O rany jak ten czas leci!
U mnie początek lutego to sezon imprez rodzinnych, więc nie miałam kiedy pomyśleć i na spokojnie napisać.
Widzę że u ciebie to już 15 tydzień! Zaraz zacznie młode kopać
.
Kinga dalej w domu-już tydzień po antybiotyku, ale nadal nie jestem w pełni zadowolona z jej stanu zdrowia-to pochrypi przez pól dnia, to pokaszle. Mam już dość
.
Przy tym moim zespole można to kontrolować-czyli rozwój ciąży, dawać leki ale zagrożenie jest aż do ostatniej chwili-zawał łożyska może nastąpić i w 40 tygodniu-chyba bym nie znosła 9 miesięcy takich nerwów.
Kinga rozrabia-szczególnie przy widowni babć, bo wie że my jej płacze po prostu ignorujemy i koniec. A babcia się ulituje. Dziś od teściowej co najmniej kilka razy usłyszałam że jestem złą/wyrodną matką, bo dziecka nie karmię, olewam to że obiadu nie zje, że je obiad zimny (a kto jej każe jeść go godzinę??), że nie pozwalam młodej na słodycze (bo obiadu nie zjadła) i itp. itd...
Za to mieliśmy akcent humorystyczny-koło 17 ciasto na stole, teściowa wyszła do kuchni i dzwonek do bramy na korytarzu. Wyszłam a ze mną reszta mieszkańców. Ocho-pewnie ziemniaki czy inne wsie jaja pomyślałam. Podchodzę do kraty a tam...ksiądz po kolędzie
. Nie było żadnej informacji, a że my naszą parafię łukiem obchodzimy...Teściowa nieprzygotowana, też nic nie wiedziała.Pomodliliśmy się krótko, ksiądz odhaczył sobie teściową w kajeciku. A że my mieszkamy 3 piętra niżej przy okazji też "zaliczyliśmy" kolędę-mała odmówiła powrotu do domu (miała obiecane że na dobranockę aż zostanie). Ksiądz dał małej 2 obrazki, teściowa też dostała, tylko my nie
. Ale odbijemy sobie kiedy indziej
Pozdrawiam