 11, o 11.45 dzieci (wg planu dnia) zaczynają przygotowywać się do obiadu (sprzatanie zabawek, mycie rączek...), czyli miała dziś 45 minut czasu na zajęcia ( dla mnie to akurat na jakąś pracę plastyczną czy inną zabawę), pani ten czas skwapliwie wykorzystała na puszczenie dzieciom bajki, tzn dwóch . Z przedszkola wychodzi punktualnie o 13 codziennie, czyli dzieci odprowadza do drugiej grupy zwykle już o 12.50, potem ubiera płaszczyk i tyle ją widzieli.
Wniosek z tego, że nie o wiek tu chodzi a o postawę.
Kochane - temat daje do myslenia.... tzn teraz mi sie oczy otworzyly i powiem, że nawet zwracałam uwage na to ale z marnym skutkiem.... w żlobku slodycze dawane na odchodne były często - było tak, że moja Julka sie dopominała tych darowizn. Teraz jesteśmy w przedszkolu i o dziwo slodycze są rzadko. Częściej jest owoc czy jogurt...aczkolwiek zapytam nastepnym razem na jakiej zasadzie jest to u nas dawane....
Jeśli chodzi o to co dzieciaczki robią to u nas cos sie dzieje - panie co rusz wystawiaja prace dzieci na głównym holu i widac, że w każdej grupie robione jest co innego...czy ogladaja Tv nie wiem ale zapytam.....
jestem po rozmowie z kierowniczką i dyrekcją żłobków miejskich
sprawa wygląda tak: jako że stawka żywieniowa na jedno dziecko wynosi: x, musi ona zostać w pełni wykorzystana - nie może zostać ani złotówki z kwoty wpłacanej na żywienie dzieci w kasie; Panie poinformowały mnie, że zdarza się że zostaje jakaś drobna suma z tej kwoty, więc dodatkowo są dokupowane właśnie różnego rodzaju "łakocie" dla dziecka "na wynos" do domu tak by im się zgadzała kasa w bilansie DZIENNYM... Panie przekonywały mnie, że nie zawsze są to słodycze i starają się aby było to żadko a często jest to banan, jabłko, pomarańcz czy soczek... co do "łakoci" to oznajmiono mi, że czekolada ma w sobie składniki odżywcze i jest wpisana w dietę dzieci... nie jest to ujmowane w menu dzieci z powodu tego, że tam są wypisane posiłki, które zaspokajają dzienną porcję wartości odżywczych jaką musi dostać dziecko w danym wieku a rzeczy "na wynos" są dodatkiem, który wyrównuje kwotową wartość dzienną wyżywienia dziecka; Panie powiedziały, ze dlatego maluchy dostają to przy wyjściu abyśmy to my rodzice zdecydowali czy mają to zjeść czy nie........ noooo więc tak to się sprawa przedstawia
swoją drogą jeżeli chodzi o czekoladę to ja rozumiem, że posiada ona wartości odżywcze i w jakichś tam ilościach jest zdrowa ale jak dla mnie to mowa tu o pełnowartościowej czekoladzie min 75% zawartości kakao a nie o czekoladzie w batonach typu milki way...
W naszym żłobku nie dajemy słodyczy do domu na co dzień a kasa jaka zostanie ze stawki żywieniowej jest przeznaczona na tzw "paczki" na Mikołaja i ewentualnie tam są jakieś słodycze i zabawka, w zależności od tego ile pieniążków zostanie.
jeśli już dajemy dzieciom słodycze do domu, to są to rzeczy przyniesione przez rodziców i wkładamy je do szafeczek a nie dajemy dzieciom do ręki
Nie. U nas zamiast słodyczy są owoce i to jest nasze "coś słodkiego." Od czasu do czasu, rzadko coś innego np. daktylowy batonik czy sama coś zrobię z ksylitolem. Generalnie jak prosi o coś słodkiego to nie dostanie na pewno. Dostanie normalny posiłek. Nawet owoca nie dostanie. Słodkości to niespodzianka. Owoce pojawiają się po posiłkach albo pomiędzy nimi raz lub dwa razy dziennie. Tłumaczę córce, że słodkich rzeczy nie powinniśmy jeść za często bo słodkie uzależnia nawet jak jest zdrowe.
https://www.biotrendy.pl/lifestyle/orzechy-wloskie-z-ekologicznych-upraw/
Staram się jej dawać zamienniki. Na przyklad orzechy włoskie, które są o wiele zdrowsze.
Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)