O koncercie Ala Jareau wiedziałam już od roku i niecierpliwie na niego czekałam, Na szczeście nie zawiodłam się. Głos co prawda już nie ten, ale nie przeszkodziło mu w zaczarowaniu Rynku.
Ale teraz do rzeczy. Wrocławnonstop był w miarę rozpropagowany. Widziałam dość dużo ogłoszeń na jego temat, dostawałam ulotki itp.
Kiedyś przed urodzeniem Anusi ( kiedy mieszkałam w centrum, ach jak żałuję przeprowadzki na Ołtaszyn
) przynajmniej raz w tygodniu chodziłam na koncerty ( głównie jazzowe) , na których bywało może ze 40 osób. Ja wiedziałam o tych koncertach, gdyż mieszkałam w centrum i mijałam Filharmonię, przechodziłam obok Firleja oraz prawie codziennie byłam w Rynku, ale do znajomych musiałam specjalnie dzwonić i wszyscy byli zdziwieni, ze ktoś znany daje niebawem koncert.
Generalnie uważam, ze wszelkie imprezy, które mają uczynić z Wrocławia kulturalną stolicę Europy powinny jednak być lepiej rozpropagowane. NIe tylko poprzez reklamę w TV, czy radiu, ale na słupach ogłoszeniowych, w internecie.
Pamiętam swego czasu jedyny jazzowy koncert w Firleju, na który przyszło dużo osób. Ktoś wpadł na pomysł, aby na klatkach schodowych w blokach zamieszczać reklamę tego koncertu. TO był strzał w 10. Reklama zaś nie była krzykliwa, odbite na ksero kartki z informacją.
PS wybieram siÄ™ jeszcze na Joe Satriani