mamami, nie, nie napiszę jest ok, bo pod krawężnik podjeżdżam robiąc nogą dźwignię z tyłu (kto wie o co mi chodzi, gratulacje za wyobraźnię
). Są pewnie łatwiejsze sposoby. I to pchanie jedną ręką też by mi się czasami przydało.
Ale dla mnie co innego było ważne. Miał się składać do małych rozmiarów, miał być mimo to stabilny i komfortowy dla dziecka, miał samodzielnie stać w przedpokoju nie przewracając się, miał być wąski, żebym mogła nim wszędzie wjechać, miał być lekki do wnoszenia na 2 piętro, miał się łatwo prowadzić, a dziecko miało nie wybić sobie w nim zębów (jestem do nich przywiązana - do tych zębów znaczy).
I to wszystko ten wózek ma, za co mu jesteśmy z Majką wdzięczne.