To moja historia w wielkim skrocie (niestety nie da sie wyrazic emocji).
Kwiecien 2014 - nie chcialam myslec o spozniajacym sie okresie.
kwiecien 27 dzien- wspaniala niedziela, bylam na uczelni bo ucze sie zacznie: profilaktyka spoleczna z elementami prewencji. Dowiedzialam sie ze kolezanki sa w ciazy, powiedzialam im o swoich obawach, kazaly zrobic test. Przyjechalam do domu, kupilam testy i zrobilam.... DWIE KRESKI. Nie mialam zadnych watpliwosci, rozplakalam sie-- ze szczescia. Powiedzialam mezowi. Ucieszyl sie jak dziecko.
Kwiecien 28 dzien - potwierdzilam ciaze u lekarza pana doktora J. Powiedzial ze to bardzo wczesna ciaza. ze nie widac jeszcze zarodka. bo jest za wczesnie.Powiedzielismy rodzicom. I wszyscy nagle wiedzieli, roznioslo sie poczta pantoflowa.
Mialam mdlosci, zawroty glowy, jednym slowem CZULAM ZE JESTEM W CIAZY
CZULAM ZE ZYJE.
Tydzien pozniej dostalam lekkich krwawien, poszlam do lekarza powiedzial ze nic sie takiego nie dzieje ale dal mi duphaston na wszelki wypadek.
Czerwiec 2014
23dzien- kontrola rutynowa (tak mi sie zdawalo). Lekarz nie widzi tetna, dziecko deficyt trzy tygodnie. Tak napisal na zdjeciu USG. I zaczal sie koszmar ...... w ten sam dzien jechalismy do szpitala na badanie bthcg.
Caly tydzien placz, ze cos jest nie tak. Nie dochodzilo do mnie to co sie stanie pozniej, przez jaki koszmar bede musiala przejsc.
26 dzien- wizyta w szpitalu u doktora J. i USG - malenstwo malalo, bthcg malalo. Diagnoza: zabieg lyzeczkowania.
Na nastpeny dzien pojechalam do szpitala. Z trudem panowalam nad emocjami i to uwazam za najtrudniejsze w tej sytuacji. Czekalam trzy godziny na zabieg. Pamietam ze musialam podpisywac zgode na pogrzeb mojego dziecka i to pytanie: czy chce pani sama pochowac czy szpital ma sie tym zajac?
Nie chcialam tego zrobic, nie chcialam grzebac wlasnego dziecka!!!
Potem sama poszlam do gabinety zabiegowego i usiadlam. Nastepnie juz nic nie pamietalam. Zasnelam.
Po: te chwile zmienily moje zycie, odebrano mi najcenniejsze co mialam. Taka pustka i pretensje do siebie ze nie moglam go obronic, ze tak poprostu go wyciagneli.
Jeszcze w narkozie plakalam, nie z bolu fizycznego, ale z pustki ktora zostala, zdalam sobie sprawe ze jestem pusta, ze nie ma sensu dalej zyc. Nie chcialam sie obudzic!!!
Potem nie bylo lepiej. Mialam pretensje do Boga, ze nie mogl mi dac dziecka, ktore bedzie kochane, o ktore dbalismy juz od poczatku. Ten wielki zal i smutek towarzyszy do dnia dzisiejszego. Nie mija.... I ten strach przed przyszloscia, zadna ciaza nie bedzie taka beztroska. Bog zostawil wielka rane na moich sercu, ktora tylko on moze zagoic ale juz nigdy nie zniknie.