CYTAT(milutka @ Mon, 25 Mar 2013 - 14:43)
O, jaki fajny temat
Bo my tak wczoraj sobie z mężem, siedząc na ławeczce w galerii handlowej, zajadając frytki z maca i popijając colą i kawą
patrzyliśmy na ludzi siedzących w macu i zajadających różności. Najbardziej po oczach nas biło, gdy pewna pulchniutka dziewczynka, na oko lat 5 opędzlowała frytki, hamburgera i zaczęła krzyczeć jeszcze za lodami
Przerażające było to ile tam siedziało dzieci. Nasz kolega ma dwie córeczki, 5 i 2 letnią nigdy w życiu nie były w macu i póki co nie będą, nie znają smaku lizaków, nie objadają się słodyczami, nie wiedzą co to gazowany napój a już tym bardziej co to cola. My mamy postanowione, że nasze dzieci tak samo, nie zaznają tych smaków, jak będzie w praktyce zobaczymy. Ale jeśli moje dziecko będzie miało ochotę na frytki, to mu je zrobię w domu w piekarniku z ziemniaków.
Co do wyjazdów, to jak jeździłam z rodzicami w podróże, to zawsze robiliśmy sobie gdzieś w lesie na polanie piknik ze swoich produktów. Ja uwielbiałam takie klimaty i mam zamiar robić tak samo. Chociaż mówiłam, że raz na miesiąc mogę zabrać dziecko do mcdonalda, ale mój mąż jest temu przeciwny, mówi , że nigdy w życiu żaden mcdonald.
Weronika do pójścia do przedszkola, wyjąwszy tort urodzinowy na pierwsze urodziny nie jadła niczego z białym cukrem. Tego tortu też nie zjadła, tyle co oblizała z paluszków, którymi rozpaćkała go na talerzyku. I nie jadła do pójścia do przedszkola.
Dopiero tam się dowiedziała co to cukierek, batonik, czekolada + słodzone napoje (słodka herbata).
W międzyczasie Janusz kiedyś zabrał ją na frytki - niestety pokochała, na szczęście da się kontrolować - bo to ja decyduję, kiedy je może zjeść. Inne atrakcje nas nie dotyczą - bo kanapki typu hamburger nie ruszy, nawet jak bardzo głodna. Niestety lubi parówki (to moja wielka wina i skutek myślenia magicznego pt. zdrowa parówka), więc hot-doga tak.
Chipsy jadła pierwszy raz jak miała chyba pięć lat - niestety lubi, ale nie jada często, więc z lubienia niewiele wynika, nie muszę robić problemu, bo okazję ma tylko na urodzinach, jeżeli rodzice uznają za stosowne, żeby były. Słodycze lubi, ale nie może jeść codziennie - średnia to dwa razy w tygodniu w ilościach niewielkich. Tyle, że jak się zdarzy, jak ktoś widzi, że ograniczam, to się dziwi lub nawet oburza, bo przecież taka szczupła jest. Nie przyjmują argumentów o nawykach żywieniowych, profilaktyce zdrowotnej i bezzasadności podawania "śmieciożarcia". Już właściwie nie wchodzę w takie dyskusje.
Weronika wie jak smakuje cola, jak ma okazję, to się napije (podobnie z innymi słodkimi gazowanymi napojami), wie jak smakują chipsy i jak tylko może to zje - ale żadnej z tych rzeczy nie kupuje sobie, nawet wówczas kiedy jest poza moją kontrolą, bo ja ich nie kupuję (wyjąwszy chyba chipsy na Sylwestra) i tłukę jej, że to syf (i jak gdzieś wyjeżdża to dostaje dopuszczalne słodycze w rozsądnej ilości).
Ps. ona nawet, w związku z alergią, przedstawia mi paragony z wyjazdów co kupiła - choć jej o to nie proszę, żebym miała dowód, że nie jadła niczego niewłaściwego.