Ja rok temu przeżywałam dokładnie to samo. Wcześniej Natalka była tylko z mamusią i jak oddaliłam się dalej niż zasięg jej wzroku,to była jedna wielka panika i płacz. Nawet na zlocie zrobiła aferę,jak tylko zniknęłam jej z pola widzenia.Więc w przedszkolu to jej nie widziałam,bo jak ona by dała rade bez mamusi
. Z dwa dni przed 1 września,to mnie już czyściło z nerwów i prawie po nocach nie spalam
. Ona się niby cieszyła,ale ja byłam pewna że jak przyjdzie co do czego,to będzie jeden wielki ryk. Pierwszego dnia jak ją zaprowadziłam,to się cieszyła i została bez problemów. Myślę sobie za chwile sobie przypomni i będzie ryk,więc żeby nie skłamać to dzwoniłam chyba co 2 h do przedszkola
.Oczywiście byłam w pogotowiu i tylko jedno słowo,a za 5 minut bym była po nią w przedszkolu. Poszłam o 14 już po podwieczorku,a ona co do mnie...z pretensjami po co ja tak wcześnie przyszłam,bo ona chce się jeszcze bawić
. I zamiast zostawać z rykiem przez pierwszy tydzień,to ona wychodziła z przedszkola z rykiem. Dopiero później zrozumiała że do oporu nie może się bawić,ale na drugie dzień też przyjdzie.
I proponuje od razu dokładnie jej powiedzieć kiedy przyjdziesz i się nie spóźnić,bo potem będziesz mieć przechlapane jak się spóźnisz. Tylko powiedz że będziesz jak zje obiadek,podwieczorek itp. A nie o której godzinie,bo tego i tak nie zrozumie. Głowa do góry,bo będzie dobrze i jeszcze może Cię ochrzanić, że za wcześnie przyszłaś
.