Aktualnoci

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wicej >

Maluchy.pl logo
cia

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
17 Stron V   1 2 3 następna ostatnia   

Histerie u lekarzy

, Idziemy w str IS
> , Idziemy w str IS
Artola
nie, 12 sie 2012 - 15:31
M. do trzecich urodzin nie chorował. Wizyty u lekarzy wiązały sie ze szczepieniem albo bilansem. Już na bilansie 2-latka wył. Jest typem uparciucha i indywidualisty, poza tym b. nieśmiały, boi się wręcz obcych ludzi. Mniej więcej do 2,5 roku uciekał nawet od babć, dziadków czy innych członków rodziny rzadko widywanych.
Do rzeczy: M. nie daje się zbadać żadnemu lekarzowi. Teraz i tak jest postęp, bo nie ucieka mi z gabinetu, jak było jeszcze rok temu chyba. Siedzi w czasie wizyty schowany we mnie. W momencie, kiedy lekarz ma zamiar go zbadać, wpada w mega histerię, tłucze rękoma, kopie na oślep, wyrywa się i krzyczy na całe gardło.
Jedna lekarka odpuściła, stwierdziła, że na siłę badać nie będzie. Nic to nie zmieniło, na kolejnej wizycie powtórka (lek liczyła, że może się przyzwyczai, pozna ją i będzie lepiej).
Druga badała go na siłę, czyli mąż trzymał jak się dało. Cel: przełamanie oporu i pokazanie mu, że to nie on rządzi. Przy okazji nasłuchałam się, jak ja wychowuję dziecko, nie radzę sobie z nim, bo to klasyczna histeria itd 37.gif
Trzecia lekarka (laryngolog, MUSIAŁA mu obejrzeć migdał 37.gif ) po kilku minutach bezskutecznej próby uspokojenia go, zawołała pielęgniarkę na pomoc, a mnie....wyprosiła z gabinetu. Cisza natychmiast i zbadała w ciągu 2 sekund!
Teraz chodzimy do lekarza, który ma do dzieci cudowne podejście, jego pasją jest psychologia dziecka, zna już reakcje M. i bardzo go intryguje, skąd się one biorą. Rozmawia z nim jak z dorosłym facetem, wszystko mu tłumaczy, ale na badanie podczas 2 wizyt nie było szansy. M. nie pozwolił się nawet dotknąć, od razu histeria. Za 2 tyg kolejna próba, bo lekarz jest tak miły, że przyjmuje nas na zasadzie wizyt oswajających. Liczymy, że zanim przyjdzie konieczność badania przy przedszkolnych infekcjach, M. się przełamie.
Czy ktoś ma taki przypadek?
I drugie pytanie: co robić??? Bo przyznam, że jestem już bezradna, a każda wizyta to dla mnie koszmar 32.gif
Nie wiem, czy większą krzywdę robię mu pozwalając na badanie na siłę (jak to się odbije na psychice???), czy zgadzając się na brak badania (bo jednak udowadnia, że to on decyduje...)
Próbuję z nim rozmawiać. Jeden argument: to właśnie on decyduje o sobie, a on się nie zgadza na badanie, bo nie chce 37.gif Drugi: osłuchiwanie stetoskopem go...boli! Jak to możliwe???
Bajki terapeutyczne nie działają. Nie chce nawet rozmawiać o wizycie u lekarza.
Byłam u psychologa, wysłana przez tą pediatrę badającą na siłę. Psycholog orzekła, że to taki typ, wyrośnie. Tylko kiedy???
Ten ostatni pediatra mówi, że 4-latki już rzadko tak się zachowują...
Proszę o rady, bo jesień i choroby za pasem!

Ten post edytował Artola wto, 21 sie 2012 - 16:31
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post nie, 12 sie 2012 - 15:31
Post #1

M. do trzecich urodzin nie chorował. Wizyty u lekarzy wiązały sie ze szczepieniem albo bilansem. Już na bilansie 2-latka wył. Jest typem uparciucha i indywidualisty, poza tym b. nieśmiały, boi się wręcz obcych ludzi. Mniej więcej do 2,5 roku uciekał nawet od babć, dziadków czy innych członków rodziny rzadko widywanych.
Do rzeczy: M. nie daje się zbadać żadnemu lekarzowi. Teraz i tak jest postęp, bo nie ucieka mi z gabinetu, jak było jeszcze rok temu chyba. Siedzi w czasie wizyty schowany we mnie. W momencie, kiedy lekarz ma zamiar go zbadać, wpada w mega histerię, tłucze rękoma, kopie na oślep, wyrywa się i krzyczy na całe gardło.
Jedna lekarka odpuściła, stwierdziła, że na siłę badać nie będzie. Nic to nie zmieniło, na kolejnej wizycie powtórka (lek liczyła, że może się przyzwyczai, pozna ją i będzie lepiej).
Druga badała go na siłę, czyli mąż trzymał jak się dało. Cel: przełamanie oporu i pokazanie mu, że to nie on rządzi. Przy okazji nasłuchałam się, jak ja wychowuję dziecko, nie radzę sobie z nim, bo to klasyczna histeria itd 37.gif
Trzecia lekarka (laryngolog, MUSIAŁA mu obejrzeć migdał 37.gif ) po kilku minutach bezskutecznej próby uspokojenia go, zawołała pielęgniarkę na pomoc, a mnie....wyprosiła z gabinetu. Cisza natychmiast i zbadała w ciągu 2 sekund!
Teraz chodzimy do lekarza, który ma do dzieci cudowne podejście, jego pasją jest psychologia dziecka, zna już reakcje M. i bardzo go intryguje, skąd się one biorą. Rozmawia z nim jak z dorosłym facetem, wszystko mu tłumaczy, ale na badanie podczas 2 wizyt nie było szansy. M. nie pozwolił się nawet dotknąć, od razu histeria. Za 2 tyg kolejna próba, bo lekarz jest tak miły, że przyjmuje nas na zasadzie wizyt oswajających. Liczymy, że zanim przyjdzie konieczność badania przy przedszkolnych infekcjach, M. się przełamie.
Czy ktoś ma taki przypadek?
I drugie pytanie: co robić??? Bo przyznam, że jestem już bezradna, a każda wizyta to dla mnie koszmar 32.gif
Nie wiem, czy większą krzywdę robię mu pozwalając na badanie na siłę (jak to się odbije na psychice???), czy zgadzając się na brak badania (bo jednak udowadnia, że to on decyduje...)
Próbuję z nim rozmawiać. Jeden argument: to właśnie on decyduje o sobie, a on się nie zgadza na badanie, bo nie chce 37.gif Drugi: osłuchiwanie stetoskopem go...boli! Jak to możliwe???
Bajki terapeutyczne nie działają. Nie chce nawet rozmawiać o wizycie u lekarza.
Byłam u psychologa, wysłana przez tą pediatrę badającą na siłę. Psycholog orzekła, że to taki typ, wyrośnie. Tylko kiedy???
Ten ostatni pediatra mówi, że 4-latki już rzadko tak się zachowują...
Proszę o rady, bo jesień i choroby za pasem!

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Ciocia Magda
nie, 12 sie 2012 - 16:10
Artola, nie chcę Cię straszyć, ale z tym "przechodzeniem" to różnie bywa. Moje córy też mają trudne relacje z lekarzami, może nie do tego stopnia, żeby bić lekarza - ale wizyty to dla mnie trudne doświadczenie. Grobowe miny, niechęć, zero kooperacji - regularnie zdarzają się komentarze, niektórzy się nawet obrażają (no przecież nie robię ci krzywdy, o co chodzi?). Taką sytuację jak opisujesz miałam raz u okulisty - chodziło o zakraplanie oczu atropiną, walczyłyśmy z Zośką 45 minut i bez skutku. Namawianie, przytrzymywanie - nic z tego.

Ale z drugiej strony mam lekarzy, którzy doskonale potrafią moje dzieci rozbroić - poczuciem humoru. One tylko czekają, żeby je rozśmieszyć - to chyba jakoś rozbraja lęk. Może spróbuj poszukać zabawniejszych lekarzy, opowiadaj synowi kawały w poczekalni, itd?
Ciocia Magda


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,811
Dołączył: sob, 05 kwi 03 - 20:54
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 421

GG:


post nie, 12 sie 2012 - 16:10
Post #2

Artola, nie chcę Cię straszyć, ale z tym "przechodzeniem" to różnie bywa. Moje córy też mają trudne relacje z lekarzami, może nie do tego stopnia, żeby bić lekarza - ale wizyty to dla mnie trudne doświadczenie. Grobowe miny, niechęć, zero kooperacji - regularnie zdarzają się komentarze, niektórzy się nawet obrażają (no przecież nie robię ci krzywdy, o co chodzi?). Taką sytuację jak opisujesz miałam raz u okulisty - chodziło o zakraplanie oczu atropiną, walczyłyśmy z Zośką 45 minut i bez skutku. Namawianie, przytrzymywanie - nic z tego.

Ale z drugiej strony mam lekarzy, którzy doskonale potrafią moje dzieci rozbroić - poczuciem humoru. One tylko czekają, żeby je rozśmieszyć - to chyba jakoś rozbraja lęk. Może spróbuj poszukać zabawniejszych lekarzy, opowiadaj synowi kawały w poczekalni, itd?

--------------------
mama Eweliny i Zofii (2000)

The thing is to keep smiling and never look as if you disapprove. - Lady Violet
Artola
nie, 12 sie 2012 - 16:32
Ja sie tylko cały czas zastanawiam, na ile to faktycznie lęk, a na ile chęć postawienia na swoim, na zasadzie: wszystko jest ok, a ja się podrę dla zasady 21.gif
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post nie, 12 sie 2012 - 16:32
Post #3

Ja sie tylko cały czas zastanawiam, na ile to faktycznie lęk, a na ile chęć postawienia na swoim, na zasadzie: wszystko jest ok, a ja się podrę dla zasady 21.gif

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
pirania
nie, 12 sie 2012 - 16:54
ile on ma lat bo ja nie kojarze?

no wiec po pierwsze rozmawialabym wtedy kiedy do lekarza isc nie trzeba- dlaczego, jak to mozna rozwiazac.
Po drugie uswiadomilabym ze o potrzebie badania nie decyduje on- tylko wy. Prawnie tak jest ze nikt nie bedzie sie go pytal czy on sie zgadza.
po trzecie- w chwili kiedy nie ma potrzeby lekarza- pogadalabym jakie warunki powinien spelnic lekarz zeby on sie zbadac dal. I szukalabym takiego wlasnie. Warto mu tez uswiadomoc ze szczepionki beda coraz bardziej incydentalnie, ale np. dentysta, podstawowe badania itd- to trzeba regularnie.
Po czwarte- jak najrzadziej chodzilabym do lekarza icon_wink.gif

mam jedna taka jednostke- poki byly szczepienia- byl dramat i sodoma z gomora. Teraz potrafi zwiac u dentysty z fotela, chociaz jest stara, odpycha mu rece- widac ze sie stara kontrolowac ale to jest silniejsze od niej.
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post nie, 12 sie 2012 - 16:54
Post #4

ile on ma lat bo ja nie kojarze?

no wiec po pierwsze rozmawialabym wtedy kiedy do lekarza isc nie trzeba- dlaczego, jak to mozna rozwiazac.
Po drugie uswiadomilabym ze o potrzebie badania nie decyduje on- tylko wy. Prawnie tak jest ze nikt nie bedzie sie go pytal czy on sie zgadza.
po trzecie- w chwili kiedy nie ma potrzeby lekarza- pogadalabym jakie warunki powinien spelnic lekarz zeby on sie zbadac dal. I szukalabym takiego wlasnie. Warto mu tez uswiadomoc ze szczepionki beda coraz bardziej incydentalnie, ale np. dentysta, podstawowe badania itd- to trzeba regularnie.
Po czwarte- jak najrzadziej chodzilabym do lekarza icon_wink.gif

mam jedna taka jednostke- poki byly szczepienia- byl dramat i sodoma z gomora. Teraz potrafi zwiac u dentysty z fotela, chociaz jest stara, odpycha mu rece- widac ze sie stara kontrolowac ale to jest silniejsze od niej.

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

Mariola***
nie, 12 sie 2012 - 17:31
Czytając Twój post odniosłam wrażenie, że faktycznie chce postawić na swoim.
Moja Martyna miała lęk uzasadniony zresztą przed lekarzem, ale po szyciu wargi, gdy faktycznie zaszała konieczność wizyty u lekarza wszystko jej opowiedziałam dlaczego się boi, ze ma złe i bolesne skojarzenia ale teraz będzie inaczej i pani doktor co zrobi. I jej pokazałam na czym będzie polegało badanie. Tyle,ze ona sie bała, nie kopała, szalała.
W Waszym przypadku nie pozwoliłabym na histerię u lekarza i wyciagnęła konsekwencje z zachowania takiego. Na zasadzie idziemy dzisiaj do lekarza, chodzi się do lekarza,zeby mógł zbadać, obejrzeć itd, wymagam,że będziesz się zachowywał tak i tak, jeżeli tego nie spełnisz to...i tu coś co dziecko lubi, nie pójdziesz na plac zabaw, nie obejrzysz bajki itd....

Rady typu, zabawiać, opowiadać kawały, stawać na głowie i klaskać uszami przysłowiowe, dla mnie są nie do przyjęcia na dłuższa metę, to nie jest metoda. Dziecko musi wiedzieć czego wymagamy od niego i nie robić nam łaski, że coś zrobi i tyle.

Są normy, które ma przestrzegać i tyle, a normą nie jest darcie się i kopanie lakarza. Lekarz wykonuje swoją pracę i my musimy go szanować. Nie podoba się to nie chodzimy do lekarza tyle, że jak my będziemy potrzebowali łaski faktycznie, żeby nam na przykład poskładał złamaną nogę to co nie pójdziemy? Czy sami się poskładamy?



Mariola***


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,966
Dołączył: pon, 19 sty 04 - 20:15
Skąd: dg
Nr użytkownika: 1,351

GG:


post nie, 12 sie 2012 - 17:31
Post #5

Czytając Twój post odniosłam wrażenie, że faktycznie chce postawić na swoim.
Moja Martyna miała lęk uzasadniony zresztą przed lekarzem, ale po szyciu wargi, gdy faktycznie zaszała konieczność wizyty u lekarza wszystko jej opowiedziałam dlaczego się boi, ze ma złe i bolesne skojarzenia ale teraz będzie inaczej i pani doktor co zrobi. I jej pokazałam na czym będzie polegało badanie. Tyle,ze ona sie bała, nie kopała, szalała.
W Waszym przypadku nie pozwoliłabym na histerię u lekarza i wyciagnęła konsekwencje z zachowania takiego. Na zasadzie idziemy dzisiaj do lekarza, chodzi się do lekarza,zeby mógł zbadać, obejrzeć itd, wymagam,że będziesz się zachowywał tak i tak, jeżeli tego nie spełnisz to...i tu coś co dziecko lubi, nie pójdziesz na plac zabaw, nie obejrzysz bajki itd....

Rady typu, zabawiać, opowiadać kawały, stawać na głowie i klaskać uszami przysłowiowe, dla mnie są nie do przyjęcia na dłuższa metę, to nie jest metoda. Dziecko musi wiedzieć czego wymagamy od niego i nie robić nam łaski, że coś zrobi i tyle.

Są normy, które ma przestrzegać i tyle, a normą nie jest darcie się i kopanie lakarza. Lekarz wykonuje swoją pracę i my musimy go szanować. Nie podoba się to nie chodzimy do lekarza tyle, że jak my będziemy potrzebowali łaski faktycznie, żeby nam na przykład poskładał złamaną nogę to co nie pójdziemy? Czy sami się poskładamy?





--------------------
Miłosz -ur 26.07.2004
Martyna -ur 02.06.2007
pirania
nie, 12 sie 2012 - 18:00
Zgodzilabym sie z toba niestety magda jest ostatia osoba ktora bym podejrzewala o "klaskanie uszami". Moim zdaniem chodzi rozladowanie stresu smiechem li i jedynie. Do pracy lekarza nalezy tez umiejetnisc nawiazywania kontaktu z pacjebtem i im czesciej bywam u weterynarzy tym gorzej wypadaja pediatrzy na ich tle. Zdarzylo mi sie odruchowo kapnac w twarz gina, ktory bolesnie zbadal mnie podczas porodu. Wiec jednak daleka jestem od "do lekarza smarku bez gadania bi hak nie to nie bedzie bajki". Dopuszczam oczywiscie przemoc w czasie badan, czasami artola fajtycznie lepiej wyjsc szczegolnie gdy widzisz ze wrzask obliczony jest na ciebie, ale generalnue im statsze dziecko tym bardziej szukam po prostu drogi wyjscia z sytuacji, dlatego wlasnie pisze o rozmowach gdy niebezpieczenstwo lekarza nie istnieje, jaki to powinien byc lwkarz jak moge ci pomic gdy wizyta jest konieczna. I nie rozwazam opcji "nie idziemy". Isc- idziemy, co mozemy zrobic.
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post nie, 12 sie 2012 - 18:00
Post #6

Zgodzilabym sie z toba niestety magda jest ostatia osoba ktora bym podejrzewala o "klaskanie uszami". Moim zdaniem chodzi rozladowanie stresu smiechem li i jedynie. Do pracy lekarza nalezy tez umiejetnisc nawiazywania kontaktu z pacjebtem i im czesciej bywam u weterynarzy tym gorzej wypadaja pediatrzy na ich tle. Zdarzylo mi sie odruchowo kapnac w twarz gina, ktory bolesnie zbadal mnie podczas porodu. Wiec jednak daleka jestem od "do lekarza smarku bez gadania bi hak nie to nie bedzie bajki". Dopuszczam oczywiscie przemoc w czasie badan, czasami artola fajtycznie lepiej wyjsc szczegolnie gdy widzisz ze wrzask obliczony jest na ciebie, ale generalnue im statsze dziecko tym bardziej szukam po prostu drogi wyjscia z sytuacji, dlatego wlasnie pisze o rozmowach gdy niebezpieczenstwo lekarza nie istnieje, jaki to powinien byc lwkarz jak moge ci pomic gdy wizyta jest konieczna. I nie rozwazam opcji "nie idziemy". Isc- idziemy, co mozemy zrobic.

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

Ciocia Magda
nie, 12 sie 2012 - 18:05
CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 18:31) *
Dziecko musi wiedzieć czego wymagamy od niego i nie robić nam łaski, że coś zrobi i tyle.

A jak nie zrobi, to co? Oddać do domu dziecka?

Ciocia Magda


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,811
Dołączył: sob, 05 kwi 03 - 20:54
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 421

GG:


post nie, 12 sie 2012 - 18:05
Post #7

CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 18:31) *
Dziecko musi wiedzieć czego wymagamy od niego i nie robić nam łaski, że coś zrobi i tyle.

A jak nie zrobi, to co? Oddać do domu dziecka?



--------------------
mama Eweliny i Zofii (2000)

The thing is to keep smiling and never look as if you disapprove. - Lady Violet
Mariola***
nie, 12 sie 2012 - 20:21
No, dobra, dobra, czepiajcie sięicon_smile.gif Nie chodzi o to,że w tym konkretnym przypadku i konkretyna osoba "klaska uszami" , żeby odwrócić uwagę dziecka i osiągnąć zamierzony efekt, tutaj wizyta u lekarza. Zgodnie chyba stwierdzimy, ze sporadycznmie jest to niezbędne.Natomiast zadziwiająco często obserwuję u siebie również czasami, że rodzice współcześni dbają o komfort dzieci, o to żeby tak wszystko cacy było, zeby dziecku zaoszczędzić rozczarowań, stresu, a może właśnie powinniśmy stawiać więcej granic i mieć więcej oczekiwań wobec swoich dzieci.

CYTAT
CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 18:31)
Dziecko musi wiedzieć czego wymagamy od niego i nie robić nam łaski, że coś zrobi i tyle.
A jak nie zrobi, to co? Oddać do domu dziecka?


No, nie wiem może zastanowić się nad sobą, w końcu dzieci od kogoś najbliższego czerpią wzorce. Ja na przykład wymagam od moich dzieci, żeby myły zęby, nie biegały jak dzicz po chodniku, przeszkadzając innym, słuchały pani w szkole i przedszkolu i nie robią mi łaski, po prostu. A skoro zadajesz takie zaczepne pytanie to myślę, że możesz mieć problem z egzekwowaniem pewnych rzeczy. I tyle.
Mariola***


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,966
Dołączył: pon, 19 sty 04 - 20:15
Skąd: dg
Nr użytkownika: 1,351

GG:


post nie, 12 sie 2012 - 20:21
Post #8

No, dobra, dobra, czepiajcie sięicon_smile.gif Nie chodzi o to,że w tym konkretnym przypadku i konkretyna osoba "klaska uszami" , żeby odwrócić uwagę dziecka i osiągnąć zamierzony efekt, tutaj wizyta u lekarza. Zgodnie chyba stwierdzimy, ze sporadycznmie jest to niezbędne.Natomiast zadziwiająco często obserwuję u siebie również czasami, że rodzice współcześni dbają o komfort dzieci, o to żeby tak wszystko cacy było, zeby dziecku zaoszczędzić rozczarowań, stresu, a może właśnie powinniśmy stawiać więcej granic i mieć więcej oczekiwań wobec swoich dzieci.

CYTAT
CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 18:31)
Dziecko musi wiedzieć czego wymagamy od niego i nie robić nam łaski, że coś zrobi i tyle.
A jak nie zrobi, to co? Oddać do domu dziecka?


No, nie wiem może zastanowić się nad sobą, w końcu dzieci od kogoś najbliższego czerpią wzorce. Ja na przykład wymagam od moich dzieci, żeby myły zęby, nie biegały jak dzicz po chodniku, przeszkadzając innym, słuchały pani w szkole i przedszkolu i nie robią mi łaski, po prostu. A skoro zadajesz takie zaczepne pytanie to myślę, że możesz mieć problem z egzekwowaniem pewnych rzeczy. I tyle.

--------------------
Miłosz -ur 26.07.2004
Martyna -ur 02.06.2007
Mariola***
nie, 12 sie 2012 - 20:23
Jeszcze uściśle, chodzi o zasady, których powinni przestrzegać wszyscy, a nie wymagań typu pokoloruj książeczkę, ubierz te czy inne buty.
Mariola***


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,966
Dołączył: pon, 19 sty 04 - 20:15
Skąd: dg
Nr użytkownika: 1,351

GG:


post nie, 12 sie 2012 - 20:23
Post #9

Jeszcze uściśle, chodzi o zasady, których powinni przestrzegać wszyscy, a nie wymagań typu pokoloruj książeczkę, ubierz te czy inne buty.

--------------------
Miłosz -ur 26.07.2004
Martyna -ur 02.06.2007
Ika
nie, 12 sie 2012 - 21:07
CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 16:31) *
Czytając Twój post odniosłam wrażenie, że faktycznie chce postawić na swoim.
Moja Martyna miała lęk uzasadniony zresztą przed lekarzem, ale po szyciu wargi, gdy faktycznie zaszała konieczność wizyty u lekarza wszystko jej opowiedziałam dlaczego się boi, ze ma złe i bolesne skojarzenia ale teraz będzie inaczej i pani doktor co zrobi. I jej pokazałam na czym będzie polegało badanie. Tyle,ze ona sie bała, nie kopała, szalała.
W Waszym przypadku nie pozwoliłabym na histerię u lekarza i wyciagnęła konsekwencje z zachowania takiego. Na zasadzie idziemy dzisiaj do lekarza, chodzi się do lekarza,zeby mógł zbadać, obejrzeć itd, wymagam,że będziesz się zachowywał tak i tak, jeżeli tego nie spełnisz to...i tu coś co dziecko lubi, nie pójdziesz na plac zabaw, nie obejrzysz bajki itd....

Rady typu, zabawiać, opowiadać kawały, stawać na głowie i klaskać uszami przysłowiowe, dla mnie są nie do przyjęcia na dłuższa metę, to nie jest metoda. Dziecko musi wiedzieć czego wymagamy od niego i nie robić nam łaski, że coś zrobi i tyle.

Są normy, które ma przestrzegać i tyle, a normą nie jest darcie się i kopanie lakarza. Lekarz wykonuje swoją pracę i my musimy go szanować. Nie podoba się to nie chodzimy do lekarza tyle, że jak my będziemy potrzebowali łaski faktycznie, żeby nam na przykład poskładał złamaną nogę to co nie pójdziemy? Czy sami się poskładamy?


Przerażają mnie takie postawy icon_sad.gif Czterolatek nie robi łaski, nie jest makiawelicznym potworem i nie robi na złość, nie jest też dorosły, by przestrzegać świadomie wszelkich norm. On się dopiero życia UCZY i to nie jest moment, żeby ze wszystkiego od razu "wyciągać konsekwencje". Skąd wiesz, że on się naprawdę nie boi? Skąd wiesz, że chce "postawić na swoim"?
Nie wydaje mi się, by były to próby "stawiania na swoim", bo wtedy Artola nie pisałaby o problemie u lekarza, ale o problemie wszędzie, o rzucaniu się na glebę w sklepie, kopaniu przedszkolanek i babci, darciu się na placu zabaw, bo coś jest nie po jego myśli. A skoro to wizyty u lekarzy są problemem, to nie przyszłoby mi do głowy egzekwowanie norm i szacunku do lekarza poprzez wyciąganie konsekwencji i... tłamszenie dzieciaka. Przerażające.

Artola, na siłę czasem trzeba, choć we mnie się wszystko buntuje przeciwko takim metodom, natomiast nigdy nie zostawiłabym dziecka samego w gabinecie. Nie wiem, dlaczego wtedy ucichł, może jest to możliwe, ze histeria była obliczona na efekt u Ciebie, ale może po prostu się przeraził...? Że go zostawiłaś? Może to było skuteczne, ale nie wiem jakim kosztem. Nie wiem, nie jestem pewna, bo nie jestem psychologiem, ale właśnie nie mając pewności, tak małego dziecka nie zostawiłabym samego w stresowej sytuacji.
Nutka też się boi i nie pozwala lekarzom dotykać. Nie chce nawet wejść do gabinetu. Ale ona ma 2 latka i na tym etapie to się mieści w normie, a pediatrę mamy ludzkiego i on zabrania ją zmuszać.
Ika


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 25,644
Dołączył: śro, 26 mar 03 - 20:57
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 127




post nie, 12 sie 2012 - 21:07
Post #10

CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 16:31) *
Czytając Twój post odniosłam wrażenie, że faktycznie chce postawić na swoim.
Moja Martyna miała lęk uzasadniony zresztą przed lekarzem, ale po szyciu wargi, gdy faktycznie zaszała konieczność wizyty u lekarza wszystko jej opowiedziałam dlaczego się boi, ze ma złe i bolesne skojarzenia ale teraz będzie inaczej i pani doktor co zrobi. I jej pokazałam na czym będzie polegało badanie. Tyle,ze ona sie bała, nie kopała, szalała.
W Waszym przypadku nie pozwoliłabym na histerię u lekarza i wyciagnęła konsekwencje z zachowania takiego. Na zasadzie idziemy dzisiaj do lekarza, chodzi się do lekarza,zeby mógł zbadać, obejrzeć itd, wymagam,że będziesz się zachowywał tak i tak, jeżeli tego nie spełnisz to...i tu coś co dziecko lubi, nie pójdziesz na plac zabaw, nie obejrzysz bajki itd....

Rady typu, zabawiać, opowiadać kawały, stawać na głowie i klaskać uszami przysłowiowe, dla mnie są nie do przyjęcia na dłuższa metę, to nie jest metoda. Dziecko musi wiedzieć czego wymagamy od niego i nie robić nam łaski, że coś zrobi i tyle.

Są normy, które ma przestrzegać i tyle, a normą nie jest darcie się i kopanie lakarza. Lekarz wykonuje swoją pracę i my musimy go szanować. Nie podoba się to nie chodzimy do lekarza tyle, że jak my będziemy potrzebowali łaski faktycznie, żeby nam na przykład poskładał złamaną nogę to co nie pójdziemy? Czy sami się poskładamy?


Przerażają mnie takie postawy icon_sad.gif Czterolatek nie robi łaski, nie jest makiawelicznym potworem i nie robi na złość, nie jest też dorosły, by przestrzegać świadomie wszelkich norm. On się dopiero życia UCZY i to nie jest moment, żeby ze wszystkiego od razu "wyciągać konsekwencje". Skąd wiesz, że on się naprawdę nie boi? Skąd wiesz, że chce "postawić na swoim"?
Nie wydaje mi się, by były to próby "stawiania na swoim", bo wtedy Artola nie pisałaby o problemie u lekarza, ale o problemie wszędzie, o rzucaniu się na glebę w sklepie, kopaniu przedszkolanek i babci, darciu się na placu zabaw, bo coś jest nie po jego myśli. A skoro to wizyty u lekarzy są problemem, to nie przyszłoby mi do głowy egzekwowanie norm i szacunku do lekarza poprzez wyciąganie konsekwencji i... tłamszenie dzieciaka. Przerażające.

Artola, na siłę czasem trzeba, choć we mnie się wszystko buntuje przeciwko takim metodom, natomiast nigdy nie zostawiłabym dziecka samego w gabinecie. Nie wiem, dlaczego wtedy ucichł, może jest to możliwe, ze histeria była obliczona na efekt u Ciebie, ale może po prostu się przeraził...? Że go zostawiłaś? Może to było skuteczne, ale nie wiem jakim kosztem. Nie wiem, nie jestem pewna, bo nie jestem psychologiem, ale właśnie nie mając pewności, tak małego dziecka nie zostawiłabym samego w stresowej sytuacji.
Nutka też się boi i nie pozwala lekarzom dotykać. Nie chce nawet wejść do gabinetu. Ale ona ma 2 latka i na tym etapie to się mieści w normie, a pediatrę mamy ludzkiego i on zabrania ją zmuszać.

--------------------
___________________________________________________________
Jeśli ktoś bardzo chce zrobić z siebie idiotę, należy mu na to pozwolić.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy ktoś obgaduje Cię za plecami, oznacza to tylko, że go wyprzedziłeś ;)

**********************
użytkownik usunięty

Go??







post nie, 12 sie 2012 - 21:09
Post #11

[post usunięty]
Gosia z edziecka
nie, 12 sie 2012 - 22:35
CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 18:31) *
Na zasadzie idziemy dzisiaj do lekarza, chodzi się do lekarza,zeby mógł zbadać, obejrzeć itd, wymagam,że będziesz się zachowywał tak i tak, jeżeli tego nie spełnisz to...i tu coś co dziecko lubi, nie pójdziesz na plac zabaw, nie obejrzysz bajki itd....

nie moge zdzierżyc niestety jak czytam takie kategoryczne wypowiedzi 21.gif
Nie ma to jak postraszyć. Pomanipulować przy emocjach, uciąc je na krótko. Fantastyczne. Nie polecam. icon_sad.gif
Gosia z edziecka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 8,811
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 22:22
Skąd: .
Nr użytkownika: 366




post nie, 12 sie 2012 - 22:35
Post #12

CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 18:31) *
Na zasadzie idziemy dzisiaj do lekarza, chodzi się do lekarza,zeby mógł zbadać, obejrzeć itd, wymagam,że będziesz się zachowywał tak i tak, jeżeli tego nie spełnisz to...i tu coś co dziecko lubi, nie pójdziesz na plac zabaw, nie obejrzysz bajki itd....

nie moge zdzierżyc niestety jak czytam takie kategoryczne wypowiedzi 21.gif
Nie ma to jak postraszyć. Pomanipulować przy emocjach, uciąc je na krótko. Fantastyczne. Nie polecam. icon_sad.gif
katiek
nie, 12 sie 2012 - 22:39
Artola a może warto zainwestować w zestaw lekarski-szpatułka do ust, stetoskop. jeśli on się faktycznie boi i go boli-może stetoskop był kiedyś bardzo zimny, albo lekarz go nim dotknął w bolące miejsce i sobie zapamiętał?
I tłumaczyć po co się chodzi do lekarza, co u lekarza będzie robione, czy to będzie bolało i jesłi tak to czy długo czy krótko i dlaczego to trzeba zrobić.
Moim zawsze mówię, uprzedzam i tłumaczę. Kinga -łącznie z omdleniami przy pobraniu krwi i cyrkami, obecnie już sama potrafi wejść do punktu pobrań. Ale wie że musi, po co te badania są robione. Miała różne badania i pamiętam jak miała mieć badanie izotopowe nerek z opcją wenflonu i kroplówki i szukałam dla niej zestawu do kroplówki żeby jej to pokazać i wytłumaczyć (dzięki Leuś). Dzięki temu poszła na badanie spokojniejsza, bo wiedział co się będzie działo.
Tomek dla odmiany miał ciąg pobrań krwi i pobyt na oddziale 1 dnia gdzie go pokłuli jak poduszeczkę do igieł-z konieczności miał co pół godziny pobieraną krew, łącznie chyba z 6 razy, co dla 1,5 roczniaka jest koszmarem, szczególnie na czczo. Potem był dziki strach przed fartuchem, ale tłumaczeniem się udało. I bardzo pomogło zdejmowanie fartucha przez lekarkę.

Ten post edytował katiek nie, 12 sie 2012 - 22:40
katiek


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 7,009
Dołączył: śro, 02 kwi 03 - 10:39
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 281




post nie, 12 sie 2012 - 22:39
Post #13

Artola a może warto zainwestować w zestaw lekarski-szpatułka do ust, stetoskop. jeśli on się faktycznie boi i go boli-może stetoskop był kiedyś bardzo zimny, albo lekarz go nim dotknął w bolące miejsce i sobie zapamiętał?
I tłumaczyć po co się chodzi do lekarza, co u lekarza będzie robione, czy to będzie bolało i jesłi tak to czy długo czy krótko i dlaczego to trzeba zrobić.
Moim zawsze mówię, uprzedzam i tłumaczę. Kinga -łącznie z omdleniami przy pobraniu krwi i cyrkami, obecnie już sama potrafi wejść do punktu pobrań. Ale wie że musi, po co te badania są robione. Miała różne badania i pamiętam jak miała mieć badanie izotopowe nerek z opcją wenflonu i kroplówki i szukałam dla niej zestawu do kroplówki żeby jej to pokazać i wytłumaczyć (dzięki Leuś). Dzięki temu poszła na badanie spokojniejsza, bo wiedział co się będzie działo.
Tomek dla odmiany miał ciąg pobrań krwi i pobyt na oddziale 1 dnia gdzie go pokłuli jak poduszeczkę do igieł-z konieczności miał co pół godziny pobieraną krew, łącznie chyba z 6 razy, co dla 1,5 roczniaka jest koszmarem, szczególnie na czczo. Potem był dziki strach przed fartuchem, ale tłumaczeniem się udało. I bardzo pomogło zdejmowanie fartucha przez lekarkę.
monte
nie, 12 sie 2012 - 23:55
Artola, Sonia tak miała jeszcze całkiem niedawno. Na szczęście dla nas była i jest dzieckiem praktycznie nie chorującym, więc po pierwsze wizyt było stosunkowo niewiele, po drugie żadna z nich - obiektywnie patrząc oczywiście - nie była jakaś szczególnie traumatyczna, czy bolesna. Ale już mając ok. roku do przychodni zawsze wchodziła z dzikim rykiem, każde badanie, nawet tak nieinwazyjne jak bilans, to był dramat, szloch, rozpaczliwe próby zwiania z gabinetu (nawet kiedy jeszcze ledwo chodziła icon_wink.gif), itp. Kiedy była starsza wymyślała takie powody, dla których nie mogła iść do lekarza, że to wprost nie do uwierzenia. Tłumaczyłam, objaśniałam, uspokajałam, oswajałam z różnymi zagadnieniami medycznymi (choć u nas np. zabawki lekarskie nigdy nie były używane, a na pikniku, gdzie trafiliśmy ponieważ młodzi lekarze "diagnozowali" problemy lalek i misiów, Sonia oznajmiła im, że jej miś się tylko przejadł słodyczami i jak poleży dwa dni przejdzie mu bez pomocy lekarskiej. Nawet recepty nie chciała... icon_rolleyes.gif ), ale i tak zawsze staraliśmy się chodzić z nią we dwoje, żeby jedno tuliło i uspokajało, a drugie choć trochę asekurowało wierzgające nóżki. I zawsze, bezwzględnie każda wizyta kończyła się nagrodą, o której szeptałam jej do ucha podczas badania, czy szczepienia: "teraz myśl tylko o nowych naklejkach, które zaraz będziemy przyklejać". Wszystkie zaplanowane przeze mnie wizyty się odbyły. Raz tylko dentystka obejrzała jej ząbki w tempie super ekspresowym, bo dokładniej się nie dało, no i z onkologicznych badań przesiewowych prawie nas wyrzucili icon_wink.gif, ale jakimś cudem udało mi się położyć ją w miarę spokojnie na mnie i USG się udało.

My właściwie mamy to już za sobą. Problem na poważną skalę minął mniej więcej gdzieś przed piątymi urodzinami. Od kiedy Sonia jest już w pełni kumata widać, że trochę się boi i nie uwielbia lekarzy, ale daje się do nich zabrać bez histerii, a nawet sama mnie "pilnuje", żeby do dentystki trafić co pół roku. Dobrze na nią działa podczas wizyty młodsza siostra, bo kiedy czasem proszę, żeby pokazała Nadii jak położyć się do badania, albo jak pokazać ząbki, itp, to bardzo się na tym skupia i wtedy mniej się denerwuje.
A z praktycznych rzeczy m. in. nauczyłam ją jak porządnie pokazywać gardło bez konieczności użycia szpatułki (nienawidziła tego chyba najbardziej) i uprzedzam lekarzy, żeby jej niczego do buzi nie pchali, bo dziecko wtedy lepiej współpracuje.


Mariola, mam nadzieję, że jednak żartowałaś... icon_rolleyes.gif
monte


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,789
Dołączył: wto, 13 cze 06 - 19:09
Nr użytkownika: 6,254




post nie, 12 sie 2012 - 23:55
Post #14

Artola, Sonia tak miała jeszcze całkiem niedawno. Na szczęście dla nas była i jest dzieckiem praktycznie nie chorującym, więc po pierwsze wizyt było stosunkowo niewiele, po drugie żadna z nich - obiektywnie patrząc oczywiście - nie była jakaś szczególnie traumatyczna, czy bolesna. Ale już mając ok. roku do przychodni zawsze wchodziła z dzikim rykiem, każde badanie, nawet tak nieinwazyjne jak bilans, to był dramat, szloch, rozpaczliwe próby zwiania z gabinetu (nawet kiedy jeszcze ledwo chodziła icon_wink.gif), itp. Kiedy była starsza wymyślała takie powody, dla których nie mogła iść do lekarza, że to wprost nie do uwierzenia. Tłumaczyłam, objaśniałam, uspokajałam, oswajałam z różnymi zagadnieniami medycznymi (choć u nas np. zabawki lekarskie nigdy nie były używane, a na pikniku, gdzie trafiliśmy ponieważ młodzi lekarze "diagnozowali" problemy lalek i misiów, Sonia oznajmiła im, że jej miś się tylko przejadł słodyczami i jak poleży dwa dni przejdzie mu bez pomocy lekarskiej. Nawet recepty nie chciała... icon_rolleyes.gif ), ale i tak zawsze staraliśmy się chodzić z nią we dwoje, żeby jedno tuliło i uspokajało, a drugie choć trochę asekurowało wierzgające nóżki. I zawsze, bezwzględnie każda wizyta kończyła się nagrodą, o której szeptałam jej do ucha podczas badania, czy szczepienia: "teraz myśl tylko o nowych naklejkach, które zaraz będziemy przyklejać". Wszystkie zaplanowane przeze mnie wizyty się odbyły. Raz tylko dentystka obejrzała jej ząbki w tempie super ekspresowym, bo dokładniej się nie dało, no i z onkologicznych badań przesiewowych prawie nas wyrzucili icon_wink.gif, ale jakimś cudem udało mi się położyć ją w miarę spokojnie na mnie i USG się udało.

My właściwie mamy to już za sobą. Problem na poważną skalę minął mniej więcej gdzieś przed piątymi urodzinami. Od kiedy Sonia jest już w pełni kumata widać, że trochę się boi i nie uwielbia lekarzy, ale daje się do nich zabrać bez histerii, a nawet sama mnie "pilnuje", żeby do dentystki trafić co pół roku. Dobrze na nią działa podczas wizyty młodsza siostra, bo kiedy czasem proszę, żeby pokazała Nadii jak położyć się do badania, albo jak pokazać ząbki, itp, to bardzo się na tym skupia i wtedy mniej się denerwuje.
A z praktycznych rzeczy m. in. nauczyłam ją jak porządnie pokazywać gardło bez konieczności użycia szpatułki (nienawidziła tego chyba najbardziej) i uprzedzam lekarzy, żeby jej niczego do buzi nie pchali, bo dziecko wtedy lepiej współpracuje.


Mariola, mam nadzieję, że jednak żartowałaś... icon_rolleyes.gif

--------------------
Sonia
Nadia

Z życia sióstr
Ika
pon, 13 sie 2012 - 00:27
Szpatułka - to była trauma Oskara. On jest bardzo potulnym dzieckiem (niestety) i daje sobie wiele zrobić (bo tak trzeba icon_rolleyes.gif) ale na szpatułkę w gardle od zawsze reagował bardzo źle. I dlatego nigdy nie pozwalałam lekarzom tego robić, uprzedzałam, że nie i że on bez tego otworzy buzię, pod warunkiem, że lekarz w ogóle tej szpatułki mieć w ręce nie będzie. I rzeczywiście, Oskar starał się otwierać buzię bardzo szeroko, wszystko można było obejrzeć bez problemu, aż się dziwiłam, że mu się żuchwa na zawiasach nie wywichnie. I wszystko grało, do czasu, kiedy jedna wiedzącalepiej lekarka, pomimo mojego uprzedzenia, że bez szpatułki on zrobi wszystko, ale jeśli weźmie tę cholerną szpatułkę, to dziecko przestanie współpracować - schowała ją za siebie, ja tego nie zauważyłam, i kiedy Oskar otworzył buzię, wpakowała mu ją do gardła. Oczywiście dziecko wpadło w histerię, wyrwało się, ona go chciała przytrzymać, skopał ją (nie celowo, po prostu wyrywając się) na co ja z pełną premedytacją pozwoliłam. Opadło mi wszystko. Ona go po prostu perfidnie i kompletnie idiotycznie oszukała.
Po czym skoczyła do mnie z ryjem, że nie panuję nad dzieciakiem i nie umiem go przytrzymać. Powiedziałam, że nie mam takiej potrzeby, ale skoro ona uznała, że wie lepiej, to ma efekty.
Nie zawsze warto walczyć z dzieckiem.
A ja doceniam naszego pediatrę, dla którego dziecko to człowiek, a nie komputer, który ma działać tak, jak my tego chcemy, szczególnie w sytuacjach stresowych.
Ika


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 25,644
Dołączył: śro, 26 mar 03 - 20:57
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 127




post pon, 13 sie 2012 - 00:27
Post #15

Szpatułka - to była trauma Oskara. On jest bardzo potulnym dzieckiem (niestety) i daje sobie wiele zrobić (bo tak trzeba icon_rolleyes.gif) ale na szpatułkę w gardle od zawsze reagował bardzo źle. I dlatego nigdy nie pozwalałam lekarzom tego robić, uprzedzałam, że nie i że on bez tego otworzy buzię, pod warunkiem, że lekarz w ogóle tej szpatułki mieć w ręce nie będzie. I rzeczywiście, Oskar starał się otwierać buzię bardzo szeroko, wszystko można było obejrzeć bez problemu, aż się dziwiłam, że mu się żuchwa na zawiasach nie wywichnie. I wszystko grało, do czasu, kiedy jedna wiedzącalepiej lekarka, pomimo mojego uprzedzenia, że bez szpatułki on zrobi wszystko, ale jeśli weźmie tę cholerną szpatułkę, to dziecko przestanie współpracować - schowała ją za siebie, ja tego nie zauważyłam, i kiedy Oskar otworzył buzię, wpakowała mu ją do gardła. Oczywiście dziecko wpadło w histerię, wyrwało się, ona go chciała przytrzymać, skopał ją (nie celowo, po prostu wyrywając się) na co ja z pełną premedytacją pozwoliłam. Opadło mi wszystko. Ona go po prostu perfidnie i kompletnie idiotycznie oszukała.
Po czym skoczyła do mnie z ryjem, że nie panuję nad dzieciakiem i nie umiem go przytrzymać. Powiedziałam, że nie mam takiej potrzeby, ale skoro ona uznała, że wie lepiej, to ma efekty.
Nie zawsze warto walczyć z dzieckiem.
A ja doceniam naszego pediatrę, dla którego dziecko to człowiek, a nie komputer, który ma działać tak, jak my tego chcemy, szczególnie w sytuacjach stresowych.

--------------------
___________________________________________________________
Jeśli ktoś bardzo chce zrobić z siebie idiotę, należy mu na to pozwolić.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy ktoś obgaduje Cię za plecami, oznacza to tylko, że go wyprzedziłeś ;)

**********************
pirania
pon, 13 sie 2012 - 06:54
CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 21:21) *
No, dobra, dobra, czepiajcie sięicon_smile.gif Nie chodzi o to,że w tym konkretnym przypadku i konkretyna osoba "klaska uszami" , żeby odwrócić uwagę dziecka i osiągnąć zamierzony efekt, tutaj wizyta u lekarza. Zgodnie chyba stwierdzimy, ze sporadycznmie jest to niezbędne.Natomiast zadziwiająco często obserwuję u siebie również czasami, że rodzice współcześni dbają o komfort dzieci, o to żeby tak wszystko cacy było, zeby dziecku zaoszczędzić rozczarowań, stresu, a może właśnie powinniśmy stawiać więcej granic i mieć więcej oczekiwań wobec swoich dzieci.
No, nie wiem może zastanowić się nad sobą, w końcu dzieci od kogoś najbliższego czerpią wzorce. Ja na przykład wymagam od moich dzieci, żeby myły zęby, nie biegały jak dzicz po chodniku, przeszkadzając innym, słuchały pani w szkole i przedszkolu i nie robią mi łaski, po prostu. A skoro zadajesz takie zaczepne pytanie to myślę, że możesz mieć problem z egzekwowaniem pewnych rzeczy. I tyle.


nie wiem gdzie mieszkasz- ja zadziwiajaco czeto obserwuje brat szacunku wobec glosu dziecka. Ma byc tak bo tak i czesc. Oczywiscie nie raz zdarzylo mi sie z braku innej alternatywy, czasu, w ciezkiej chorobie dziecko przytrzymac. Autentycznie uwazam ze najbardziej wyczuleni na kontakt z pacjentem sa weterynarze. Owszem, jak trzeba trzymac to trzeba, jak kaganiec to kaganiec, ale NIGY mnie nikt z gabinetu nie wyprosil, jak nie umiem pomoc- to nie "prosze w takim razie tu stanac glaszczemy, przemawamy, tylko z uczuciem" itd.

Magda zadala proste pytanie- a jak nie to co? ty jej zrobilas analize psychologiczna. Ja zadam jeszcze jedno:
CYTAT
Ja na przykład wymagam od moich dzieci, żeby myły zęby, nie biegały jak dzicz po chodniku, przeszkadzając innym, słuchały pani w szkole i przedszkolu i nie robią mi łaski, po prostu.
- czyli CO robisz? Ale konkretnie prosze. Bo o to w tym watku chodzi. z twoch dwoch wypowiedzi nie wynika NIC poza tym ze wymagasz a dzieci laski nie robia. Znaczy JAK wymagasz, CO robisz jak nie wspolpracuja. To sa proste pytania.
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post pon, 13 sie 2012 - 06:54
Post #16

CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 21:21) *
No, dobra, dobra, czepiajcie sięicon_smile.gif Nie chodzi o to,że w tym konkretnym przypadku i konkretyna osoba "klaska uszami" , żeby odwrócić uwagę dziecka i osiągnąć zamierzony efekt, tutaj wizyta u lekarza. Zgodnie chyba stwierdzimy, ze sporadycznmie jest to niezbędne.Natomiast zadziwiająco często obserwuję u siebie również czasami, że rodzice współcześni dbają o komfort dzieci, o to żeby tak wszystko cacy było, zeby dziecku zaoszczędzić rozczarowań, stresu, a może właśnie powinniśmy stawiać więcej granic i mieć więcej oczekiwań wobec swoich dzieci.
No, nie wiem może zastanowić się nad sobą, w końcu dzieci od kogoś najbliższego czerpią wzorce. Ja na przykład wymagam od moich dzieci, żeby myły zęby, nie biegały jak dzicz po chodniku, przeszkadzając innym, słuchały pani w szkole i przedszkolu i nie robią mi łaski, po prostu. A skoro zadajesz takie zaczepne pytanie to myślę, że możesz mieć problem z egzekwowaniem pewnych rzeczy. I tyle.


nie wiem gdzie mieszkasz- ja zadziwiajaco czeto obserwuje brat szacunku wobec glosu dziecka. Ma byc tak bo tak i czesc. Oczywiscie nie raz zdarzylo mi sie z braku innej alternatywy, czasu, w ciezkiej chorobie dziecko przytrzymac. Autentycznie uwazam ze najbardziej wyczuleni na kontakt z pacjentem sa weterynarze. Owszem, jak trzeba trzymac to trzeba, jak kaganiec to kaganiec, ale NIGY mnie nikt z gabinetu nie wyprosil, jak nie umiem pomoc- to nie "prosze w takim razie tu stanac glaszczemy, przemawamy, tylko z uczuciem" itd.

Magda zadala proste pytanie- a jak nie to co? ty jej zrobilas analize psychologiczna. Ja zadam jeszcze jedno:
CYTAT
Ja na przykład wymagam od moich dzieci, żeby myły zęby, nie biegały jak dzicz po chodniku, przeszkadzając innym, słuchały pani w szkole i przedszkolu i nie robią mi łaski, po prostu.
- czyli CO robisz? Ale konkretnie prosze. Bo o to w tym watku chodzi. z twoch dwoch wypowiedzi nie wynika NIC poza tym ze wymagasz a dzieci laski nie robia. Znaczy JAK wymagasz, CO robisz jak nie wspolpracuja. To sa proste pytania.

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

Dirty Diana
pon, 13 sie 2012 - 08:15
Pierwszą i podstawową sprawą jest dobór pediatry, bo to on kształtuje stosunek dziecka do lekarzy innych specjalności. Dlatego warto poszukać dobrego zanim się pójdzie pierwszy raz na wizytę z dzieckiem. I nie należy w poszukiwaniu idealnego pediatry opierać się na opiniach innych, ale poznać go osobiście i zawierzyć swojej intuicji. Nasza lekarka nie jest wcale uprzejma i milusia, nie ma grona wielbicieli, raczej odwrotnie, często walczy z rodzicem, kiedy ma poczucie absurdu, głupoty lub tego, że dziecku dzieje się krzywda. Mnie jednak pasuje ona niesamowicie, ufam jej i świetnie się dogaduję z nią. Moje dzieci też, choć Eliza to typ panikarza i nadwrażliwca, nigdy jednak nie robiła scen przy naszej pediatrze. Niestety, przy innych lekarzach a i owszem. Do dziś, a ma lat 14, pyta, czy idziemy do naszej pani doktor. U niej zachowuje się zawsze dobrze, współpracuje, choć często zalewa ją tysiącem pytań, a ja w tym nie przeszkadzam, lekarka zaś cierpliwie odpowiada. Myślę, że moja pewność i poczucie bezpieczeństwa mają ogromny wpływ na relację mojego dziecka z lekarzem. Ta współpraca do tego stopnia jest udana, że E. chce w przyszłości studiować medycynę. Jarema też od urodzenia chodzi do naszej pediatry i ich relacje są równie udane. Zresztą, ona nie tylko zajmuje się zdrowiem dzieci, ich psychiką też. Parę razy trafiałam do niej ze zdrową Elizą wtedy, kiedy widziałam, że coś się dzieje nie do końca dobrze z jej emocjami. I tak np. wyleczyła ją w ciągu 3 wizyt z somatycznych bólów brzucha, oczywiście wcześniej zlecając badania.
Ja też uważam, że dziecka nie należy zmuszać, a tym bardziej łamać wtedy, kiedy jest ono przestraszone i znajduje się w stanie paniki. Zdarzyło mi się to niestety raz u dentysty i do dziś chętnie odrąbałabym sobie ręce i jestem wściekłą na siebie.
Dirty Diana


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,791
Dołączył: czw, 03 kwi 08 - 15:54
Nr użytkownika: 19,139




post pon, 13 sie 2012 - 08:15
Post #17

Pierwszą i podstawową sprawą jest dobór pediatry, bo to on kształtuje stosunek dziecka do lekarzy innych specjalności. Dlatego warto poszukać dobrego zanim się pójdzie pierwszy raz na wizytę z dzieckiem. I nie należy w poszukiwaniu idealnego pediatry opierać się na opiniach innych, ale poznać go osobiście i zawierzyć swojej intuicji. Nasza lekarka nie jest wcale uprzejma i milusia, nie ma grona wielbicieli, raczej odwrotnie, często walczy z rodzicem, kiedy ma poczucie absurdu, głupoty lub tego, że dziecku dzieje się krzywda. Mnie jednak pasuje ona niesamowicie, ufam jej i świetnie się dogaduję z nią. Moje dzieci też, choć Eliza to typ panikarza i nadwrażliwca, nigdy jednak nie robiła scen przy naszej pediatrze. Niestety, przy innych lekarzach a i owszem. Do dziś, a ma lat 14, pyta, czy idziemy do naszej pani doktor. U niej zachowuje się zawsze dobrze, współpracuje, choć często zalewa ją tysiącem pytań, a ja w tym nie przeszkadzam, lekarka zaś cierpliwie odpowiada. Myślę, że moja pewność i poczucie bezpieczeństwa mają ogromny wpływ na relację mojego dziecka z lekarzem. Ta współpraca do tego stopnia jest udana, że E. chce w przyszłości studiować medycynę. Jarema też od urodzenia chodzi do naszej pediatry i ich relacje są równie udane. Zresztą, ona nie tylko zajmuje się zdrowiem dzieci, ich psychiką też. Parę razy trafiałam do niej ze zdrową Elizą wtedy, kiedy widziałam, że coś się dzieje nie do końca dobrze z jej emocjami. I tak np. wyleczyła ją w ciągu 3 wizyt z somatycznych bólów brzucha, oczywiście wcześniej zlecając badania.
Ja też uważam, że dziecka nie należy zmuszać, a tym bardziej łamać wtedy, kiedy jest ono przestraszone i znajduje się w stanie paniki. Zdarzyło mi się to niestety raz u dentysty i do dziś chętnie odrąbałabym sobie ręce i jestem wściekłą na siebie.

--------------------
Artola
pon, 13 sie 2012 - 08:56
CYTAT(pirania @ Sun, 12 Aug 2012 - 17:54) *
ile on ma lat bo ja nie kojarze?

no wiec po pierwsze rozmawialabym wtedy kiedy do lekarza isc nie trzeba- dlaczego, jak to mozna rozwiazac.
Po drugie uswiadomilabym ze o potrzebie badania nie decyduje on- tylko wy. Prawnie tak jest ze nikt nie bedzie sie go pytal czy on sie zgadza.
po trzecie- w chwili kiedy nie ma potrzeby lekarza- pogadalabym jakie warunki powinien spelnic lekarz zeby on sie zbadac dal. I szukalabym takiego wlasnie. Warto mu tez uswiadomoc ze szczepionki beda coraz bardziej incydentalnie, ale np. dentysta, podstawowe badania itd- to trzeba regularnie.
Po czwarte- jak najrzadziej chodzilabym do lekarza icon_wink.gif

mam jedna taka jednostke- poki byly szczepienia- byl dramat i sodoma z gomora. Teraz potrafi zwiac u dentysty z fotela, chociaz jest stara, odpycha mu rece- widac ze sie stara kontrolowac ale to jest silniejsze od niej.

Lat ma 4 i prawie pół.
Też mam podejście: to JA decyduję, chadzałam do lekarza z M. pod pachą, bo nawet nie chciał wyjść z domu.
O lekarzu gadać nie chce, nawet jak nie ma potrzeby chodzenia. On po prostu nie chce iść, nie chce badania i już. Ucina temat.
Szczepionki były tak dawno, że nie pamięta (ostatnia jakoś po 1 urodzinach?). Problem jest nawet jak ma go ktoś zważyć=nikt obcy ma się nie zbiżać. A że lekarz nie umie badać na odległość...Hm....
Na szczęście mam mamę dentystkę, więc nie raz infekcję leczyłam sama, wiedząc, że lekarz i tak przepisze mu antybiotyk "na oko". Ale znalazłam lekarza (mam nadzieję) stosującego inne metody niż antybiotyki. I co, mam chodzić do niego sama i opowiadać o objawach? Poza tym ospa czy bilans 4-latka (nadal nie byliśmy....) to jeszcze inna inszość...
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post pon, 13 sie 2012 - 08:56
Post #18

CYTAT(pirania @ Sun, 12 Aug 2012 - 17:54) *
ile on ma lat bo ja nie kojarze?

no wiec po pierwsze rozmawialabym wtedy kiedy do lekarza isc nie trzeba- dlaczego, jak to mozna rozwiazac.
Po drugie uswiadomilabym ze o potrzebie badania nie decyduje on- tylko wy. Prawnie tak jest ze nikt nie bedzie sie go pytal czy on sie zgadza.
po trzecie- w chwili kiedy nie ma potrzeby lekarza- pogadalabym jakie warunki powinien spelnic lekarz zeby on sie zbadac dal. I szukalabym takiego wlasnie. Warto mu tez uswiadomoc ze szczepionki beda coraz bardziej incydentalnie, ale np. dentysta, podstawowe badania itd- to trzeba regularnie.
Po czwarte- jak najrzadziej chodzilabym do lekarza icon_wink.gif

mam jedna taka jednostke- poki byly szczepienia- byl dramat i sodoma z gomora. Teraz potrafi zwiac u dentysty z fotela, chociaz jest stara, odpycha mu rece- widac ze sie stara kontrolowac ale to jest silniejsze od niej.

Lat ma 4 i prawie pół.
Też mam podejście: to JA decyduję, chadzałam do lekarza z M. pod pachą, bo nawet nie chciał wyjść z domu.
O lekarzu gadać nie chce, nawet jak nie ma potrzeby chodzenia. On po prostu nie chce iść, nie chce badania i już. Ucina temat.
Szczepionki były tak dawno, że nie pamięta (ostatnia jakoś po 1 urodzinach?). Problem jest nawet jak ma go ktoś zważyć=nikt obcy ma się nie zbiżać. A że lekarz nie umie badać na odległość...Hm....
Na szczęście mam mamę dentystkę, więc nie raz infekcję leczyłam sama, wiedząc, że lekarz i tak przepisze mu antybiotyk "na oko". Ale znalazłam lekarza (mam nadzieję) stosującego inne metody niż antybiotyki. I co, mam chodzić do niego sama i opowiadać o objawach? Poza tym ospa czy bilans 4-latka (nadal nie byliśmy....) to jeszcze inna inszość...

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Artola
pon, 13 sie 2012 - 08:59
CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 18:31) *
W Waszym przypadku nie pozwoliłabym na histerię u lekarza i wyciagnęła konsekwencje z zachowania takiego. Na zasadzie idziemy dzisiaj do lekarza, chodzi się do lekarza,zeby mógł zbadać, obejrzeć itd, wymagam,że będziesz się zachowywał tak i tak, jeżeli tego nie spełnisz to...i tu coś co dziecko lubi, nie pójdziesz na plac zabaw, nie obejrzysz bajki itd....


Wypróbowane. Miał obiecaną nagrodę za ładne zachowanie. Starał się bardzo, bardzo i ja to widziałam. Do momentu, kiedy lekarka się zbliżyła. Wtedy traci kontrolę, jest jak w amoku i nie słyszy chyba nawet, co się do niego mówi. Brak nagrody po takim zachowaniu nie zmienił sytuacji przy kolejnej wizycie.
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post pon, 13 sie 2012 - 08:59
Post #19

CYTAT(Mariola*** @ Sun, 12 Aug 2012 - 18:31) *
W Waszym przypadku nie pozwoliłabym na histerię u lekarza i wyciagnęła konsekwencje z zachowania takiego. Na zasadzie idziemy dzisiaj do lekarza, chodzi się do lekarza,zeby mógł zbadać, obejrzeć itd, wymagam,że będziesz się zachowywał tak i tak, jeżeli tego nie spełnisz to...i tu coś co dziecko lubi, nie pójdziesz na plac zabaw, nie obejrzysz bajki itd....


Wypróbowane. Miał obiecaną nagrodę za ładne zachowanie. Starał się bardzo, bardzo i ja to widziałam. Do momentu, kiedy lekarka się zbliżyła. Wtedy traci kontrolę, jest jak w amoku i nie słyszy chyba nawet, co się do niego mówi. Brak nagrody po takim zachowaniu nie zmienił sytuacji przy kolejnej wizycie.

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
pirania
pon, 13 sie 2012 - 09:05
A z wami/ bratem do lekarza chodzi? widzi jak wy sie poddajecie badaniom? Jak wchozicie do gabinetu? rozmawiacie o lekarzu wlasnym, badaniach szczepionkach? A moze jakies ksiazki typu Kamyczek u lekarza (kojarze ze cos takiego jest)?
no ciezki orzech...
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post pon, 13 sie 2012 - 09:05
Post #20

A z wami/ bratem do lekarza chodzi? widzi jak wy sie poddajecie badaniom? Jak wchozicie do gabinetu? rozmawiacie o lekarzu wlasnym, badaniach szczepionkach? A moze jakies ksiazki typu Kamyczek u lekarza (kojarze ze cos takiego jest)?
no ciezki orzech...

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

> Histerie u lekarzy, Idziemy w str IS
Start new topic
Reply to this topic
17 Stron V   1 2 3 następna ostatnia 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: wto, 23 kwi 2024 - 19:26
lista postw tego wtku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama