Trochę tych stajni dookoła Warszawy widziałam, sam jeżdżę 60 km poza... BARDZO sensowną stajnią jest Aromer, ale ceny zabijają. Mnie osobiście patatajanie w trzech krokach do przodu nie kręci zupełnie. Zależy mi na indywidualnych jazdach (max do 3 osób), nie w zastępie, bo to ogłupia zwyczajnie, trochę skoków - tyle, co do treningu dosiadu, no i UJEŻDŻENIE, które jest moim... konikiem
Patatajać można dosłownie w Warszawie, bo na Bródnie jest stajnia, przy czym NIC sensownego tam nie robią.
Czytałam ostatnio świetny artykuł nt. rekreacji w Polsce, zgadzam się z nim całkowicie! Jeżdżę rekreacyjnie. Nie mam ani pieniędzy, ani możliwości, żeby rozwinąć jeździectwo jako sport, nie kupię konia, nie zacznę jeździć w wysokich zawodach ALE... chcę się uczyć, iść do przodu, pracować z koniem, umieć go rozluźnić, poustawiać, pozbierać, skakać - nie ciągnąc półtorametrowe wagony, ale plumkać sobie pachołki, jeździć elementy ujeżdżeniowe - wiedzieć, co to trawers, robić ustępowania itd. A w polskich stajniach mamy albo sportowców, albo zajechane, zmęczone i stępione na bodźce konie rekreacyjne. Pikanterii dodaje fakt, że jeździ ze mną moje dziecko, które ma 12 lat i końską szajbę i którego nie chcę narażać bardziej niż to konieczne, więc miejsce, w którym jeździ musi być miejscem przeze mnie obejrzanym, obeznanym, zaufanym. Dość się naoglądałam stajni z zaniedbanymi końmi, w których "odbija" się godziny jazd. Pamiętam swoją podjarkę, jak mi pierwszy raz w życiu kobyła weszła na wędzidło, zażuła się, zapluła, rozluźniła, pracowała od zadu, jaki ja miałam FAN! A zawodnikiem nie jestem. Dlatego jestem wybrednym jeźdźcem, niestety bez kasy, bo gdyby stać mnie było na jakieś 2-3 tysiące miesięcznie, zapewne mój sport wyglądałby inaczej. A tak... muszę szukać DOBREGO, sprawdzonego miejsca, w którym trener chce czegoś więcej niż tylko odbębnienia godzin jazd, w którym mogę zżyć się ze zwierzętami i nie zaciskać oczu na ich stan. Ja swoje znalazłam. Ty też szukaj. Niekoniecznie w Warszawie