Ja właścicielka mieszkania nie domu, jednak mieszkania na tyle dużego, ze dziecie swój osobny pokój posiada.
Mogę sie podpisać pod aluc, życie nam wyraźnie wypływa z pomieszczeń mieszkalnych
głównie do kuchni i dużego pokoju - bo w nim duży stół ( nawet mąż, który ma osobną graciarnie znaczy przepraszam gabinet, wynosi papiery).
Młody w pokoju z ze znajomymi sie bawi, choc i wtedy często nadciągają do dużego z różnistymi zabawkami, najczęsciej i najdłużej w pokoju jest wieczorami, jak czytamy np.
Najwięcej bawi sie u siebie w sezonie przedszkolnym, w tygodniu, jak wraca po przedszkolu czy innych zajęciach to widac, ze jest spragniony swoich skarbów.
Bawi sie też ze mną tzn jak montujemy cos z klocków, rozkładamy gry czy inne duze gabarytowo zabawki, bo ja jednak kocham w moim dużym pokoju to, ze jest mało zagracony i nie jestem fanką wynoszenia tam tony zabawek.
Jak coś robi do przedszkola to mimo, ze ma biurko u siebie i tak często sie "rozwalamy" na stole w dużym lub kuchni.
Mąz tak jak napisałam zamiast u siebie przy biurku często wypełza z papierami do kuchni albo dużego
jak chłopaki "majsterkują" to nie wiedziec czemu też stół w kuchni najlepszy.
Jak kiedyś mam nadzieje dom nastanie, to chłopaki swoje pokoje będa mieli, jak sie uda na tyle sporawe, żeby bawić się tam dało.
Osobna bawialnia mówisz zilka hmmmm..........
Zastanawiam się na ile jest faktycznie wykorzystywana.. ( no chyba, ze w systemie dużej gromadki dzieci, gdzie osobno maja sypialnie dziewczynki i chłopcy a bawialnia jest wspólna, duża dla wszystkich)
Wiele lat byłam opiekunka do dzieci we Francji w rodzinach dobrze sytuowanych i dużych lokalowo
dwie opcje były, albo dzieci miały swoje dosć duże pokoje w systemie spanie, zabawa, lekcje wsio w jednym albo system spanie plus biurko i duuża bawialnia dla wszystkich
Tylko, ze moja kilkuletnia praktyka podpowiada mi, ze niezależnie od konfiguracji opcja jest jedna, zwłaszcza jak sie zyje na kilku poziomach ( choć i w mieszkaniach po 200m tyz), lekcje u młodszych dzieci i tak ląduja na stole w kuchni lub jadalni, zabawki tez w tych pomieszczeniach.
Ludzkośc zwłaszcza ta mniejsza stadna jest i wsio sie w kupie trzyma.
Ewidentnie potrzeba przebywania w swoim pokoju łącznie z lekcjami pojawiała sie u moich podopiecznych kiela 10 roku zycia , a takie 15 latki to juz nawet posiłki chciały jeść u siebie a opiekunka od maluchów jak i rodzice widzieli w ich oczach napis "wejście surowo wzbronione"
Niby taka bawialnia fajna tylko na ile i przez ile czasu faktycznie wykorzystywana?, czy jak przyjda znajomi i mozna się ucieszyć brakiem tony zabawek w salonie czy kuchni?
bo, tak w codziennej prozie życia.......
no nie wiem
cyd