śro, 10 sty 2007 - 11:06
Kochane dziewczyny borykające się z nerwicą, bądź depresją w ciąży. Ja mam rocznego synka, na nerwicę/depresję/lęki choruję od siedmiu lat. A może już osiem, albo i dziewięć? Straciłam rachubę.... No, w każdym bądź razie, początkowo odkładałam ciążę z roku na rok, bo czekałam, aż się wyleczę, ale jakoś ten cudowny moment ozdrowienia nie następował, więc w końcu zdecydowałam się na dzidziusia. Zaszłam w ciążę, odstawiłam leki i po miesiącu zaczęła się jazda! Miałam jadłowstręt, wymiotowałam wszystkim, co wzięłam do ust - typowe dla mnie objawy nerwicowo - depresyjne, które zawsze kończyły się sięgnięciem po leki. Że o stanach lękowych już nie wspomnę. Ale po leki nie sięgnęłam, mimo, że byłam u lekarza i dostałam receptę. Mąż zawiózł mnie do rodziców, u których spędziłam de facto prawie całą ciążę. Tam czułam się najlepiej, tam jakoś przetrwalam miesiąc niejedzenia i późniejsze lęki. Po tym największym kryzysie, trwającym miesiąc, po którym wyglądałam jak ofiara getta sytuacja trochę się uspokoiła, potem zostałam u rodziców, bo tam lęki były mniejsze, więc doszłam do wniosku, że to najlepsze rozwiązanie dla mojego dziecka. Wiązało się z pewnymi niedogodnościami, bo mój mąż musiał - i chciał - przejeżdżać co tydzień 240 km, żeby spędzić ze mną weekend. Ale udało się - przez całą ciążę nie brałam nawet hydroxyzyny, którą standardowo podaje się w szpitalach ciężarnym, żeby się nie denerwowały. Także wszystkim znerwicowanym radzę poszukać miejsca, gdzie czują się dobrze i zaszyć się tam na tak długo, jak będzie potrzeba.
Aha i jeszcze jedno: w Warszawie jest jakiś psychiatra/ginekolog? który zajmuje się leczeniem depresji u kobiet w ciąży. Ewentualne dokładne informacje podam na priv. Trzymajcie się cieplutko. Pozdrawiam!