Aktualnoci

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wicej >

Maluchy.pl logo
cia

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
32 Stron V  poprzednia 1 2 3 4 następna ostatnia   

O wychowaniu dywagacje różne

> 
milutka
pią, 09 paź 2009 - 20:35
Znam taką rodzinę współczesną, męża siostra , jest dla córki kumpelą a nie mamą, córka ma 3 latka i zaczyna coraz gorzej się dziać, córka coraz bardziej rządzi mamą a mama nie ma już siły, ale dalej usługuje małej i mała wszystko am czego chce.
Ostatnio do 24:30 oglądała bajki i nie chciała się umyć i takich sytuacji jest coraz częściej i więcej.
Wychodzi bezstresowe wychowanie.

Dokładniej jest tak w tej rodzinie:
CYTAT
-Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać.
-Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy
-Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania
-We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną,
-że współcześnie rodzice bardzo często z własnej przyczyny nie mają w oczach dzieci autorytetu. Rodzice za wszelką cenę starają się być kumplami dzieci, więc dzieci traktują rodziców, jak kumpli z podwórka: bez należytego szacunku.
-


Szwagierka ma już dość, czy jest jeszcze szansa aby wprowadzić jakąś dyscyplinę? tylko ja nawet nie wiem czy mam prawo porozmawiać o tym ze szwagierką, czy mogę się wtrącić.
milutka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 9,082
Dołączył: pią, 23 maj 08 - 01:32
Skąd: lubuskie
Nr użytkownika: 19,969




post pią, 09 paź 2009 - 20:35
Post #21

Znam taką rodzinę współczesną, męża siostra , jest dla córki kumpelą a nie mamą, córka ma 3 latka i zaczyna coraz gorzej się dziać, córka coraz bardziej rządzi mamą a mama nie ma już siły, ale dalej usługuje małej i mała wszystko am czego chce.
Ostatnio do 24:30 oglądała bajki i nie chciała się umyć i takich sytuacji jest coraz częściej i więcej.
Wychodzi bezstresowe wychowanie.

Dokładniej jest tak w tej rodzinie:
CYTAT
-Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać.
-Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy
-Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania
-We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną,
-że współcześnie rodzice bardzo często z własnej przyczyny nie mają w oczach dzieci autorytetu. Rodzice za wszelką cenę starają się być kumplami dzieci, więc dzieci traktują rodziców, jak kumpli z podwórka: bez należytego szacunku.
-


Szwagierka ma już dość, czy jest jeszcze szansa aby wprowadzić jakąś dyscyplinę? tylko ja nawet nie wiem czy mam prawo porozmawiać o tym ze szwagierką, czy mogę się wtrącić.

--------------------
Agnieszka AZJ
pią, 09 paź 2009 - 21:03
CYTAT(Inanna @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:59) *
Kasia, z przytoczonego przez Ciebie fragmentu wynika, że autor książki postrzega relacje dziecko - rodzic dychotomicznie: albo jest się dla swojego dziecka kumplem-służącą-bezkrytycznąfanką-bez własnego życia-skoncentrowaną tylko na dziecku-wychowującą na niedorajdę etc.albo rodzicem-który-ma-dziecko-w-d....pie - rzuca je na głeboką wodę - nie rozumie jego potrzeb emocjonalnych-jest zimny, surowy, wymagający - oczekujący szacunku dla siebie itd.
A dla mnie ideałem rodzica jest matka/ojciec którzy:
- znają swoje dziecko, mają z nim bliski kontakt, dziecko ma do nich zaufanie, mówi im o swoich problemach, lękach, radościach, marzeniach, oczekiwaniach
- dostowosują wyzwania do możliwości dziecka, stawiają przed nim zadania, które nie wywołując traumy pozwalają dziecku się rozwijać
- akceptują i kochają dziecko takie, jakim jest
- mają świadomość swoich obowiązków względem dziecka, ale też wychowują dziecko na osobę odpowiedzialną, zaradną, umiejącą sobie poradzić w życiu
- są dla dzieci autorytetem dlatego, że są porządnymi ludźmi, a nie dlatego, że są rodzicami.


Ja sie moge tylko podpisać.

Kumpli dziecko moze mieć przez cale życie na pęczki. Rodziców - ma tylko dwoje. Ich brak zaburza poczucie bezpieczeństwa.

Miedzy tymi dwoma biegunami (albo/albo) jest przestrzeń dla rodzicow, którzy się z dziećmi po prostu lubią i dogadują, sa szczerzy, potrafia przyznać się do blędow i slabości ale równocześnie są dorosłymi i w trudnych momentach potrafią byc dla dziecka oparciem.
Agnieszka AZJ


Grupa: Administratorzy
Postów: 12,842
Dołączył: śro, 21 sty 04 - 17:47
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 1,355

GG:


post pią, 09 paź 2009 - 21:03
Post #22

CYTAT(Inanna @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:59) *
Kasia, z przytoczonego przez Ciebie fragmentu wynika, że autor książki postrzega relacje dziecko - rodzic dychotomicznie: albo jest się dla swojego dziecka kumplem-służącą-bezkrytycznąfanką-bez własnego życia-skoncentrowaną tylko na dziecku-wychowującą na niedorajdę etc.albo rodzicem-który-ma-dziecko-w-d....pie - rzuca je na głeboką wodę - nie rozumie jego potrzeb emocjonalnych-jest zimny, surowy, wymagający - oczekujący szacunku dla siebie itd.
A dla mnie ideałem rodzica jest matka/ojciec którzy:
- znają swoje dziecko, mają z nim bliski kontakt, dziecko ma do nich zaufanie, mówi im o swoich problemach, lękach, radościach, marzeniach, oczekiwaniach
- dostowosują wyzwania do możliwości dziecka, stawiają przed nim zadania, które nie wywołując traumy pozwalają dziecku się rozwijać
- akceptują i kochają dziecko takie, jakim jest
- mają świadomość swoich obowiązków względem dziecka, ale też wychowują dziecko na osobę odpowiedzialną, zaradną, umiejącą sobie poradzić w życiu
- są dla dzieci autorytetem dlatego, że są porządnymi ludźmi, a nie dlatego, że są rodzicami.


Ja sie moge tylko podpisać.

Kumpli dziecko moze mieć przez cale życie na pęczki. Rodziców - ma tylko dwoje. Ich brak zaburza poczucie bezpieczeństwa.

Miedzy tymi dwoma biegunami (albo/albo) jest przestrzeń dla rodzicow, którzy się z dziećmi po prostu lubią i dogadują, sa szczerzy, potrafia przyznać się do blędow i slabości ale równocześnie są dorosłymi i w trudnych momentach potrafią byc dla dziecka oparciem.

--------------------
Agnieszka, mama Ani (04.1993), Zosi (06.1996) i Julki (01.2000)
MAŁY POKÓJ Z KSIĄŻKAMI czyli o dobrych książkach dla dzieci nie tylko dla dzieci

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie - zbieraj.
A ty czcij - co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.

I pamiętaj - że dana ci pamięć:
Nie kłam sobie - a nikt ci nie skłamie.

(J. Kaczmarski)
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 21:16
CYTAT(milutka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:35) *
Szwagierka ma już dość, czy jest jeszcze szansa aby wprowadzić jakąś dyscyplinę? tylko ja nawet nie wiem czy mam prawo porozmawiać o tym ze szwagierką, czy mogę się wtrącić.

Milutka myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby szwagierka zaopatrzyła się w tą książkę. icon_smile.gif Jest tam dokładnie na przykładach pokazane, jak uczyć dyscypliny dzieci, które nigdy nie miały z nią do czynienia. Bo im później, to niestety tym gorzej. icon_sad.gif

Agnieszka AZJ jak z kolei podpiszę się pod tym Twoim zdaniem: "Kumpli dziecko moze mieć przez cale życie na pęczki. Rodziców - ma tylko dwoje. Ich brak zaburza poczucie bezpieczeństwa."
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 21:16
Post #23

CYTAT(milutka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:35) *
Szwagierka ma już dość, czy jest jeszcze szansa aby wprowadzić jakąś dyscyplinę? tylko ja nawet nie wiem czy mam prawo porozmawiać o tym ze szwagierką, czy mogę się wtrącić.

Milutka myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby szwagierka zaopatrzyła się w tą książkę. icon_smile.gif Jest tam dokładnie na przykładach pokazane, jak uczyć dyscypliny dzieci, które nigdy nie miały z nią do czynienia. Bo im później, to niestety tym gorzej. icon_sad.gif

Agnieszka AZJ jak z kolei podpiszę się pod tym Twoim zdaniem: "Kumpli dziecko moze mieć przez cale życie na pęczki. Rodziców - ma tylko dwoje. Ich brak zaburza poczucie bezpieczeństwa."


--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
vika
pią, 09 paź 2009 - 21:33
Ja myślę, że nie można popadać w żadną skrajność i to co napisała Inanna jest mi niezwykle bliskie. A respekt kojarzy mi się wyłącznie ze strachem. Nie chciałabym żeby moje dzieci czuły przede mną respekt.
vika


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,101
Dołączył: pon, 20 lut 06 - 10:49
Nr użytkownika: 4,981




post pią, 09 paź 2009 - 21:33
Post #24

Ja myślę, że nie można popadać w żadną skrajność i to co napisała Inanna jest mi niezwykle bliskie. A respekt kojarzy mi się wyłącznie ze strachem. Nie chciałabym żeby moje dzieci czuły przede mną respekt.
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 21:42
CYTAT(vika @ Fri, 09 Oct 2009 - 22:33) *
A respekt kojarzy mi się wyłącznie ze strachem. Nie chciałabym żeby moje dzieci czuły przede mną respekt.

Zupełnie nie rozumiem, czemu masz takie odczucie. icon_smile.gif Jak już pisałam wcześniej - ja czuję respekt przed moimi rodzicami i odczuwam to jako coś pozytywnego. Nawet wg słownika słowo "respekt" oznacza "szacunek, poważanie". icon_wink.gif
Bądź co bądź, moje dziecko/dzieci mają czuć przede mną respekt. Chociaż odrobinkę. 29.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 21:42
Post #25

CYTAT(vika @ Fri, 09 Oct 2009 - 22:33) *
A respekt kojarzy mi się wyłącznie ze strachem. Nie chciałabym żeby moje dzieci czuły przede mną respekt.

Zupełnie nie rozumiem, czemu masz takie odczucie. icon_smile.gif Jak już pisałam wcześniej - ja czuję respekt przed moimi rodzicami i odczuwam to jako coś pozytywnego. Nawet wg słownika słowo "respekt" oznacza "szacunek, poważanie". icon_wink.gif
Bądź co bądź, moje dziecko/dzieci mają czuć przede mną respekt. Chociaż odrobinkę. 29.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Agnieszka AZJ
pią, 09 paź 2009 - 21:54
Respekt to rzeczywiście jest "szacunek, poważanie" ale w moim odczuciu jest to szacunek podszyty strachem.

Poza tym kojarzy mi sie raczej z dystansem niz bliskością.

Edit:
Respekt odczuwam wobec osoby, która ma nade mną wladzę. Np. wobec mojego Profesora, którego podziwiam i szanuję, ale zawsze byl miedzy nami pewien dystans.

Ten post edytował Agnieszka AZJ pią, 09 paź 2009 - 21:59
Agnieszka AZJ


Grupa: Administratorzy
Postów: 12,842
Dołączył: śro, 21 sty 04 - 17:47
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 1,355

GG:


post pią, 09 paź 2009 - 21:54
Post #26

Respekt to rzeczywiście jest "szacunek, poważanie" ale w moim odczuciu jest to szacunek podszyty strachem.

Poza tym kojarzy mi sie raczej z dystansem niz bliskością.

Edit:
Respekt odczuwam wobec osoby, która ma nade mną wladzę. Np. wobec mojego Profesora, którego podziwiam i szanuję, ale zawsze byl miedzy nami pewien dystans.

--------------------
Agnieszka, mama Ani (04.1993), Zosi (06.1996) i Julki (01.2000)
MAŁY POKÓJ Z KSIĄŻKAMI czyli o dobrych książkach dla dzieci nie tylko dla dzieci

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie - zbieraj.
A ty czcij - co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.

I pamiętaj - że dana ci pamięć:
Nie kłam sobie - a nikt ci nie skłamie.

(J. Kaczmarski)
eve69
pią, 09 paź 2009 - 22:10
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
"Wydaje się, że im większe zmiany zachodzą współcześnie w sposobie wychowania dzieci, tym większe jest przekonanie, że są one właściwe. Współcześni rodzice próbują osiągnąć z dzieckiem jak najlepsze porozumienie w przeciwieństwie do naszych babek i dziadków, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że dziecko przede wszystkim potrzebuje, aby ktoś nim pokierował. Rodzic nie będzie w stanie właściwie kierować dzieckiem, jeśli jego energia będzie przede wszystkim skupiona na budowaniu "wspaniałego" porozumienia.
Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać. W przeszłości to dziecka uwaga była skupiona na mamie, która pragnęła przede wszystkim nauczyć go jak największej samodzielności. Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy. W przeszłości mamy świadomie robiły jak najmniej, aby dziecko mogło się nauczyć, jak zadbać o siebie i rodzinę (wykonując różne prace domowe). Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania. W przeszłości mamy miały autorytet i nakładały na dzieci obowiązki. Współczesne mamy są oddane swoim dzieciom po wieczne czasy, wierząc, że najlepsza mama to ta, która najlepiej służy.
A ojcowie? Idealny współczesny tata stara się być najlepszym kumplem swojego dziecka. Ojeciec w przeszłości miał autorytet i był nauczycielem. Dobrze się bawił z dziećmi, ale nie byli kolegami.
W przeszłości rodzicie zawierali związek małżeński. Intuicyjnie wyczuwali, że ich wzajemna relacja powinna być silniejsza, niż relacja z którymkolwiek z dziećmi. We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną, co tłumaczy rozpad wielu małżeństw po odejściu dzieci z domu.
Niestety wielu współczesnych rodziców zafascynowało się nowymi teoriami wychowania. Pięćdziesiąt lat temu, kiedy dominowały tradycyjne sposoby wychowania, dzieci same odrabiały prace domową. Obecnie mamy siadają do zadań domowych razem z dziećmi, wyreczając ich w większości z nich. Pięćdziesiąt lat temu dziecko rzadko odzywało się do rodziców w niegrzeczny sposób. Dzisiaj zdarza się to bardzo często. Pięćdziesiąć lat temu dzieci pozwalały sobie na wybryki, kiedy rodzice nie widzieli. Dziś dzieci zachowują się niewłaściciwe również na oczach rodziców."


Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.

eve69


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,742
Dołączył: śro, 28 lip 04 - 17:15
Skąd: Trajsiti
Nr użytkownika: 1,966




post pią, 09 paź 2009 - 22:10
Post #27

CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
"Wydaje się, że im większe zmiany zachodzą współcześnie w sposobie wychowania dzieci, tym większe jest przekonanie, że są one właściwe. Współcześni rodzice próbują osiągnąć z dzieckiem jak najlepsze porozumienie w przeciwieństwie do naszych babek i dziadków, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że dziecko przede wszystkim potrzebuje, aby ktoś nim pokierował. Rodzic nie będzie w stanie właściwie kierować dzieckiem, jeśli jego energia będzie przede wszystkim skupiona na budowaniu "wspaniałego" porozumienia.
Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać. W przeszłości to dziecka uwaga była skupiona na mamie, która pragnęła przede wszystkim nauczyć go jak największej samodzielności. Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy. W przeszłości mamy świadomie robiły jak najmniej, aby dziecko mogło się nauczyć, jak zadbać o siebie i rodzinę (wykonując różne prace domowe). Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania. W przeszłości mamy miały autorytet i nakładały na dzieci obowiązki. Współczesne mamy są oddane swoim dzieciom po wieczne czasy, wierząc, że najlepsza mama to ta, która najlepiej służy.
A ojcowie? Idealny współczesny tata stara się być najlepszym kumplem swojego dziecka. Ojeciec w przeszłości miał autorytet i był nauczycielem. Dobrze się bawił z dziećmi, ale nie byli kolegami.
W przeszłości rodzicie zawierali związek małżeński. Intuicyjnie wyczuwali, że ich wzajemna relacja powinna być silniejsza, niż relacja z którymkolwiek z dziećmi. We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną, co tłumaczy rozpad wielu małżeństw po odejściu dzieci z domu.
Niestety wielu współczesnych rodziców zafascynowało się nowymi teoriami wychowania. Pięćdziesiąt lat temu, kiedy dominowały tradycyjne sposoby wychowania, dzieci same odrabiały prace domową. Obecnie mamy siadają do zadań domowych razem z dziećmi, wyreczając ich w większości z nich. Pięćdziesiąt lat temu dziecko rzadko odzywało się do rodziców w niegrzeczny sposób. Dzisiaj zdarza się to bardzo często. Pięćdziesiąć lat temu dzieci pozwalały sobie na wybryki, kiedy rodzice nie widzieli. Dziś dzieci zachowują się niewłaściciwe również na oczach rodziców."


Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.



--------------------
Franio 14.05.2007
Jasinek 04.01.2012

"The moment you settle for less, you get less than you settled for."
"Taught from infancy that beauty is woman's sceptre, the mind shapes itself to the body, and roaming round its gilt cage, only seeks to adorn its prison."

/Mary Wollstonecraft/
tyczka
pią, 09 paź 2009 - 22:47
ALE,po prawdzie, O CO CHODZI...?

Wybacz autorko tematu,ale jest dla mnie bezsensowny.Wpisujesz kawałek książki,poradnika do tego,których są tysiące, "hamerykańskiego" psychologa,których jest setki tysięcy i wpisujesz jakieś teorie, których są miliony.

Mam w "poważaniu" wszelkie książulki i poradniki, a zwłaszcza dot. wychowywania dzieci. Spieszę wyjąsnić dlaczego-
moja mamusia, po pedagogice, łykała setki książek o tym, jak należy wychowywać dzieci. Zapchane dwie biblioteczki.
I pewnie próbowała zgodnie z nimi żyć.
Dość powiedzieć,że zwinęłam manatki z toksycznego domu mająć niespełna 18 lat, a mój młodszy brat uciekł w świat wirtualny i ma problemy z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikanmi i ogólnie życiem. Oboje okaleczeni emocjonalnie.

Wychowuję swoje dziecko intuicyjnie, robiąc to, co uważam za najlepsze- lub próbując to robić.
tyczka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,850
Dołączył: śro, 23 sie 06 - 12:29
Skąd: Skandynawia
Nr użytkownika: 7,158




post pią, 09 paź 2009 - 22:47
Post #28

ALE,po prawdzie, O CO CHODZI...?

Wybacz autorko tematu,ale jest dla mnie bezsensowny.Wpisujesz kawałek książki,poradnika do tego,których są tysiące, "hamerykańskiego" psychologa,których jest setki tysięcy i wpisujesz jakieś teorie, których są miliony.

Mam w "poważaniu" wszelkie książulki i poradniki, a zwłaszcza dot. wychowywania dzieci. Spieszę wyjąsnić dlaczego-
moja mamusia, po pedagogice, łykała setki książek o tym, jak należy wychowywać dzieci. Zapchane dwie biblioteczki.
I pewnie próbowała zgodnie z nimi żyć.
Dość powiedzieć,że zwinęłam manatki z toksycznego domu mająć niespełna 18 lat, a mój młodszy brat uciekł w świat wirtualny i ma problemy z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikanmi i ogólnie życiem. Oboje okaleczeni emocjonalnie.

Wychowuję swoje dziecko intuicyjnie, robiąc to, co uważam za najlepsze- lub próbując to robić.

--------------------
Bo Życie po to jest, by je dobrze przeżyć.

Wybaczcie brak polskiej czcionki, komputer mi padl. Bydle!
Carrie
pią, 09 paź 2009 - 23:00
pytanie główne brzmiało
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
Co myślicie o tym kumplowaniu z dziećmi i służeniu im?


a chodziło o to

CYTAT
Proszę tylko o normalną, grzeczną wymiane zdań - bez ironii, podtekstów i zygania do oczu. Chętnie poznam wszystkie Wasze opinie, Wasze za i przeciw. icon_smile.gif


EDIT: a tak poza tym to to jest temat do podforum "wychowanie" chyba


Ten post edytował carrie pią, 09 paź 2009 - 23:05
Carrie


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,206
Dołączył: czw, 19 paź 06 - 09:43
Nr użytkownika: 8,052




post pią, 09 paź 2009 - 23:00
Post #29

pytanie główne brzmiało
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
Co myślicie o tym kumplowaniu z dziećmi i służeniu im?


a chodziło o to

CYTAT
Proszę tylko o normalną, grzeczną wymiane zdań - bez ironii, podtekstów i zygania do oczu. Chętnie poznam wszystkie Wasze opinie, Wasze za i przeciw. icon_smile.gif


EDIT: a tak poza tym to to jest temat do podforum "wychowanie" chyba


--------------------



Let me take you on a trip
Around the world and back
And you won't have to move
You just sit still

Now let your mind do the walking
And let my body do the talking
Let me show you the world in my eyes

DM
tyczka
pią, 09 paź 2009 - 23:28
Ot, co.
tyczka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,850
Dołączył: śro, 23 sie 06 - 12:29
Skąd: Skandynawia
Nr użytkownika: 7,158




post pią, 09 paź 2009 - 23:28
Post #30

Ot, co.

--------------------
Bo Życie po to jest, by je dobrze przeżyć.

Wybaczcie brak polskiej czcionki, komputer mi padl. Bydle!
monilka
sob, 10 paź 2009 - 00:04
CYTAT(eve69 @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:10) *
Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.


Że się z lenistwa podpiszę
Ogólnie kumplowskich stosunków rodzic-dziecko z życia osobistego znam mało. Słowa autora odbieram dodatkowo tak, żeby dziecku na zbyt wiele nie pozwalc w każdej dziedzinie, stawiac jasne granice, dziecko ma się słuchac rodzica i już, i ma go szanowac. a gdzie miejsce na pozostawinie dzieciowi szans do swiadomego wyboru, do popełniania błędów??
I się wyłamię. Stawiam dziecko ponad partnera. Nie sypiam z dzieciem w łóżku, ale po prostu dobro tego dzieci jest dla mnie ważniejsze jak dobro mojego partnera, który jest już doroslą osobą, którego nie muszę kształtowac, który nie jest zalezny ode mnie. I nie sądzę, żeby to było powodem rozpadu naszego związku "jak już dzieci wyfruną w świat"
Edit: nie ten cytat skopiowalam

Ten post edytował monilka sob, 10 paź 2009 - 00:12
monilka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,306
Dołączył: pią, 18 maj 07 - 00:18
Skąd: Białystok
Nr użytkownika: 14,364




post sob, 10 paź 2009 - 00:04
Post #31

CYTAT(eve69 @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:10) *
Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.


Że się z lenistwa podpiszę
Ogólnie kumplowskich stosunków rodzic-dziecko z życia osobistego znam mało. Słowa autora odbieram dodatkowo tak, żeby dziecku na zbyt wiele nie pozwalc w każdej dziedzinie, stawiac jasne granice, dziecko ma się słuchac rodzica i już, i ma go szanowac. a gdzie miejsce na pozostawinie dzieciowi szans do swiadomego wyboru, do popełniania błędów??
I się wyłamię. Stawiam dziecko ponad partnera. Nie sypiam z dzieciem w łóżku, ale po prostu dobro tego dzieci jest dla mnie ważniejsze jak dobro mojego partnera, który jest już doroslą osobą, którego nie muszę kształtowac, który nie jest zalezny ode mnie. I nie sądzę, żeby to było powodem rozpadu naszego związku "jak już dzieci wyfruną w świat"
Edit: nie ten cytat skopiowalam
monilka
sob, 10 paź 2009 - 00:06
CYTAT(milutka @ Fri, 09 Oct 2009 - 19:35) *
Wychodzi bezstresowe wychowanie.

A takie teksty pasjami uwielbiam. Nie, przy stresowym wychowywaniu, czy jak to tam zwał, dziecko byłoby na pewno ułożone
monilka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,306
Dołączył: pią, 18 maj 07 - 00:18
Skąd: Białystok
Nr użytkownika: 14,364




post sob, 10 paź 2009 - 00:06
Post #32

CYTAT(milutka @ Fri, 09 Oct 2009 - 19:35) *
Wychodzi bezstresowe wychowanie.

A takie teksty pasjami uwielbiam. Nie, przy stresowym wychowywaniu, czy jak to tam zwał, dziecko byłoby na pewno ułożone
marghe.
sob, 10 paź 2009 - 01:26
To ja poproszę o definicję "bezstresowego" i "stresowego" wychowania.

Na szacunek, czy jak kto woli respekt trzeba sobie zasłużyc, zapracować. Sam fakt, że jedtem rodzicem nie wystarczy
marghe.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 21,243
Dołączył: wto, 18 maj 04 - 15:43
Nr użytkownika: 1,758




post sob, 10 paź 2009 - 01:26
Post #33

To ja poproszę o definicję "bezstresowego" i "stresowego" wychowania.

Na szacunek, czy jak kto woli respekt trzeba sobie zasłużyc, zapracować. Sam fakt, że jedtem rodzicem nie wystarczy
Artola
sob, 10 paź 2009 - 08:18
Jej, tyle piszecie ciekawych rzeczy, że nie nadążam z czytaniem, o odniesieniu nie wspomnę 29.gif
To będę na raty 06.gif
Po pierwsze: ja widzę różnice między kiedyś a dziś...Głównie jeśli chodzi o szacunek dzieci do dorosłych. I nie chodzi mi o przesadę, całowanie po rączkach! Kiedyś nauczyciel, rodzic to był ktoś. Teraz często są nikim. Moim zdaniem wynika to właśnie z bezstresowego wychowywania, dziecko ma zawsze rację, wie co robi, bo to dla jego dobra itd itp...Mam wrażenie, że jednak rodzice powoli widzą efekty i odchodzą od takiego podejścia.
Po drugie: mamy usługujące dzieciom, a jeszcze bardziej babcie, były zawsze. Przykład z mojego podwórka: babcia przychodzi do szkoły przebrać 8-latka na wf 37.gif Jednak chyba w dzisiejszych czasach mamy większą skłonność do tego...Może chcemy zrekompensować dziecku zabieganie itp? Sama się na tym łapię, że wolę coś zrobić sama, bo szybciej, niż mówić 10 razy starszakowi, żeby zrobił...A powinnam raz 37.gif A wręcz powinien sam wiedzieć, ze się kurtkę wiesza, a nie rzuca 37.gif Pracuję nad tym 06.gif
I po trzecie: nauka samodzielności nie wyklucza bliskości, czułości, wspólnego spędzania czasu. Wspólnego czytania, tulenia, rozmawiania...Dziecko musi się czuc bezpieczne, nie ulega wątpliwości!
A, jeszcze co do kumpli. Wg mnie traktowanie dziecka jak kumpla to pozwalanie mu na zbyt wczesne podejmowanie pewnych decyzji, na zbyt duże uczestniczenie w sprawach dorosłych. Dziecko dla poczucia bezpieczeństwa potrzebuje jednak "zwierzchnika", a problemy dorosłych zbyt je obciążą...
Ufff....się rozpisałam 37.gif
Książkę chętnie przeczytam!
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 08:18
Post #34

Jej, tyle piszecie ciekawych rzeczy, że nie nadążam z czytaniem, o odniesieniu nie wspomnę 29.gif
To będę na raty 06.gif
Po pierwsze: ja widzę różnice między kiedyś a dziś...Głównie jeśli chodzi o szacunek dzieci do dorosłych. I nie chodzi mi o przesadę, całowanie po rączkach! Kiedyś nauczyciel, rodzic to był ktoś. Teraz często są nikim. Moim zdaniem wynika to właśnie z bezstresowego wychowywania, dziecko ma zawsze rację, wie co robi, bo to dla jego dobra itd itp...Mam wrażenie, że jednak rodzice powoli widzą efekty i odchodzą od takiego podejścia.
Po drugie: mamy usługujące dzieciom, a jeszcze bardziej babcie, były zawsze. Przykład z mojego podwórka: babcia przychodzi do szkoły przebrać 8-latka na wf 37.gif Jednak chyba w dzisiejszych czasach mamy większą skłonność do tego...Może chcemy zrekompensować dziecku zabieganie itp? Sama się na tym łapię, że wolę coś zrobić sama, bo szybciej, niż mówić 10 razy starszakowi, żeby zrobił...A powinnam raz 37.gif A wręcz powinien sam wiedzieć, ze się kurtkę wiesza, a nie rzuca 37.gif Pracuję nad tym 06.gif
I po trzecie: nauka samodzielności nie wyklucza bliskości, czułości, wspólnego spędzania czasu. Wspólnego czytania, tulenia, rozmawiania...Dziecko musi się czuc bezpieczne, nie ulega wątpliwości!
A, jeszcze co do kumpli. Wg mnie traktowanie dziecka jak kumpla to pozwalanie mu na zbyt wczesne podejmowanie pewnych decyzji, na zbyt duże uczestniczenie w sprawach dorosłych. Dziecko dla poczucia bezpieczeństwa potrzebuje jednak "zwierzchnika", a problemy dorosłych zbyt je obciążą...
Ufff....się rozpisałam 37.gif
Książkę chętnie przeczytam!

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Artola
sob, 10 paź 2009 - 08:30

CYTAT(monilka @ Sat, 10 Oct 2009 - 01:04) *
Że się z lenistwa podpiszę

I się wyłamię. Stawiam dziecko ponad partnera. Nie sypiam z dzieciem w łóżku, ale po prostu dobro tego dzieci jest dla mnie ważniejsze jak dobro mojego partnera, który jest już doroslą osobą, którego nie muszę kształtowac, który nie jest zalezny ode mnie. I nie sądzę, żeby to było powodem rozpadu naszego związku "jak już dzieci wyfruną w świat"

Wg mnie co innego dobro dziecka, a co innego zaburzenie relacji z partnerem przez zbyt silną więź z dzieckiem. Oczywiście, że dziecko potrzebuje matki inaczej, niż mąż żony, ale nie może być wg mnie tak, że liczy się tylko dziecko, jego potrzeby, przyjemności, bo ono jest najważniejsze! Szybciej niż nam się wydaje, dzieci znajdą swoje towarzystwo, zamkną się przed nami w swoich pokojach, usamodzielnią. Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji 37.gif Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie.

Ten post edytował Artola sob, 10 paź 2009 - 08:31
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 08:30
Post #35


CYTAT(monilka @ Sat, 10 Oct 2009 - 01:04) *
Że się z lenistwa podpiszę

I się wyłamię. Stawiam dziecko ponad partnera. Nie sypiam z dzieciem w łóżku, ale po prostu dobro tego dzieci jest dla mnie ważniejsze jak dobro mojego partnera, który jest już doroslą osobą, którego nie muszę kształtowac, który nie jest zalezny ode mnie. I nie sądzę, żeby to było powodem rozpadu naszego związku "jak już dzieci wyfruną w świat"

Wg mnie co innego dobro dziecka, a co innego zaburzenie relacji z partnerem przez zbyt silną więź z dzieckiem. Oczywiście, że dziecko potrzebuje matki inaczej, niż mąż żony, ale nie może być wg mnie tak, że liczy się tylko dziecko, jego potrzeby, przyjemności, bo ono jest najważniejsze! Szybciej niż nam się wydaje, dzieci znajdą swoje towarzystwo, zamkną się przed nami w swoich pokojach, usamodzielnią. Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji 37.gif Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie.

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Gosia z edziecka
sob, 10 paź 2009 - 09:38
CYTAT(eve69 @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:10) *
Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.

Zgadzam się z tym, co pisze Eve.
Gosia z edziecka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 8,811
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 22:22
Skąd: .
Nr użytkownika: 366




post sob, 10 paź 2009 - 09:38
Post #36

CYTAT(eve69 @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:10) *
Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.

Zgadzam się z tym, co pisze Eve.
Gosia z edziecka
sob, 10 paź 2009 - 09:40
CYTAT(tyczka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:47) *
Wychowuję swoje dziecko intuicyjnie, robiąc to, co uważam za najlepsze- lub próbując to robić.

Intuicja może tez być głosem podswiadomości.
Gosia z edziecka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 8,811
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 22:22
Skąd: .
Nr użytkownika: 366




post sob, 10 paź 2009 - 09:40
Post #37

CYTAT(tyczka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:47) *
Wychowuję swoje dziecko intuicyjnie, robiąc to, co uważam za najlepsze- lub próbując to robić.

Intuicja może tez być głosem podswiadomości.
agabr
sob, 10 paź 2009 - 09:51
CYTAT(Artola @ Sat, 10 Oct 2009 - 09:30) *
Wg mnie co innego dobro dziecka, a co innego zaburzenie relacji z partnerem przez zbyt silną więź z dzieckiem. Oczywiście, że dziecko potrzebuje matki inaczej, niż mąż żony, ale nie może być wg mnie tak, że liczy się tylko dziecko, jego potrzeby, przyjemności, bo ono jest najważniejsze! Szybciej niż nam się wydaje, dzieci znajdą swoje towarzystwo, zamkną się przed nami w swoich pokojach, usamodzielnią. Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji 37.gif Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie.

dobrych relacji z partnerem nie zaburzy zadna wiez z dzieckiem ,jesli matka kompensuje sobie cokolwiek dzieckiem to znaczy ze w zwiazku jest nie halo .b
agabr


Grupa: Moderatorzy
Postów: 11,480
Dołączył: śro, 02 kwi 03 - 10:03
Skąd: z żoliborza
Nr użytkownika: 280

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 09:51
Post #38

CYTAT(Artola @ Sat, 10 Oct 2009 - 09:30) *
Wg mnie co innego dobro dziecka, a co innego zaburzenie relacji z partnerem przez zbyt silną więź z dzieckiem. Oczywiście, że dziecko potrzebuje matki inaczej, niż mąż żony, ale nie może być wg mnie tak, że liczy się tylko dziecko, jego potrzeby, przyjemności, bo ono jest najważniejsze! Szybciej niż nam się wydaje, dzieci znajdą swoje towarzystwo, zamkną się przed nami w swoich pokojach, usamodzielnią. Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji 37.gif Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie.

dobrych relacji z partnerem nie zaburzy zadna wiez z dzieckiem ,jesli matka kompensuje sobie cokolwiek dzieckiem to znaczy ze w zwiazku jest nie halo .b

--------------------
Mama Andrzeja 2002 i Zośki 2009

"Panuje na ogół opinia, że geniusze są niesympatyczni, lecz jeśli o mnie
chodzi, to jakoś nigdy tego nie zauważyłem."
Tatuś Muminka
Artola
sob, 10 paź 2009 - 09:56
Też prawda...Chociaż zapędzić się w zbyt silną zależność matka-dziecko dość łatwo...
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 09:56
Post #39

Też prawda...Chociaż zapędzić się w zbyt silną zależność matka-dziecko dość łatwo...

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Bosanova
sob, 10 paź 2009 - 10:04
CYTAT(tyczka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:47) *
ALE,po prawdzie, O CO CHODZI...?

Wybacz autorko tematu,ale jest dla mnie bezsensowny.

Myśle,że ten wątek jest bardzo ważny.Choćby dla mnie.
Czekam na wpisy Chanton i paru innych dziewczyn.


Bosanova


Grupa: Zbanowani
Postów: 1,737
Dołączył: pon, 14 maj 07 - 13:08
Nr użytkownika: 14,153




post sob, 10 paź 2009 - 10:04
Post #40

CYTAT(tyczka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:47) *
ALE,po prawdzie, O CO CHODZI...?

Wybacz autorko tematu,ale jest dla mnie bezsensowny.

Myśle,że ten wątek jest bardzo ważny.Choćby dla mnie.
Czekam na wpisy Chanton i paru innych dziewczyn.


> O wychowaniu dywagacje różne
Start new topic
Reply to this topic
32 Stron V  poprzednia 1 2 3 4 następna ostatnia 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: pią, 19 kwi 2024 - 13:12
lista postw tego wtku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama