Witam Szanowne Panie
Pierwsza listopadowa mama melduje się, coprawda w październiku ale co tam
, aby opisać swój poród
odbył się on 15.10.2006r. więc opis jest na świeżo robiony
miłej lektury
Nie wierzyłam, że tak szybko będę mogła Wam opowiedzieć o porodzie a jednak od ponad tygodnia jestem mamą ślicznego Antosia
Postaram się udzielić Wam odpowiedzi na przynajmniej większość pytań i wątpliwości jakie sama miałam przed porodem i może jakiejś przyszłej mamie z okolic pomogę w wyborze szpitala
Tak więc:
Rodziłam w Wejherowie. Mój poród zaczął się bardzo niewinnie
lekkie skórcze co 10 minut, postanowiliśmy pojechać do szpitala bo przez moje problemyz szyjką i to że dzieciaczek pchał się o miesiąc wcześniej uznaliśmy, że tak będzie bezpieczniej. O godzinie 18:00 zostałam przyjęta do szpitala od razu na porodówkę bo było już 5cm rozwarcia i skórcze co 5 minutek ale nadal bardzo znośne i praktycznie nie bolesne tylko "niewygodne"
Samo przyjęcie do szpitala nie trwało dłużej niż 30 minut (tj badanie, wypisanie wszystkich kwitów, których niestety wszędzie jest strasznie dużo, lewatywka
, przebranie siebie i męża), tak więc całkiem szybko to poszło. Pani dr skierowała mnie jeszcze na USG, żeby zobaczyć jak ułożone jest Dziecko jakie ma wymiary itd...jak szłyśmy korytarzem to się pani dr śmiała, że nikt mi nie wierzy, że rodzę bo normalnie jeszcze chodziłam i sobie spokojnie gadałam
Po USG dotarłam na porodówkę, która jest naprawdę bardzo super urządzona
Nie ma tam żadnych boksów ani parawanów oddzielających rodzące. Poprostu na jednej sali jest jedno stanowisko do rodzenia
Do dyspozycji kibelek, prysznic (wszędzie czysto, dużo miejsca), piłka, worek sako no i łóżko do porodu
i miejsce dla niemowlaczka
Szczerze powiem, że nawet nie zdąrzyłam się dobrze rozejrzeć czy jest tam coś więcej jeszcze bo po 40 minutowym prysznicu odeszły mi wody i zaczęła się konkretna akcja
Podczas porodu było dość ciężko, chociaż wszystko postępowało błyskawicznie
Położna (Pani Marzenka) była rewelacyjna!!!!!! Gdyby nie ona i mój mąż, który mnie ciągle dopingował (szczerze mówiąc to był pod takim wrażeniem i wpływem adrenaliny, że darł się tak głośno, że miałam ochotę mu przywalić
), byłoby mi trudniej urodzić. Naprawdę czułam ogromne wsparcie ze strony personelu szpitala. Nawet jak łapały mnie skórcze w nogach to Pani Marzenka służyła swoim ramieniem cobym mogła sobie te nogi nieszczęsne rozprostować
Taka ostra akcja, do samego urodzenia Antosia trwała może z 2,5 godzinki...nawet nie zdąrzyłam się zmęczyć... ale niestety Antoś przez to, że urodził się miesiąc za szybko i był troszkę siny został mi tylko pokazany i od razu zajęli się nim specjaliści neonatolodzy i pediatrzy, którzy zrobili kawał dobrej roboty bo został od razu dokładnie zbadany, zdiagnozowany i odpowiednio potraktowany Niestety został przeniesiony na oddział wcześniaków i umieszczony w inkubatorze ;( Po porodzie zostałam przewieziona na salę obok gdzie byłam pod obserwacją położnej i lekarki 2 godziny (sprawdzały jak obkórcza się macica itd.) i lekarz pediatra (akurat dyżur miał ordynator) cały czas donosił nowe wieści na temat mojego synka. Mąż mógł od razu iść go zobaczyć, zrobić pierwsze zdjęcia i poprostu przy nim pobyć... Ze względu na to, że szykował nam się dłuższy pobyt w szpitalu i pierwsze dni bez Maluszka postanowiliśmy wykupić osobną salę o tzw. podwyższonym standardzie i to była świetna decyzja bo mimo wydanych dodatkowo 350 zł opłaciło nam się to bardzo, ponieważ nie wyobrażam sobie pierwszych dni a zwłaszcza pierwszej nocy bez mojego męża... W tym pokoju mógł on być ze mną 24h na dobę, cały czas mieliśmy możliwość odwiedzania synka, ja chodziłam go karmić... Lekarze udzielali nam wyczerpujących informacji dotyczących stanu naszego synka...super lekarką jest tam Pani Dr Michalik.
W szpitalu spędziliśmy 8dni. W tym czasie zostałam przeniesiona z tej sali o podwyższonym standardzie na salę obserwacji noworodków ze względu, na synka, który był już ze mną jednak nadal w inkubatorze...mimo, że sala ta była dla 2-ch osób nie dano mi sąsiadki, bo szczerze to nie miałam ochoty na pogaduchy, więc tak jakbym nadal miała tą opłaconą salę z tymże mąż nie mógł nocować, ale to już nie było takim problemem. W ciągu naszego pobytu tylko kilka osób nie przypadło mi do gustu, 4 panie, które wydawać by się mogło, że pracują tam jak za kare ale na szczęście tych "dobrych" było dużo więcej i z nawiązką nadrabiały za koleżanki
Poród i pobyt w szpitalu uważam za udany (jeÅ›li można to wogle w takich kategoriach okreÅ›lać) a w każdym bÄ…dź razie z czystym sumieniem mogÄ™ powiedzieć, że nie żaÅ‚ujÄ™, że zdecydowaÅ‚am siÄ™ rodzić wÅ‚aÅ›nie tam...i poród jest najwspanialszym przeżyciem jakiego do tej pory doÅ›wiadczyÅ‚am…