Na zakończenie przedszkola u F. były oczywiście kwiaty i prezent- album ze zdjęciami dzieci: zdjęcia z imprez w przedszkolu ( datą), ale też "prywatne"- wakacyjne, portrety itp (podpisane imieniem i nazwiskiem).
Myślę, że prezent całkiem udany i niezobowiązujący, a do tego bardzo miła pamiątka. Na ile znam wychowawczynię wiem, że absolutnie nie przyjęłaby innego prezentu.
Za "moich czasów" prezenty w szkołach oczywiście były- i to baaardzo różne. W pamięci utkwił mi ten na zakończenie liceum. Wychowawczynię mieliśmy świetną- tuż przed emeryturą, "stara panna" ze wszystkimi swoimi dziwactwami, a jednocześnie świetny człowiek i wspaniały matematyk. Za nami rzuciłaby się w ogień i nigdy nie dała nikomu z zewnątrz powiedzieć o nas (klasie) złego słowa, choć nie raz toczyliśmy z nią wojny. Bywaliśmy u niej w domu na spotkaniach- kawach, naukach gry w brydża, plotkach, przygotowaniach do testów itp. I wtedy wypatrzyliśmy, że ma stare, rozlatujące się radio. Na zakończenie kupiliśmy radio- z odtwarzaczem CD oraz kasetowym. Wychowawczyni była bardzo zaskoczona i chyba nawet przez moment poczuła się niezręcznie, ale rozmawialiśmy z nią o naszym prezencie i przyczynach jego oferowania- zrozumiała i w efekcie bardzo ucieszona rozpłakała się. Po maturze i zakończeniu szkoły spotykaliśmy się u niej regularnie przez jakieś 2 lata- zawsze wspominała, że ilekroć włącza radio czy płytę zawsze o nas sobie przypomina.
Natomiast nie wyobrażam sobie sytuacji, która znam ze słyszenia. Znajoma mojej mamy zastanawiała się co kupić w imieniu klasy na zakończenie roku u jej syna. Stanęło na mikserze kuchennym. Ponoć w latach wcześniejszych (od tej samej klasy) dostała czajnik elektryczny i coś tam jeszcze. Na koniec szkoły planowali mikrofalówkę.
Szkoda, ze nie prowadziła ich do samej matury- wtedy pewnie nowe meble kuchenne byłyby w sam raz