Ale mieliśmy fajne 2 dni ostatnie, konkretnie noce. Zaczęło się od pobudek co 1h pt. "jestem wściekle głodny". W dzień było nie lepiej a wczoraj to nie nadążałam. Efekt był taki, że po próbie ściągnięcia laktatorem (nic sie nie ściągnęło, przepraszam 2 łyżeczki) doszłam do wniosku, że chyba tam mleka nie ma i o 22 jechałam do apteki po mleko. A w TV leciał film i oczywiście nie było dane mi go obejrzec do końca
. Zrobiłam mu butelkę, rzucił sie na nia biedaczek jakbym go głodziła przez tydzień i zasną jak aniołek. Jak sie obudził po przyzwoitych 2,5h to chciałam go z piersi nakarmic, ale jak zwykle się krztusił pluł, leciało bokiem, łóżko, dziecko i ja zalane mlekiem a w żołądku pusto (chyba zapomniał jak się ssie
). Ściągnęłam mu do butelki, z obu wyszło 250ml
(nie wiedziałam, że się tam tyle mieści), pewnie to zasługa paskudnej anyżowej herbatki
. Wyżłopał 140ml i poszedł słodko spac. Chwilowo ściągam i daję z butelki. Mam nadzieję, że można jakoś laktację utrzymac w ten sposób