Ja mam w ogrodzie drzewa owocowe "w spadku" po poprzednich właścicielach - stare już i powoli dożywają dni swoich. Pechowo najszybciej padają te, ktorych owoce lubię
Najpierw najwieksza z trzech wiśni, a w zeszłym roku większa z dwoch moreli. Jabłoń przycinamy, bo sprawdza się jako uchwyt do huśtawki, a owoce ma raczej niejadalne
Renklodę powoli porasta bluszcz i pewnie ją zarośnie, ale z bluszczem jest zielona także w zimie, a jakoś skubany po niczym innym nie chce się piąć
Teraz zaczynam mysleć o dosadzeniu czegoś, bo za bardzo mi sąsiedzi w okna zaglądają
, ale raczej nie myślę o drzewach owocowych. Marzy mi się własny kasztanowiec (bo uwielbiam jak kwitną !) albo jarzębina. Kiedyś spędzałam wakacje w domku przed którym rosła jarzębina i przy porannej kawie, kiedy dzieci jeszcze spały, ogladałam sejmik ptaków na tym drzewie. Kiedy wyjeżdżalismy, nie było już ani jednego owocu