Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Forum dla rodziców: maluchy.pl « ci±¿a, poród, zdrowie dzieci _ babskie pogaduchy ;) _ Problem z tesciowa

Napisany przez: moni5 pon, 29 sie 2011 - 14:36

Wróciliśmy z wakacji u tesciowej do domu - nareszcie - hip, hip, hura brawo_bis.gif brawo_bis.gif

Po pieciu dniach wróciłam wycieńczona jak wrak. Wspominałam kiedys na forum rowiesniczym, ze moja teściowa jest chora ( ma depresje, nerwice lękowa..) i jej bliscy bardzo chcieli aby przeprowadziła się do nas, niby do pomocy przy dziecku, a później okazało sie, że jest chora.. Wszystko było robione na okretkę. Ja o pewnych rzeczach dowiadywałam sie przez przypadek, jako ostatnia ( a w sumie ja miałabym wszystko miec na swoich barkach), czesci sama sie domyslilam..
Podczas pobytu u teściowej ta skoczyła do mnie (jak do psa) i mi wszystko wykrzyczala, ze ja mowie, ze ona jest wariatka, ja jej nie szanuje, ona na nas nie liczy, ja powiedzialam, ze jest corka. A ja jej mowie, ze owszem jest corka, corka jest blizsza matce, ona mame zna, rozumie, ale nigdy nie mowilam, ze mama jest wariatka i nie mowilam, ze nie pomoge. Moge pomóc ale moim zdaniem wypadałoby usiasc, szczerze porozmawiac i znalezc rozwiazanie dobre dla wszystkich, a nie w taki sposob.. Po trupach do celu.. Zreszta jak sciagnac, jak nie ma emerytury, zabezpieczenia, lat pracy jeszcze duzo i jak to zrobic? Ryzykowac, prace tutaj sie znajdzie albo nie? A jak cos bedzie zle, kto bedzie za to odpowiadał?
A ta - lat pracy juz nie ma duzo...
Jeszcze skacze do mnie, ja wszystko mowie swojej matce i takie tam. Swojego syna broni (zwrocilam uwage, ze dlugo jego nie bylo, nie odbieral tel. i sie martwilam, to naskoczyla na mnie a co moze sie lajdaczyl to on nigdzie nie moze wyjsc, dwie godziny nie ma i juz zle.. a ja mowie, ze moze wyjsc, tylko mogl zadzwonic bo sie martwilam, tel. nie odbiera) , corke tez broni (corka ma swoje zycie a ja mowie ze jest corka, ona jej pomaga, kupuje prezenty..) A mi pomagaja moi rodzice...

Chcialam / chce sie przeprowadzic blizej moich rodzicow ( w sumie tylko od nich mam pomoc, wsparcie) i zaproponwalam jej tam pomoc, gdyz tutaj jestem sama 250km od rodziny a jeszcze brac tesciowa jest za ciezko... Tam moja mama da jej jesc (bo ona nie gotuje, stoluje sie na stolowce), zreszta tesciowa troche pochodzi - zaraz sie meczy,patrzy na gotowe, wszystko, zeby bylo latwo, lekko a ona tylko rzadzi. Przy moich rodzicach ja tez bym ta tesciowa inaczej znosila... Bym miala wiekszy komfort psychiczny...
Jednak ten pomysl kategorycznie sie jej nie spodobal, ona woli tutaj.
Wydzwaniala, mowila, co ty wymyslilas, jaki ziec zgodzi sie mieszkac z tesciami, dziecka dziadkom nie dawaj, powinnas wszystko robic sama, moje dzieci nie chca mieszkac z tesciami a sama chciala sie przeprowadzac, a tez jest tesciowa i dzieckiem tez chciala / chce sie zajmowac... Pozniej sie wszystkiego wyparla, ja te slowa zle zrozumialam.. A teraz miala pretensje, ze ja to powiedzialam swojej matce a mialam nie mowic.

Powiem Wam, mam dosc.............

Jednak nie wiem juz sama co o tym wszystkim myslec.........
Jestem ciekawa waszych spostrzezen na ten temat............

Napisany przez: moko. pon, 29 sie 2011 - 15:02

A co na to Twój mąż?

Może warto porozmawiać z siostrą męza, mężem i Ty i wspolnie zdecydować co robicie dalej.
Bo mieszkać się nie da "zdrowo" w takim układzie.

Wspołczuje, ja wytrzymałam w takim układzie 6 lat, ale mieszkaliśmy z dziadkami meża, w wielkim domu, z osobnymi kuchniami! Babcia nie zajmowała się prawnukiem, ale ona z tych roszczeniowych, że jej sie wszystko należy i ze ona najbardziej chora na świecie.
Oj darłysmy ze sobą koty i dopiero po 5 latach usłyszałam od niej słowo "wnuczka" -a to dlatego, że zajmowałam się umierającym dziadkiem (jej męzem), zrezygnowałam z pracy.... po pogrzebie (3 m-ce po) wyprowdzilismy się i zaczelismy w koncu zyc.

Napisany przez: moni5 pon, 29 sie 2011 - 15:21

Co na to mój mąż? Tu własnie jest pies pogrzebany 32.gif R jest baaaardzo za matka. Podam przykład ,jak mi nie raz dogadywala, jemu sie pozalilam to mowil, ze rozmawial z mama i ona mowila, ze nic takiego nie powiedziala, ja to zle odebralam i.. wierzyl jej ( moja mama by sie tak nie zachowala). Pozniej mowil, ze mi nic powiedziec nie mozna bo sie obrazam a ona nie chce zle, ona mnie przeciez lubi, dlaczego niby mialaby sie tak zachowywac. Jeszcze innym razem no w sumie zle sie zachowala ale ona jest chora, powinnas ja zrozumiec. I tak to wyglada..... Normalnie - koszmar.........

Napisany przez: aisha1111 pon, 29 sie 2011 - 15:57

moni. my wprawdzie nie mieszkamy ani nie mieszkaliśmy z takim typem (za to niemal po sąsiedzku), ale podobna jest w zachowaniu babcia mojego T. postawa roszczeniowa do wszystkiego, wszystko wie najlepiej, w ogóle jest naj. ostatnio usłyszałam, że ukradłam jej wnuczka i prawnusia, że nastawiam ich przeciwko niej, że zabraniam jej kontaktu z nimi, że dlatego wyjechaliśmy do UK itp. przy T. całkiem inna gadka w stylu: ja wiem, że musicie, że jest wam ciężko itd. to taki typ. u mnie pomogła szczera rozmowa z mężem na zasadzie "wiem, że babcia się starzeje, ale mimo wszystko jest mi przykro słyszec takie rzeczy, a jeszcze bardziej jest mi przykro jak babcia mówi dziecku, że mama do niczego się nie nadaje i że ona (babcia) go wychowa, bo mama wychowuje go na narkomana". spokojna rozmowa, przedstawienie swoich racji na prawdę potrafią zdziałać cuda. ale na spokojnie tylko. jak zaczniesz płakać, podnosić głos itp. to mężuś się wycofa na zasadzie "skoro matka ma problemy z emocjami, a żona nie, to dlaczego matka spokojnie rozmawia a żona się wkurza nie wiadomo o co". pogadaj na spokojnie najpierw z mężem, potem z siostrą. ustalcie wspólny front i gotowe rozwiązanie zaproponujcie teściowej. ona albo przyjmie je albo nie. ważne, żeby teściowa widziała, że nie da się każdemu mówić co innego.

aha. mój mąż jest baardzo za swoją babcią - wychowywała go do 5 roku życia (moja teściowa nie miała za wiele do gadania w tym układzie - mieszkała z babcią (jej teściową) i cokolwiek chciała zrobić, to teściowa ucinała to zasadą mój dom-moje zasady). długimi rozmowami z mężem najpierw przekonywałam go, że nie nienawidzę babci, tylko że chciałabym chronić siebie i moją rodzinę przed jej humorami i dlatego chciałabym, żeby kontakty damiana z prababcią odbywały się pod nadzorem jednego z nas, i że dlatego babcia tak się o mnie wyraża jak się wyraża. tylko u nas pomogły na prawdę wielokrotne rozmowy na spokojnie z mężem - dopiero w dalszej kolejności z babcią. zresztą ja też już nie wdaję się z nią w dyskusje - nie ma sensu i tylko szkoda nerwów moich i dziecka. jak babcia zaczyna jakieś swoje dziwne wywody to ucinam to słowami typu muszę kończyć, bo mam drugi telefon, a jak jestem w PL, to mówię, że nie ma racji, ale nie mam zamiaru się powtarzać i że szkoda naszych nerwów. i albo się uspokaja i zostajemy, albo wychodzimy. po prostu.

Napisany przez: pcola pon, 29 sie 2011 - 16:04

moni5,

troszkę chaotyczny Twój post, ale rozumiem bo jesteś w silnym stresie icon_sad.gif
Depresja i nerwica lękowa bardzo dają w kość choremu. Myślę, że powinnaś spróbować nabrać dystansu do słów teściowej i starać się jej wybaczyć,
bo faktycznie może przez nią przemawiać choroba. Co absolutnie nie oznacza, że masz pozwalać po sobie jeździć jak po łysej kobyle.

Czy Twoja teściowa jest pod opieką psychiatry ? Jest chora ale nie ubezwłasnowolniona, czy ktoś zapytał ją wprost jakie są jej oczekiwania względem
rodziny ? Czy pracuje ? Osoba nieleczona w aktywnej fazie depresji moim zdaniem absolutnie nie nadaje siÄ™ na samodzielnego opiekuna dzieci, to po
pierwsze. Po drugie, myślę że bez szczerej i spokojnej rozmowy wszystkich zainteresowanych nie znajdziecie dobrego rozwiązania. Rozumiem Twojego
męża, że stara się bronić swojej mamy przez Twoimi atakami słownymi. Zwłaszcza jeśli mówisz do niego w złości. Spróbuj porozmawiać z nim na
spokojnie, może spisz listę swoich uwag i daj mu do przeczytania ?

Nie sądzę, by wzięcie do siebie Teściowej przysłużyło się Waszej rodzinie, niezależnie od tego czy jest chora, czy zdrowa. Po prostu młodzi muszą mieć
swoje życie. Jeśli Teściowa nie jest zdolna do pracy i samodzielnego funkcjonowania to może starać się o rentę, leczyć się, możecie pomagać jej
wszyscy finansowo (jeśli jest taka potrzeba), nie musicie od razu brać jej pod swój dach. Uważam, że to ostateczność. Podkreślam, że jest to moje
osobiste zdanie. Mam w najbliższej rodzinie osoby chorujące na depresję i nerwice, wiem że rodzinie nie jest łatwo, ale chorym jest o wiele trudniej.


Napisany przez: moni5 pon, 29 sie 2011 - 17:20

Post jest chaotyczny - zgadza sie...

Mojego męża w sumie rozumiem - to jego matka, ona jego urodziła, wychowała... Tylko boli mnie i jest mi strasznie przykro, ze nie widzi, albo nie chce widziec, albo widzi ale się wstydzi jak jest naprawdę i zawsze przez jej "wybryki" mi się obrywa. Jej wierzy, ufa ... W sumie na jego rodzinę nie mozna nic powiedziec.. Mnie okłamywał, ze on nie widział, że ona jest chora.. W sumie o jej chorobie dowiedziałam się przez przypadek, gdyż bawiła się z dzieckiem, nagle wchodze do pokoju a ona lezy bo sie źle czuję.. , wówczas była u nas ze swoją córką i właśnie J powiedziała, ze jej mama jest chora, potrzebuje opieki ale ona jej nie weźmie bo języka się nie nauczy (obecnie mieszka w UK). Pytałam R dlaczego wczesniej mi nie powiedział, gdyż uważałam, że takie rzeczy powinnam sie dowiedziec od niego, tymbardziej, że wczesniej już zwracałam uwagę na pewne zachowania i nie wiedziałam z czego to wynika.. twierdził, że nie wiedział, później wyszło, że wiedział. W sumie niemal wszystko sobie mówią.. jednak najbardziej mnie zdziwiło, że cały czas mówili, żeby wziąść mamę ona bedzie nam pomagać a okazało sie, że sama potrzebuje pomocy... Moim zdaniem tak się nie robi...
teraz jak byliśmy - teściowa najpierw mówiła, że już sie wyleczyła, leków nie bierze, wszystko przeszło... Później, że nadal bierze leki, że przepisuje jej je lekarz rodzinny.. Dwie wersje w ciągu godziny.. Tam cieżko dojść prawdy - to jest najgorsze....

Rozmawiać próbowałam ale........ wszystko ma być tak jak oni chcą, ja mam się dostosowac...........
Wymyslili, że my mamy ściagnąć teściowa, mieszkanie zamienic na trzy pokoje albo kupic jej kawalerke blisko nas a J jak zjedzie z UK to tez kupi mieszkanie blisko nas......
Wszystko pieknie, ladnie ale........ oni mi w zyciu nie pomogli i nie pomoga........ i bedzie ich caly klan a ja sama ............ Moj maz twierdzi, ze j bedzie nam pomagac jak bedzie blisko a ja uwazam ze nie bedzie, gdyz sama bedzie miala swoja rodzine.........

Napisany przez: aisha1111 pon, 29 sie 2011 - 20:45

moni. pogadaj z mężem. wyjaśnij mu dlaczego nie chcesz mieszkać z teściową. to ty będziesz z problemem, bo z tego co zrozumiałam on w UK mieszka a ty tutaj? wyjaśnij, że teściowa z problemami nie będzie ci w stanie pomóc, a ty denerwując się, możesz pogorszyć jej stan. z drugiej strony postaraj się spojrzeć na sprawę ze strony męża - mama w Polsce i jedyną osobą, która jest w stanie realnie pomóc teściowej jesteś ty. on na prawde nie rozumie dlaczego jego mama nie może mieszkac z tobą. ja ciebie rozumiem, bo przechodziłam bardzo podobną sytuacje co ty. wiem też co się dzieje w głowie twojego męża, bo dużo rozmawiałam z moim i podejrzewam, że jest podobnie. a sposób myślenia facetów w kwestii ważnych kobiet w ich życiu ociera się o absurd. w dodatku, z tego co widzę po postach (przepraszam jeśli się mylę), jesteś osobą bardzo emocjonalnie nastawioną do teściowej. mąż w tej sytuacji wyciąga jeden wniosek: żona nie chce mojej matki, bo jej nie znosi, a ja muszę stawać przed wyborem. nie rozumie, że wspólne zamieszkanie może poważnie zaszkodzić stosunkom w rodzinie. mój teść powiedział kiedyś (jak skończyliśmy studia zastanawialiśmy się czy mieszkać w kawalerce czy u babci: mieszkać z rodziną fajnie, ale na początku - nawet najsłodszy tort kiedyś się przeje i przyjdzie sraczka).

edit: twój mąż widzi, że z jego matką nie jest ok, ale odsuwa taką myśl. pomyśl - gdyby coś podobnego działo się z twoją mamą, ty byłabyś daleko, a na miejscu mąż to nie chciałabyś, żeby to on się zajął twoją mamą? on ma nadzieję, że jak zamieszkacie razem, to się jakoś dogadacie, a mama nie będzie samotna. wytłumacz mu na spokojnie, albo lepiej napisz, jak radziła pcola, o co ci chodzi. tylko nie chaotycznie - najlepiej w punktach, bo lepiej dociera do facetowatej mózgownicy. i przygotuj się do dyskusji z mężem. ale nie w przerwie w wiadomościach, tylko poważnej, spokojnej, merytorycznej dyskusji

Napisany przez: moni5 pon, 29 sie 2011 - 21:44

Z mężem mieszkamy razem w Polsce. Siostra mojego męża mieszka w UK.

Rzeczywiście, powstał niemały chaos........

Napisany przez: użytkownik usunięty wto, 30 sie 2011 - 00:28

[post usunięty]

Napisany przez: Leni wto, 30 sie 2011 - 09:11

Moni, Ty razem z Twoim mezem i dziecmi jestescie teraz rodzina, nawet najukochansza mama, babcia , tato czy krewni to juz teraz sa osoby "z zewnatrz". Nie znaczy by sie od nich odcinac i nie wspierac, ale nie angazowac sie w sposob, ktory moze zniszczyc relacje miedzy wami malzonkami.

Moze od tego zacznij rozmowe z mezem? On nie musi wybierac miedzy Toba a mama, ale sa priorytety. A pisze tak bo mam wrazenie , ze wlasnie wiele niedojrzalych osob i tych z nieodcieta pepowina wlasnie widzi partnera jako niejako konkurencje wzgledem swoich rodzicow i krewnych.

Moja rada, pomysl nad rozwiazaniem prostym, zadnych zawilosci bo sie w tym pogubicie. Konkrety, nie same ogolne obietnice ( jasli pomoc to konkretnie jaka) Uwazaj na finanse, np dzielenie wlasnosci ( jesli by powstal taki pomysl) w przypadku gdy stosunki rodzinne sa skomplikowane moze prowadzic do duzych problemow.

Pamietaj tez, ze zdrowie tesciowej moze sie pogorszyc, wiec trzeba miec rezerwy sil psychicznych i fizycznych a nie ukladac wszystko pod sytuacje obecna.

Trzymaj sie

edit, styl

Napisany przez: aisha1111 wto, 30 sie 2011 - 09:53

w takim razie powinnam przeedytować mojego posta. w takim razie jest gorzej niz myślałam. chciałam napisać cos takiego jak Rosa, ale brak mi tej łatwości pisania, więc się tylko pod nią podpiszę.
i jeszcze jedno. bez rozmowy (nie kłótni przeplatanej wzajemnymi żalami) się nie obejdzie. pogadaj poważnie z mężem - nie raz. tłucz do mózgownicy, aż mąż załapie o co chodzi i cię wesprze.

Napisany przez: moni5 wto, 30 sie 2011 - 13:19

Tak jak wspominałam wczesniej - mój mąż jest baaaardzo za mamą. Jak chce z nim porozmawiac, wypowiem słowa "twoja mama" wpada w furie... Broni jej.. a mnie obarcza za wszystko co złe. Przekazał juz jej/ im, że nie jestem zadowolona z ich "propozycji".. Zdecydowali, że tesciowa póki co - nie przeprowadza się...

Napisany przez: Ena wto, 30 sie 2011 - 16:01

Przypomniała mi się taka sytuacja sprzed nastu lat icon_wink.gif, kiedy odbębnialiśmy (tak to wtedy traktowaliśmy icon_wink.gif) nauki przedmałżeńskie. Pani która prowadziła te nauki zapytała męża, po której stronie stanąłby gdyby doszło do konfliktu między mną a jego mamą. Mąż na to filozoficznie, że zależy która z nas miałaby rację. Na to pani: nie, bez względu na to po czyjej stronie wg pana jest racja, staje pan murem za żoną. Bo wy jesteście już jednym.

Moni, mi też (jak dziewczynom powyżej), wydaje się że Twój mąż nie do końca rozumie istotę małżeństwa. I chyba jest Wam potrzebna rozmowa, nie jakaś nerwowo przeprowadzona pyskówka, tylko taka dobrze przemyślana, zrób może jak radzi pcola, wynotuj sobie różne kwestie wcześniej i przewałkujcie je na spokojnie. Może łatwiej byłoby z jakimś fachowym mediatorem? - skoro Twój mąż tak nerwowo reaguje na poruszenie przez Ciebie tematu mamy.
Uważam, że nie w porządku byłoby zostawić mamę samej sobie z jej problemami i chorobą, ale trzeba znaleźć rozwiązanie, które nie odbędzie się kosztem Twojego zdrowia i Waszego wspólnego szczęścia.

Napisany przez: malgosia42 wto, 30 sie 2011 - 17:08

CYTAT(moni5 @ Mon, 29 Aug 2011 - 18:20) *
teraz jak byliśmy - teściowa najpierw mówiła, że już sie wyleczyła, leków nie bierze, wszystko przeszło... Później, że nadal bierze leki, że przepisuje jej je lekarz rodzinny.. Dwie wersje w ciągu godziny.. Tam cieżko dojść prawdy - to jest najgorsze....

jeśli chodzi o Twoją teściową to czy ona w ogóle była u psychiatry?
przy rozpoznaniu choroby depresji z nerwicą na pewno jest wskazana terapia u dobrego psychologa ( grupowa lub indywidualna) i stała opieka psychiatry
leki na depresję nie bierze się przez tydzień czy dwa-berze je się minimum 6 miesięcy, te leki zaczynają działać dopiero po miesiącu to nie Apap że zadziała po pół godz tylko psychotropy które działają na układ nerwowy
sama przeszłam przez tą chorobę (jakieś prawie 12 lat temu) i leczyłam ją 2 lata, leki plus terapia postawiła mnie na nogi
może warto by było skonsultować najpierw Twoją teściową z dobrym psychiatrą bo obawiam się że lekarz rodzinny tu raczej nie pomoże-owszem może i wypisze leki ale leki w tej chorobie to nie wszystko
później można popracować z psychologiem i usiąść z nią, Twoim mężem i jego siostrą i porozmawiać taki psycholog wie jak naprowadzić rozmowę na dobre tory
powodzenia Ci życzę i siły

Napisany przez: moni5 wto, 30 sie 2011 - 18:58

Teściowa była u psychiatry i chodziła na terapie - wiem to od mojej bratowej, oczywiście wyszło to przez przypadek...... Jak jest teraz - naprawdę nie wiem.......
A czy z tej choroby można sie całkowicie wyleczyć?

Napisany przez: aisha1111 wto, 30 sie 2011 - 20:49

oczywiście, że można. ale to trochę jak z nowotworem - mogą być nawroty, dlatego powinno się być cały czas pod opieką specjalisty. poza tym ja oprócz psychiatry włączyłabym psychologa - taką pomoc nie zmedykalizowaną, żeby przeprowadzić terapię. zresztą małgosia już pisała o roli terapii troszkę.

Napisany przez: Kaelsa wto, 30 sie 2011 - 22:44

Nerwicę czy depresję można zaleczyć, raczej nie można jej zupełnie wyleczyć.
Moni, rozmawiaj z mężem, nawet jeśli nie widzisz efektów. Kropla drąży skałę. Mów o swoich potrzebach, uczuciach i o tym, jak odbierasz jego zachowanie. Myślę, że on też jest w trudnej sytuacje, bo prawdopodobnie matka nim manipuluje, może już od dzieciństwa, a on nie potrafi, a może nie chce się od niej uwolnić. Przeanalizuje też, co i jak do niego mówisz. Może on ma poczucie, że atakujesz i obrażasz jego matkę? Każdy z nas odruchowo broni rodziców, kiedy czuje, że ktoś im zagraża, bo broni w ten sposób swojej tożsamości. My sami możemy mówić o nich źle, ale pomyśl, jak poczułabyś się, kiedy ktoś o Twoich wypowiadałby się niewłaściwie.
Nie wiem, czy Twój mąż działa w pełni świadomie, czy jego zachowanie jest wyrachowane, a może wynika z silnie zakorzenionym w jego umyśle poczuciu obowiązku? Może on nie potrafi inaczej?
Ważne jest, żebyś rozumiała i wiedziała, jak chcesz żyć i jak wyobrażasz sobie swój dom i rodzinę. Walcz o to. Twoim obowiązkiem jest chronić siebie i swoją rodzinę.

Napisany przez: moni5 śro, 31 sie 2011 - 14:54

Dziękuje za słowa wsparcia.........

Kaelsa Myśle dokładnie tak jak Ty.... Nie raz się zastanawiam czy mój mąż nie odziedziczył po matce skłonności do chorób "psychicznych". Poczucie obowiązku ma na pewno, sam mówił "zawsze byłem jedynym mężczyzną w domu", "moje kobiety".
To, że jest za matką nawet rozumiem ale....... boli mnie fakt, że on jest bardziej za nią niż za mną. Uważam, że bez względu na wszystko, powinien brac moją strone... Tymczasem matka ma w nim wsparcie i rośnie.. a miedzy nami narastają nieporozumienia..

Zadne rozmowy nie docierają... ale moze rzeczywiście, nie można sie poddawać "kropla drąży skałę".
Teściowej nie życzę źle ale czuje, że mam już do niej wew. uraz.....

Aaaaaaaaa chciałam sie jeszcze Was poradzić - otóż czy osobie, która choruje na depresje, nerwice można powierzyc opieke nad dzieckiem? Ja się bałam i boje, dotychczas wolałam być blisko, mieć na nich oko... jednak teściowa proponuje pomoc przy dziecku, chce zabierac na samodzielne spacery, spedzac czas sam na sam. Mój maż nie widzi w tym nic złego......


Napisany przez: pcola śro, 31 sie 2011 - 15:36

moni5,
wszystko zależy od aktualnego stanu psychicznego Teściowej. Dla rodziny mojego znajomego powierzanie dziecka chorej na depresję
teściowej skończyło się tragicznie. Nikomu nie życzę, by musiał przechodzić przez to co oni. Z nerwicą to już coś innego, nerwica to
zaburzenie, z którym można dobrze funkcjonować i opiekować się innymi nie stanowiąc przy tym zagrożenia dla siebie, i dla podopiecznych.

Napisany przez: mlovea pon, 26 wrz 2011 - 08:17

Moni, jak sytuacja?
Szlag mnie trafia, gdy słyszę o takim manipulowaniu ludźmi!
Rozmawiałaś z mężem? Niestety, wiem, że z niektórymi nie da się rozmawiać...
Ja chyba kazałabym mojemu przeprowadzić się do mamusi i się nią opiekować. I podziękowałabym obojgu, że zniszczyli nasze małżeństwo. Ale oczywiście nie jestem w takiej sytuacji, więc nie wiem.
Dziwię się córce teściowej. To co, że mama nie nauczy się języka? A to mało starszych Polaków pojechało do rodzin, nie zna języka i świetnie sobie radzi? Przecież tam jest pełno Polaków, będzie z kim rozmawiać! Córka nie chce balastu, ot co.

Napisany przez: moni5 nie, 02 paź 2011 - 15:20

mlovea Rozmawiałam z mężem baaaardzo dużo, długo, jednak do niego mówić jak...... "grochem o scianę". Strasznie broni matki, siostry a we mnie buduje poczucie winy........ trudna sprawa.........
Raz mi przyzna racje, ze rzeczywiscie, zle postepuja a pozniej temu zaprzecza mowi, ze to ja jestem egoistka itp.
Mowi tak jak jemu jest wygodnie.......
Obecnie nic nie mowie, tylko obserwuje...... (gdyz juz wiem, ze rozmowa nic nie zdzialam.... za matka, siostra jest bardzo i bedzie - ja tego nie zmienie).
Jest mi smutno, wstyd, gdyz wszystko mialo byc inaczej......

... dozo dala mi do myslenia zaistniala sytuacja, podczas ostatniej wizyty u tesciowej.. ta atakowala mnie slownie, gdy ja siedzialam, trzymajac dziecko na kolanach, gdyz sie wybudzilo ze snu.. R byl przy tym i nawet jej nie zwrocil uwagi. Na konsekwencje nie trzeba bylo dlugo czekac - male zaczelo sie wybudzac w nocy z przerazliwym placzem, za kazdym razem trzeba bylo zapalac swiatlo, nie lampke nocna, ktora daje taka powloczke, tylko swiatlo gorne.. R zdenerwowany skomentowal leee, leee zamknij sie gowniarzu. Powiedzialam to tesciowej - nic sie nie odezwala. Powiedzialam R ze jego matka wystraszyla mi dziecko, gdyz przez trzy tygodnie noc w noc male sie balo... zaczelo sie od tej ferelnej nocy... bronil matki. A ja zaczelam sie zastanawiac coraz powazniej czy on nie odziedziczyl czegos po matce........

Co do siostry to mi chciala zafundowac los, ktorego sama by nie chciala. Probowala sobie zrobic dobrze czyims kosztem.. Na mnie nie patrzyli.. Powiedzialam to tesciowej to uslyszalam - a na bratowa ma sie patrzec. Nie nie musi, ma swoje zycie, tylko niech mi zycia tez nie umila.

Najsmutniejsze jest, ze z mojej strony tyle dobra, pomocy,(pomoc jest tylko z mojej strony, gdyby nie moi rodzice nie byloby nic...) do niej wyciagalo sie reke, nikt nic nie mowil, mimo, ze nie ladnie tez sie zachowywala, no ale nie tak jak teraz... przyjezdzala na gotowe, byla goszczona, nikt nic nie mowil, zeby tylko bylo dobrze - w podziekowaniu obgaduja, docinaja, intrygi snuja i jeszcze problem na glowe zwalaja podstepem, docenienia, wdziecznosci nie ma. Dla mnie jest to bezczelnosc... Dac palec to chwyca calo reke.
Moze za jakis czas, gdy emocje ochlona inaczej spojrze na to wszystko, jednak jedno jest pewne - zrazilam sie...........

Napisany przez: Gośka z edziecka pon, 03 paź 2011 - 13:56

Pytałaś gdzieś, czy możesz powierzyć teściowej opiekę nad dzieckiem. To zależy od tego, na ile jestświadoma choroby - czyli na ile bedzie chronić dzieci przezd chorobą swoję. Ja widzę w pierwzsym poscie, że nie jest swiadoma, że sama siebie nie oddziela od choroby. Osoba z depresja, nerwicą jesli nie uswiadamia sobie choroby może bardzo skrzywdzic dzieci, bo będzie je "nasączać" swoja chorobą. Przekaże dziecku wykrzywiony obraz świata - taki, jaki sama ma. Jeśli bedzie mieszkać z Wami - też będzie Wam trudniej, bo juz masz próbki. Może nawet dojść do rozbicia małżeństwa icon_sad.gif. Na dzieic też będzie mięć dużo większy wpływ niż babcia dochodząca. I nie chodzi tu o wpływ swiadomy, tylko atmosferę, jaka bedzie panować - ona też kształtuje dzieci.

Napisany przez: mlovea wto, 04 paź 2011 - 12:50

Kochana, za dobre serce chyba masz. Nie obraź się, ale godzisz się na rolę ofiary. Nie daj się! Co to w ogóle za odzywka do dziecka "zamknij się, gówniarzu"???!!! Mąż powinien się nad sobą nieco zastanowić. Kategorycznie postaw na swoim, przestań odwiedzać babsko, nie dyskutuj z nią (bo z powodu sztamy matki i synalka jesteś zawsze na przegranej pozycji). I za nic nie gódź się na wspólne mieszkanie - nie takie teściowe zatruwał życie synowym, a twoja wydaje się być szczególnie toksyczna. Coś mi trudno uwierzyć, że to jej zachowanie to wina choroby - inaczej całą trójka musiałaby być chora, skoro tak się zachowują. Cóż, niektórzy mają takie paskudne charaktery i żadne leki na to nie działają.

Wredna pewnie się wydam co niektórym. Ale jestem zawsze przeciwniczkom mieszkania z teściami (którejkolwiek ze stron). Osobiście mieszkałam krótko ze swoją (jakieś 2 lata), była naprawdę dobra i nie wtrącała się w nasze sprawy, ale mimo to nie było komfortowo.

Dziecka bym twojej nie oddała pod opiekę. Skoro ciebie tak traktuje, to za chwilę zacznie wpływać negatywnie na stosunek dziecka do ciebie. Dzieci to świetni obserwatorzy, jeśli zobaczy brak szacunku do ciebie, też może przestać cię w końcu szanować. Widzisz, jaki wpływ teściowa ma na twojego męża, takiemu samemu może ulec dziecko.

edit:lit.

Napisany przez: Gośka z edziecka wto, 04 paź 2011 - 15:15

CYTAT(mlovea @ Tue, 04 Oct 2011 - 13:50) *
Coś mi trudno uwierzyć, że to jej zachowanie to wina choroby - inaczej całą trójka musiałaby być chora, skoro tak się zachowują.

Tak sę zachowuja ludzie chorzy nieswiadomi swojej choroby. Choroby psychiczne maja to do siebie, że trudno je od siebi eoddzielić. To że cała trójka jest chora - jest możliwe. Jeśli ktos n ie ma diagnozy, nie znaczy że jest zdrowy icon_wink.gif

CYTAT(mlovea @ Tue, 04 Oct 2011 - 13:50) *
Cóż, niektórzy mają takie paskudne charaktery i żadne leki na to nie działają.

Prawda? I Ty to wiesz. Bo znasz tę kobietę (rzeczona tesciową znaczy). Wiesz co w życiu przeszła i co ja ukształtowało, i co sprawiło, że jest chora. Ups 43.gif ona nie jest chora. Ona ma wredny charakter. A ten kto ja zdiagnozował sie pomylił. Pewnie konował jakiś icon_rolleyes.gif

Gośka, u której zdiagnozowano nerwicę i inne rzeczy. Ale która miała zwyczajnie szczęście i umie odróżnić siebie od choroby. Starszi niż 50 lat ludzie juz niekoniecznie to potrafią. Tak działaja mechanizmy obronne.

Napisany przez: iza1982 wto, 04 paź 2011 - 20:33

brrrr bardzo niefajna manipulacja i oszustwo

po pierwsze jak pisala Rosa, Twój mąż stworzyl z Tobą team i jesli sie na to zdecydowal, to zgodzil sie na to ze wspolnie podejmujecie decyzje np o tym, kto zamieszka w waszym domu o kto zaopiekuje sie Waszymi dziecmi - szukacie rozwiązań, które zadowolą Was OBOJE.

Po drugie nie mieści mi się w głowie, jak można zataić przed partnerem choroby psychiczne w najbliższej rodzinie.. Przeciez to może miec wpływ na decyzję o założeniu rodziny w ogóle.

Po trzecie może kogoś to urazi, ale ja bym nie chciała, żeby moim dzieckiem zajmowała sie osobą chora psychicznie, nawet jeśli byłaby to MOJA matka, że o tesciowej nie wspomne.

Po czwarte nie znosze sytuacji,w ktorych ja probuje podjąć jakiś wazny temat a moj rozmowca wpada w szal, przestaje nad soba panowac itp itd... Nie znosze sama siebie za to i tepie jak tylko moge u siebie samej. Od partnera MASZ PRAWO wymagac aby panowal nad sobą i rozmawial jak dorosly czlowiek. A jesli nie potrafi, to MASZ PRAWO mu to uswiadomic i odmowic rozmowy dopoki sie nie uspokoi.

Po czwarte Twoj mąż powinien chronic Twoje dziecko przed swoja chora matka. Jak chce jej pomoc, to niech jej znajdzie super terapeute, odwiedza, duzo z nią rozmawia, zaprasza na wspolne spotkania rodzinne, stara sie byc blisko ale nie ma prawa oczekiwac od Ciebie, ze zrobicie jej jakąś "domową terapię" w Waszym domu, bo to dom w którym jest male dziecko, ktore to moze obciążyc na cale zycie. I jesli Twoja matka zle sie zachowuje w otoczeniu Waszego dziecka to MASZ PRAWO wymagac od męża, zeby reagowal i chronił dziecko i Ciebie również. To on i jego siostra są odpowiedzialni za opieke nad ich chora matką. Nie ustaliliscie przed slubem jaka jest sytuacja i nie pytal sie czy sie zgadzasz na taki uklad i teraz MASZ PRAWO odmowic opieki nad jego chorą matką.

Ja bym powiedziala wprost - w trosce o dobro mojego dziecka mówię NIE

Napisany przez: iza1982 wto, 04 paź 2011 - 20:37

ps. szczerze Ci współczuję, bo szczerze mówiąc zostałaś paskudnie oszukana, zatajono przed Tobą cos, co będzie miało wpływ na duża cześć Twojego życia - zatajono zapewne z bardzo egoistycznych powodów - żebyś nie uciekła ze strachu.

Napisany przez: mlovea śro, 05 paź 2011 - 07:31

CYTAT(Gośka z edziecka @ Tue, 04 Oct 2011 - 16:15) *
Prawda? I Ty to wiesz. Bo znasz tę kobietę (rzeczona tesciową znaczy). Wiesz co w życiu przeszła i co ja ukształtowało, i co sprawiło, że jest chora. Ups 43.gif ona nie jest chora. Ona ma wredny charakter. A ten kto ja zdiagnozował sie pomylił. Pewnie konował jakiś icon_rolleyes.gif

A ty skąd wiesz,że ktoś ją zdiagnozował. Przecież ewidentnie wynika, że oni tam wszyscy kłamią. Może wcale nie była u lekarza. A nawet jeśli była i jeśli jest chora - nie ma nikt prawa wymagać od obcej dla niej, młodej kobiety z małym dzieckiem, aby brała ją sobie na barki, bez żadnego wsparcia ze strony męża.

Napisany przez: Gośka z edziecka śro, 05 paź 2011 - 08:15

CYTAT(mlovea @ Wed, 05 Oct 2011 - 08:31) *
A ty skąd wiesz,że ktoś ją zdiagnozował. Przecież ewidentnie wynika, że oni tam wszyscy kłamią. Może wcale nie była u lekarza. A nawet jeśli była i jeśli jest chora - nie ma nikt prawa wymagać od obcej dla niej, młodej kobiety z małym dzieckiem, aby brała ją sobie na barki, bez żadnego wsparcia ze strony męża.

Ja tam nie widzę kłamstwa. Widzę mechanizmy obronne.
Sma nie kłamie i nie mam zwyczaju podejrzewac innych o kłamstwo. To sie nazywa niepodejrzewanie o złą wolę. Albo domniemanie niewinnosci.

Nikt nikomu nie każe nic brac na barki (czytałaś mój wczesniejszy post?).

JA tylko nie znosze obrazania luidzi. W tym wypadku starszej chorej kobiety (która tak - jest uciązliwa dla otoczenia) i gadania że ma wredny charakter. W jaki sposób to ma pomóc komukolwiek? No chyba tylko w wykopaniu wiekszego dołu pomiedzy moni5 a jaj mężem i tesciową. Czemu posłuży nastawwianie moni przeciwko tesciowej(a w konsekwencji przeciw mężowi - bo on trzyma stronę mamy)? Czemu posłuży podejrzewanie o złą wolę? Chyba tylko rozwaleniu jej małżeństwa i wojnie w rodzinie. Tam jest dość problemów, trzeba łagodzić i szukac wyjscia chroniącego moni5 i nie zaogniającego konfliktu. Trzeba dyplomacji i roztropnosci. A nie osądów i wyroków.

Napisany przez: moni5 śro, 05 paź 2011 - 13:37

Dziękuje za mądre słowa, rady.........

Póki co teściowa będzie mieszkała tam, gdzie dotychczas...
Wykrzyczała mi, że ona na nas nie liczy, że pójdzie do domu starców itp.

Na razie wszystko stoi w miejscu. Na mnie są wszyscy źli, gdyż pokrzyżowałam im plany...

...wspominałam, ze pozaliłam sie R, iz jego mama wystraszyła mi dziecko...
W odwecie zadzwoniła do mojej mamy, obrazajac mnie.. Mowila, ze ona nigdzie sie nie przeprowadza. Jej tylko R zaproponowal... Od razu widac, ze maja swietny kontakt, a R... cóż - wszystko jej mowi, tesciowa czuje, ze ma w nim wsparcie i na duzo sobie pozwala... co ciekawe oni inaczej to odbieraja i wszystko obraca sie przeciwko mnie.

Przykłąd - Tłumaczyłam R, że takie choroby to sa choroby psychiczne... a jego mama żaliła sie mojej, że ja wyzywam ja od wariatek.
...tłumaczyłam jej wcześniej, ze nigdy nie nazwałam ja wariatka, odpowiedziala - a to ja juz sama tak powiedzialam.. a teraz znowu.. Chetnie bym do niej zadzwoniła ale... nie dzwonie bo, kobieta wszystko inaczej odbiera i boje sie, ze bedzie jeszcze gorzej... Boję sie i nie umiem z nią rozmawiac.............

Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć, co robić.... Zamiast żyć normalnie to wchodzę w jakieś chore układy....
Na prawdę jest mi wstyd, przykro i........... czuje zawód.



Napisany przez: Gośka z edziecka śro, 05 paź 2011 - 15:54

A próbowałaś sama pójśc do psychologa? Dobrego jakiegoś. TAk żeby sie ogarnąć w tym wszystkim i nie dac sie wciągbnąć w manipulacje?

Jeśłi dyskusje nie idą, to nie ma co dyskutować. Skoro to co mówisz jest opacznie rozumiane - może nie warto mówić. Skupić ise na sobie, swojej rodzinie: Tobie, dzieciach, mężu.

Nie ma co odklejać męża od mamy. Warto go przyklejać do siebie, a wtedy oderwie się od mamy sam. Czyli nie przekonywać, że mama jest okropna, tylko że tu i teraz będziemy tworzyć rodzinę, zasady ustalać, dbac o dzieci i o siebie. Pisze trochę na wyczucie i nie wiem, co konkretniej - dlatego polecałabym jednak psychologa dla Ciebie, żeby jakoś przetrwac w tej rodzinie (męża), ocalić swoje małżeństwo, , a łatwo nie będzie bo nie masz wsparcia. Dlatego polecam psychologa - ktoś bedzi epo twojej stronie i Ci pomoże ogarnąć sie.

Napisany przez: moni5 śro, 05 paź 2011 - 21:14

Tylko czy gra warta świeczki???
Nie ukrywam, że boję się, że ta sytuacja może odbić się na mnie i to ja będę potrzebowała pomocy.
Chcę chronić dziecko...
Chyba nie chce sie w tą sytuacje wgłębiac, gdyż nie można znaleźć rozwiazania, nie ma z kim rozmawiać...
Teściowa póki co mieszka tam, gdzie dotychczas, jak długo - nie wiem.

Napisany przez: Gośka z edziecka czw, 06 paź 2011 - 14:51

CYTAT(moni5 @ Wed, 05 Oct 2011 - 22:14) *
Chyba nie chce sie w tą sytuacje wgłębiac, gdyż nie można znaleźć rozwiazania, nie ma z kim rozmawiać...

Tyle że Ty już jesteś "wgłebiona" icon_wink.gif bo weszłaś w te rodzinę. To jest Twoja teściowa, Twoja szwagierka i Twój mąż. To są bliscy Twojego dziecka - babcia, ciocia, tata.
Moznaby sie odciać zupełnie, zerwać kontakty - wtedy psycholog nie potrzebny. Ale mąż nie wyglada na takiego, który sie odetnie od swojej mamy. Tak wiec kazdego niemal dnia bedziesz stawiana w różnych sytuacjach - i jak reagowac, żeby dziecku krzywdy nie zrobić? Żeby męża przkonać, że teraz na pierwszym miejscu jest mężem, a potam synem?
I po to ma byc psycholog, żebyś sama widziała, jak reagowac. Jak sie ni edawać wplątać w takie sytuacje jak tra z mieszkaniem u Ciebie teściowej. A skoro rodzina męża jmuż takie cos wymysliła, to znaczy, że bedfzie tego więcej. Psycholog ma Ci pomóc w zachowaniu dystansu i we wspieraniu Ciebie, dopóki mąż nie dołączy.

Napisany przez: Carrie czw, 06 paź 2011 - 15:00

CYTAT(moni5 @ Wed, 05 Oct 2011 - 22:14) *
Tylko czy gra warta świeczki???


a, przepraszam, co Ty za ta świeczkę rozumiesz?

Masz dziecko - to dla niego masz być wsparciem, masz obowiązek stworzyć mu bezpieczne i komfortowe warunki dla rozwoju - fizycznego i emocjonalnego.Dziecko będzie się rozwijało, dorastało, towarzyszyć temu będą różne ciekawe sytuacje, a wy jako rodzice macie byc na tyle stabilni emocjonalnie by rozsądnie i wartościowo przez nie przejść.

Zrobisz jak uznasz za stosowne.Jednakże zostawiając sytuację bez kontroli, jak leci - pozbawiasz się stabilizacji, bezpieczeństwa.Wybierasz wojnę podjazdową, gierki, rozgoryczenie, insynuacje, kłótnie.Albo sytuacja nie jest tak dramatyczna jak opisujesz ( wtedy jestem w stanie zrozumieć wybór) albo spokój i komfort zycia oddajesz walkowerem bo juz jesteś tak silnie uwikłana w toksyczny układ.

Przepraszam że tak wprost - ale czytam, czytam i cały czas myślę o tym najmniejszym człowieku w imie dobra którego, rodzice powinni robić co w ich mocy.

Napisany przez: moni5 czw, 06 paź 2011 - 15:44

Psycholog ma Ci pomóc w zachowaniu dystansu i we wspieraniu Ciebie, dopóki mąż nie dołączy.

Do psychologa - chyba rzeczywiście warto się wybrać...
Tylko obawiam się, że mój mąż już się nie zmieni, nie zmieni sposobu postępowania...
Matka ma na niego duuuży wpływ a ja jestem i raczej już będę na pozycji drugorzędnej...

Boję się, że oni mnie "zniszczą"... Najchętniej bym odeszła ale... jest dziecko...
Tylko, że dziecko potrzebuje zdrowej atmosfery... Jest jeszcze malutki, wszystko chłonie jak gąbka... Trzeba malucha dobrze poprowadzić... Teraz staram sie jego chronić, żeby nie słyszał tego itp. itd.... gdyż to mogłoby się na nim odbić...
ale co będzie później?

Pisząc - czy gra jest warta świeczki. Miałam na myśli fakt, że ja sie posiecam dla męża, jego rodziny a oni tego nie docenia, ja bede chodzic do psychologa on nie - nie wiele zdzialam... Proponowalam R, zebysmy poszli razem, nie chce o tym slyszec. W końcu skończy się tak, ze to ja dostnę na głowę..
Ta cała sytuacja mnie strasznie przygnębia.

Napisany przez: Carrie czw, 06 paź 2011 - 15:50

CYTAT(moni5 @ Thu, 06 Oct 2011 - 16:44) *
Do psychologa - chyba rzeczywiście warto się wybrać...
Tylko obawiam się, że mój mąż już się nie zmieni, nie zmieni sposobu postępowania...


przytul.gif

wiesz, jak zbierałam się żeby pójść do terapeuty to w swoim temacie zadałam Gośce podobne pytanie, zpodobnymi wątpliwościami...że Ci, z którymi mam problem przeciez się nie zmienią...

i teraz ja napiszę Ci to co mi napisała Gośka : terapia nie jest po to by zmienić kogos w twoim otoczeniu - ona jest min. po to bys zmieniła swój punkt widzenia, nabrała dystansu, potrafiła realnie oceniac sytuacje jakie w życiu będą Ci się przytrafiać

Napisany przez: Gośka z edziecka czw, 06 paź 2011 - 17:32

CYTAT(moni5 @ Thu, 06 Oct 2011 - 16:44) *
Ta cała sytuacja mnie strasznie przygnębia.

I włąśnie dlatego warto iść do psychologa. Żeby odzyuskać radość życia. A wtedy i decyzje łatwiej przychodzą icon_smile.gif

Napisany przez: aisha1111 czw, 06 paź 2011 - 21:25

moni - do psychologa nie idziesz dla męża, ale dla siebie - po to, żeby łatwiej ci było ocenić sytuację, wykręcić z niezdrowej sytuacji nie pogłębiając konfliktu, po to, żeby pomógł ci psycholog w rozmowie z dzieckiem (np. dlaczego babcia mówi, że jesteś zła? - takie pytania byc może sie pojawią). ogólnie psycholog ma być pomocą i wsparciem dla ciebie. może uda się zaprosić kiedys do współpracy twojego męża, a jak nie to co? będziesz się jeszcze męczyć kilkanaście - kilkadziesiąt lat w tak niezdrowym układzie? ja jestem zdania, że dobry psycholog będzie w stanie pomóc ci wypracować dobre rozwiązanie w kontaktach z rodziną męża, co pomoże wam wychowac dziecko bez dalszego szkodzenia jego psychice. piszesz, że dziecko nie słyszy co się dzieje, ale pamiętaj, że dzieci (zwłaszcza te młodsze) są najczulszą anteną emocji panujących w rodzinie.

Napisany przez: KaśKaś pon, 17 paź 2011 - 16:19

Dziewczyny psycholog to nie cudotwórca, może zmienić nastawienie żony, ale tu problem leży w całej rodzinie, żeby sytuacja się zmieniła, musieliby tego chcieć wszyscy.

Napisany przez: Gośka z edziecka pon, 17 paź 2011 - 18:28

CYTAT(KaśKaś @ Mon, 17 Oct 2011 - 17:19) *
Dziewczyny psycholog to nie cudotwórca, może zmienić nastawienie żony, ale tu problem leży w całej rodzinie, żeby sytuacja się zmieniła, musieliby tego chcieć wszyscy.

Tak zgadzam się że nie cudotwórca.
Ale też rodzina to układ. Jeśli jeden element zaczyna inaczej działać, to i reszta - juz bez wzgledu na swoje chcenie coś będzie musiała zrobić. Tak jak naczynmia połączone. Jak w jednym opada poziom, to w inym sie automatycznie podnosi.
Zresztą, ja tu nie piszę teoretycznie. Ja to wypraktykowałam. TO tak działa. U mnie rodzina się zhjednoczyła. Każdy ma jakieś swoje miejsce, wie co można co nie i jakie czego sa skutki. Nie rozumiemy sie njawzajem, ale wiemy jak kto "działa". CO robić, czego nie. No i nauczyczlismy sie rozmawiać dość nieźle ze sobą. Ale to jest praca. Niejedmnokrotnie długa, nie przynoszaca natychjmiastowych i spektakularnych efektów. Mozolna i trudna, czasem niewdzieczna. ALe w dłuższej perspektywie daje efekty w postaci pogodzenia z sobą.

Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)