No i jak w temacie - witam w kolejnej części naszych rozmów o dzieciach - i nie tylko
I mam nadzieję, że ta 14-stka będzie dla nas wszystkich szczęśliwa!
A tutaj linki do poprzednich części - wspomnienia, wspomnienia....:
13 - https://www.maluchy.pl/forum/index.php?showtopic=59955
12 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-cz-12-t56182.html
11 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-cz-11-t54066.html
10 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-odc-10and33-t52460.html
9 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-czesc-9-t51195.html
8 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-8-czesc-and33-t49979.html
7 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-to-juz-7-czesc-naszych-dziejowand33-t47740.html
6 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-odcinek-6-and33and33and33--t45274.html
5 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-to-juz-odc-5-t41997.html
4 - https://www.maluchy.pl/forum/LIPCOWE-SLONECZKA-ODC-4-t40990.html
3 - https://www.maluchy.pl/forum/Lipcowe-Sloneczka-czesc-3--t40033.html
2 - https://www.maluchy.pl/forum/Lipcowe-sloneczka-cd--t38649.html
1 - https://www.maluchy.pl/forum/-Lipcowe-Sloneczka--t34648.html
0 - https://www.maluchy.pl/forum/index.php?showtopic=27035
Meldujemy się, chyba za dużo tych wątków Mariena
o rany choć raz ja jedna z pierwszych
Mariena Boże strasznie współczuję tego dziadostwa boleriozy,robiłyście jakieś testy na obecność tych bakterii?
obie powinnyście chyba zrobić wiesz tak dla upewnienia co i jak.
pocieszę cie ,ze to uleczalne mimo iż długo się to leczy.
Ada no tak właśnie pomyslałam ,że Sophie wygląda na duża dziewczynkę
mi lekarz zawsze mówi-proporcje to wskaźnik zdrowia-no ale moje Bruno to waga piórkowa.
Iza no chłop na dąb ci rośnie.
Ja jutro mam echo serca w szpitalu-tez mam stresa bo jakies cuda na holterze powychodziły
Melduję się i ja
Szkoda, że nie pierwsza.........bociek mi się marzy
Dzisiaj nie chce mi sie zupełnie nic. Do tego mąż ma imieniny i trzeba małe co nie co przygotować na kolację bo goście przybędą. Jeszcze czeka mnie pieczenie placka
Poza tym 2 dni ryczę, normalnie nie wiem co ze mną jest. Wyglądam jak zombi takie podkrążone ślepia mam. Wczoraj mężusiowi kupowałam prezent. Liczyłam wręcz na podskoki bo podarowałam mu drzewko bon sai oraz śliczną koszulę. O drzewku marzy już od dawien dawna więc co tam, kupiłam duże i piękne. Ucieszył się, był strasznie zaskoczony. Jednak cały dzień jakoś mnie nie zauważał i właściwie siedziałam sama jak palec. Dzisiaj z rana chciał bym jechała z nim do miasta i wybrała prezent dla siebie (w niedziele moje przypadają). Wcale nie miałam na to ochoty bo od samego rana znowu ryczałam. Nie dosyć, ze zaspałam do pracy to jeszcze....ech...szkoda gadać. Nie wiem co się ze mną dzieje. Moze to skutek tego, że bardzo pragnę zajść w ciążę, ale jeszcze teraz nie bardzo możemy sie zdecydować. Wczoraj wieczorem oglądaliśmy świetny film dokumentalny o rozwoju płodu w łonie matki od pierwszych dni życia. Rozczuliło mnie to niezmiernie tym bardziej, ze pokazywano równiez 3 porody. I teraz snuje sie po chacie i myślę, myślę, myślę.........chyba hormony nieświadomie płatają mi figle
Joaba daj znać jak po badaniach
melduję się i ja....
u mnie ostatnio totalny brak czasu.... ech...
ogromne buziaki dla wszystkich trzylatków!!!!
Anecznik a może już zaciążyłaś i stąd ta huśtawka nastroju????
życzę Ci by się ułożyło jak najlepiej i pomyśl, że co się odwlecze to...
a Mariena zapewne jak tylko dorwie się do netu to Ci boćka wstawi...
moja Klaudusia jest od dziś dojrzałą trzy-latką
Anecznik no to do dzieła z tym boćkiem tzn raczej z mężem,a mąż też chce drugie dziecko?
bo jesli tak to nie ma problemu,bo czasem wiesz facet nie chce i wtedy pozostaje ci go tylko upić i tyle
tak serio to idealna róznica wieku by była i Niki miałby sie z kim bawić trzymam kciuki kochanieńka
odnośnie mojego serca niestety muszę mieć ablacje serca juz 3 w moim życiu ale leprze to niż rozrusznik.
Myszorek witaj wśród żywych,jeszcze trochę i odetchniesz ,ja tak od 2 miesięcy dopiero oddech łapie.
Myszorek nie, nie zaciążyłam na 100%........kurcze no jeszcze teraz nie bardzo możemy O tym czyraku niestety nic mi nie wiadomo. Moze poczekaj i zobacz co po tej maści będzie sie działo, a jak nie pomoże to chyba zabieg chirurgiczny bedzie najlepszym wyjściem. Miejsce i owszem dość delikatne, ale lepiej reagować za wczasu.
Joaba mąż bardzo chce, ale musimy jeszcze troche poczekać, tak jak pisałam powyżej.
Właśnie wróciłam z nad wody. Zadzwoniła babcia Gosia, że są nad wodą i mam im przywieź małego. Nie byłam pewna co zrobić bo mimo 28 stopni niebo chmurzy się co chwila. Ale co tam poszłam na żywioł, założyłam małemu kąpielówki, wzięła wszelkie potrzebne mataklosy i heja! Nikoś sie cieszył niesamowicie i co chwila pytał czy jedziemy nad morze Mimo, ze nie chciałam dziecka wprowadzac w błąd nie mogłam patrzeć jak po odpowiedzi "to nie jest morze" Nikosiowi robi się smutno...poza tym kłócił się, że on jedzie nad morze. A niech mu będzie, że to morze. Ja niestety musiałam wrócić do domu do pracy więc małego zostawiłam z babcią. Kiedy odjeżdżałam wsiadali na łódke zabezpieczeni w kapoki. Mały ma znowu frajdę. Jestem niesamowicie wdzięczna, że babcia robi takie niespodzianki a z drugiej strony mam ogromny żal do siebie i męża, ze mamy taką pracę a nie inna i nie jest nam dane z małym jeździć tak często nad wodę Zapowiedziałam jednak już męzowi, ze jak tylko przyjdą upały bez deszczy i burz to pakujemy się z rana w jakąś niedzielę i jedziemy z dzieckiem nad wodę, do zoo...itp by wiedział, że mama i tata chca też pokazać mu trochę swiata i zrobić frajdę.
Na chwilke wpadam zeby sie zameldowac na watku 14 naszych "przygod" no i zeby spoznione zyczenia zlozyc.
Anecznik, dla mnie tez bardzo wazne jest pokazywanie swiata Sophie i ciesze sie, ze jest mi to dane. Naprawde bardzo to doceniam. Tak tylko czasem po kryjomu zazdroszcze Sophie tego ze potrafi sie wszystkim zachwycac. Najmniejszymi rzeczami, na ktore my na codzien nie zwracamy uwagi. Naprawde dziecinstwo to najpiekniejszy okres w zyciu.
Inna rzecz, ze i ja ostatnio przezywam bardzo wyjatkowy okres. Sophie w zlobku do 16.00 a my z Achilesem chodzimy na spacery, poplywac w jeziorze lub w rzecze, lub idziemy na popoludniuwy seans do kina....zachowujemy sie jak para, ktora jest ze soba od niedawna. Nie bylo nam dane tym sie nacieszyc wczesniej wiec odbijamy sobie to teraz...
O Mariena widze, ze jestes :0) Jak tam zdrowie u ciebie i Ani? I wlasnie jeszcze jedno pytanie...czy ty mi podczas waszego pobytu ze znajomymi wysylalas smsa czy to byla jakas pomylka. Bo wydaje mi sie, ze niechcacy sie tobie do mnie wyslalo, dlatego nie odpowiadalam, choc moze jestem w bledzie :0/
Aaaa...i lece po aparat i zaraz ci napisze jeszcze raz cala nazwe, bo chyba jeszcze raz prosilas.
Ada - zazdroszczę wam tego czasu dla siebie... pięknie, że potraficie w taki właśnie sposób go wykorzystać, bardzo mi się to podoba
Chociaż ja w ubiegłym tygodniu też z mężem mieliśmy wychodne - Ania nocowała u babci a my poszliśmy na nocny seans do kina, na 22.
Anecznik - nie zazdroszczę huśtawki nastrojów. Tylko tak sobie myślę, czy kiedykolwiek znajdziecie ten właściwy czas na dziecko, zawsze znajdzie się "coś do zrobienia, jeszcze tylko to i zaraz..." a potem coś następnego. A jak będzie już ciąża to okaże się, że wcale nie jest tak pod górkę, zawsze uda się dopasować inne plany. Przemyślcie to oboje i do dzieła
Joaba - teraz jest za wcześnie na testy w kierunku tych bakterii - akurat jeśli o badania laboratoryjne chodzi, to znam się na tym raczej dobrze z racji zawodu.
Cześć Aduś!!! Jak miło cię widzieć!!! Jest OK, Ani zniknął rumień i nie widać że cokolwiek jej dolega, ale to taka choroba niestety.
Aparat to Canon Powersshot S5IS z 12razowym zoomem.
Nie żebym się czepiała, ale 12-krotnym
No wlasnie to planowanie dziecka i czekanie na odpowiedni moment. Kiedys mialam podobnie jak Anecznik, teraz mam tak jak piszesz ty Mariena...szkoda jedynie, ze nic z tego nie wynika...
Ciesze sie, ze Ania ma sie lepiej. Pozdrow ja ode mnie i od Sophie:0)
Wlasnie szukam gdzie Achiles wkleil zdjecia z urodzin Sophie...bym cos wkleila, ale za leniwa jestem aby znowu to wszystko z aparatu ladowac. Jak nie znajde to wkleje innym razem.
Ja to znam, moja siostra po 20 latach spędzonych w Italii czasem tak dziwne słowo potrafi stworzyć lub taką wymyśli odmianę, że szok!!! Przyzwyczaiłam się
Muszę kończyć, szkoda bo fajnie być z kimś równocześnie, ale wszyscy siedzą tu w pokoju a ja utknęłam przy komputerze i piszę
No po 20 latach to ja rozumiem...ja jestem tu zaledwie ponad 6- Jeszcze jak bylam z R. to problemu nie bylo, w domu rozmawialo sie po polsku a niemieckiego uzywalo sie jednie na zakupach, wsrod znajomych, a teraz...niemiecki to jezyk ktory zdecydowanie przewaza w domu, stad te problemy...
Jednak znalazlam kilka zdjec w komputerze z urodzin Sophie wiec wkleje. Jednak zanim to zrobie to moze troche opisze. W sumie przyjecie bylo calkiem sympatyczne. Z planowanej 7 dzieci pojawila sie jednynie 4, ale teraz musze przyznac...bylo calkiem w sam raz. dzieci ladnie sie bawily, nic nie zostalo zdemolowane ;0). Zdecydowana wiekszosc stanowili dorosli. Pogoda dopisala...choc dzien wczesniej - nic tylko z domu nie wychodzic...
No to kilka zdjec:
Sophie zdmuchuje swieczki z tortu (juz po raz trzeci, dwa razy wczesniej zdmuchiwala w dniu swoich urodzin w poniedzialek i we wtorek w zlobku...bardzo jej sie to podoba )
Torta pomijam milczeniem. Moze i zostal zjedzony co do ostatniego okruszka, ale wizualnie byl porazka na calej lini. Historii opowiadac nie bede...mam po prostu nauczke na przyszlosc, aby nie zwlekac z pewnymi rzeczami za dlugo...
Tutaj w objeciach swojej ulubionej kolezanki Nadii.
Ciocia Manuela pomaga maluchom w konsumpcji torta. Na zdjeciu, obok Sophie Omar, rowniez lipcowy trzylatek.
Z ukochana ciocia Daria
...i trzy szefowe w kuchni podczas szykowania malej przekaski
Po torcie byly zabawy. Tutaj balon wypelniony malymi zabaweczkami. Niestety przebijanie go trwalo zdecydowanie krocej niz bylo w planach...
serdeczne życzenia dla nowych 3latków!!!!!!
ADA fajna ta wasza niunia
miło poogladać zdjęcia szczęsliwych ludzi....
Majka, no co ty...pewnie macie taki chwilowy kryzys. Wiesz u mnie tez nie zawsze jest tak kolorowo. Nieraz zalewam sie lzami i mysle sobie, ze sie po prostu spakuje i go kopne w d..., ale poki co to jedynie mysli, ktore nie trwaja dlugo...bo tak naprawde kocham go przeogromnie i nawet nie potrafie sobie wyobrazic aby go obok mnie nie bylo...
Dzis pogoda piękna u nas była,moje dziecka szalały w basenie ,potem wcinały owoce z drzew w sadzie,ja dopieszczałam swój ogród-rak nie czuje na 10000m jest co robić ale i blisko domu jest gdzie wypoczywać,jutra tez jedziemy wpadaja znajomi zsynkiem a w niedziele urodzinki Klaudusi robię.
Ada widać ,że impreza przednia była,śliczny tort,szczęśliwe dzieciaczki ,no i ty wyglądasz promiennie
a ja w imieniu Klaudusi dziękuję za życzenia ty jedna nie zapomniałaś
zmykam trochę poćwiczyć na mój bęben.
Ja tez uciekam. Buziole i do jutra!
Ada Sophie jest cudna, bardzo fajne zdjęcia z urodzinek.
Mamo oliwki my ostatnio mieliśmy też kryzys. Nie potrafiłam porozmawiać spokojnie z moim L. Teraz jest lepiej ale jeszcze nie idealnie. Ci faceci to takie ofiary czasami.
Najlepsze życzenia dla wszystkich 3-latków!!!!
U nas imprezka była w sobotę pogoda dopisała, dzieci były zadowolone. Torcik Angelika sama sobie wybrała z myszką miki
Ada śliczne zdjęcia, w pierwszej chwili myślałam że Mariena tam była (ciocia Manuela bardzo ją przypomina-naprawdę)
Majka chyba dopadł was chwilowy kryzys ale nie martw się to też minie, co jakiś czas niestety każdemu się zdarza...
Myszorek mam nadzieję że smarowanie pomoże, ale jeśli skończy się zabiegiem to chyba polega to na maleńkim nacięciu w znieczuleniu miejscowym i założeniu sączka żeby ropa spłynęła i antybiotyk.
Joaba nie tylko Ada pamietała o Klaudii urodzinkach...ja również, ale u mnie ostatnio taki czas Bynajmniej spóźnione, ale szczere dla Twojej pięknej królewny: dużo słoneczka, wszelkiej radości, mało smutku i samych beztroskich dni
Majka ja mojemu bym zrobiła nie lada awanturę, nie wyobrażam sobie by nie uczestniczył w rodzinnej imprezie razem z nami. A co on tak stroni od ludzi? Uszy do góry będzie dobrze. Raz w związku jest lepiej raz gorzej. Wiem coś o tym bo w naszym związku jest dość........różnorako i nasze relacje zmieniają się dosć raptownie...... bardzo często.
Co do ciąży...no kurcze macie racje. Jak tak człowiek będzie planował to nigdy nie znajdzie dobrego momentu na dziecko. Mam trochę obawy bo pierwsza ciąża była nieprawidłowa a z Nikosiem na początku też byłam na podtrzymaniu. Jeśli zajdę w ciążę teraz to mąż zostanie zupełnie sam z pracą, a lato i jesień to czas kiedy obowiązków jest mnóstwo. Jak wiecie teściu po operacji i jeszcze pracować nie może...właściwie nigdy juz nie będzie mógł nam pomagać tak jak do tej pory. Robi jakieś drobne rzeczy, ale musimy go pilnować. Pracownik moze i by sie znalazł, ale mimo kryzysu gospodarczego nikt do pracy nie przyjdzie za 50 zł dziennie nawet jesli będzie to dodatkowy zarobek. Wczoraj jednak bardzo, ale to bardzo uderzyła jedna sprawa. Otóż pojechaliśmy na wieczór odebrac małego z nad wody. Mały miał usmiech od ucha do ucha, podobało mu się niesamowicie. W pewnym momencie postanowił pójść na plac zabaw. Cały czas go obserwowaliśmy. Była tam 2 dzieci, która bujała się na "koniku". Nikoś stał tam chyba 15 minut i się przyglądał. Po chwili plac zrobił się pusty. Nasze dziecko usiało na jedno siedzisko konika i siedziało........samo, jak palec..........nie miał się z kim bawić Zrobiło mi się go tak cholernie żal, ze to nie porozumienie Od razu do męża skierowałam słowa, ze mógłby miec teraz już rodzeństwo i przynajmniej za rok mogliby na placu zabaw bawić się razem. Od razu pobiegliśmy do małego i mimo smutnej miny Nikos sie rozweselił kiedy babcia Gosia pobujała się razem z nim. Obiecałam wówczas sobie i innym, że Nikodem będzie miał rodzeństwo! W zyciu nie pozwolę by był jedynakiem i żył w smutku. Opisuję Wam to i cała w środku się trzęsę...ten obraz był tak bardzo bolesny Ustalilismy z mężem, ze starania zaczniemy pod koniec tego roku, nieodwołalnie. Już sobie wyobrażam jak za 2 lata jedziemy rodzinnie nad wodę, na jakieś wakacje a nasze dzieci wspólnie sie bawią...........piękny obraz w głowie mam i zrealizujemy go razem...
A tak w ogole to dziekuje wam za mile slowa. Kurcze no zgrzeszylabym gdybym cos na Sophie zlego powiedziala...naprawde fajna mam niunie. Teraz na dodatek zaczyna sie okres "kumpelski", na czym A. troche cierpi, bo Sophie chwilowo ma wieksza potrzebe kumplowania sie ze mna niz z nim...i zal mi go czasem, a z drugiej strony ta relacja z nia jest naprawde fantastyczna...
Majka, jeszcze odnosnie tego co pisalas...bo tak jak wspomnialam, pewnie to chwilowy kryzys, ale podobie jak Anecznik nie wyobrazam sobie aby A. mi nagle powiedzial, ze on ze mna nie idzie na chrzciny, o ktorych wiedzial. Co innego, gdybym go naprawde wiadomoscia zaskoczyla, a on od dawna w tym dniu mialby cos zaplanowanego...ale tak jak u ciebie? A co tak waznego do roboty ma w niedziele Twoj maz, ze nie moze sie z wami wybrac? Nie chce mu sie tak po prostu, czy naprawde zapomnial o chrzcinach i zaplanowal cos bardzo istotnego co nie moze poczekac???
my już po wizycie u chirurga...
chirurg oczywiście od razu diagnoza i zalecenie... ropień okołoodbytniczy i naciąć...
powiedział że zagrożeniem jest utrzymywanie tego aż samo pęknie a wtedy ponoć gorzej się goi....
nacięcie trwało krótko aczkolwiek boleśnie... bez znieczulenia....
Fi się darł a ja go musiałam trzymać...
a jak zobaczyłam ile ropy z tego wyciekło to mi się słabo zrobiło i omal sama nie fiknęłam...
taka spora łyżeczka jak nie łyżka ropy... bllleeee....
teraz Fi zachowuje się normalnie znaczy rezolutnie....
mamy przemywać rumiankiem, rivanolem, jutro do kontroli....
oczywiście wściekłam się i zaraz pisze reklamacje do Allianz...
poszłam do tego chirurga do lux-medu w ramach ubezpieczenia zdrowotnego jakie opłacam sobie w pracy (pakiet rodzinny) i w ofercie jak byk stoi że mój pakiet obejmuje również nacięcie ropnia... a tu gucio... w lux-medzie kazali mi za to płacić.... 135,00zł....
zapłaciłam bo tam w recepcji nie mieli jak się upewnić... ponoć... i już szarpać się z nimi nie chciałam bo i tak wystarczająco zestresowana byłam...
ale nie daruję, muszą mi to zwrócić... nie po to opłacam te składki co miesiąc....
poza tym jechałam do tego chirurga dokładnie na drugi kraniec Warszawy i pojechałam metrem bo najszybciej i najlepiej...
no i moje dziecię oczywiście zaraz na starcie walnęło kupsko i w tym cudnym aromacie cały wagon podążał.... a ja robiłam dobra minę do złej gry....
Ada piękną masz córeczkę...
Ada widzisz, przez te moje żale nawet nie napisałam nic o zdjęciach. po pierwsze nie mam pojęcia co chcesz od torta, uważam, że jest bardzo sympatyczny Najważniejsze, że był dobry i tak jak pisałaś wszystko zostało zjedzone do ostatniego okruszka. Widać, ze imprezka sie udała i Sophie zadowolona chyba. A ten ciemny chłopiec moim zdaniem niesamowicie pasuje do Waszej córeczki, śliczne dzieci by wyszły.........ale na to jest jeszcze czas
No i tak, to co opisujesz.........właśnie, zawsze ten brat czy siostra sie przydadzą. Nikoś tez mówi, ze chce dzidziusia. Najpierw byłą wersja brata bo jak twierdzi Nikoś "będzie z niego fajny kumpel", a teraz stwierdził, że chce siostrzyczkę. Chce, bardzo chce, na szczęście na razie nie chodzi uporczywie za nami i nie płacze.....chyba wówczas by mi się serce rozrywało. Mały jak już na ten temat wspomina to zawsze mówi: "mamo będziemy mieć małą dzidziulkę prawda?".... "ja Wam obiecałem, że będziemy mieć".......odwraca sie do taty i mów "zrobisz nam tata nie?". Śmiechu przy tym co niemiara, a potem serce znowu mi sie kroi kiedy widzę smutnego Nikosia na placu zabaw........
Myszorek dobrze, ze już po wszystkim choć przypuszczam, ze dla małego było to traumatyczne przeżycie. A z tym ubezpieczeniem to bardzo dziwna sprawa. Uważam, ze to powinna służba zdrowia dokładnie sprawdzic a nie odsyłać Cię z kwitkiem zapłaconego zabiegu. Staraj sie o zwrot bo 135 zł na chodniku nie leży.
Dostałam miesiączkę......za wcześnie.....cosik nie regularnie ostatnie miesiące mam. Muszę w końcu zrobić sobie cytologię, wybieram się już od 6 miesięcy No i chyba ta huśtawka nastrojów jest wyjaśniona.....to nie ciąża to miesiączka Jeszcze wczoraj o 23 wieczorem pogniewałam się na męża. Oczywiście nie bardzo się tym przejął... Mój D. jak słyszy "jestem do niczego, nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie chce"........uszy mu więdną i ma dość. Z jednej strony go rozumiem z drugiej jednak powinien już wiedzieć, ze w takich chwilach potrzebuję jego wsparcia i mnóstwa miłości. A on sobie kabaret robi
Ja już po pracy, mąż jeszcze walczy. Zaraz kąpiel i jedziemy na zakupy do Ikea. Chce w końcu dokończyć urządzanie naszego mieszkania, które już ponad 2 miesiące jest po remoncie. Trzeba kupić jakies lustro do korytarza i do małego do pokoju jakieś *****ołka typu kolejny stołek do siedzenia, półeczki itp. Mam nadzieję, że dostanę tez jakąś fajną firankę do salonu choć cały czas nie jestem przekonana czy powinnam ją zakładać. Okna mamy od podwórka, więc praktycznie prywatność zapewniona, jedynie sąsiedzi mieszkający obok mogliby kontem oka pokukać do naszych okien. Może sie wstrzymam i dopiero na jesień kupię jakieś firanki, wówczas jest szaro i ponuro i więcej światła się świeci. Chyba pieniążki zainwestuję w zrobienie jakiś fajnych zdjęć rodzinnych. Moja ścianka (wypustka) podświetlana stoi pusta i praktycznie nie ma efektu, kiedy zapali się halogen na panelu. No tak, ale Nikoś ma starą firankę w swoim pokoju, absolutnie tam nie pasuje.........tak poszukam firanki dla małego...
Przed chwilą wpadła szwagierka z rodzinką. Jadą do Włoch.......rety jak oni mają fajnie Druga szwagierka kończy pobyt nad naszym morzem. Zastanawiam się czy nam będzie dane w tym roku wybrać się choćby na weekend. Cały czas dusze męża by poszukał kogoś do pomocy. Teściu mógłby wszystkiego doglądać a pracownik zająć sie ciężkimi pracami. Pewnie gdybym była bardziej obeznana w tutejszych ludziach to już dawno bym kogoś znalazła..........jaki ten mój D. jest ciężki. Chce jechać nad morze a nic w tym kierunku nie robi. No tak czekają nas jeszcze żniwa więc jak już to dopiero po nich będziemy mogli gdzieś wyjechać Uwielbiam to miejsce, pokochałam praktycznie od razu. Jednak te wszystkie obowiązki i nie możność zamknięcia naszej "firmy gospodarczej" mnie dobija. Czasami się śmiejemy, ze napiszemy kartki zwierzętom i wywiesimy na ogrodzenia "urlop właścicieli od...do...proszę nie domagać się wiktu i opierunku" Nic na to nie poradzę, ze jestem przyzwyczajona do wakacji. Moimi rodzicami jeździliśmy co roku to nad morze to nad jezioro. W ciągu tygodnia też wyrwaliśmy się zawsze na jakiś piknik. A tutaj ciągle to samo. Nie cierpię monotonii i uwiązania. Ale cóż, miłość nie wybiera.........sama sobie jestem winna
Ale Wam ostatnio smęcę co Przepraszam, jednak jak człowiek czuje się jak sardynka w puszce to wychodzą takie pesymistyczne emocje. Postaram się nastawić pozytywnie na to wszystko bo przeciez cały czas nie mogę chodzic ze spuszczoną głowa i smętną miną.
Dobra, popisałam sama ze sobą.....potrzeba wygadania się Idę do kąpieli i potem heja na zakupy....moze to mi poprawi humor
U mnie tez dzis pesymistycznie. Rano, znalazlam mojego ukochanego kroliczka martwego. Odszedl podczas snu. Zostala nam jeszcze samiczka. Widac, ze na swoj sposob bardzo przezywa odejscie swojego "ukochanego". Siedzi caly czas w domku. Zaraz idziemy go gdzies pochowac. Nie wiem tylko jak bedzie z Sophie. Z obu krolikow ten byl jej ukochanym. Samiczka jest dosc agresywna, a samiec byl bardzo potulny. Podchodzil pod reke aby go glaskac...smutno mi tak bardzo...
Majka to nie wesoło z Wami....Wiesz ja odniosłam już dawno wrażenie, że Ty i Twój mąż jakoś tak chyba mało macie ze sobą wspólnego.....nie wiem może sie mylę, jeśli tak to przepraszam. Zauważyłam po prostu, że piszesz o nim bardzo rzadko i z reguły zawsze używasz zwrotów "ja poszłam z dziećmi do...", "ja dzieciom zrobiłam..."..wiesz o co mi chodzi prawda? Bynajmniej nie dobrze, że jest niedobrze to takie wkurzające kiedy kobieta nie ma od swojego partnera żadnej pomocy a do tego wszystkiego nie ma porozumienia. Moze pogadaj z nim na spokojnie i spróbuj wytłumaczyć co Cię gryzie i co Ci sie nie podoba w Waszych relacjach. Chłop być moze przemyśli i zacznie się trochę bardziej starać... Choć wiem, ze z facetami cieżko bo ja mojemu często robię pogaduszki typu "powiem Ci co o Tobie myślę i co mi sie nie podoba". Oczywiście zawsze oczekuję odwetu by później dojść do porozumienia, niestety z reguły zostaję sama na "polu bitwy" gdyż mój maż tłumaczy się, ze nie chce sie kłócić. Ale przecież nie trzeba się kłócić kiedy człowiek próbuje dojść do porozumienia. No tak, tylko w naszym przypadku to ja mam zawsze jakieś roszczenia a mój mąż bezustannie jest zadowolony z życia, nie ważne czy ze sobą gadamy, czy sie przytulamy czy też omijamy z daleka. Zawsze według niego jest cacy
My właśnie wróciliśmy z zakupów. Udane w połowie. Kupiłam lustro tak jak chciałam, półkę dla Nikosia i stołek....również pościele choć kołdry dużej jeszcze dla małego nie mamy. Mąż lajsnął sobie "wyginany" fotel o którym zawsze marzył. Poza tym jakieś takie bajery do kuchni kupiłam, które się przydadzą. niestety zapomniałam kupić małemu kosza do zabawek a moja wizja stworzenia na ścianie czegoś niesamowitego ze zwykłych podkładek pod szklanki legła w gruzach. Okazało się, ze 3 takie malutkie podkładki kosztują ponad 7 zł, więc na dobrą sprawę jeśli chciałabym uzyskać taki efekt jak w mojej głowie to prawie 100 zł poszło by na głupie podkładki. Zrezygnowałam i jestem strasznie złą. Właściwie nie wiem czy na siebie czy na producentów ikea, ze za takie nicoś chcą taką kasę Firanki żadnej również nie dostałam bo była nędza, jedynie zasłony były ładne, ale to jest nam zupełnie niepotrzebne. Ech tam......
Adrianna bardzo mi przykro z powodu króliczka Kurcze to takie smutne jak kochane stworzenie odchodzi...
U nas wczoraj była wichura i deszcz, no i prądu brak.
Dzieci jakoś zasnęły. U nas ucierpiała skrzynka na listy i odleciały dwie doniczki z kwiatami.
A w parkach było dużo gorzej. Teraz ciesze się że nie mieszkamy obok jakiegoś dużego drzewa.
A rano umarła moja babcia, pisałam wam kiedyś, miała raka. Jutro jedziemy na pogrzeb.
Iza moje kondolencje Trzymajcie się
hejka
jestem taka przejęta Klaudusia ma jutro urodzinki-20 osób a to tylko najbliższa rodzinka,sporo nie ,prawie jak małe wesele,najśmieszniejsze,że nikt z tych osób nigdy nie robi tego typu imprez urodzin czy imienin,no moja babcia tylko.
Pogodę mamy nie pewna ale jest kilka wariantów,jak będzie pogoda to basen z woda jak nie to basem z piłkami,ciuchy też 2 opcje ,jedna z kaloszami druga plażowa
tort zamówiłam bez udziwnień w kształcie ale gruszkowo bananowy za to.
robię dwa ciacha czekoladowy orzechowiec,i placek z jagodami z zielonym lukrem.
Oczywiście dla na siebie nie wiem co włożyć-liczyłam na bikini -żartuję
kurdę lecę bo mężuś jakieś papryczki nafaszerował na kolacje.....
Iza
Ada to smutne jak zwierzak odchodzi,nasza suina ma raka z przerzutami,cięzko mi o tym pisać ,ale jak będzie cierpieć bardzo to będzie trzeba ją uśpić to bardziej humanitarne niz patrzenie jak 13 letni pies cierpi a leków tez nie może za dużo bo wątroba też zajeta nowotworem.
póki co robimy co możemy.
Mamo oliwki współczuję tej fazy z mężem -może jakis urlopik was zregeneruje.
Iza, bardzo mi przykro...
Joaba, tak to bardzo smutne. Przynajmniej ja traktuje swoje zwierzaki jak czlonkow rodziny (a sa przeciez i tacy, ktorzy nie wiaza ze zwierzetami jakichkolwiek pozytywnych uczuc), dlatego odejscie nawet malego krolika (choc ten moj akurat maly nie byl) lapie mocno za serce...Jak patrze na klatke, jego ulubione w niej miejsce to lzy same cisna mi sie do oczu...na dodatek nasza kroliczka bardzo to przezywa...wida ze bardzo za nim teskni...nie moge wiecej pisac...
Przykro mi z powodu psa...ja bardzo przezylam smierc swojego kilka lat temu. Zycze wam aby wasza sunia pobyla z wami jak najdluzej...
Oj, ja nie potrafię patrzeć jak zwierzęta cierpią. Nasz Dasti miał 16 lat. Nie dosyć, że starość go okrutna dopadła to jeszcze pod ogonem miał wielką bulwę, która prawdopodobnie tez była raczydłem. Moja mam już nie dawała sobie z nim rady po śmierci naszego taty bo Dasti też i z tęsknoty za panem zaczął więcej chorować. Dlatego moja mam postanowiła go uśpić choć było nam wszystkim niesamowicie przykro. Tęsknie za nim bardzooo. Był takim kochanym psem. Często wspominam jak razem się bawiliśmy, kiedy budził mnie jak chodziłam jeszcze do szkoły, kiedy otwierał drzwi do domu słysząc mnie na klatce. To był wyjątkowy zwierzak, nigdy wcześniej nie spotkałam tak mądrego psiaka. Jest mi tym bardziej smutno, ze mój mąż ma swojego pupilka Mambo (długowłosy owczarek niemiecki), a ja niestety nie mam. Co prawda opiekuję sie moimi kotami, teraz mamy 3: jeden duży i dwa małe. Niezmiernie pocieszne są kiedy sie na nie patrzy. Z Mambo nie miałam na początku dobrego kontaktu. Dostaliśmy go od szwagra kiedy miał już rok, więc musiał się do nas przyzwyczaić. Mój D. stał sie jego panem, a mnie tyle o ile tolerował. Długi czas sie go bałam i jakoś specjalnie obydwoje nie pałaliśmy do siebie ogromną sympatią mimo, ze ja zwierzęta uwielbiam. Teraz nasze stosunki bardzo się poprawiły i jesteśmy juz niemal przyjaciółmi Cieszę się, ze zaakceptowaliśmy siebie w pełni, ale mimo wszystko chciałabym mieć swojego szczeniaczka, który od małego będzie rósł pod moją opiekę. Suczka wilczurka mi sie marzy by mogła rodzić młode. Mąż niestety nie jest za suką, woli psa. Sytuacja jeszcze nie rozwiązana, ale skoro to ma być mój pies to chyba mam prawo wyboru. Bynajmniej zwierzęta kocham i mamy ich tak naprawdę mnóstwo, niestety do świnki nie bardzo się przytulić. Za to małe są słodkie a cielaczki boskie kiedy ciągną paluch jak smoczek i bawią się ze mną w patyku Mogłabym o tym pisać i pisać. Jednak staram sie nie przywiązywać tak bardzo do zwierząt, które hodujemy na ubój bo potem strasznie boli kiedy je sprzedajemy. Raz przywiązałam sie do jednego cielaka......był moim pupilkiem. Nosiłam mu jabłka kiedy spadały z drzew, głaskałam za uchem, całowałam po pysku a on ten swój wielki łeb (kiedy już podrósł) wystawiał by sie przytulić. Nie zapomnę gdy przyszedł dzień sprzedaży. To było straszne!Siedziałam w domu i patrzyłam przez okno jak mąż wprowadza go na wózek....nie wytrzymałam i pobiegłam. I możecie mi nie wierzyć gdyż mnie samej trudno było w to uwierzyć, ale temu mojemu byczkowi łzy z oczu ciekły. Stałam koło niego i płakałam...a on ze mną i tak smutno ryczał wystawiając łeb i przytulając sie. D. był w szoku bo jeszcze czegoś takiego nie widział. Nie zapomnę tej chwili do końca życia, czułam się wówczas podle, jakbym zdradziła swojego największego przyjaciela. Dziwne, ze człowiek może się tak bardzo przywiązać przez 2 lata do ponad pół tonowego zwierzaka i na odwrót. Po tej sytuacji obiecałam juz sobie, że nigdy więcej nie ulokuje tak głęboko uczuć w zwierzaki, które hodujemy na sprzedaż, zbyt trudno później jest i mnie i zwierzęciu
Trochę się rozpisałam, ale o zwierzakach mogłabym godzinami...nie wyobrażam sobie bez nich życia....
Anecznik wzruszyłam się opisem cielaczka.... niesamowite...
dla mnie zwierzę to członek rodziny... my mamy kota i nie wyobrażam sobie nez niego domu....
on jest taki mądry i kochany.... czasem wredny... ale cudny jest...
Ada przykro mi z powodu króliczka...
https://www.krotoszyn.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=3676
jak macie ochotę to zobaczcie tam są zdjęcia i filmy po nawałnicy nad moim miastem
Myszorek ja również traktuję zwierzęta jak członków rodziny, jednak kiedy ma się w sumie około 200 zwierzaków to trudno na wszystkie po równo podzielić swoja miłosć. Z reguły mam jednego lub dwa pupilki z tych większych, hodowanych.........a moje koty i piechu mojego męża dają mi niezwykłą radość każdego dnia. Kiedy jest mi smutno zatapiam sie w ich towarzystwie, niesamowicie koją ból dnia codziennego.
Iza obraz Waszej okolicy po nawałnicy jest przerażający Coś strasznego! Współczuje ludziom, którzy to przeżyli. Mnie coraz bardziej ten nasz klimat przeraża, coraz więcej tragedii. Płakać nam sie chciało kiedy nasze uprawy ucierpiały podczas 2 gradobić, ale to co teraz sie dzieje nie mieści sie w głowie. Dobrze, ze nic Wam sie nie stało i ucierpiała tylko skrzynka na listy i kwiaty
wszystkim cierpiącym współczuje
i tak bywa....
posiedziałam troche z dzieciakami na chrzcinach i jakos zleciało, potem nawet jeszcze wyszłam z eryczkiem na dwór,bo oliwka pojechała na wieś z rodzicami
wkurza mnie, ze nie wexmie obojga tylko jedno, bo są wtedy za głośno
co za baba!!
ostatni raz jej dałam jedno dziecko....
eryś tak bardzo płakał, ze on też chce na grabine do dziadka
co w tej małej głowce się dzialo i co myslała juz tak nie zrobie , nie ma mowy
Jak mi żal Eryczka, biedny dzieciak A swoją drogą nie mieści mi się w głowie jak babcia może wyróżniać tylko jedno z wnuków, Eryk jest już dużym chłopcem i rozumie co się dzieje! Szkoda słów. Współczuję Ci bardzo...takiej babci dla dzieciaków, ale następnym razem postaw ultimatum, albo dwójka albo żadne
Dzisiaj w końcu ciepełko, aczkolwiek na opalanie się nie skusiłam Nikoś właśnie poszedł na spacer z babcią do swojej prababci. Siedzę sama bo wszyscy wybyli, ale za chwilę wypiję z mężulkiem sobie kawkę....już nie pamiętam kiedy tak sami siedzieliśmy w ciągu dnia. Oby pogoda się utrzymała bo jestem strasznie stęskniona za słonkiem....
heja dziewoje ja melduję ,że u nas imprezka urodzinowa klaudusi tez była przednia ,pogoda nie upalna lecz w sam raz.
tu kilka fot:
iza swja drogą zgroza z tymi wichurami
Mamo oliwki moje dwoje wszędzie razem albo figa.
ada ,Anecznik ja dobrze czuję sie wsród zwierzat,nawet to że brudza chlapia itd. mi nie przeszkadza,dom bez zwierzat to jak dom bez światła,nistety nasze pupile tez sie starzeją a my musimy byc ich kompanami do końca.
Witam .....
Wzruszyłam sie czytając wasze opinie o zdjęciu na Naszej Klasie...
czasem czytałam wasze posty....
Chciałabym serdecznie pogratulowac Marienie!!!
Nie wiem za bardzo co pisać po takim czasie.....hmmm...
W chwili obecnej mam urlop ...i dobrze bo jestem juz zmeczona....
Wszystkie dzieciaczki wyrosły na pięknych trzylatków.....!!!!!
Może to narazie tyle ...Pozdrawiam was serdecznie........
Vida no witam po tak długiej przerwie.
Faktycznie nawet nie wiem o co cię pytać.
Jak tam twój trzylatek???
Jak masz urlop to może pokaż jakieś zdjęcia
Joaba no właśnie przecież kiedyś nie było powodzi u nas, wichur takich. Co to się dzieje ze światem.
Mamo oliwki takiej kobiety to jeszcze nie spotkałam i mam nadzieję że nie spotkam, dziwna babcia.
Masz rację albo dwójka albo żadne.
Vida witamy na forum. Dziewczyno gdzie Ty się podziewałaś i co porabiałaś? Dawaj jakieś zdjęcia .....dobrze, że istnieje NK bo byśmy zapomniały jak wyglądacie
Joaba fajne zdjątka, takie kolorowe. A powiedz mi Wy macie ziemię pod dom kupioną tak, i tam sobie robicie takie imprezki?
Jak znajdę chwilkę czasu to tez Wam pokaże jakieś zdjątka, tylko trzeba je najpierw załadować Niki jeszcze śpi więc spróbuję zrobić to teraz.
Dziekuję za miłe słowa o zdjęciach ,Anecznik,ta ziemia nasza jest w rodzinie od 30 lat,teraz jest podzielona na części jako budowlana i my mamy część z sadem ok 3500m,działka jest o tyle dobra ,ze jest w granicach administracyjnych miasta naszego i jest położona na jednym z lepszych osiedli Szczecina-mówią o nim sypialnia szczecina lub najbardziej zielone osiedle Szczecina,może dlatego,ze jest w zasadzie na terenie puszczy Bukowej uznawanej za rezerwat przyrody ,i miejsce wielu pięknych szlaków,jezior .Najważniejsze jednak ,ze mamy 15 minut spacerkiem na nasze pole,wiec jest gdzie buszować latem,a zima gdzie lepić bałwana i piec kiełbaski na ognisku.Bruno mój należy do Pttku i zbiera odznaki za pokonywanie szlaków po puszczy.Ja też jestem taki wielbiciel dzikiej przyrody,obcowania z nią ,na mieszczucha się nie nadaje,zawsze mogą wsiąść w autobus 20 minut i mam centrum miasta,ale tam się dosłownie mecze za głośno mi.Natomiast jadąc na pole podziwiam przyrodę,ptaki,pasące sie konie,witam się z naszym pupilem zające,bocianem-sama rozumiesz tez to kochasz.....
Vida witaj,pisz co u was..
Joaba to teraz nic tylko kredyt i się budować
Ok, to teraz ja trochę zdjęć wkleję.......no dobra, pewnie będzie sporo, ale przynajmniej pooglądacie sobie trochę
"URODZINKI NIKOSIA"
tort z traktorkiem jagodowo-truskawkowy:
dmuchamy świeczkę (i to kilka razy):
potem szampan (picolo )
z mamusią:
były też i gorsze chwile (poważna rozmowa z tatą)
dmucham, dmucham i nie mogę nadmuchać:
po imprezie (tato był już bardzo zmęczony ):
Teraz seria KOCHAM MOJEGO WIELBLADA
(przy okazji widzicie kawałek mojej ściany w salonie )
I zdjęcia z plaży:
ratownik i babcia Gosia ubierają małego w kapok (będzie pływał łódką )
na początku był przerażony choc sam chciał popływać, później już było ok
To sie nawstawiałam, na pół roku wystarczy A tak na marginesie coś mało uśmiechnięty ten nasz bobo na tych zdjęciach
fajne fotki :]
dziewczynki aż miło popatrzezć
ja mam juz oboje dzieci w domu
wczoraj zarali mnie z erykiem (bo tak by sie za bardzo przemęczyła)
chociaż eryk i tak mówi, ze on do dziadka jedzie
a dzisiaj juz wróciłam przed obiadem nawet, bo to jak sie ona zachowuje po kilku dniach pobuty w domu to jest poniżej kostek nawet...
bez komentarza i to przy dzieciach....
Anecznik imprezka widać udana,a i przy okazji wyszło ,ze szczuplas z ciebie a tak pięknie ściemniasz jak to musisz schudnąć
wracając do tematu ziemi,mówisz budować hm....,no nie tak szybko ale teraz to juz napewno jak ruszymy za rok dwa to łatwiej będzie omina nas 8 miesieczne oczekiwania urzędowe,podział,robienie studni-tak jak mówisz pozostanie nam kredycik i ruszymy,tylko oczywiście jak maże w bankach spadną b to byl powód dla którego teraz m.in sie musieliśmy wstrzymać.
ciekawe co u Marieny ,po tym kleszczu,mam nadzieje ,ze ja bolerioza ominęła ją jednak bo u małej wyleczy ale będąc w ciąży to kiepsko zwłaszcza,że ta bakteria boleriozy rozwija sie w tkance łącznej i atakuje wszystkie narządy,a wiadomo płód rozwija sie szybko i może przejąc od matki .
trzymam za nie kciuki by było ok.
ja dziś w domku dzieci rysują,kupiłam im pastele olejne,Bruno uwielbia rysować,wykapałam psa -bidulka cierpi coraz bardziej-szykujemy ja do operacji.
Cześć kochane!
U nas wszystko w porządku, jak się domyślacie - internetu jeszcze nie posiadam, nad czym boleję...
Współczuję Adzie straty króliczka i Izie straty babci - co prawda nie są to współmierne straty, ale zawsze smutne...
Majka - dziwne to zachowanie twojego męża, to dzielenie - twoja i moja rodzina. Nie przełknęłabym tego, ale piszesz że u was tak zawsze, może się przyzwyczaiłaś?
Anecznik - fajne zdjęcia, przepięknie namalowany traktorek na torcie - jestem pod wrażeniem.
Zresztą wszystkie urodzinowe zdjęcia macie dziewczynki śliczne, taka piękna pogoda na każdym i widać, że dzieci zadowolone a o to głównie chodzi, no nie?
Witam!! Na poczatek Wszystkim 3 latkom spoznione zyczonka urodzinowe!!!
Iza Wspolczuje smierci babci
Ada zdjecia sliczne i Sophie widac ze zadowolana z przyjecia torcik tez niczego sobie nie wiem co chcesz od niego. Przykro mi tez z powodu kroliczka
Moj kotek juz po sterylizacji, szwy tez juz wyciagniete i szaleje
Joaba skasowalas juz zdjecia?? Bo ich nie widze..
Mariena i jak tam u Was, bo nie pisalas jak Ania sie czuje??
Majka ty biedaku wez sie za meza porzadnie, pogadaj z nim moze ze przykro Ci kiedy mowi ze to Twoja rodzina, ze chcialabys zeby traktowal ja jak swoja itd. no wiesz o co mi chodzi.. a co do babci to szkoda gadac, no ale widocznie juz takim jest czlowiekiem.. nic nie zrobisz..
Anecznik tysie kobieto rozpisujesz ostatnio jeszt co czytac
Zdjecia urodzinowe sliczne i Nikos przystojniak!!
Ja bym nie umiala oddawac zwierzat wiedzac ze sprzedaje je na smierc no ale ktos to musi robic nie??
vida fajnie ze sie odezwalas jakto nie wiesz co pisac na poczatek moze jakies zdjecie i poopowiadaj jak tam Ci zycie plynie, jak tam Twoje panienki..
Joaba wcale nie ściemniam, że jestem gruba.........nie jestem chuda to na 100%........po prostu mam jeszcze parę kg do zrzucenia by czuć się dobrze. Ty raczej powinnaś mnie zrozumieć tym bardziej, ze sama próbujesz walczyć z wagą. Bynajmniej nie wyglądam na anorektyczkę i do tego bardzo mi daleko.
Olcia fakt, ostatnio sporo sie rozpisałam. A co do zwierzaków, które hodujemy na ubój.......no cóz, uwierz, że mnie osobiście nie jest łatwo. Mąż wychował sie tutaj od narodzin i dla niego to normalne. Poza tym wiesz takie mówienie "ja bym nie umiała oddawać zwierząt wiedząc, ze idą na śmierć" to tak samo jak by powiedzieć "ja nie zjem tej kiełbasy czy schaboszczaka bo ktoś musiał dla mnie zabic zwierzaka". Staram się w to nie zagłębiać, taka kolej rzeczy i nic na to nie poradzimy.
Mariena bardzo sie cieszę, że u Was wszystko dobrze bo po "optymistycznym" poście Joaby zaczęłam sie poważnie o Was martwić
Pisałam wam o operacji swojej suni Grety,niestety było już za późno,miała sporo przerzutów .
mojego psiaka juz nie ma na świecie,a raczej jego cierpiącego ciała ,w naszych myślach sercach Grecia będzie zawsze.Pochowaliśmy ją na naszym polu w miejscu gdzie nie chadza nikt,uwielbiała tam hasać dlatego tam też zasnęła pod zielonym drzewem.My musieliśmy podjąć tą humanitarną odpowiedzialna decyzje by ulżyć jej.Lekarz powiedział,ze pożyła by jeszcze z 2 tygodnie góra i to na morfinie,bardzo sie męczyła-guzy krwawiły-ta decyzja była trudna ,łatwiej byłoby szprycować ja lekami i czekać co dalej,ale pies nie powie na ile cierpi i nie zasłużyła na to by kolejne przerzuty znosić a my wybraliśmy taka drogę by ukrócić jej cierpienie kosztem naszego wielkiego cierpienia wynikającego z braku jej.
_________________
Jest mi bardzo ciężko,wyje ciagle,dzieci tęsknią,Boże czemu ciągle w życiu muszę podejmować bolesne decyzje.
JOABA przykro mi bardzo
będzie dobrze....
Joaba trzymaj się kochana.
Joaba bardzo mi przykro....to trudne kiedy pupil odchodzi. Trzymaj się
Do mnie dziś przyjeżdża kuzynka na wakacje......jak to fajnie brzmi, jakbyśmy były nastolatkami Jednak kuzynka to dorosła kobita bo ma 35 lat więc po dobranocce nie pójdziemy spać Będzie wesoło z resztą jak zawsze. Stęskniłam się za długim siedzeniem nocnym i plotkowaniem. Teraz się odkuję...bo z moim mężem niestety nie zawsze można tak pogadać, poza tym to facet, który wie potrzebne minimum o kobietach. Nie ma to jak kobieta rozumie kobietę
Na poczatek spoznione zyczenia dla Myszorkowego Tymusia!!!
Olcia absolutnie źle nie odebrałam Twojego posta, doskonale wiem o co Ci chodziło. I czy ja się na to nadaję?....nie sądzę, po prostu pracuję na chleb i kiedy zwierzaki są karmione by osiągnąć odpowiednią wagę do sprzedaży to nie myślę w kategoriach, ze idą na śmierć (choć doskonale o tym wiem). To nasz zarobek by jakoś żyć. Sama absolutnie nie potrafiłabym pracować w miejscu gdzie ubija się zwierzęta........
Tymuś od Cioci Ani Sto Lat !
Tymi spóżnione ale szczere
zycznia na 3 latka!!!!
u nas dzisiaj pochmurno jakos sie zrobiło
więc tylko spacerki po placach zabaw i tyle
a miało byc tak pięknie dzisiaj.....
Joaba - to przykre co musieliście zrobić, ale wiesz że wybraliście mniejsze zło i dla psa i dla siebie.
Anecznik - zazdroszczę ci takiej wizyty kuzynki i tych planów nocnych pogaduch - nieraz już tu pisałam, że marzy mi się coś takiego a nigdy nie miałam do tego okazji...
Dziś piękna pogoda, od rana pojeździliśmy po komisach samochodowych, chcemy kupić samochód, żebym mogła się gdzieś ruszyć z domu, jak mąż jest w pracy. A na noc Ania zostaje zaraz u babci a my ruszamy do znajomych na urodziny, impreza bez dzieci Zaraz musimy się zbierać, żeby zdążyć się przygotować.
DZIEKI DZIEWCZYNY ,że wspieracie mniej w tej trudnej chwili,minie czas nim pogodzimy sie z taka koleja rzeczy,jest tak zawsze jak odchodzi ktos nam bliski czy to człowiek czy chocby psiak.
Tymi sto lat od cioci .
uciekam coby nie smucić.
U nas Pati na wakacjach u babci od czwartku. Do domu nie chce wracać.
Jutro jedziemy do drugiej babci.
Hurrrraaa!!! Mam internet w domu!!!!!
Oczywiście spóźnione życzenia dla 3-latków!!!!!
Izaaa - fajnie ma Patrycja, tak od babci do babci A ty też trochę odpoczniesz, tylko jeden maluch w domu, który pewnie jeszcze ciągle więcej śpi niż nie śpi
Muszę napisać na forum technicznym, mam problem z laptopem z którego teraz korzystam - nie mogę używać żadnych dodatkowych funkcji przy pisaniu postów, żadnego pogrubiania, emotikonów, nic takiego...
a ja po weekendzie u rodziców jestem
było nawet fajnie
fajnie wszyscy skądś wracacie gdzieś jedziecie,moje dzieciaczki odliczają już dni do wyjazdu nad morze.
ja nadal w dolinie psychicznej ale zajęłam się praca urządzaniem pokoju,dla mojego prawie już ucznia pod katem szkoły
zamówiliśmy blat na dwóch nogach,kosz taki z ikei https://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/80091398 pasuje do nóg blatu,i do krzesełek; https://www.allegro.pl/item703697123_ikea_krzeslo_obrotowe_snille_7_kolorow_fv.html wybraliśmy żółte i różowe
pokój maja w stylu dżungla-ślady łap na ścianie,lwa z szablonu ,półki na linach i hakach z bambusem-wyszło fajnie.
dzis były ostatnie wykończenia.
teraz jeszcze wyprawka
dubel
Mariena fajnie ze masz juz neta, mozesz teraz spokojnoie bez pospiechu zalatwiac sprawy w domu no i czesciej pisac.
Tak patrze na tego Twojego bociana (w paseczku) i tak sobie mysle ze niedawno byl na poczatku a tu juz polowa.. jak ten czas leci.. niedlugo bedziemy odladac zdjecia braciszka Ani
joaba To Bruno juz idzie w tym roku do szkoly? Tez przelecialo..
Pokoj z Twojego opisu wydaje sie byc fajny, moze jakies fotki nam tu wkleisz sie pochwalic??
Majka a u nas dalej upaly po 35 stopni wyrobic nie idzie
Cos ostatnio malo piszesz.. poopowadaj cos ciekawego
Iza to sie ciesz ze Pati tak chetnie nocuje u babci masz troche luzu, chociaz pewnie troche tesknisz
A my teraz w piatek jedziemy do tej Brennej (chyba Wam pisalam o tym) ale wracamy niestety juz w poniedzialek, tylko na weekend jedziemy.. ale zawsze cos wiec i tak sie ciesze
Witam po weekendzie, który dla mnie był niesamowicie udany. Niby nic takiego, zaledwie przyjazd kuzynki, ale tak naprawdę to bardzo dużo Nagadałyśmy się, naśmiałyśmy, opalałyśmy....było super!!! Mąż dał mi odpocząć no i dziecko było bardzo kochane, więc wiele czasu mogłam poświecić na zajęcie się swoimi sprawami w sensie relaksu. Pogoda dopisała więc do domu przychodziliśmy zaledwie na noc. Wczoraj skwar niesamowity. Mimo trwających u nas żniw wykombinowaliśmy czas i pojechaliśmy nad wodę. Kiedy kuzynka pożegnała nas a my wróciliśmy z nad wody w domu pełno gości. Przyjechała jedna szwagierka z rodziną a po godzinie druga, która wracała z Włoch. Ale mieli super wakacje. Jednak mimo początkowej zazdrości jakoś tak mnie już nie ściskało w dołu po tak udanym weekendzie. Bardzo mi brakowało takiego odpoczynku i wyluzowania sie. Nie udało nam sie niestety wyjechać do znajomych nad jezioro, którzy sa tam na wakacjach. Mimo to nie żałuję bo warto tak od czasu do czasu odizolować się od tych samych twarzy, które widzimy na co dzień. Dziś niestety pogoda już się popsuła. Mżawka non stop leci z nieba i szara rzeczywistość się pokazała. Trzeba wrócić do obowiązków.......ach, rozleniwiłam się i nie bardzo mam ochotę na pracę. No cóż.....przynajmniej do pracy wracam z uśmiechem na twarzy
Mariena fajnie, że masz juz neta w domu. Wstawiaj nam tutaj zaległe zdjecia. Bardzo chcę Cię zobaczyć w ciaży
Olcia mam nadzieję, że wyjazd się udał.
Joaba opis pokoiku brzmi bardzo ciekawego. Zrób fotki i pokaż na forum.
Iza fajnie, że masz ciecie na wakacjach, trochę odpoczniesz. Niki też uwielbia wakacjować i najchętniej co noc sypiałby u kogoś innego Niestety prócz babci Gosi nikt inny nie chce się podjąć opieki nad 3 latkiem chociażby na jeden dzień i jedną noc. Trochę mnie to dziwi bo ja z chęcią zapraszam inne dzieci do nas na wakacje. Teraz muszę wykombinować trochę czasu dla mojego chrześniaka, który już ma torbę spakowaną by w każdej chwili do nas przyjechać.
U nas po weekendzie pogoda sie troche popsula, ale od jutra znowu ma zaczac byc goraco. Oby, bo w sobote mamy wazna impreze i musi byc cieplo...bo wszystko na dworzu.
W sobote tutaj bylo swieto narodowe. Poszlismy wieczorem z A. i Sophie sie przejsc. Ludzi tyle co na jarmarku. Ledwo mozna bylo spacerowac. Po jakims czasie zglodnielismy wiec postanowilismy usiasc w naszej ulubionej knajpce z widokiem na jezioro. Chcielismy tez stamtad poogladac fajerwerki ( w tym dniu ludzie puszczaja fajerwerki jak w Nowy Rok...zreszta odnosze wrazenie, ze to najwazniejsze swieto w tym kraju). Juz bylismy po kolacji, gdy Sophie podeszla do mnie, usiadla mi na kolanach i chciala abymsie z nia bawila w "Kokoszka kaszeczke wazyla"...na szczescie. Bo w momencie gdy sie nachylilam nad nia przeleciala doslownie milimetry od mojej glowy petarda. Ja tylko uslyszalam swist i zobaczylam jak A. robi unik. Gdyby tego nie zrobil trafila by go prosto w twarz. No kurcze jak mozna byc takim idiota i w tlumie ludzi puszczac petardy. Przeciez moglo dojsc do nieszczescia. Gdyby to g.... trafilo go w oko to moglby byc przeciez slepy. Oczywiscie ludzie byli oburzeni, niektorzy zdenerwowani, bo nie tylko my mielismy pecha. Po tym jak A. zrobil unik petarda zanim opadla fruwala sobie jeszcze chwilke miedzy innymi w restaracji...
Nastepnego dnia byla u nas nasza dobra przyjaciolka i po tym jak jej opowiedzielismy o wydarzeniu, ona opowiedziala nam jeszcze gorsza historie. W wieku 16 lat pojechala z przyjciolka i jej rodzicami oraz przyjaciolmi tych rodzicow na wakacje do Hiszpanii. Oczywiscie pojechali w okolicach 1 sierpnia. Wczesniej w Szwajcarii nakupowali mase fajerwerkow chcac oglosic swiatu bedac w Hiszpani jak dumni sa z tego, ze sa Szwajcarami. No i oglosili...tato tej kolezanki zapakowal najwieksza petarde w butelke plastikowa , a obok poukladal wszystkie inne petardy (bylo ich okolo 100). Wszystko mialo miejsce na balkonie domku, w ktorym mieszkali. W momencie gdy podpalil petarde ta razem z butelka spadla i wybuchla w kierunku pozostalych petard, po czym nastapila eksplozja. Petardy zaczela latac wszedzie, tylko nie w powietrze. Manuela na szczescie stala przy drzwiach balkonowych wiec szybko zdarzyla z balkonu uciec, dobiegla do drzwi wyjsciowych i stracila przytomnosc, ale inni nie mieli tyle szczescia, niektorzy musieli skakac przez balkon. Jedna z kobiet zmarla. 5 osob bylo totalnie poparzonych, jedna dziewczynka tak bardzo, ze musiala byc utrzymywana przez pewien okres w sztucznej spiaczce. Manuela miala "tylko" zatrucie no i totalnie spalone wlosy. Pomyslodawca wysadzania fajerwerkow na balkonie popelnil potem samobojstwo. A rodzice Manueli o wszystkim dowiedzieli sie z gazety przy porannym sniadaniu, poniewaz po wypadku Manuela lezala dwa dni nieprzytomna i nie mial kto jej rodzicow powiadomic.
Jak slysze takie historie, to normalnie wlosy mi sie na glowie jeza. Uwielbiam ogladac pokaz fajerwerkow, ale robiny przez fachowcow. Sama za ich wysadzaniem nie przepadam, bo zawsze znajdzie sie jakis felerny i wtedy o tragedie bardzo latwo.
Mariena super, ze masz w koncu internet. No to teraz powilysmy zaczac byc bardziej produktywne jesli o ilosc postow chodzi
Iza, ja powtorze po dziewczynach ze zazdroszcze mozliwosci zostawienia Patrycji u babci. Niestety ja tak dobrze nie mam. Po tym jak Sophie byla w zeszlym roku 2 tygodnie w PL ustalilysmy z mama, ze nastepne takie wakacje beda mialy miejsce najwczesniej za rok...kiedy to moje dzuiecko troche wiecej rozumku nabierze. Moja mam byla po prostu zmeczona. Odzwyczaila sie od opieki nad tak malym dzieckiem. Moj tato za to absolutnie nie narzekal i chyba byl troche zawiedziony, ze i w tym roku wnuczka nie zrobi im letniego nalotu.
Jedyne co udalo mi sie wynegocjowac, z kolezanka stad, ze raz w miesiacu ich coreczka bedzie spala u nas w weekend, a raz nasza u nich. O Nadii juz wam pisalam. Ukochana przyjaciolka Sophie. Wlasnie ostatnio u nas spala i musze przyznac bardzo fajnie bylo. Dziewczyny byly totalnie soba zajete i ja mialam naprawde duzo czasu na inne zajecia. Jedyny minus, to to, ze Nadia w mowie jest bardziej rozwinieta niz Sophie i ciagle zadaje pytanie "dlaczego?"...co oczywiscie spodobalo sie tak bardzo Sophie, ze taraz kazda moja odpowiedzi jest tak komentowana " A dlaczego jest tak...?"
Joaba, mam nadzieje, ze pochwalisz sie nam efektem koncowym urzadzania pokoiku. Na pewno ladnie musi wygladac.
Anecznik, racja czasem wystarcza dwa udane dni aby naladowac baterie. Super, ze weekend sie udal. No i nie pozostaje mi nic innego jak zyczyc ci kolejnych takich weekendow
Ada dzięki, z chęcią przeżyłabym kolejny taki weekend A co do fajerwerków to ja ich nie lubię. Tzn oglądać i owszem, super są pokazy organizowane przez fachowców. Natomiast absolutnie nie podoba mi sie taka samowolka niedoświadczonych ludzi. My jakieś 5 lat temu byliśmy na sylwestra w Poznaniu z grupą przyjaciół. Zabawa była w sumie taka sobie bo nasz pan operator, który obsługiwał imprezę był dość chamski, ale mniejsza o to. Kiedy wybiła 24 wszyscy wyszli na taras podziwiać fajerwerki. Panowie z naszej grupy też mieli parę ładnych okazów, ale zdecydowanie bardzo ostrożnie obsługiwali sie nimi by nikogo nie skrzywdzić. Niestety wśród gości sylwestrowych znalazły sie stare i pijane barany, które absolutnie nie zwracali uwagi na nikogo. No i puszczali te fajerwerki niestety coś nisko im latały bo zamiast po niebie to po tarasie. Dwie osoby z naszej ekipy ucierpiały. Nogi poparzone, marynarki spalone Na szczęście nic bardzo groźnego się nie stało, choć jedna z dziewczyn płakała z bólu kiedy petarda trafiła wprost w jej nogi. Żal mi jej było strasznie. Potem właściwie nikt juz nie miał nastroju do zabawy. Mam uraz niesamowity od tego czasu. Nawet jak byliśmy na koncercie Kombi, gdzie były rewelacyjne efekty specjalne z udziałem fajerwerków, obawiałam sie czy czasami jakaś nie pójdzie prosto w tłum
ok jak nie zapomne porobię zdjęcia i pokaże wam-na razie zrobili juz bajzel-jak w dżugli
Iza fajnie ,ze mała może pobyć u babci masz lżej bo tylko jednym dzieckiem możesz się zająć,ja zawsze sama musiałam 2 sie zajmować(obie babcie od 10 do 18 prowadza ksiegarnie)-pierwszyrok był najgorszy tu bobas a tu żądny zabawy Bruno-myślałam,ze będzie lżej jak pójdzie do przedszkola gdzie tam-zaczęły sie choróbska -ciągiem oboje chorowali przez rok-juz mi sie wyć chciało-czekałam az sie uodpornią -nic nie pomagało seriami leciało,a wiesz przy dwójce jedno już zdrowieje drugie zaczyna.
olcia pooglądałam sobie twoje pazurki na naszej klasie-fajowe,ja mam zawsze krótkie i rzadko maluje,choć czasem mnie kusi powiedz cz mozna sobie samemu zrobić nie posiadając tej lampy?
Mamo oliwki czy twoja córcia tez w tym roku do szkoły masz wyprawkę już?
Ada ale jazda z tymi fajerwerkami-sprzedają to nawet dzieciakom i o tragedie nie trudno.
Joaba bez lampy nie zrobisz bo ona utwrdza material. Poza tym samemu ciezko, no chyba ze ma sie juz jakies doswiadczenie.
W temacie pazurowym ja się nie wypowiadam - nie mam doświadczenia absolutnie, sama tylko maluję, czasem naklejam na lakier gotowe naklejki ozdobne i na tym koniec.
Pokój-dżunglę bym chętnie obejrzała , brzmi ciekawie...
Ada - opowieść budząca grozę, całe szczęście, że was nie trafiła ta petarda. Czasem ma się ten fart, że akurat w TYM momencie człowiek się schyli, odsunie albo coś w tym rodzaju.
Anecznik - fajnie, że weekend się udał, macie rację że wystarczy 1-2 dni odprężenia i już człowiek inaczej patrzy na świat, pogodniej. A czasem jadąc w celu odpoczynku gdzieś daleko i np. na 2 tygodnie nie uda się wypocząć i odprężyć.
Co do zdjęć - może jutro coś wstawię, nie wiem jeszcze, jak ten internet będzie się sprawował ale postaram się coś wam pokazać - włączając w to mój brzuch )))
Od wczoraj coś mi się porobiło, pewnie jakiś mam ucisk na mięśnie lub nerwy, że nie mogę normalnie chodzić - wczoraj miałam wrażenie, że miednica mi się rozpada na środku, w kroczu i ledwo chodziłam. Dziś od rana było OK, ucieszyłam się a po południu wlazł mi ten ucisk w jedną pachwinę i przy stawianiu lewej nogi mam wrażenie, jakby mi w tę pachwinę wbijał się szpikulec - naprawdę mało sympatyczne uczucie. I znowu chodzić nie mogę, chyba kule inwalidzkie od kogoś pożyczę... Miałyście może takie coś w ciąży? Bo ja pierwszy raz takie coś mam i wcale mi się nie podoba...
Anecznik swietnie ze wypoczelas, a my jedziemy dopiero w piatek.
Ada to mieliscie szczescie jakbym wiedziala kto puscil ta petarde to od razu bym sie poszla awanturowac
Ja tam tez nie lubie jak jakies dzieci czy bezmyslni ludzie puszczaja petardy.. wrrr... po co kusic los.
joaba jak juz Ada napisala, bez lampy nie da rady zelowych zrobic, jedynie tak jak Mariena lakierek i jakas naklejeczka lub cos namalowac farbka no chyba ze akrylowe ale do tego tez rozne *****olki sa potrzebne, pedzelki szablony liquid itd.
No to dziewczyny szukajcie, nie zapominajcie i wklejajcie fotki bo wszystkie chcemy zobaczyc pokoik i brzuszek
Ja jak juz pisalam Mai na noc nie zostawiam u babci, bo jest tak przyzwyczajona do spania w domu ze nie bardzo chce gdzies zostawac tzn chyba bardziej chodzi o to ze nie ma tam mnie bo z nami to wszedzie zasypia, ostatnio pojechalismy na 1 noc do mojej mamy (byla na "wakacjach" w gorach i wynajela nam pokoj z soboty na niedziele wiec pojechalismy pochodzic) to nie miala problemow z zasnieciem.
Nie mowiac juz o spaniu u kogos obcego (czyt. nie w domu i nie u babci ) to juz wogole..
Takze fajnie sie macie jak tak czasem ktos zostanie wam z dzieciaczkami
Mariena ja nie mialam czegos takiego w ciazy, wiec nie wiem ale jutro sie wszystkiego dowiesz u ginekologa. Moze poprostu dzidzia gdzies ci uciska jakis nerw i nozki wszedzie wciska
No to wklejam obiecane zdjęcia.
Tu na wakacjach:
https://www.fotosik.pl
https://www.fotosik.pl
Na gondoli podczas pływania po Rospudzie:
https://www.fotosik.pl
Tu w Augustowie na pokazach motorów i skuterów. Moja córka kocha skutery, nie mogliśmy jej oderwać - ten był ulubiony:
https://www.fotosik.pl
A teraz urodziny Ani - jubilatki (były dwie) miały zawiązane oczy, po czym przeszły w taki sposób z nami przez cały ogród wynajętego domku na taras, gdzie przygotowałyśmy przyjęcie - niespodziankę:
https://www.fotosik.pl
https://www.fotosik.pl
Torty dla obu dziewczynek piekłam tam na miejscu, dekorowałam w wielkim pośpiechu, bo za szybko wrócili ze spaceru, na który zabrali wszyscy pozostali jubilatki, żeby miały prawdziwą niespodzianke:
https://www.fotosik.pl
Tu z jednym z prezentów - gigantycznymi kręglami:
https://www.fotosik.pl
Tu na ścieżce edukacyjnej, przy zbieraniu żywicy:
https://www.fotosik.pl
A tutaj nasze trzy dziewczynki wakacyjne, pieką sobie kiełbaski nad ogniskiem - więcej miały frajdy z trzymania kiełbasek niż z ich jedzenia
https://www.fotosik.pl
Tak sobie teraz patrzę, że wkleiły mi się te zdjęcia z beznadziejną jakością, ale trudno, pewnie coś pokręciłam na Fotosiku.
Mariena świetne zdjęcia, dzieciaki takie uśmiechnięte. I masz niesamowity talent do tortów....ja jestem noga w pieczeniu Brzusio rewelka! Ciąża Ci służy bo jesteś tak promienna na twarzy. A co do bólu w miednicy to ja to niestety przeszłam. Bardzo bolesne kłucia w miednicy a poza tym niewyobrażalny ból mięśni rozprzestrzeniający się od pośladków aż do samych stóp Z tym, ze mnie brakowało minerałów, brałam aspargin. Niestety pomógł tylko trochę bo mogłam tylko brać 1/4 dawki. W Twoim przypadku jednak może to być rzeczywiście ucisk przez malucha na jakieś nerwy. Powiedz o tym ginowi powinien w jakiś sposób Ci pomóc. Ja ledwo chodziłam. Jak wstałam np z kanapy to musiałam 10 minut postać w jednym miejscu by mięśnie przyzwyczaiły się do pozycji pionowej po czym wolnymi krokami rozchodzić nogi. Tak samo było ze zmianą pozycji z pionowej na siedzącą.....ból nie do opisania i chyba właśnie tego najbardziej bólu boję się przy kolejnej ciąży.
Olcia kurcze ja myślałam, że wybraliście się w ten weekend. Bynajmniej i tak życzę Wam udanego wyjazdu Odnośnie spania gdzieś tam....Nikodem długi czas nie chciał spać nawet u babci bez nas. Z czasem jednak sam zaczął sie domagać noclegu poza domem bez rodziców i na dzień dzisiejszy nie mamy z tym problemu. Małej pewnie minie ten "strach" zostawania bez rodziców i będziecie mieli czasami nocki tylko we dwoje
Nasz Nusiu Pączusiu wczoraj wieczorem dostał gorączkę 39 stopni. Zmartwiło mnie to. Podałam mu na zbicie panadol i nockę przespał ładnie. Jednak już o 5:40 przyszedł do mnie i powiedział, ze chce siusiu...jego główka płonęła 39,1. Poza tym żadnych innych objawów rzekomej choroby. Pojechaliśmy do lekarza bo zaledwie około 2 tygodni temu również przez 3 dni miał stany podgorączkowe i nic poza tym. Lekarka małego zbadała i nic nie stwierdziła. Skierowała nas na badania morfologii i moczu.......może coś wykażą. Mimo gorączki mały zachowuje się normalnie, bawi się, śmieje...dziwne co?
Anecznik no mam nadzieje ze sie przelamie i bedzie chciala spac u babci bez nerwow
A co do Nikosia to nie mam pojecia, skoro nawet lekarz nic nie wykryl to pozostaje Ci tylko czekac na wyniki badan.. a lekarz zagladal mu do uszka?? Bo u nas byl tez taki przypadek, kolezanka mojej mamy chodzila z dzieckiem do lekarza bo co chwila mialo goraczke a lekarz nie wiedzial czemu, trwalo to moze nawet i pol roku w koncu poszla do naszej lekarki ktora stwierdzila ze to cos z uchem i przerodzilo sie to w cos powazniejszego..
olazalo sie ze tamten lekarz ani razu nie zajrzal dziecku do ucha
Cos mnie ostatnio napadlo zeby zrobic Mai kolczyki, tylko jakos nie umiem sie wybrac Wasze coreczki maja przebite uszka??
Ja jak zwykle raz w miesiącu Ale teraz cały czas gdzieś jestem z dziećmi - trzeba wykorzystać dwa miesiące wolnego No ale w dobrym momencie weszłam na nasz wątek, bo prześliczne zdjęcia obejrzałam przynajmniej
Mariena, super wyglądasz Promieniejesz A Ania cudowna, taka roześmiana i radosna Na zdjęciach Wasze dzieci dużo wyższe od Małgosi mi się wydają, ale może to tylko złudzenie. Muszę ją zmierzyć, bo ostatnio tylko ważyłam i waży 13 kg, więc chyba całkiem w normie.
Wszystkim naszym kochanym trzylatkom spóźnione, ale najserdeczniejsze życzenia Uśmiechu na cudnych buziach, dzieciństwa, jakie da Wam siłę na całe życie i żeby zawsze otaczała Was miłość tak bezwarunkowa i wspaniała jak ta, którą otaczają Was teraz Wasze Mamy
Ślicznie dziękuję, że pamiętałyście też o Małgosi
Anecznik, a może to taki wirus po prostu? Moje dzieci najczęściej tak chorują - dwa-trzy dni gorączki - organizm walczy - a potem spokój.
Olcia, super, że znów jesteś Maja wspaniała Małgosia nie ma kolczyków, ma Zosia - chciała bardzo w tym roku, daliśmy jej dojrzeć do decyzji i zgodziliśmy się Ale widząc ile już miała różnych "przypadków" z nimi, to trzylatce bym nie założyła...
My w trakcie wakacji, akurat dzisiaj robię sobie dzień spokoju Byłam z dziećmi 3 tygodnie nad morzem, potem jeździliśmy na wycieczki tutaj w okolicy i siedzieliśmy na kąpielisku, a teraz byliśmy trochę w górach, w chałupce koleżanki - bez ciepłej wody, bez sąsiadów, 40 minut od drogi (co oznacza, że wszystko trzeba wnieść na plecach...), ale miejsce cudowne No i w sobotę jeszcze ślub i wesele, a potem znów na 2 tygodnie w Beskid Niski, tym razem całą rodziną
Esther z tego co piszesz wnioskuję, ze bardzo intensywnie spędzacie wakacjie.....super! My marzymy choć o jednym krótkim wyjeździe na który niestety nie możemy sobie pozwolić z powodu pracy Korzystajcie jak tylko się da. Małgosia prześliczna dziewczynka, ma taką delikatną buźkę. Pokaż zdjęcia całej rodzinki bo przynajmniej ja już zapomniałam prawie jak wyglądasz
Być moze, ze Nikoś ma jakiś wirus. Zachowuje się normalnie i bardzo chce wyjść na dwór, ale chyba znowu zaczyna powiększać się gorączka. Musze go obserwować. Nasza pani dr nie zaglądała w uszka tym specjalnym aparatem, ale przebadała małego od góry do dołu, łącznie z brzuszkiem i węzłami usznymi, szyjnymi i pachwinowymi. Nie lubię takich sytuacji bo mam wrażenie, że jakaś okropna choroba się może ukrywać skoro mi gorączkuje i nic poza tym Porobimy jutro badania i zobaczymy, moze coś wykażą.
Czy Wam się też tak dzisiaj chce spać? Ja to zasypiam na siedząco. Mój mąż po obiedzie jak usiadł na kanapie to też od razu mu się oczy zamknęły... Nikodem mimo tego, ze obudził sie przed 6 rano jest pełen życia, jednak pozwolił mamuni na godzinną drzemkę Zaraz idę do pracy a potem trzeba posprzątać cały dom bo nic dzisiaj nie zrobiłam. Potem kąpiel i chyba wcisnę się w piżamę i legnę do łóżka.......chyba, że obudzi mnie kawa, którą właśnie w tej chwili piję.
Anecznik ja dzis tez padam ze zmeczenia i na siedzaco zasypiam...
Przed chwila wrocilismy do domu. Bylismy szukac "kreacji" na nadchodzacy weekend. Wybieramy sie jak co roku na parade a potem na party organizowane przez naszych znajomych. W tym roku cieszy sie taka popularnoscia (to party) ze trzeba bylo zorganizowac wczesniej liste dla znajomych aby udalo sie wszystkim wejsc. Juz nie moge sie doczekac. Wszystko zaczyna sie po 15.00. W srodku mozna poplywac przy muzyce...a potem zaczyna sie zabawa na calego...jedyna tak w calym roku. Oj...baaaaaaardzo mi tego potrzeba. Sophie tez przebiezemy za malego diabelka chyba...albo za Hawajska tancerke...jeszcze sie zastanowie. A potem pojedzi do cioci, o ktorej wam wczoraj pisalam.
Mariena zdjecia super! Ty slicznie wygladasz. Nie samowite jak brzuszek ci ladnie rosnie...juz zapomnialam jak to jest. Ania fantastyczna! Tym zdjeciem z kielbaskami narobilas mi apetytu.
Esthera...tak rzadko nam Malgosie pokazujesz, ze zawsze gdy ja widze uwierzyc nie moge, ze taka juz duza jest. I tak jak Anecznik napisala, bardzo delikatna ma urode, no i te blad wloski - cudna!...a co sie wagi tyczy...moja ma 18 kg, ale ona w ogole duza jest
Olcia...co sie kolczykow u takich malych dzieci tyczy...juz kiedys byl o tym jakis temat i ja osobiscie nie przebilabym uszu Sophie. Ona musi sama o tym zadecydowac gdy przyjdzie na to pora. Teraz jest jeszcze wg mnie za mala i nawet jak powie "ja chce" to pojecia nie ma tak naprawde na co sie godzi. Ja wychodze z zalozenia, ze to jej cialo i tylko ona ma prawo nim zarzadzac...tym oto sposobem nie kolczykuje jej, nie tatuuje...nie farbuje, tzn. nie wprowadzam zadnych trwalych zmian w jej wygladzie.
zdjęcia super MARIENA a małgosia ESTHER tak sie zmieniła sliczna z niej dziewczynka
MY jedziemy 14go do łeby
oby pogoda dopisała, bo w przeciwnym razie będe musiała wysłuchiwac marudzenia męza, anie mówiłem po co ten wyjazd bla bla bla
jedziemy z tomka kolegą i jego rodziną
zobaczymy ludzi na oczy nie widziałam, ale mi to nie przeszkadza
a ja od jakiegoś czasu nosze się z zamiarem zrobienia sobie właśnie tatuażu na lędźwiach
motyla w tribalach, nawet juz zaniosłam pomysł narysował , ale jakiś nie taki jak dla mnie,
więc teraz mają być dwa motywy i zobaczę...
Majka, ja też właśnie czekam na wrzesień, żeby dać się wytatuować Co prawda wszyscy oprócz mojego męża mówią, że bez sensu, ale jak teraz nie zrobię tego tatuażu, to pewnie za pięc lat tym bardziej nie zrobię ;P Jak pójdziesz pierwsza, to powiesz, czy boli
Zdjęć wstawię więcej jak tylko pościągam z aparatu jakieś niedawne Ale dzięki za komplementy
No ciekawe, ciekawe bo i ja w planach mam tatuaz Juz bym pewnie zrobila, ale A. karze mi czekac az sie wybierzemy do Francji gdzie jego ex robila sobie tatuaz. Ponoc fantastycznie robia...ja tam tradycyjnie, chce imie Sophie sobie wytatuowac z data urodzenia, jeszcze tylko miejsce nie do konca pewne, albo od razu nad dlonia (od srodka), albo w okolicach zgiecia...zobaczymy...
Mariena, mężowi się podoba, a właściwie on twierdzi, że skoro ja chcę, to mam zrobić i już
Adrianna, ja też taki chciałam jak się Zosia urodziła i teraz się cieszę, że nie zrobiłam, bo musiałabym potem jeszcze dwa dodać Conajmniej dwa Więc się zastanów czy Ci rąk starczy
No to będą dziewczyny oznakowane... ja bym sobie nie zrobiła tatuażu, po ubiegłorocznych wakacjach miałam na łydce przez ok.2 miesiące "tatuaż" zrobiony henną i odnawiany systematycznie. Nie powiem, podobało mi się, ale jako sezonowa ozdoba. Nie z każdym ubraniem np. wyglądało to tak samo dobrze a potem mi się znudziło trochę. Tyle że ja miałam możliwość przestania odnawiania "tatuażu" - z prawdziwym tak się nie da.
Ale to bardzo osobista sprawa, taki tatuaż i jak ktoś chce, to jego sprawa.
Esther@ - Małgosia ma fajne włoski, nie protestuje jak jej pleciesz warkoczyki? Chociaż pewnie jest do tego przyzwyczajona...
Pytam, bo jak czasem Ani robię kucyka, to ta kręci się i nie może ustać w miejscu nawet minuty, ale to już taki typ dziecka mi się trafił - sprężyna non-stop nakręcona i gotowa do działania )
Wczoraj byłam u ginekologa, z brzuchem i maluchem wszystko OK, natomiast wysłał mnie do neurologa z tym problemem z chodzeniem (wczoraj byłam zmuszona do pożyczenia sobie kuli inwalidzkiej, żeby w ogóle móc się poruszać). No i rosnąca macica tak mi się rozpycha w miednicy, że uciska na nerwy, powodując, że nie mogę stać na lewej akurat nodze.
Mam leżeć i nie obciążać nogi, Anulkę mąż rano przed pracą zawiózł do babci a ja leżę.
Podobno może być tak, że za kilka dni nerw znajdzie sobie dobre miejsce, zejdzie z niego obrzęk i nie będzie już takiego bólu - trzymam się takiej wersji i mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Inaczej sobie nie wyobrażam tego - mąż właśnie zaczął drugą pracę, po pierwszej idzie tam i wraca później. Jak ja się Anią zajmę leżąc???
W sumie imię dziecka się nie zmieni, to stała rzecz w naszym życiu, na 100%. Co innego, jak ktoś poszaleje z imieniem ukochanej/ukochanego a potem wychodzi z tego związku wielkie NIC. I jest problem, tak jak np. miał Majdan z tym wielkim tatuażem-Dodą
Mariena bardzo mi przykro, pewnie bardzo cierpisz. Skoro jednak lekarz każe leżeć to leż, a Anulu daj na kilka dni do babci na wakacje. Mam nadzieję, że te bóle Ci ustąpią i będziesz mogła normalnie funkcjonować. Trzymaj się
Powiadacie tatuaże....ja również miałam czas na tatuaż. Długo biłam się z myślą, zrobić...nie zrobić. W końcu jakoś tak zapomniałam i mi przeszło.
Z Nusiem byliśmy dzisiaj na pobraniu krwi do morfologii....biedaczek płakał, ale tak cichutko.....żal mi sie go zrobiło. Moczu niestety nie pobraliśmy bo za nic pisiol zrobić siusiu nie chciał. Na dobrą sprawę dopiero pięć minut temu Nikoś zrobił siusiu na nocnik Wieczorem musimy go "napoić" jakimś sokiem i wówczas nie ma szans by w nocy czy rano nie pobrać moczu. Gorączki dzisiaj brak, ale jeszcze wieczorem miał. Zobaczymy jak będzie.
Ja pół godzinki temu wróciłam od koleżanki, urodziła 2 tygodnie temu małego Michasia. Mały caly czas spał. I kiedy tak rozmawiałyśmy bezustannie obserwowałam malucha. Jest tak słodkim dzieciaczkiem....ma piękną śniadą cerę i jest bardzo drobniutki. Pogadałyśmy trochę, powspominałyśmy swoje ciążę.........Boże jak ja chcę być w ciąż. Łzy mi kapały kiedy patrzyłam na tą małą śpiącą drobinkę. Wróciłam do domu a mąż na mnie dziwnie spojrzał......wiedział o co mi chodzi i dlaczego mam zapuchnięte oczy. Jednak nie pytał o nic. Wkurza mnie tylko, ze czasami puści tekst "to co może dzidziusia sobie zrobimy".........a jak ja sie juz nastawię to jest blokada i mówi "jeszcze trochę musimy poczekać" Głupie zachowanie tym bardziej, ze wie jak bardzo tego pragnę. No nic przemęczę się jeszcze z jakieś 3 miesiące, ale potem to już mu nie odpuszczę. Cały czas mam przed oczami smutnego i samiuśkiego Nikosia na placu zabaw a łzy cisną mi się do oczu. Będzie rodzeństwo i to już niedługo...
Anecznik - przykre, że tak to przeżywasz. No trudno, czekajcie te 3 miesiące, oby tylko poszło wszystko zgodnie z waszymi planami - my planowaliśmy moją ciążę na ok. 7-8 miesięcy wcześniej a udało się wtedy, kiedy miało się udać. Rzadko jest zresztą z tym tak, jak sobie ludzie dokładnie zaplanują. Oby wam się udało i obyś jesienią napisała tu nam, że masz 2 kreski na teście i płaczesz, ale ze szczęścia!
Mariena zdjecia sliczne (zapomnialam napisac) Ania wydaje sie bardzo wysoka, nozki ma dlugie (bedzie modelka )
Esther Malgosia sliczniutka wogole wszystkie Twoje dzieciaczki sa boskie i taki podobne do siebie- oczka takie same z tego co pamietam
Ty to zawsze po gorach lubialas chodzic, dobrze mysle?? No i fajnie ze tak duzo czasu ze soba spedzacie, dzieci pewnie sie bardzo ciesza z wycieczek i wyjazdow.
Co do kolczykow to moim zdaniem nie jest to jakas powazna decyzja, podjeta za dziecko, no i nie ma jakis powaznych zmian w wygladzie, poza tym watpie zeby ktoras dziewczynka nie chciala miec kolczykow (teraz prawie wszystkie kobiety je maja) a nawet gdyby sie zdarzylo ze jednak nie chce to dziurki przeciez zarosna.. wszystkie moje znajome, ciocie itd. robia coreczkom dziurki moja sasiadka zrobila jakis miesiac temu swojej 3 miesiecznej corci i wszystko jest w porzadku. Ja tam wolalam poczekac najpierw do roczku, ale jeszcze sie troche balam i uznalam ze 3 latka to juz bedzie dobry wiek.
Majka akryl schnie bez lampy.
Fajnie ze tez gdzies jedziecie. Ja juz czekam na piatek..
Co do tatuazu u kobiety to mnie to nigdy nie krecilo (jeszcze facet moglby miec, ale nie za duzo) ja bym sobie nie zrobila bo mi sie to poprostu nie podoba, z ato moj S. bardzo chce a ja sie do tego nie mieszam- jego wybor.
Mariena wspolczuje bolu miejmy nadzieje ze jednak Cie to pusci
Anecznik doczekasz sie co innego jak bys miala 2 lata czekac a to tylko kilka miesiecy
A ja nie wiem czy to przez to lato czy cos ale tez bym juz chciala dzidziusia... jak tak patrze na malenstwa znajomych albo sobie wyobraze jakby to bylo, gdyby dzidzius juz byl to az mnie cos sciska w srodku.. ale nic z tego, musze poczekac jeszcze 2 lata przynajmniej.. i tak sobie mysle ze jak dzidzius mialby 3 lata to Maja mialaby 9...
No...przekłuwanie uszu 3-miesięcznemu dziecku to według mnie gruuuuba przesada, według mnie takie dziecko wygląda dziwacznie i smutno.
ja po sasiedzku.
Fakt 3 miesieczne dziecko to jednak za male jest.
Moja Zuzia ma kolczyki juz od roku. Uszy goily sie dobrze. Nie przeszkadzja jej, ani tez nie zachacza o nic.
Moje wariackie dziecko na bank coś by sobie urwało, mając kolczyki w uszach Za dobrze ją znam...
Wczoraj cały dzień spędziłam w łóżku, nawet obiadu nie zrobiłam, nawet śniadanie dostałam do łózka. A jak wstałam wieczorem na chwilę, znowu mnie bolało....
Mariena tez miałam takie bóle w drugiej ciąży, tylko nie cały czas... Nie mogłam np wstać albo iść czasem, pamiętam że był to straszny ból i bałam się że już tak zostanie ale na szczęście po porodzie wszystko wróciło do normy. Lekarz mi wtedy powiedział że to z powodu obciążenia kręgosłupa i promieniuje dlatego odczuwałam w biodrze.
Odnośnie tatuażu i kolczyków to jestem na nie- sama nie mam przekłutych uszu a tatuaż ładnie wygląda latem i w młodości potem już nie...
A my byliśmy tydzień nad morzem, w okolicach Jastrzębiej Góry-Rozewie. Wyjazd udany,okolica spokojna, na plaży nie był tłumów, co lubię, pogoda dopisała, tylko dzieci nam się trochę pochorowały i mąż... Byliśmy u lekarza powiedział że to jakiś wirus, jutro jeszcze raz muszę iść z nimi bo nie przechodzi. Nie mają wysokiej temp, tylko 37,8 najwięcej i kaszel.
Angelika na wyjazd wzięła sobie tylko misia i nie opuszczała go ani na chwilkę , byłam tym zadziwiona bo nigdy tak długo nie bawiła się żadną zabawką, ale w domu już rzuciła misia w kąt. Wydaje mi się że nie dobrze jak dziecko ma za dużo zabawek bo nie wie czym ma się bawić - muszę chyba trochę pochować i co jakiś czas wymieniać.
Mariena nie zazdroszczę tego bólu Biedulka z Ciebie.
Olcia ja wiem, że 3 miesiące to nie 2 lata. Mimo to jeśli się czegoś bardzo pragnie to sama doskonale wiesz jak człowiekowi dłużą się dni, tygodnie, miesiące. Muszę sie troche wyciszyć i być cierpliwa....nie nastawiać się tak bardzo.
Wczoraj wieczorem rozmawialiśmy z mężem na ten temat. W sumie jestem trochę zła na mojego kuzyna i jego żonę. Sprawa wygląda tak, że zostałam poproszona by zostać chrzestną ich wówczas jeszcze nie spłodzonego dziecka. Długo się starali i w końcu kiedy kuzyna żona zaszła w ciąże ponowiła prośbę. Oczywiście czułam się zaszczycona i zgodziłam sie . Podobno....choć nie bardzo w takie rzeczy wierzę, kobieta w ciąży nie może trzymać dziecka do chrztu. Miałam to z góry zapowiedziane i wręcz zakazane by starać sie o kolejne dziecko. W ten sposób nasze małżeńskie plany zostały zablokowane. Uważam, że trochę nie w porządku zrobili nie licząc się z naszymi uczuciami a zwłaszcza moimi, jako kobiety. W chwili załamania (odnośnie "niemocy" zajścia w ciąży) pomyślałam, że zaczniemy się teraz starać o dziecko bo bardzo tego chcemy a kuzyn najwyżej niech szuka innej chrzestnej. Z drugiej strony nie chciałabym im sprawić przykrość, mimo że moim zdaniem postąpili nie fer. Skoro oni ustalili warunek to ja również. Powiedziałam, że owszem zostanę chrzestną, ale pod warunkiem, ze przynajmniej miesiąc po narodzinach dziecka będzie chrzest. Maluch ma się urodzić we wrześniu. Mój mąż tez wczoraj powiedział, że będziemy czekać do końca października a potem zaczniemy starać się o dziecko nie patrząc na nikogo. Co Wy o tym myślicie??? Jak Wy byście podchodziły gdyby spotkała Was taka sytuacja???
No bo ja nie wiem czy ze mną coś nie tak... Tym bardziej tak jak pisała Mariena czasami jak sie zaczyna starania to udaje się od razu a czasami trwa to kilka miesięcy. Z resztą Adrianna wie o tym doskonale (trzymam za Ciebie cały czas kciuki). Bynajmniej tak to wszystko wygląda i wiecie wydaje mi się to wielką paranoją, gdyż myślałam, że jak będziemy małżeństwem to już nikt nie może wpłynąć na nasze plany odnośnie powiększenia rodziny Najpierw teście się odzywali "odchowajcie Nikodema a potem myślcie...jak będzie miał 10 lat" Teraz sytuacja z zostaniem chrzestną..... Ach...
Ana super, ze odpoczęliście. Niestety coraz częściej sie słyszy, ze dzieciaki chorują na wakacjach. Czyżby odporność dzieci była w dzisiejszych czasach tak niska, że przy zmianie klimatu chorują Wczoraj dzwoiniła moja przyjaciółka. Wybrali się do Krakowa na tydzień. Ich synek (Krzyś-brat porodowy Nikosia) zachorował tam na anginę, a potem wjechali do Zakopca i okazało się, ze jakiś wirus panuje Do domu wrócili z biegunką i rzygankiem.........straszne.
Joaba a gdzie Wy sie wybieracie? Chyba cosik mi umknęło...
Anecznik - ja nie za bardzo rozumiem, dlaczego tak strasznie daliście się "zastraszyć" tymi chrzcinami. To dla mnie kompletne nieporozumienie. Ich plany mają być ważniejsze niż wasze własne???? A to niby dlaczego? Jak tak bardzo boją się przesądów to mogą z chrzcinami poczekać, aż urodzisz, jeśli zajdziesz szybko w ciążę.
Swoją drogą niby dlaczego ciężarna nie może być chrzestną? Ja teraz na Wielkanoc byłam chrzestną, a byłam w pierwszym miesiącu ciąży. Niby czemu to szkodzi? Bo może zaszkodziłam właśnie na całe życie swojemu chrześniakowi?
Dla mnie to dziwna sytuacja, w jaką daliście się wmanewrować.
I ja nie czekałabym z ciążą tylko dlatego, że ktoś jest przesądny i nie chce matki chrzestnej z brzuchem. Nie rozumiem tego.....
sielska ?
piszemy raz na ruski rok. gdyby nie jakis post co 2, 3 dni to spadlybysmy na sam dol
Anecznik nie słyszałam o takich przesądach że ciężarna nie może być chrzestną... Aniu to jest Twoje życie, Twoja rodzina i tylko wy decydujecie o tym kiedy chcecie mieć dzieci i ile... żadne teściowe, koleżanki no co Ty
Trzeba się liczyć z uczuciami innych osób ale bez przesady nie w takich sprawach.
No i z tymi staraniami to bardzo rzadko zdarza się tak żeby było dokładnie tak jak chcemy przeważnie trzeba dłużej czekać... i nigdy nie będzie idealnego momentu.
Dla mnie dwójka dzieci to minimum, ja juz powoli zaczynam obserwować fajne relacje siostrzane
Mariena my nie daliśmy się "zastraszyć" to nie tak. Chcemy uszanować "prośbę" naszej rodziny aczkolwiek czy to prośbą było....można by na ten temat gdybać. Ewidentnie daliśmy się wmanewrować w tą całą sytuację, mój mąż bynajmniej woli nie ryzykować. Podobno kobieta w ciąży nie może trzymać dziecka do chrztu bo przyniesie to chorobę an dziecko chrzczone i to poczęte. Ja w to absolutnie nie wierzę, co najwyżej szanuję zdanie innych. Podjęliśmy z mężem decyzję, że czekamy do końca października tak jak pisałam, a potem skupimy się na swoich planach. Mój kuzyn i jego żona twierdzą, ze ochrzczą szybko malca, który się narodzi, ale z nimi to tak nie do końca zawsze jest jasna sytuacja. Swojego pierwszego synka chrzcili kiedy miał 11 miesięcy (swoją drogą mój mąż jest chrzestnym). Tak długo nie mamy zamiar czekać..........o nie!
Dziękuję za Wasze zdanie, myślę tak samo. W tej chwili jednak jakoś tego wszystkiego nie można odkręcić. Nie chcę by kuzyn i jego żona gniewali się na nas bo mamy dobry kontakt. Z drugiej jestem zła, ze ie pomyśleli o nas w tej całej sytuacji.
Oooo...poczytalam co dziewczyny potem napisaly...a jednak az nie taka zolza ze mnie jak myslalam
No, zobaczymy, jak sobie dziś dam radę - Ania została ze mną w domu. Ja będę polegiwała na kanapie, jak Ania będzie coś chciała - zawsze mogę wstać i kuśtykać o kuli. Co prawda teściowa wydała się niezadowolona takim obrotem sprawy, ale to w końcu moje dziecko i muszę się postarać sama o nią zadbać nie licząc ciągle na babcię.
Hej, gdzie wszystkie jesteście??? Pogoda piękna, pewnie na dworzu z dziećmi siedzicie. A ja uziemiona w domu, Ania przeze mnie też...
Uff, wreszcie dziecko w łóżku, zasypia - dziś z towarzystwem tatusia. Dzisiaj myślałam, że przez nią zejdę..... Przewróciła na siebie komodę. Jak byłam z nią sama w domu.
Całe szczęście że niedaleko komody stoi szafa i częściowo góra komody zatrzymała się na szafie - inaczej przygniotłoby Anię na amen . Akurat byłam w łazience jak usłyszałam straszny huk, rumor z pokoju a potem za chwilkę płacz Ani. Normalnie jak wystartowałam, to zapomniałam, że o kuli chodzę, poleciałam bez niej i nic mnie nie bolało. Musiałam podnieść komodę, żeby wygrzebać z dołu Anulkę, na szczęście tylko dwie szuflady były na niej. Tyle że na komodzie stał duży wiklinowy kosz z zabawkami - wszystko poleciało na Ankę.
Potem mąż mnie pytał - "jak ty tę komodę podniosłaś - z brzuchem, bolącą nogą?". Usłyszał odpowiedź : "szybko, nie myślałam że ciężka tylko że Ania pod spodem".
a że jeszcze godzinę później bolał mnie brzuch - trochę z nerwów a trochę z podźwigania.....
Na szczęście Ani nic się nie stało, wyszło że ciągnęła za szuflady no i przeważyło. Ale nerwów się najadłam...
Mariena no kobieto uważaj na siebie i na maleństwo, pewnie na twoim miejscu zrobiłabym to samo.
A Mateusz Nie śpi znowu tak dużo jakby się można spodziewać. W dzień co ok 2 godziny po pół godziny najwyżej, a noc ma z dwoma pobudkami na mleczko.
Patrycji uszka przebiłam jak miała ok 10 miesięcy. Nie żałuję. Wszystko goiło się dobrze.
Tatuaż kiedyś chciałam sobie zrobić ale mi przeszło na razie.
My teraz do niedzieli jesteśmy u moich rodziców, Patrycja szaleje, a to gra w piłkę, albo chodzi na plac zabaw, albo bajki ogląda.
Przede wszystkim dzięki zołzy Myślę dokąłdnie tak jak Wy, różnica jedynie jest taka, że ja to wszystkim i wszystkimi sie przejmuję a na końcu stawiam samą siebie....tylko, ze w tej sytuacji jest również mój mąż i pośrednio Nikoś, który będzie musiał jednak troche poczekać na rodzeństwo Bynajmniej jeśli kuzyn z żona nie dotrzymają danego mi słowa wówczas i ja nie będę sie przejmować danym słowem przeze mnie samą.
Mariena Matko Boska! Normalnie mi się gorąco zrobiło jak czytałam Twój post. Dobrze, że Anulce nic sie nie stało i oczywiście Tobie, bo konsekwencje mogły być różne. A właściwie dlaczego ta komoda poszła na Anię? Pewnie chciała jakąś zabawkę sięgnąć, co? Już widzę małej przerażenie w oczach i Twoją bezradność, choć jak piszesz poradziłaś sobie bardzo dobrze. Dziewczyny nie róbcie więcej takich numerów
Joaba po Twoim poście odniosłam wrażenie, że pisanie z nami nie sprawia Ci przyjemności Oj Ty Ty
Iza skąd ja to znam.....te kimki po 30 minut co 2 godziny. Z Nikosiem było dokładnie tak samo do jakiegoś czasu. Praktycznie zdążyłam go uśpić, odejść od łóżeczka a mały po chwili sie budził i na nowo polka ludowa. Potem to spał tylko raz dziennie po 30-45 minut. A czas kiedy przestał sypiać w ciągu dnia przyszedł bardzo szybko. Dziwiłam się sąsiadce, ze jej 2,5 roczny synek sypia jeszcze w dzień bo Nikoś chyba juz jak miał 1,5 roku odmówił drzemki w ciągu dnia......i wcale nie chodził przez to wcześniej spac na noc A fakt, ze swego czasu był bardzo marudnym dzieckiem, w domu nie mogłam zrobić praktycznie nic bo ciągle trzeba było przy nim być. Udręka, ale wszystko wyszło z czasem na prostą Tego również i Tobie życzę, tym bardziej, ze musisz sie opiekować dwójką.
a Ania spała w dzień jeszcze 2 tygodnie temu Dopiero teraz się odzwyczaja od tej drzemki
MARIENA o rety!!!! dobrze, ze wszystko się dobrze skończyło.
JOABA ja kupię taki sztywniejszy, ale aż tak sztywny na plecach n ie jest, po 60żł sa takie na kółeczkach do ciągnięcia, zeby nie obciążać plecó
hejka...
ja z doskoku.... oczywiście.... podczytuje ostatnio tylko...
Mariena dobrze że wszystko dobrze się skończyło.... współczuję dolegliwości.... wytrzymasz kochana... jeszcze trochę...
ja z Fi pod koniec przez bóle kręgosłupa i bioder spać nie mogłam... po porodzie jak ręką odjął...
na drugi dzień po cc byłam pełna energii... Ty chyba tez na cc się nastawiasz? chyba że coś źle kojarzę ale chyba kiedyś o tym pisałaś....
dla mnie drugie cc, planowe w sumie było super...
co do komody to Tymek pamiętam przewalił na siebie komodę jak miał jakoś 8 czy 9 miesięcy i przy wszystkim wstawał....
od tamtej pory wszystkie szuflady mamy poblokowane przed otwarciem
oj, mroży krew w żyłach takie zajście...
Tymek śpi jeszcze w dzień z 2 do 3 godzin...
i jak czasem mu się przestawi to jest nie do wytrzymania... niech śpi w dzień jak najdłużej....
w przedszkolu w maluchach tez śpią jeszcze...
za to Fi wyjątkowo mało śpi ale na szczęście jest pogodny.... i mało marudzi....
idzie spać po 19... w nocy niestety budzi się bo on z tej frakcji "cycolubnych", co to w nocy by spał z cycem w paszczy
znowu nie wiem jak go odstawić.... i tak pewnie pociągniemy cycanie....
baw się dobrze!!!!
jak najdłuzej
Fajnie Wam z tymi wyjazdami.....bawcie sie dobrze Joaba
Wczoraj urządziliśmy sobie grilla. Zaprosiliśmy naszych przyjaciół i niespodziewanie wpadła szwagierka z rodziną. Było wesoło a dzieciaki zgadzały się ze sobą jak nigdy. Oczywiście mimo tej pięknej sielanki cosik musiało nerwowego się wydarzyć. Mąż mojej przyjaciółki (którego bardzo lubię) wkurzył mnie wczoraj na maksa. Dzieciaki sie wygłupiały, bawiąc się w berka. Potem zauważyły pistolet na wodę. Każdy po kolei chciał z niego "strzelać". Warunek był jeden aby nie trafiali w siebie bo będą cali mokrzy. No i tak latali z tym karabinem na wodę i się chichrali. Kiedy mój synek dostał karabin i przez przypadek trafił syna znajomych zaczęła się draka. Skarciłam Nikodema, ze tak się nie robi choć wiedziałam, że nie było to spowodowane umyślnie. Pod moją nieobecność kiedy zanosiłam naczynia do kuchni wujek P. wylał mojemu Nikosiowi wodę z ów karabinku i mały strasznie sie popłakał. Na początku myślałam, że płacze bo chce jeszcze wody (a miał powiedziane, że jak wyczerpią wodę to juz nie ma). Po chwili mały ze szlochem i lejacymi się łzami wydukał, ze wujek wylał mu wodę. Ale byłam wściekła Mógł mu zwrócić uwagę by nie trafiał w innych, ale nie można w tak drastyczny sposób kończyć zabawę krzywdząc poniekąd syna swoich znajomych. Wujkowi P. przy wszystkich dostało sie, potok moich słów płynął i płynął.....aż w końcu przyhamowałam. Tym bardziej mnie to zdenerwowało bo kiedy synek znajomych bije Nikodema to słyszę słowa "przecież nic się nie stało" (a dostał np cieżką zabawką 3 razy w głowę). A tu wystarczyło małe polanie wodą i zrobił dzieciakowi na złość. Oczywiście nikt się nie obraził, ale ja jestem taka, ze co myślę to powiem, zachowując jednocześnie tupet Z czasem szwagierka pojechała do domu a teście udali się do spania...zostaliśmy sami z ów znajomymi. A że faceci sobie wypili to zaczęli głupkować. Mój mąż jak ma za dużo to zachowuje sie jak mały dzieciak i nie zna umiaru w żartach a mnie robi złą i niedobrą. Zwróciłam mu uwagę i powiedziałam w prost, ze ma mi dać spokój bo zachowuje się jak idiota. Ów kolega P. stanął w obronie swojego kolegi i na mnie najechał. Tego już było za wiele. I znowu odbiłam piłeczkę bo nikt nie będzie mnie pouczał jak mam ze swoim mężem rozmawiać i nie dam się obrażać. Moja koleżanka oniemiała słysząc jak sie sprzeczamy i prosiła byśmy sie nie pozabijali. No gad uparł się na mnie tego wieczora, na szczęście dał mi spokój i mogliśmy dalej normalnie prowadzić rozmowę. Z mężem nie gadam bo wkurzył mnie na maksa i właściwie nie wiem czy dać mu jakąś nauczkę czy to po prostu puścić płazem. Już drugi taki numer przez niego a ofiarą jestem ja. Koledze natomiast powiedziałam, że jeśli nie odpowiada mu moje zachowanie i stosunek do męża to przestaniemy się spotykać......dodając, że nietaktem jest wtrącanie się w małżeńskie sprawy. Najśmieszniejsze jest to, ze ja z mężem się nie kłóciliśmy a jedynie była między nami ostra wymiana zdań, a kolega przy tym zrobił ze mnie wredną babę, którą ma winę w tym całym zajściu.
Na pewno przez najbliższy czas nie będzie żadnego grilla ze znajomymi. Na przyszłą sobotę mamy razem iść na zabawę, ale muszę się poważnie zastanowić nad tym bo takie sytuacje wcale nie są dla nikogo wygodne i wręcz niezręczne. I nie rozumiem dlaczego jak faceci wypiją to muszą robić wokół siebie taki szum.........do tego dochodzi agresywna lojalność plemników
No i znowu się rozpisałam........żaląc się. Ale kurcze no nie mam z kim o takich rzeczach pogadać. Jedynie moja przyjaciółka, żona ów kolegi P. doskonale mnie rozumie. To, że czasami powiem za wiele to wiem i staram sie hamować. Jednak w tej całej sprawie nie było ani grama mojej winy.......ani kapeczka. Co z tego skoro i tak jestem najgorsza A z mężem muszę zrobić porządek, albo wóz albo przewóz. I jak w takich sytuacjach myśleć o powiększeniu rodziny
No hej. My juz wrocilismy, bylo nawet fajnie, pogoda dopisala, Mai najbardziej spodobaly sie te maszyny z kulkami no wiecie wrzuca sie zlotowke czy dwa i wylatuje kuleczka z jakas zabawka albo kauczuk (wydala na to chyba z 15 zl )
Mariena no to przezylas stesu.. ale ja slyszalam ze matka bylaby w stanie podniesc malucha zeby wyciagnac swoje dziecko w tak ekstremalnej sytuacji adrenalina tak sie podnosi ze przychodzi taki power..
ana wlasnie powklejaj jakies fotki bo ja to wogole nie pamietam jak wygladacie
Maja nie spi juz dlugo nie spi w ciagu dnia, chyba juz jakies 1,5 roku jak sie nie myle, a wieczorem idzie spac miedzy 20 a 21.
joaba milego wyjazdu zycze.
Anecznik - hmm, nie wiem, co ci napisać... Nie było mnie tam, nie wiem jak to wyglądało. Wiem tylko jedno - kłótnie i sprzeczki małżeńskie, przeprowadzane niejako w towarzystwie rodzą emocje w osobach postronnych. Czasem te emocje są przez jednych powstrzymywane i brak jest wtedy komentarzy, wtrącania się, itp. A niektórzy nie potrafią obojętnie siedzieć przy takiej sprzeczce i biorą stronę któregoś z małżonków.
Pisałam wam jak na wakacjach byliśmy świadkami awantury rodzinnej naszych przyjaciół.
Jestem osobiście zdania, że takie rzeczy załatwia się w swoim maleńkim, 2-osobowym składzie, bez zbędnych świadków. Nie powinno to nikogo interesować, jakie argumenty są wyciągane przez każdą stronę.
olciaa_a - fajnie, że taki krótki wypad był udany. Trochę podładowaliście baterie
teraz my się pomału pakujemy
ciekawe czy pogoda nam dopisze....
ja mam pecha, więc pewnie będzie padać
część listy z potrzebnymi rzeczami juz zrobiłam i nie iwem gdzie to się pomieści
Majka - podobno ma być ładna pogoda A zmieścisz się na pewno, wierzę w twoje umiejętności pakowania.
Od wczoraj mamy mojego chrześniaka na wakacjach. Na razie problemów żadnych. Fakt, że to już 8 letni chłopiec więc co nie muszę go ubierać, myć i takie tam. Niki patrzy na kuzyna jak w święty obrazek Śmiać mi się wczoraj chciało jak jeden pouczał drugiego. Wchodzą z dworu do domu a Niki mówi :"wiesz Filipa, w domu jest porządek i nie wolno robić bałaganu" a Filip na to :wiesz Nikodem, a po każdy przyjściu z dworu do domu trzeba dokładnie umyć ręce" Obydwoje dostosowali się do swoich wskazówek Fifi śpi z Nikosiem w pokoju na dwuosobowym materacu bo bardziej podobała mu sie ta opcja niż spanie w salonie na kanapie. Dla ans to też wygodniejsze gdyż przynajmniej wieczorem możemy swobodnie posiedzieć i obejrzeć telewizję.
Jedyny minus to taki, ze nasz synek bardzo sie przed kuzynem popisuje. Tym sposobem wczoraj przy wspólnej kąpieli kiedy ja ścieliłam łóżka Niki wylał nowo kupiony szampon dla dzieci na swoje nogi.......wykorzystał go w 75% Myślałam, że go uduszę... A dziś rano wycisnął na szczoteczkę elektryczną połowę tupki pasty.......w mojej obecności bo chciał sie pochwalić, ze potrafi Tak więc chyba czekają nas spore wydatki
Planujemy z dzieciakami jutro bądź w czwartek wyrwać się do ZOO tylko czekamy na ładną pogodę. W tej chwili u nas leje...
Dziewczyny mam do Was pytanie. Jak dostosowujecie zdjęcia cyfrowe do wydruku bądź wywołania? Wczoraj zaniosłam 2 zdjęcia do fotografa. Prosiłam by kobieta sprawdziła mi w kiosku foto czy w takim formacie jak chcę wywołać zdjęcia (13x18) będzie ok, tzn czy czegoś mi tam nie przytnie i całe zdjęcie będzie wywołane. Niby wszystko było sprawdzone przez ów panią szefową studio foto a po odebraniu zdjęć okazało się, że są poucinane w 25%. Trochę sie wkurzyłam bo kasę wydałam a zdjęcia i tak nie do użytku...poodcinane głowy, napisy Szefowa tłumaczyła się, że taki był format zdjęcia i ona nic za to nie może. Jej pracownica jest na urlopie a ona doskonale potrafiła ustawić w kiosku tak zdjęcie by wyszło całe, ewentualnie doda ramkę dookoła zdjęcia. Szukam w mich programach możliwości zmniejszenia zdjęcia na 13x18, ale kiepsko mi to wychodzi. Pomożecie???
jedziemy do Łeby
ja zanosze zdjęcia do wywołaia w takim formacie jaki robię nic nie zmieniam, nie pomniejszam
to już raczej w kompetencji fotografa a nie mojej
mówię tylko jaki chce format i to wszystko
pierwszy raz słyszę zeby to klient robił takie rzeczy
zmień fotografa
Anecznik - ściągnij sobie z netu np. fajny bezpłatny program picasa. Jest tam fajna funkcja przycinania zdjęcia do wybranego formatu. Potem informujesz w punkcie wywołującym zdjęcia, jak jest przystosowane zdjęcie komputerowo. Dobry punkt powinien to uwzględnić.
Witam serdecznie,
jestem lipcową mamą ( 2007 ) i chciałam się Was poradzić. Otóż od początku sierpnia rozpoczęłam z córką pożegnanie z pieluszką. Mała od dawna była sadzana na nocnik, robi do niego bez problemu, a gdy ma ochotę także na dorosłą ubikację. Na co dzień chodzi w majteczkach, o każdej swojej potrzebie komunikuje Na noc jeszcze zakładam pieluszkę, ale rano jest zupełnie sucha.
W piątek wyjeżdżam z nią nad morze. Czeka mnie długa podróż ( 11 godzin autobusem w nocy ). Nie wiem jak wytłumaczyć dziecku,że ma robić do pieluchy siku i ewentualnie kupę, bo nie będę miała możliwości posadzenia jej na nocnik ....
Myślicie, że jak powiem, że w autobusie nie robi się siusiu na nocnik to wystarczy ? Czy w związku z tym, że najpierw miała wołać a teraz może nagle robić do pieluchy nie " zniweczy " postępów, jakich dokonała ?
Poradzicie coś ?
Joanna - według mnie, jeśli piszesz, że w nocy twoja córeczka nie
Joanna - według mnie, jeśli piszesz, że w nocy twoja córeczka nie siusia, problemu może nie być. A może będziecie jechać autobusem z toaletą - takie długodystansowe chyba takie są, czy się mylę? Wtedy w ogóle problemu by nie było.
Bo z tym nagłym wracaniem na jeden dzień do pieluchy - to chyba ryzykowne. Ale nie jestem pewna, nigdy nie musiałam tak robić.
Mariena Mała czasem jak zasypia i chce odwlec czas spania mówi, że chce siku i prosi by posadzić ją na nocnik ( nie chce robić do pieluchy ), nie wiem co wtedy zrobić podczas podróży ... Może i faktycznie uśnie i nie będzie tak źle ( żadnego problemu tego typu ), ale wolę się poradzić bo brakuje mi pomysłów
A szkoda by mi było jej mącić w głowie ( raz sikaj do ubikacji, raz do pieluchy ). Nie mam pojęcia czy autobus będzie miał toaletę
Ps. gratuluję Maluszka noszonego pod sercem
Myszorek dziękuję za wypowiedź. Wyjeżdżamy o 18.30 więc od razu spać nie będzie, ale mam nadzieję, że nie będzie marudziła z powodu braku możliwości zrobienia siusiu czy kupki na nocnik ( zwykle marudzi i każe się wysadzić, do pampersa robić nie chce )
Marienko "dziś są Twoje urodziny, ktoś zadzwoni, przyjdzie ktoś..."
W dniu urodzin życzę Ci aby każdy dzień był niezapomnianą przygodą i powodem do zadowolenia.
Aby nigdy nie zabrakło Ci ciepła i miłości najważniejszych osób w Twoim życiu - tych którzy są teraz i którzy wkrótce przybędą na ten świat...
STO LAT!!!
Powodzenia we wszystkim co robisz!
Anecznik - ogromne dzięki za życzenia i przede wszystkim za pamięć!!! To bardzo miłe
A Picasa wcale nie jest "tylko" przeglądarką - ma dużo fajnych funkcji do obróbki zdjęć. Popatrz sobie dokładnie - na dole jest edytowanie i mnóstwo możliwości - automatycznych ale i manualnych.
Marienko Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzinek
Anecznik to ma wesolo w domku teraz, ale przynajmniej Nikodemowi sie nie nudzi i ma caly czas towarzysza do zabaw
Joanna mnie sie wydaje ze w autobusie bedzie ubikacja (musi byc w tych autobusach co jezdza w dluzsze trasy) wiec nie bedzie problemu
A co do tych zdjec Anecznik to dla mnie tez nowosc zeby klient sam musial dbac o rozmiar zdjec ja zanosze zdjecia na plytce oni sie tylko pytaja jaki chce format zdjec 9x13 czy 10x15 i to wszystko..
MARIENA wszystkiego najlepszego, dużo zdrowka!!!!!!
porobiłam ostatnie zakupy i można sie juz pakować
pewnie zrobię to dopiero jutro na ostatnia chwile i tak
Jeszcze raz dziękuję za życzenia.
Majka - udanego wyjazdu!!! I pozdrów ode mnie morze, w tym roku się z nim nie zobaczę...
Majka tylko niczego nie zapomnij Udanego wyjazdu!!
MARIENA specjalnie od ciebie pozdrowię morze
porobię fotki i wrzucę cosik
ANECZNIK ja czsami zostaję z dwójka dzieci mojej kolezanki 4 lat i 2,5
co prawda na placu zabaw, ale wtedy to dopiero polka ludowa :]
czasem biorę koleżanki córke 5letnią do taty na wieś na weekend
nie narz\ekam, więc pewnie dała bym rade z większa dziatwą :]
będemiał necik na miejscu, więc będe zaglądać
bez obaw
chyba reczej nie odczujecie mojej nieobecnosci :]
Mariena dla mnie każdy 12 dzień miesiąca jest znaczący....i dlatego zapamiętałam Twoje urodzinki. Poza tym mój wujek ma tego dnia i jakoś tak mi wskoczyło do głowy. Utwierdziłam sie jeszcze dla pewności na NK bo w zeszłym roku wysłałam kumpeli życzenia dane dnia kiedy obchodzi urodziny, ale niestety miesiąc za wcześnie
A Picasa rzeczywiście nie jest "tylko" przeglądarka, ma wiele możliwości. Mimo to zawsze traktowałam ten program jak "zwykłą" przeglądarkę ponieważ mam wiele innych programów do obróbki z większą ilością bajerów. Niestety żaden z tych programów nie ma funkcji zmniejszania zdjęć do formatów służących do zmniejszania zdjęć w rozmiarze w jakim się je wywołuje. Dzięki jeszcze raz za podpowiedź
Majka udanego wyjazdu. I koniecznie wrzuć potem jakieś foty morza bo ja chyba raczej też w tym roku nie odwiedzę morza Życze przedniej zabawy i miłego wypoczynku
Już po urodzinach, zestarzałam się.... ale w towarzystwie dobrych znajomych Siedzieliśmy do późna na ogródku, ciemno już było ale fajnie się gadało. Podostawałam piękne kwiaty, różne drobiazgi - w tym wizytę u kosmetyczki na zabieg nawilżająco- odżywczy na twarz (fajny pomysł no i przemyślany - u kosmetyczki baaardzo blisko mnie, żebym nie musiała daleko szukać ).
Ania poszła spać wczoraj chwilkę przed 23! Miała mały kryzys ok.21 a potem jej przeszło i fajnie się bawiła. wcześniej też się wyszalała z kolegami, biegali jak szaleni, ganiali kota sąsiadów z wrzaskiem.
Trochę tylko jakiś zgrzyt wyszedł z teściową, już jak było późno i dzieci poszły do swoich domów, to ona chciała wziąć Anię do domu też i jej czytać książki. Przez okno to powiedziała. A ja odpowiedziałam też przez to okno, że nie trzeba, dzięki, ale ona tu nie przeszkadza i dobrze się bawi. Na co teściowa nie odpowiedziała nic tylko okno zamknęła. Dziwne to było jakieś. Zresztą od kilku dni teściowa jakaś zgęziała chodzi, nie wiemy o co jej chodzi...
lubię takie imprezki plenerowe
każdy ma czasami złe dni...
może i teściowa akurat takie ma teraz, najlepioej zapytac
Mariena super, ze imprezka się udała! I prezent naprawdę fantastyczny, teraz będziesz miała chwilę relaksu tylko dla siebie. A teściowa.no cóż.....może coś ją gryzie? Może potrzebuje szczerej rozmowy?
My też wczoraj bardzo fajnie spędziliśmy dzień. Jak wyjechaliśmy z domu przed 11 to byliśmy dopiero o 18. Świetne jest to nowe ZOO w Poznaniu, ale chodzenia co niemiara . Dzieciaki do końca nie wiedziały gdzie jedziemy, Niki tylko powtarzał, ze do dżungli Kiedy stanęliśmy na parkingu ZOO zapytał :"mamo to juz ta dżungla, prawda?". A ja na to pytam "skąd wiesz", mały "bo jest dużo drzew" Skojarzył sobie, nie ma co. Najdłuższa trasa 5,3 km a najkrótsza 2,0 km. Oczywiście puściliśmy się w tą najdłuższą aby wszystko zobaczyć. Mimo mapy jaką dostaliśmy przy wejściu i strzałek na ścieżkach trochę się pogubiliśmy i parę kółek zrobiliśmy Jednak koniecznie chcieliśmy dotrzeć do nowej słoniarni, która znajdowała sie na obrzeżach terenu między stawami. Normalnie tak świetnie to nie mamy w domu jak te słonie. Fontanny, stawki, kamienie, kupę piachu.....normalnie relaks na całego. Słoń jednak był tylko jeden bo ten mniejszy zamknięty siedział w ogrodzeniu......niestety nie wiemy dlaczego. Obok były wielbłądy i wioska afrykańska.Jedyny minus, ze przez rozległość terenu całego ZOO wszystkie zwierzaki były rozproszone i czasami nie mieliśmy okazji zobaczyć niektórych gatunków. Np tygrysy wylegiwały się na obrzeżach swoich zarośli i było jedynie widać ich plecy Niki czekał właśnie na słonie i musieliśmy się wracać by mógł zobaczyć je jeszcze raz. Przypuszczalnie zrobiliśmy gdzies około 8 km... jak nie więcej na piechotę. Pogoda na początku nas zaskoczyło bo 2 razy ruszyła sie mała ulewa, potem juz tylko świeciło słoneczko. Do domu wrócilismy bardzooo zmęczeni. Mój chrześniak na hasło, jedziemy dalej na wycieczkę, zaczął protestować i domagac się powrotu do domu. Niki natomiast w samochodzie sobie podśpiewywał i sie wygłupiał.......ten dzieciak jest niezdarty. Ledwo wjechaliśmy na podwórko to za nami 2 samochody gości A nas czekała jeszcze praca. W sumie około 19:30 usiedliśmy z mężem razem z gośćmi a spać poszliśmy około północy. Mimo zmęczenia bardzo mi sie podobało, z reszta nam wszystkim. Brakowało mi takiego rodzinnego wypadu. Teraz szykujemy sie na safari i do parku dinozaurów.
b] Anecznik [/b] - fajnie brzmi ten opis dnia, mieliście fajną zabawę. Ciekawe to ZOO, naprawdę musi być duże, skoro takie długie trasy zrobili.
My jutro zmykamy do mojej mamy - ma jutro imieniny
Życzę więc wszystkim udanego weekendu!!!
Anecznikto naprawde wielki to zoo
ale fajnie dzien spedziliscie. Maja jeszcze nie byla w zoo mielismy kiedys jechac ale nie wypalilo.
Poza tym Maja ma chorobe lokomocyjna (jak jechalismy w te gory to stawalismy doslownie co 10 min, to bylo bardzo meczace dla nas wszystkich a najbardziej dla niej ) wiec jak gdzies sie wybieramy to pociagiem ale niestety nie wszedzie sie da dojechac..
Mariena fajnie ze imprezka udana, a z tesciowa moze pogadaj..
Za 2 tygodnie szkola.. a ja juz nie umiem sie doczekac tak mi sie nie chcialo wracac do szkoly a teraz mi sie bardzo podoba
Eh.. siedze w domu sama (Maja spi) , moj S. poszedl dzis na impreze firmowa, ktora jest niestety bez kobiet i tak jakos mi smutno ze nie moglam isc z nim.. troche bym sie rozerwala na ognisku a tu nic z tego..
Ja też siedzę "sama", bo wszyscy śpią
To czas dla mnie, cały dzień latam jak ze ... a teraz jest cisza i spokój.
ODPOCZYWAM
Mariena cieszę się że udały się urodziny.
U nas Mateusz ma znów zapalenie ucha środkowego, lekarka mówiła że to może nawracać ech
Już prawie jest dobrze bo bierze leki od poniedziałku.
Witajcie dziewczyny.
Wlasnei zdalam sobie sprawe, ze chyba z tydzien sie nieodzywalam, ale podczytywalam...po prostu nie wiedzialam co pisac....tzn. bylo co, tylko jakos tak niebardzo mi sie chcialo to opisywac.
W zeszly piatek uspilismy moja malenka kroliczke. Nie bede pisac co sie stalo. Zrobilam to, zeby ulzyc jej cierpieniom, a przy okazji nabawilam sie traumy na cale zycie chyba...nie wazne...w chwili obecnej nie mam zadnych zwierzat, dziwne to uczucie, bo jeszcze nigdy w moim zyciu nie bylo takiego momentu. Zawsze musialam sie o jakies zwierze troszczyc. Caly czys sie lapie na tym ze ciagle sobie w myslach mowie, "o musze dac MArcsi sianka, wody itd" i pewnie jeszcze to troche potrwa. Poki co nie chce wiecej zwierzat. Wlasnie pozbywam sie wszystkigo. Nie dala bym rady chyba. Za duzego pecha mielismy ostatnio. Potrzebuje czasu i moze kiedys...zobaczymy.
W sobote bylo wspomniane party i na cale szczescie. Dzieki przyjaciolom mniej myslalam o piatku, ciagle mnie zabawiali. Bylo fantastycznie. Najlepsza impreza w moim zyciu chyba. Zreszta ciagle slysze takie komentarze od osob, ktore ze mna tam byly wiec chyba jednak faktycznie musiala byc udana.
A tak poza tym, jakos tam leci. Pogoda dopisuje. Ciagle gdzies latam, z kims sie spotykam. Az strach pomyslec, ze znowu zima przyjdzie. Jeszcze ten okres do grudnia do Swiat jakos tam mi leci, ale styczen, luty, marzec...nie przepadam przyznam szczerze. No ale poki co ciesze sie sierpniem...
Anecznik, zoo znam dobrze. W czasie studiow mieszkalam tuz obok. Sophie byla tam w maju z moim tata. Miala to szczescie widziec tygrysy i to z bliska. Musze tate poprosic o przeslanie mi zdjec to moze tu wkleje. Ale fakt nachodzi sie czlowiek naprawde co niemiara.
Mariena, co do tesciowej, ja bym wyjasnila sprawe. Nie lubie snuc domyslow po prostu.
Oj chyba jestem zmeczona...uciekam.
Aaaaa....a zanim uciekne to jeszcze urlopowiczko udanego urlopu zycze. Ale wam dobrze, tez bym chciala nad morze. Woda to moj element i faktycznie bez niej ciezko mi sie obejsc. Widoku morza brakuje mi bardzo...i tego szumu...i wiatru...ach rozmarzylam sie.
Buziaki
Adrianna bardzo mi przykro z powodu króliczki Ja też nie lubię domu bez zwierząt, nie wyobrażam sobie. Uszy do góry, mam nadzieję, że trauma szybko CI przejdzie i z czasem będziesz gotowana na innego zwierzaka. I świetnie, ze macie taką grupę przyjaciół, która potrafi rozweselić i podnieść na duchu. W trudnych momentach warto by ktoś przy nas był.
ZOO rzeczywiście rewelacyjne, zwłaszcza te tereny, las, woda........sama natura.
Wczoraj odwiozłam mojego chrześniaka do domu. Nie był specjalnie tym faktem zachwycony, no ale co zrobić. Przypuszczalnie gdyby nie dzisiejsza impreza urodzinowa szwagra to jeszcze Fifi by u nas został do niedzieli. Zrobiłam młodemu płytę upominkową z pobytu u nas. Widział ją u nas w domu a potem razem z jego mama oglądaliśmy kiedy go odwieźliśmy. Po godzinie czasu kiedy od niech wyjechaliśmy dostałam esemesa, ze filip płacze Zaczął sobie oglądać znowu płytę i podobno tak się rozpłakał, że nie mogli go uspokoić Był to płacz tęsknoty za pobytem u nas....a ja myślałam, ze ma już dosyć zrzędzącej ciotki Zal mi się go strasznie zrobiło i najchętniej wzięłabym go jeszcze raz do siebie.
A tak poza tym to w domu panuje straszny bałagan. Przez ten tydzień prócz prania i prasowania oraz opieką nad dzieciakami nie zrobiłam nic. Dzisiaj święto a ja mam syf totalny. No nic, poczekam aż teście wyjadą do kościoła (inaczej będą mi gderać) i odpalę zjadacza kurzu i pronto. Teraz się zastanawiam jak będzie kiedy powiększymy naszą rodzinę...........bałagan chyba będzie non stop, chyba że "nauczę" się manewrować swoim czasem między dziećmi i porządkami w domu tak byśmy nie zarośli brudem
https://img441.imageshack.us/i/20090815363.jpg/
to dla marieny
a resztę spróbuje później
udało mi sie znaleźć wolny kawałek morza bez ludzi
zdziwiona byłam ,ze az tyle ludu dzisiaj tam było
ciężko o wolne miejsce...
https://img233.imageshack.us/i/20090814312.jpg/
atrakcja na placu przed kwaterą
https://img141.imageshack.us/i/20090814327.jpg/
pyka w bilard równie dobrze jak skacze po trampolinie
chciałam wrzucić więcej foto ale nie chce żaba ruszyc
Mamo oliwki bardzo się cieszę że dojechaliście cało i fajne macie widoki.
Ja też bardzo tęsknię za morzem mmmmmmm...
Rany, wiecie co wczoraj z mężem zmalowaliśmy?
Kochaliśmy się bez zabezpieczenia
L. już po tym nie mógł w nocy spać tak się przeraził co to może być.
Ja też się trochę martwie bo jeszcze nie teraz, za szybko.
Stwierdziłam że o Patrycję staraliśmy się ponad 2 lata, o Mateusza ok. roku.
No i teraz to nie mogło się już "udać".
Trzymajcie kciuki.
Ale z nas głupki.
cd.
https://img513.imageshack.us/i/20090815356.jpg/
nygusy razem
https://img513.imageshack.us/i/20090815369.jpg/
to jeszcze wczorajsze
Mamo oliwki ależ te dzieci są do ciebie podobne
A Eryk ma fajną fryzurkę.
Majka śliczne masz dzieci....
Eryk jak wysmuklał.... a gdzie jego loczki????
Oliwka to mała mamusia... piękna:)
Izaaa trzymam kciuki by Wasz spontan nie był brzemienny w skutkach... jeśli tego nie chcecie...
choć w życiu różnie bywa....
wyobrażam sobie co czujesz... będzie dobrze
Majka, super zdjecia! Oliwka slicznotka. Zawsze bylam nia zachwycona. Eryk, odnosze wrazenie, niesawmowicie urosl. Przeslodki jest, szczegolnie na tym zdjeciu z Oliwka. Ale wam dobrze...
Iza, ja tez kciki trzymam. No fakt troche bys sie urobila gdybys znowu w ciaze zaszla, wiec tymbardziej rozumiem Twoje obawy. Bedzie dobrze, trzeba w to wierzyc
Majka - fajne wakacyjne zdjęcia. dziękuję za morze!
Tylko zmniejsz te wielkie zdjęcia, jeśli możesz, bo bardzo utrudniają czytanie forum.
Izaaa - wyobrażam sobie, co czujesz - co czujecie oboje... To chyba faktycznie trochę byłoby za szybko, ale jest szansa, że się wam uda
Mariena, macie już wybrane imię dla Okruszka????
Ada Przykro mi z powodu kroliczka
Majka widac ze swietnie sie bawicie dzieciaki sliczne i takie zadowolone, zycze pogody
Izaaa to ja tez trzymam kciuki (chyba pierwszy raz zeby sie NIE udalo )
Dobra ja zmykam bo musze leciec na miasto kupic cos dzidziusiowi od szwagierki (juz urodzila 3 tygodnie temu, ale jakos nie umiemy sie tam wybrac bo tu bylismy w tych gorach, wczoraj u mojej mamy na obiedzie i tak jakos sie stalo ze jeszcze go nie widzielismy ) jutro sie tam wybieram wiec cos musze wymyslic.
Acha - Ada -
Majka super zdjęcia. Dzieciaki wyszły takie szczęśliwe. Bardzo urodziwe masz te diabełki, ale tak mi tęskno za Eryczka loczkami Na zime mu zapuścisz, co ?
Iza czasami spontan bierze górę, wiem coś o tym Jeśli miałaś dni niepłodne to raczej nic nie powinno z tej chwili uniesienia wyniknąć. Mimo to wiem co przeżywacie bo ja mam tak samo, jak tylko wkradnie się małe zapomnienie to potem cały miesiąc łażę i myślę, wyczekując miesiączki Mój D. często namawia mnie bez zabezpieczenia, ale jestem nieugięta.......za "chwilę" się to zmieni
Mariena zaciekawiłaś mnie tym imieniem......jest jakieś nietypowe?
Skoro Majka przesłała nam nadmorskie widoki to ja również wstawiam trzy piękne zdjątka
Wyobraźcie sobie, że....mój mąż miał spontan i zabrał nas w niedzielę na dwa dni nad morze ie mogłam w to uwierzyć, właściwie do teraz nie chce mi się wierzyć, że było nam dane wdychać morską bryzę. Rewelacja! Byliśmy tylko my, nasza trójka....dokoła morze, piasek... Gwar ludzi na plaży, bawiące się dzieci...ucieczka od codzienności i odseparowanie się od najbliższych na krótki czas jest niesamowite! Zaplusował ten mój mężuś nie ma co. Niki był przeszczęśliwy, ze mama i tata zabrali go nad prawdziwe morze. Droga z małym nie byłą taka uciążliwa jak się obawiałam, gorzej nam przeszła droga powrotna bo ze zmęczenia Niki marudził. Morze cieplutkie, pogoda superowa! Byliśmy zaledwie dwa dni a opaleniznę mamy naprawdę ładną. No i mogłam sobie w końcu popływać w morzu. Na początku Nikoś nie chciał mnie puścić bo bał się, że odpłynę (jak to stwierdził). Potem jednak sie przyzwyczaił, ze widzi mamę z daleka. Co niektórzy pewnie myśleli, że jestem jakaś pomylona bo pływałam w falach i powtarzałam "bajka, po prostu bajka" Szkoda tylko, że co piękne szybko się kończy...mimo to nasz małą rodzinka mogła w końcu pobyć razem. A to kilka zdjęć z naszego pobytu:
Na plaży:
Uwaga! wieloryb wychodzi
Niki w maminej koszulce
Na kawce
Wszystkie pojazdy na monetę były zaliczone
Powrót do domu, odwiedziliśmy Trzęsacz (śpiący Niki z tatą na tle morza)
Zmarnowany Niki
gdzie byliście, że była taka łądna pogoda?
w sumie i tu jest słonka (czasem zajdzie), ale wiatrbył tai, że siedziałąm w ciuchach
a dzis w swetrze i kurtce , masakra i na dodatekod rana do 16tej na kwaterze, bo męża bolał grzuch
już myślałam, ze rota ale mu przeszło po kroplach
fajny ten wasz nikoś taka okrągła buła z buźki
eryk już nie jest grubaskiem faktycznie, a włoski.... też nad tym ubolewam sa przykrótkie ns krecenie
jabym u zapuściła na locxki, ale męzowi nie bardzo te loczki odpowiadają
w końcu może na zimę mu zapuszczę
Majka my byliśmy w Pobierowie. Dwa dni słońce grzało mocno. Co prawda na drugi dzień zaszło za chmury gdzieś około15, ale jak wyszło to tak dawało, że filtrami sie smarowaliśmy
Niki rzeczywiście tą papuchę ma okrągłą, zawsze miał. Tylko, że teraz sie chyba trochę wyciągnął bo grubaskiem nie jest. Chudzielec sie z niego zrobił, cienkie gierki i nóżki, żeberka mu wychodzą, ale brzusio jeszcze ma odstający
Iza mam nadzieję, że Twój L. też dostanie kiedyś taki spontan i Was gdzies zabierze. I nie martw się bo mojemu mężowi zdarza sie to bardzo rzadko.
Anecznik - ale fajną niespodziankę zrobiliście sobie tym wypadem nad morze!!! Super!
Fajne zdjęcia - widać, ze wypoczywacie na maxa I opalenizna piękna, pozazdrościć... ja w tym roku w cieniu tylko siedzę, żeby przebarwień nie dostać od słońca.
Ale z tym wielorybem - to przesadziłaś i to sporo. Trzeba by zobaczyć mnie teraz i się porównywać
Witam wszystkie mamy i lipcowe słoneczka. Tu Aneta mama Stasia. Pamiętacie mnie jeszcze?
No wreszcie Anetser nas odwiedziła. Mamy nadzieję na częstsze wizyty
Mariena uwierz, o wielorybie w takim stanie marzę
Aneta witamy z powrotem! Co tam u Was, jak Stasiu? Pisz, pisz, pisz....musisz nadrobić.
Wczoraj mieliśmy super pogodę, dzisiaj ma być też 30 stopni. Siedziałam sobie na leżaczku i tak rozmawiałam z teściową, rozmawiałam....aż opalenizna sama sie jakos znalazła na moim ciele. Szkoda tylko, że nie posmarowałam sie niczym bo dostałam przebarwień...jasnych....i teraz wyglądam jak łaciata krowa
Nikiemu wczoraj znowu przypomniało się od dzidzi. NIe mam pojęcia co mu znowu pikło bo bawił sie swoimi traktorkami i nagle padło pytanie "tato zrobisz nam dzidzię?". My w śmiech, mały pytał co chwilę. Mąż odpowiedził, że tak, niech się nie martwi. Mały na to stanowczym głosem "teraz"....ubaw po pachy, musieliśmy mu wytłumaczyć, ze dziecko nie jest produktem takim jak bułka i nie można kupić w sklepie. Po tym oczywiście zaczęły sie pytania "a dlaczego?"
No to fajne macie rozmowy z synkiem, Aniu
Aneta - jak miło że zajrzałaś. Dawaj trochę konkretów, pisz co u was się działo przez ten czas, kiedy was tu nie było. Co u Stasia i u Kuby? A co u ciebie? Przytyłaś trochę?
my już w domu mało mi....
szkoda mi dzsiejsego dnia, taka piękna pogoda a my musielismy wracać
jutro jadę do taty (mama juz pojechałą)
a tu wujek zaprosił mnie na urodziny (dopiero mi brat przekazał) i spotkanie z NK jutro się szykuje, a ja sie juz umówiłam z koleżankami na weekend na wieś
cyba srobię klatkę stpo i obskocze wszystko
juz sie rozpakowałam nie ma śladu po podróży, nawet byłam juz w tesco i robię drugie pranie
chyba mi się akumulatory naładowały
zdjęcia dorzucę później
ANETA miło , że zajrzałąś
Majka - no widać, ze się naładowałaś - post dłuższy napisałaś niż zwykle
Mmmm, ciekawie zabrzmiało, Ada - już się nie mogę doczekać wieczora
Ja w tej chwili zostałam w domu sama z babcią męża - siedzimy teraz od środy w domu teściowej, oni wyjechali na kilka dni do rodziny a my się tu przeprowadziliśmy na te dni, żeby zajmować się babcią. Pisałam wam kiedyś już o niej - schorowana, 89-letnia z Alzheimerem. Fajne to nie jest, ale trzeba i już. Mąż zabrał teraz po obiedzie Anulkę do drugiej prababci w odwiedziny a ja zostałam w domu, bo babcia jest taka słaba, że nie da rady jechać.
Tak sobie myślę, ze ja nie nadaję się do opieki nad takimi ludźmi, niby się staram, dbam, karmię i tak dalej..., ale nie lubię tego. Najchętniej wyszłabym z domu i nie wróciła - nie zrobię tego oczywiście, bo wiem, ze nie mogę. Ale chęć jest wielka. Może gdyby to była moja babcia - może inaczej bym do tego podchodziła, nie wiem. Ale tę babcię też lubiłam. No ale teraz się strasznie zmieniła, to nie ta sama osoba, którą kiedyś poznałam, jeszcze kilka lat temu. Alzheimer jest okropny.
Mariena ja mam to samo. No nie moglabym pracowac w domu starcow. Moja eks tesciowa pracowala w takim osrodku. Bylam kiedys na festynie u nich, byl to dom stracow i ludzi z uposledzeniem umyslowym. Pojechalam, bo namawiala nas tak bardzo, a potem zalowalam. Nie moglam tam nawet nic zjesc, bo mi bylo niedobrze. Glupio mi to pisac, bo moze to o mnie zle swiadczyc, ale nic na to nie poradze. Najbardziej mnie przerazali ci uposledzeni. Wielu z nich ze specjalnymi kaskami na glowie, zeby nie zrobili sobie krzywdy. Nigdy nie zapomne, jak sobie usiadlam na lawce, podszedl do mnie taki jeden pacjent z opiekunem, usiadl obok i nagle zaczal sie wydzierac, pluc, rzucac. Za chwile, gdzies tam slychac bylo jak jakas opiekunka krzyczy do innej aby jej pomogla aprowadzic Pania X do lazienki bo ta narobila w spodnie. Nie to zdecydowanie ponad mnie. Moge z takim ludzmi pogawedzic i to wszystko...
A to co zrobilam to taka moja robotka reczna. Musze jeszcze raz lakierem przeleciec, obfotografowac i bede sie chwalic, ale to dopiero gdy Sophie zasnie, bo lakierowanie przy niej na pewno mi na dobre nie wyjdzie.
Ja miałam również doświadczenie ze starszymi i schorowanymi ludźmi. Pracując przez 3 lata w szpitalu naoglądałam się różnych schorzeń. Miałabym problemy z pracą w takim środowisku na dłuższą metę. Nie jest to wynikiem tego, że brzydzę sie takimi ludźmi czy coś w tym stylu....absolutnie nie! Mnie po prostu serce się kraja kiedy patrzę na cierpienie. Opiekowałam się moją babcią chorą na raka. Choroba postępowała bardzo szybko, z dnia na dzień było co raz gorzej. Były momenty kiedy miałam dosyć bo nie wyrabiałam i fizycznie i psychicznie mimo to nie poddawałam się. Wydaje mi się, że ja jestem wręcz stworzona do pomocy chorym ludziom, że to mój kierunek w życiu. Niestety fakt słabości psychicznej uniemożliwiłby mi pracę w środowisku bólu i cierpienia. W mojej pamięci pozostanie jedna straszna wówczas dla mnie chwila kiedy byłam na oddziale hospicjum. Usłyszałam krzyk kobiety a potem litosne wołanie. Pobiegłam i szukałam staruszki po sali. Kiedy znalazłam i do niej podbiegłam nie wiedziałam co się dzieje. Zaczęłam wypytywać czy coś jej podać, czy coś boli...itp. A ona po prostu prosiła o jakąś nieokreśloną pomoc. Chciało mi się płakać. Pobiegłam po personel z myślą, że będzie wiedzieć co się dzieje. I wiedzieli. Starsza, schorowana kobieta była w procesie agonii Nikt nie mógł już jej pomóc, kręciła się na łóżku, wołała, chwytała mnie za rękę a ja jedyne co mogłam zrobić to tylko i aż z nią być. To było straszne. Wybiegłam po chwili kiedy się uspokoiła z sali i zaczęłam mocno szlochać. W środku cała dygotałam a współpracownicy powtarzali, że z czasem przyzwyczaję sie. Jednak nigdy się nie przyzwyczaiłam, to nie na moje nerwy. No bo jak można przyzwyczaić się do widoku umierającego człowieka, który do tego mocno cierpi, który nie ma przy sobie najbliższych? To nie możliwe, przynajmniej nie w moim przypadku. Z resztą każdą jedną śmierć przeżywałam tak samo.....reanimacja wręcz mnie przerażała kiedy po 30 minutach nie było słychać echa pulsu a pikający monitor z powodu braku akcji serca wył na cały oddział. Pracując tam uświadomiłam sobie jak bardzo życie jest kruche. Kiedy mój tato był w agonii, a ja miała juz świadomość tego co się dzieje i nic nie mogłam zrobić to wariowałam w myślach. Płakałam co chwilę odwracając twarz by nie widział, a on biedaczek miotał się na łóżku szpitalnym nie mogąc znaleźć sobie pozycji. Ledwo mówił a my spełnialiśmy wszystkie jego zachcianki by ulżyć. I w tej właśnie chwili byłam wręcz wściekła, że mam świadomość co się dzieje i co nadchodzi. Pamiętam, ze wyszłam ze szpitala, płakałam i prosiłam Boga, że jeśli to jest czas odejścia moje taty to niech go zabierze jak najszybciej....by już nie cierpiał
I właśnie dlatego nie mogłabym pracować z cierpiącymi ludźmi, nie na dłuższą metę. Podziwiam niesamowicie ludzi, którzy w pełni oddają się swoim podopiecznym...
Smutne masz doświadczenia, Anecznik...
Przykry temat wywołałam, przepraszam że nasmęciłam, co jak widzę, udzieliło się też wam.
Zmieniając temat - objadam się właśnie gruszkami prosto z drzewa. Rosną u teściowej moje ukochane klapsy i jako, ze obecnie mam ogromną ochotę na owoce to zjadam po kilka pod rząd. Takie słodkie, twarde, soczyste... mmmmniammm
A Ania ogląda "Łowców smoków" -lubi te japońskie szkaradzieństwa. Akurat ta bajka jest jeszcze OK, nie taka straszna jak niektóre - wszystkich jej nie pozwalamy oglądać.
Dzisiaj chyba koniec naszej misji tutaj, mają wrócić chyba wieczorem, no chyba że wrócą jutro...
A do nas na weekend przyjechali moi rodzice z siostrą.
Pati przeszczęśliwa, miała z kim powariować.
W piątek, sobotę i dzisiaj była na basenie, uwielbia wodę i zjeżdżalnie.
A dzisiaj odwiedzili nas sąsiedzi, bardzo fajni ludzie.
Mają dwóch synów, jeden 3 miesiące starszy od Patrycji, zaczęli się już dogadywać, a drugi tydzień starszy od Mateusza.
Bardzo mnie cieszy ta znajomość i dzieci będą miały z kim się bawić.
Izaaa - no to dobraliście się z sąsiadami pod kątem potomstwa
Obiecalam cos wkleic w sobote...ale sie mi troche wszystko przesunela...a raczej zabraklo mi checi na fotografowanie. Ale dzis sie pojawily wiec oto moje prace. Tylko dwie...bo inne jeszcze niedokonczone (a zaczetych kilka...jakos nie umiem jednej rzeczy - wychodzi na to - od poczatku do konca zrobic. Musze robic kilka jednoczesnie ;0)). Nie wiem czy wam kiedys pisalam o moim zainteresowaniu decupagiem. Bardzo mi sie to podoba, wiec postanowilam sprobowac i efekt wg mnie wcale niezly. Same ocencie...
Pierwszy raz postanowilam zrobic na materiale, ktory w razie czego mozna bylo bez zalu wyrzucic. Puszka po chipsach. Miala byc pojemnikiem na moje pedzle, ale Sophie sobie ja zaadoptowala na kredki.
A tu skrzyneczka na klucze. Kiedys kupilam na targu z zamiarem przemalowania. Odlozylam do szafy i zapomnialam. Niedawno znowu znalazlam i postanowilam troche ja upiekszyc.
ADA ślicznie!!!
normalnie respekt :]
swoją drogą kiedy ty na to masz czas?
u mnie ostatnio z czasem kiepsko
no na nic go nie mam
mieszkanie jak po tajfunie wygląda
z racji, że to ostatni tydzień wakacji szaleje z dziećmi tu i tam a w domu tylko śpimi albo i nie
Ada... zachwycające... jestem pełna podziwu...
ja jakoś nie mam talentu do takich robótek... na prawdę piękne dzieła
Majka u mnie też krucho z czasem non stop...
Dzieki kobiety...milo mi niezmiernie
Czas mam po 20.00 na ogol, gdy Sophie jest w lozku. Wszelkie domowe obowiazki zalatwiam do 16.00 bo do wtedy Sophie jest w zlobku.
Poza tym...musialam sie czyms zajac. Chyba teraz na nas przyszla pora, odnosnie kryzysow w zwiazku. W sumie to ja nawet nie wiem jak to nazwac. Niby wszystko jest ok, normalnie rozmawiamy, przytulamy sie...i kochamy bardzo, ale...jest mimo wszystko inaczej. Niedawno mielismy rozmowe z A. Powiedzial kilka rzeczy, ktore mnie bardzo, bardzo zabolaly. Wiem, ze nie chcial mnie zranic, ale to zrobil i siedzi to we mnie gleboko. Dzis w autobusie jadac do miasta pobeczalam sie, nie moglam sie powstrzymac. Jest mi zle, tak bardzo. Czuje, ze moje wszystkie plany, marzenia jakie mielismy, bardzo powoli zaczynaja sie kruszyc. Czuje sie tak bardzo niepewnie...szukalam juz nawet terapeuty. To nasza wspolna decyzja, bo zdajemy sobie sprawe z tego, ze jest nam potrzebna pomoc specjalisty. Roznice kulturowe, duza roznica wieku, to ze A. czasem zachowuje sie jak by byl moim ojcem, a innym razem mam wrazenie, ze jest jak dziecko...oj, duzo by wymieniac. Boje sie, nawet nie potrafie myslec o przyszlym lecie...juz nawet zaczelam myslec o tym jak to bedzie gdy bede musiala wrocic do PL...czy zostane w Kolobrzegu, czy jednak przeprowadze sie do Ponania...no i jest jeszcze Sophie...przeciez jak wyjade ze Szwajcarii ona nie bedzie miala praktycznie kontaktu z tata...kurcze, naprawde wszystko mnie tak przytlacza. Nie wiem czemu, ale wszystko widze raczej w ciemnych barwach...choc na ogol jestem optymistka...
Ten moj decoupage to taka ucieczka przed myslami, ktore ciagle mam w glowie. Czytajac, lub ogladajac TV nie potrafie sie tak wylaczyc jak przy malowaniu...
Ada... chętnie przytuliłabym Cię teraz mocno....
po Twoim poście wyobrażam sobie co przeżywasz...
trudno mi jednak coś radzić, nie zna się tak do końca głębi sprawy i mogłabym palnąć jakąś gafę...
mocno przytulam i ciepło myślę....
Ada to jest śliczne, ja nie mam czasu na nic w tej chwili i podziwiam cię, naprawdę.
Ostatnio też miałam podobne myśli ale wystarczyło parę zdań mojego L. i teraz wszystko jest ok.
Wam też się uda i nie myśl już tak.
Wiecie co od paru dni mam mdłości i mam nadzieję jeszcze że to nie to.
A dzisiaj zauważyłam że na pierwszej stronie tego wątku ja (głupia) napisałam posta zaraz za Marieną a wiecie co to znaczy (BOCIAN).
Ada Twoje dzieła naprawde powalajace. Zazdroszczę talentu.
A co do sytuacji Waszego związku...Tak jak dziewczyny piszą, nie wiele można doradzić bo w sumie napisałaś bardzo ogólnikowo. Mam nadzieję jednak, że wszystko wróci na dobrą ścieżkę. Wyobrażam sobie co czujesz bo ja i mój D. ciągle trwamy w kryzysie. Między nami jest taka mała "separacja". Dałam mężowi tydzień czasu na przemyślenia i zastanowienie się nad sobą....trochę zaniechał bo myślał, że wyjazd nad morze naprawi wszystko za nas. Teraz trwa ta nasz małą "separacja" a ja zastanawiam się co będzie dalej. Bardzo się boję bo nie chciałabym rozpadu naszej rodziny. Wiem, ze mąż mnie kocha i ja również nie wyobrażam sobie świata poza nim, ale od czasu do czasu warto pokazać ukochanej osobie jak bardzo jest dla nas ważna, u nas tego zabrakło ze strony D. I nie myśl pesymistycznie, lecz wręcz odwrotnie. Trzeba mieć nadzieję, ze miłość przezwycięży przeciwności losu...kultury...i różnice wieku. Ściskam Cie bardzo mocno
Mariena no sporo sobie już przybrałaś A może duże bobo sie szykuje i dlatego. A ile z Anulą przytyłaś?
Iza jestem wręcz pewna, ze to psychika płata Ci figle. Nie nakręcaj się tak. Będzie dobrze, zobaczysz. Ja mam zmysł wyczuwania wielu sytuacji życiowych. Z Twojej strony nie odczuwam żeby cosik miało się w Waszym życiu zmienić
Dzieki dziewczyny za to co napisalyscie. Wiem...trudno wylapac o co mi chodzi czytajac to co napisalam. Jednak wiecej nie moge. Problem miedzy nami - zreszta chyba najwazniejszy - to komunikacja. Mimo, ze dogadujemy sie bez problemu w niemieckim, to jednak w takich sytuacjach dopiero zaczynamy sobie zdawac sprawe jak wielu rzeczy w obcym jezyku nie potrafimy wyrazic, przez co dochodzi czesto do nieporozumien. Inna rzecz, ze sensu nie ma abym rozpisywala sie o moich uczuciach i o tym co mam za zle A., bo nie znacie go i ocena sytuacji moglaby byc nie fair w stosunku do niego, a tego nie chce. Moze tu was zaskocze, ale jestem osoba, ktora ma dosc wiele kompleksow w roznych sferach, osoba ktora jest raczej niepewna siebie, dlatego latwo mozna mnie zranic. A. czasem chcac mi cos przekazac dobiera slowa, ktore nie do konca pasuja do tego co chce wyrazic, a ktore potrafia mnie wprowadzic w stan w jakim jestem teraz...
...ale...jest swiatelko w tunelu. Jestesmy po rozmowie, dzis rano po zaprowadzeniu Sophie do zlobka usiedlismy razem i powoli zaczelismy anlizowac wszystko to co zostalo powiedziane...bez emocji. Wiele rzeczy sie wyjasnilo. Od dawna zdaje sobie sprawe z tego, ze tez nie jestem latwym kompanem. Mam wiele wad, jestem temperamentna, jednoczesnie tak czesto wielu rzeczy niepewna. Widzac, ze nadchodzi zle, szykuje sie, obrastam w pancerz bo chce byc przygotowna na najgorsze. Zakladam zbyt wiele rzeczy z gory i bazuje jedynie na domyslach, na mojej wybujalej czesto wyobrazni. Potrzebuje pomocy specjalisty - ja jako Adrianna, a potem, jesli nadal bedzie taka koniecznosc rowniez "my".
A. powiedzial mi dzis, ze o niczym innym tak nie marzy jak o tym abym byla jego zona...taka naprawde. Ze wie, ze jestem ta kobieta, przed ktora moze sie otworzyc i takie uczucie ma pierwszy raz w zyciu i ze jemu rowniez jest ciezko widzac co sie dzieje. Probuje lapac sie wszytskiego, zeby tylko ratowac to co miedzy nami sie zepsulo i wie, ze czasem strzela gafy, wie ze czasem efekt koncowy jest odwrotny do zamierzonego...ale prubuje dalej, bo nie chce dopuscic do mysli, ze to co stworzylismy mogloby sie rozpasc. Bardzo go poruszylo to, ze myslalam o powrocie do PL...ze tak latwo sie poddaje. Ale wszystko sobie wyjasnilismy i mysle, ze zrozumial moje pobudki...
Trzymajcie kciuki za nas...i za mnie tez trzymajcie prosze...
Bardzo mi pomaga, ze moge wam to wszytsko napisac...bardzo.
Mariena, zdjecia skrzyneczki moge jeszcze raz wkleic. Mam nadzieje, ze tym razem zobaczysz, bo w sumie to ona mi najlepiej wyszla.
Iza, ja podobnie mysle do Marieny, ze to pewnie podswiadomie sie nakrecasz mysla o tym, ze mozesz byc w ciazy. Jajakis czas temu gdy bardzo intensywnie sie staralismy, bylam tak pewna ze jestem w ciazy, ze mialam i mdlosci i nawet...laktacja mi sie wlaczyla. Ale to byl niestety falszywy alarm. Juz nawet wam nie pisalam, no bo ile mozna o starniach pisac. Sa od tego inne watki
Ada - ta skrzyneczka jest PRZEPIĘKNA!!!!!!!! Naprawdę śliczna, podziwiam talent, bo żeby zrobić coś TAKIEGO, to bez talentu nie uda się i już.
A co do światełka w tunelu - trzymam kciuki za jego coraz mocniejszy blask i za rychły koniec tunelu. I pisz, jeśli to pomaga, mnie pomaga jak mogę wam się tu wygadać.
No a 25 kg - ładny wynik który pewnie mnie czeka
Mariena ja z Mateuszem też przytyłam ponad 20 kilo
Jeszcze do siebie nie doszłam po tej ciąży, brzuszysko mi wisi.
Ada trzymam kciuki.
Mam wielką nadzieję że macie rację co do mojej sprawy. Co do psychiki to na pewno już miałam takie objawy bez powodu może i tym razem też.
...
Dawno nie pisałam ale czytam na bieżąco,Majka, Anecznik śliczne zdjęcia z wakacji!
Ada śliczne rzeczy tworzysz! I tez jestem pod wrażeniem jak na to znajdujesz czas... A odnośnie drugiej sprawy to myślę że wszystko się ułoży, od czasu do czasu każda z nas pisze że coś się nie układa a potem na szczęście wszystko wraca do normy, oby i tym razem tak byo
Izaaa myślę, że jednak wyobraźnia wzięła górę bo na mdłości to chyba za wcześnie, no chyba że nas zaskoczysz
Ostatnio tak sobie myślałam nad tym kiedy ja wrócę do pracy i jak to będzie i jakoś nie mogłam nic wymyślić sensownego tzn żeby zorganizować opiekę nad dziećmi i żeby to wszystko miało sens...
dziewczyny pracujące na 1/2 etatu, jak to jest czy pracodawca musi się zgodzić na zmniejszenie czasu pracy czy zależy to od jego dobrej woli?
Niedługo już koniec wakacji ciekawa jestem jak tam Wasze przedszkolaki, pewnie nie mogą się już doczekać?
Ja myślałam żeby Angelikę zapisać na jakieś zajęcia ale u nas w mieście nie bardzo coś jest...
Angelika ostatnio ciągle powtarza że chce jechać nad morze i już zaczyna się ładnie bawić z Olą.
Ana28 - jakie one obie są duże!!! Ola już naprawdę tak urosła????
Jeśli o przedszkole chodzi to wyprawka już kupiona, muszę tylko jeszcze podpisać kapcie i ręczniczek. Euforii nie widać ale smutku też nie, więc jestem dobrej myśli. Zresztą - zobaczymy we wtorek, czy będą łzy czy nie. Liczę na to, że kilkumiesięczna "zaprawa" żłobkowa będzie tu pomocna i nie będzie to dla niej szok taki, że nagle zostaje gdzieś bez bliskich sobie osób.
A dzisiaj wybieram się po raz pierwszy w swoim życiu do kosmetyczki na profesjonalny pedicure. Jakoś nigdy dotąd się nie składało, ale teraz jest mi naprawdę ciężko się schylać do stóp przez ten brzuchol. No więc doszłam do wniosku, że czemu nie- jeszcze ciągle jest lato, chodzi się z odkrytymi stopami, niech one wreszcie wyglądają porządnie.
A potem jedziemy z mężem i szwagrem oglądać samochody do kupna - może wreszcie coś wybierzemy - już mam dosyć tego wybierania i oglądania. Nigdy mnie samochody nie kręciły, według mnie są po to by jeździć a nie ekscytować się nimi. A teraz dostaję już kręćka - wszędzie patrzę na samochody, na parkingach zaglądam autom do środka, żeby zobaczyć, jakie mają wykończenie wnętrza w danym typie samochodu. Jadąc ulicą też zwracam uwagę na to, za czym jadę - kiedyś miałam to w nosie - ważne było, żeby w coś nie wjechać Nawet w nocy mi się już samochody śniły - to zdecydowanie za dużo, jak na mnie!
Iza widać, że dziewczynki były szczęśliwe nad morzem, takie uśmiechnięte. Ale tan czas mija...dzieciaki rosną a my sie starzejemy...niestety. Hehehe...teraz napisałam jak nasza Joaba
Właśnie ciekawe jak tam Joaba z rodzinką wypoczywa.
Mariena czasami męskie pasje się udzielają. Mnie bardzo wkurza bo mój mąż ma apla na punkcie samochodów. Jest maniakiem Fakt, ze naszym autem jeździmy juz długo, ale również przymierzamy się wkrótce do zakupu innego. Mnie sie marzy mercedes A klasy, męzowi też się podoba, ale twierdzi, ze nieekonomiczne auto bo jak cosik sie popsuje to części są bardzo drogie. A ja się uparłam i już. Również zaczęłam przez to zwracać uwagę na samochody jeżdżąc po ulicy i zaczyna mnie trochę to martwić...obsesja chyba i mnie sie udzieliła D. ma plany na przyszłosć, na daleką przyszłosć. powiedział, ze jak będzie na emeryturze to kupi sobie wypasione audi, albo coś z jeszcze wyższej pułki i poczuje w koncu pęd wiatru. Ja się tylko śmieje, no bo takich rzeczy na poważnie brać nie ma co.
Mam nadzieję, że za nim dostaniesz oczopląsu to zakupicie w końcu jakieś auto i nam się pochwalisz
Co do samochodów to my też musimy kupić może w przyszłym roku bo za małe te nasze już są
To co mi się marzy a to na co nas stać to dwie zupełnie różne sprawy
Iza jasne, ze to nie było do Ciebie tylko do Any hahaha Chyba za dużo mi sie miotasz po głowie przez ten strach przed ciążą
Mariena ja tez mam tylko tzw "fazy" kiedy sie interesuję autami, z reguły wówczas właśnie kiedy jest hasło: może zmienimy samochód. Ja mercedesy lubię, zwłaszcza te małe, tylko niestety moje marzenia legły w gruzach bo wczoraj mój kuzyn powiedział wiele negatywów na temat tych z klasy A no i klops. Chyba jednak będziemy rozglądać sie za jakimś golfem 5 lub 5. Wszystko wyjdzie w praniu
Wczoraj byliśmy w wielu komisach, oglądaliśmy wiele samochodów, w tym jeden baaardzo dokładnie. Już siedziałam w nim czując się, jakby był mój, już widziałam dzieci na tylnych siedzeniach... Mazda Premacy, piękny samochód według mnie, w środku tyyyyle miejsca, zgrabna bryła, duży bagażnik - właśnie takie mi się podobają. Niestety okazało się, że klimatyzacja nie wiadomo czy działa, że jeden bok był robiony i przód (byliśmy z miernikiem grubości lakieru, zresztą różniły się kolorem te części...).
Strasznie mi szkoda, że jednak ten samochód nie będzie nasz, bo bardzo mi się spodobał.
Wróciłam wczoraj potwornie zmęczona, tyle razy musiałam wysiąść i wsiąść do samochodu, na dodatek ta pogoda, taka męcząca, jak na burzę - lepka, parna. No i w nocy była burza - ale jaka! Okropnie waliło gdzieś zaraz obok nas, alarmy samochodów wyły, od piorunów było jasno jak w dzień. To było ok. 4 w nocy i od tej godziny już nie spałam, choć nigdy burzy się nie boję.
Jesli moge cos powiedziec w sprawie samochodu.
My mamy renault laguna II 2004r. bardzo super autko. momi wielu zdan ze ciagle siada elektryka, to u nas wszystko jest ok. Maz tak dba ze co roku wymienia filtry, oleje i inne tego typu rzeczy.
Samochodu ktorego nie polecam to ford. wczesniej mielismy forda mondeo 93r. do jakiegos czasu bylo dobrze. Pozniej tak sie psul ze nikt nie wiedzial co jest grane. Ciagle jezdzil maz do mechanikow. W koncu po jakims czasie pojechal do salonu forda i tam go naprawili. Zaplacil 1000zl ale z tymi wczesniejszymi naprawami wyszlo go ze 3000. i w koncu go sprzedalismy. mial byc dla mnie ale ja prawa jazdy nie mam i raczej nie bede robic
Dzięki Wiola za rady, my szukamy ciągle, na razie nie zapadla decyzja na 100% na żadne auto konkretne - mamy kil;ka typów.
u mnie nadal doliny.....
ale życ trzeba dalej.....
nie długo juz zacznie sie szkoła i przedszkole
no właśnie byłam z erykiem dzisiaj na dniach otwartych i nawet siedział godzinę sam bezemnie
siedziałam na korytarzu wyszedł z płaczem i koniec on chce do domu
i tak juz przez pół godziny niczym nie mogłam go zainteresować
w dodatku oliwia jeszcze mu nagadała, ze ona pojedzie do babci w tym czasie i bedzie miała fajniej (zazdrośnica)
więc i on chciał do babci
jutro powtórka zobaczymy.
A mnie się ostatnio spodobały autka typu Opel Zafira czy Renault Scenic.
Mariena mam pytanie jak podpisałaś paputki do przedszkola???
Pati ma mieć tylko ręcznik i paputki a resztę kupią panie z przedszkola a rodzice zasponsorują.
Przynajmniej dzieci będą miały równe rzeczy.
Nie wiecie co słychać u Annoyance?
Urodziła już czy nie?
[quote name='Izaaa' date='Thu, 27 Aug 2009 - 22:41' post='
Mój mąż absolutnie nigdy by nie kupił Forda, w życiu...
Majka a co to znowu za dolina, ciągle złe stosunki z mężem? Eryk pewnie z czasem sie przyzwyczai, musi oswoić się na nowo z grupą dzieciaków i będzie dobrze.
Mój Niki ostatnio jest jakiś rozdrażniony i płaczliwy. Nie wiem, co się z nim stało. Przez 3 miesiace był dzieckiem na które ani jednego złego słowa nie było można powiedzieć. teraz natomiast kiedy kończą się wakacje to normalnie... Zauważyłam jednak, że zrobił sie taki po tym jak ma większy kontakt z innymi dziećmi. Szwagierki córka 6 letnia często u nas bywa, mój chrześniak był na wakacjach, ma kontakt z sąsiadami zza płotu i dzieciak mi sie zmienia. Czyżby wyrastał na osobę podatną na środowisko? Troche mnie to martwi bo co będzie jak pójdzie do szkoły. Łapie wszystko, mówi nie wyraźnie (a wcześnie mówił bardzo ładnie), tak nosowo jak jego kuzynka. Ma teksty jak mój 9 letni chrześniak. Robi nas często w jajo i czasami wręcz jest bezczelny. Chwilami mi ręce opadają. Potrafi stanąć na schodach i powiedzieć, ze jest zmarnowany i mamy go wnieś na górę, że zębów nie umyje bo Filip też nie myje...itp. Jak idzie z tatą spać to Nikodem daje mi buziaki, ale tata musi przy nim stać, jak się nie dostosuje i np pójdzie opuścić do sypialni rolety to jest dramat. Wówczas trzeba powtarzać "TĄ" chwile tak długo aż będzie po myśli małego inaczej histeria gotowa. Co chce to musi mieć inaczej ryk na całego. Oczywiście ja nie odpuszczam, jestem bardziej konsekwentna niż mój mąż. Jednak jeśli obydwie strony nie będą trzymały tego samego frontu to dzieciak jeszcze bardziej się rozbestwi. Oczywiście potrafi być wspaniały dzieckiem i uciechy z niego co niemiara jest na co dzień, ale jak zacznie tą swoją "grę" to nie ma rady. Może on nas sprawdza? Próbuję być kochaną mamą, ale twardą, szkoda tylko, ze to z reguły ja karce małego w postaci jakiś zakazów a nie mój mąż. Potem ja jestem niedobra a tata kochany. Rozmawiam z moim mężem i próbuję mu tłumaczyć, ze to on jest facetem, ojcem i powinien trzymać pieczę nad synem....powinien, czy nie, ale jakiś wpływ musi mieć. Tym czasem to mama jest "postrachem" dla dziecka....smutna prawda, co? Koleżanka mnie pociesza, ze to bunt 3 latka i nie ma co się martwić, ale może my źle wychowujemy nasze dziecko....?
Jeszcze cosik chciałam napisać. Otóż na pewno pamiętacie jak w zeszłym roku po ostrej anginie wykryto u Nikodema poprzez wymaz z gardła m. in. gronkowca złocistego. Byłam załamana na całego, z czasem oswoiłam sie z myślą tym bardziej, ze Nikodem praktycznie nie odczuwał obecności "potwora". Na dniach poprosiłam naszą pediatrę o skierowanie na ponowny wymaz z gardła. Byłam ciekawa co tam się dzieje i czy ten gronkowiec rzeczywiście jest. Z tego co wiem to nie ma praktycznie możliwości "zniknięcia" od tak po prostu i zawsze w tym gardle siedzieć będzie. Wyobraźcie sobie, że wczoraj odebrałam wyniki i okazało się, że gronka nie ma! Byłam w szoku, jak to możliwe!? Oczywiście bardzo się cieszę, ale jednocześnie nie mogę zrozumieć i do tego wszystkiego jestem wściekła na nasze laboratorium. Opinie o nim są nie najlepsze odnośnie robienia wyników bo często sa po prostu robione źle Moja mama np w zeszłym roku robiła badania krwi z OB i wyszło jej 58 Załamka, juz myśli były pesymistyczne, ze pewnie jakieś raczydło i takie tam. Okazało się, ze badanie zostało wykonane źle bo po powtórnym OB było jak najbardziej w normie Z naszymi wynikami nie byłam jeszcze u pediatry gdyż powiedziała, ze mam przyjść jeśli będzie antybiogram i wypisane antybiotyki.
Wyniki są następujące, wyhodowano:
Streptococcus viridans +++
Neisseria sp ++
Mariena i tutaj Ciebie bardzo proszę o interpretację. Niestety z tej dziedziny nie jestem najlepszym specem. Wiem, że te bakterie należą do naturalnej flory bakteryjnej, wiem, że to paciorkowiec i ziarenkowiec ( o ile sie nie mylę) , ale czy w takim "natężeniu" są dozwolone w organizmie? Będę wdzięczna za odpowiedź.
[b] Anecznik [b/] - to co robi Nikodem, to na 100% są testy. Na ile uda mu się wypracować własną władzę. Sprawdza was, na ile się ugniecie. A że akurat mama jest tą "złą" - no cóż, w większości znanych mi rodzin jest właśnie taki układ. To chodzi chyba o to, że mama jest jednak najczęściej najwięcej czasu z dzieckiem i to ona bierze na siebie rolę podstawowego "wychowywacza", a jeśli jest rozsądna to wiążą się z tym właśnie rozmaite reguły i konsekwencje.
Pociesz się, że ja też czasem mam dosyć roli "tej złej", która pilnuje reguł. Ale co zrobić, jeśli chcemy, żeby nasze dzieci miały wpojone zasady - musimy ich pilnować, ktoś musi! Trzymaj się i bądź dzielna!!!
Jeśli o bakterie chodzi: nie mylisz się co do gatunków, natomiast ilości... takie określanie za pomocą plusów i minusów jest bardzo względne. Ciężko mi ocenić, jakie są stosowane w tamtym laboratorium normy i określenia. Ja bym się nie przejmowała tym wynikiem. Natomiast jeśli chodzi o brak gronkowca w wymazie - bywa tak, że bakterie "chowają" się i przyczajają w jakiejś niszy, niedostępne dla wymazówki. No i nie uwidocznia ich badania mimo tego, że faktycznie są. Czekaja po prostu na jakąś okazję, by wyleźć i działać. Więc trzeba być czujnym i nie dać się uśpić takiemu wynikowi!
Mariena bardzo dziękuje za odpowiedź. Uspokoiłaś mnie
A mnie łapie stres przed-przedszkolny....
mój mały-wielki człowiek idzie w świat....
bardzo to przeżywam...
No to mnie nic w tym temacie nie rusza. Może ruszy mnie we wtorek
Mariena bo Ania już dawno poszła w świat
Ja też jestem ciekawa jak poradzą sobie dzieci w nowym otoczeniu...
też mam stresa
ni e wiem jak podołam wytrzymac ten płacz
i wołanie mamo!!!
O, widze, że stres przedprzedszkolny się wkrada
U nas przygotowania jeszcze nie zakończone w sumie... Kapcie są, worek jakiś się znajdzie, poduszkę musi jeszcze Małgosia wybrać na leżakowanie i chyba na wtorek starczy, a resztą będę się martwić później. Ja też większość podpisuje markerem i spokój. Małgosia jest nastawiona całkiem pozytywnie, a jak szybko jej się zmieni to zobaczymy Zosia płakała w przedszkolu, owszem - jak chciałam ją zabrać do domu. Wychodziłam na patologiczną matkę, której dziecko nie chce wracać Jasiek za to płakał za nich oboje i to przez jakieś pół roku Wiem tylko, że pierwszego dnia zaprowadzi ją tata, bo u nas to działało lepiej - przy mamie łatwiej się rozpłakać i histeryzować
A w sprawie samochodu, to głosuję obiema rękami za vanem Od trzech miesięcy jestem posiadaczką forda galaxy i jest cuuudowny Zrobiłam już prawie 6 tys.; świetnie się prowadzi, jest bardzo ekonomiczny i tak praktyczny, że już myślałam, żeby w nim zamieszkać
Estera wszystko markerem? Piżamka i ręcznik też???
Ten Ford to chyba duży jest. Myślałam o czymś mniejszym.
Ja mam większego stresa że moj kochany synuś od 14 września do żłobka idzie
No ale wyboru nie ma.
A gdyby ci rodzinka dała w kość to możesz autkiem wyjechać i w nim spać
Ręczniki dostają z przedszkola, a piżamka akurat miała takie paseczki wszyte na imię to podpisałam imię z inicjałem
No, ten ford taki jest 7mioosobowy faaaajny
U nas zaprowadzi też tata, ja będę odbierać. Albo też on, zobaczymy, tu juz jest dowolność. A on ma wprawę w prowadzaniu i zostawianiu w żłobku
Esther czyli mamy rozumiec, ze rodzinka będzie sie jeszcze powiększać ?
A cod o przedszkola...ja nie znam tego uczucia, ale być może Niki pójdzie w przyszłym roku by się przystosował do społeczeństwa dzieciowego przed szkołą W sobotę miałyśmy pogawędkę z kumpelami właśnie na temat odprowadzania dzieci do przedszkola przez tatków. Otóż jedna z moich koleżanek do niedawna pracowała jako wice-dyrektoreka w jednym z naszych przedszkoli. Ona oraz panie zajmujące sie dziećmi zauważyły, że przy tacie rzeczywiście nie ma tak często histerii jak przy mamie. Dlaczego? Bo tato "twardo" dziecku tłumaczy, że musi zostać w przedszkolu bo...i tu argumenty, popołudniu Cię odbierzemy i np pójdziemy na jakieś lody. Mama natomiast histeryzuje razem z dzieckiem i często się wraca bo dziecko woła, płacze...i histeria czasem nie ma końca. matce serce się kraja a dziecku jest strasznie trudno bo wiem, że nie tylko dla niego rozstanie jest trudne. Chyba dużo prawdy w tym jest...
Weekend spędziliśmy bardzo fajnie. W tygodni odwiedzaliśmy naszych chrześniaków a w sobotę pojechaliśmy na gminne dożynki. Nikiemu bardzo sie podobało bo miał okazję zobaczyć wielkie, wspaniałe traktory, zwijarki, kombajn...a to przecież jego całe życie (ma to po tatusiu ). potem chciał tańczyć gdyż byłą zabawa i muzyka grała. W sumie w domu byliśmy po 24 a mały zmarnowany zasnął w aucie. W niedzielę miała nas odwiedzic moja kuzynka, jednak po raz dziesiąty wystwiła mnie na maksa. Nie przyjechała i nawet nie dała znać, że nie przybędzie. To nie pierwszy taki numer i strasznie jestem wściekłą. Planowaliśmy sobie pojechać w niedzielę do znajomego by pojeździć na koniach, a z racji czekania na ów gościa nie zrealizowaliśmy naszego planu Nie ukrywam, że ja jak i mój mąż jesteśmy bardzo zszokowani postawą kuzynki...jest nie w porządku...
My wczoraj mieliśmy 6 rocznicę ślubu a od rana szukaliśmy samochodu. Pojechaliśmy na giełdę samochodową, tam się zlazłam tak, że byłam padnięta... Niestety tylko się nachodziliśmy, nie znaleźliśmy nic dla siebie, tzn. oglądaliśmy wiele samochodow, wzięliśmy kilka namiarów...ale nic z tego nie wyszło, bo albo za drogi, albo coś było w samochodzie robione i nie wiadomo, jak mocno był stuknięty, itd....
Potem obiad w restauracji, to już nasz zwyczaj się zrobił, lody. I poszliśmy do znajomych pooglądać filmy - my na dużym ekranie a Ania bajkę na laptopie
No i wieczór się zrobił, koniec dnia i weekendu.
Dziś ostatni dzień "wolności" przedszkolaków i uczniów
Mariena gratuluję
My mieliśmy w sierpniu 7 rocznicę.
No wracam do roboty albo na zasiłek
U nas też lepiej jak mąż zawozi do przedszkola jutro mamy pierwszy wyjątek bo L. jedzie na delegację i zostaję sama z dzieciami.
Widze, ze o autach dyskutowalyscie.Ja tez jestem zecydowanie zwolenniczka wanow. Pewnie gdybysmy mogli pozwolic sobie na dwa auta, mowa bylaby o innych. Ale skoro ma byc jedno to wan wlasnie...pojemny, wygodny...z pewnoscia super sprawdza sie na dlugich trasach a wlasnie to w naszym przypadku jest b.istotne.
U was przedszkole, a u nas zlobek do 5 roku zycia. Ale nie przeszkadza mi to. Sophie ma swietna grupe. Dzieci wiekowo mieszane. Uwielbia chodzic do zlobka. Akurat problem kto zaprowadzi ja do zlobka u nas nie istnial poniewaz jest jej to calkowicie obojetne. Ani razu nie plakala gdy musiala zostac..ona podobnie do Zosi Estery raczej marudzi gdy musi do domu isc, a nie odwrotnie
Iza, faktycznie wczesnie wysylasz malego do zlobka, ale wiadomo sytuacja jest tak,a a nie inna. Moge sobie wyobrazic jak ci ciezko...
Mariena, ja tez do gratulacji rocznicowych sie dolaczam
No to powodzenia jutro dla debiutantów i dla tych już zaprawionych w bojach
No i poszła............. Miałam być twarda, ale jak wróciliśmy do domu to się popłakałam. Ania poszła do sali zainteresowana nowością, buziak dla mamy i taty był wymuszony, bardziej na nasze potrzeby. Ma znaczek ze śliwką. No i ma wspomaganie - zabrała ze sobą na salę swoją ukochaną maskotkę - mam tylko nadzieje, że nic z pieskiem się nie stanie, bo to naprawdę najukochańsza z najukochańszych przytulanek. Pani pozwoliła zabrać zabawkę do sali, więc może będzie OK.
Mariena z okazji minionej rocznicy ślubu życzę Wam wzajemnego zrozumienia, szacunku i mnóstwa miłości, aby za lat kilkanaście Wasza miłość była jeszcze mocniejsza
Marienko Ania da sobie doskonalę radę. Tak jak pisałam wcześniej, najczęściej to mamy bardziej przeżywają pójście dziecka "w świat" niż same dzieciaki. Przyzwyczaisz się
My mamy 11 września 5 rocznice ślubu. Pomysłu na prezent brak, a kolacja czy wypad do kina z moim męże jakoś mi nie odpowiada. Ostatnio nie potrafimy ze sobą rozmawiać więc jak w 3 rocznicę ślubu kiedy byliśmy w kinie a potem na drinku pewnie zanudzilibyśmy sie na śmierć. Smutne, ale prawdziwe. Wkurza mnie to
I jak tam wszystkie lipcusie już odprawione do przedszkola ? Ja właśnie wczoraj się dowiedziałam, że w miejscowości oddalonej od nas 5 km przedszkole kosztuje tylko 70 zł i w tym jest obiad jednodaniowy oraz podwieczorek. Godziny urzędowania od 7:45 do 14....mnie by pasowało, ale Nikoś sie nie dostanie pewnie nawet w przyszłym roku bo mama siedzi w domu. To jest też nie sprawiedliwe. W ogóle nie biorą pod uwagę dzieci rolników. Uważają, że praca w gospodarstwie to praca w domu i rodzice mogą się zaopiekować dziećmi Syn naszej sąsiadki dostał sie tylko dlatego, że jego matula ma wysoki stopień niepełnosprawności. Zdecydowanie w kwestii żłobkowej czy przedszkolnej dzieci rolników są dyskryminowane. Oni chyba myślą, ze my siedzimy na tyłkach i zbijamy bąki
Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)